4
Rozsiadłam się wygodnie w jednym z foteli w Pokoju Wspólnym. Wbrew pozorom lubię robić jeszcze inne rzeczy poza żartami. Jedną z nich jest między innymi czytanie. To właśnie z książek czerpie większość pomysłów. No jest oczywiście jeszcze mój genialny kolega od NAPAD, ale ostatni raz widziałam go rankiem tego dnia, którego mnie wywalili. Później zabronili nam się spotykać. Nawet lekcje mieliśmy osobno.
Aż mi się zebrało na wspomnienia.
Wracając jednak gdy zagłębiłam się już w moją dzisiejszą lekturę do pokoju wparowali roześmiani Huncwoci. Widać, że byli bardzo zadowoleni z siebie. Oczywiście pierwszą osobą, która zareagowała na ich dobry humorek była ognistowłosa.
- A wy co tacy szczęśliwi?
James wyszczerzył się do niej i uradowany krzyknął: Umówisz się ze mną Evans?!
Ruda tylko pokręciła głową i powtórzyła pytanie.
Tym razem Peter raczył odpowiedzieć.
- Zaczynamy Dni ze Smarkiem. - powiedział i uśmiechnął się jak dziecko, które dostało właśnie Nimbusa 1001.
- Serio? - spytał Longbottom - Dni ze Smarkiem? Nie macie już lepszych pomysłów?
Hunce spojrzeli na niego zdziwieni.
- O co ci chodzi? - dopytywał się Łapa, tak jakby był gotowy do bójki.
Może zacznę przyjmować zakłady?
- Wiesz, Syriuszu... po sześciu latach "Dni ze Smarkiem" to już nie jest nic wyjątkowego. To norma. Raczej nikogo to nie rozśmieszy.
Wzięłam w rękę szklankę z sokiem z dyni. Skoro zaczął się film to muszą być przekąski, nie?
- Pffff... zobaczysz! To będą najlepsze Dni ze Smarkiem w historii Hogwartu! - wydarł się Syriusz.
- Zawsze tak mówicie.
- Bo każde następne Dni ze Smarkiem są coraz lepsze. - uzasadnił Lupin.
- Nie sądzę. Wiecie jak nie macie pomysłu na nic nowego to poproście Farce o pomoc.
Wszyscy spojrzeli na Longbottoma. Ale i tak najlepsze były miny Huncy.
Po prostu poezja.
Mimo najszczerszych chęci nie wytrzymałam i wybuchnęłam tak głośnym śmiechem, że echo niosło się po całym dormitorium.
Wszyscy spojrzeli na mnie, w tym nasza Złota Czwórka. Złapałam się za brzuch i turlałam się po fotelu próbując otrzeć łzy z oczu.
Udało mi się uspokoić dopiero po kilku minutach, a później gdy znowu spojrzałam na Hunce zaczęłam się śmiać na nowo.
- Z czego się tak śmiejesz? Przecież twoje pomysły są genialne.
Znowu otarłam łzy, wstałam i podeszłam do chłopaków.
- Śmieje się bo myślisz, że mogłabym, nie... chciałabym im pomóc. Przyznam, że kawał wyszedł ci świetnie Longbottom.
On tylko się krzywo spojrzał, tak jakby moja odpowiedź go zdziwiła.
Już chciałam odejść i zniknąć w swoim pokoju gdy usłyszałam krzyk Syriusza.
- I świetnie! - wrzasnął Łapa na cały pokój - My, najwięksi żartownisie Hogwartu nie potrzebujemy niczyjej pomocy!
Stanęłam.
To aż wrzeszczy o pomstę do nieba.
Żaden, powtarzam żaden pusty idiota z bogatej rodzinki nigdy, przenigdy nie będzie się ze mną równał. NIGDY!
Szybkim krokiem podeszłam do chłopaka i chwyciłam go za krawat przyciągając jego głowę tak, by była na równi z moją (Syriusz był ode mnie wyższy o kilka centymetrów).
- Posłuchaj mnie uważnie zadufany idioto - wycedziłam przez zęby tak głośno, że z pewnością słychać mnie było na schodach - I lepiej żebyś to zapamiętał: Nigdy Nie było, Nie Ma i Nigdy Nie Będzie Na Świecie Większego Żartownisia Ode Mnie! Rozumiesz?!
Patrzyłam mu prosto w oczy i widziałam kropelki potu spływające mu po czole. Muszę przyznać, że Syriusz jest przystojny, ale to nie ma nic do rzeczy.
NIE POZWOLĘ ŻEBY KTOŚ MNIE OBRAŻAŁ!
- W takim razie muszę cię zasmucić. To, kto jest największym żartownisiem określa ilość odbytych kar, a pod tym względem Huncwoci są mistrzami! Obecnie na naszym koncie jest ponad 500 kar odbytych i około 100 unikniętych.
Wyszczerzyłam swoje zęby w rekinim uśmiechu.
- Ach tak? No cóż to wyjaśnia czemu jestem od was lepsza. - odepchnęłam Łape i podparłam się rękami pod boki, w oczach bruneta pojawiło się zaciekawienie i złość - Obecnie na moim "koncie" jest tysiąc sto trzydzieści jeden odbytych kar, dwieście dwadzieścia osiem unikniętych kar i trzy wydalenia ze szkoły. Masz coś jeszcze do dodania?
Wszyscy zaniemówili.
- Wyleciałaś ze szkoły trzy razy? - zapytała Lili, tak jakbym tego przed chwilą nie powiedziała.
- Owszem. Każdą szkołę opuszczałam zadowolona.
Longbottom zmarszczył brwi.
- Czemu zadowolona?
Kolejny rekini uśmiech.
- Ponieważ za każdym razem udało mi się zrobić żart każdemu uczniowi w szkole i zaliczyć jeden wielki kawał dla całej szkoły. - rozłożyłam ręce, tak jakbym chciała kogoś przytulić - I Hogwart nie będzie wyjątkiem!
Teraz już nikt nie pałał do mnie sympatią. Każdy wiedział co to znaczy - znaczy to, że na każdego przyjdzie pora.
- Jesteś pewna siebie co, Aigle? - bardziej stwierdził niż zapytał James - To co ty na to, by zrobić mały zakład?
- O czym ty gadasz, Rogacz? - zapiszczał Peter (Merlinie Święty jak on mnie wkurza) - Nie słyszałeś co powiedziała? Powiedziała, że TRZY razy wyleciała przez robienie kawałów! Jak myślisz, jak okropne musiały być te kawały skoro ją wywalili?
- Spoko, Glizdku! Damy radę. - odparł beztrosko James.
- James ja jestem za Glizdkiem. Cokolwiek wymyśliłeś to lepiej przemyśl to dwa razy, co? - powiedział jak zwykle opanowany Remus.
Zakład co? Może być ciekawie. Szczególnie jak upokorzę ich przed całą szkołą wygrywając.
- Ja jestem z Rogaczem! Byle dziewczyna nie pokona Huncy! - poparł kumpla Łapa.
- A róbcie co chcecie - poddał się Lupin i stanął obok tamtej dwójki.
- Ech... jak zwykle nikt mnie nie słucha... - zrezygnowany Glizdek stanął z resztą.
- To co przyjmujesz zakład?
- Ale o co?
- Hmm - zamyślił się Łapa - O to kto wywinie więcej żartów w ciągu roku. Liczą się osoby.
- Brzmi okej. Czyli wygra ten kto zrobi kawał większej liczbie osób. - zaśmiałam się - Właśnie wykopaliście sobie grób.
- Zobaczymy!
No tak, skoro jest zakład to musi być i nagroda, nie?
- Zanim się zgodzę, to mam pytanko. Co dostanę jeśli wygram?
- Proste, jeśli wygramy my - tu James wskazał na siebie i na resztę Huncwotów - To publicznie przyznasz, że nasza czwórka jest Największymi i Najlepszymi Żartownisiami na Świecie.
-Spoko, a jeśli ja wygram? W końcu ja wiem, że jestem najlepsza nawet bez waszych zapewnień. - zauważyłam.
Przez chwilę w PW zrobiło się cicho. Każdy czekał na decyzję.
- Jeśli wygrasz - powiedział Syriusz - Co jest raczej mało prawdopodobne - dodał szybko - To wtedy będziesz mogła każdemu z nas rozkazać jedną rzecz, a my będziemy musieli to zrobić.
- Że co!? - wrzasnął Lupin, Rogacz i Glizdek jednocześnie.
- STOI! - odparłam szybko tak by nie zdążyli się namyślić.
Przyjaciele mordowali Syriusza wzrokiem.
- Zabiję cie jeśli przegramy, Syriusz! - krzyknął Peter.
- Ja pomogę mu cię zakopać - dodał szybko James.
- A ja będę pilnować czy nikt nie idzie. - zakończył Remus.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam po schodach do pokoju. Zanim jednak zniknęłam w korytarzu odwróciłam się.
- A ja przyjdę położyć ci wianek na grobie. - obiecałam sucho - Nasz zakład zaczyna się jutro o świcie. Longbottom spisuje punkty i jest nie do tknięcia.
Z tymi słowami zniknęłam w pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top