❤️ PROLOG ❤️ ✔️

- Zapisujemy do zeszytów temat lekcji...

Jak zwykle siedziałam na nudnej lekcji języka japońskiego i zapisywałam w zeszycie temat, który przed chwilą podał nauczyciel. Szczerze mówiąc byłam myślami zupełnie gdzieś indziej. W mojej wyobraźni szłam brzegiem morza z pięknym Owczarkiem Niemieckim, który biegał tam i z powrotem po złocistym piasku. Promienie słońca odbijały się w tafli wody a niebo było bezchmurne i miało piękny, niebieski kolor. Natomiast ja szłam niespiesznym krokiem po mokrym piasku z szerokim uśmiechem na twarzy, za moim kudłatym towarzyszem.

Kiedy udało mi się wrócić na ziemię zdążyłam zauważyć, że większość uczniów była pogrążona w krainie marzeń i fantazji. Do tej grupki należał również pewien brunet z brązowymi oczami i pomarańczową opaską na czole. Mowa jest tu oczywiście o Marku Evansie, który z zacięciem i wielką determinacją rysował coś w swoim zeszycie od japońskiego. Byłam przekonana, że rysuje piłkę nożną i to właśnie o niej myśli. W jego głowie zapewne rozgrywał się mecz piłki nożnej a nagrodą było zdobycie tytułu najlepszej drużyny piłkarskiej w kraju.

Lekcja języka japońskiego nie należała do najciekawszych i większość uczniów albo była pogrążona we własnych myślach, albo ukradkiem spoglądała na nauczyciela aby upewnić się, że mężczyzna nie widzi włączonej komórki. Jeśli zaś chodzi o Marka, to ten zawsze był myślami daleko stąd - a dokładniej mówiąc był na boisku nad rzeką i grał w piłkę z młodszymi dziećmi. Jako kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej musi utrzymywać odpowiedni poziom swojej gry ale trudno trenuje się z drużyną, która liczy zaledwie siedem członków. Cały zespół chodzi praktycznie do jednej klasy w Gimnazjum Raimona, więc fajnie się złożyło, ponieważ każdy zawodnik kończył mniej więcej o tej samej godzinie i dzięki temu mogli trenować. Jednak z tego co wiem, drużyna niezbyt przepadała za treningami i zwykle brunet trenował sam lub z młodszymi dziećmi na boisku nad rzeką. Jego dziadkiem była najprawdziwsza gwiazda piłki nożnej a mowa jest tu o Davidzie Evansie, który jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych osób w całej Japonii. Menadżerką drużyny jest natomiast Silvia Woods - zielonowłosa dziewczyna z ciemnozielonymi oczami o wielkim sercu. Uwielbia piłkę nożną prawie tak bardzo jak Mark i z chęcią pomaga drużynie na swój własny sposób.

Razem z rodzicami mieszkam w domku jednorodzinnym niedaleko mojej szkoły w Inazuma Town. Mimo, że mam oboje rodziców mam wrażenie, jakbym w ogóle ich nie miała. Są całkowicie oddani pracy i często wyjeżdżają w delegację, przez co zostaje w domu sama. W tamtych chwilach bardzo żałuję, że moja ciocia nie mieszka bliżej. Ciocia Susan mieszka w Korei i widujemy się z nią tylko z okazji ważnych uroczystości. Jednak odkąd rodzice skupili się tylko i wyłącznie na pracy rzadko gdzieś razem wyjeżdżamy, przez co dawno się z nią nie widziałam...

Kiedyś poprosiłam od niej na urodziny kudłatego przyjaciela - mowa jest tu oczywiście o psie, który jest najlepszym przyjacielem człowieka. Od dziecka marzyłam o Owczarku Niemieckim długowłosym, Golden Retrieverze bądź Berneńskim psie pasterskim. Są to moje ulubione rasy psów i zawsze chciałam mieć przy sobie jednego z nich. Niestety ciocia Susan nieco mnie rozczarowała, ponieważ podarowała mi psa maskotkę mimo, że liczyłam na prawdziwego zwierzaka. Jednak wierzę swoim całym sercem, że kiedyś będę miała przy sobie wiernego psiego towarzysza, który stanie się moim najlepszym przyjacielem...

- Lucy Shanon, znowu nie skupiasz się na lekcji, tylko myślisz o niebieskich migdałach. Proszę, abyś wróciła na ziemię i zaczęła mnie w końcu słuchać - powiedział nauczyciel, który wyrwał mnie z mojego snu na jawie

- Bardzo pana przepraszam - posłałam w jego stronę przepraszający uśmiech - Obiecuję, że będę uważać

- Mam taką nadzieję - westchnął mężczyzna i wrócił do prowadzenia lekcji

Mimo, że z całych sił próbowałam się skupić i skoncentrować, nie byłam w stanie tego zrobić. W końcu mój wzrok utkwił w widokach za oknem i już chwilę później patrzyłam na swoje odbicie. Moje pastelowo niebieskie włosy z gdzieniegdzie białymi pasemkami opadały mi głównie na plecy i częściowo na ramiona a niebieskie oczy wyglądały niczym bezchmurne niebo lub spokojny ocean. Uwielbiam marzyć i rozmyślać nad różnymi rzeczami a najczęściej robię to na nudnych lekcjach - szczególnie na lekcji języka japońskiego. Natomiast w wolnym czasie lubię posiedzieć i poczytać książkę, porysować albo pójść na spacer pod Wieżę Inazumy, która jest jednym z moich ulubionych miejsc w tym mieście. Uwielbiam także piłkę nożną, w którą kompletnie nie umiem grać. Próbowałam się nauczyć, aby dostać się do drużyny Raimona, lecz nie jest to takie proste jak mogłoby się wydawać. Mam nadzieję, że kiedyś będę grała na tyle dobrze, że dostanę się do szkolnej drużyny...

~ Time skip ~

Kiedy rozległ się dzwonek oznaczający koniec lekcji, szybciutko schowałam książki, zeszyt oraz piórnik do torby. Następnie wstałam i zarzuciłam torbę na ramię, po czym udałam się do szatni, gdzie zmieniłam buty i byłam gotowa, aby ruszyć do swojego pustego domu. Domyślałam się, że rodziców nie będzie, ponieważ wyjechali w delegację... Z tego co wiem, mieli wrócić prawdopodobnie dziś wieczorem ale znając moje szczęście przyjadą znacznie później, więc resztę dnia będę musiała spędzić w samotności... Bardzo żałuję, że nie mam przy sobie psiaka z którym mogłabym spędzić ten czas. Razem z moją psią przyjaciółką poszłabym na spacer na boisko nad rzeką, pod Wieżę Inazumy lub do parku, gdzie podobałoby jej się bieganie za patykami. Natomiast spędzanie czasu w pojedynkę nie jest zbyt dobrym pomysłem i wcale mi się to nie uśmiechało.

W drodze analizowałam cały swój dzisiejszy dzień. Myślałam o tym, co mi dzisiaj zadali oraz z jakich przedmiotów muszę odrobić pracę domową. Na całe szczęście mam dobrą pamięć i zapamiętywanie różnych rzeczy bądź informacji przychodziło mi z łatwością, dlatego cały plan lekcji miałam w małym paluszku - a mówiąc konkretniej to w głowie. Lecz kiedy doszłam do tego, ile zadań muszę rozwiązać, totalnie mnie zatkało i nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam tego od groma a dodatkowo do tego wszystkiego dochodziła jeszcze nauka na kartkówki, sprawdziany oraz odpowiedzi ustne. Mimo, że jestem z natury optymistką i widzę promyczek nadziei praktycznie w każdej sytuacji, tak w tej nie widziałam prawie żadnej. Tym razem nie jestem taka pewna swoich umiejętności zapamiętywania i nie wiem, czy wszystkiemu podołam...

- Auć!

Odruchowo spojrzałam w dół i zauważyłam, że z mojej łydki wystaje coś na kształt pędzelka do makijażu. Usiadłam na chodniku i złapałam za to ,,coś'' a następnie delikatnie wyjęłam ze swojej nogi. Moim oczom ukazała się cienka igiełka, która nie wiadomo skąd wzięła się wbita w moją nogę. Rozejrzałam się dookoła, aby sprawdzić kto jest za to odpowiedzialny ale nikogo nie widziałam - byłam sama. Coraz ciężej mi się oddychało i miałam problemy z nabraniem powietrza. Zupełnie tak, jakby życiodajny tlen miał utrudnioną drogę do moich płuc. W końcu moje powieki zrobiły się na tyle ciężkie, że nie byłam w stanie dłużej mieć otwartych oczu i je zamknęłam. Dodatkowo zaczęło mi się kręcić w głowie i cały świat wirował dookoła mnie. Nie miałam pojęcia co się ze mną działo ale jednego byłam absolutnie pewna - nie wszystko było tak, jak być powinno. Niestety zbyt późno wyciągnęłam igiełkę, gdyż pewna tajemnicza substancja zdążyła rozpowszechnić się po moim ciele, przez co straciłam przytomność. Ostatnim co pamiętam był pewien ciemny kształt, który wziął mnie na ręce i ten męski głos, mówiący:

- Nareszcie jesteś Lucy...

~ Time skip ~

Powoli zaczęłam odzyskiwać przytomność i otwierać oczy, aby zobaczyć gdzie się znajduje. Niestety nie było to proste zadanie, ponieważ dookoła mnie panowały egipskie ciemności, przez co nie mogłam absolutnie nic zobaczyć. Strach narastał we mnie coraz bardziej, krew dudniła mi w uszach a serce omal nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Byłam tak przerażona całą tą sytuacją, że nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy nieco się uspokoiłam, wstałam z podłogi na której leżałam i próbowałam zorientować się, gdzie się znajduje - oczywiście nadal było ciemno i nie było to takie proste. Wiedziałam tylko, że znajduje się w jakimś pomieszczeniu i to wszystko. Bałam się coraz bardziej i czym prędzej chciałam się stamtąd wydostać, dostać się do domu i zaszyć się w swoim bezpiecznym królestwie. Niestety to nie było możliwe a ja nie mogłam pozwolić sobie na jakikolwiek strach i pokazać, że się boje.

- Spokojnie Lucy - z ciemności usłyszałam czyjś głos, który skądś już znałam - Nic ci tutaj nie grozi

- Skąd zna pan moje imię...? - spytałam ściszonym głosem

- Obserwuję cię już od dłuższego czasu moja droga. Mam o tobie całkiem sporo informacji, dlatego wiem o tobie całkiem sporo - powiedział i klasnął w dłonie, przez co światło wypełniło całe pomieszczenie

Przede mną w odległości kilku metrów stał mężczyzna, który na moje oko miał może 25 lat - nie więcej. Miał brązowe włosy w lekkim nieładzie oraz brązowe oczy patrzące na mnie przyjaźnie. Sądząc po jego fryzurze mogłam stwierdzić, że ten człowiek rzadko się czesał a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Ubrany był w czarne spodnie oraz białą koszulę, na to zaś miał czarną jak smoła marynarkę a dodatkowo czarne buty. Do tego wszystkiego był jeszcze szarawy krawat. Całość prezentowała się naprawdę bardzo ładnie i mogłam po niej wywnioskować, że człowiek stojący przede mną był szefem jakiejś większej organizacji, skoro ubierał się tak służbowo.

Korzystając z okazji, że wszystko już widziałam postanowiłam nieco uważniej przyjrzeć się pomieszczeniu, w którym aktualnie się znajdowałam. Całość przypominała mi jakąś tajną bazę i musiałam zgodzić się sama ze sobą, że mimo tego porwania byłam naprawdę bardzo podekscytowana całą tą sytuacją. W pomieszczeniu głównymi kolorami był czarny i szary a całe pomieszczenie puste. Nie widziałam żadnych dodatków w postaci obrazów, luster albo mebli. Kiedy uważnie obejrzałam całe pomieszczenie, zaczęłam zastanawiać się nad głosem tego mężczyzny. Brzmiał podobnie do tego głosu, który słyszałam wtedy kiedy straciłam przytomność. Czy to możliwe, że to był on...?

- Nazywam się Matthew i będę twoim Szefem w S.S.A. - powiedział i lekko się uśmiechnął, natomiast ja zrobiłam zamyślony wyraz twarzy - Wszystko w porządku, Lucy?

- Wszystko dobrze proszę pana ale pana głos jest bardzo podobny do tego głosu, który słyszałam za nim straciłam przytomność - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - I zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem pan nie jest właścicielem tego głosu

- Widzę, że bardzo dobrze łączysz fakty - jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy - Cieszę się, że to właśnie ciebie wybrałem na naszego super agenta

- Agenta? - ze zdziwienia zrobiłam oczy wielkie jak spodki - Nie mam pojęcia, gdzie jestem oraz co tu robię i nieco obawiam się tego, co może mnie tu spotkać... Dodatkowo powinnam już dawno być w domu. Rodzice będą się o mnie bardzo martwić, kiedy wrócą do domu i odkryją, że mnie nie ma - mimo, że cała sytuacja mijała w dość przyjaznej atmosferze, chciałam czym prędzej wrócić do domu

- Możesz być o to spokojna - machnął ręką na moje słowa - Kazałem moim ludziom wysłać do twoich rodziców bardzo ważny list. Napisane jest w nim, że wyjechałaś do swojej cioci Susan na pewien czas. Oczywiście nie jest powiedziane na ile wyjechałaś ale ta wiedza nie jest im do niczego potrzebna. Zgaduje, że jest to im na rękę, gdyż są ciągle zajęci pracą i zwykle nie ma ich w domu - na te słowa troszkę posmutniałam, ponieważ wiedziałam, że to prawda - A teraz chodźmy, wyjaśnię ci wszystko od początku

Matthew ruszył przed siebie a ja zaraz za nim, po czym weszliśmy do kolejnego pomieszczenia, które bardzo różniło się od tego pierwszego. Od razu zauważyłam, że ściany zostały pomalowane na nieco jaśniejszy kolor a na środku pomieszczenia znajdowały się dwie białe kanapy z dużą ilością poduszek. Natomiast pomiędzy siedziskami znajdowała się szklana ława. Od razu podeszłam do jednej z kanap i usiadłam, zakładając nogę na nogę. Matthew zaś podszedł to stołu, który znajdował się pod ścianą i do dwóch szklanek nalał sok jabłkowy. Następnie wziął dwie szklanki w dłonie i wrócił, siadając na przeciwko. Podał mi szklankę z napojem i skinieniem głowy zachęcił do spróbowania a ja z małą niepewnością upiłam mały łyk napoju. Chwilę później szeroko uśmiechnęłam się sama do siebie, ponieważ sok był naprawdę przepyszny i mówiąc szczerze, dawno nie piłam już tak dobrego soku jabłkowego. Następnie odłożyłam szklankę na ławę i posłałam w stronę mężczyzny pytające spojrzenie.

- A więc... - zaczęłam troszkę niepewnie po dłuższej chwili ciszy, spuszczając wzrok w splecione dłonie leżące swobodnie na moich udach - Mógłby mi pan wszystko od początku wyjaśnić? Na pewno chciałabym wiedzieć jak tutaj trafiłam i z jakiego powodu. Oraz ciekawi mnie to, co mówił pan o agencie - i wtedy ponownie na niego spojrzałam

- Otóż od dłuższego czasu zaczęliśmy nieco uważniej obserwować drużynę piłkarską z Gimnazjum Raimona - zaczął mężczyzna, patrząc na mnie swoimi brązowymi oczami - I zauważyliśmy, że są na celowniku Ray'a Darka, przez co mogą być w poważnym niebezpieczeństwie. A że od dawna mieliśmy na ciebie oko uznałem, że nie możemy dłużej zwlekać i trzeba było cię jak najszybciej sprowadzić do bazy. Dlatego moi ludzie użyli środków nasennych po których straciłaś przytomność, aby cię tu przetransportować. Na całe szczęście wszystko odbyło się bez żadnych dodatkowych niespodzianek

- Tylko nadal nie rozumiem, dlaczego mnie pan wezwał

- Zmierzając zatem do sedna sprawy Lucy, nasza agencja bardzo cię teraz potrzebuje. S.S.A., czyli Siedziba Super Agentów zbiera zdolnych ludzi, którzy dołączają do naszej agencji i stają się agentami. Ty także będziesz do nich należała i będziesz jednym z nich. Twoim zadaniem będzie ochrona drużyny piłkarskiej z Gimnazjum Raimona przed różnymi niebezpieczeństwami a w szczególności przed Ray'em Darkiem. Dodatkowo będziesz pomagała także innym ludziom, którzy będą potrzebowali pomocy - wyjaśnił Matthew i spytał: - Czy znasz tego człowieka?

- Oczywiście, że tak. Jest on trenerem oraz dyrektorem Akademii Królewskiej - odpowiedziałam z dumnym uśmieszkiem na twarzy

- W rzeczy samej. Dlatego będziesz chroniła drużynę właśnie przed tym podłym człowiekiem. Nasze urządzenia czujnikowe wykryły, że stara się zawładnąć piłką nożną, aby wygrać Turniej Strefy Footballu. Dark nie cofnie się przed niczym, żeby wygrać i osiągnąć to, na czym mu zależy. Dodatkowo planuje pozbyć się i całkowicie zniszczyć drużynę z twojej szkoły, więc nasi agenci pełnią bardzo ważne zadanie

- Brzmi to bardzo rozsądnie i już po części wiem, dlaczego wybrał pan akurat mnie - delikatnie się uśmiechnęłam - Pewnie chodzi panu o to, że chodzę do tej samej szkoły co drużyna piłkarska i będzie mi dużo łatwiej ich chronić, niż komuś innemu, który uczy się w innej szkole. Ale czy jeśli będę ich chroniła, Mark i reszta nie dowiedzą się prawdy?

- Po części masz rację moja droga i dobrze, że poruszyłaś ten oto temat. Wybrałem cię do tej roli, gdyż uczysz się w tej samej szkole i nie będziesz miała większego problemu z rozróżnieniem zawodników szkolnej drużyny. Natomiast naszych agentów zmieniamy w psy i robimy to właśnie po to, aby osoby nie wpadły na to i nie domyśliły się, że ktoś ich chroni. Ty również zostaniesz zmieniona w psa dla przykrywki a mówiąc nieco bardziej szczegółowo, zostaniesz Owczarkiem Niemieckim długowłosym. Proszę cię, abyś na ten czas zajęła się wymyślaniem imienia, dobrze?

- Oczywiście proszę pana

- Powiedziałem ci wcześniej, że będziesz chroniła drużynę Raimona i to z jednego prostego powodu. Oni nie mają jeszcze takiego psiego strażnika, dlatego akurat świetnie się złożyło, gdyż to właśnie ty nim zostaniesz. Zwykle pies trafia pod opiekę kapitana zespołu i w tym przypadku również tak się stanie. A skoro Mark Evans jest ich kapitanem to właśnie jego psem będziesz. Na razie wszystko jest zrozumiałe? - spytał

- Raczej tak - powiedziałam powoli, jakbym nie była pewna swojej wypowiedzi

- W takim razie bardzo się cieszę a jak idzie ci wymyślanie imienia?

- Po dłuższym namyśle wybrałam imię Luna

- Bardzo ładne imię - uśmiechnął się do mnie ciepło - Zatem od dzisiaj jako Psi Agent będziesz się nazywała Luna. Jak każdy inny pies będziesz posiadała obrożę ale z jedną różnicą. Twoja obroża nie będzie zwykła, tylko będzie robiła za twój gadżet. Dzięki temu będziesz mogła się ze mną kontaktować, używać jej jako nawigacji bądź za jej pomocą uruchomisz swoje super moce, między innymi Super Podsłuch i Super Szybkość

- Tylko jak je uruchomić? - zapytałam - Muszę coś najpierw powiedzieć czy obroża sama będzie wiedziała, kiedy chcę użyć jednej z super mocy?

- Niestety obroża sama z siebie nie będzie o tym wiedziała, ponieważ nie jest na tyle unowocześniona - powiedział, posyłając w moją stronę smutny uśmiech - Ale nie martw się, pracujemy nad tym cały czas. A skoro mowa o tym, czy musisz coś do niej powiedzieć, to tu miałaś rację, Lucy. Najpierw trzeba powiedzieć ,,obroża'' a następnie cały system uruchomi się i będzie gotowy do działania. Z użyciem obroży powinnaś być bardzo ostrożna, ponieważ nikt nie może dowiedzieć się, że jesteś Psim Agentem a to jest priorytet. Dla nich będziesz jedynie zwykłym psem, lecz nie zwracaj na to uwagi, gdyż najważniejsze jest to, że ty wiesz kim jesteś a jesteś Psim Agentem

- Dobrze proszę pana a na obroży będzie zapewne napisane imię Marka, tak? - upewniłam się

- Tak - potwierdził kiwnięciem głowy - Z przodu będzie znajdowało się twoje imię, czyli Luna a z tyłu imię i nazwisko twojego właściciela, czyli Marka Evansa

- A będę nadal mogła czasami zmienić się w dziewczynę czy już zawsze będę Psim Agentem? - od dłuższego czasu chciałam zadać to pytanie, gdyż bardzo mnie to ciekawiło

- Będziesz mogła zmienić się w swoją oryginalną postać tylko wtedy, kiedy uznam to za sytuację wyjątkową - wyjaśnił mężczyzna - Wtedy musisz się ze mną skontaktować a ja udzielę zgody na wykonanie przemiany, o ile będzie ona konieczna. I od tej pory mów do mnie Szefie. Czy to jest jasne?

- Jasne jak słońce Szefie - szeroko się uśmiechnęłam - A czy jak zmieni mnie Szef w psa to będzie bolało...?

- Skądże znowu. Nic cię nie będzie bolało - odwzajemnił uśmiech

Porozmawialiśmy jeszcze parę minut a następnie Matthew wstał z kanapy i ruszył przed siebie. Czym prędzej poszłam w jego ślady i chwilę później byliśmy w zupełnie innym pomieszczeniu niż chwilę temu. To pomieszczenie wyglądało na super nowoczesne laboratorium, gdzie było bardzo dużo nowoczesnych urządzeń. Zaczęłam rozglądać się dookoła i tym razem zauważyłam, że ściany były pomalowane na kolor biały a od połowy zostały wyłożone białymi płytkami. Dodatkowo było mnóstwo lamp, które oświetlały całe pomieszczenie. Usiadłam sobie na pobliskim krześle, natomiast Szef podszedł do szafy stojącej pod ścianą. Wyjął z niej małe pudełeczko, które położył na metalowym stole. Następnie otworzył je i wyjął małą, okrągłą tabletkę w kolorze niebieskim. Mężczyzna z podarunkiem podszedł do mnie, po czym bez żadnego słowa wyjaśnienia podał mi ją. Odruchowo wzięłam w dłonie niebieską tabletkę i patrzyłam najpierw na mężczyznę, aby coś wyczytać z jego wyrazu twarzy a potem na tabletkę zastanawiając się, dlaczego ją dostałam. Chwilę później dostałam nagłego olśnienia i wszystko zrozumiałam a żeby się upewnić, zapytałam:

- Dzięki tej tabletce zmienię się w psa?

- Bystra z ciebie dziewczyna - kiwnął głową z lekkim uśmiechem - Dzięki tej tabletce staniesz się psem. Na początku zaczniesz odczuwać senność a następnie stracisz przytomność, więc niczym się nie przejmuj

Tak jak mówił Szef niemal od razu po połknięciu tabletki zrobiłam się senna i moje powieki zrobiły się tak ciężkie, że nie byłam w stanie mieć nadal otwartych oczu. Czując ogromne zmęczenie położyłam się na podłodze a chwilę później otoczyła mnie ciemność, która była ostatnią rzeczą jaką pamiętam...

~ Time skip ~

Kiedy zaczęłam powoli odzyskiwać przytomność, nadal leżałam na podłodze. Próbowałam się podnieść i odkryłam, że wcale nie stałam już na dwóch nogach tak jak wcześniej a na czterech łapach. Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Matthew wcisnął guzik, który znajdował się na ścianie a przede mną z podłogi wysunęło się lustro, dzięki któremu mogłam zobaczyć jak wyglądam. Musiałam przyznać, że wyglądam naprawdę ślicznie. Miałam puszystą sierść oraz ogon, stojące uszy i czarne, bardzo inteligentne oczy. Wyglądałam zupełnie identycznie jak moja ulubiona rasa psów - Owczarek Niemiecki długowłosy. Jednak moją uwagę przykuło białe serduszko, które znajdowało się na mojej prawej, przedniej łapie. Usiadłam przed mężczyzną i uniosłam nieco do góry prawą łapę, na której zlokalizowane było białe serduszko. Liczyłam na to, że Szef powie mi co to oznacza i nie myliłam. Chwilę później zacząć wszystko od początku wyjaśniać.

- Jako Psi Agent masz swój własny znak rozpoznawczy i jest to właśnie białe serduszko, które jest na twojej prawej łapie

- Dobrze a mam jeszcze pytanie - zaczęłam troszkę niepewnym głosem - Jeśli zmienię się w dziewczynę to czy będę miała na sobie ubrania? I co się stanie z obrożą?

- Kiedy zmienisz się w dziewczynę będziesz miała na sobie ubrania, owszem - pokiwał głową - A skoro mowa o twojej obroży... Ona zmieni się natomiast w bransoletkę, która będzie działała na tej samej zasadzie, więc niczym się nie przejmuj - pogłaskał mnie po głowie, przez co mój ogon sam z siebie zaczął kołysać się z boku na bok - Za chwilę przeteleportuje cię do Inazuma Town, gdzie za pomocą nawigacji w twojej obroży dostaniesz się do domu Marka Evansa, czyli twojego właściciela. Wierzę w ciebie, Luna. Teraz wszystko w twoim łapach...

~ Time skip ~

Zanim zdążyłam się obejrzeć, byłam ponownie w Inazuma Town. Miasto z perspektywy psa wygląda zupełnie inaczej - było przeogromne. Niestety mój Szef teleportował mnie w samo centrum miasta, dlatego nie mogłam użyć swojej obroży z bardzo ważnego powodu. Gdybym jej użyła na oczach sporej grupy ludzi najpewniej w świecie uznaliby, że jestem przybyszem z innej planety i na sto procent próbowaliby się mnie pozbyć. Jednak nie mogę na to pozwolić, ponieważ jestem Psim Agentem, który musi chronić drużynę Raimona oraz innych ludzi. Dlatego szybciutko udałam się do parku, gdzie będzie mniej ludzi niż w samym środku miasta. I nie myliłam się - było ich znacznie mniej. Zatrzymałam się przy ogromnym drzewie i uważnie rozejrzałam dookoła swoimi czarnymi oczkami aby upewnić się, że nikt mnie nie widzi. Kiedy byłam już w stu procentach pewna, że żaden przechodzeń nie zwraca na mnie uwagi, z czystym sercem odezwałam się do swojej obroży:

- Obroża

- W czym mogę pomóc?

- Uruchom nawigację. Prowadź do domu Marka Evansa

- Już się robi. Obieram trasę do domu Marka Evansa

Parę sekund później z mojej obroży wydobył się cichy pisk. Zatem trasa była gotowa i mogłam ruszać. Nie tracąc więcej czasu puściłam się biegiem i podążałam za wskazówkami mojej nawigacji. Była bardzo podobna do nawigacji, którą miałam w telefonie ale ta nawigacja była o wiele bardziej nowoczesna i miała lepiej wbudowany plan całego miasta niż moja. Dlatego bez żadnego problemu dostanę się do absolutnie każdego zakątka w mieście. Dzięki niej bez trudu dostałam się do domu Marka i nie mogłam się już doczekać, kiedy chłopak w końcu mnie pozna. Ciekawiła mnie jego reakcja, gdyż z tego co wiem i się orientuję brunet nie miał psa. Dlatego informacja ta będzie dla niego albo miłą niespodzianką, albo istną katastrofą. Szczerze wierzyłam swoim sercem, że cała sytuacja potoczy się zgodnie z moją pierwszą myślą, ponieważ byłoby ciężko sprawić, aby chłopak mnie przygarnął jeśli tak naprawdę nie lubiłby psów. Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać... Udało mi się wejść na teren jego posiadłości i usiąść przed drzwiami. Coraz bardziej także zaczęłam zastanawiać się nad godziną, ponieważ widziałam, że dopiero wschodziło słońce a to znaczyło, że zaczynał się nowy dzień. Dla pewności wolałam jednak użyć swojego gadżetu.

- Obroża

- W czym mogę pomóc?

- Która jest godzina?

- Jest 6:40

Nie miałam pojęcia, że jest aż tak wczesna godzina. A jeśli mnie pamięć nie myli, wszystko zaczęło się zaledwie wczoraj. To właśnie wczoraj wracałam ze szkoły do domu i oberwałam środkiem nasennym, przez co zostałam przetransportowana do Siedziby Super Agentów. Tam Matthew wszystko wyjaśnił mi od A do Z i tak oto stałam się Psim Agentem, którego głównym zadaniem jest ochrona drużyny piłkarskiej przed Ray'em Darkiem oraz innych ludzi, którzy będą potrzebowali pomocnej łapy. Potem zostałam ponownie teleportowana do Inazuma Town, gdzie udałam się do domu mojego właściciela - Marka Evansa. Myślę, że po środku nasennym musiałam dość długo spać a kiedy połknęłam tabletkę, która miała mnie zmienić w psa również musiałam pospać kilka godzin. I tak oto stał się nowy dzień a za kilka minut brunet wyjdzie z domu i przeżyje szok - że jestem jego psem i od dzisiaj do niego należę. Jestem naprawdę bardzo podekscytowana i już nie mogę się doczekać...

W następnej części:

* Czy Mark zdecyduje się przygarnąć Lunę pod swój dach?

* Czy Lucy pod postacią Owczarka Niemieckiego długowłosego razem z brunetem będą w stanie zachęcić innych do wstąpienia w szeregi szkolnej drużyny piłkarskiej?

* Czy drużyna Raimona zacznie w końcu przykładać się do treningów?

❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️

3923 słowa

❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top