Rozdział 8:Prawda

-Kosuko... muszę już iść...
-Nie! Czekaj!
-To co chcesz powiedzieć?
-Ja jestem s...
-Miauuu!!! Miau miau!!!(co oznaczało: Aki, jest już późno, idź do domu)
-Dobrze Youki. Ja już nie przeszkadzam, i idę do domu... Pogadamy później, ok?
-OK.
-To jutro o 12 w kawiarence ice cream neko.
-To do zobaczenia o 12...
-Do zobaczenia.
Nie wiedziałam jak mam zareagować w domu. Gdy wróciłam, próbowałam wymyśleć. Mam się śmiać, płakać, złościć, czy bać? Do tej pory ja i Kosuko nie mieliśmy żadnych tajemnic. Kochamy się. Więc czemu on przede mną coś ukrywa? Postanowiłam zejść na dół do mamy. Spróbuję coś z nią porozmawiać.
-Mamo?
-Tak, córciu?
-Proszę, obiecaj, że nie zmienisz tematu, i powiesz mi całą prawdę.
-Obiecuję.
-Na mały palec?
Wiem, że mama nigdy nie złamie obietnicy na mały palec. Gdyby złamała, to by miała karę. Raz się o tym przekonała. Dyskusje na mały palec są poważne i ważne.
-Tak.
-Powiedz mi, skąd ja pochodzę, i gdzie jest teraz mój ojciec? Kim jest, czy był... Odpowiedz, proszę! Nie ukrywaj przede mną tajemnic!
-Oh córeczko... Ty tylko o tym...
-Przysięgłaś!
-No dobra. Zaczęło się to jeszcze gdy byłam dziewczynką w twoim wieku. Chodziłam do szkoły. W szkole się zakochałam, jak ty. Nie mylisz się. To twój ojciec. Minęło kilka lat, i się pobraliśmy. Potem, gdy byłam w ciąży z tobą, gdy miałaś zaledwie pięć dni, poszłam z twoim tatą na spacer. Wszedliśmy do lasu. Tak jak możesz podejrzewać, zgubiliśmy się. Zapadała noc, więc postanowiliśmy zbudować szałas. Poprostu chcieliśmy się ochronić przed wilkami i innymi drapieżnikami. Ja pewnie wiesz, w tej części Japonii co mieszkałyśmy grasowały wilki. Kontynuując: w nocy obudził mnie mój mąż. Wskazał w stronę wyjścia z szałasu. Tam stał czarny duch. Ubrany był w czarny płaszcz. Na głowie miał założony kaptur, spod którego świeciły czerwone ślepia. Patrzył się na mnie. Pomimo, że się bałam, czułam, że bez powodu.
[A teraz czas w stecz do tego momentu, z perspektywy mamy(będzie lepiej to wytłumaczyć)^^]
-Witaj- rzekł pdo mnie duch grobowym głosem. Następnie popatrzał na mój brzuch, gdzie pływała mała istotka.
-Jestem Akrotes. Widzisz mnie jako ducha, lecz jestem bogiem zwierząt i czasu. Nie musisz mi nic mówić. Przybyłem tylko ci powiedzieć, o tym co się stanie. Nie powinienem tak robić, czyli niszczyć przyszłości, ale jeśli jest jakieś rozwiązanie problemu, to trzeba działać. Niedługo twój mąż zginie- popatrzał na Arona[od autorki: imię męża mamy Akity]-Jeśli się zgodzicie, można tego uniknąć, zamieniając go w wilka życia. Nie tylko władam stworzeniami prawdziwymi, ale też mitycznymi. Będzie tuż obok mnie władał wilkami, i ich życiem-orzekł.
Był to dla mnie ciężki cios. Pożegnanie z mężem na zawsze jest nieuniknione.
-Zgadzamy się, z ciężkim sercem.
-Wasza decyzja jest godna podziwu, aczkolwiek słuszna-powiedział Akrotes. W tym samym momencie wyciągnął berło. Było wykonane z szczerego złota i wysadzane kamieniami szlachetnymi i minerałami. Na górze berła umieszczona została kula, która wyglądała jak kosmos. Przetrzymana została przez złote kawałki pozwijane w wężyki. Akrotes wypowiedział jakąś magiczną formułkę i skierował berło w stronę Arona. Potem podniósł berło w górę. Zebrały się czarne chmury. Tęczowy piorun uderzył prosto w kulę. Następnie znowu wykierował berło na Arona. Piorun trafił w niego i natychmiast zaczął się cykl przemiany. Mój piękny mąż, mój kochany... Zmieniony w wilka...
[powrót do czasów rzeczywistych]
-Wow! Ale opowieść! Ile w tym było prawdy?
-To cała prawda.
-Ale tam nic nie było o mnie! Nie wywiążesz się od umowy...
-To był wstęp, do opowieści o tobie.
~~~~~~~~~~~~~
Woooaaah!
570 słów(bez tego) równe!
Dzięki, że to dalej czytacie! Wiem, strasznie długi ten rozdział, bo zwykle są po 100 słów... Ale jeden długi raz na jakiś czas się przyda😊 do zobaczenia w next
(Dla ciekawych: z tym jest 613 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #fantasty