20

Obudziłam się, ale zdecydowanie nie miałam ochoty wstawać. Głowa strasznie mnie bolała, a gardło paliło, dodatkowo czułam w ustach obrzydliwy smak alkoholu, z którym wczoraj zdecydowanie przesadziłam. Westchnęłam zła na swoją własną głupotę i jakoś doczołgałam się do łazienki. Zimny prysznic to dokładnie to czego obecnie potrzebowałam.

Gdy zakończyłam już poranną toaletę, zebrałam się w końcu w kupę i zabrałam się za sprzątanie bałaganu, który panował w moim dormitorium po wczorajszej imprezie. Wszędzie leżały porozwalane cukierki, torebki, papierki, buty, a nawet ciuchy, nie mówiąc już o butelkach, walających się dosłownie wszędzie.

- To był ostatni raz - mruknęłam sama do siebie.

- Daj spokój Farce... wiadomo, że kłamiesz. - odparła sennie Dorcas i z powrotem położyła się na łóżko Gabi.

No tak, mogłam się spodziewać, że to ja będę musiała wszystko posprzątać, a te leniwe kluchy, które zwą się moimi przyjaciółkami nawet tyłka z łóżek nie ruszą. Jedynie Lily była na tyle przytomna żeby mi pomóc, a przynajmniej próbowała to robić... Uśmiechnęłam się. Lily, Julie i Dorcas postanowiły zostać ze mną w szkole żebym nie była samotna w święta. To słodkie z ich strony, ale nie zmienia faktu, że mogłyby się w końcu ruszyć.

Mimo najszczerszych chęci postanowiłam odpuścić. Zrzuciłam jeszcze tylko zaspaną Julie z mojego łóżka i pościeliłam je dokładnie, a śmieci, które się pod nim walały zgarnęłam w inną część pokoju i zeszłam do Pokoju Wspólnego. Po zapachu poznałam, że tu też w nocy odbyła się niezła impreza. Odepchnęłam na bok ciało jakiejś śpiącej dziewczyny i odlewitowałam je z Pokoju Wspólnego. Matko, jak można się tak upić, że do własnego łóżka trafić nie można?

Przygadał kocioł garnkowi... Ja też w swoim łóżku nie spałam...

No nic, nie ważne! Czas poszperać w rzeczach koleżanek. Z ciekawością zajrzałam pod choinkę. Chciałam sprawdzić co dostały dziewczyny zanim one same otworzą prezenty. Może będzie tam coś fajnego do zakoszenia... NIE! Farce nie wolno - to twoje przyjaciółki, nie ukradniesz im prezentów świątecznych.

Ze zdziwieniem zauważyłam, że paczki podpisane są... moim imieniem.

- Co? Myślałaś, że o tobie zapomnimy? - zapytała Julie siadając obok mnie.Jak to możliwe, że ona nie ma kaca? Może zażyła eliksir energetyczny? W sumie mi też by się przydał...

- T-to wy?

- Po części. Jeden z tego co wiem jest od Huntera, a inny od Ann.

- Ja... ja nie wiem jak wam dziękować. To pierwszy raz kiedy widzę taką ilość prezentów przeznaczoną dla mnie.

Julie zaśmiała się cicho.

- Nie marudź tylko otwieraj!

Zachęcona jej słowami wzięłam pierwszą paczuszkę. Była od Lily - wszędzie rozpoznałabym jej wręcz idealne pismo. Delikatnie, żeby nie uszkodzić ozdobnego papieru, otwarłam prezent. W środku był kolarz przedstawiający nas wszystkie roześmiane, szczęśliwe, całkowicie pochłonięte zabawą. Był tam nawet dyrektor, Profesor Dumbledore i McGonagall. Zachichotałam i odłożyłam zdjęcie na bok.

- Weź teraz mój! - krzyknęła Julie i wcisnęła mi w dłoń małe pudełeczko.

Zaciekawiona uchyliłam wieczko i zobaczyłam maaase cukierków! Były tu wszystkie moje ulubione smaki: malinowy, pomarańczowy, truskawkowy, ananasowy, bananowy, jabłkowy i mój ukochany - granatowy. Do każdego z cukierków przyczepiony był liścik. Niepewnie wzięłam jeden i przeczytałam treść.

- "Jeśli nie spróbujesz nigdy się nie dowiesz" - zacytowałam - O co z tym chodzi?

- To jest moja droga życzeniomat!

- Życzeniomat? - zapytałam podnosząc brew.

- Tak! To mój pomysł! Zastosowanie jest bardzo proste. Codziennie bierzesz jeden cukierek, na którym jest jedna myśl przewodnia i od razu poprawia ci się humor! Nawet nie wiesz jak się nad tym napracowałam.

Zatkało mnie.

- Sama to zrobiłaś? Przecież tu jest z sto cuksów! To musiało cię kosztować wiele pracy.

- Dla przyjaciół wszystko. - odparła i wcisnęła mi soczystego buziaka w policzek. Odwzajemniłam ten gest i wyściskałam ją. Jeszcze nigdy nie otrzymałam czegoś tak drogiego - bo prosto z serca.

Odłożyłam na bok życzeniomat i wróciłam to rozpakowywania reszty paczek. Od Dorcas dostałam piękną bransoletkę z koniczynką, od Ann książkę jednego z moich ulubionych autorów, Huncwoci podarowali mi (mimo naszych chłodnych kontaktów) całkiem ładnie pachnący perfum. Byłam pewna, że to Lily im go doradziła. W największe zdziwienie wprawiła mnie jednak maleńka paczuszka od... Dishera. Wyciągnęłam jego zawartość - srebrny pierścionek z różowym kryształkiem. Pod nim spoczywała złożona karteczka. Skąd on wiedział gdzie chodzę do szkoły?

Siemka Farce!

Pewnie jesteś zdziwiona, nie? Nie martw się - zdobyłem tę informacje legalnie. Niestety mój kurator pozwolił mi napisać do ciebie tylko kilka zdań, więc wybacz mi za brak dokładniejszych danych. U mnie wszystko w porządku. Chodzę do szkoły w Bułgarii. Daleko nas wysłali, nie? Ale nie martw się - nie zamierzam w najbliższym czasie kończyć mojej huncwockiej pracy! Działam jak zawsze. Mam NAdzieję, że ty też się jakoś trzymasz. Jeśli chcesz wysłać mi odPowiedź, to poproś McGonagAll o Dane. DZIęki zA prezent, który daŁAś mi gdy się ostatnio widzieliśmy!

Na zawsze oddany
Disher

Kolejna paczka była od Huntera. Mimo wszystko poczułam jak palce drżą mi gdy rozwijałam czerwoną kokardę. Bałam się, że Hunter kupił mi coś co do mnie nie pasowało, albo coś co było zdecydowanie za drogie. Odchyliłam wieczko i moim oczom ukazała się najpiękniejsza rzecz na świecie. Była to drobna, srebrna kolia wysadzana diamencikami i perłami. Na jej środku spotykały się dwa skrzydła - znak wolności, który tak sobie ukochałam. Delikatnie dotknęłam owego cuda, bojąc się, że każdy zbyt szybki ruch rozerwie ją na strzępy.

- Rety, to chyba najładniejsza kolia jaką kiedykolwiek widziałam - stwierdziła moja przyjaciółka, tak jakbym ja sama o tym nie wiedziała.

- Nie mogę jej przyjąć - szepnęłam - Pewnie kosztowała majątek.

- Hej, tu jest coś jeszcze... - mruknęła Julie - List.

Wzięłam do ręki ozdobną, śnieżnobiałą kopertę i przełknęłam ślinę. Wahałam się. Co jeśli w tym liście będzie coś czego nie chciałam widzieć? Odgoniłam złe myśli. To był list od Huntera - nie miałam się czego obawiać.

Moja Miła Farce!

Mam nadzieję, że mój prezent przypadł ci do gustu. I nie! - nie waż mi się go odsyłać! Wiesz, że pieniądze nie mają dla mnie znaczenia. Obejdę się bez nich. Wiem, że powtarzałem ci to przed wyjazdem z milion razy, ale Kocham Cię! I mimo, że najprawdopodobniej nie widzimy się dopiero niecały dzień to ja i tak już strasznie tęsknie.

Chciałbym ci wyznać tyle rzeczy, Farce, ale gdy patrze w twoje oczy nie jestem w stanie tego zrobić. Zdaje mi się w tedy, że jesteś zbyt silna na jakiekolwiek słowa otuchy lub pocieszenia. Po prostu odcinasz się od wszystkiego co ci nie miłe, ogradzasz się murem tak wysokim, że nawet ja ledwo co go pokonuję. Jednak tak jest tylko gdy znajdujesz się wśród ludzi. Gdy jesteś sama ból i rozpacz nawiedzają cie w każdym momencie. Jednak ty jesteś świetną aktorką - potrafisz nałożyć na swoje serce taką ilość kłamstw, że sama zaczynasz w nie wierzyć. Ale ja znam prawe.

Wiem, że cierpisz ponieważ czujesz się samotna, bo nikt nie rozumie tego co przeżyłaś, bo nikt nie wie jak to jest stracić rodziców w takiej sytuacji w jakiej ty ich straciłaś. Nie powiem ci, że rozumiem twój ból, że wiem jak cię pocieszyć. I nie pytaj mnie jak się dowiedziałem - to moja tajemnica.

Wiem jednak jedno: ja cię nigdy nie zostawię, rozumiesz? Nawet jeśli cały świat by się rozwalał, nawet jeśli wszyscy byliby przeciwko tobie, nawet jeśli byłabyś naprawdę czemuś winna - na mnie możesz polegać.

To dla mnie takie strasznie dziwne. Znamy się zaledwie niecałe trzy miesiące, a ja mam wrażenie jakbym był z tobą całe życie. A równocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że ty ciągle coś przede mną ukrywasz. Chowasz w zakamarkach swego serca, niczym skarb.

Proszę odpisz na ten list. Napisz do mnie, nawet jeśli to będą słowa przepełnione goryczą i złością. Nawet takie słowa przyjmę z radością - jeśli tylko będą twoje. Kocham Cię!

Na zawsze twój

Hunter

Przycisnęłam do swojej piersi ten mały skrawek papieru. Niesamowite, że wystarczyło tylko kilka zdań by on sprawił, że wszystkie moje zmartwienia wyparowały, zniknęły niczym zły sen po przebudzeniu. Sądzę, że czułam to już wcześniej, ale było to delikatne uczucie, które pielęgnowałam w głębi swego serca. Ukryte - tak jak pisał Hunter.

Jadnak teraz byłam pewna.

Ja... ja kochałam go. Całym sercem.

Już chciałam się podnieść i natychmiast odpisać na list mojego ukochanego Huntera, przynajmniej dopóki miałam w głowie wszystko co chciałam mu powiedzieć, ale Julie chwyciła mnie za rękę i jednym zamaszystym ruchem posadziła mnie z powrotem na miejsce. Zdziwiona spojrzałam na nią i chyba odrobinę zbyt agresywnie warknęłam.

- Czego?

- Jest jeszcze jeden prezent dla ciebie.

- Hmm?

Zerknęłam na jej dłonie, a tam leżało eleganckie pudełko - jakby prosto z salonu jakiegoś mugolskiego jubilera, czy czegoś w tym stylu. Co ten głupek znowu wymyślił?- zastanawiałam się, myśląc oczywiście o Hunterze. Nie powiem, że lekko zdziwiło mnie gdy znalazłam w środku... szklana kula.

- O co tu chodzi? - burknęłam - Przecież on wie, że nienawidzę wróżbiarstwa. Ta durna baba patrzy na mnie zawsze jakbym kogoś zabiła lub coś w tym stylu. Po co mi kula?

Wyjęłam ją z pudełka.

I zamarłam.

To zdecydowanie nie była kula do wróżenia. W środku zamiast "przyszłość" widać było mnie. Mnie jak czytam, mnie jak jem, mnie jak rzucam zaklęcie na OPCM, mnie jak śmieję się z żartu Gabi, mnie jak teatralnie wychodzę z Wielkiej Sali po mojej historycznej zemście, mnie na balu, mnie na błoniach, mnie w Hogsmeade. Wszędzie byłam ja.

- Co tu się do najświętszego smoka wyrabia? Myślisz, że to też prezent od Huntera? - zapytała Julie.

Potrząsnęłam głową.

- Nie. Hunter jest beznadziejny w magii wspomnień. Nie potrafiłby zrobić czegoś takiego.

- To w takim razie od kogo to?

Obejrzałam dokładnie pudełko, ale nie znalazłam żadnego listu, kartki, czy chociażby podpisu. Na wierzchu było tylko wygrawerowane złotymi literami moje nazwisko: Farce Rosie Aigle. Nic więcej, nic mniej. Wiedziona jakimś impulsem potarłam kulę. Natychmiast u jej podnóża pojawił się napis

"Przyszłość należy do tych, którzy wierzą w piękno swoich marzeń"

Potarłam kulę jeszcze raz licząc, że znowu coś odkryje. Nic wielkiego się nie wydarzyło poza tym, że napis zniknął.

- I co z tym zrobisz?

Wzruszyłam ramionami.

- Położę na szafce nocnej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top