Wycieczka po Londynie #2

JW: Witajcie ponownie po... (Ile w zasadzie minęło po ostatnim dodaniu rozdziału? Zapomniałem sprawdzić) 

JW: ... (Może spróbuję w takim razie jeszcze raz) 

JW: Witajcie w kolejnym rozdziale naszej wycieczki po Londynie! Dzisiaj przychodzimy do was z jeszcze większą masą zdjęć oraz atrakcji! Dlatego lepiej nie przeciągajmy i zacznijmy, abyście jak najszybciej mogli podziwiać piękno naszego cudownego i pozbawionego przestępczości kraju.  

SH: Na początku zwiedziliśmy Muzeum Nauki wraz z Rosie. Było tam tak dużo działów do obejrzenia, że prawie się zgubiliśmy (nie mówiąc już o naszej córce, która zwiewała zaciekawiona jakąś wystawą). 

SH: Najwięcej czasu jednak spędziliśmy przy dinozaurach, a Rosie wprost nie mogła oderwać od nich wzroku.  

JW: To prawda, jednak najbardziej ją zachwycił sklepik w muzeum, gdzie było pełno różnych zabawek.   

JW: Nie pytajcie co robiły tamte dwa dinozaury.  

JW: Pewnie u nich jest podobna sytuacja jak z psami... Powąchają swe tylne kupry i się zaprzyjaźniają.  

SH: Albo jak u nas. Robią to... Na co mają ochotę.

SH: Gimnastyka poranna, oczywiście.

JW: Ach, oczywiście (:

JW: Jeśli jesteśmy w tych rejonach, to pamiętasz tę cudowną książkę, którą dla ciebie znalazłem?

SH: Nawet nie...

SH: ...

SH: (:

JW: Nie martw się, dalej chcę ci ją kupić.  

SH: To naprawdę miłe. Aż odwdzięczę ci się tym samym.

JW: ...

JW: Nie odważysz się.

JW: Możesz kupić wszystko.

JW: Byle nie to.

SH: W takim razie mogę kupić jeża i nazwać go twoim imieniem?

JW: Nie, bo będziesz go trzymać jak tego biednego jeża w muzeum.  

JW: Chociaż...

JW: A ja mogę kupić wydrę?

JW: I nazwać ją po tobie?

SH: Nie, bo zrobisz z niego przytulankę.  

JW: Rosie mi powiedziała na ucho, że bardzo by chciała taką wydrę... Zatem, gdy tylko mała zaśnie będę mógł swojego małego Sherlocka tulić ile mi się podoba.

JW: I ty tego nie zmienisz.

SH: Aha. Czyli ja ci już nie wystarczam?

JW: Wystarczasz, ale im więcej ciebie tym lepiej.

SH: To może się sklonuję?

JW: Kuszące, ale z drugiej strony, gdy sobie pomyślę, że miałbym wtedy aż 3 grymaśne dzieci, które stronią od jedzenia, to ogarnia mnie niechęć.

SH: ...

SH: Odbiegliśmy od tematu. Wróćmy do niego 🙂

JW: Masz rację. Wobec tego mam pytanie za 100 punktów dla naszych czytelników.

JW: Który z nas jest którym dinozaurem.

JW: To naprawdę banalne pytanie.

SH: To chyba jasne, że jestem tym brązowym.

JW: Chciałbyś.

SH: Nie muszę. To prawda.

JW: (:

JW: Powróćmy ponownie do tematu rozdziału...

SH: Oprócz dinozaurów zajrzeliśmy na dział związany z ewolucją i postanowiłem, że na drugi raz wyślę tam Andersona. Patrzcie, jaka okazja dla niego:  

SH: Co prawda sztuczny... Ale jemu wszystko się przyda, aby zapełnić tę pustkę.

JW: Owszem, masz rację, ale skoro jesteśmy przy mózgach to nie do wiary, że wmówiłeś naszej córce, że mózg po lewej należy do ciebie, a po prawej pozostałych, niezbyt utalentowanych ludzi.

SH: Co prawda, to prawda.

JW: Przecież ten mózg po lewej należy do płetwala błękitnego!

SH: Ale wielkość i miejsce na przechowywanie tak niezliczonej ilość informacji się zgadza.

JW: ...

JW: W porządku, skoro tak bardzo cię ciągnie do morskich stworzeń to proszę bardzo.

JW: Syrenlock.

SH: Lepiej zaprezentuj to piękne stworzenie o nazwisku twojego faworyta niżby syrenę, która nie wie co to golarka do włosów.

JW: Mój faworyt już i tak posiada według ciebie odpowiednie miejsce w muzeum...

SH: Owszem (: I niech tak zostanie.

JW: (:

JW: Raczej powinna tam pozostać ta nierozpowszechniona, dzięki Bogu, gra, która przysporzyła mi dreszczy przez samą swoją nazwę.

SH: Wygrałbym ze wszystkimi. Może trwałoby to z dwa lata, ale zwycięstwo zwycięstwem.

JW: Ani się waż choćby o tym myśleć.

SH: Niech ci będzie...

~~~~

Jesteśmy zmuszeni rozdzielić ten rozdział na dwa z powodu limitu zdjęć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top