6. Oto Zrzut Inazumy! ✔️
Naszym celem jest wygranie Turnieju Strefy Footballu, abyśmy stali się najlepszą drużyną piłkarską w kraju. Wierzę swoim psim serduszkiem, że chłopcom uda się tego dokonać i spełnią swoje marzenie. Obecnie jesteśmy na boisku nad rzeką, gdzie Axel i Jack próbują razem wykonać Zrzut Inazumy. A jeśli chodzi o nasz pierwszy mecz eliminacyjny ten zbliżał się wielkimi krokami i jeśli chcieliśmy pokonać niesamowitych skoczków z Dzikiego Gimnazjum, powinniśmy już dawno opanować nowy strzał... Gdyby tylko udało im się go opanować przed meczem byłabym o wiele spokojniejsza. W końcu Zrzut Inazumy może być naszą jedyną przepustką, dzięki której pokonamy Dzikich i wygramy mecz.
- Jack jeszcze niezbyt dobrze ląduje - powiedział Mark, patrząc w listę Silvii - Ale osiąga już dobrą wysokość po wyskoku. Teraz powinniście spróbować razem, dobra?
- Wykonajmy Zrzut Inazumy - stwierdził blondyn, patrząc na Jacka
- No... no dobra, Axel - odpowiedział niepewnie chłopak
Chłopcy spróbowali wykonać strzał i obaj wyskoczyli w górę. Niestety Jack przypadkowo spojrzał w dół, przez co zamknął oczy i stracił równowagę - natomiast Axel skoczył biedakowi na głowę co skutkowało tym, że obaj spadli na ziemię. Na szczęście blondyn bezbłędnie wykonał salto i stanął na ziemi, dlatego natychmiast podbiegłam do drugiego zawodnika. Spadł w końcu z dość sporej wysokości i po prostu chciałam upewnić się, że wszystko jest w porządku. Lecz kiedy tylko podeszłam do zielonowłosego chłopak mocno mnie przytulił, chowając twarz w mojej sierści.
- Jack, co się dzieje? - zapytał Axel
- Właśnie - przyłączył się brunet - Przecież mieliśmy to już opanowane
- Chodzi o wysokość... - powiedział drżącym głosem pytany chłopak, nadal mnie przytulając - Mam problem z lękiem wysokości...
Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że Jack ma kłopoty z wysokością - w końcu podczas wczorajszych ćwiczeń nie dało się po nim rozpoznać, że ma lęk wysokości. To znaczyło, że ukrywał to przed nami a tego robić nie powinien - w końcu drużyna powinna mówić sobie wszystko i nie mieć przed sobą żadnych tajemnic. Wiem, że nie do końca dobrze robiłam... W końcu również należę do drużyny a nie powiedziałam im, że jestem Psim Agentem, co również mnie nieco przybijało. Jednak wiem, że robię to dla ich bezpieczeństwa a to dodaje mi sił. Natomiast wracając do Jack'a troszkę go rozumiem, dlaczego nie chciał mówić reszcie o swoim problemie. Nie chciał zawieść drużyny, która pokłada w nim wielkie nadzieje, że on i Axel dokonają cudów - nauczą się Zrzutu Inazumy.
- Dlaczego nie powiedziałeś nam o tym od razu? - spytał Kevin
- Jeśli zamkniesz oczy podczas wyskoku, tracisz równowagę i wszystko nie trzyma się kupy - stwierdził blondyn
- Przynajmniej wiem w czym problem - odparł kapitan - To dlatego tak kiepsko lądujesz
- Jack... - zaczęła Silvia - Jeśli boisz się, kiedy patrzysz w dół może lepiej skup się na Axelu i patrz na niego - podpowiedziała dziewczyna
- Dobrze - zgodził się z nią Jack - Spróbuję tak zrobić
Próbowali zatem jeszcze raz a zielonowłosy tym razem posłuchał rady naszej menadżerki. Na początku wszystko szło naprawdę dosyć obiecująco ale w pewnym momencie Jack kątem oka spojrzał w dół, przez co zorientował się na jakiej wysokości się znajduje. Próba oddania strzału nie wyszła i sytuacja powtórzyła się i tym razem. Chciałabym mu jakoś pomóc ale problem polegał na tym, że nie miałam za bardzo pomysłów w mojej psiej główce, abym mogła mu w jakiś sposób pomóc. Nic nie przechodziło mi do głowy i obawiam się, że przez najbliższe kilkanaście minut tak właśnie będzie. Dlatego usiadłam obok mojego właściciela, zamykając czarne oczka i wysilając swój umysł na wymyślenie jakiegoś wspaniałego pomysłu.
- O bracie... - podsumował cicho brunet
- Próbowałem patrzeć wyłącznie na Axela ale w pewnym momencie przypadkiem spojrzałem w dół - powiedział zawiedziony chłopak
- No pięknie - odezwała się Nelly, która pojawiła się niewiadomo skąd - W takiej formie nie macie co liczyć na awans do kolejnego etapu. Ja się tyle nastarałam, żeby wam znaleźć ten notes a wy marnujecie taką okazję? - dodała z założonymi rękami na klatce piersiowej
- Że co? - zdziwił się Kevin
Gdyby nie brunet, który gestem ręki oznajmił Kevinowi, aby ten nic nie mówił pewnie całe zajście skończyłoby się niezbyt sympatycznie - oczywiście dla córki dyrektora. Z doświadczenia wiem, że lepiej nie drażnić oraz nie denerwować Dragonfly'a, który naprawdę łatwo wpada w gniew. Pewnie posłałby parę niemiłych słów w kierunku dziewczyny a tego właśnie chciał uniknąć Mark. Dlatego w jego towarzystwie należy czasami ugryźć się w język i nie mówić wszystkiego, co się ma na myśli.
- Nie czepiaj się - rzucił brunet - Dobrze wiem, że Axel i Jack to opanują. Potrzebują tylko trochę więcej czasu i tyle. A kiedy im się uda będziemy niepokonani - dodał z szerokim uśmiechem na twarzy
- Czyżby? - spytała ironicznie dziewczyna - To radzę wracać do treningów - dodała, odchodząc
Jeśli mam być szczera niezbyt lubię Nelly - w ludzkiej postaci również nie pałałam do niej wielką sympatią. Zdaje sobie sprawę, że jest córką właściciela szkoły i czuję się znacznie ważniejsza od pozostałych ale nie jest to z jej strony dobre posunięcie. W takiej sytuacji nie ma co liczyć na zdobycie nowych przyjaciół, którym na pewno nie spodoba się jej obecne zachowanie. Chociaż... może to właśnie jest prawdziwa Nelly Raimon?
- K-kapitanie... - zaczął smutno Jack - Dziękuję ci, że we mnie wierzysz ale ja...
- Jack niczym się się przejmuj - przerwał mu wesołym głosem brunet - Znajdziemy sposób, by przełamać twój lęk wysokości
Razem z Markiem oraz Silvią zabraliśmy Jacka na szkolny basen, gdzie chcieliśmy zaprzyjaźnić go z trampoliną. Domyślam się, że chłopak nie będzie zbyt zachwycony naszym pomysłem ale w końcu wszystko robiliśmy po to, aby mu pomóc. Brunet wszedł razem z chłopakiem na najniższą trampolinę pilnując, aby zielonowłosy przypadkiem nie spojrzał w dół. Kiedy udało im się tam dostać mój właściciel założył Jack'owi opaskę na oczy, aby ten nie widział na jakiej wysokości się znajduje. Dopiero później wrócił na dół, stając obok mnie i uważnie patrząc na chłopaka. Nie chcąc się nudzić bez chwili wahania czy chwili namysłu wskoczyłam do wody i zaczęłam pływać pieskiem. Uwielbiałam wodę za jej piękny niebieski kolor a w dodatku w niej czułam się dosłownie jak ryba w wodzie. Kiedy byłam dużo młodsza a rodzice nie byli aż tak bardzo zajęci oraz pochłonięci pracą jeździliśmy nad morze oraz nad jezioro. Bardzo mi tego brakuje...
- Luna - powiedział poważnie Mark, próbując się nie roześmiać - Nie możesz tu pływać. Jack za chwilkę będzie skakał i wtedy...
Chłopak podszedł do krawędzi basenu i kucnął, starając się zachęcić mnie do podpłynięcia bliżej. Niestety nie przyniosło to żadnych rezultatów, natomiast ja wpadłam na pewien chytry i bardzo przebiegły plan. Dlatego podpłynęłam bliżej tak jak o to prosił, czekając jak złapie mnie za obrożę. A kiedy już tak się stało najszybciej jak potrafiłam odpłynęłam do tyłu, przez co brunet wpadł z hukiem do wody. Zaszczekałam radośnie na myśl, że razem sobie popływamy ale chłopak chyba nie był tego samego zdania, co ja. Mianowicie wyczuwałam, że jest na mnie zły, lecz na twarzy widniał szeroki uśmiech a to oznaczało tylko jedno - oczywiście nie miał mi tego za złe.
- Ej! - roześmiał się - Spójrz tylko na mnie. Przez ciebie jestem cały mokry
I wtedy usłyszeliśmy przerażony krzyk chłopaka, który najwidoczniej pozbył się opaski, dzięki czemu zorientował się, gdzie się znajduje. Chłopak próbując powoli się wycofać poślizgnął się i wpadł z hukiem do wody, wywołując ogromną falę wody niczym najprawdziwsze tsunami. Teraz wszyscy byliśmy mokrzy włączając w to dziewczynę, która stała najdalej. Brunet jako pierwszy wyszedł z basenu a następnie pomógł wyjść mi. Silvia podała mu ręcznik, którym chłopak wytarł mnie do sucha - jednak ja nie marnując okazji energicznie się otrząsnęłam a kropelki wody poleciały dosłownie wszędzie. Machałam radośnie ogonem, patrząc na moich przyjaciół, lecz ci nie byli zbyt zachwyceni mimo, że na ich twarz widniały uśmiechy - wyczuwałam to.
Naszym następnym miejscem w którym mogliśmy pomóc chłopakowi w pokonaniu lęku wysokości był plac zabaw dla dzieci. Udało nam się namówić Jacka, aby wszedł na zjeżdżalnie ale zbyt bardzo się bał, żeby zjechać. Próbowaliśmy również drabinek ale chłopak mimo, że był na najniższym szczebelku nie miał ochoty wejść wyżej. Bardzo chciałam mu pomóc zwalczyć jego lęk ale także chciałam się super bawić - w końcu tak dawno nie byłam na placu zabaw. Biegałam po całym placyku między dziećmi radośnie szczekając i machając ogonem. Udało mi się także wskoczyć na zjeżdżalnię a potem z niej zjechać. Naprawdę świetnie się bawiłam i szczerze mówiąc nie chciałam jak na razie opuszczać tak wspaniałego miejsca jak to.
Ale w końcu musieliśmy ruszyć dalej, skoro plac zabaw nie pomógł Jackowi i nie dał żadnych rezultatów. Dlatego poszliśmy do domku klubowego, gdzie razem z całą drużyną próbowaliśmy wymyślić jakiś dobry plan na pokonanie lęku wysokości. Leżąc przy Axelu również starałam się coś wymyśleć ale nie było to takie łatwe - zwłaszcza, że chłopak ciągle odwracał moją uwagę, głaszcząc mnie po głowie i drapiąc między uszami.
- Osiemdziesiąt centymetrów - powiedział Willy, mierzący wysokość sześcianów na których chłopak stał
- Dobra, podwyższymy mu do metra - zadecydował Mark - Pamiętaj. Potrzebujesz wiary i silnej woli, żeby to zrobić. Tylko w ten sposób pokonasz problem
- Jakoś nie widziałem, żeby to działało w przypadku twoich ocen, kapitanie - odpowiedział Jack
- Jeśli nie wykonamy Zrzutu Inazumy to nie pokonamy Dzikich i tyle. Jack, nasze zwycięstwo zależy teraz tylko od ciebie - dodał Nathan, siedząc obok Axela
- To mi nie pomaga... - mówił Wallside, ze strachu zamykając oczy
- Jack, nie martw się - zagadał wesoło brunet - Razem przez to przejdziemy
- Jak to...? - zdziwił się zielonowłosy
- Skoro przeciwnik jest silny wszyscy musimy stać się silniejsi, by wygrać - wyjaśnił kapitan
- Właśnie - zgodził się z nim niebieskowłosy - Skupmy się na dodatkowych treningach a będziemy coraz lepsi
- Tak! - krzyknęła zgodnie cała drużyna
Kiedy nie udało nam się przekonać Jacka, że lęk wysokości to nic złego wszyscy poszliśmy na boisko nad rzeką, aby nieco potrenować. Ja jak zwykle położyłam się obok ławki, gdzie usiadły menadżerki i czujnym okiem śledziłam każdy ruch piłki. Lecz po dłuższym czasie zorientowałam się, że nie wszyscy są na boisku - a mianowicie kogoś brakowało i tym właśnie ktosiem był Bobby, który dołączył do nas kilka minut później. Wyglądał na zrelaksowanego oraz na takiego, który zupełnie nie przejmował się treningiem oraz meczem.
- Proszę, proszę. Ale się wszyscy wzięli do roboty - powiedział, podchodząc do ławki na której siedziały dziewczyny
- Bobby a czemu ty nie trenujesz? - zapytała Silvia
- Jestem nowy w zespole i pewnie nie będę w pierwszym składzie, więc wrzuciłem na luz - wytłumaczył niczym się nie przejmując
- Aaa... No to rozumiem
Może i dziewczyny dały się nabrać na te słówka ale mnie tak łatwo nie da się oszukać. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niego pewnym krokiem a następnie chwyciłam kawałek jego koszulki, próbując zaciągnąć go na boisko. Chłopak również nie poddawał się bez walki i próbował się mnie pozbyć, aby tylko nie wejść na boisko.
- Zostaw mnie - machał rękami, próbując mnie przepędzić
- Luna ci nie daruję - zaśmiała się Celia - Jest naprawdę uparta
- Lepiej idź potrenować z chłopakami - dodała Silvia z lekkim uśmiechem
Puściłam go uważnie mu się przyglądając a kiedy dotarło do mnie, że chłopak nadal nie zamierza dołączyć do treningu, zaczęłam na niego szczekać. Co jakiś czas chwytałam kawałek materiału i ciągnęłam w stronę boiska, aby dać mu do zrozumienia, że tak łatwo się mnie nie pozbędzie. Nie interesowało mnie, że Bobby jest nowym zawodnikiem naszej drużyny - to go nie usprawiedliwia. Od dzisiaj należy do drużyny piłkarskiej Raimona i powinien trenować razem ze wszystkimi, ponieważ nikt tak na prawdę nie wie, co wydarzy się podczas naszego meczu z Dzikimi. Musi trenować, aby w razie czego mógł ruszyć im z pomocą.
W końcu udało mi się przekonać chłopaka do swojego pomysłu i nieco niechętnie poszedł na boisko. Jednak ja wiedziałam, że jest to konieczne, dlatego z dumnie podniesioną głową podeszłam do dziewczyn i położyłam się u ich stóp, opierając pysk na przednich łapach. Ponownie wróciłam do swojego zadania, którym było obserwowanie chłopaków. Axel i Jack próbowali wykonać Zrzut Inazumy ale za każdym razem kończyło się to w taki sam sposób - zielonowłosy ukradkiem oka spoglądał w dół, przez co tracił równowagę i obaj spadali na ziemię niczym wielkie, ciężkie krople deszczu.
Po treningu jak zwykle pożegnaliśmy się ze wszystkimi a następnie pobiegliśmy do domu. Tam chłopak wrzucił coś na ząb a ja poszłam w jego ślady - w końcu musiałam mieć sporo energii, aby za nim nadążyć. Dopiero później wybraliśmy się na wieczorny spacer pod Wieżę Inazumy. Kiedy dobiegłam do schodów prowadzących na górę za znakiem zauważyłam pewną postać. Mój nos podpowiadał mi, że jest to Jack, który kiedy tylko mnie zobaczył postanowił ukryć się za znakiem. Postanowiłam, że nie zdradzę jego kryjówki, dlatego szczeknęłam w kierunku bruneta, aby ten się pospieszył a ja szybciutko wbiegłam po schodach na górę. Tam spotkałam Axela, który postanowił urządzić sobie dodatkowy trening. Nie wiele myśląc podbiegłam do niego po głaski, na co w odpowiedzi chłopak pogłaskał mnie po głowie i podrapał między uszami. Usiadłam poddając się tym cudownym pieszczotom i przymknęłam oczy ze szczęścia, leniwie machając ogonem.
- Nie za dobrze ci, Luna? - zaśmiał się Mark, widząc mnie i blondyna - Fajnie, że trenujesz mimo wszystko. Takie nastawienie to droga do sukcesu. Mogę do ciebie dołączyć?
- Cześć Mark. Pewnie, że możesz - lekko się uśmiechnął
I tak oto chłopcy trenowali razem jeszcze przez prawie dwie godziny. Nie zamierzali nawet robić sobie przerwy, dlatego do akcji musiałam wkroczyć ja - podałam im butelki z wodą, przez co chcąc nie chcąc musieli zrobić sobie nawet krótką przerwę. Kiedy się napili wrócili do pracy a ja grzecznie siedziałam przy drzewie, bacznie się im przyglądając. A kiedy zrobiło się już bardzo ciemno oraz późno pożegnaliśmy się z chłopakiem i spokojnym krokiem ruszyliśmy do domu, gdzie czekała na nas cudownie wyglądająca i pięknie pachnąca kolacja...
~ Time skip ~
Następnego dnia całą drużyną zebraliśmy się przed szkołę a kiedy wszyscy dotarli na miejsce, pojechaliśmy autokarem do szkoły Dzikiego Gimnazjum, żeby rozegrać mecz. Był to nasz pierwszy mecz w Turnieju Strefy Footballu i miałam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko. Kiedy autokar się zatrzymał wyszliśmy z pojazdu i stanęliśmy jak słupy soli, rozglądając się dookoła siebie, gdzie się znaleźliśmy. Był to sam środek lasu bądź dżungli a przynajmniej tak to wyglądało. Domyślałam się, że będziemy grali w lesie ale nie przypuszczałam, że aż w takich warunkach. Natomiast do naszego towarzystwa dołączyła panna Nelly, która przyjechała tu swoją limuzyną. A kiedy wyszła, również zaczęła się wszystkiemu bacznie przyglądać.
- To ma być to Dzikie Gimnazjum? - zdziwił się Mark - Przecież to sam środek lasu
Nie wiadomo skąd jakieś dziwne typki pojawiły się przy samochodzie Nelly. Zaczęli po nim skakać oraz zachowywać się tak, jakby nigdy w życiu nie widzieli prawdziwego samochodu na własne oczy. Oni wcale mi się nie podobali a poza tym nie umieli się nawet dobrze zachować w towarzystwie innych ludzi. Byłam w stu procentach pewna, że nawet pies by się lepiej zachował niż oni sami - wyglądali w końcu jak jacyś nieokrzesańcy.
- Kim oni są? - zapytała panna Raimon, patrząc na naszych niespodziewanych gości
- To nasi przeciwnicy - powiedziała Celia, zaglądając do swojego notesiku - Klub piłkarski Dzikiego Gimnazjum
Nie przypuszczałam, że oni będą naszymi przeciwnikami podczas tego meczu. Ale kiedy nieco uważniej się im przyjrzałam zauważyłam, że mają na sobie koszulki piłkarskie, więc nie miałam już najmniejszych wątpliwości, że z nimi zagramy mecz. Jednak to była piłka nożna, w której zawsze obowiązują te same zasady. Mogą sobie grać jak chcą a my i tak ich pokonamy - wierzę w swoją drużynę. Przynajmniej wiedziałam skąd wzięła się nazwa szkoły, gdyż było to naprawdę Dzikie Gimnazjum. A kiedy pierwszy szok minął poszliśmy na boisko, gdzie mieliśmy okazję zrobić krótką rozgrzewkę oraz przedyskutować strategię na mecz.
- Patrzcie na te rozkrzyczane tłumy - powiedział Mark z uśmiechem - To chyba znak, że rozpoczął się Turniej Strefy Footballu ale się cieszę! Nie możemy zawieść tych fanów. Musimy dla nich to wygrać! - krzyczał z radością
- Tak... - zgodził się z nim po części Nathan - Ale to są kibice przeciwników
- Jesteśmy debiutantami i nie mamy jeszcze żadnych fanów - dodał Kevin
- To nie prawda, spójrzcie - brunet wskazał na małą grupkę chłopców
Kiedy tylko Jack podążył wzrokiem w miejsce, które pokazywał brunet chłopak natychmiast cały się spiął oraz zdenerwował. Pewnie przeraził się na samą myśl, że będzie musiał wykonać Zrzut Inazumy oraz znaleźć się tak wysoko nad ziemią. Jednak prawdopodobnie jest to nasz jedyny sposób aby z nimi wygrać, dlatego musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę. Zielonowłosy próbował po cichu wymknąć się i uciec, lecz na całe szczęście parę osób z drużyny zatrzymało go i nie pozwoliło mu nigdzie pójść - dzięki Bogu, ponieważ kilka minut później drużyny ustawiły się na swoich pozycjach. Natomiast ja standardowo siedziałam grzecznie przy ławce, na której siedziały dziewczyny.
- Zaczynamy pierwszą rundę eliminacji! - krzyknął komentator - Za chwilę rozpocznie się mecz między drużyną Raimona i Dzikiego Gimnazjum. Mecz rozpocznie drużyna Raimona! - dodał, słysząc gwizdek
Jak powiedział komentator wraz z usłyszeniem gwizdka Kevin od razu podał piłkę do Nathana a ten razem z Axelem ruszyli do przodu. Lecz przed niebieskowłosym pojawił się rywal, którego chłopak pięknie ominął.
- Napięcie rośnie. Czy zespół Raimona poradzi sobie z wyzwaniem na tym zdziczałym boisku?
W końcu udało się Nathanowi podać piłkę do Kevina, który niemal natychmiast wykopał piłkę w górę, aby Axel mógł wykonać swój popisowy strzał - Ogniste Tornado. Każdy myślał, że dzięki tej wspaniałej technice zdobędziemy pierwszego gola ale nieco się przeliczyliśmy... Nie udało nam się zdobyć bramki, ponieważ kapitan Dzikiego Gimnazjum całkiem sprawnie wyskoczył w górę za blondynem i odebrał mu piłkę bez żadnego problemu. A kiedy wylądował na ziemi podał piłkę do swojego kolegi z drużyny, który planował atakować.
- Adrian Speed przechwytuje piłkę! - krzyknął mężczyzna - Wykonuje swój słynny drybling. Nie da się ukryć, że szybki z niego gość
Gdy udało mu się dostać prawie pod naszą bramką podał długim podaniem do swojego kolegi, który wyskoczył wysoko w powietrze a kiedy leciał głową w dół odbił piłkę, krzycząc: ,,Skok Kondora!''. Na samym początku myślałam, że będzie to strzał - Dzicy będę próbowali po raz pierwszy zdobyć gola. Lecz nie był to strzał a jedynie idealne podanie do drugiego gracza, który używając Strzału Tarzana planował zdobyć pierwszą bramkę w tym meczu. Na szczęście brunet z pomocą Ognistej Pięści wybił piłkę bez problemu a ta potoczyła się prosto pod nogi Swifta. Chłopcy ciężko trenowali i tyle się przygotowywali a i tak nadal nie mogą się z nimi równać... Widzę w ich oczach, że są nieco przerażeni ich stylem gry ale wierzę w nich z całego serca, że jednak im się uda.
- Raimon znów są w ofensywie! Dzicy stawiają na szczelne krycie. Blaze jest w potrzasku!
Skoro Axel był w potrzasku i nie miał szans zajść z piłką dalej zdecydował się podać piłkę do Kevina, co bardzo mi się spodobało. Najwidoczniej blondyn uznał, że skoro nasi przeciwnicy są tak dobrzy w powietrzu lepiej trzymać się bliżej ziemi. A skoro Kevin potrafi używać techniki, które nie wymagają powietrza czy wysokich wyskoków musimy to wykorzystać. Chciał użyć Smoczego Ciosu ale jeden z przeciwnej drużyny całkiem sprytnie go zablokował - mianowicie toczył się w jego stronę niczym walec, atakując go tak bardzo, że Kevin poleciał do tyłu. Leżał na murawie a potem z bólem wypisanym na twarzy trzymał się za lewą kostkę. Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak - rannemu chłopakowi Axel i Mark pomogli dojść na ławkę, gdzie usiadł a Silvia się nim zajęła.
- Chyba skręciłeś kostkę - powiedziała dziewczyna, patrząc na kontuzję - Musimy cię zdjąć z boiska
Za kontuzjowanego Kevina wszedł Bobby, ponieważ Willy stwierdził, że zagra z trudniejszym oraz mocniejszym przeciwnikiem. A jeśli chodzi o nasz najnowszy nabytek miałam rację, żeby trenował razem z innymi - właśnie teraz może wejść na boisko i wykorzystać swoje umiejętności, aby pomóc reszcie. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się pomoc a podczas meczu może stać się naprawdę wszystko.
- Zmiana w drużynie Raimona! Za Dragonfly'a wchodzi Shearer. Będzie grał na obronie a Wallside zostaje przesunięty do ataku. Interesująca taktyka
Mecz został wznowiony z autu, gdzie piłkę od razu przejęli Dzicy. Niestety zbyt łatwo szło im omijanie naszych zawodników, dzięki czemu udało im się dostać aż na naszą połowę. Na całe szczęście Bobby był przygotowany na taką sytuację i za pomocą swojej genialnej techniki - Zabójczy Wślizg - odebrał im piłkę. W pierwszym momencie bardzo się ucieszyłam ale kiedy nieco bardziej się nad tym zastanowiłam coś mi tu nie grało... Chłopak miał bardzo dziwny styl gry, który przypominał mi styl gry Królewskich. Ale to nie możliwe, aby Bobby uczył się wcześniej w Akademii Królewskiej. Z drugiej zaś strony nie mówił nam, gdzie wcześniej chodził do szkoły i możliwe, że dołączył do nas jako szpieg. Ale czy to jest możliwe...? Jedynym sposobem, aby chłopak nie wywinął nam jakiegoś numeru było posiadanie go na oku.
Zatem kiedy tylko Bobby odebrał im piłkę pobiegł z nią prosto na połowę przeciwników a kiedy był blisko bramki wykopał ją wysoko w powietrze. Od razu domyśliłam się, że chłopcy będą próbowali wykonać Zrzut Inazumy. Axel i Jack wyskoczyli w górę, natomiast za blondynem wyskoczył zwinny kapitan Dzikiego Gimnazjum. Strzał ponownie nie wyszedł a piłkę przejął nasz przeciwnik - kapitan Dzikich. Za każdym razem, kiedy udawało nam się odebrać piłkę działo się dosłownie tak samo jak na treningach, czyli obaj upadali na murawę. Natomiast Mark bronił bramki bardzo zaciekle, nie pozwalając sobie na utratę ani jednej bramki. Jednak mnie nie zmyli, że wszystko jest w porządku, ponieważ na jego twarzy widziałam grymas bólu - zapewne ręce bardzo go bolały ale wiedziałam, że nie mogę ruszyć mu z pomocą, gdyż nie wolno mi wbiec na boisko.
W końcu skończyła się pierwsza połowa i była przerwa, dlatego cała drużyna dołączyła do mnie i do dziewczyn. Wynik nadal był 0 do 0 i nie było wiadome, kto wygra całe spotkanie. Brunet usiadł na ławce obok zielonowłosej i zdjął rękawice bramkarskie, patrząc w dal. Natomiast ja usiadłam obok niego i co jakiś czas lizałam go po dłoniach, chcąc zmniejszyć ból. Możliwe, że nic to nie dawało ale chciałam wierzyć, że w ten sposób pomogę mojemu właścicielowi. Mark wdzięczny za tą pomoc pogłaskał mnie po głowie a następnie spojrzał na drużynę.
- Całkiem dobrze nam idzie - zaczął Mark, delikatnie się uśmiechając
- Pogięło cię? - spytał ironicznie Nathan
- Co ty wygadujesz? - oburzył się Kevin - Rozkładają nas na łopatki
- Wiem, że mamy doczynienia z silną drużyną ale wciąż jest remis, co nie? - mówił z nadzieją - Ja w drugiej połowie nie wpuszczę żadnej bramki, obiecuję - spojrzał na chłopaków - Wystarczy, że uda wam się Zrzut Inazumy i wygrywamy
- Pozwólcie mi wrócić na obronę, proszę - odezwał się cicho zielonowłosy - Albo wymieńcie mnie na kogoś innego. Nie dam rady wykonać Zrzutu Inazumy. Za każdym razem wszystko knociłem i...
- W życiu! - przerwał mu brunet stanowczym tonem - Nie wracasz na obronę i nikt cię nie zastąpi. Teraz będziemy podawać piłkę tylko do ciebie i Axela. Tak bardzo bałeś się wysokości i popatrz jakie zrobiłeś postępy - uśmiechnął się lekko do chłopaka - Nie pozwolę, żeby tyle pracy i wysiłku poszło na marne. W końcu się nam uda. Dlatego teraz będziemy zagrywać piłkę tylko do was. Jasne?
Chłopcy przytaknęli a kiedy nadeszła druga połowa drużyny zamieniły się stronami. Tym razem zaczynali nasi przeciwnicy i znowu próbowali atakować, lecz nie mieli szans, ponieważ na bramce stał Mark Evans - któremu nigdy nie strzelą żadnej bramki. Brunet obronił ich Strzał Węża swoją wspaniałą Ognistą Pięścią i wykopał daleko w głąb boiska. Niestety Jack padł na kolana, patrząc na trawę - nawet z tej odległości widziałam, że chłopak się poddał i stracił swój dawny zapał do gry w piłkę nożną oraz chęć zwycięstwa. Tylko Axel wciąż starał się zdobyć gola swoim Ognistym Tornado ale za każdym razem kapitan Dzikich wyskakiwał razem z nim, po czym bez żadnego wysiłku zabierał mu piłkę.
Cały czas wyprowadzali błyskawiczne ataki, kopiąc piłkę z całej siły na naszą bramkę. Brunet mimo, że ledwo trzymał się już na nogach - podobnie z resztą jak reszta drużyny - nadal bronił bramki. Jego dłonie na pewno spuchły od obrony tyłu strzałów a mimo to chłopak nie myślał, żeby się poddać. Drużyna również była wyczerpana ale grali dalej i dawali z siebie wszystko oprócz Wallside'a, który stracił chęć do gry. Dawali z siebie sto a nawet dwieście procent a ja wierzyłam i trzymałam mocno łapy, aby im się udało.
W końcu Axel podbiegł do klęczącego chłopaka i zaczął coś do niego mówić - niestety znajdował się za daleko, abym mogła go usłyszeć a o użyciu Super Podsłuchu nie było mowy, ponieważ było tu zbyt dużo ludzi. Blondyn mówiąc do Jacka pokazywał na kapitana, na resztę drużyny, na kibiców oraz oczywiście na nas. Zielonowłosy popatrzył na wszystkich po kolei, po czym podniósł się z determinacją wymalowaną na twarzy. Chyba udało mu się odzyskać pewność siebie - tak trzymaj Jack!
- Super! - wykrzyknął radośnie Evans - Twoja Jack! - dodał i podał piłkę prosto pod nogi zielonowłosego
Obaj pobiegli z piłką na połowę przeciwników a następnie razem wyskoczyli w powietrze. Na początku widziałam jak Jack kurczowo zamyka oczy i powstrzymuje się przed spojrzeniem w dół ale w końcu odwrócił się na plecy, przez co nie widział na jakiej wysokości się znajduję. Dlatego Axel bez żadnych wątpliwości odbił się od jego brzucha, wyskakując jeszcze wyżej, po czym zrobił salto i z całej siły kopnął piłkę. Wreszcie udało im się wykonać najprawdziwszy Zrzut Inazumy! Byłam wręcz przeszczęśliwa i zaczęłam biegać w kółko, głośno szczekając z tej radości. Ich bramkarz nie obronił potężnego strzału i piłka wylądowała siatce. Już po chwili było słychać gwizdek kończący mecz a to oznaczało, że udało nam się go wygrać.
- Zwycięzcą pierwszej rundy eliminacyjnej Turnieju Strefy Footballu zostaje Gimnazjum Raimona! - krzyknął komentator
Cała drużyna była równie szczęśliwa, co ja a kiedy wszyscy byliśmy razem Mark pochwalił odwagę Jacka, że ten pokonał swój lęk wysokości. W końcu był to dla niego nie lada wyczyn a jednak nam się udało! Przechodziliśmy dalej i byliśmy bliżej naszego celu oraz marzenia - abyśmy zostali najlepszą drużyną w kraju. Zaraz po wygranym meczu wróciliśmy autokarem do szkoły a następnie od razu poszliśmy do domku klubowego, ciesząc się z wygranej. Lecz kiedy Mark otworzył drzwi przed nami stała... córka dyrektora szkoły.
- Nelly? - zdziwił się brunet - Co ty tu robisz?
- Od dzisiaj ja, Nelly Raimon będę menadżerką naszego szkolnego klubu piłkarskiego - powiedziała bez mrugnięcia okiem z założonymi rękami na klatce piersiowej - Co wy na to?
Wszyscy wydali z siebie zdziwione odgłosy, ponieważ nikt nie był na to przygotowany. Ja również byłam zdziwiona i wpatrywałam się w dziewczynę szeroko otwartymi oczami. Do końca nie rozumiem, dlaczego chcę zostać menadżerką naszej drużyny, skoro na samym początku nie pokładała w chłopakach żadnej nadziei i z góry chciała rozwiązać klub piłkarski. Może zobaczyła w nich potencjał i razem z nimi chciała zdobyć tytuł najlepszej drużyny w kraju? A może ma jeszcze inny powód, dla którego do nas dołączyła? Wie to tylko ona a my możemy jedynie się domyślać, co jej w duszy gra...
W następnej części:
* Czy Mark będzie zachwycony faktem, że nie będzie mógł razem z drużyną ćwiczyć kluczowych zagrywek?
* Czy zespołowi spodobają się nowi przeciwnicy - Liceum Mechatroników?
* Czy chłopcy wytrzymają ciężki i męczący trening w tajnym ośrodku treningowym?
❤️⚽❤️ ~~~~~~~ ❤️⚽❤️
4388 słów
❤️⚽❤️ ~~~~~~~ ❤️⚽❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top