32. Książę Krainy Śniegu ✔️

Kiedy tylko pożegnaliśmy naszego nowego kolegę, weszliśmy do środka pojazdu, drzwi za nami zamknęły się a pan Weteran ruszył do przodu. Natychmiast podbiegłam na tyły Piłkobusu i wskoczyłam na tylne siedzenia, po czym oparłam przednie łapy o oparcie i wyglądałam na zewnątrz, aby po raz ostatni spojrzeć na szarowłosego. Radośnie machałam przy tym puszystym ogonem i co jakiś czas głośno szczekałam, patrząc na niego. Niestety parę sekund później chłopak zaczął znikać mi z pola widzenia a ostatnią rzeczą, jaką widziałam była szybko lecąca piłka, która wbiła się w zaspy niczym moje ząbki w pyszny przysmak. Śnieg wyleciał w górę po obu stronach, tworząc ścieżkę wyciągniętą wprost z obrazka o górskim krajobrazie.

- Luna, zabierz łapy z oparcia i proszę, połóż się grzecznie obok Jacka - powiedział Mark, odwracając się w moją stronę

Odwróciłam łebek i popatrzyłam na niego czarnymi oczkami, po czym cichutko westchnęłam i zabrałam łapy z oparcia. Usiadłam obok zielonowłosego, opierając pyszczek na jego kolanach a następnie zaczęłam uważnie słuchać rozmów w pojeździe.

- Jak myślisz, Kevin - zaczął brunet, zwracając się do chłopaka z uśmiechem na twarzy - Jakim graczem jest Frost z Gimnazjum Alpine?

Odpowiedziała mu cisza a ja podniosłam głowę i wzrokiem pełnym wyczekiwania popatrzyłam na różowowłosego. Byłam ciekawa, dlaczego nie odpowiedział mojemu właścicielowi i byłam niemal na sto procent pewna, że miało to związek z wyrzuceniem Axela z drużyny. Najwidoczniej nadal miał pretensje do pani Liny i jak widać nie miał ochoty myśleć o nowym napastniku. Po części rozumiałam go ale moim zdaniem pokazywał swoje niezadowolenie zbyt dosadnie - zupełnie tak, żeby każdy zauważył jego zły humor i nastrój. Uważam, że powinien schować to do kieszeni, zachować złość tylko dla siebie i zmienić swoje złe nastawienie.

Chociaż patrząc na pozostałych nie tylko Kevin miał zły humor... Podczas dalszej podróży do Gimnazjum Alpine w Piłkobusie panowała grobowa atmosfera i prawie wszyscy mieli słabe humory. A wszystko utrzymywało się odkąd pani trenerka wyrzuciła Axela z drużyny. Mark i Jude wierzą, że jest dobrą trenerką i wierzą w jej umiejętności, chociaż nie do końca zgadzają się z jej pomysłami podczas meczów. Natomiast Erik i Bobby wyglądają tak, jakby całkowicie rozumieli panią Linę i wiedzieli dokąd zmierza - niestety myślą tak tylko oni a więc są w tym osamotnieni. Zostaje także reszta drużyny, która albo krzywo na nią patrzy, albo otwarcie okazuje niechęć i jest to głównie Kevin, który wręcz nienawidzi tej kobiety a gdyby miał w oczach lasery, jestem przekonana, że już dawno leżałaby przed nami martwa.

Możliwe, że jeśli Shawn będzie świetnym napastnikiem a może nawet najlepszym - kto wie - uważam, że w tej atmosferze ciężko będzie zbudować ducha drużyny. Większość jest wściekła na panią Linę i dzięki temu nie powitamy Shawna tak miło jak powinniśmy a chłopak z całą pewnością nie zasłużył na takie powitanie. Będzie ciężko sprawić, aby zespół zmienił podejście o kobiecie, w dodatku będzie ciężko powitać Shawna w drużynie i miałam wielką nadzieję, że trenerka ma tego świadomość...

~ Time skip ~

Podczas dalszej podróży rzadko ktoś zabierał głos i przeważnie był to Mark, który radosnym głosem próbował jakoś zmotywować zespół i poprawić humor swoim przyjaciołom - niestety bez żadnych rezultatów. Ja także próbowałam pomóc brunetowi na swój własny psi sposób, jednak to także nic nie dało. Na początku podsuwałam głowę pod dłoń do głaskania, kładłam pyszczek na kolanach i patrząc smutnymi psimi oczkami próbowałam jakoś poprawić im nastrój. Niektórzy głaskali mnie z uśmiechem na twarzy i ich humor rzeczywiście uległ poprawie ale byli też tacy, którzy głaskali mnie bez uśmiechu oczami mówiąc: ,,dobrze, pogłaszcze cię ale idź sobie bo nie mam humoru...'' lub delikatnie mnie odpychali - był to zwłaszcza Kevin, który był w najgorszym nastroju. Spróbowałam zatem czegoś znacznie fajniejszego i była to próba złapania własnego ogona. Tym razem rozbawiłam praktycznie wszystkich - wszystkich oprócz Kevina...

Niestety moje psie sposoby na nic tu się zdały i wróciłam do Marka, obok którego siedział niebieskowłosy. Popatrzyłam na wolne miejsce między nimi i zaczęłam zastanawiać się, czy zmieszczę się jeśli tam wskoczę. Ze smutkiem stwierdziłam jednak, że mimo usilnych starań nie uda mi się zająć na tyle mało miejsca, aby im nie przeszkadzać i po chwili do głowy wpadł mi inny pomysł. Albowiem wskoczyłam na kolana niebieskowłosego, obróciłam się i położyłam w taki sposób, że moja tylnia część i ogon znajdowała się na kolanach chłopaka - zaś moja przednia część, czyli przednie łapy oraz pyszczek znajdowały się na kolanach mojego właściciela, który po chwili zaczął delikatnie głaskać mnie po głowie.

- No to jesteśmy - powiedział pan Weteran kilkanaście minut później i dodał: - Oto Gimnazjum Alpine

Natychmiast zeskoczyłam z ich kolan i podbiegłam do przodu, wyglądając przez wielką szybę. Moim oczom ukazał się sporej wielkości budynek a na dachu po środku znajdowała się wieżyczka. Dachy szkoły pokryte były śniegiem, co bardzo mi się spodobało - dawały taki przyjemny dla oka widok. Wpatrywałam się w budynek, podczas gdy pan Weteran podjechał bliżej i zatrzymał pojazd przy dużym, okrągłym lodowisku. Otworzył drzwi, które aż prosiły aby wyskoczyć na zewnątrz i zanurkować w białym puchu! Nie czekałam na pozostałych i jako pierwsza z radosnym szczekaniem wyskoczyłam na zewnątrz, rozglądając się dookoła i podziwiając przepiękne widoki. Wszędzie jak tylko okiem sięgnąć leżał śnieg a ja czułam się jak w lodowej krainie!

Kiedy napatrzyłam się na śnieżny krajobraz zorientowałam się, że z Piłkobusu wyszła cała drużyna i także wpatrywała się w ten piękny widok. Chcąc ich w jakiś sposób rozbawić podbiegłam do pobliskiej górki śniegu, po czym wskoczyłam w nią, znikając w białym puchu - na zewnątrz był tylko mój kołysający się z boku na bok ogon. Następnie wyskoczyłam z drugiej strony i położyłam się na prawym boku, machając łapami do przodu i do tyłu, rozsypując śnieg na wszystkie strony. Drużynę tak bardzo rozbawiło moje zachowanie, że natychmiast do mnie dołączyli, lepiąc kulki i rzucając siebie nawzajem. Niestety naszą zabawę przerwała pani trenerka z założonymi rękami na klatce piersiowej mówiąc, żebyśmy się uspokoili oraz nie zajmowali się ,,głupotami''.

Słysząc jej poważny ton głosu wywróciłam oczami i wstałam na równe łapy, patrząc prosto na nią. Jednak kilka sekund później mój wzrok podążył na pewną osobę, która wyszła z budynku i kierowała się w naszym kierunku. Był to chłopak z długaśnym, zielonym szalikiem a kiedy dzieliło go od nas jedynie kilka metrów, chłopak nie wytrzymał i z szerokim uśmiechem na twarzy podbiegł do nas, machając rękoma na lewo i prawo. Wyglądało to bardzo zabawnie - jednak po chwili zdołał się uspokoić i się przedstawił a następnie dodał, że zaprowadzi nas do szkoły. Tak też się stało a chłopak z szalikiem poprowadził nas do budynku, potem przez korytarze i otworzywszy drzwi pewnej sali lekcyjnej wszedł do środki a naszym oczom ukazała się drużyny z Gimnazjum Alpine!

- O rety! - krzyknęła pewna dziewczyna dość niskiego wzrostu - Nie wierzę, że Raimon z Luną tu są - mówiła radośnie z gwiazdkami w oczach

- Drużyna numer 1 w kraju jest tutaj - dodał chłopak z pomarańczowymi, dużymi okularami i z nausznikami na uszach - Chcemy autografy i od Luny także - pokazał kartki papieru leżące na stosie

Nie mogłam uwierzyć, że wszyscy chcieli mieć autograf - i to ode mnie! Kiedy tylko szczeknęłam zgadzając się na to, jeden z nich natychmiast wybiegł z uśmiechem z pomieszczenia, po czym wrócił a w dłoniach trzymał pudełeczko z atramentem. Następnie kucnął przede mną z kartką papieru, pudełeczko postawił na podłodze przy mojej prawej, przedniej łapie i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Niemal od razu zrozumiałam co chłopak ode mnie oczekiwał - nie trzymając go dłużej w niepewności podniosłam prawą, przednią łapę i zamoczyłam ją w atramencie, po czym dotknęłam kartki papieru, na której został piękny odcisk w kształcie mojej psiej łapy. Radośnie zamachałam ogonem a chłopak wziął kartkę z autografem i niemal ze łzami w oczach rzucił mi się na szyję. Na całe szczęście się powstrzymał a już po chwili przede mną ustawiła się kolejka osób, która chciała ode mnie odcisk łapy. Zaczęłam rozdawać autografy, podczas gdy moi przyjaciele śmiali się pod nosem z mojego zachowania.

- Ty to pewnie słynny Willy Glass - powiedział pewien chłopak, który właśnie wycierał dłonią ,,glutowatą substancję'' pod nosem, ponieważ był przeziębiony a następnie nieco ubrudzoną dłoń podał okularnikowi - Mogę uścisnąć twoją dłoń? - spytał, na co Glass chyba nieco się zirytował i ciężko westchnął

Przywitałam się ze wszystkimi i dałam każdemu autografy a następnie wróciłam do swojego właściciela, siadając grzecznie przy jego nodze. Brunet pogłaskał mnie po głowie a sekundę później podszedł do nas kapitan z Gimnazjum Alpine i z uśmiechem na twarzy podał dłoń chłopakowi. Mark uczynił to samo i uścisnęli sobie dłonie, po czym - zapragnąwszy zrobić to samo - podałam mu swoją prawą, przednią łapę z białym serduszkiem. Chłopak uśmiechnął się i niczego nie świadomy wziął moją łapkę w dłoń, delikatnie nią potrząsnął. Potem puścił ją a ja radośnie zamachałam ogonem, podczas gdy kapitan Gimnazjum Alpine zorientował się co się stało i spojrzał na swoją dłoń, troszkę się skrzywił i spojrzał na Marka. Mój właściciel ledwo powstrzymał śmiech i podał mu chusteczki. A kiedy chłopak skończył wycierać ubrudzoną atramentem dłoń, spojrzał na niego z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Nie wierzę - powiedział Mark i spytał: - Naprawdę o nas słyszeliście?

- Jasne, że tak - odpowiedział chłopak w białej czapce bez wahania

- Nieźle - skomentował Jack - Puchar Strefy Footballu oglądało więcej osób niż myślałem

- Dla nas sława nie jest taka ważna, prawda? - wtrącił się Nathan mówiąc do mojego właściciela, na co ten przytaknął, zgadzając się z niebieskowłosym

Jeśli chodzi o panią Linę, ta przebywała w pomieszczeniu razem z nami a kiedy wszyscy wymienili ze sobą parę zdań, kobieta wtrąciła się i spytała drużynę o Shawna. Zapewne trenerka nie mogła już wytrzymać i zżerała ją ciekawość jak wygląda ten niesamowity napastnik albo najzwyczajniej w świecie nie zamierzała słuchać naszych rozmów ani chwili dłużej. Na odpowiedź nie musieliśmy czekać zbyt długo, gdyż już po chwili dziewczyna o niskim wzroście powiedziała, że Shawn trenuje na nartach, ponieważ w tym roku chce skoczyć ponad 100 metrów. Zaraz po niej odezwał się jej kolega, który twierdził, że Shawn jeździ na łyżwach aby w tym roku poprawić swojego potrójnego Axla (skok w łyżwiarstwie figurowym). A ostatni chłopak powiedział, że jest na torze bobslejowym, ponieważ w tym roku zamierzał pobić rekord świata. Słysząc to byłam naprawdę pod wielkim wrażeniem - był to zapewne jakiś olbrzym, dobrze umięśniony chłopak, który potrafił wszystko a ja nie mogłam się już doczekać, kiedy w końcu go poznam.

Mój właściciel na te słowa szeroko się uśmiechnął i zapewne nie mógł doczekać się tego samego co ja - on również chciał go poznać! To samo mogłam powiedzieć o pozostałych członkach drużyny Raimona, którzy także bardzo cieszyli się na wieść o nowym napastniku. Jedynie Kevin niekoniecznie cieszył się z tej informacji a tylko stał pod ścianą z założonymi rękami na klatce piersiowej z niezadowolonym wyrazem twarzy. Z daleka mogłam wyczuć, że chłopak był bardzo zdenerwowany a w dodatku wyglądał tak, jakby przebywał tutaj za karę. Widząc go takiego jedynie wywróciłam oczami - doskonale zdawałam sobie sprawę, że Kevin wciąż był wściekły na panią Linę ale nie powinien tak dosadnie pokazywać swojego niezadowolenia względem Shawna, który za chwilkę tutaj przyjdzie.

Po chwili postawiłam uszy na sztorc, ponieważ usłyszałam kroki na korytarzu. Byłam pewna na sto procent, że w naszą stronę zmierza jakaś osóbka i miałam cichą nadzieję, że będzie to Shawn Frost. Drużyna z Gimnazjum Alpine myślała podobnie a dziewczyna o niskim wzroście podbiegła do drzwi, otworzyła je i wyjrzała na korytarz. Potwierdziła, że Shawn zmierzał w naszym kierunku a następnie pospieszyła go mówiąc:

- No chodź, ludzie czekają. Mamy gości i bardzo chcą cię poznać

- Gości? - spytał chłopak i wszedł do środka a kiedy nas zobaczył, zrobił zdziwioną minę - O rety, to znowu wy?

- Nie wierzę - powiedział zaskoczony Mark, wpatrując się w chłopaka - Nasz autostopowicz. Ty jesteś Shawn Frost? - na co chłopak delikatnie się uśmiechnął

- Ten legendarny napastnik!? - krzyknął Kevin ze złością zaciskając dłonie w pięści

- Mój wygląd aż tak cię rozczarowuje? - spytał Shawn, patrząc na różowowłosego - Tak, każdy kto o mnie słyszał myśli, że jestem olbrzymem. Przykro mi ale jestem jaki jestem - dodał i podał mu rękę z uśmiechem - Nazywam się Shawn Frost a ty, kolego? Miło cię poznać

Dragonfly ze złością patrzył to na jego uśmiechniętą twarz, to na jego dłoń oczami wielkimi jak spodki. Zapewne był w szoku i wciąż nie mógł uwierzyć własnym oczom, że legendarny napastnik o którym wszyscy mówią takie niestworzone historie wygląda właśnie tak. Shawn z wyglądu naprawdę przypomina miłego, sympatycznego, spokojnego chłopaka i wcale nie wygląda tak, jak mówią o nim plotki - nie jest olbrzymem a normalnym chłopakiem. Im dłużej różowowłosy patrzył na chłopaka tym bardziej byłam przekonana, że do jego wybuchu złości brakuje tylko kilka sekund i nie myliłam się. Chwilę później mruknął coś niezrozumiałego, minął Shawna i niemal natychmiast wybiegł z pomieszczenia. Nie minęła nawet sekunda a za chłopakiem pobiegła Silvia mówiąc przez ramię, że pójdzie z nim porozmawiać. Stwierdziłam, że będzie to dobry pomysł i na razie zostawię zadanie jej a kiedy zielonowłosa nie da sobie rady, do akcji wkroczę ja.

- Co jest...? - zdziwił się Shawn, patrząc na swoją dłoń troszkę smutnym wzrokiem - Powiedziałem coś nie tak...?

- Przepraszam za niego - powiedział Mark i skłonił się przed nim w geście przeprosin - Kevin tak na co dzień jest raczej miłym gościem

- Nie przejmuj się, nic się nie stało - odpowiedział szarowłosy chłopak, na jego twarzy pojawił się uśmiech a chwilkę później miłą pogawędkę chłopaków przerwała pani trenerka

- Pan Frost, czy mogę zająć panu minutkę? - zaczęła i zaczekała, jak chłopak zwróci na nią uwagę - Nazywam się Lina Schiller i jestem trenerem drużyny Raimona

- Drużyny Raimona? - powtórzył Shawn, na co kobieta kiwnęła głową i rozpoczęła swoją długą wypowiedź

Ja tymczasem postanowiłam, że pomogę Silvii znaleźć Kevina - w końcu nadal ich nie było a poza tym może dziewczyna potrzebowała pomocy w zlokalizowaniu chłopaka lub nakłonieniu go do powrotu tutaj, dlatego postanowiłam podać jej pomocną łapę. Wyszłam z pomieszczenia a następnie spokojnym krokiem przemierzyłam korytarz, kierując się do głównych drzwi. Aby je otworzyć oparłam się o nie przednimi łapami, po czym prawą, przednią łapę położyłam na klamce i pod ciężarem łapki udało mi się sprawić, że drzwi delikatnie się uchyliły. Odsunęłam się od nich, stanęłam z powrotem na czterech łapach i za pomocą pyszczka otworzyłam je szerzej a następnie wyszłam na zewnątrz.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy był to przepiękny górski krajobraz. Wszędzie gdzie okiem sięgnąć leżał śnieg, który nadawał temu miejscu magii a dopiero później dostrzegłam Silvię - zielonowłosa chodziła w kółko przed budynkiem szkoły i próbowała znaleźć chłopaka. Widząc ją dotarło do mnie, że do tej pory nie udało jej się zlokalizować miejsca, gdzie Kevin przebywał i do akcji musiałam wkroczyć ja. Szybciutko podbiegłam do dziewczyny po głaski a kiedy je otrzymałam, natychmiast wzięłam się do roboty. Z nosem tuż przy ziemi zaczęłam szukać tropu różowowłosego aż w końcu go namierzyłam - był kilkanaście metrów stąd. Udałam się w tamtym kierunku, to samo zrobiła Silvia a kiedy dotarłyśmy na miejsce okazało się, że chłopak stał przy drzewie i wpatrywał się w dal. Wyglądał na nieco smutnego i zdenerwowanego zarazem, lecz mimo to podeszłam do niego i usiadłam obok, delikatnie machając ogonem, kiedy Kevin pogłaskał mnie po głowie.

- Posłuchaj Kevin... - zaczęła spokojnym głosem zielonowłosa, stając za naszymi plecami w odległości może 3 metrów - Rozumiem jak się czujesz, naprawdę. Jesteśmy drużyną i sporo razem przeszliśmy ale musimy...

- Przecież wiem! - krzyknął chłopak, przerywając wypowiedź dziewczyny - Wiem, że to nie w porządku, że go nienawidzę ale jeśli... jeśli go zaakceptujemy to on zajmie miejsce Axela i wtedy Axel nie wróci! - uderzył pięścią w drzewo, przez co spadł na niego śnieg - A to nie fair! Gimnazjum Raimona ma jednego mistrza ataku i jest nim Axel!

Silvia na próżno próbowała w jakiś sposób przekonać Kevina, żeby ten wrócił razem z nami do reszty - chłopak był nieugięty, ciągle trzymał się swojego zdania i za nic w świecie nie zamierzał go zmienić. Najwidoczniej różowowłosy nie miał zamiaru wracać do środka, gdzie będzie zmuszony przebywać tam razem z Shawnem. Dziewczyna próbowała jeszcze kilka minut a kiedy nie widziała efektów swojej pracy poddała się i oznajmiła, że wraca do pozostałych. Na odchodne poprosiła go, aby dołączył do nich kiedy się uspokoi ale ten tylko machnął niedbale ręką, jakby mówił: ,,a idź sobie...'' i nadal patrzył prosto przed siebie.

Kiedy dziewczyna zniknęła mi z pola widzenia raz jeszcze spojrzałam na chłopaka i postanowiłam wziąć sprawy w swoje łapy, aby ten wrócił razem ze mną do pozostałych. Wiedziałam, że będzie to dość trudne zadanie ale byłam dobrej myśli - w końcu nie mogło być to aż takie trudne, prawda? Poza tym zawsze mogłam spróbować jakiegoś sprytnego podstępu, aby Kevin udał się razem ze mną do szkoły. Na początku siedziałam grzecznie przy jego nodze, patrząc razem z nim w dal a kilka sekund później delikatnie chwyciłam go za bluzę. Kiedy różowowłosy w końcu na mnie spojrzał, puściłam bluzę i położyłam uszy a następnie smutnym spojrzeniem czarnych oczu popatrzyłam na szkołę, po czym cichutko zaskomlałam. Miałam nadzieję, że chłopak zrozumie mnie bez żadnego problemu i z łatwością uda mi się sprawić, abyśmy wrócili do drużyny. Ten jednak powiedział stanowczym tonem, że nie ma zamiaru wracać do środka - w dodatku mówiąc to pokręcił przecząco głową dając mi do zrozumienia, że nie zmieni zdania.

Nie zamierzałam się jednak poddawać i wiedziałam, że nie mogłam tego tak zostawić - musiałam wykombinować jakiś inny plan, żeby chłopak jakimś cudem wrócił do reszty, dlatego postanowiłam wcielić w życie plan numer 2. Powolutku i po cichutku wycofałam się pod ścianę budynku tak, żeby Kevin nie zorientował się co wyprawiam a następnie ile sił w łapach zaczęłam biec w jego stronę. Będąc w odległości może jednego metra skoczyłam wprost na jego plecy, przez co chłopak upadł na brzuch a ja stanęłam na jego plecach, radośnie machając ogonem kiedy sunęliśmy w dół. Dzięki mojemu skokowi razem z różowowłosym zjeżdżaliśmy w dół a jeśli chodzi o mnie, ja czułam się dosłownie tak jak na sankach! - co prawda nie mogłam powiedzieć tego samego o Kevinie, który krzyczał na całe gardło i zdecydowanie nie był tym wszystkim zachwycony. Ostatecznie udało nam się zjechać na sam dół, kierując się w stronę wielkiej zaspy. W porę zeskoczyłam z pleców chłopaka sprawiając, że tylko on wpadł w biały puch, podczas gdy ja usiadłam i czekałam na niego. Wesoło merdałam ogonem na prawo i lewo czekając, jak chłopak wyjdzie z zaspy i na mnie spojrzy. Kilkanaście sekund później udało mu się wyjść, stanął na nogach, otrzepał się ze śniegu a następnie z ognikami w oczach spojrzał na mnie.

- Teraz Luna naprawdę przegięłaś! - krzyknął zdenerwowanym tonem - Nie jestem twoimi sankami!

W duchu turlałam się ze śmiechu z jego reakcji a następnie ruszyłam pędem w stronę szkoły, co jakiś czas patrząc za siebie upewniając się, że Kevin za mną nadąża - ten jednak biegł ile sił w nogach próbując mnie dogonić, krzycząc abym się zatrzymała. Nie zamierzałam jednak tego słuchać i dobiegłam do drzwi, którymi za chwilkę wejdziemy do środka. Oparłam się o nie przednimi łapami a następnie położyłam jedną z przednich łap na klamce, dzięki czemu drzwi delikatnie się otworzyły. Później odsunęłam się od nich, pyszczkiem otworzyłam je troszkę szerzej i wbiegłam do środka, kierując się korytarzem w stronę sali, gdzie nadal przebywała grupka. Z radością i z dumą wymalowaną na pysiu wbiegłam do środka, podeszłam do mojego właściciela i grzecznie usiadłam przy jego nodze czekając na Kevina, który za chwilkę powinien tutaj przybiec. Chłopak pojawił się w drzwiach kilka sekund później a kiedy zobaczył mnie i resztę, jego mija uległa wielkiej przemianie - zupełnie tak, jakby zorientował się co zrobiłam. Albowiem widziałam na jego twarzy zmieszanie, że dał się nabrać jak dzieciak. I miał rację: on może czuł się głupio ale ja czułam wyłącznie dumę, że udało mi się wykonać moje zadanie i sprowadzić go tutaj z powrotem...

~ Time skip ~

Kiedy wszystko zostało wyjaśnione, wyszliśmy na zewnątrz a następnie skierowaliśmy się do schodów, którymi mieliśmy zejść na sam dół. Powolutku szłam po schodach pokrytych lodem zdając sobie sprawę, że te zapewne są bardzo śliskie i z łatwością mogłam poślizgnąć się oraz spaść na sam dół. Taki upadek byłby dość niebezpieczny i mogłabym zrobić sobie krzywdę - złamałabym łapę a w najlepszym przypadku zyskałabym parę siniaków do swojej kolekcji, co niekoniecznie mi się podobało. Wolałam więc schodzić troszkę wolniej ale mieć pewność, że nic mi się nie stanie a poza tym miałam uszy i oczy szeroko otwarte na wypadek, gdyby ktoś nie zwrócił uwagi na śliski stopień.

Niestety nie było to nasze jedyne zmartwienie - na zewnątrz nie było zbyt ciepło a mówiąc szczerze było bardzo zimno. Ja również odczuwałam niską temperaturę mimo puszystej sierści, która w pewnym stopniu chroniła mnie przed zimnem. Kapitan z Gimnazjum Alpine powiedział nam również, że u nich takie temperatury są normalne i doradził, abyśmy się ruszali. Dzięki temu będzie nam cieplej i musiałam zgodzić się z nim w stu procentach. Kiedy biegałam i szalałam po białym puchu, niskie temperatury w ogóle mi nie dokuczały ale gdy stanęłam w miejscu i obserwowałam otoczenie, było mi znacznie zimniej.

W pewnym momencie w oczy rzucił mi się wyjątkowo śliski stopień, który znajdował się dwa schodki niżej a w jego stronę zmierzała Celia. Przyspieszyłam kroku chcąc uchronić dziewczynę przed upadkiem ale nie byłam wystarczająco szybka i w chwili, gdy stanęła stopą na schodek ja byłam za daleko. Granatowłosa poślizgnęła się i omal by nie upadła, gdyby nie szybka reakcja Shawna, który był tuż za nią. Przytrzymał ją a następnie pomógł ponownie stanąć na nogi dodał, żeby trochę bardziej na siebie uważała, ponieważ niektóre schody mogą być bardzo śliskie. Na całe szczęście naszej menadżerce nie stało się nic poważnego - co prawda dzięki szybkiej reakcji szarowłosego - a kilka chwil później usłyszeliśmy głośny huk zupełnie tak, jakby w naszym kierunku zbliżała się lawina. Postawiłam uszy na sztorc, nasłuchując skąd dochodzi ten dźwięk aby wiedzieć, z którego miejsca lawina się do nas zbliżała.

- A to co? - spytał Mark, rozglądając się na wszystkie strony - Lawina!? - krzyknął po chwili zdając sobie sprawę z powagi sytuacji ale widząc śnieg zsuwający się z dachu najwidoczniej odetchnął z ulgą i kamień spadł mu z serca - Ach, było blisko. To miejsce ciągle zaskakuje jak taki straszny park zimowej rozrywki

Okazało się, że nie była to prawdziwa lawina a jedynie troszkę śniegu zsunęło się z dachu, jednak i tak narobiła ona takiego hałasu, że każdy niemal zastygł w bezruchu. Po całej sytuacji troszkę się uspokoiłam i popatrzyłam na swoich przyjaciół ale spostrzegłam, że nie wszyscy byli w dobrych humorach - albowiem Shawn siedział na schodku, otulił się rękoma niczym kocem i kiwał się delikatnie w przód i w tył zupełnie tak, jakby był śmiertelnie przerażony. Natychmiast ruszyłam w jego kierunku aby mu pomóc i troszkę poprawić humor. Położyłam się obok niego, wsuwając pyszczek pomiędzy jego ręce a kolana, delikatnie machając puszystym ogonem. Chłopak po chwili zaczął mnie głaskać i drapać między uszami a później dołączyła do nas jeszcze dziewczyna o niskim wzroście. Kucnęła przy nim, położyła dłoń na jego ramieniu i dodała, że już jest po wszystkim a wszystko to za sprawą śniegu, który zsunął się z dachu. Shawn spojrzał na nią i zrozumiał, że nie ma się czego bać więc uśmiechnął się, wstał na nogi i ruszył w dalszą drogę. Wyczułam w nim nagłą zmianę nastroju ale ochoczo ruszyłam za chłopakiem a w ślad za mną poszli moi przyjaciele.

Idąc i patrząc na plecy szarowłosego nie miałam pojęcia, dlaczego się tak zachował - na wspomnienie ,,lawiny'' chłopak zaczął bać się jak małe dziecko i trząść się niczym galareta. Wyglądał na mocno przerażonego całą sytuacją... Nie będę ukrywać, że ja także troszkę się wystraszyłam słysząc huk i mojego właściciela, który powiedział o lawinie. Bałam się, że za chwilę wydarzy się straszna tragedia a nas pochłonie śnieg. Na całe szczęście okazało się, że jedynie troszkę śniegu zsunęło się z dachu a na te słowa kamień spadł mi z serca - cieszyłam się, że nie była to prawdziwa lawina. Jednak i tak zachowanie Shawna było dziwaczne... Może miał złe wspomnienia z lawiną? Sprawa ta zbyt bardzo mnie kusiła i wiedziałam, że jeśli tylko natrafi mi się okazja dowiem się o co tu chodziło. Jak widać pod moje łapy spadło kolejne wyzwanie, którego z wielką chęcią się podejmę i dowiem się, dlaczego Shawn z przerażeniem reaguje na wzmiankę o lawinach.

Kiedy dotarliśmy na sam dół, rozdzieliliśmy się na trzy mniejsze grupki. W pierwszej był mój właściciel, Celia, pani Lina a także Shawn oraz dziewczyna o niskim wzroście, którzy szli w kierunku fajnie wyglądającego iglo. W drugiej zaś grupce był Willy oraz Jack, którzy postanowili lepić kilka bałwanów. Natomiast w ostatniej grupce znajdowali się wszyscy pozostali, którzy podzielili się na dwie drużyny z chęcią wyrządzenia bitwy na śnieżki.

Na samym początku postanowiłam pójść razem z Willym i Jackiem, ponieważ byłam bardzo ciekawa jak duże bałwany uda im się ulepić. Położyłam się na niezbyt wysokiej górce i z ,,góry'' dokładnie obserwowałam robotę moich przyjaciół. Jack biegał w tą i z powrotem z szerokim uśmiechem na twarzy, pchając przed sobą wielką, śnieżną kulę i zapewne robił tak, żeby jeszcze ją zwiększyć. Willy natomiast chodził w kuckach i także tworzył śnieżną kulę z jedną różnicą - jego śnieżna kula była znacznie mniejsza od śnieżnej kuli zielonowłosego.

Wiedząc, że ,,budowa'' potrwa jeszcze bardzo długo postanowiłam odwiedzić pozostałych. Postawiłam na taki ruch zdając sobie sprawę, że Willy i Jack skończą swoje dzieło zapewne za kilkanaście ładnych minut i nie opłacało mi się leżeć oraz patrzeć jak działają. Wstałam ze swojego obserwatorium i pobiegłam do grupki numer 3, która urządziła sobie bitwę na śnieżki. Kiedy dobiegłam na miejsce na przeciwko siebie stały dwie drużyny i obie były uzbrojone w białe, śnieżne kulki. Aby przypadkiem nie dostać kulką usiadłam sobie od nich w sporej odległości i bacznie ich obserwowałam. Jako pierwszy śnieżną kulkę do ręki wziął Bobby, wycelował i trafił Nathana w głowę a następnie sam oberwał od niebieskowłosego w formie zemsty. Córka dyrektora szkoły także dostała w głowę i wyglądało na to, że naprawdę każdy z nich bawił się wręcz doskonale.

Po skończonej ,,bitwie'' udałam się raz jeszcze do chłopaków, żeby zobaczyć i móc podziwiać efekt ich ciężkiej pracy. Obaj byli zmęczeni ale na ich twarzach były szerokie uśmiechy - zapewne byli dumni z tego, co znajdowało się tuż przed nimi a było to aż 11 bałwanków, które z wyglądu przypominały całą naszą drużynę a ostatnim - 11 - bałwanem był bałwan w kształcie psa i byłam to ja. Całość bardzo mi się spodobała i aby pogratulować Willy'emu oraz Jackowi usiadłam przed nimi, po czym każdemu podałam swoją prawą, przednią łapę na znak gratulacji.

Dopiero później pobiegłam w kierunku ładnie wyglądającego iglo a gdy byłam dwa metry od wejścia do środka położyłam się na brzuchu, wyciągając do przodu obie przednie łapy a po chwili - niczym na sankach - wjechałam do środka, co wywołało śmiech osób siedzących w środku. Następnie wstałam i z gracją podeszłam do mojego właściciela, po czym położyłam się obok niego, opierając pyszczek na jego kolanach i bacznie słuchając ich rozmowy a także przy okazji obserwując pysznie wyglądające prostokąciki w białym kolorze, które zapewne musiały smakować przepysznie.

- Ogólnie chcemy pokonać Akademię Aliusa tak szybko jak to możliwe - powiedziała pani Lina, po czym zwróciła się do granatowłosej - Pokaż mu, Celio

- Już - dziewczyna kiwnęła głową, włączyła laptop i pokazała chłopakowi zdjęcia zniszczonych szkół

- O niczym tu nie słyszeliście? - dziwił się Mark - Serio? - na co za każdym razem dostał przeczące pokręcenie głową

- W minionym tygodniu Akademia Aliusa zaczęła kampanię terroru przeciwko szkołom, także na Hokkaido - dodała trenerka

- Ale nam nic nie grozi - odpowiedział spokojnym tonem Shawn - Mamy małą drużynę i nie jesteśmy zbyt dobrzy. Myślę, że obcy zostawią nas w spokoju

- Ale tu nie chodzi tylko o waszą szkołę - tłumaczyła kobieta - Nie możemy pozwolić na to, żeby obcy panoszyli się, niszcząc wszystko

- Chcemy stworzyć najsilniejszą drużynę świata, żeby ich pokonać i dać im porządną nauczkę - powiedział mój właściciel - Dlatego przyjechaliśmy - dodał z uśmiechem na twarzy - Chcemy, żebyś z nami zagrał

- Najsilniejsza drużyna na świecie... Naprawdę? - powtórzył chłopak zamyślonym tonem

- Słyszeliśmy o tobie niesamowite rzeczy, że jesteś niesamowitym napastnikiem z wielkim potencjałem, więc jesteśmy - dodała pani Lina i spytała: - Możemy zobaczyć jak grasz?

Za nim jednak chłopak odpowiedział na pytanie zdjął z palnika dwa białe prostokąciki, które leżały na talerzu. Jeden z nich robił za podstawkę, natomiast z drugiego uformowała się piękna, okrągła piłka do gry w nogę. Dodatkowo Shawn ozdobił ją, przez co wyglądała jeszcze piękniej - dawno nie widziałam tak ładnego deseru jak ten. Nie tylko ja byłam pod wrażeniem jego umiejętności. Mój właściciel także i kiedy tylko zobaczył dzieło szarowłosego uśmiechnął się a w jego oczach zatańczyły gwiazdki.

- To wygląda pysznie - powiedział Mark z uśmiechem i błyskiem w brązowych oczach a kiedy trenerka bacznie obserwowała Shawna, ten w końcu odpowiedział:

- Jasne, czemu nie - zgodził się chłopak

~ Time skip ~

Obecnie znajdowaliśmy się na boisku, na którym za kilka chwil drużyna Raimona i Gimnazjum Alpine rozegrają mecz towarzyski, aby pani Lina mogła zobaczyć umiejętności Shawna w akcji. My także będziemy mogli zobaczyć jak chłopak gra i jaki ma styl gry, dzięki czemu poznamy go troszkę lepiej. Siedziałam przy nodze mojego właściciela, bacznie wpatrując się w kobietę stojącą przed ławką i czekając, jak ta wypowie choć słowo. Zaś przy drugiej ławce kilka metrów od nas znajdowała się drużyna Gimnazjum Alpine, która rozmawiała ze sobą.

- Pani trenerko, mamy jakiś plan? - spytał nagle Mark, patrząc na panią Linę

- Grajcie jak chcecie - powiedziała kobieta bez cienia emocji - Chcemy zobaczyć jego umiejętności

- Wszystko jasne - zgodził się z nią brunet - Zatem dajmy z siebie wszystko!

- Tak!

Po części rozumiałam decyzję pani Liny i się z nią zgadzałam - w końcu podczas naszego towarzyskiego meczu najważniejszy był Shawn i to, jak chłopak grał. Jednak i tak uważam, że kobieta jako nasza trenerka powinna dać nam chociaż malutką wskazówkę ale najwidoczniej uznała, że drużyna nie potrzebuje pomocy z jej strony i jedynie stała z założonymi rękami na klatce piersiowej, obserwując naszych ,,przeciwników''. My również na nich patrzyliśmy i bacznie obserwowałam zachowanie Shawna, który stał przed swoją drużyną, podając jej jakieś wskazówki. Po chwili każdy z nich uśmiechnął się, podniósł pięść do góry i krzyknął: ,,hura!''. W duchu uśmiechnęłam się razem z nimi, widząc po ich twarzach pozytywne nastawienie ale Kevin nie zamierzał na nich dłużej patrzeć i odszedł od nas.

- Tak na pierwszy rzut oka wcale nie wygląda na jakiegoś super napastnika - powiedziała Celia, przyglądając się chłopakowi a kiedy Nelly się zdziwiła, granatowłosa dodała: - Jest inny niż Axel. Kiedy on grał, wręcz czuło się parcie, żeby zdobyć bramkę

- Tak, to prawda - zgodziła się z nią córka dyrektora - Nie ma tak silnej osobowości jak Axel ale zobaczymy, co potrafi

- Macie rację, dziewczyny - dodała Silvia z uśmiechem, stojąc pomiędzy nimi i kładąc im dłonie na ramionach

Kilkanaście minut później obie drużyny pobiegły na boisko, zajęły swoje połowy a także swoje pozycję. Jednak kiedy mój wzrok powędrował do Gimnazjum Alpine okazało się, że tam, gdzie spodziewałam się Shawna stał zupełnie ktoś inny. Zaczęłam wzrokiem szukać go po boisku i znalazłam chłopaka, który będzie grał jako... obrońca! Nie mogłam uwierzyć własnym oczom - w końcu szukaliśmy legendarnego napastnika, który pomoże nam wygrać z obcymi z Akademii Aliusa a tu się okazuje, że nasz nowy mistrz ataku grał w obronie!

Spojrzałam na swoich przyjaciół i na ich twarzach malowało się wielkie zaskoczenie. Zapewne nie spodziewali się, że Shawn będzie grał w obronie - w końcu miał grać w ataku! Jednak w największym szoku był zdecydowanie Kevin, który wpatrywał się w chłopaka oczami wielkimi jak spodki, jakby chciał zabić go tu i teraz. Po chwili zaskoczenie zniknęło a na jego miejsce wkradł się gniew i nic dziwnego, chłopak był zdenerwowany takim obrotem spraw. Natomiast Jude, który na marginesie także był w szoku, zachował spokój i trzeźwy umysł podobnie jak ja. Poza tym nie dziwiłam się swoim przyjaciołom, ponieważ od samego początku wiedzieliśmy, że Shawn gra w ataku a nie w obronie i było to po prostu dla nas sporym szokiem.

Po chwili chłopak z zielonym szalikiem wytłumaczył nam, że szarowłosy jest napastnikiem ale na razie zacznie mecz od gry w obronie, czego kompletnie nie rozumiałam. Skoro był napastnikiem to dlaczego grał w obronie...? Było to dla mnie naprawdę dziwne posunięcie z ich strony ale cóż, może w taki sposób Shawn dostaje dodatkowych sił na grę? Tego najwidoczniej mieliśmy dowiedzieć się w trakcie meczu, który rozpocznie się lada chwila.

Zanim mecz rozpoczął się na dobre, pani trenerka podeszła do nas i powiedziała Celii, żeby ta ustawiła kamerę na Shawna i przez cały mecz nagrywała, na co dziewczyna przystanęła kiwnięciem głowy. Nasza drużyna zaczynała a kiedy zabrzmiał pierwszy gwizdek i Jude go usłyszał, natychmiast podał piłkę do Kevina i razem pobiegli prosto przed siebie. Udało im się dostać na połowę przeciwników i piłka trafiła do różowowłosego, który przyspieszył jeszcze bardziej, wyprzedając Sharpa. Na jego drodze stała jedynie dziewczyna o niskim wzroście oraz chłopak z goglami od snowboardu na głowie. Gdy tylko zobaczyli jego przerażający wyraz twarzy sami przestraszyli się i natychmiast zeszli mu z drogi, pozwalając przejść. Na jego drodze pojawił się Shawn, który wcale nie wyglądał na przestraszonego - wyglądał bardziej na spokojnego i pewnego siebie jakby wiedział, że uda mu się zatrzymać Kevina. Różowowłosy nadal biegł prosto na bramkę a po chwili szarowłosy chłopak wyskoczył do góry, krzycząc: ,,Mroźny Ląd'' z dłońmi na klatce piersiowej i zaczął kręcić się wokół własnej osi, po czym wykonał jaskółkę. Niemal błyskawicznie wokół Dragonfly'a pojawiła się bryła lodu, przez co chłopak stracił piłkę, która była teraz w posiadaniu Shawna.

Byłam pod wielkim wrażeniem jego umiejętności, gdyż wcale nie widziałam, aby przy odbiorze piłki i wykonywaniu tej techniki chłopak jakoś szczególnie się wysilał. Zrobił to niemal z dziecinną łatwością jakby zabrał piłkę małemu dziecku. W życiu nie widziałam jeszcze tak doskonałej obrony i myślę, że pozostali byli tego samego zdania co ja - oni także nie widzieli jeszcze takich umiejętności.

Żeby nie marnować więcej czasu Frost podał piłkę do swojego kolegi z długim, zielonkawym szalikiem. Niestety chłopak nie był w posiadaniu piłki dłużej niż kilka sekund, gdyż po chwili odebrał mu ją Nathan. Widząc umiejętności każdego na boisku sądzę, że żaden zawodnik z Gimnazjum Alpine nie dorównuje Shawnowi - chłopak był od nich o wiele lepszy a pozostali byli na dość niskim poziomie. W dodatku nie byli tak szybcy jak on a to znaczyło, że główne skrzypce grał właśnie szarowłosy chłopak.

Nathan pobiegł z piłką kilka metrów a następnie podał ją do Kevina, który przyjął piłkę na klatkę piersiową, po czym znowu ruszył na bramkę naszych przeciwników. Okazało się, że na jego drodze ponownie stał jedynie Shawn ale chłopak wcale się tym nie przejmował. Kiedy był w odległości może 5 metrów od szarowłosego chłopaka wykonał Smoczy Cios prosto w jego stronę. Włożył w ten strzał cały swój gniew, całą swoją złość i pokazał to najlepiej jak tylko potrafił ale Shawn nie zamierzał się poddawać oraz mu odpuszczać. Wystawił prawą nogę w górę, zrobił obrót i odbił piłkę, która poleciała w górę a następnie wylądowała tuż przed nim. Frost położył stopę na piłce z uśmiechem na twarzy - zapewne był dumny ze swoich umiejętności i zadowolony z tego, że udało mu się zatrzymać Smoczy Cios Kevina oraz zmyć mu drwiący uśmieszek z twarzy.

Widziałam z daleka, że Kevin był zdenerwowany i wcale nie było mu do śmiechu, że Shawn z taką łatwością zatrzymał jego strzał. A skoro ja to zauważyłam byłam pewna, że inni również. Ze złym nastawieniem ruszył prosto przed siebie z zamiarem odebrania mu piłki za pomocą wślizgu. Kiedy różowowłosy zaczął wykonywać wślizg zauważyłam, że Shawn dotknął prawą ręką swój szalik i kiedy Kevin był kilka centymetrów od piłki, na około Frosta pojawiło się coś na kształt śniegowej trąby powietrznej. Jej podmuch sprawił, że Dragonfly odbił się od niej jak od ściany z głośnym krzykiem, lądując kilka metrów dalej. W końcu śnieżna trąba powietrzna zniknęła a wygląd Shawna uległ zmianie. Mianowicie jego oczy nie były już niebiesko-szare a pomarańczowe. Włosy zaś także były inne: kolce były skierowane do góry. Jego stopa była oparta na piłce - wyglądał inaczej jakby był zupełnie innym człowiekiem.

- To wszystko na co cię stać!? - krzyknął Shawn do Kevina, opierając dłonie na biodrach - Totalna słabizna

Po raz kolejny tego dnia byłam w szoku, ponieważ Shawn z grzecznego, miłego, sympatycznego chłopaka stał się bardziej agresywny, co niemal było natychmiastowo zauważone. Gdy tylko ruszył z piłką przed siebie udało mu się całkiem sprawnie ominąć Erika, który od razu ruszył za nim w pościg. Udało mu się go dogonić i po chwili biegli ramię w ramię, stykając się barkami. Ta sytuacja nie spodobała się nowemu wcieleniu Shawna, który w pewnym momencie dał brunetowi z łokcia troszkę mocniej, przez co chłopak zwolnił bieg, pozwalając szarowłosemu biec dalej.

Kiedy zaczęli biec na niego Jude i Nathan, chłopak nie przestraszył się ich tylko próbował ominąć, więc chłopcy wykonali podwójny wślizg - jeden po lewej a drugi po prawej stronie. Niestety nawet to nie powstrzymało Shawna do oddania piłki, gdyż jedynie naparł na nią bardziej, dzięki czemu wyrwał się im obu i pobiegł dalej. W końcu na jego drodze pojawił się Bobby, który używszy swojego słynnego wślizgu próbował odebrać mu piłkę, jednak szarowłosy sprawnie i zwinnie przeskoczył nad nim, dzięki czemu tego uniknął a następnie pobiegł dalej, docierając pod samą bramkę z Markiem na czele.

Był sam na sam z moim właścicielem a tuż przed bramką wybił piłkę lekko w powietrze i kucnął a następnie zaczął wirować trzy razy wokół własnej osi pod kątem poziomym. Na piłce zebrała się potężna lodowa energia, która była tak mocna, że piłka wyglądała jak bryła lodu, po czym oddał silny strzał. Technika nosiła nazwę Wieczna Zamieć a w odpowiedzi brunet wykonał Boską Rękę, żeby zatrzymać lodowy strzał. Na początku udawało mu się go opanować, jednak po chwili Boska Ręka została zamrożona a następnie pękła na miliony kawałeczków - jeśli zaś chodzi o piłkę, ta wpadła do bramki, przez co drużyna Gimnazjum Alpine zdobyła pierwszego gola. Widząc umiejętności szarowłosego byłam pewna, że ten był niesamowitym obrońcą i jeszcze lepszym napastnikiem - było nawet lepiej niż mówią o nim plotki.

- Jak łatwo rozbił Boską Rękę - zdziwiła się Silvia, patrząc na chłopaka szeroko otwartymi oczami

- To prawda - zgodziła się z nią Celia - Nie wiedziałam, że zrobi to z taką łatwością

Myślałam, że brunetowi uda się zatrzymać strzał ale on był po prostu zbyt potężny a w dodatku siła tak ogromna, co z całą pewnością nie pomagało mu w zatrzymaniu strzału. Po otrząśnięciu się z szoku mój właściciel powiedział do chłopaka, że z wielką chęcią będzie chciał zatrzymać ten potężny strzał jeszcze raz, na co szarowłosy powiedział, że ten może sobie próbować ile tylko chce a następnie wrócił na swoją połowę mówiąc przez ramię, że było to dzieło mistrza ataku, czyli Aidena Frosta. Kiedy tylko usłyszałam nieznajome imię ale znajome nazwisko na początku pomyślałam sobie, że chłopak najzwyczajniej w świecie się pomylił. Jednak po chwili namysłu dotarło do mnie, że jest to niemożliwe - w końcu nie można pomylić swojego własnego imienia, prawda? Nie mam pojęcia, dlaczego Shawn wspomniał o Aidenie ale jestem w stu procentach pewna, że ten chłopak przyczynił się do czegoś bardzo ważnego. Czegoś, czego my nie wiemy lecz dzięki moim staraniom dowiem się o co tak naprawdę chodzi, gdyż jestem Psim Agentem i tego się ode mnie oczekiwało.

Kiedy Shawn wrócił na swoją połowę, Kevin podszedł do Marka, gdzie nadal leżała piłka. Podbił ją nogą, dzięki czemu ta podleciała do góry a chłopak złapał ją. Następnie odwrócił się do drużyny i krzyknął, że nie pozwolimy mu nas pokonać a kiedy zespół miał w planach wykonać jego plan, trenerka oznajmiła, że już wystarczy i w tej chwili przerwała mecz, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. W końcu nie skończyła się nawet pierwsza połowa i niekoniecznie rozumiałam, dlaczego kobieta postanowiła zakończyć mecz w takim momencie. Najwidoczniej pani Lina zobaczyła na co stać Stawna a także mogła poznać jego styl gry oraz umiejętności i taka wiedza najwyraźniej jej wystarczała.

- Ja tego tak nie zostawię! - krzyknął Kevin, upuścił piłkę przed sobą a następnie z pełną prędkością ruszył z piłką prosto na Shawna

Będąc w niedużej odległości od chłopaka kopnął piłkę z całej siły a ta leciała tak szybko, że nie byłam nawet w stanie zareagować i ruszyć Shawnowi z pomocą. Na całe szczęście szarowłosy w porę zorientował się, że w jego stronę z ogromną prędkością leci piłka. Odwrócił się w mgnieniu oka i kopnął piłkę, która poleciała wysoko do góry. Natomiast różowowłosy mimo, że oddał strzał nadal biegł prosto na niego i w chwili, gdy piłka praktycznie dotknęła ziemi chłopcy znaleźli się na przeciwko niej. Chwilę o nią powalczyli ale Kevin okazał się zbyt słabym zawodnikiem i Shawn pokonał go z łatwością - zawodnik z Gimnazjum Alpine wygrał mini pojedynek sprawiając, że Dragonfly upadł na ziemię. Następnie Frost wykonał ponownie Wieczną Zamieć, posyłając piłkę w kierunku bramki, która leciała niczym armata w stronę mojego właściciela.

Na drodze piłki stanęli jeszcze Jack i Tori, którzy z determinacją na twarzy zamierzali w jakiś sposób zatrzymać strzał. Dziewczyna wykonała Wieżę ale niestety nie była w stanie powstrzymać potężnego strzału Shawna, dlatego do akcji wkroczył Jack - zielonowłosy użył Muru ale on także nie poradził sobie ze strzałem. Jedyną przeszkodą do zdobycia gola był Mark, który używszy Ręki Majina chciał uchronić nas przed utratą kolejnej bramki. Na całe szczęście udało mu się sprawić, że piłka zboczyła z kursu i poleciała nad bramką, po czym uderzyła w lodową ścianę, która znajdowała się tuż za nią - nie było gola!

Widząc piłkę poza boiskiem byłam pewna, że mogę wbiec na nie i sprawdzić, jak czuje się Tori i Jack. W końcu nikomu nie przeszkodzę w tworzeniu świetnej akcji a upewnić się, że nic im się nie stało przecież musiałam. To samo zrobił brunet, który także postanowił sprawdzić w jakim stanie znajduje się dwójka naszych obrońców, dołączając do mnie.

- Musiało boleć - stwierdził Mark, kucając przy dziewczynie i pomagając jej wstać - Jesteście cali?

- Tak kapitanie - zgodził się zielonowłosy

- To był niesamowity strzał - przyznała Tori - Dwóch obrońców i nawet ty nie dałeś rady

- Racja - wyszeptał brunet - Ale następnym razem musi mi się udać

Okazało się, że podczas próby obronienia genialnego strzału szarowłosego Tori i Jack nie odnieśli większych obrażeń z czego się oczywiście bardzo cieszyłam. Byli w końcu potrzebni drużynie i bez nich w składzie byłoby znacznie trudniej wygrywać pozostałe mecze. Spojrzałam ukradkiem na Kevina, który wciąż pałał chęcią mordu na naszym (prawdopodobnie) nowym nabytku. Zanim jednak chłopak wykonał ruch, na boisko wkroczyła trenerka i klaszcząc w dłonie oznajmiła, że na dzisiaj kończymy a następnie odeszła w kierunku dziewczyn. Natomiast my podbiegliśmy do Shawna, który... znów wyglądał tak jak wcześniej. Jego oczy były niebiesko-szare a kolce włosów skierowane w dół zupełnie tak, jakby przeszedł przemianę bądź metamorfozę w kilku chwil.

- To było mega, Shawn! - krzyknął radośnie Mark - To był naprawdę czadowy strzał, rozniosłeś nas

- Wy też byliście świetni - przyznał chłopak z uznaniem w głosie - Nikt przed wami nie próbował mnie zatrzymać - po czym dodał z uśmiechem: - Jestem po wrażeniem

- Teraz wiem jedno, że chce grać z tobą w piłkę nożną - brunet odwzajemnił jego uśmiech

- To tak jak ja ale nie tylko z tobą - dodał Shawn i spojrzał na resztę - Z całą drużyną. Razem możemy rozegrać sporo dobrych meczów

- No panie, Shawn Frost - powiedziała pani Lina - Oficjalnie pytam. Czy wsiądziesz z nami do Piłkobusu Inazumy i czy dołączysz do naszej drużyny?

- Pewnie - chłopak kiwnął głową - Z przyjemnością

- Gratuluję - kobieta delikatnie się uśmiechnęła - Jesteś zatem nowym napastnikiem drużyny

Byłam przeszczęśliwa, że tak wspaniały i utalentowany chłopak jak Shawn Frost będzie grał razem z nami w jednej drużynie. W końcu każda dodatkowa para nóg przyda nam się, żeby pokonać Akademię Aliusa a dzięki niemu będzie to jeszcze bardziej możliwe. Moi przyjaciele byli praktycznie tego samego zdania - na twarzach mieli szerokie uśmiechy jednak nie każdy był tak zadowolony jak my. Mianowicie Kevin był wręcz wściekły, że tak się stało i że Shawn dołączył do naszej drużyny.

Nie minęła nawet chwila a chłopak odbiegł w kierunku pojazdu zdenerwowany do granic możliwości i obrażony na cały świat. Mój właściciel niemal natychmiast ruszył zaraz za nim, po czym - niewiele myśląc - ja także za nimi pobiegłam, żeby przypadkiem różowowłosemu nic głupiego nie przyszło do głowy. Poza tym nie mogłam pozwolić, aby Mark sam rozmawiał z Kevinem. Udało nam się go dogonić w chwili, kiedy różowowłosy spokojnym krokiem zmierzał w kierunku Piłkobusu Inazumy. Kiedy usłyszał za sobą kroki zatrzymał się i stał tyłem do nas a my podbiegliśmy nieco bliżej, stając za nim w odległości może dwóch metrów.

- Wszytko okej? - spytał brunet

- Nie, nie jest okej! - krzyknął różowowłosy i odwrócił się - Jestem wściekły! Nie może od tak zastąpić Axela, nie może!

- Musisz przyznać, że Shawn gra świetnie i kopie piłkę jak mało kto - powiedział Mark, próbując jakoś zmienić temat - Widziałeś zresztą, potrzebujemy kogoś takiego

- Ale Axel brał football na poważnie, kochał grać całym sercem - tłumaczył Kevin - Ten gość chce się tylko dobrze bawić i tyle. Nie zgadzam się na to!

- Odpuść, Kevin - poprosił brunet błagalnym tonem - Chciałbym, żeby Axel nadal był w drużynie ale przecież wiesz... - po czym zrobił krótką pauzę - Dzieje się z nim coś dziwnego, jakby chciał odejść. Pewnego dnia wróci, wiem o tym. Jestem tego pewien

- A my w tym czasie musimy grać z tym dziwakiem!? - spytał Kevin gniewnym i podniesionym głosem

- Myśl o Shawnie jak o kolejnej broni w naszym arsenale - mówił mój właściciel, co nieco zaskoczyło Kevina - A kiedy wróci Axel będziemy silniejsi. Będziemy najmocniejszą drużyną jaka kiedykolwiek istniała i z najlepszymi piłkarzami

- Tak ale Mark... - zaczął Kevin, lecz brunet przerwał jego wypowiedź gestem dłoni

- Nie możemy tak stać bezradnie - dodał Mark, podchodząc do niego - Musimy się stać coraz silniejsi - aż w końcu położył dłoń na jego ramieniu i dodał: - A gdy Axel wróci, powitamy go z radością

- Niech i tak będzie - zgodził się Kevin po chwili namysłu - Dla dobra drużyny będę przez jakiś czas z nim grał ale nie każ mi go lubić, jasne?

- Jasne - odpowiedział Mark z delikatnym uśmiechem na twarzy

Brunet poklepał chłopaka po ramieniu a następnie we trójkę wróciliśmy na boisko, gdzie powinna przebywać reszta zawodników. Niestety nikogo tam nie zastaliśmy i postanowiliśmy wrócić do szkoły. Okazało się, że w jednej z sal znajdowali się wszyscy z obu drużyn. Celia siedziała na krześle i szukała pewnych informacji w swoim laptopie a Tori, Silvia i dziewczyna z Gimnazjum Alpine ogrzewały się przy małym piecyku - zapewne zmarzły, siedząc na dworzu tyle czasu. Pozostali natomiast siedzieli przy mini barku i pili soki oraz jedli pyszne jedzonko. Zanim zdążyłam podejść do nich i upomnieć się o swoją porcję, granatowłosa wydała z siebie zaskoczony dźwięk, patrząc zdziwionym wzrokiem na ekran swojego laptopa. Natychmiast do niej podeszłam i usiadłam obok nogi, patrząc na ekran laptopa na którym znajdował się kapitan Gemini Storm.

- Uwaga Gimnazjum Alpine - powiedział Janus - Wyzywamy was. Akademia Aliusa przybędzie po was i zagramy mecz. Nie przyjmujemy odmowy a jeśli przegracie, zniszczymy waszą szkołę. Uchronić ją może tylko wasza wygrana - dodał

Zdawałam sobie sprawę, że prędzej czy później spotkamy się z obcymi i będziemy musieli zagrać przeciwko nim ale myślałam, że będzie to jakiś kawał czasu. Okazuje się jednak, że nasi ,,przyjaciele z kosmosu'' nie zamierzają dłużej czekać i zamierzają rozegrać mecz z Gimnazjum Alpine i - co gorsza - przybędą tu lada dzień, dlatego my musieliśmy być gotowi. Musieliśmy stawić im czoła i po cichutku wierzyłam, że ten mecz tym razem będzie zwycięski...

W następnej części:

* Czy Shawn da się sprowokować Kevininowi?

* Czy różowowłosy w końcu odpuści?

* Czy Luna przeżyje starcie oko w oko z groźnym, wielkim i niebezpiecznym niedźwiedziem?

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

7763 słów

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top