7
- Uwaga Huncwoci! Otwieram pierwsze w tym roku spotkanie strategiczne - krzyknął James - Narada będzie dotyczyła naszego zakładu z nijaką panną Aigle.
- Daj spokój Rogaczu - odparł spokojnie Lupin - Nie marnujmy czasu. Musimy wymyślić jakiś plan, bo inaczej pod koniec roku będziemy musieli oddać się w ręce tej sadystki.
Uśmiechnąłem się. To określenie genialnie pasuje do Farce.
- Ja tam chce coś zjeść - zaczął marudzić Peter - Może odwiedzimy kuchnie?
Wywróciłem oczami. To jest Pet tego nie ogarniesz.
- Ej chłopcy, skupcie się! Musimy wymyślić jak podmienić Farce szampon na eliksir barwiący. - krzyknąłem by zwrócić na siebie ich uwagę. - Dalej półgłówki, myśleć!
Chłopcy zachichotali. No tak to nasz punkt numer jeden: zrobić żart Farce. Trzeba jej utrzeć nosa, chociaż może kible to zrobią.
Wiem, że to trochę chore, ale cieszyłem się, że ta idiotka musi posprzątać wszystkie łazienki w szkole. Pierwszy raz nie muszę tego robić ja.
- Okej, Łapo dawaj mapę. Musimy sprawdzić czy teren jest czysty. - zaproponował James.
- Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego - wyrecytowałem z pamięci - Bingo! Aigle nie ma w pokoju. Sprząta kible na pierwszym piętrze.
Znowu zachichotaliśmy. Wizja Farce, która z niesmakiem pochyla się nad jakąś brudną muszlą klozetową była całkiem przyjemna.
- W takim razie ruszamy Huncwoci! Czas pokazać jej kto rządzi w tej szkole. - wydarł się Pet, a my zawtórowaliśmy mu głośnym "tak"!
***
Dzisiaj poszło mi jeszcze szybciej niż wczoraj i uwinęłam się z tym całym sprzątaniem w dwie godziny.
Westchnęłam. To pierwsze piętro, zostało mi tylko sześć kolejnych i parter.
Ale warto.
Wzięłam mój podręczny NAPAD i ruszyłam do PW Gryffindoru. Po drodze jakby jednym uchem usłyszałam śmiech. Moja ciekawość wzięła górę i poszłam sprawdzić co kogoś tak rozśmieszyło.
Okazało się, że to ten dupek - Black zarywa do jakiejś małolaty z czwartego roku. Czułam jak moje paznokcie wbijają mi się w rękę. Głupi, pusty dupek. Jak on może tak wykorzystywać te wszystkie dziewczyny? Co one ślepe są? Widać, że ten cały Black to zwykły podrywacz i pustak.
Prychnęłam i ruszyłam do dormitorium. Obiecałam Julie i Gabi (mojej drugiej współlokatorce), że razem porobimy coś fajnego. Może dam się nawet namówić na partyjkę eksplodującego durnia.
PW mimo wczesnej godziny był praktycznie pusty. Tylko przy kominku siedziała ruda i jej banda. Jeśli dobrze udało mi się zobaczyć to Evans płakała. Jeśli miałabym zgadywać to powiedziałabym, że to przez Rogasia. Już pierwszego dnia zauważyłam, że ta dwójka jest jakaś dziwna.
Wzruszyłam ramionami. Nie moja sprawa.
Weszłam do pokoju i rzuciłam wszystko w kąt. To dopiero trzeci dzień nauki, a ja już mam dość. Do tego muszę jeszcze napisać wypracowanie na numerologie. No nic zajmę się tym jutro.
- Hej, hej Farce! Grasz z nami? - zapytała podekscytowana Gabi.
- Nom - odpowiedziałam i zjadłam kilka fasolek wszystkich smaków, które leżały na jednej z nocnych szafek - A w co w ogóle gramy?
- W pytania. To taka mugolska gra - wyjaśniła Julie. Zasady nie były skomplikowane, ale ja, jak to ja musiałam wszystko skomplikować, bo dodałam go gry fałszoskop.
- Dobra, Julie - zaczęła Gabi - Jakie jest twoje ulubione danie?
- Pizza i kurczak w warzywach - fałszoskop milczał - Farce, masz rodzeństwo?
- Nie, jestem jedynaczką. Gabi ile lat ma Dippet?
Moja koleżanka zbledła.
- Merlinie skąd ja mam to wiedzieć? Z dwieście, trzysta?
Wybuchnęłyśmy śmiechem. Rozegrałyśmy w sumie dwadzieścia cztery partie i śmiało mogę powiedzieć, że wiem o moich nowych przyjaciółkach całkiem sporo. Wydaje mi się też, że Julie i Gabi jakby bardziej się do mnie przekonały.
- Okej dziewczyny! Czas na ostatnią rundę! - oznajmiła brunetka - Pytanie do naszej mistrzyni żartów.
- Dajesz!
Dziewczyny spojrzały na siebie. Tym razem odezwała się Gab.
- Czujesz coś do Blacka?
Na chwilę zaniemówiłam.
JA i BLACK.
Już to sobie wyobraziłam i ledwie cudem powstrzymałam odruch wymiotny.
- Fuj! Ludzie, jak wy mogłyście w ogóle o czymś takim pomyśleć! Bleeeeeeee...
Wszystkie znowu wybuchnęłyśmy śmiechem. Po skończonej grze postanowiłam się trochę odświeżyć. Wzięłam ręcznik, piżamę i ruszyłam ku naszej małej i skromnej łazience.
Postanowiłam wziąć dłuugą kąpiel z bąbelkami. Zawsze lubiłam siedzieć w wannie. Rozpuściłam włosy i zanurzyłam się jak najgłębiej mogłam. Kiedyś jak byłam mała starałam się jak najdłużej wstrzymywać oddech, teraz mogłam po prostu użyć zaklęcia bąblogłowy.
Postanowiłam umyć włosy, ponieważ jak zauważyłam w czasie gry strasznie śmierdziały chemikaliami, którymi myłam łazienki. Nalałam sobie płynu na rękę i już miałam go wetrzeć we włosy gdy coś mi kazało się zatrzymać i tego nie robić.
Zapach.
Mój szampon pachnie świeżymi owocami borówki, a to co mam obecnie na dłoni nawet nie pachnie.
Przyjrzałam się bliżej substancji i zrozumiałam. To co miałam na ręce to magiczny barwnik do włosów.
Huncwoci.
A więc tak chcą pogrywać, tak? Pffff... skoro tak to moja zemsta będzie trzy razy bardziej sroga. Nikt nigdy nie podejdzie Farce Aigle!
Szybko wytarłam się, a włosy umyłam szamponem Gab. Postanowiłam, że po prostu odkupie jej go przy następnym wypadzie do miasta.
Ubrałam piżamę i ruszyłam do PW. Siedzieli tam oczywiście nasi kochani rozrabiacze. Zauważyłam, że koło każdego z nich kręci się jakaś dziewczyna. Syriusz zawzięcie dyskutował z Dorcas, Remus grał w szachy czarodziejów z Ann, a Pet jadł ciastka z jakąś blondynką, której nigdy wcześniej nie widziałam. Wyjątkiem był tylko Rogaś. Siedział on obok ognistowłosej i przepraszał ją. Wyglądał jakby naprawdę było mu przykro.
Gdy tylko pojawiłam się w pomieszczeniu rozmowy natychmiast ucichły. Hunce wpatrywali się we mnie zdruzgotani. Dobra, nie we mnie tylko w moje mokre włosy, które nadal były brązowe.
Hehehe.
Mają za swoje.
Wzięłam jedną z książek z biblioteczki i usiadłam w fotelu obok kominka. Sprawdziłam szybko o czym jest i otworzyłam na pierwszej stronie. Nie powiem całkiem nieźle się zaczynała.
- Co się tak na mnie gapicie? - zapytałam po krótkiej chwili, gdy wzrok Huncy nadal mnie lustrował.
- Nic - odpowiedział szybko Lunatyk.
- Acha - wzruszyłam ramionami i udałam, że na dobre zagłębiam się w lekturze - Może chcecie z powrotem ten barwnik?
- Jeśli byś mog... Chwila skąd wiesz o barwniku?! - zapytał Pet.
Wywróciłam oczami. Chłopcy są tacy przewidywalni.
- Bo wlaliście mi go do butelki po szamponie. - odparłam nadal spokojnie - Pomysł niezły, ale wykonanie słabe. Następnym razem dolejcie jeszcze aromatu z borówki.
Podniosłam wzrok znad książki. Miny całej czwórki były genialne, ale i tak najbardziej cieszyłam się z tej małej kreski, która pojawiła się zamiast ust na twarzy Blacka.
- Dobranoc, Hincwoci i reszta.
Zaklęciem odesłałam książkę na miejsce i położyłam się spać. Nie pamiętam co mi się śniło, ale jestem pewna, że to coś pięknego, bo obudziłam się z wielkim uśmiechem na ustach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top