21
Prysznic to idealna rzecz na idealny początek dnia. A czemu ten dzień jest tak idealny? Ponieważ nie ma w nim Huncwotów. Są u siebie w domu na święta, a to oznacza, że mam jeszcze przynajmniej dzień spokoju, ciszy i trójkę moich ukochanych przyjaciółek na głowie. Świetnie!
Uwielbiam uczucie wody spływającej po moim ciele. Czuję się w tedy jakby wszystkie moje problemy znikały, a reszta świata odczepiała się ode mnie i znikała gdzieś za drzwiami łazienki. Z radością wcieram w siebie różne, zapachowe olejki i mydła oraz nakładam odżywkę do włosów o zapachu borówek i lawendy. Nie muszę się spieszyć, bo dziewczyny już dawno się wyszykowały i teraz grają w eksplodującego durnia. Ja miałam jeszcze co najmniej pół godziny dla siebie.
Dobra jednak nie.
Przyjemną ciszę, połączoną z szumem wody przerwał okropny krzyk Lily. Szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia co w tedy sobie myślałam, że chwyciłam tylko ręcznik, owijając go dookoła siebie i otworzyłam te głupie drzwi.
-Co wy ro... - chciałam zapytać, ale głos ugrzązł mi w gardle.
W naszym, nie, w MOIM pokoju stali Huncwoci. Cała czwórka. James, Remus, Peter i Black. Lily krzyczała tak, ponieważ Rogacz złapał ją i przerzucił sobie przez ramię i kręcił się bardzo szybko. Natomiast Dorcas i Julie zbyt zajęte były śmianiem się, by jej pomóc. A ja stałam tam w samym ręczniku. Oczywiście Black nawet nie próbował udawać, że nie patrzy na mnie. Prawie się ślinił - prawdziwy pies. Oddychałam głęboko i z całej siły zacisnęłam szczękę żeby nie nawrzeszczeć na nich. Czułam jak moje policzki czerwienią się.
- H-hej Farce, my wróciliśmy dzień wcześniej - zaczął tłumaczyć Remus - I pomyśleliśmy, że fajnie by było się z wami przywitać i...
Zmierzyłam ich lodowatym wzrokiem i obróciłam się na pięcie ruszając z powrotem do łazienki. Dla delikatnego podkreślenia mojej złości z całej siły trzasnęłam drzwiami. Durni Huncwoci! Jak oni śmieli pokazywać mi się na oczy? Kto ich w ogóle tu wpuścił? Wrrrr. No nic, na dzisiaj już raczej koniec brania pryszniców. Szybko ubrałam się w dresowe spodnie i białą koszulkę, rozczesałam włosy i związałam je w luźnego koka. Teraz dam im dopiero popalić!
Cała zezłoszczona, z zamiarem mordu w oczach nacisnęłam klamkę, by wyjść i rozwalić wszystko w zasięgu mojego wzroku. Jednak ku mojemu zdziwieniu drzwi się nie otworzyły. Nadal były zamknięte. Tego było już za wiele.
- HUNCWOCI! W tej chwili otwórzcie te cholerne drzwi!
Żeby lepiej widzieć co się tam dzieje wzięłam do ręki dwustronne lusterko.
- Łapo! - krzyknął James - Wypuść ją z tej łazienki!
- To nie ja! Nawet różdżki ze sobą nie mam, chociaż sam pomysł dobry...
Pet westchnął.
- Zaczekaj Farce! Zaraz Cię uwolnimy! Co robimy chłopcy?
Hunce przez chwile się naradzali, a później razem naparli na drzwi. Nie wiedziałam czy to dla żartu, czy oni są na prawdę takimi idiotami. Przecież te drzwi otwierają się w stronę pokoju! Logiczne, że tak ich nie otworzą.
- Spróbujmy zaklęcia Alochomora! - zaproponowała Lily, a ja usiadłam na wannie, by lepiej podziwiać ten cały cyrk.
Remus wyciągnął różdżkę i wypowiedział zaklęcie, ale drzwi nadal się nie ruszyły. Patrząc na ich starania zaczęłam się zastanawiać czy nie zacząć drzwiom kibicować...
- Pewnie zamek się zaciął - stwierdził James - Może uda się go odblokować jakimś zaklęciem... jest jakieś zaklęcie na odblokowywanie zamka?
- Nigdy o takim nie słyszałam - doprała Lily i Julie chórem.
- No to chodźmy po woźnego. On to otworzy - zaproponował Pet.
- Oszalałeś?! Po tego starego idiotę. Jeszcze nas o to osądzi i szlaban dostaniemy! Jak już chcesz po kogoś iść to zawołaj Dippeta albo Dumbledore. Oni przynajmniej wysłuchają naszej wersi zdarzeń - pouczał wszystkich wszechwiedzący Syriusz.
Miałam już dość siedzenia tu, tym bardziej, że od oglądania tego całego kabaretu jeść mi się zachciało. Wyciągnęłam moją różdżkę.
- Bombarda!
No proszę, wystarczy jedno zaklęcie i od razu drzwi się otwierają. To jest dopiero magia.
- Farce, nie musiałaś nam drzwi wywalać! - śmieję się Julie.
- Bardzo zabawne. - burknęłam i zaczęłam transmutować resztki drewna w nowe drzwi - Może z łaski swej mi pomożesz, co?
- Już, już.
Gdy w końcu udało mi się stworzyć nowe drzwi i zamaskować wszystko tak, by nikt nawet nie przypuszczał, że wysadziłam coś w powietrze, przyszedł czas by wywalić pewnych nieproszonych gości z mojego dormitorium.
- I co, Aigle? Ładnie to tak oskarżać niewinnych ludzi. - zapytał Syriusz.
- Radze ci Black - opuść mój pokój, zanim nie wymyśle jakiejś dobrej klątwy.
- Łapo, Farce ma rację. Chodźmy! - doradził Peter.
Po chwili zniknęli za drzwiami, a ja mogłam do woli krzyczeć na moje najdroższe, ukochane przyjaciółki. Westchnęłam w duchu, wiedząc, że ten dureń Black prawdopodobnie właśnie teraz myśli o mnie w... samym ręczniku.
***
Wybaczcie, że tak krótko, ale nie mam ostatnio weny twórczej, a pisze kilka książek na raz. Postaram się już jutro dodać coś ciekawszego. Za pomoc chce podziękować Juliettkajk bo bez niej prawdopodobnie nic by się dzisiaj nie pojawiło...
Mam też małe info dla CiasteczkowyPotwor12 , która jako jedyna znalazła i prawidłowo odgadła zagadkę w poprzednim rozdziale. W nagrodę następny rozdział będzie dedykowany dla niej :)
Buziaki,
takaiinna :3 ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top