𝚂𝚣𝚝𝚞𝚔𝚊 𝚙𝚘𝚣𝚗𝚊𝚗𝚒𝚊
Przygaszone, neonowe światła oświetlające drewniany bar, za którym stał kelner w dość luźnej, białej koszuli; głośna muzyka lecąca z głośników i alkohol przelewający się przez gardła uczestników tego rozgardiaszu, nie były rzeczami, które opisywały z pozoru spokojnego Chanyeola. Na co dzień wolał siedzieć sam, zamknięty we własnych czterech ścianach z pędzlem pomiędzy wargami, którego co jakiś czas zamieniał na papierosa, gdyby zachciało mu się wyjść na balkon z jednym, dawno zwiędłym słonecznikiem.
Chanyeol tworzył. Nie czuł potrzeby życia w jakimkolwiek towarzystwie, a przynajmniej tak sądził do momentu, gdy jego źródło inspiracji go opuściło. W zasadzie, był nim on sam, ale ze względu na brak poznania i porównania z innymi osobowościami, jego prace stawały się jakby pozbawione duszy. Godzinami przesiadywał na ubrudzonym od farb, drewnianym krześle i próbował czerpać wenę twórczą ze swoich nudnych, codziennych zajęć.
To był zaledwie jeden moment, impuls, gdy zdecydował, że to właśnie dziś wybierze się do klubu i choćby spróbuje dyskretnie obserwować ludzi, być może nadających się na nową inspirację. Z początku Chanyeol wahał się, ale wystarczyły dwa drinki, żeby rozmarzonym wzrokiem błądził po ścianie zapełnionej trunkami, wyobrażając sobie swój nowy obraz. Nawet nie chciał z nikim zaczynać rozmowy, o nie. Zamierzał zobaczyć w ludziach coś więcej bez konfrontacji z nimi, a miał mu to ułatwić właśnie alkohol.
Park, choć powinien być już rozluźniony, nie był spokojny. Wręcz przeciwnie - czuł się obserwowany. Z początku ignorował to niewygodne uczucie, ale zdecydował się znaleźć źródło swojego spięcia. Neony lekko rozmywały mu się przed oczami i ciężko było mu znaleźć coś, a raczej kogoś, w ciemniejszej części lokalu. Chanyeol miał rację, zza ścianki oddzielającej bar od części z dość słabo zapełnionym parkietem, obserwował go ciemnowłosy mężczyzna, choć jego płeć ulegała wątpliwościom przez dość delikatne rysy twarzy i mocny, nieco rozmazany makijaż.
Park pozwolił sobie zwrócić uwagę na szczegóły nieznajomego, który wyłaniał się z ciemności. Może mu się wydawało, ale na twarzy postaci widniał nikły uśmiech, który w połączeniu ze zdecydowaną kreską zrobioną eyelinerem dodawał chłopakowi charakteru. Chanyeol uznał go za niezwykle ciekawego, zapragnął stworzyć jego obraz w kolorze, ołówkiem i w sepii. Na wszystkie sposoby, tak by nawet sam van Gogh mógł mu pozazdrościć takiej inspiracji.
— Jesteś tu sam? — Ciemnowłosy bez większej ogłady podszedł do Chanyeola, który ledwo widocznie przytaknął głową. Nieznajomy rozejrzał się po powoli pustoszejącym klubie i przysiadł się do wyższego, zamawiając drinka o nieznanej Yeolowi nazwie. — Nie miałbym żadnego problemu, gdybyś chciał się zabawić.
Lubieżnie przygryzł górną wargę i zbliżył się do swojej zdobyczy, bo tak lubił nazywać osoby, które zaciągał do łóżka. Zaśmiał się krótko, zauważywszy nerwowe przełknięcie śliny przez Parka. Skinieniem podziękował za postawionego przed nim drinka i wypił go na raz, po chwili odwracając się znów w stronę jego nowego znajomego.
— Jesteś małomówny, ale to dobrze. Nie będziesz niepotrzebnie gadał. — Westchnął i tym razem poprosił barmana o trunek z wyższej półki. — Jestem Baekhyun, ale możesz mnie nazywać, jak tylko zapragniesz. To, kim ty jesteś, a raczej będziesz, jest już dla mnie jasne.
Park podniósł wzrok i w niezrozumieniu spojrzał Baekhyunowi prosto w oczy. Ten chłopak miał w sobie to coś, jakąś iskrę. Być może dalej powinien niewinnie śnić o doborze kolorów chociażby do jego portretu z pamięci, teraz jednak wyobrażał sobie, jak pięknie byłoby malować po delikatnym płótnie, jakim była skóra niższego. Wisząca na nim koszulka na ramiączkach nie niosła za sobą żadnego przekazu, oprócz wymownego "Fuck You" w odcieniach zieleni, ale z pewnością ukazywała jakąś historię, zapisaną we wszystkich jej dziurach i przecięciach. A niespełniony artysta chciał zwracać uwagę właśnie na takie szczegóły.
— Ty będziesz moim słodkim zakazanym owocem. I będę cię kosztował na swój własny sposób. — Usiadł na nim okrakiem, a na jego ustach wykwitł drwiący uśmiech. — Oczywiście o ile będę tego chciał.
Nie wiedzieli, kiedy i jak znaleźli się w skromnie umeblowanym pokoju na piętrze oraz w którym momencie zniknęły ich górne części ubrań. Chociaż lokal wyglądał na zadbany, kondygnacja ponad nim zostawiała wiele do życzenia. Na środku pomieszczenia stało drewniane łóżko, które jako jedyne wyglądało dobrze, ale Chanyeol przypuszczał, że po prostu było nowe, tak samo jak prawie nieskazitelnie biała pościel. Obok stała porysowana komoda z kilkoma bibelotami bez żadnej wartości, które nie przykuły uwagi malarza. Nawet tutaj znalazły się neony, które tym razem raziły ostrą czerwienią, ale zdawała się ona nie zatrzymywać, a jedynie wyostrzać zmysły dwojga młodych mężczyzn.
— Robisz to z każdym napotkanym facetem? — Głęboki głos Chanyeola rozdarł ciężkie powietrze, przez co Baekhyun mógłby śmiało wyznać, że wpadł w zachwyt. Nie mógł się doczekać, aż usłyszy głos swojego nowego obiektu, choćby miał on rozbrzmieć tylko podczas skomlenia o więcej. Ten jednak zdecydował się odezwać trochę wcześniej, dając Byunowi satysfakcję.
— Nie. Raczej z każdym, kogo pragnę.
Baekhyun był ciekaw umiejętności wyższego, dlatego zdecydował się ten jeden raz pozwolić mu na stuprocentową dominację. Skłamałby, gdyby powiedział, że żałował. Chanyeol wyglądał na dość spokojnego, może nawet niewinnego człowieka, ale okazał się dobry i agresywny w łóżku. Byun nie spodziewał się, jak bardzo będzie prosił o drugą rundę, zapominając o całym świecie. Czuł się spełniony, a to właśnie tego szukał tej nocy.
Park przez następne dziesięć minut nieruchomo leżał na łóżku, biorąc głębokie oddechy i obserwując, jak Baekhyun wyciąga spod łóżka złożoną koszulę w paski, a potem ją zakłada, ukrywając pod nią prawie całe swoje ciało. Chanyeol uznał, że potrzebował tego uczucia, potrzebował unieść się ponad chmury i zobaczyć gwiazdy, gdy nadchodziła chwila spełnienia. Był tylko ciekaw, na jak długo starczy mu nowej inspiracji, jak wiele dzieł zdoła stworzyć, zanim zupełnie zapomni twarzy mniejszego chłopaka. Sądził, że na tej jednej nocy się skończy, ale nie wiedział, jak bardzo się w tej chwili pomylił.
— Spotkajmy się jutro. — Byun błądził palcami po jego nagiej klatce piersiowej, obojętnie spoglądając w oczy Chanyeola. Zupełnie nie przejmował się tym, że pobudza jego zmysły na nowo. Sam czuł się już wystarczająco zaspokojony. — Przyjdź tutaj po jedenastej. Zdążę cię znaleźć przed północą.
Park jedynie pokiwał głową i podniósł się do siadu, gdy Baekhyun wymownie spojrzał na jego ubrania porozrzucane po podłodze. Sam był w szoku, że zgodził się na kolejne spotkanie, w końcu nie przepadał za towarzystwem, a jednak w obecności mniejszego czuł się jakoś bardziej potrzebny światu. Jedyne na co miał teraz ochotę, to wypalić choćby z dwa papierosy i przystąpić do pracy. Uwielbiał tworzyć w nocy i o wschodzie słońca. Dni były na to zbyt nudne.
Chanyeol ubrał się i skierował do wyjścia pod czujnym okiem Byuna, który bezsłownie go pośpieszał. Park uznał, że Baekhyun może być zmęczony, jak nie nawet obolały i chce zaznać trochę spokoju, więc szybko znalazł się za drzwiami i przeszedł przez już zupełnie pusty klub. Czuł się wolny i miał świeży umysł, dlatego zdecydował się na powrót do domu o własnych nogach. Może jego mieszkanko nie było duże, ale dla Chana najważniejszą jego zaletą było to, że mieściła się w nim sztaluga. Tyle mu wystarczało.
Tamta noc była naprawdę piękna, a niezbyt długa droga minęła mu na przeganianiu myśli o cudownym chłopaku. Nie czuł do niego zbyt wielkiego przywiązania, ale cieszył się, że spotka go ponownie i stworzy jego dokładniejszy obraz w głowie.
Gdy wrócił do swoich czterech ścian, wybiła godzina trzecia. Choć miał ochotę położyć się spać, ogarniała go niesamowicie silna aura, która nakazywała mu tworzyć. Zamiast otulenia się w puchową kołdrę, która niekoniecznie pasowała do ciepłego, czerwcowego klimatu, usiadł przy małym, drewnianym stoliczku i mieszał swoją kawę z dokładnie jedną łyżeczką cukru. Bez mleka.
Niesamowite, jak ta głęboka czerń kawy znów przypominała mu o Baekhyunie, a raczej jego włosach rozsypanych na białej poduszce.
Nie zdołał opróżnić gorącego kubka, ścigany przez pilną potrzebę chwycenia za pędzel. Nie zauważył nawet, kiedy słońce pojawiło się na horyzoncie, z ukosa rozświetlając pokój naturalnym światłem. Chanyeol szacował, że skończy swoje pierwsze dzieło jeszcze przed dziesiątą, zje śniadanie i położy się spać, żeby odpocząć przed spotkaniem z mniejszym.
Przez kolejne godziny marszczył brwi z irytacji, czasami łącząc barwy w niewłaściwy kolor na palecie. Jego kawa już dawno ostygła, ale nadal popijał ją co jakiś czas, nie przejmując się tym, że smakowała farbami przez to, że nieraz wsadzał pędzel do kubka zamiast do naczynia z wodą. Można powiedzieć, że przyzwyczaił się już do tego smaku, tak jak do tego, że kończenie pracy zawsze było najtrudniejsze. Ostatnie poprawki i zmarszczone ze zmęczenia czoło wskazywało na to, że malarz zbliżał się do końca.
Sądził, że to właśnie seks z Baekhyunem dał mu największą siłę do stworzenia dzieła, z którego początkowo był nawet zadowolony. Początkowo, bo już chwilę później ogarnęła go chęć wyrzucenia go przez okno, ówcześnie nawet go nie otwierając. Ewentualnie w podobny sposób pozbyć się sztalugi i wylecieć tuż za nią. Chanyeol nie bał się takich myśli. Nie miał rodziny, znajomych, a jedynymi ludźmi, którzy znali jego imię byli urzędnicy ze skarbówki. Zresztą, uważał, że artyści po prostu tak mają. Z nimi nigdy nie może być wszystko dobrze, bo nigdy nie stworzyliby nic ciekawego.
Przed jedenastą był już najedzony jajecznicą z kilku ostatnich jajek, znajdujących się w lodówce i poprawiał małą poduszkę na starej sofie. Nie ważne, że jej stan już nie był najlepszy. Dla niego ten mebel miał duszę i liczyła się jego historia, a nie wiek.
Chanyeol przed zapadnięciem w sen musiał również zakończyć swoją codzienną rutynę kilkoma małymi pastylkami. Jedna, druga i trzecia. Wszystkie trzy gorzko obiły się o gardło, powodując lekki grymas na twarzy Parka. Nie miał pojęcia, na co brał te leki. Nie pamiętał nawet, kto i kiedy mu je przepisał i nie wiedział, czy powinien je jeszcze brać, ale czuł się pusty, gdy pomijał dzienną dawkę. Nie pamiętał też, kiedy sięgał opakowanie po lewej stronie, a kiedy po prawej, choć jedne były w kolorze często nazywanym przez niego "szczęśliwym", a drugie zupełnie białe. Wiedział tylko, że po tych kolorowych niewiele pamiętał, ale brał je bardzo rzadko.
Chanyeol obudził się o osiemnastej. Czuł się rześko, był wyspany i ciekawy, co przyniesie mu spotkanie z chłopakiem o kruczoczarnych włosach. W zasadzie nie wiedział o nim nic, jednak uznał to za zupełnie normalne. W końcu, znali się jeden dzień, nie mógł oczekiwać od mniejszego pełnego życiorysu, a jego imię w zupełności mu wystarczało. Czuł, że pomimo krótkiej znajomości, jest między nimi jakaś więź, która na przykład teraz ciągnęła go do klubu na pięć godzin przed umówionym spotkaniem.
Wiedząc, że musi czymś zająć umysł, sięgnął po jedną z książek, leżących na półce i przysiadł przy wysokiej lampie stojącej przy sofie. Lektura wydawała mu się naprawdę ciekawa, zawsze interesowała go historia sztuki, ujęta w bardziej przystępny sposób. Jedyne, co przeszkadzało mu w stuprocentowym skupieniu, była nieustannie migająca żarówka, która na końcu przestała świecić całkowicie. Chanyeol przeklnął siarczyście i odłożył książkę na bok. Spojrzał na zegar, wiszący w kuchni, po czym stwierdził, że może się już powoli szykować. Nie spodziewał się, że tak szybko minie mu czas.
Było już po dziewiątej, gdy krople wody spływały po jego nagim ciele, pieszczonym przez gorącą wodę. Wiedział, że dzisiaj wziął te dobre tabletki i czuł się niesamowicie świadomy, choć bardziej pewny siebie. Może spowodowała to aura otaczająca Baekhyuna, która zasiała ziarno w duszy Chanyeola, a może na duchu podnosiło go zadowolenie ze swojego dzieła.
Stanąwszy przed lustrem, z ciężkim od gorącego powietrza oddechem przypatrywał się swojemu ciału. Nie uważał się za pięknego, raczej przeciętnego, a nawet nie przyciągającego uwagi. Był szczupłym mężczyzną z wychudzonymi nogami i pozostałością mięśni na klatce piersiowej, plecach i w bicepsach, które powstały za czasu jego regularnych wizyt na siłowni. Teraz był zamknięty w swoim mieszkaniu i nie jadał zbyt wiele, żeby mógł utrzymać swoją pokaźną posturę, ale nie zależało mu na tym. Wyglądał dość proporcjonalnie i męsko, a przy tym miał wrażliwą duszę, która poszukiwała zrozumienia.
Być może to właśnie dlatego tak się cieszył na drugie spotkanie z Byunem. Niższy wydawał się rozumieć go bez słów i sprawiał wrażenie odpowiedniego człowieka dla Parka.
***
Chanyeol punktualnie wszedł do klubu, tym razem wypchanego po brzegi. Udało mu się znaleźć wolny stołek przy barze, jednak nic nie zamówił, nerwowo rozglądając się po lokalu. Nagle zaczął mieć wątpliwości, że być może Baekhyun jednak nie przyjdzie, że była to przygoda na jedną noc, która nie miała trwać ani jeden dzień dłużej, zaczynając się i kończąc w brzydkim pokoju na piętrze. Znów czuł się obserwowany, ale przed długi czas nie mógł odnaleźć nowego znajomego wśród tłumów na parkiecie.
Dopiero krótko przed północą Byun wyłonił się zza lady, dokładnie tak, jak dzień wcześniej.
— Och, przeszedłeś. — Ułożył swoje zgrabne dłonie na szerokich barkach Chanyeola, łaskocząc go w kark swoim oddechem. Oczywiście, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co robi z Parkiem i jego ciałem, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, by przestać.
Baekhyun z wyraźnym głodem i ochotą narastającą w jego ciemnych oczach, lustrował niemal idealną twarz Chanyeola, który czuł się nieco onieśmielony. Pierwszy raz spotkał się z tak bezwstydnym zachowaniem, ale starał się usprawiedliwiać, że to wina samotnie spędzonych wieczorów. Pomyślał, że być może wszyscy ludzie tacy są. Albo chociaż podobni. W końcu, to on był inny, to on brał dziwne tabletki o gorzkim posmaku i oznaczeniu cyfrowym, o którym nigdy nawet nie pomyślał, żeby poszukać jego znaczenia. Uważał, że na tym świecie są zagadki, które nie są dane rozwiązać człowiekowi.
A jedną z takich zagadek był Baekhyun.
Baekhyun, który dosłownie parę chwil później splótł swoje delikatne, drobne, choć pokaleczone dłonie z tymi męskimi Parka i który pociągnął wyższego na górę, tym razem z pełną otwartością dominując z zachwycie.
Chanyeol gdzieś w głębi serca sceptycznie podszedł do pomysłu ich dzisiejszego stosunku. W obecności Byuna czuł się na tyle męsko, by odczuwać potrzebę oglądania jego aparycji z góry, ale szybko poddał się w swoich przemyśleniach na rzecz przyjemniejszych doznań. Damskie w dotyku palce Baekhyuna sunęły po rozgrzanym ciele wyższego, przyprawiając go o gęsią skórkę.
— Jestem pewny, że doskonale sobie poradzisz na dole. — Ciche szepty, dochodzące do uszu Chanyeola, powodowały, że zapominał o całym świecie. Właściwie chciał wierzyć w każde słowo, wypowiedziane przez mniejszego mężczyznę. Po prostu mu się oddał, by potem nawet nie wiedzieć, co o tym myśleć.
Więc nie myślał.
Uważał, że zmiana nastawienia wpłynie na niego bardzo pozytywnie. Zapragnął w życiu spróbować innych rzeczy niż tych, z którymi obcował na co dzień. Chciał więcej i więcej, a przy tym starał się ułożyć w głowie chociaż jedno zdanie, które opisywałoby jego położenie we wszechświecie. Był żądny uzależniających, choć równie gorzkich, co jego tabletki, pocałunków Baekhyuna i spróbować z nim wszystkiego, co pomogłoby mu przestać być tylko artystycznym śmieciem.
Chanyeol mógłby się pokusić o stwierdzenie, że Byun był delikatnym kochankiem. Być może trochę oschłym i nie dającym wytchnienia, ale zaspokajającym potrzeby swoje i swojego zakazanego owocu.
— Zamieszkaj ze mną. — Baekhyun zrzucił z siebie kołdrę, ukazując nagie ciało, by podeprzeć się na łokciu i wpatrywać w oczy Parka, znów go hipnotyzując kusicielskim spojrzeniem, któremu nie sposób było się oprzeć. Wyższy czuł się, jakby odpływał w nieznane albo gubił się w labiryncie odcieni brązu jego oczu. Wydawać by się mogło, że chciał zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół, który zasługiwał, by pojawić się na płótnie.
— Dlaczego? — Chanyeol jakby odzyskał na chwilę umiejętność racjonalnego myślenia. Znał Byuna od niecałych dwudziestu czterech godzin i, choć uznał go za prawdziwą perłę wśród ludzkich, normalnych i nudnych osobowości, nie mógł mu się wprosić do domu.
— Tak będzie ci lepiej — odpowiedział mu Byun, wzruszając ramionami. Dopiero teraz Park zwrócił uwagę na jego blade i mocno wystające obojczyki, które aż prosiły się o to, by ktoś je naznaczył. Chanyeol nie czuł wstydu, gdy przez myśl przechodziły mu myśli związane z czystym pożądaniem. Wręcz przeciwnie, czuł zachwyt, odnajdując w sobie nową ścieżkę rozwoju. Teraz chciał tworzyć coś głębszego znaczeniem, tak by nie każdy mógł odgadnąć, o czym marzył, tworząc swoje dzieło. To symbolika i kolory wydawały mu się najważniejsze i, gdyby tylko mógł, namalowałby Baekhyuna w każdej możliwej charakteryzacji przemyśleń. — Teraz, gdy już mnie poznałeś, nie dasz sobie beze mnie rady.
Park w głębi serca wierzył, że tak właśnie jest. Czuł, jak się uzależnia, jak już zdążył się uzależnić od mniejszego, spędzając z nim zaledwie kilka godzin. Mimo to był zaskoczony propozycją, a także samym wytłumaczeniem Byuna. Miało ono w sobie ziarno prawdy, w końcu, Baekhyun stanowił źródło inspiracji dla Chanyeola i obecnie nie wyobrażał sobie go stracić.
Młody artysta nie wydawał się długo myśleć nad propozycją, choć z pewnością zastanawiał się, jak ma przetransportować sztalugę i niebotyczne ilości farb, które ledwo mieściły się w jego mieszkaniu. Czy zmieściłyby się również u Baekhyuna? Z pewnością nie, więc zaczął się już zastanawiać, które barwy mogą ewentualnie poczekać na niego w swoim azylu. Chanyeol zastanawiał się, jak może wyglądać mieszkanie jego nowego znajomego. Obstawiał, że będzie o wiele ładniejsze niż jego, które można by bez ogłady nazwać ruderą, choć pomimo tego określenia, Park nie miał ochoty nic z tym faktem zrobić.
— To jak będzie, mój zakazany owocu? — Byun zarzucił mu ręce za szyję i jeszcze bardziej zbliżył się do jego rozgrzanego ciała. Oczywistym było to, że mniejszy nie przyjmował odmowy. Co więcej, nawet nie widział jej cienia w oczach Chanyeola, więc jasnym było dla niego, żeby podać szczegóły swojej propozycji. — Weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy na kilka dni, to nie jest wyprowadzka na stałe.
Park zdecydował się potraktować wizytę u Baekhyuna jak krótkie wakacje, podczas których rozwinie się artystycznie. Nie mógł się doczekać, aż pokaże mu swoje najnowsze dzieło, a potem stworzy kilka kolejnych, być może nawet zdoła go namówić do pozowania.
Chanyeol nie miał Byuna za złego człowieka. Uważał go za rezolutnego, atrakcyjnego i posiadającego pewien niezaprzeczalny urok. W zasadzie, jedyne co go zastanawiało w jego osobie to powód, dla którego nazywa go "swoim zakazanym owocem". Park starał się to zrozumieć już za pierwszym razem, gdy dopiero się poznali, jednak mimo kilku przypuszczeń nie był pewny swojej racji, a bał się zapytać. Obstawiał, że wreszcie ktoś docenił jego nieśmiałą duszę, w której drzemie duży potencjał, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy łóżkowe.
W żaden sposób nie chciał tym podbudować własnego ego, czy też zwiększyć samoocenę. Choć było to poniekąd smutne, jego przyrodzenie było jedyną rzeczą w jego życiu, która nie uchodziła za niewypał.
— Przyjdź pod klub jutro o tej samej porze ze swoimi rzeczami. — Chanyeol nie zauważył nawet, kiedy Baekhyun podniósł się, uchylił małe okienko i zaczął wypalać papierosa, co nieco go ucieszyło, że nie będzie musiał kryć się po kątach ze swoim małym nałogiem. Nie był pewny co do tego, czy odpowiedział Byunowi. Być może tylko kiwnął głową i nawet tego nie zarejestrował, topiąc się w głębokim odcieniu oczu kusiciela, a może nadal migały mu gwiazdy, nie dające skupić się na przyziemnych sprawach. — Nie lubię być w centrum uwagi.
Ostatnie zdanie wydawało się Chanyeolowi zupełnie sprzeczne z osobowością Baekhyuna, a przynajmniej tą, poznaną przez niego podczas ostatnich dwóch nocy. Z pewnością był tajemniczy, ale widocznie dość otwarty, skoro sam podszedł do Parka, prawie od razu proponując mu te wszystkie, szalone w odczuciu artysty, rzeczy.
— Możesz już iść.
Park ze zdziwieniem popatrzył na Baekhyuna, który wyrzucił niedopałek przez okno i niedbale narzucił na siebie czarną, prześwitującą koszulę. Wyczekująco spojrzał na Chanyeola, wpół siedzącego między rozgardiaszem, panującym na łóżku. Widocznie wystarczyło mu już na dzisiaj widoków nagiego mężczyzny, skomlejącego jego imię, a zresztą, umówili się już na następny dzień i, choć Park finalnie nie potwierdził, ani nie odrzucił oferty, Baekhyun uznał jego milczenie za zgodę.
Chanyeol nie mógł zrobić nic innego, niż zebrać swoje rzeczy, szybko się ubrać i znów pokonać drogę prowadzącą do domu na piechotę. Miał pustkę w głowie, ale część jego serca cieszyła się razem z jego marnym zdrowiem psychicznym. Zarówno branie tabletek, jak i kontakt z drugim człowiekiem, oczekiwanie na następny dzień okazało się najlepszym wymiarem terapii, której próbował w swoim życiu, choć nadal sądził, że najskuteczniejsza była tylko ta jedna, na którą nie miał odwagi.
Malarz ułożył się na swojej sofie i zerknął jednym okiem na dzieło swoich rąk z poprzedniego dnia. Nadal był z niego zachwycony, choć przypuszczał, że ulegnie to zmianie od razu po tym, jak obok niego pojawi się kolejny, następny, oby lepszy malunek. Postanowił jednak dzisiaj nie zaczynać nowej interpretacji delikatnej skóry Baekhyuna, a położyć się spać, żeby mieć siłę spakować kilka rzeczy rano i przesiedzieć kolejne kilka godzin, w oczekiwaniu na tą odpowiednią godzinę.
***
Chanyeol spędził dwie godziny na wpatrywaniu się w ścianę, która tego dnia wydała mu się na tyle interesująca, że nie mógł oderwać od niej wzroku. W zasadzie, wyobrażał sobie po prostu wszystkie barwy, jakimi władał w postaci farb. Tak jak myślał, nie był w stanie zabrać wszystkich puszek ze sobą do Baekhyuna, a trzy podstawowe kolory uważał za niewystarczające. Kiedy w końcu się zdecydował i spakował kilka podstawowych ubrań do walizki, która z pewnością pamiętała jego prababcię, musiał już zbierać się do wyjścia. Był trochę zagubiony i niepewny co do swojego działania, ale podekscytowanie brało górę. Chciał znów wrócić do uzależniających bardziej niż papierosy ust Byuna i zatopić palce w burzy jego czarnych loków, które kręciły się nieregularnie w różne strony.
Na szczęście Chanyeola, po upłynięciu godziny mógł spełnić swoje małe zachcianki, których tak pilnie potrzebował. Ich noc wyglądała jak kolejne deja vu ze strony Parka. Po raz trzeci ich spotkanie wyglądało wręcz przerażająco podobnie, a mimo to żadne z nich nie odczuwało nawet nuty monotonii.
W końcu Baekhyun przekazał wyższemu bardzo proste zasady i wskazówki, po czym złapał go za nadgarstek, przyprawiając malarza o szybsze bicie serca. Z początku Byun nie był zachwycony z tak obszernego bagażu, który robił hałas, odbijając się od ziemi, podczas dość szybkiego marszu. Pierwszą zasadą ich wspólnej wędrówki do mieszkania wyższego, miała być bezwzględna cisza. Chanyeol nie widział w tym nic zadziwiającego, sam godzinami napawał się ciszą i chyba już ją polubił. Posłusznie stawiał swoje ogromne kroki za Baekhyunem, który niemal zlewał mu się z kolorami nocy. Nie było mu łatwo, musiał nieść swój bagaż, sztalugę pod pachą (nie wyobrażał sobie, jak bardzo będzie przeklinał siebie w myślach za to, że w ogóle ją zabrał) i tajemniczą paczkę, którą wręczył mu Byun.
Po jakimś czasie młodzi mężczyźni znaleźli się w wysokim, oszklonym budynku i czekali na windę, która właśnie zjeżdżała na dół. Po malutkim pokoju na górze lokalu, Park spodziewał się mieszkania dorównującemu jego prywatnej ruderze, ale mylił się. Baekhyun mieszkał w apartamencie na ostatnim piętrze, opisanym ostatnim numerem.
Nie tylko budynek wyglądał luksusowo, o czym przekonał się Chanyeol, przekraczając próg czterech ścian swojego towarzysza. Wyższy zwrócił uwagę na sporej wielkości okna, których nie mógł nawet porównać do tych starych, drewnianych w jego mieszkaniu. Ogromny, jasnoszary dywan idealnie prezentował się na tle ciemnych paneli, w których odbijał się wyjątkowo mocny blask księżyca. Po lewej stronie apartamentu znajdował się aneks kuchenny w przeważającym stalowym kolorze i drewnem z gruszy w drzwiczkach niektórych szafek, choć Chanyeol nie był co do tego pewien. Baekhyun nie zapalił światła, a sam nie wiedział, gdzie mógłby szukać włącznika, bo z pewnością nie znajdował się on na najbliższych ścianach.
— Odłóż gdzieś swoje rzeczy — odezwał się Byun swoim znużonym głosem, gdy Park przez dłuższy czas nie ruszał się z miejsca, a w czasie, gdy sam odwiesił już swój ciemny płaszcz na wieszak i przekręcił blokadę w drzwiach.
— Hej, Baekhyun, wróciłeś? — Z mroku wyłoniła się postać wysokiego mężczyzny w średnim wieku, która od razu przykuła uwagę Chanyeola. Nie spodziewał się, że zastanie tutaj kogoś. — I... przyprowadziłeś gościa.
— Ta, poznajcie się. — Mniejszy cmoknął zażenowany i sięgnął po szklankę, napełnioną wodą, która stała na blacie w kuchni. Widząc, że żaden z mężczyzn nie podejmuje inicjatywy rozmowy, postanowił zostawić ich samych, by zamiast na nim, skupili się na sobie. — Dongjun, porozmawiaj z naszym gościem, a ja idę się wykąpać.
Baekhyun wyszedł do łazienki, nie zaszczycając nikogo swoim spojrzeniem, pełnym pożądania. A przynajmniej to widział Chanyeol, spoglądając w jego oczy.
Park czuł się nieco zakłopotany, a może nawet zły. Byun nie wspominał o tym, że z kimś mieszka. Myślał, że jest jedynym, bo jakoś nie potrafił sobie wyobrazić tego, że ten cały Dongjun jest zwykłym lokatorem. Nie wyglądał na takiego.
— Tak, więc jestem Dongjun. Miło mi cię poznać. — Nieznajomy wyciągnął dłoń w jego stronę.
— Chanyeol — odpowiedział krótko. — Nie możemy zapalić światła?
Park nie przepadał za ciemnością. Lubił widzieć kolory, a teraz przede wszystkim chciał zobaczyć mężczyznę, z którym zapewne spędzi większość, jak nie wszystkie, dni swojego pobytu w tym apartamencie. Marzył też o tym, żeby móc w końcu ocenić jego wnętrze. Uważał, że sposób urządzania mieszkania, odzwierciedla duszę jego właściciela.
— Baekhyun tego nie lubi, ale skoro poszedł się wykąpać, to chyba możemy zapalić jedną lampę. — Mężczyzna wzruszył ramionami i wszedł w głąb apartamentu, siadając na skórzanej sofie. Nijak nie przypominała tej Chanyeola.
Dopiero w świetle Park mógł się przyjrzeć swojemu rozmówcy. Był to wysoki, ale nie wyższy niż malarz, około trzydziestoletni Azjata o migdałowym kształcie oczu. Jego naturalnie czarne, zaczesane włosy i gęste brwi być może nieco go postarzały, ale również dodawały atrakcyjności. Miał naprawdę delikatną skórę, bez jakiegokolwiek śladu zarostu, ale za to z lekko zaróżowionymi polikami. Uwagę Chanyeola przykuły również spierzchnięte usta, w sinym odcieniu różu. Dongjun był słabiej zbudowany niż Park. Miał węższe plecy, mniej wyćwiczone ręce, ale za to bardziej umięśnione nogi, przy których te Chanyeola wyglądały jak cienkie patyczki.
Malarz pokusił się nawet o stwierdzenie, że mężczyzna jest od niego zwyczajnie atrakcyjniejszy, choć sam nie rozumiał, dlaczego się z nim porównuje. Być może był po prostu trochę zawiedziony, być może myślał, że te kilka dni u Byuna miały polegać na wspólnym spędzaniu czasu w dwójkę, a nie w trójkę. Dongjun stanowczo niszczył plany Chanyeola, a to wydawało się być idealnym powodem do tego, żeby mieć do niego chociaż trochę żalu za pojawienie się w tym apartamencie albo nawet samą egzystencję.
— Zgaście to światło. — Baekhyun wyszedł z łazienki, mając jeden ręcznik przepasany na biodrach, a drugi zarzucony na jeszcze mokre włosy. Park, po tonie młodszego, stwierdził, że ten faktycznie nie przepadał za zapalonymi lampami. To było nieco dziwne, ale też interesujące. —Dongjun, nie idziesz już spać?
Mężczyzna szybko podniósł na niego wzrok, kiwnął głową i grzecznie pożegnał się z Chanyeolem, po czym znów zniknął w mroku, jakby rozpłynął się w powietrzu. Baekhyun w tym czasie skończył wycierać swoje włosy i zawiesił ręcznik na oparciu jednego z krzeseł w części jadalnianej, której Chanyeol jeszcze nie zdążył się przyjrzeć, ale obiecał sobie zrobić to jutro.
— Zaraz ci pokażę twój pokój. — Mniejszy zbliżył się do Parka i musnął palcami jego idealnie zarysowaną szczękę. Znów hipnotyzował go swoimi czarnymi oczami, jakby prześwietlał go na wylot. A może nawet to robił, skoro zaraz zaśmiał się i z nutą ignorancji w głosie powiedział Chanyeolowi ostatnie słowa przed snem. — Nie martw się, skarbie, on tu długo nie zostanie.
~*~
Po prawie miesiącu udało mi się nareszcie ukończyć dla Was pierwszy rozdział Psycho, który liczy sobie prawie 4,5k słów. Ci, którzy czytali moje wcześniejsze prace, z pewnością już wiedzą, że podczas czytania moich ff należy zwracać uwagę na te bardziej lub mniej szczegółowe detale, tak więc - watch out! ;)
Jako pierwszą część ustawiłam tzw. "Zanim przeczytasz", czyli kilka informacji, z którymi prosiłabym się zapoznać. Notka nie jest długa, a być może dla niektórych z Was istotna.
A, no i nie zapomnijcie napisać, jak Wam się podoba pierwszy rozdział! Być może nie dzieje się w nim zbyt wiele, ale to dlatego, że niewiele było w nim Baekhyuna. Spokojnie, będzie ciekawiej *trochę demoniczny śmiech*
<3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top