9. Nadchodzi Willy! ✔️

Moja cudowna chwila, w której Axel karmił mnie pysznymi ciasteczkami w końcu dobiegła końca, ponieważ chłopak musiał wracać do domu, aby nie nadwyrężać kontuzjowanej nogi. Obiecał jednak całej drużynie, że dotrzyma nam towarzystwa podczas naszego meczu z Liceum Otaku lub Liceum Czarnej Magii - jedna z tych drużyn będzie naszym przeciwnikiem w pół finale. Obecnie te dwie drużyny grały mecz przeciwko sobie i w zależności od tego, która drużyna wygra spotkanie zostanie naszym przeciwnikiem. Szczerze mówiąc liczyłam, że wypadnie na Liceum Otaku, ponieważ Magicznych zbytnio nie lubiłam - szczególnie za ich sprytne sztuczki, między innymi Blokadę Ducha. Wracając jednak do blondyna, ten był smutny i przybity, że musiał nas opuścić. W końcu chciał z całą pewnością spędzić ten czas razem z nami - jednak musi pamiętać, że zdrowie jest najważniejsze.

- Nie przejmuj się nami - powiedział z uśmiechem Mark - Damy sobie radę w pół finale

Axel kiwnął głową, delikatnie się przy tym uśmiechając a następnie wsiadł do taksówki, która kilka sekund temu podjechała. Później samochód zniknął a my zostaliśmy sami przed bramą do szkoły, gdyż poszliśmy odprowadzić naszego przyjaciela. Na początku każdy miał na twarzy uśmiech, lecz kiedy blondyna już z nami nie było prawie każdemu uśmiech znikł z twarzy - pewnie byli smutni, że podczas naszego meczu z Liceum Mechatroników chłopak doznał kontuzji...

- Nie wierzę, że musimy grać bez niego... - odparł smutno brunet

- Jaka szkoda, że nie wykorzystamy nowego strzału - dodał Bobby

- Inazumy 1? - zapytał Mark

- Inazumy 1? - powtórzył chłopak, na co Evans kiwnął głową

- Tak dziadek nazwał ten atak - otworzył swój notatnik z technikami zapisanymi przez Davida Evansa - Polega na tym, że bramkarz i napastnik strzelają razem. Mój dziadek opracował go wiele lat
temu - zamknął notatnik i spojrzał w niebo - On był taki mądry... Genialny

Zgadzam się razem z Markiem, ponieważ człowiek, który opracował ten strzał oraz nazwę do niego musiał być niesamowicie utalentowanym człowiekiem. Dodatkowo musiał kochać piłkę całym sercem - w końcu osoba, która nie kocha tego sportu nie byłaby w stanie wymyślić tak genialnego uderzenia. Jakakolwiek osoba wybrana pierwsza z brzegu nie poradziłaby sobie z tak trudnym zadaniem. Tylko niestety jest jeden mały problem... Niestety nie do końca udało mi się uchronić Axela przed kontuzją, dlatego nie może zagrać w następnym meczu. A skoro nie będzie na boisku razem ze wszystkimi nie będzie mógł użyć razem z brunetem nowego strzału - oznacza to, że będzie nam znacznie trudniej pokonać naszych przyszłych przeciwników.

- Ale Axel jest kontuzjowany, więc ta zagrywka odpada - powiedział Steve, jakby czytał mi w myślach

- Nie martwcie się - pocieszył ich Bobby - Nawet bez niego jakoś sobie poradzicie. W razie czego chętnie służę pomocą

- Dziękuję ci, Bobby - ucieszył się kapitan - Wszyscy musimy się przyłożyć. Chodźcie - z uśmiechem podniósł pięść do góry - Pora na kolejny trening!

- Tak! - zgodziła się drużyna i wszyscy pobiegli na boisko a ja razem z nimi

Zachowanie Bobby'ego budziło mnóstwo pytań. Wiedziałam, że muszę na niego uważać, ponieważ czasami naprawdę dziwnie się zachowywał a poza tym miałam informacje od swojego Szefa - z którym rozmawiałam wczoraj wieczorem, kiedy Mark zasnął - że wcześniej uczył się w Akademii Królewskiej. Dlatego musiałam być bardzo ostrożna oraz gotowa do pomocy w razie potrzeby.

~ Time skip ~

Kiedy trening dobiegł końca wszyscy poszliśmy do domku klubowego o co poprosiła nas Silvia. Okazało się, że chciała nam przekazać parę ważnych informacji, które dotyczyły naszego przyszłego przeciwnika. Chłopcy siedzieli, pijąc wodę i uważnie słuchając tego, co dziewczyna miała im do powiedzenia. Natomiast ja grzecznie leżałam obok nóg mojego właściciela, również uważnie słuchając wszystkiego co mówiła zielonowłosa - nigdy nie wiadomo, kiedy te informacje mogą mi się do czegoś przydać.

- W najbliższym eliminacyjnym meczu grają Liceum Czarnej Magii i Liceum Otaku - przeczytała Silvia z małego notatniczka - Zwycięzca będzie waszym przeciwnikiem w pół finale

- Magiczni? - zapytał Nathan

- Nie lubię ich - odparł brunet

Ja również nie pałałam do nich zbyt wielką sympatią. Uważałam, że są dziwni a w dodatku używali tajemniczych sztuczek jak Blokada Ducha, która miała nas zmylić. Dodatkowo mieli na swój temat mnóstwo przerażających plotek i opowieści, aby rywal oddawał mecz walkowerem...

- Podobno są o wiele silniejsi niż wcześniej, dzięki specjalnym treningom - dodała zielonowłosa

- Serio? - zdziwił się Dragonfly - To mamy problem

- Silvio a co z tą drugą szkołą o której wspominałaś? - zapytała Nelly, zwracając się do pierwszej menadżerki - Jakich mają zawodników?

Dziewczyna spojrzała ponownie w notesik, wracając do notatek a następnie zaczęła czytać dalsze informacje na temat drugiej szkoły. Magicznych co prawda znaliśmy, lecz drugiej szkoły już nie - dlatego musieliśmy się dodatkowo skupić, aby żaden szczegół nam przypadkiem nie umknął.

- Ich drużyna może się poszczycić doskonałymi wynikami naukowymi ale fizycznie są ciency. Co więcej ze wszystkich drużyn startujących w Turnieju są postrzegani jako najsłabszy skład. Aa... - zdziwiła się, dodatkowo delikatnie się przy tym rumieniąc - Czy ja dobrze widzę...?

- Co jest? - zapytał kapitan ciekaw, co takiego zaskoczyło dziewczynę

- Tradycyjnie przed każdym meczem cała drużyna wybiera się do jednej z tych dziwnych Maid Cafe. Ale wstyd... - dokończyła cała czerwona

- Tam, gdzie kelnerki są w strojach pokojówek? - odezwał się do tej pory milczący Willy

Usłyszawszy te słowa odwróciłam głowę i popatrzyłam na okularnika - byłam ciekawa co takiego ważnego wie na ten temat. Skoro do tej pory siedział cicho i dopiero teraz postanowił się wtrącić, musiał mieć jakiś ważny powód. Chociaż z drugiej strony jak nieco uważniej mu się przyjrzałam wyglądał na takiego chłopaka, który był fanem komiksów, mang oraz anime, dlatego doskonale wiedział, co się tutaj święci. A wracając do strojów pokojówek cieszyłam się w tamtej chwili, że nie jestem człowiekiem tylko psem. W tej postaci nie muszę zakładać stroju pokojówki, dlatego cieszyłam się z tego powodu.

- Słucham? - oburzyła się delikatnie Nelly - Też mi coś...

- Ci goście mają szczęście, że zaszli tak wysoko, prawda? - powiedział Max

- Nie ma cudów, w pół finale na bank będziemy musieli grać z Magicznymi - dopowiedział Todd dumnym tonem

- Tak ale tym razem nie mamy Axela w zespole. Będzie nam trudniej - odpowiedział Mark ponurym tonem

Brunet miał rację - kiedy drużyna grała przeciwko Liceum Czarnej Magii Kevin razem z Axelem wykonali Smocze Tornado, dzięki czemu zdobyli bramkę, pokonując mocną obronę bramkarza. Jednak teraz będzie nam znacznie trudniej zwłaszcza, że blondyn nie mógł zagrać. Kiedy się nad tym zastanawiałam w pewnym momencie usłyszałam jakieś piskliwe wołanie - z całą pewnością głos należał do naszej drugiej menadżerki, która krzycząc: ,,mamy kłopoty, kłopoty!'' biegła do domku klubowego. W końcu drzwi się otworzyły i w nich stanęła granatowłosa czyli tak, jak się tego spodziewałam. Od razu do niej podeszłam i uspokajająco polizałam ją po dłoni, aby się nieco uspokoiła. Kiedy tak się stało zaczęła mówić przejętym głosem, żywo gestykulując.

- Co się stało? - zapytał kapitan i spojrzał na zmęczoną dziewczynę

- Właśnie zakończył się mecz Magicznych - oznajmiła granatowłosa - Nie uwierzycie co się stało... - weszła do środka a następnie stając obok Silvii dokończyła - Liceum Otaku wygrało jeden do zera

- Magiczni przegrali? - zdziwił się brunet

- Te kujony strzeliły im bramkę? - dodał pytanie Jack

- No dobra... Co to właściwie za zespół? - spytał kapitan, do którego najwidoczniej dotarła powaga sytuacji

- Chyba będziemy musieli się sami przekonać w tej ich Maid Cafe - powiedział Willy, poprawiając okulary

Drużyna nie do końca była za pomysłem okularnika - w końcu był to podobno wstyd jeśli się tam pójdzie. Lecz z drugiej strony jeśli ma nam to pomóc wygrać mecz jestem jak najbardziej za. Jednak... Skoro jest to kawiarenka z całą pewnością nie będę mogła wejść do środka. Nieco zasmuciłam się na tę myśl, gdyż niekoniecznie uśmiechało mi się czekanie na drużynę przed lokalem. Ale po namyśle stwierdziłam, że nie będzie to takie trudne - w końcu dostałam się do szkoły oraz do szpitala, czyli miejsc, do których nie powinnam wchodzić. Dlatego do kawiarenki również się jakoś dostanę i będzie to dla mnie tak proste, jak zjedzenie psiego ciasteczka.

- Musi istnieć wytłumaczenie, dlaczego Otaku pokonali Magicznych i zamierzam je osobiście odkryć - dokończył okularnik - Posunę się do wszystkiego. Łącznie z wyprawą do tej kawiarenki - podszedł do kapitana - Mark, my musimy tam pójść

- No ale... - zaczął niepewnie brunet

- Pamiętaj, że nic nie wiemy o naszym przeciwniku. Nic, co może nam dać przewagę - mówił dumnie Glass - Jeśli tam pójdziemy będziemy mogli zasięgnąć języka i opracować strategie na mecz

- Racja - zgodził się po chwili kapitan - Trudno, musimy się tam wybrać

Po minach całego zespołu wywnioskowałam, że nie podoba im się ten pomysł. Szczerze mówiąc mi również nie do końca się podobał ale skoro jest to kawiarenka, to będzie tam masa pysznych przekąsek oraz smakołyków. I kto wie, może dla grzecznego psiaka też się coś znajdzie?

~ Time skip ~

Kilkanaście minut później staliśmy przed drzwiami do kawiarenki. Na tle drzwi znajdowały się białe chmury, na których siedziały dziewczyny w strojach pokojówek - jedna z nich miała nawet kocie uszy i ogon. Z całą pewnością była to najdziwniejsza kawiarenka, do której zdarzyło mi się trafić i coraz bardziej zaczęłam się zastanawiać, czy wejście tutaj będzie na pewno dobrym pomysłem. W końcu drzwi otworzyły się a przed nami niczym spod ziemi wyrosły trzy dziewczyny z pięknymi uśmiechami oraz w strojach pokojówek.

- Witamy panów, zapraszamy - powiedziały słodkimi głosikami i skłoniły się przed chłopakami

- C-cześć, ja właśnie... - zaczął niepewnie Mark - Chciałem spytać czy mogę wejść z psem?

Z racji tego, że byłam nieco z tyłu postanowiłam się zaprezentować. Dlatego wyszłam na przód, siadając obok mojego właściciela i czujnym okiem patrząc na dziewczyny. Lecz zanim te zdążyły mu odpowiedzieć, poczułam niesamowity zapach ciasteczek, które wręcz wołały abym przybiegła i zjadła wszystkie do ostatniego okruszka. Więc puściłam się biegiem, omijając dziewczyny a za pomocą mojego wspaniałego węchu dość szybko udało mi się namierzyć kuchnie.

- Luna! - krzyknął Mark i wbiegł za mną do środka - Wracaj!

Jego głos nie docierał do mnie i brzmiał jakby z daleka. W mojej głowie zaś słyszałam tylko: ,,zjedz nas, zjedz nas'', dlatego biorąc te słowa do serca postanowiłam zaopiekować się ciasteczkami. Kiedy wbiegłam do kuchni, gdzie znajdowały się smaczne kąski wskoczyłam całkiem zwinnie na blat a następnie zaczęłam zajadać się pysznymi ciasteczkami. W chwili, kiedy moją uwagę przykuła miseczka z białym lukrem do środka wszedł Mark. Słodka ciecz znajdowała się na półce, dlatego nie mogłam się do niej dostać. Gdybym jednak na nią wskoczyła półka mogłaby załamać się pod moim ciężarem i z pyszności byłoby nici. Dlatego postanowiłam w nieco inny sposób dostać się do miseczki ze słodką zawartością. Podskoczyłam a pyszczkiem udało mi się strącić miseczkę, która spadła z hukiem na podłogę. Szybciutko zeskoczyłam z blatów i zaczęłam sprzątać cały ten bałagan. Przy okazji machając ogonem strąciłam kolejną miskę, która spadła prosto na mnie - przez to cała się kleiłam, gdyż w tej misce również znajdował się lukier. Dodatkowo opakowanie z kolorową posypką przewróciło się a kolorowe kuleczki przykleiły się do lukru na mojej sierści.

- Niegrzeczna sunia! - powiedział zdenerwowanym tonem brunet, zakładając ręce na klatce piersiowej

Podniosłam na niego wzrok, wylizując miseczkę do czysta i na powitanie zamachałam delikatnie ogonem. Chłopak podszedł do mnie i pewnym ruchem złapał za obrożę, mocno trzymając. Niestety okazało się, że z drugiej strony pomieszczenia znajdowały się ciasteczka z kawałkami czekolady, którym absolutnie nie mogłam odmówić. Dlatego zaczęłam biec w tamtym kierunku, czego zdecydowanie nie ułatwiał mi Mark, który nadal mocno mnie trzymał. Jednak ja nie dawałam za wygraną i za wszelką cenę musiałam spróbować tych pyszności. W końcu chłopak puścił moją obrożę, upadając niedaleko stołu a ja głową uderzyłam w mebel. Stół zachwiał się a na bruneta spadła miska, spod której wydostawała się różowa ciecz z srebrnymi perełkami. Jego zdenerwowany wyraz twarzy sprawił, że w tamtej chwili odechciało mi się jedzenia tych ciasteczek...

- Co się tutaj dzieje? - zapytał Nathan, kiedy wszedł do środka a następnie pomógł wstać Markowi

- Jej zapytaj - mruknął brunet, pokazując mnie kiwnięciem głowy

- Kapitanie, co się sta... - zaczął Steve, wchodząc do środka z całą drużyną ale zobaczywszy nas przerwał swoją wypowiedź i razem z innymi zaczął się śmiać

- Co was tak bawi? - zapytał kapitan, patrząc na chłopaków

- Wyglądasz jak potwór ciasteczkowy - powiedział Jack przez śmiech

- A Luna jak twój pomocnik we wszystkich kolorach tęczy - dodał Nathan, próbując się opanować

- Musisz iść do domu, aby wziąć prysznic i przy okazji zmienić Lunę ponownie w zwykłego psiaka - stwierdził Steve, wycierając łzy ze śmiechu

- Macie rację - brunet wzruszył ramionami ze słabym uśmiechem na twarzy - Spotkajmy się wieczorem na boisku nad rzeką, dobrze?

- Pewnie - przytaknęła drużyna

Kiedy Mark wstał na równe nogi ponownie złapał mnie za obrożę, tym razem jeszcze mocniej mnie trzymając. Opuściliśmy kawiarenkę i zmierzaliśmy właśnie do domu a przez całą drogę chłopak mnie nie puszczał - zapewne na wszelki wypadek. Pewnie nie chciał, abym przypadkiem znów mu gdzieś uciekła. W tamtym momencie była to po prostu zwykła chwila słabości... Uwielbiam ciasteczka i przeróżne słodycze a te ciasteczka naprawdę tak pięknie pachniały, że nie mogłam im się oprzeć.

- Luna, co ja z tobą mam... - powiedział cicho Mark, na co przepraszająco polizałam go po dłoni - Nie możesz mi prawie za każdym razem uciekać a jak dobrze liczę jest to już twoja trzecia taka ucieczka. Co będzie, jeśli wpadniesz pod samochód...? A mnie nie będzie wtedy w pobliżu i nie będę w stanie ci pomóc, piesku - westchnął i podrapał mnie za uchem - Niestety będę zmuszony zrobić to o czym teraz myślę...

Na początku nieco się przestraszyłam, ponieważ nie miałam pojęcia do czego chłopak zmierza. Ogon radośnie nie merdał tylko zwisał spokojnie a ja uważnie obserwowałam każdy, nawet najmniejszy ruch chłopaka. Jednak chcąc nie chcąc musiałam się z nim zgodzić. Nie mogłam ciągle mu uciekać, ponieważ to ja jestem odpowiedzialna za obronę mojej drużyny. Mimo, że jestem Psim Agentem i z całą pewnością nie wpadnę pod samochód, dla Marka jestem zwykłym psiakiem, któremu może nagle coś odbić, przez co wbiegnę na ulicę. Dlatego postanowiłam być teraz o wiele grzeczniejszym pieskiem i postaram się, żeby nie sprawiać mu aż tylu problemów. Po drodze jednak zatrzymaliśmy się przed sklepem zoologicznym. Brunet przekazał mnie pewnemu mężczyźnie a sam wszedł do środka. Parę minut później chłopak wyszedł, trzymając w dłoni smycz automatyczną oraz szampon dla psów. Podziękował mężczyźnie a następnie sam przejął obowiązki, łapiąc mnie za obrożę. Chłopak podsunął mi psi gadżet pod nos a ja z lekką niechęcią powąchałam ją.

- Do tej pory nie potrzebowałaś takiego dodatku ale teraz będę ci potrzebna - powiedział, przypinając ją do mojej obroży - A teraz zobaczymy jak na niej chodzisz

Resztę drogi spędziłam idąc na smyczy jak zwyczajny pies. Pierwszy raz mogłam zobaczyć jak te wspaniałe zwierzęta czują się na smyczy i szczerze mówiąc nie za bardzo im tego zazdrościłam. Z całą pewnością chodzące na niej psy miały o wiele mniej swobody i nie mogły chodzić dokąd chciały. Plusem na pewno był fakt, że właściciel miał nad nimi kontrolę. Jednak ciężko było iść spokojnie obok chłopaka, jeśli po drugiej stronie ulicy znajdował się istnie ciekawy zapach, który koniecznie musiałam zbadać. Gdybym nie była na smyczy mogłabym spokojnie tam pobiec, zbadać zapach a następnie wrócić z powrotem. Ale na dzień dzisiejszy będę chodziła na smyczy czy mi się to podoba, czy nie.

Kiedy doszliśmy do domu i weszliśmy do środka, Mark odpiął smycz od mojej obroży a ja niemal natychmiast pobiegłam do kuchni i do mojej miski z wodą. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zjeść takiej ilości słodyczy na raz, dlatego woda była dla mnie doskonałym rozwiązaniem. Następnie razem z moim właścicielem udaliśmy się na do górę do łazienki, gdzie wskoczyłam z radością do wanny. Chłopak dokładnie umył mnie, używając do tego celu specjalnego szamponu. Później dokładnie spłukał ze mnie pianę i wytarł do sucha ręcznikiem. Kiedy byłam wolna wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się od razu do pokoju Marka. Wskoczyłam na łóżko, okręciłam się parę razy wokół własnej osi a następnie położyłam, opierając pysk na przednich łapach. Ziewnęłam, pokazując wszystkie swoje białe zęby a po kilku minutach zasnęłam - zaś w tym czasie brunet brał prysznic, chcąc zmyć z siebie słodką ciecz.

~ Time skip ~

Około godziny 18 chłopak mnie obudził mówiąc, że musimy iść na boisko nad rzeką do chłopaków. Z radością zeskoczyłam z łóżka i pędząc po schodach, przy drzwiach wejściowych byłam już kilka sekund później. Myślałam, że chłopak otworzył je a potem razem pobiegniemy do drużyny - tak się jednak nie stało. Mark spokojnym krokiem zszedł na dół a z wieszaka wziął smycz, którą przyczepił do mojej obroży. Popatrzyłam na niego wzrokiem pełnym rozczarowania, mówiąc: ,,naprawdę Mark...?''. Jednak mój właściciel nie chciał zmienić zdania i w takim stanie dotarliśmy na boisko nad rzeką, gdzie już czekała na nas cała drużyna. Siedzieli na ziemi w kółku, dlatego Mark dosiadł się do nich a ja położyłam się obok niego. Musieliśmy się w końcu dowiedzieć, co takiego zespół odkrył na temat naszych przeciwników, czyli Liceum Otaku.

Dowiedzieliśmy się, że spotkanie nie przyszło drużynie z taką łatwością jak na początku myślałam. Czuli się strasznie nieswojo w takim miejscu oprócz Willy'ego, który najwidoczniej czuł się tam jak ryba w wodzie. W całej kawiarence przeważały dwa kolory: biały i różowy. Do tego było mnóstwo serduszek na ścianach, krzesłach, deserach... - dosłownie wszędzie. Okularnik opisał nam a raczej chciał się pochwalić, że jako jedyny umiał się zachować w takim miejscu, na co wywróciłam oczami. Okazało się także, że drużyna miała okazję poznać drużynę Otaku. Windą zjechali na sam dół, gdzie drużyna trenowała - lecz treningiem tego bym raczej nie nazwała. Ich ciężka praca polegała na graniu w gry wideo, czytaniu komiksów oraz mang a także oglądaniu anime. W dodatku wszyscy zawodnicy z Liceum Otaku nie mieli pojęcia, że biorą udział w Turnieju Strefy Footballu.

- Ach, nie dobrze... - brunet spojrzał na radosne i spokojne miny swoich przyjaciół - Wszyscy są zbyt odprężeni...

- Nie ma się co dziwić - odparł Max - Sam słyszałeś z kim będziemy grać w pół finale

- Pamiętajcie, że mimo niegroźnego wyglądu pokonali Magicznych. Nie dajcie się zwieść pozorom - ostrzegał Glass

- Niby racja - przyznał mu rację Carson

- Ale oni nie wyglądają na silną drużynę - dodał lekceważąco Steve

- Ale klops... Chłopaki, czasami naprawdę mnie martwicie, wiecie? - przyznał Mark nieco załamany ich nastawieniem

- Wyluzuj - uspokoił go chłopak w czapce - Wszyscy mówią, że to najsłabsza drużyna w Turnieju. Widocznie mieli szczęście, damy sobie radę

~ Time skip ~

W dzień meczu zawitaliśmy na boisko, gdzie za kilka minut odbędzie się mecz pół finałowy pomiędzy Gimnazjum Raimona a Liceum Otaku. Kiedy czekaliśmy na rozpoczęcie meczu okazało się, że wszystkie menadżerki muszą założyć na siebie strój pokojówki, ponieważ było to zapisane w ich regulaminie - który oczywiście wymyślił trener naszych przeciwników. Nelly jako jedyna nie była zbyt zachwycona ale w ostateczności założyła strój razem z Celią i Silvią.

- Naprawdę będziemy grać z nimi? - upewniał się Axel

- Tak - potwierdził Mark, rozkładając ręce na boki

Natomiast moją smycz trzymała obecnie Silvia, kiedy tylko wróciła w stroju pokojówki - w końcu brunet musiał za parę minut biec na boisko. Musiałam podczas tego meczu zachowywać się super grzecznie, aby dziewczyny zobaczyły moją zmianę nastawienia. Dzięki temu powiedzą Markowi, że byłam grzeczna a on stwierdzi, że nie potrzebuje smyczy. W końcu w każdej chwili mogło wydarzyć się coś bardzo groźnego i musiałabym pędzić im na ratunek - ale jak tu biec z pomocą, jeśli będę miała przypiętą smycz do obroży? Dlatego nie mogłam jej mieć i kropka.

- A Axela zastąpi dzisiaj... - kapitan spojrzał na drużynę

- Dobra, ja mogę - zgodził się Bobby z uśmiechem na twarzy

- W tym meczu musisz postawić na asa - odpowiedział Willy, zwracając się do bruneta

- A kto to? - zapytał Mark

- Wyprawa do Maid Cafe pozwoliła mi lepiej zrozumieć ich styl gry. Dzięki tej wiedzy jestem pewien, że mogę poprowadzić nas do zwycięstwa - dokończył swoją wypowiedź Glass

- Willy... - zaczął niepewnie brunet

- W sumie racja, popieram - odezwał się z uśmiechem Bobby - Niech gra, przecież jest bardzo zmotywowany

- Tak, to prawda - Mark kiwnął głową i położył dłoń na ramieniu okularnika - Willy, będziesz dzisiaj napastnikiem. Liczymy na ciebie

Uważałam, że Willy sobie poradzi i jak pozostali da z siebie wszystko. Nie widziałam co prawda drużyny Otaku, lecz chłopak ją widział - dzięki czemu poprowadzi nas do zwycięstwa. Jeśli okularnik wierzy w swoje możliwości, to należy dać mu szansę. Oczywiście nie wszystkim taki obrót spraw się spodobał a mianowicie nie spodobał się Nelly Raimon, która z góry założyła, że zastąpienie Axela Willym jest ryzykowne i sporo w tym meczu ryzykujemy. Jack wspomniał również o jego ucieczce w trakcie meczu towarzyskiego z Akademią Królewską a niektórzy pokiwali zgodnie głowami. Ale Mark zawsze daje szansę swoim zawodnikom, więc chłopakowi także dał i nie zmienił zdania tylko dlatego, że szanowna córka dyrektora miała coś do powiedzenia.

- Proszę państwa! - przywitał wszystkich komentator - Rozpoczyna się pół finałowe spotkanie Turnieju Strefy Footballu!

Chłopcy pobiegli na boisko i ustawili się na swoich pozycjach. Kiedy było słychać pierwszy gwizdek mecz rozpoczął się na dobre. Na początku wszystko szło gładko - my próbowaliśmy przejąć piłkę, co nie było takie łatwe a nasi przeciwnicy próbowali piłkę utrzymać. Mecz przebiegał normalnie i nic dziwnego w grze zawodników Otaku nie zauważyłam, jednak zobaczymy jak będą przebiegały dalsze minuty spotkania, które lada chwila się skończy a raczej jego pierwsza połowa. Liceum Otaku przez praktycznie cały czas było w posiadaniu piłki ale nie wyprowadzali żadnych ataków. Natomiast na ich dziwną grę nie musiałam zbyt długo czekać, bo jakoś 10 minut przed końcem pierwszej połowy pojawiły się ich pierwsze oznaki. Na początku chłopak w dziwnych okularach zaczął mówić coś o hiper piłce nożnej a następnie podał do swojego kolegi. Chłopak w czerwonej pelerynie super bohatera, który dostał piłkę nazwał Nathana cyborgiem, gdy ten próbował odebrać mu piłkę.

Patrzyłam uważnie na każde ich przedziwne zachowanie i nie mogłam znaleźć żadnego punktu zaczepienia - kompletnie nic, co mogłoby nam pomóc. Chłopcy podeszli do nas, kiedy zabrzmiał gwizdek na przerwę, natomiast dziewczyny każdemu z drużyny podały butelkę z wodą. Miałam nadzieję, że as naszego dzisiejszego spotkania, czyli Willy rozgryzie ich styl gry i dzięki temu wymyśli plan w jaki sposób możemy ich pokonać. Jednak jak na razie chyba okularnik nie posiadał żadnego pomysłu. Ale na pewno mu się uda i nie zawiedzie drużny, która w niego wierzy.

- Dlaczego grają tak zachowawczo... - zastanawiał się Willy - Nie sądziłem, że mogą tak się zachowywać

- A byłeś pewien, że rozgryzłeś ich styl gry - odezwał się Kevin

- I dlaczego nie mogliśmy przejąć piłki... - dodał Steve

- Pewnie dlatego, że zdezorientowało nas ich dziwne zachowanie - myślał na głos niebieskowłosy

Z całą pewnością chodziło właśnie o to - jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak dziwną drużyną, podobnie jak drużyna Raimona. Dlatego chłopcy byli zaskoczeni co mocno ich zdezorientowało, przez co nie mogli skupić się w stu procentach na grze. A co za tym szło? Nie mogli przejąć piłki a przez to nie byliśmy w stanie zdobyć gola. Obecnie był remis ale czuję, że w drugiej połowie zawodnicy z Otaku na pewno zaatakują.

- W ogóle nie mogę ich rozgryźć - powiedziała Nelly, zakładając ręce na klatce piersiowej i obserwując zachowanie przeciwników, którzy obecnie grali na jakichś małych konsolach

- Musimy sobie stworzyć okazję do bramek - stwierdził kapitan - Wiem, że potrafimy

Gdy nadeszła druga połowa obie drużyny wróciły na boisko, zamieniając się stronami. Ustawili się na swoich pozycjach, czekając aż sędzia oznajmi gwizdkiem, że możemy zaczynać. Kiedy tak się stało cały zespół Otaku ruszył do ataku na naszą stronę. Od razu zorientowałam się, że grają w zupełnie inny sposób niż wcześniej - grają bardziej energicznie a każdy aktywnie brał udział w meczu. Najwyraźniej podczas przerwy trener polecił im, aby zmienili swój styl gry oraz taktykę. Myślę, że zrobili to celowo, gdyż nie mają tak dobrej formy jak pozostałe drużyny. Dlatego podczas pierwszej połowy oszczędzali siły, aby w drugiej z pełną mocą nas zaatakować. A oznaczało to tylko jedno - mamy kłopoty.

Max ruszył na nich z zamiarem odebrania piłki chłopakowi w pelerynie super bohatera, lecz tamten używszy dziwnej techniki sprawił, że pod nogami naszego przyjaciela pojawił się arbuz - nie piłka. Spojrzawszy szybko na ich trenera zrozumiałam skąd na boisku wziął się arbuz. Od początku spotkania mężczyzna ciągle jadł te owoce, dlatego miał ich przy sobie tak dużo - i kiedy chłopak w pelerynie wykonał technikę, trener szybciutko podłożył arbuza Maxowi. Kiedy super bohater minął go, podał piłkę do chłopaka w brązowych i nieuczesanych włosach a ten razem z większym kolegą wykonali Kij Czystej Odwagi - czyli technikę, na którą Mark w ogóle nie był przygotowany. Niestety nie udało mu się obronić tego strzału co oznaczało, że Otaku wychodzi na prowadzenie a minęło dopiero kilka minut drugiej połowy. Był to niezły zwrot akcji, gdyż dosłownie w parę chwil zrobiło się 1 do 0. Musimy natychmiast ruszyć na ich bramkę, aby jak najszybciej zdobyć wyrównującego gola.

W takim razie musieliśmy zaczynać od środka boiska. Kevin, który dostał piłkę od Willy'ego pobiegł na połowę przeciwników z zamiarem strzelenia pięknej bramki. Na jego nieszczęście wszyscy gracze Liceum Otaku cofnęli się do obrony, co nieco utrudniało chłopakowi przedarcie się do przodu. Jednak ten z łatwością sobie z tym poradził i udało mu się dostać aż pod samą bramkę. W chwili, kiedy różowowłosy zamierzał oddać strzał, trzech zawodnicy stojący najbliżej bramki wykonali Chmurę Dymu, przez co nie było widać bramki. Jednak Kevin nie zamierzał się tym przejmować i wykonał Smoczy Cios - niebieski smok poleciał z piłką wprost w Chmurę Dymu. Po chwili widoczność uległa zmianie i naszym oczom ukazała się piłka, która leżała obok bramki. Nie zdobyliśmy gola... Ale jak to możliwe, że chłopak nie trafił w bramkę?

Przez większość drugiej połowy każdy zawodnik z naszej drużyny oddawał celny strzał na bramkę ale za każdym razem efekt był ten sam - mimo starań piłka lądowała obok bramki. Mieliśmy coraz mniej czasu, aby doprowadzić do remisu a następnie strzelić zwycięskiego gola, który pozwoli nam wystąpić w Finale Regionów. Kevin mimo wszystko nadal próbował i kiedy przejął piłkę już zamachnął się, aby oddać strzał, lecz Willy polecił mu, aby tego nie robił. W rezultacie różowowłosy stracił piłkę... Jednak wracając do ich Chmury Dymu okazało się, że piłka za każdym razem zmieniała trajektorię kiedy w nią wpadała, dlatego do głowy wpadło mi, że...

- Przesuwali bramkę?! - krzyknął oburzony Mark

Nic dziwnego, że nie mogliśmy zdobyć gola! Kurz ograniczał nam widoczność, dzięki czemu bez problemu mogli przesuwać bramkę i robić to tak, że nikt tego nie widział. Ale na szczęście Willy odgadł ich sprytny i chytry plan. Otaku uciekło się nawet do oszustwa, aby tylko wygrać ten mecz. Ciekawa tylko jestem za jaką cenę...

Gra została wznowiona z autu a piłkę wyrzucał Steve, ponieważ jeden z przeciwników wślizgiem odebrał piłkę Kevinowi, przez co wypadła poza boisko. Brązowowłosy rozglądał się uważnie po boisku, zastanawiając się do kogo podać - ostatecznie jednak podał ją do Willy'ego, który pobiegł z piłką prosto przed siebie. Każdego mijał z taką łatwością, jakby ci byli zwykłymi pachołkami treningowymi. A kiedy był blisko bramki podał piłkę do różowowłosego i powiedział, aby ten użył Smoczego Ciosu. Dlatego chłopak słuchając rady okularnika wykonał swoją technikę, natomiast bramkarz dzięki Ruchomej Bramce przesunął ją w bok. I gdyby nie dzielna postawa Glassa, który własną głową zmienił trajektorię Smoczego Ciosu Dragonfly'a nie byłoby gola. W końcu udało nam się zremisować! Jednak gdybym wiedziała co zamierza zrobić Willy z całą pewnością bym mu w tym przeszkodziła...

Okazało się jednak, że Glass nie może zostać na boisku do końca meczu - za bardzo ucierpiał przy główkowaniu. Dlatego za chłopaka wszedł Bobby, który razem z pozostałymi walczył do końca. Mecz trwał dalej a wszyscy dawali z siebie wszystko, czyli sto a nawet dwieście procent. A w ostatnich minutach naszego spotkania Kevin zdobył bramkę używając Smoczego Ciosu, dzięki czemu udało nam się wyjść na prowadzenie. Kilka sekund później zabrzmiał gwizdek kończący spotkanie a to oznaczało, że... wygraliśmy mecz! Zaczęłam skakać ze szczęścia i szczekać z radości, że jednak udało nam się ich pokonać. Niestety jednak nadal pozostawała kwestia smyczy... Doszłam już do wniosku, że nie mogę na niej być jeśli ktoś będzie potrzebował pomocy - będę musiała biec do niego natychmiast a smycz zdecydowanie utrudni moje zadanie. Dlatego muszę jakoś przekonać mojego właściciela, aby z niej zrezygnował a w chwili, kiedy o tym myślałam brunet do nas podszedł.

- I jak, była grzeczna? - spytał Mark

- Była bardzo grzeczna - ucieszyła się dziewczyna - Nie zrobiła tak jak podczas meczu z Akademią Królewską czy Liceum Mechatroników. Chociaż myślę, że gdyby mogła pomóc Willy'emu, aby nie zrobił sobie krzywdy na pewno ruszyłaby z pomocą

- To znakomicie - powiedział radośnie chłopak, głaskając mnie po głowie - Może jednak nie potrzebujesz smyczy, hm? - dodał, odpinając ją od mojej obroży - Ale musisz mi obiecać, że teraz będziesz już grzeczna, umowa stoi?

Usiadłam i podałam mu swoją prawą, przednią łapę z białym serduszkiem na znak, że w stu procentach przyjmowałam jego warunki i się z nim zgadzałam. A podczas tego meczu nauczyłam się czegoś bardzo ważnego - że podczas spotkania niczego nie jestem w stanie zmienić. Dotarło do mnie, że jeśli zawodnik będzie miał odnieść jakąkolwiek kontuzję to nie ważne jak bardzo bym się starała, to i tak ją odniesie. Nie jestem w końcu w stanie przewidzieć tego, co ma się wydarzyć. Dlatego od dzisiaj będę grzecznie siedziała podczas meczu i nie będę wbiegać na boisko, choćby nie wiem co...

W następnej części:

* Czy Bobby odgadnie złe zamiary trenera Wintercy?

* Czy Lunie uda się coś zaradzić na to, że w szkole powoli zaczynają mieć wątpliwości, co się stało z Lucy?

* Czy drużyna wybaczy Bobby'emu, że był szpiegiem Akademii Królewskiej?

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

4743 słowa

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top