8. Przerażające Cyborgi! ✔️

Kiedy drużyna była gotowa dołączyli do mnie i do Marka a następnie wszyscy razem poszliśmy na boisko, gdzie czekał nasz trener. Nadal trzymam się swojego zdania, że coś z nim jest nie tak - i jak na razie zdania nie zmienię. Doskonale pamiętałam jak dyrektor wezwał Marka do swojego gabinetu, aby w towarzystwie pana Wintercy i Nelly przekazać mu, że klub piłkarski zagra swój pierwszy mecz towarzyski. Dodatkowo mieliśmy zagrać z najsilniejszą drużyną w całym kraju - Akademią Królewską - która nieźle dała nam w kość. Jednak to nie w meczu tkwił problem a w reakcji naszego trenera, który nie był zbyt zachwycony, że zagramy z Królewskimi. Możliwe, że wiedział jak słaby jest zespół i zbytnio w nich nie wierzył - to było akurat uzasadnione - ale jako trener drużyny powinien wierzyć i wspierać nich mimo wszystko. Jest jeszcze jedna sprawa, która budzi moje wątpliwości a jest to moment, w którym pan Wintercy przedstawiał nam nowego zawodnika, czyli Bobby'ego. Mężczyzna spytał się go, dlaczego chce dołączyć do tak beznadziejnej drużyny jak nasza. Tego już nie jestem w stanie zrozumieć i coraz więcej wątpliwości miałam do tego człowieka.

- Czyli w końcu nie wypracowaliście żadnego nowego ruchu, prawda? - spytał trener - Więc jak chcecie wygrać ten mecz?

I tu właśnie jest kolejny dowód na to, że mężczyzna zbytnio się nami nie interesuje. Mówił to z taką obojętnością, której jeszcze nigdy nie słyszałam... Nie wierzył w zespół i ich umiejętności - w ogóle nie wierzył, że możemy wygrać ten mecz! Trener coraz bardziej zaczyna mi się nie podobać...

- Straciliśmy możliwość zaskoczenia nowymi ruchami ale wynik zależy od pracy zespołowej. Jeśli połączymy nasze siły mamy szansę na zwycięstwo - powiedział Mark i uśmiechnął się - Więc dajmy z siebie wszystko!

- Tak! - krzyknęła w odpowiedzi cała drużyna

Parę minut później sędzia kazał obu drużynom ustawić się na swoich połowach, dlatego chłopcy pobiegli zająć swoje pozycje. Był to ich drugi mecz w Turnieju Strefy Footballu i z całych sił trzymałam za nich łapy, aby udało im się zwyciężyć oraz pokonać Mechatroników. Komentator wspominał, że ta drużyna jest tak silna jak Akademia Królewska a jeśli była to prawda, wiem jedno - będziemy mieli pod górkę. Fani obydwu drużyn krzyczeli z całych sił, dopingując swój zespół. Natomiast ja jak zwykle zajmowałam swoje ulubione miejsce - obok naszych menadżerek.

Okazało się, że będziemy mogli zacząć i wraz z pierwszym gwizdkiem Kevin i Axel wymienili między sobą podania a następnie to różowowłosy z piłką popędził na połowę przeciwników. Niestety przed nim, niczym spod ziemi wyrósł Neil i zaczęłam się martwić, bo w myślach już widziałam jak chłopak odbiera mu piłkę. Jednak ten razem ze swoimi kolegami stali w miejscu niczym słupy soli, dzięki czemu Axel i Kevin minęli ich bez żadnego problemu. Zaczynałam wyczuwać tu pewien podstęp... Dlaczego wszyscy stali w miejscu i się nie ruszali? Dlaczego nie próbowali odebrać nam piłki? Oczywiście było to dla nas zdecydowanie na plus lecz czułam, że pod ich staniem w miejscu kryło się coś niepokojącego...

Natomiast chłopcy nie zwalniali tempa i z każdym kolejnym krokiem zbliżali się do bramki. Thomas był chyba gotowy do obronienia ich strzału, lecz parę sekund później krzyknął do swoich kolegów, aby wrócili na obronę. W jednej chwili wszyscy zaczęli wracać na swoją połowę, wykonując polecenie Feldta. Jeszcze kilka minut temu cała drużyna kryła naszych zawodników a kilka minut później cała drużyna cofnęła się do obrony. Czyżby wspaniały bramkarz - Thomas Feldt - nie był tak dobry jak mówili ludzie i potrzebował pomocy? A może była to jedynie jakaś sprytna sztuczka, żeby odwrócić naszą uwagę? Mogło być różnie a ja do tego czasu widziałam co nieco i musiałam także brać pod uwagę to, że Mechatronicy nie będą grali fair play.

Lecz kiedy Dragonfly podał piłkę do Axela, ten w kilka sekund został otoczony. Na szczęście udało mu się przejąć piłkę, po czym kopnął ją na bok, gdzie Kevin znalazł się w samą porę. Różowowłosy wykonał Smoczy Cios i już w myślach widziałam piłkę w siatce oraz radość drużyny ze zdobycia pierwszego gola, jednak Feldt złapał ją bez żadnego problemu, nie wykonując żadnej techniki hissatsu. A dlaczego tak się stało? Czterej zawodnicy stali jeden za drugim w odległości może jednego lub dwóch metrów, spowalniając strzał Kevina. Dlatego Thomasowi obrona przyszła z taką łatwością, przez co nie zdobyliśmy gola.

Mark i reszta nie byli tą informacją zbytnio zachwyceni - byli w szoku, kiedy zobaczyli na co stać Liceum Mechatroników. Jednak zarówno ja, jak i menadżerki nadal wierzyłyśmy w swoją drużynę ze wszystkich sił i mimo trudności w końcu uda im się zdobyć gola - a przynajmniej mam taką nadzieję. Natomiast Thomas wykopał piłkę do Neila, który razem z dwoma innymi zawodnikami pobiegli na naszą bramkę. Na całe szczęście w porę zjawił się Nathan, który za pomocą wślizgu odebrał im piłkę, przerywając groźny moment. Była to naprawdę świetna akcja a niebieskowłosy spisał się na medal. I właśnie takim sposobem przy piłce byliśmy my - teraz czas, aby do ataku ruszyła drużyna Raimona.

- Nie wiedziałam, że Nathan jest taki szybki - powiedziała z uśmiechem Celia, trzymając kamerkę i nagrywając całe spotkanie

- Ja też - zgodziła się Silvia - Ale chodził do klubu lekkoatletycznego, więc może być dużo szybszy od pozostałych

- Masz rację - odparła Nelly - Ale inni też są dużo lepsi, w końcu sporo czasu spędzili w centrum treningowym

Niebieskowłosy natychmiast podał piłkę do Sama, który niestety szybko piłkę dostał oraz szybko piłkę stracił. Mechatronicy znowu byli w natarciu a ich prędkość zwalała z nóg - byli niewiarygodnie szybcy i chłopcom ciężko było ich dogonić. Chłopak w okularach mijał naszych zawodników, niczym pachołki treningowe i doskonale radził sobie w odgadywaniu jaki ruch wykona Max lub Todd. Nasza obrona najbardziej skupiła się na Neilu - chłopaku z numerem 11. Nic dziwnego, ponieważ chciałby zapewne użyć kopii Ognistego Tornado, do czego absolutnie nie mogliśmy dopuścić. Niestety była to bardzo sprytna sztuczka, gdyż Neil był tylko przynętą a piłka trafiła prosto pod nogi chłopaka w białych włosach. Brunet nie do końca był na to przygotowany - zapewne myślał, że strzał odda Turner. Niespodziewane podanie wszystkich zaskoczyło i nikt nie był w stanie tego przewidzieć. Chłopak w białych włosach biegł po lewym skrzydle i nikt go nie krył, dlatego bez żadnych dodatkowych problemów kopnął piłkę w samo okienko. Jednak w ostatniej chwili brunet rzuciwszy się zdołał złapać piłkę w dłonie.

Kamień spadł mi z serca, widząc piłkę w dłoniach mojego właściciela. Dzięki temu wynik nadal był taki sam, czyli 0 do 0. Każda z drużyn miała szansę, aby zdobyć pierwszego gola i wygrać całe spotkanie. Natomiast Mark uważnie rozglądał się po całym boisku szukając osoby, do której mógłby podać piłkę - niestety każdy był zablokowany a podanie jej do kogokolwiek nie miałoby żadnego sensu, gdyż od razu byśmy ją stracili i tym razem Mechatronicy naprawdę mogliby zdobyć gola.

- Ty też uważasz, że ich styl jest co najmniej dziwny? - zapytała granatowłosa

- Aha - kiwnęła głową Silvia - Zupełnie jakbyśmy grali przeciwko robotom

W stu procentach się z nią zgadzałam, ponieważ skoro wszyscy zawodnicy Mechatroników polegali na danych z innych szkół z całą pewnością zachowywali się trochę jak roboty. Próbują przewidzieć nasze ruchy oraz to, co zamierzamy zrobić - a przecież żaden człowiek nie jest w stanie przewidzieć takich rzeczy. Dlatego gra może przypominać nieco mecz jakby grało się przeciwko samym sobą. W końcu jak tu grać z drużyną, która zna wszystkie twoje zagrywki, techniki, strategie i pomysły?

Tym czasem na boisku Nathan razem z Timmym odbiegli od zawodnika, który ich krył, dzięki czemu Mark od razu posłał piłkę do niebieskowłosego. W międzyczasie spojrzałam na zegarek u Celii i musiałam ze smutkiem przyznać, że pierwsza połowa kończyła się dokładnie za piętnaście minut. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, aby wyprowadzić skuteczny atak i zdobyć bramkę. Jednak Axel wcale się tym nie przejmował i dostawszy podanie od Nathan'a posłał ją wysoko w powietrze, po czym doskoczywszy do niej wykonał Ogniste Tornado. Niestety Thomas użył Strefy Strzału i piłka się od niej odbiła... Dlatego od razu dobiegł do niej Kevin i razem z blondynem wykonali Smocze Tornado. Sytuacja powtórzyła się i tym razem, dlatego na trzeci ogień poszedł Zrzut Inazumy, który został wykonany przez Axela i Jacka. Tym razem jednak Feldt użył zupełnie nowej techniki - Odrzutowej Pięści - a piłka została wybita daleko w środek boiska. Wszystkie nasze ataki zostały zablokowane... Thomas Feldt jednak był naprawdę dobrym bramkarzem.

Piłkę odzyskali nasi przeciwnicy i tym razem to oni zaczęli biec na naszą bramkę z wielką determinacją, aby zdobyć gola. Bez problemu ominęli Maxa a kiedy do chłopaka podbiegł Nathan razem z Bobbym, ten podał piłkę na lewo ponownie do chłopaka w białych włosach. Ostatnim razem nie udało mu się zdobyć bramki ale czy tym razem dopnie swego? Kopnął piłkę z całej siły, lecz to nie był strzał a zwyczajne podanie, którego adresatem miał być Neil. Niestety Mark nie zdążył się zorientować, ponieważ zdążył wyskoczyć do tego ,,strzału''. Za pomocą Ognistej Pięści wybił piłkę kopniętą przez Turnera a ta poleciała prosto do chłopaka z numerem 9 (chłopak z białymi włosami). Ten odbił piłkę głową, zdobywając pierwszego gola dla swojej drużyny. Przy pierwszej próbie Mark obronił strzał bez problemu ale przy drugim nie poszło mu już tak dobrze...

Od środka boiska mecz wznowili Axel i Kevin. Niestety nie udało nam się zbyt długo pograć, ponieważ chłopak z białymi włosami wślizgiem odebrał piłkę różowowłosemu i od razu podał ją do Turnera, który odwrócił się na pięcie, podając piłkę do bramkarza. Przez ostatnie minuty pierwszej połowy Mechatronicy nawet nie próbowali zdobywać następnych bramek. Najważniejsze dla nich było to, abyśmy nie zabrali im piłki - to był ich priorytet. Nie dawali nam ani chwili wytchnienia, tylko wymieniali między sobą podania przez praktycznie cały czas. Wyglądało na to, że grają na czas - nie obchodziło ich ile bramek strzelą. Najwidoczniej jedna bramka w pełni ich satysfakcjonuje i nie zamierzają tego zmienić. Dlatego zamierzają odciąć nas od gry, bo dzięki temu my nie zdobędziemy gola a skoro nie zdobędziemy gola, nie będzie remisu i nie będą musieli starać się ponownie wyjść na prowadzenie - proste. Więc ze wszystkich sił starają się, aby nie udało nam się odebrać im piłki a kiedy Neil był niedaleko bramki, główką podał piłkę prosto w dłonie Thomasa. Podał ją wręcz w idealnym momencie - właśnie zabrzmiał gwizdek kończący pierwszą połowę, dlatego obie drużyny udały się do swoich szatni, żeby odpocząć.

- Nie mogę uwierzyć - powiedziała Celia - To niesprawiedliwe

- Nie ciekawie - dodała Silvia - Zatrzymali wszystkie nasze strzały, nie mamy na nich żadnego sposobu...

- Dadzą radę - stwierdziła pewnym głosem córka dyrektora, opierając się o ścianę - Przypomnijcie sobie ile czasu spędzili w centrum treningowym. Teraz są o wiele silniejszą drużyną

- Tylko, że... - zaczęła niepewnie zielonowłosa - ...nie opracowali żadnych nowych zagrywek, więc tak na prawdę nic się nie zmieniło...

- Serio? - zdziwiła się Nelly - Nie wiedziałam... Czyli to tylko strata czasu?

- Wiesz Nelly, ja myślę, że to nie była strata czasu - odezwała się granatowłosa

- Racja. Są o wiele lepsi niż na początku. Treningi w centrum się opłaciły - dodała Silvia

Dziewczyny rozmawiały między sobą a kiedy uznałam, że moja rola słuchacza dobiegła końca szybciutko wstałam i pobiegłam w kierunku szatni, chcąc podnieść Marka oraz pozostałych na duchu, ponieważ za kilka minut zacznie się druga połowa. Udało mi się ich spotkać wtedy, kiedy obie drużyny wyszły z pomieszczeń. Podbiegłam z radością do mojego właściciela, siadając grzecznie obok jego nogi.

- Hej piesku - uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie, na co przymknęłam oczy, machając puszystym ogonem, następnie zaś zwrócił się do Thomasa - Feldt - a gdy ten się odwrócił brunet dokończył: - Dlaczego nie strzelacie kolejnych bramek? Przecież na tym polega ta gra

- Wykonuję polecenia trenera - odpowiedział

- Nie ściemniaj - skomentował kapitan

- Czy strzelimy dziesięć czy jedną bramkę i tak wygramy - powiedział Feldt pewnym głosem - Będziemy jak najdłużej przetrzymywać piłkę

- Daj spokój - zdenerwował się Mark - Nie możecie grać jak bezmyślne roboty

- Posłuchaj... - zaczął kapitan Mechatroników, patrząc w oczy mojemu właścicielowi - Wiemy praktycznie wszystko o waszej słabej drużynie. Nigdy nie strzelicie nam bramki, Evans. Już przegraliście ten mecz

- On jeszcze się nie skończył - odparł Mark - Dopóki piłka jest w grze, każda z drużyn ma takie same szanse na zwycięstwo

- Wszystkie możliwe scenariusze zostały przez nas przećwiczone - Feldt nadal nie dawał za wygraną

- Bla, bla, bla... Co to za przyjemność z gry jeśli wszystko już wiecie? - zapytał brunet

- Przyjemność z gry...? - powtórzył Thomas

- Oczywiście - kiwnął głową chłopak - Football to świetna zabawa. Kopiesz piłkę z przyjaciółmi i masz z tego radość. O to w tym chodzi

Myślę, że jeśli Mark poświęciłby masę czasu aby wyjaśnić im, na czym polega piłka nożna, ile daje frajdy i jak można się przy niej świetnie bawić, oni nadal by tego nie rozumieli. Zupełnie tak jakby nic do nich nie docierało. Nawet ja wiem ile radości sprawia tej sport - wystarczy, że spojrzę na Marka. Brunet zawsze trenuje i sprawia mu to wiele radości. Nie ważne jaka jest pogoda on ciągle biega z piłką, mając przy tym mnóstwo satysfakcji, kiedy uda mu się opanować jakąś nową technikę bramkarską.

Zaczynała się druga połowa a ja siedziałam obok ławki, uważnie obserwując każdego na boisku. Miałam nadzieję, że drużynie uda się wyrównać a potem strzelić ostatniego gola, dzięki czemu wygramy. Liczyłam także na to, że Thomas i pozostali zrozumieją słowa mojego właściciela i dotrze do nich, że piłka nożna sprawia wiele radości i dzięki temu zaczną strzelać następne bramki. Tym razem zaczynali nasi przeciwnicy, którzy stworzyli mur nie do przebicia - za nic w świecie nie mogliśmy się przez niego przebić. Stworzyli naprawdę mocną obronę, która świetnie wykonywała swoje zadanie. Nagle na stadionie słychać było zdziwione głosy, dlatego spojrzałam odruchowo na Marka, którego nie było na bramce. Biegł w najlepsze a następnie odebrał piłkę trzem zawodnikom z przeciwnej drużyny, po czym kopnął piłkę z całej siły - Thomas jednak złapał piłkę bez problemu. Natomiast miejsce bruneta zajął Bobby, który trząsł się jak galareta.

Dlatego kapitan zawrócił z szerokim uśmiechem na twarzy, wracając na swoją ulubioną pozycję. Cieszę się, że w tamtej chwili nie odebrali nam piłki, ponieważ mogliby zdobyć wtedy kolejną bramkę. W końcu Mark nie zdążyłby wrócić na bramkę a Bobby nie dałby rady obronić ich mocnego strzału. Natomiast Feldt wydał wszystkim jakieś polecenia i podał piłkę do chłopaka z numerem 10, który zaczął biec na naszą stronę. Jednak daleko nie pobiegł, gdyż Wallside w pięknym stylu przerwał im akcje. Następnie podał ją do Maxa a ten popędził prosto przed siebie. Rywale nie ustępowali a chłopak w czapce zwinnie ominął każdego z nich - nie miałam pojęcia, że Max jest taki zwinny. Ale była to zdecydowanie zasługa treningów w centrum treningowym.

Chłopak zamierzał podać piłkę do Axela ale w ostatniej chwili Turner za pomocą wślizgu mu ją odebrał. Złożył się do strzału, odsuwając prawą nogę do tyłu a następnie kopnął piłkę z całej siły - ona zaś poleciała wysoko w powietrze, po czym niczym kometa zaczęła lecieć w kierunku bramki. Technika ta nazywała się Strzał Patrioty i była bardzo mocna - nie wiedziałam, czy Markowi uda się ją zatrzymać. Jednak brunet wyskoczył do piłki, odbijając ją pięścią, która poleciała nad bramką, dzięki czemu uchronił zespół przed utratą gola. Niestety Mechatronicy mieli rzut rożny i poraz kolejny w tym meczu próbowali strzelić nam gola. Chłopak z numerem 11 podał piłkę prosto pod nogi Neila, który zapewne będzie chciał ponownie użyć Strzału Patrioty - i nie myliłam się. Wykonał strzał, natomiast Mark razem z Axelem zaczęli biec prosto w kierunku nadciągającej piłki. Na początku zaniepokoiłam się i niemal od razu chciałam pobiec do nich, aby zatrzymać ich przed wykonaniem tego planu. Jednak powstrzymałam się, patrząc uważnie co zamierzają zrobić - kiedy piłka była praktycznie przed nimi obaj jednocześnie ją kopnęli, posyłając piłkę w stronę bramki Thomasa. Ten był pod wielkim wrażeniem siły oraz mocy tego strzału i zapewne nawet do głowy nie przyszło mu, że chłopcy mogą wykonać tak potężny strzał. Feldt bez żadnej techniki próbował go jakoś zatrzymać, lecz piłka wrzuciła go wręcz do siatki. Takim właśnie sposobem udało nam się zdobyć upragnionego gola - i to w jakim stylu.

Nawet najlepsze komputery na świecie nie są w stanie przewidzieć takiej akcji i obrotu spraw. Nie przewidzą również determinacji, woli walki i chęci zwycięstwa, czym wykazuje się w stu procentach drużyna Raimona. Mark i Axel zaskoczyli przeciwników a także kibiców - myślę jednak, że samych siebie również tym zaskoczyli

- Mamy gola! - cieszyła się granatowłosa, przytulając Silvię - W końcu jest remis!

- Jednak opracowali nową zagrywkę! - powiedziała z uśmiechem Silvia

- No tak, to prawda - zgodził się z nimi Glass

Długie godziny spędzone w centrum treningowym nie poszły jednak na marne tak, jak myślała Nelly na samym początku. Udało im się opanować nową technikę a w dodatku każdy z drużyny stał się o wiele lepszy oraz silniejszy. Między innymi Timmy, który teraz wysoko skacze mimo, że jest dość niskiego wzrostu. Wszyscy również stali się dużo szybsi i mogłam prawie przyznać, że byli tak szybcy jak Nathan. Każdy z nich zyskał na sile, dzięki męczącym treningom i są znacznie lepszą drużyną niż kiedyś. Dlatego strzał tak świetnie wyszedł - bez żadnych problemów czy niedomówień. Wyszedł im po prostu idealnie a to na pewno była zasługa treningów oraz wielkiej determinacji i miłości do piłki nożnej.

Natomiast Axel i Kevin mieli najwyraźniej ochotę na jeszcze jednego gola, dlatego używając Smoczego Tornado udało nam się wyjść na prowadzenie, gdyż był wynik 2 do 1 - w końcu udało im się odwrócić losy tego meczu. Bardzo się cieszyłam i z tej radości momentami biegałam w kółko a następnie kładłam się, ponieważ za bardzo kręciło mi się wtedy w głowie. A już kilka minut później Kevin postanowił zdobyć dla nas jeszcze jedną bramkę, aby przypieczętować nasze zwycięstwo. Dlatego za pomocą Smoczego Ciosu planował tego dokonać ale Feldt używszy Strefy Strzału zatrzymał jego technikę. Najwidoczniej nie poddał się do końca, co mnie również bardzo cieszyło - mieli jeszcze trochę czasu i kto wie, może uda im się wyrównać.

Byłam nieco zaskoczona kiedy zauważyłam, że cała drużyna Mechatroników odczepiła kabelki od swoich głów i grali zupełnie inaczej - jakby zmienili swój styl gry. Zaczęli się starać, odbierać nam piłki a także planować ataki, aby zdobyć bramkę. Najwidoczniej zrozumieli słowa bruneta a to odmieniło praktycznie całą drużynę. Thomas podał piłkę swoim kolegom a oni zaczęli biec na naszą bramkę. Podobnie było z nami - kiedy tylko byliśmy w posiadaniu piłki również ruszaliśmy do ataku. Każda z drużyn atakowała ze wszystkich sił i nikt się nie poddawał. Mark bronił każde uderzenie a sprawa miała się podobnie z Feldtem, który również zaciekle bronił własnej bramki.

Dosłownie kilka minut dzieliło nas od zakończenia meczu. Piłkę akurat trzymał Mark i wykorzystując okazje, podał ją do blondyna, który popędził na bramkę przeciwników. Kiedy był blisko bramki ponownie wykopał piłkę w powietrze a dopiero później do niej doskoczył, chcąc wykonać Ogniste Tornado. Lecz w momencie, kiedy miał posłać piłkę prosto do siatki w powietrze wyskoczył również Turner, który go zablokował. Oboje zaczęli spadać z dużej wysokości i wiedziałam, że jeśli tak się stanie mogą zrobić sobie poważną krzywdę... - dlatego musiałam działać i to szybko. Wstałam na równe łapy i z prędkością błyskawicy pobiegłam na boisko, wyskakując w powietrze z zamiarem złapania chłopaków. Niestety nie przyszło mi do głowy, że oboje ważą znacznie więcej ode mnie i będę miała problem z bezpiecznym wylądowaniem... Na całe szczęście zdążyłam złapać ich w ostatniej chwili, bo gdybym przybiegła parę sekund później mogłoby być za późno. Całą trójką upadliśmy na ziemię a ja ciągle modliłam się w myślach, aby nic poważnego im się nie stało.

Wiedziałam, że Mark chce do nas biec - słyszałam w końcu jak krzyknął moje imię a w jego głosie było słychać mnóstwo strachu. Nic dziwnego... Byłam jego psem a Axel był jego przyjacielem i najzwyczajniej w świecie martwił się o nas. Niestety nie mógł do nas dołączyć, ponieważ Thomas ruszył z piłką prosto na naszą bramkę. Mijał każdego z chłopaków a później z całej siły kopnął piłkę, która nie znalazła się w siatce. Brunet za pomocą Boskiej Ręki pewnie złapał piłkę a chwilkę później zabrzmiał gwizdek kończący mecz. Udało nam się awansować do finału, z czego cieszyła się cała drużyna. A kiedy spotkanie dobiegło końca Mark przybiegł do nas, kucając obok. Zaczął głaskać mnie delikatnie po głowie i wyczułam, że jest bliski płaczu. Wyszłam spod chłopaków i usiadłam przed moim właścicielem, dodatkowo machając puszystym ogonem.

- Luna... - powiedział cicho Mark prawie ze łzami w oczach, głaskając mnie delikatnie po głowie - Nic ci nie jest?

Radośnie szczekając skoczyłam na chłopaka i zaczęłam lizać go po twarzy, dopóki brunet nie zaczął się śmiać. Kiedy tak się stało i upewniłam się, że czuje się lepiej zeszłam z niego a następnie usiadłam na przeciwko. Razem podeszliśmy do Axela oraz Neila, którzy nadal leżeli na murawie. Delikatnie dotknęłam pyszczkiem dłoń chłopaka chcąc upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Blondyn otworzył oczy i spojrzał na mnie, lecz nie był w stanie samodzielnie wstać na nogi. Dlatego Mark pomógł chłopakowi wstać a ja popatrzyłam na niego zmartwionym wzrokiem myśląc, że jednak nie wykonałam swojego zadania i przeze mnie Axel doznał kontuzji... Zwiesiłam głowę w dół, moje uszy położyły się a ogon przestał merdać.

- Co to za smutna mina? - spytał Axel, drapiąc mnie za uchem - Uratowałaś mnie. Jak tylko wszystko się uspokoi jestem ci winny psie ciasteczko - dodał i puścił mi oczko

Słysząc jego wesoły głos mój ogon na nowo zaczął delikatnie kołysać się z boku na bok. Cieszyłam się, że jednak nie oberwał zbyt mocno i na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kilkanaście minut później Axel pojechał taksówką do szpitala a my autokarem do naszego domku klubowego. Tam czekaliśmy na naszego przyjaciela, aby dowiedzieć się jakiś informacji...

~ Time skip ~

Po godzinie czekania w domku klubowym drzwi się otworzyły a do środka wszedł Axel - chodził o kulach ale nie miał nogi w gipsie. Na początku się ucieszyłam, ponieważ gips wykluczyłby go z gry na jakiś czas, dlatego skoro chodził o kulach znaczyło to jedynie, że musi odpocząć i niedługo znowu wróci na boisko. A skoro chodził o kulach to możliwe, że nie udało mi się to uratować... Każdy bez wyjątku wpatrywał się w blondyna, czekając na informacje o stanie jego nogi.

- Cześć - przywitał się blondyn

- Co powiedział lekarz? - zapytał natychmiast Mark

- Powiedział, że jest to lekkie skręcenie ale nie mogę zagrać w następnym meczu... - zasmucił się - Próbowałem go jakoś przekonać ale nie mogę. Przepraszam... - dodał, patrząc ze smutkiem na drużynę

- Niczym się nie przejmuj - odparł Kevin

- Pewnie, musisz wyzdrowieć - dodał Nathan

- Wspomniałem też lekarzowi o Lunie. Powiedział mi, że moja kontuzja mogła być o wiele poważniejsza, gdyby nie ona. Jest bohaterką - mówił chłopak, szukając czegoś w swojej torbie aż w końcu wyjął z niej opakowanie z psimi ciasteczkami - Obiecałem ci nasza bohaterko - dodał z szerokim uśmiechem

Kiedy tylko zobaczyłam psie ciasteczka, smutek i wiele myśli w mojej głowie odleciały w niepamięć. Liczył się tylko chłopak i opakowanie z psimi ciasteczkami, które trzymał w dłoniach. Dlatego szybciutko podbiegłam do niego, stając na przeciwko. Uniosłam przednie łapy do góry, zrobiłam maślane oczka, dodatkowo machając ogonem jak szalona. Chłopak z uśmiechem otworzył opakowanie a następnie wyjął ze środka jedno psie ciasteczko w kształcie kostki. Perfekcyjnie rzucił ją w moją stronę a przysmak wpadł mi idealnie do pyszczka. Ciasteczko było przepyszne i teraz już wiedziałam, dlaczego psy robiły różne sztuczki, aby je dostać - te ciasteczka są wspaniałe!

Muszę przyznać, że praca super tajnego Psiego Agenta coraz bardziej zaczęła mi się podobać. Jednak wracając do pysznych smakołyków zaczęłam robić różne sztuczki, między innymi siadałam, podawałam łapę, turlałam się a także prosiłam, aby dostać więcej tych pyszności. Chłopcy i menadżerki z uśmiechem bili mi brawo oraz nagradzali ciasteczkami. Moje życie naprawdę zaczęło nabierać kolorów...

W następnej części:

* Czy Gimnazjum Raimona rozegra mecz z Liceum Czarnej Magii a może z tajemniczymi typkami z Liceum Otaku?

* Czy Luna okaże nieposłuszeństwo wobec swojego właściciela?

* Czy chłopcom uda się znaleźć jakiś sposób na pokonanie swoich przeciwników?

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

3885 słów

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top