29

Stałam na moście łączącym Hogwart z resztą świata. Niesamowite, że wystarczyłoby zniszczyć dwie deski i szkoła zastałaby całkowicie odcięta. Oczywiście tylko dla mugoli. Czarodzieje przecież potrafią latać i teleportować się. No i mają różdżki.

Do oficjalnego końca roku zastały trzy dni. A raczej dwie noce i jeden dzień. Już w sobotę o tej godzinie będę siedzieć w swoim starym pokoju i modlić się, by przetrwać kolejne dwa miesiące. Może to nawet dobrze, że nie będę miała styczności z magią. Dzięki temu zyskam czas, by wszystko dokładnie przemyśleć.

Co dokładnie przemyśleć?

Wszystko. Moje zachowanie, miłość do Huntera, przyjaźń z Julie, sytuacje z Huncwotami i dziwne uczucie, którym darzy mnie największy casanova Hogwartu - Syriusz Orion Łapa Black.

Sama nie wiem kiedy uśmiechnęłam się.

Cóż, mogę to dopisać do listy swoich największych osiągnięć. Ciekawe czy z takim listem motywacyjnym przyjmą mnie na aurora. Właśnie...

Już za rok kończę szkołę, co oznacza, że muszę się zdecydować na zawód. Co ja chcę robić? Nie lubię zielarstwa, wiec magomedyk odpada. Nauczyciel? O nie! Nienawidzę dzieci. Prędzej je pozabijam niż czegoś nauczę. Może urzędnik Ministerstwa Magii? Chociaż... chyba nie wytrzymałabym tej całej papierkowej roboty. Auror? Tylko czy ja chcę całe życie latać za złymi czarodziejami i martwić się o sprawy, na które najpewniej nie będę miała wpływu?

Westchnęłam i przeczesałam palcami włosy. Przez te kilka miesięcy strasznie się zapuściłam. Moje piękne blond włosy zmatowiały. Pojawiły się straszne odrosty, a końcówki miałam tak rozdwojone, że wątpię czy nawet fryzjerka da im radę. Może jeśli poproszę Julie i Lily to pomogą mi się jakoś doprowadzić do porządku.

Znowu się uśmiechnęłam, tylko jeszcze szerzej.

Na początku roku w ogóle nie pomyślałabym o tym, by kogokolwiek o cokolwiek prosić. Po prostu kazałabym to komuś zrobić, bo jak nie to rano spotka go przykra niespodzianka. Tymczasem zastanawiałam się, czy nie powinnam im dać jakiegoś prezentu, by podziękować za to wszystko.

No i jeszcze ten Zakon Feniksa... Otrzymałam swoją pierwszą misję, którą wykonam na początku przyszłego roku szkolnego. Syriusz też ma coś do roboty - i to już dzisiaj. Razem z Dumbledorem teleportowali się gdzieś z samego rana, pod pretekstem załatwienia jakiejś ważnej niespodzianki na zakończenie roku. Oczywiście to jedna, wielka ściema. Chyba.

Znając tę dwójkę wszystko jest możliwe.

Wróciłam do zamku i ruszyłam w kierunku opuszczonej łazienki na pierwszym piętrze. Szykowałam specjalny numer na zakończenie roku. W dużym skrócie postanowiłam zmienić wszystkie cytrynowe dropsy w żółte robaczki. Już nie mogę się doczekać miny tej głupiej jędzy z Slytherinu - Bellatrix - gdy jeden taki zacznie się jej ruszać w buzi.

Musiałam wymyślić coś co obejmie całą szkołę.

Frank przyszedł ostatnio do mnie na przerwie między transmutacją, a runami i podał wynik. Osiemset siedemnaście do ośmiuset pięciu dla Huncwotów, a to wszystko dlatego, że przez dwa miesiące nie robiłam kawałów! Nie mogę pozwolić, by ta banda sierściuchów ze mną wygrała.

Otrząsnęłam się i wróciłam do robienia eliksiru powodującego chwilową iluzję.

Ciekawiło mnie co przygotowali Hunce. Ale oczywiście nie ma szans, by wymyślili coś lepszego. Prawda?

*****

(dzień wcześniej)

- Jesteś pewny Łapo? - zapytał niepewnie James rozdając karty.

- Pewnie! Wyobrażasz to sobie?! Po co robić jakiś kawał na całą szkołę? Przecież to niczego nie udowodni. Najlepszym sposobem na pokazanie naszej wyższości jest powtórka z rozrywki!

- Jak chcesz Łapciu, ale Farce ci tego nie wybaczy, wiesz? - powiedział Remus niby mimochodem.

Prychnąłem i lekceważąco machnąłem ręką. Ja i Farce od ponad pięciu miesięcy jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, więc nie ważne co bym zrobił, na pewno się nie obrazi! Chyba...

- Dajcie spokój! A co? Może chcecie oddać się w ręce tej sadystki i robić te jej niemożliwe zadania?

Cała trójka spojrzała na siebie.

- Dobra, przekonałeś nas. - odparli chórem.

*****

- Daj spokój Lily! Nie odnowisz moich włosów w dwie godziny! - mruknęłam.

- Robię bardziej niesamowite rzeczy odkąd skończyłam jedenaście lat. Uwierz, twoje włosy to pestka.

- Ech... dobra, jak chcesz. Mnie to rybka.

Lily roześmiała się prześlicznie. Dawno jej takiej nie widziałam. Wbrew pozorom ona też miała ciężko. Kilka dni po tej całej masakrze z dementorami pokłóciła się z Severusem. Nie widziałam tego na własne oczy, ponieważ byłam zajęta wypłakiwaniem oczu, ale słyszałam, że podobno Smark podszedł do niej bez najmniejszego ostrzeżenia i wyzwał ją od szlam i zdzir. Ruda długo płakała i zerwała wszystkie kontakty z tym kretynem. Teraz przyjaźni się ze mną, Dorcas i Huncwotami.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę! - wrzasnęłam, by przybysz usłyszał mnie z łazienki.

Po chwili w drzwiach pojawił się uśmiechnięty Syriusz. Miał na sobie wytarte jeansy i biały t-shirt. Wyglądał jak typowy mugol, wracający ze szkoły.

- Siemanko!

- Cześć! - odparłam radośnie.

- Może nie powinienem pytać, ale co wy tu robicie?

Wymieniłyśmy z Rudą rozbawione spojrzenia.

- Może nie powinieneś wiedzieć.

Łapa wzniósł oczy do nieba i pokręcił głową, a ja obróciłam krzesło, by dokładnie go widzieć.

- I jak tam niespodzianka na zakończenie?

- Co?

Wywróciłam oczami.

- No ta niespodzianka, którą miałeś załatwić z Dumbledorem.

Chłopak zamrugał kilka razy oczami, a ja w duchu miałam ochotę zerwać się z miejsca i udusić go gołymi rękami. Jak można być tak durnym!

- Aaaaaa! - ogarnął wreszcie o czym mówię - Świetnie! Wszystko gotowe na dzisiejszy wieczór.

- Co takiego przygotowaliście? - zaciekawiła się Lily, a nasza dwójka wymieniła spojrzenia.

- Lily! - ofuknęłam ją.

- No co?!

- Przecież to niespodzianka! Jeśli Syriusz o tym komuś powie to będzie to nie wypał, a nie niespodzianka!

- Właśnie! - poparł mnie odrobinę za szybko.

- Ech... z wami się nie da rozmawiać.

Muszę pamiętać, by powiedzieć Dropsowi, by na przyszłość wymyślał Syriuszowi jakieś historyjki, bo inaczej wkopie nas szybciej niż... właściwie sama nie wiem co.

- Po co właściwie przyszedłeś? Wiesz, na plotki zazwyczaj chodzą dziewczyny...

Llily zachichotała, zapewne przypominając sobie moją słodką zemstę na Huncwotach gdy z Łapy zrobiłam piękną panienkę.

- Cóż... przyszedłem tutaj, by zaprosić cię w wakacje do mnie... to znaczy do Rogasia... ale w takim wypadku...

Byłam tak zdziwiona, że aż spadł mi ręcznik.

- Do ciebie? Na c a ł e wakacje? - powiedziałam bardzo powoli, by upewnić się, że nie żartuje.

- Nie na całe! Na ostatnie dwa tygodnie. Rogaś ma zaprosić Lily, Remus Julie, a Pet - Gabi i Dorcas. Wiecie, zrobimy sobie takie przyjacielskie wakacje. Rodzice Jamesa już się zgodzili!

Popatrzyłyśmy po sobie z Lily.

- Syriuszu, nie chce być nie miła, ale czy to nie James miał zaprosić Lily? Zepsułeś mu wszystko! - zachichotałam gdy Ruda zdała sobie sprawę na co tak dokładnie w tym zdaniu chodziło Łapie. Jej mina mówiła wszystko. A uczciwie trzeba przyznać, że od wielkiej kłótni Lily ze Smarkiem, ona i James strasznie się do siebie zbliżyli.

- Ojć! Faktycznie! Rogaś miał zaplanowaną romantyczną kolację, bukiet róż i pierścionek zaren... yhm! To znaczy... ja już powinienem iść... jak będziecie wiedziały czy możecie przyjechać to wiecie gdzie nas znaleźć... PA! - powiedział prawie w biegu.

Mina ognistowłosej była po prostu genialna. Stała cała czerwona jak burak i biegała wzrokiem na wszystkie strony.

A Syriusz tak szybko uciekł, że nie zdążyłam go zapytać o dzisiejszy wieczór.

*****

Wielka Sala jak zwykle była pięknie przystrojona. Z kolumn zwisały flagi z godłem Hufflepuff, ponieważ to oni w tym roku wygrali Puchar Domów, ma stołach leżały idealnie poustawiane, złote talerze i sztućce, a zamiast sufitu było widać gwiazdy. Muszę przyznać, że w porównaniu z innymi szkołami Hogwart jest zdecydowanie najlepszy. Tylko tu można się poczuć jak w domu, albo nawet lepiej...

Czekaliśmy ma wystąpienie dyrektora. Nie wiadomo dlaczego, ale w tym roku Dippet się trochę spóźniał. W teorii uczta powinna się zacząć dobry kwadrans temu. To wszystko psuło! I to dosłownie, bo jeśli na stole nie ma cytrynowych dropsów to jak mogę je zamienić w robaki? Skandal.

Nadal mnie zastanawia co wymyślili Huncwoci. Próbowałam się dowiedzieć, ale o swoich planach nie powiedzieli nikomu. Nie zrobili też nic, co mogłoby mnie choć trochę naprowadzić na ich pomysł.

Nie zdążyłam nic więcej pomyśleć, bo do sali, niczym burza, wpadł dyrektor.

Szedł szybko, jakby go ktoś gonił, a jego twarz ewidentnie emanowała gniewem. Coś się musiało stać. I to coś złego.

- Witajcie drodzy uczniowie - zaczął - Miło mi oznajmić wam, że oto zakończył się kolejny rok szkolny w Hogwarcie. Za wami dziesięć miesięcy nauki, dużo esejów, no i egzaminy. Chciałem pogratulować wszystkim, których średnia wynosiła ponad przeciętną oraz pocieszyć tych, którym się nie udało. Na szczęście przed wami zostało już tylko jedno... uczta! Nie przeciągając...

- Yhm! - chrząknął Drops, przerywając przemówienie - Przepraszam, że przerywam, ale razem z jednym z uczniów przygotowaliśmy specjalną niespodziankę. Mam nadzieję, że uczniowie wytrzymają jeszcze kilka minut - posłałam zdziwione spojrzenie Syriuszowi, a on szelmowsko się uśmiechnął - Moi drodzy! Miło mi oznajmić, że od dziś Hogwart ma swój oficjalny hymn!

Pomiędzy uczniami zaczęły się szepty podniecenia. Trzeba przyznać, że Dumbi poważnie podchodzi do tych swoich misji, chociaż możliwe, że przygotowanie tego całego hymnu to była ta tajna misja...

- Panie Filch proszę przygotować wszystko - rozkazał Drops - A was proszę o powstanie i zaśpiewanie razem z nami! Szybko, szybko! Niech każdy śpiewa jak mu się podoba!

Po chwili pod sklepieniem Wielkiej Sali pojawił się transparent, a Dumbledore różdżką wyczarował słowa. Większość uczniów wstała (Huncwoci jako pierwsi) a ja poszłam w ich ślady. Po chwili w całej szkole rozbrzmiały słowa, które z pewnością wymyślił Syriusz Orion Łapa Black.

Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!
Czy kto młody z świerzbem ostrym,
Czy kto stary z łbem łysego,
Możesz wypchać nasze głowy
Farszem czegoś ciekawego,
Bo powietrze je wypełnia,
Muchy zdechłe, kurzu wełna.
Naucz nas, co pożyteczne,
Pamięć wzrusz, co ledwie zipie,
My zaś będziemy wkuwać wiecznie,
Aż się w próchno mózg rozsypie!

Wraz z ostatnimi słowami na mojej głowie pojawił się zielony glut, taki sam jak w pierwszym semestrze. Momentalnie ucichły wszelkie śpiewy, a moje usta zamieniły się w cienką kreskę. Teraz już wiem jaki był plan Huncwotów. Czułam jak glut spływa mi na plecy i brudzi szatę, a moje odświeżone włosy znowu się sklejają.

Powoli ruszyłam na środek sali, stanęłam koło Dropsa i... roześmiałam się.

- Oficjalnie oświadczam, że Syriusz Black, James Potter, Remus Lupin oraz Peter Pettigrew to najwięksi żartownisie na świecie!

Następnie ukłoniłam się w ich kierunku. Zdziwieni chłopcy zamrugali oczami i dopiero po chwili dotarł do nich sens tego co powiedziałam. Remus przytulił Jamesa z ulgą, a Pet udał, że ociera niewidzialną łzę. Co dziwne wszyscy się śmiali, ale nie ze mnie tylko z ich reakcji. Ja pokręciłam głową i postanowiłam iść do łazienki się ogarnąć.

Zanim wyszłam, Dumbledore złapał mnie za rękę i powiedział tak cicho, że tylko ja mogłam to usłyszeć.

- Gratuluję panno Aigle - gdy zrobiłam zdziwioną minę, dodał - To nasze czyny mówią kim jesteśmy, a twój zdecydowanie pokazał, że wszystko jest możliwe.

Chciałam go poprosić o wytłumaczenie, ale nie zdążyłam, bo zniknął przy stole nauczycieli.

Tak, to zdecydowanie był zwariowany rok. I najlepszy jaki miałam...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top