19
[Wracamy do normalnej narracji, mam nadzieję, że podobała wam się część historii ze strony Syriusza i Huntera]
Do pokoju, niczym burza, wpadły roześmiane dziewczyny. Zdziwieni chłopcy spojrzeli po sobie. Aż nazbyt wyraźnie było widać, że trójka przyjaciółek jest pod wpływem alkoholu. Cóż, bardziej niż widać na pewno było czuć.
- Lily ty piłaś? - krzyknął James i poderwał się ze swojego miejsca.
- M-mooże. - wyjąkała Lily i czkła na pół Hogwartu - Ups, pszepaszam*.
- Co wyście ze sobą zrobiły? - zapytał Remus.
- Nie widać? - zakpiła Dorcas - Właśnie wracamy z super zabawy na naszym ukochanym, szkolnym balu. Remusie mówiłam ci już, że twoje oczy wyglądają jak czekoladki? - dodała zupełnie od czapy.
Huncwoci wymienili zrozpaczone spojrzenia. Nie zdziwiliby się gdyby to oni tak wyglądali, ale Lily i reszta? Nie to było równie niemożliwe jak Smark z umytymi włosami. Czyli wręcz absurdalne.
- Może powinnyście już iść spać? W końcu jutro wracacie do domów na święta, prawda? - bardziej stwierdził niż zapytał Pet.
- Ja nigdzie nie jadę! - wrzasnęła Camilla - Nie jadę i Merlin z tym!
- Camilla ty mieszkasz w Hogsmeade. - zaśmiała się Lily i zatoczyła się na kanapę. Z pomocą natychmiast przyszedł jej James.
- Zaniesiemy was do dormitorium. - zaproponował Syriusz.
- NIE! Noc jeszcze młoda, my do domu nie wracamy! - zarządziła Dorcas - Lily podaj mi proszę kolejną butelkę ognistej.
Ruda podniosła się i już chciała zawołać Accio Ognista, ale w ostatniej chwili Pet posadził ją z powrotem na kanapie.
- Wybacz mi Dor, zawiodłam.
Zasmucona Dorcas opadła obok niej i ruchem ręki pokazała Camilli, że ma do nich dołączyć. Gdy już w trójkę znalazły się na kanapie (a trochę to zajęło, bo Camilla miała problem z chodzeniem prosto) zaczęły narzekać na Huncy, którzy zabraniali się im dobrze bawić. James, Syriusz, Remus i Pet nie mogli się powstrzymać od śmiechu. Dziewczyny miały zdecydowanie słabe głowy.
- No nic. Wracamy do góry dziewczyny. Na dzisiaj koniec zabawy. - żachnęła się Camilla.
Z trudem udało się im dotrzeć do podnóża schodów. Oczywiście, uczynni Huncwoci pomogli im dotrzeć bezpiecznie i w miarę cicho do drzwi właściwego pokoju.
- To mały prezencik od nas. - powiedziała Dor gdy Lily i Camilla leżały już w swoich łóżkach - Owocowe - dodała i podała Syriuszowi torebkę z cukierkami z Miodowego Królestwa.
- Rety, bardzo oryginalny świąteczny prezent - zaśmiał się James.
- Zjedzcie.
- Jasne, jutro zjemy.
Dorcas zmarszczyła czoło.
- Rozumiem. Wy, wy pewnie myślcie, że to, to jakiś podstęp jest, że my chcemy wam coś zrobić. Pewnie myślicie, że spiskujemy z tą Aigle! - załkała Dorcas - Świetni z Was przyjaciele! - krzyknęła, tak, że Lily obudziła się.
- Już dobrze! Dobrze! Przecież mi nic takiego nie powiedzieliśmy.
- T-to zjecie?
James wzruszył ramionami i wziął jednego z kilku kolorowych dropsów z woreczka. Chwile później w jego ślady poszedł Syriusz i Remus. Pet połykał już czwartego.
Dorcas uśmiechnęła się.
- Dobranoc chłopcy.
Ostatnim co zobaczyli Huncwoci był dywan w pokoju trzech przyjaciółek.
Oglądałam to wszystko w dwustronnym lusterku Lily i z uśmiechem pobiegłam do ich pokoju. Moi kochani chłopcy grzecznie spali. Z zadowoleniem kiwnęłam głową.
- Świetna robota - powiedziałam i zabrałam się do rzucania zaklęcia lewitującego na ich ciała - Mówiłam, że eliksir słabego wzroku i kilka kropel ognistej na podkoszulki wystarczą, by ich zmylić i uśpić.
- Masz rację, to nie było aż tak trudne jak mi się na początku wydawało. - poparła mnie Lily.
- Trzeba też dodać, że jesteście świetnymi aktorkami. Gdybym to ja tego nie wymyśliła na pewno bym się nabrała. Szczególnie podobała mi się scena gdy Lili zatoczyła się na schodach i prawie zleciała, ciągnąc za sobą Camille.
- No co? Musiało wyjść przekonująco. - wytłumaczyła Dorcas siadając na podłodze i dorysowując Syriuszowi wąsy.
- No nic, muszę się pośpieszyć. Dochodzi czwarta w nocy, a ja chce się jeszcze trochę wyspać przed rankiem - powiedziałam i przeciągnęłam się.
- Co zamierzasz z nimi zrobić? - zapytała Lily.
- Powiedzmy, że chce pokazać światu ich prawdziwą naturę. - mrugnęłam do nich i ruszyłam w stronę Wielkiej Sali. Czas się zemścić.
***
- Proszę się odsunąć! Proszę się odsunąć! Zróbcie miejsce dla Profesora Dumbledora! - zawołał jeden z prefektów w stronę uczniów, którzy bezskutecznie próbowali otworzyć drzwi Wielkiej Sali - Przesuńcie się to profesor Dumbledor wszystko załatwi!
W korytarzu natychmiast znalazło się miejsce dla nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią i Profesor McGonagall, a musieli oni interweniować, ponieważ dzisiejszego ranka gdy uczniowie zaczęli się schodzić na śniadanie, okazało się, że wrota Wielkiej Sali są zamknięte i żadne zaklęcie otwierające nie może im dać rady.
- To pewnie wina Irytka, który chciał wszystkim wyciąć świątecznego psikusa, proszę się nie denerwować. Zaraz wszyscy będą mogli zjeść śniadanie i rozjechać się do domów. - tłumaczył dalej prefekt - Irytek zostanie na pewno surowo ukarany!
- Nie jestem taki pewny czy zrobił to Irytek. - mruknął Dumbledore i podszedł bliżej wielkich drzwi.
Najpierw spróbował prostego zaklęcia Alochomora, ale nic ono nie dało. Postanowił więc wejść do środka siłą.
- Apertus! - krzyknął już drugie zaklęcie.
Jednak w chwili gdy je wypowiadał już wiedział, że nie zadziała. Drzwi Wielkiej Sali nie były nawet zamknięte - były sklejone.
- I co Albusie? - zapytała McGonagall.
- Sklejone.
Przez chwilę w korytarzu panowała niezręczna cisza. Dumbledore już wiedział kto jest sprawcą tego "psikusa". Nie było więc potrzeby dłużej przeciągać tej chwili. Machnęłam różdżką i odłożyłam dwustronne lusterko.
[Teraz radze puścić muzykę, którą tu dodałam -> ]
Klej, którym posmarowałam zamki roztopił się i drzwi rozstąpiły się ukazując zawartość komnaty. A było co oglądać.
Na samym środku sali unosili się śpiący James, Syriusz, Remus i Pet. Ale nie to było największą atrakcją tego dnia. Gdy ludzie zaczęli powoli wlewać się do środka zobaczyli, że cała paczka Huncwotów nie wyglądała normalnie.
James i Syriusz spali przytuleni do siebie, tak jakby mieli romans. Mieli na sobie tylko spodnie, a dzięki klejowi i kilku markerom można zrobić cuda. James trzymał swoją rękę na pośladku Syriusza, a Łapa swoje ręce zanurzył głęboko w brąz czuprynę Rogasia. Uroku dodawała rozmarzona buźka Syriusza, a szczególnie usta, z których ciekła ślina (nie pytajcie jak się tam znalazła). Wąsy, które Dorcas narysowała Syriuszowi lekko się w nocy rozmazały, więc poprawiłam je... dodając rogi, brodę, bokobrody, okulary i kilka pryszczy. Jamesa postanowiłam w tym związku zrobić kobietą, więc zapewniłam mu kilka krągłości gdzieniegdzie i dołożyłam do tego stanik. Jako wisienkę na torcie pomalowałam mu twarz farbkami plakatowymi (taki mugolski wynalazek) tak, że wyglądał jakby miał makijaż, albo wyszedł z psychiatryka...
Kawałek dalej lewitował Peter cały oblepiony cukierkami, którymi jeszcze wczoraj tak się zajadał. Ponieważ w nocy zazwyczaj mam najwięcej weny twórczej sprawiłam, że jego prawdziwe oczy, usta i nos, zastąpiły żelki i landrynki.Ręce posklejałam cukrem pudrem, a na plecach namalowałam coś na podobieństwo szczura i doczepiłam skrzydła Amora. Oczywiście Amor musi mieć łuk! No, ale ja żadnego nie mogłam znaleźć, więc dałam mu zamiast tego... chochlika kornwalijskiego.Naciągniętego na proce. Ale i tak najbardziej podobał mi się Remus.
Dla mojego kochanego Remusika zarezerwowałam coś specjalnego.
Remus lewitował do góry nogami. Zamiast jego szatynowych włosów z głowy wystawały mu czarne pukle z peruki, którą pożyczyłam od Julie. Starałam się żeby układały się w artystyczny nieład. Jego koszula zniknęła, a na jego torsie gorzką czekoladą napisałam "Zjedz Mnie", a dookoła nakleiłam jeszcze więcej sztucznych włosów. W skrócie wyglądało to tak, jakby Remus wyciął sobie ten napis maszynką. Wszystko to dopełniał kostium indiańskiego wojownika oraz siodło między nogami.
- O najświętszy Merlinie! - krzyknęła wiedźma.
Gdy pierwsze wrażenie minęło wzrok oglądających spoczął na wysokim fotelu, na którym zazwyczaj zasiadał dyrektor. Bowiem to na nim siedziała inicjatorka tego planu - ja! W ogóle nie zwracając uwagi na uczniów gwizdałam cicho i piłowałam paznokcie.
Miałam dość ciszy i uznałam, że wszyscy już się napatrzyli, więc wstałam i powoli ruszyłam w stronę Huncy. Stojąc tuż pod nimi wypowiedziałam zaklęcie i proszek usypiający przestał działać. Teraz to się dopiero zaczęło dziać!
Zdezorientowani Huncwoci zaczęli się wiercić i krzyczeć. Dopiero po chwili zauważyli mnie.
- Farce przesadziłaś! - warknął Remus.
- Oj, Lunatyku, przecież sam mówiłeś, że chcesz mieć to już za sobą, nie? - zakpiłam.
- My ci tylko kubeł śluzu na głowę spuściliśmy! - zaskomlał Pet - Jak mogłaś?
- Jak to się mówi, karma wraca? Czyż nie, Profesor McGonagall?
Wiedźma zgarbiła się nieco i opuściła ręce. Wiedziałam, że czeka mnie dłuugi szlaban, a Gryffindor na pewno nie zdobędzie Pucharu Domów.
Z krzywym uśmiechem na twarzy ruszyłam do wyjścia. Dumbledor chciał mi coś powiedzieć, ale uprzedziłam go - Proszę się nie martwić, Profesorze. Wiem gdzie jest gabinet dyrektora - i ruszyłam dalej. Czułam się jak księżniczka gdy tłum uczniów rozstępował się przede mną. Za mną słyszałam krzyki Huncwotów, którzy próbowali z powrotem stanąć na ziemi.
- A zapomniałabym! Dzięki za pomoc Lily, bez ciebie nigdy nie dałabym rady!
- Nie ma sprawy. - powiedziała ruda i zachichotała widząc zaskoczoną twarz Jamesa - Możesz na mnie liczyć.
Wychodząc z sali jeszcze na chwilę stanęłam w progu i dwornie ukłoniłam się. Następnie nadal pogwizdując ruszyłam do gabinetu Dippeta. Kto wie, może znowu mnie wywalą? Chociaż Huncwoci się nie popłakali...
W drodze spotkałam jeszcze Huntera, który pogratulował mi genialnego żartu i obiecał spotkać się ze mną w Pokoju Wspólnym, bo na błonia raczej nie będę mogła wyjść. Podsumowując, stwierdzam, że przerwa świąteczna zaczęła się doskonale.
***
Oto wasza upragniona zemsta! Mam nadzieję, że spełniłam wasze wymagania :3
* ten wyraz został tak specjalnie napisany
R. A. B.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top