V

gaba_stylish: Jak powiedzieć komuś, że mi się podoba, kiedy mam obawy, że wtedy ten ktoś się ode mnie odsunie? (Na pewno się odsunie)

SH: Skoro wiesz, że ta osoba się od Ciebie odsunie, a na tym Ci raczej nie zależy to pomyśl, czy warto faktycznie powiedzieć mu o tym. Może poczekaj na lepszy moment.

JW:  Może go zwiąż, porwij, zamknij w piwnicy i powiedz, że załatwiłaś już księdza i wkrótce zostaniecie małżeństwem, więc niech się już przyzwyczaja do mieszkania razem z tobą?

JW: Mmmm... nie... to jest złe...

JW: Zignoruj to.

SH: To jest bardzo złe... Myślałem, że to Ty masz bardziej rozsądne pomysły niż ja.

JW: Cóż... mieszkanie z tobą sprawiło, że od kilku lat nie jestem sobą. To wiele tłumaczy. Jak to mówią... ''kto z kim przystaje, takim się staje''.

SH: Idąc Twoim tokiem rozumowania, ja staję się taki jak Ty...

SH: O nie...

JW: Spokojnie, ty jesteś wyjątkiem od tej reguły.

SH: Całe szczęście. Chcę pozostać sobą.

JW: Co nie znaczy, że nie przydałaby ci się przynajmniej trochę jakaś rozwaga.

SH: *przewraca oczami*

ania195dziam: Jak pokonać lenistwo?

SH: Jeśli nikomu nie robisz tym krzywdy to czemu by przerywać proces nic nie robienia?

JW: Trzeba ruszyć swoje bezczynne cztery litery z kanapy i posprzątać ten chlew w kuchni. Nie... to oczywiście nie do ciebie, Sherlock ( :

SH: Całe szczęście, bo nawet nie drgnąłem z miejsca.

JW: Czy twój ''genialny'' mózg zna takie słowo jak sarkazm? Jeśli nie, to możesz już teraz go dodać do swojego słownika, bo to jak najbardziej było skierowane do twojej osoby.

SH: Oczywiście, że wiem co to jest sarkazm. Nie omieszkam go użyć przy stwierdzeniu, iż "w podskokach przybędę do kuchni i posprzątam z wymalowanym uśmiechem na twarzy z powodu Twojej prośby".

JW: Ha ha ha, bo pęknę ze śmiechu. Jesteś taki zabawny, że aż w ogóle. Lepiej w trybie natychmiastowym podnieś swój tyłek i zrób to co do ciebie należy, inaczej tę noc spędzisz na swojej ukochanej i ponadto niezbyt wygodnej kanapie.

SH: Wyrzucisz mnie z własnej sypialni? Cóż za objaw nieczułości i chamstwa z Twej strony. Nie spodziewałem się tego po Tobie, Johnie Watsonie.

JW: Z NASZEJ sypialni, NASZEJ. Jest moja tak samo jak i twoja, lecz owszem. Wyrzucam cię z niej. Skoro tak dobrze ci się leży na kanapie przez cały Boży dzień, to wiesz... nie chcę zabierać ci tej przyjemności. Możesz na niej być tyle ile chcesz.

SH: Dobrze, w takim razie zmienię miejsce mojego odpoczynku i przeniosę się do sypialni. Chętnie zobaczę jak próbujesz mnie ściągnąć z łóżka, tracąc czas, kiedy sam zdążyłbyś posprzątać bałagan lub GRZECZNIE mnie o to poprosić.

SH: Czemu wciągamy w nasze problemy czytelników? To nie my mieliśmy im pomagać?

JW: Zostajesz tam, gdzie jesteś. Nie wpuszczam cię do sypialni. Zapomnij.                    

JW: Mieliśmy, ale niech czytelnicy ostatecznie się przekonają jakim jesteś leniem i, że w niczym mi nie pomagasz, tylko wylegujesz się jak król. Może jeszcze mam cię częstować winogronem, wasza wysokość?

SH: Kuszące. Jeszcze jakbyś to robił w cienkich strojach... Mhmm...
A co do sypialni, to już się do niej wybieram.

JW: Zamykam ją na klucz. Żegnam.

SH: Zamknąłeś się w środku?

JW: No shit, Sherlock, a teraz jeśli pozwolisz przejdźmy do następnego pytania.

SH: (Nigdy jej teraz nie opuścisz, ale zorientujesz się po fakcie).

SH: Tak tak, pytanie.

Ann_Black4523: Czy jest możliwość kochania kogoś nieplatonicznie bez odczuwania do tej osoby pociągu seksualnego?

JW: Chodziło ci zapewne o miłość platoniczną a nie o nieplatoniczną, więc z mojej strony odpowiedź jest krótka; owszem, jest taka możliwość.

SH: Zgadzam się z Johnem.

JW: Skoro to koniec pytań, to w takim razie możesz pójść posprzątać...

JW: Zaraz... dlaczego nie mogę wyjść z sypialni? Zabarykadowałeś mi do jasnej cholery drzwi?!

SH: Całkiem szybko się zorientowałeś. Brawo, John. A teraz słodkich snów i do jutra.

JW: Zapomniałeś chyba o czymś.

SH: Oświeć mnie.

JW: Drugie drzwi od łazienki, przechodzące przez naszą sypialnie są otwarte. Dziękuję, dobranoc.

SH: Niech Cię szlag trafi.

JW: Też cię kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top