30. Groźby Akademii Aliusa ✔️

Za nim zdążyłam wymyśleć plan aby ich w jakiś sposób zatrzymać, brunet krzyknął w ich kierunku, dzięki czemu zatrzymali się. Janus odwrócił głowę w naszym kierunku, uśmiechnął się do siebie, po czym...

jego towarzysze zrobili to samo, patrząc prosto na nas - portal zaś magicznym trafem zniknął. Staliśmy teraz na przeciwko siebie i zapewne żadna ze stron nie chciała odpuścić. Zielonowłosy chłopak ironicznym tonem pogratulował nam znalezienia ich i dodał, że zrobiliśmy to tylko po to aby się poddać. Z głupkowatym uśmiechem na twarzy spytał Marka, czy chcemy oddać mecz walkowerem na co brunet odwzajemnił uśmiech, pytając o jaki walkower mu chodzi. Ostatecznie mój właściciel wyzwał na pojedynek drużynę Janusa, czym chłopak był nieco zaskoczony ale odmówił. Słysząc to nie wiedziałam co mam o tym myśleć - przecież chłopak chciał pokazać swoją siłę, więc dlaczego rezygnował z meczu...? Wkrótce wszystko się wyjaśniło a mecz nie mógł się odbyć dlatego, ponieważ mieliśmy w drużynie jedynie 10 zawodników i była to liczba niewystarczająca, żeby rozegrać mecz.

- Właśnie przyszedł jedenasty gracz - powiedziała Tori wychodząc na przód, po czym zdjęła z siebie garnitur i okazało się, że miała na sobie strój naszej drużyny - I co ty na to? Uratuje mojego tatę i pokonam was, kosmitów

- I po problemie - uśmiechnął się Mark - Mamy jedenastu graczy

- Popełniasz wielki błąd, kolego - stwierdził Janus, kładąc ręce na klatce piersiowej - Ale dobrze. Jeśli nalegasz, zagramy z wami. To będzie wasz ostatni mecz w życiu

Nie miałam pojęcia skąd Tori wytrzasnęła strój drużyny Raimona ani jakim cudem ten znalazł się na niej ale cieszę się, że tak się stało. Dzięki dziewczynie mieliśmy pełen skład a to znaczyło, że Janus zgodził się rozegrać z nami mecz, który będzie w dodatku naszym ostatnim meczem w życiu - przynajmniej tak powiedział kapitan Gemini Storm. Uważam, że zielonowłosy nie powinien być tak pewny siebie iż w takim przypadku może łatwo popełnić banalny błąd. Poza tym przekona się po raz kolejny, że jesteśmy mocnym przeciwnikiem i nie powinien z nami zadzierać.

- Kiedy po raz pierwszy z nimi graliśmy rozgromili nas swoją szybkością - powiedział Mark do pozostałych będąc na boisku, natomiast trenerka i dziewczyny siedziały na ławce, podczas gdy ja leżałam u ich stóp - Ale już nas nie zaskoczą. Zagramy z nimi w piłkę ale na naszych zasadach

- Taak! - ucieszyła się drużyna

- Ale ich szybkość i tak będzie sporą przeszkodzą - stwierdził Jude z założonymi rękami na klatce piersiowej - Poza tym nieźle przechwytują długie podania, więc zagrajmy krótkimi podaniami

- Jasne - zgodził się z nim brunet - W takim razie do roboty!

- Taak! - krzyknęli pozostali

Mark i reszta pobiegli na boisko zająć swoje pozycje, podczas gdy nasi przeciwnicy już dawno stali na swoich pozycjach, nie mogąc doczekać się pierwszego gwizdka. Z całego psiego serduszka wierzyłam w swoich przyjaciół i wiedziałam, że dadzą radę pokonać obcych. Poza tym był to rewanż pomiędzy naszą drużyną a drużyną z Akademii Aliusa i tym razem musieliśmy z nimi wygrać - nie było innej opcji.

Wraz z usłyszeniem gwizdka Axel natychmiast podał piłkę do Kevina a ten po jej przyjęciu pobiegł prosto przed siebie. Pozostali także ruszyli do przodu i dzięki temu udało nam się dostać na połowę Gemini Storm. Kilka sekund później różowowłosy podał piłkę do Nathana, ten do Jude'a a następnie do Tori. Muszę przyznać, że szło nam całkiem nieźle ale nasza dobra passa skończyła się w chwili, gdy córka prezydenta postanowiła podać piłkę do Axela. Ta nawet nie zdążyła dolecieć do blondyna a piłkę natychmiast odebrali obcy, po czym pełną parą ruszyli na naszą połowę. A gdy chłopak z piłką był blisko bramki, kopnął piłkę z całej siły - tak mocno, że piłki w ogóle nie było widać!

Widząc szybko pędzącą piłkę w stronę bramki byłam pewna, że chłopak nie użył żadnej techniki hissatsu ale na tyle mocno kopnął piłkę bądź użył sprytnej sztuczki, że ta podczas lotu mknęła w stronę bramki tak szybko, że nikt nie był w stanie jej zobaczyć. A skoro ja nie widziałam piłki mogłam domyśleć się, że Mark również jej nie widział, przez co nie zdążył wykonać żadnej techniki bramkarskiej. Zobaczył a raczej poczuł piłkę ją dopiero wtedy, gdy ta trafiła go w brzuch sprawiając, że wpadł do bramki razem z nią. I takim oto sposobem Gemini Storm wychodziło na prowadzenie jedną bramką.

Była to bardzo potężna a wręcz niszczycielska moc a minęło zaledwie trzydzieści sekund meczu z Akademią Aliusa. Drużyna Janusa nie straciła swojej niesamowitej szybkości a mój właściciel nie był w stanie nawet zobaczyć piłki... Jednak nie przejmowałam się tym zbytnio, ponieważ mecz dopiero co się rozpoczął a była to tylko jedna bramka i byliśmy jeszcze w stanie odwrócić losy tego meczu - w dodatku mieliśmy mnóstwo czasu strzelić bramkę, później wyjść na prowadzenie i wygrać całe spotkanie.

Uważnie czarnymi oczkami wpatrywałam się w boisko oraz poszczególnych zawodników ale w pewnym momencie zorientowałam się, że nie wszyscy moi przyjaciele są w pełni skupieni i skoncentrowani na grze. Albowiem Axel co jakiś czas spoglądał w kierunku ściany budynku, co moim zdaniem było troszkę podejrzane. Dlaczego chłopak patrzył akurat w to miejsce...? Postanowiłam wziąć sprawy w swoje łapy i osobiście sprawdzić, co takiego ważnego ukrywa się za ścianą budynku, że blondyn nie mógł skupić się na meczu. Podniosłam się i powolnym krokiem zaczęłam oddalać się od ławki, na której siedziały menadżerki oraz trenerka. Jednak gdy tylko kobieta zobaczyła jak się oddalam, natychmiast poleciła dziewczynom, że mają mnie pilnować a jeśli nie umieją tego zrobić, mają wziąć mnie na smycz i przywiązać do słupka bądź czegoś innego. Słysząc jej słowa natychmiast zatrzymałam się i usiadłam, patrząc prosto na nią swoimi czarnymi oczkami, w dodatku nic z tego nie rozumiejąc - byłam w końcu psiakiem Marka i to chłopak decydował o tym, czy powinnam chodzić na smyczy czy też nie. Więc jedynie odwróciłam się i kontynuowałam swoje zadanie, kierując się wolnym ale zdecydowanym krokiem w tamtym kierunku a gdy byłam blisko wyskoczyłam zza ściany spodziewając się, że ujrzę osobę bądź osoby ale nikogo takiego nie było. Rozejrzałam się dookoła a gdy nikogo nie znalazłam, wróciłam z powrotem do dziewczyn i położyłam się u ich stóp. Naprawdę dręczyła mnie ta sytuacja i to, dlaczego chłopak wciąż wpatrywał się akurat w ,,to'' miejsce - zupełnie tak, jakby było tam coś arcy ważnego ale gdy poszłam w to miejsce okazało się, że nikogo tam nie było. Wyglądało na to, że osoba bądź osoby specjalnie znikały kiedy się zbliżałam a pojawiały wtedy, kiedy odchodziłam nie chcąc się zdradzić.

W trakcie mojego małego dochodzenia mecz trwał dalej i tym razem szło nam zdecydowanie gorzej. Nic nie wskazywało na to, że coś ulegnie zmianie a kosmici na boisku robili z nami co chcieli. Nie mogliśmy nawet cieszyć się piłką zbyt długo, ponieważ kilka chwil później była nam ona odbierana. W dodatku co jakiś czas moi przyjaciele wylatywali w powietrze bądź upadali na murawę. Jednak za każdym razem dzielnie podnosili się i grali zupełnie tak, jakby chcieli pokazać przeciwnikom, że nie poddali się do końca i będą walczyć dalej. A drużyna Gemini Storm? Cały zespół w ogóle nie zwracał na to uwagi i kiedy tylko jeden z nich był w posiadaniu piłki, kopał ją z całej siły w kierunku bramki. Mój właściciel za każdym razem obrywał, wpuszczając piłkę do siatki i dając już 10 bramkę z rzędu naszym przeciwnikom. Jak na złość strzały były takie same - chłopak bądź dziewczyna kopali piłkę tak mocno, że nie było jej widać i przeważnie Mark dostawał w brzuch, po czym razem z piłką wpadał do bramki.

- Jest gorzej, niż ostatnio - powiedziała smutno Nelly, patrząc na boisko

- Racja - dodała granatowłosa, na co zielonowłosa pokiwała głową - Musimy znaleźć na nich jakiś sposób ale nie mam pojęcia jaki...

Moi przyjaciele ledwo stali na nogach ale kiedy zabrzmiał gwizdek, wszyscy na nowo zebrali w sobie nowe pokłady energii i ruszyli do ataku. Niestety szybko straciliśmy piłkę ale Kevin za pomocą wślizgu chciał ją odebrać jednak bez żadnych rezultatów. Chłopak z piłką zwinnie nad nim przeskoczył sprawiając, że różowowłosy jedynie stracił resztki swojej cennej energii. Bobby zaś spróbował go w jakiś sposób zablokować ale został pięknie minięty... Im dłużej patrzyłam na mecz tym bardziej docierało do mnie to, że jesteśmy zbyt słabą drużyną aby wygrać. Nie byliśmy wystarczająco dobrzy i silni, żeby ich pokonać...

W pewnym momencie Jude stanął w miejscu jak słup soli akurat w chwili, gdy Gemini Storm ruszyło do ataku. Chłopak stał i bacznie się im przyglądał a wszystko wyglądało tak, jakby próbował rozgryźć ich strategie i chyba po chwili mu się to udało! Kiedy chłopak o dziwnym kolorze skóry, czerwonych oczach i żółtych oczach podał piłkę do swojego kolegi, ta niemal natychmiast została przejęta przez Sharpa. Następnie piłka trafiła do Axela, który zbliżył się do bramki przeciwników, po czym wyskoczywszy z nią w powietrze wykonał potężne Ogniste Tornado. Jednak gdy chłopak był w ostatniej fazie wykonywania strzału, kątem oka spojrzał w ,,to'' miejsce co było wielkim błędem, gdyż zdekoncentrował się. Oddał strzał ale piłka - zamiast lecieć w samo okienko bramki - uderzyła w poprzeczkę, pozbywając nas szansy zdobycia gola. Patrzyłam na blondyna szeroko otwartymi oczkami - jak on mógł nie trafić...? Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam, aby Axel nie trafił w bramkę i nie zdobył gola. Zapewne pozostali również tego nie doświadczyli, ponieważ byli bardzo zaskoczeni takim obrotem spraw.

- Było blisko - powiedziała Celia, spoglądając smutnym wzrokiem na boisko - Tylko centymetr i byłaby bramka

- Masz rację - westchnęła zielonowłosa - Może uda nam się zdobyć gola następnym razem

Wykorzystując krótką przerwę w trakcie meczu, Jude podszedł do Nathana z zamiarem zdradzenia mu swojego planu. Niestety obaj chłopcy byli ode mnie za daleko abym mogła usłyszeć o czym rozmawiali ale byłam pewna, że z całą pewnością zmieni to losy tego meczu. Później chłopak w goglach udał się do Axela i jemu także zdradził swój pomysł, który - mam nadzieję - zadziała. A kiedy mecz został wznowiony przez bramkarza Gemini Storm, piłka trafiła na środek boiska a chłopak o pomarańczowych włosach w kształcie ,,lwiej grzywy'' natychmiast ją przejął. Po chwili zaczęli biec na niego Kevin, Erik i Tori ale chłopak szybciutko podał piłkę do kolegi a ten dzięki swojej super zwinności ominął każdego, kto stanął mu na drodze, po czym ponownie podał piłkę do chłopaka z ,,lwią grzywą''.

Piłka latała od jednego zawodnika do drugiego aż w pewnym momencie Jude przejął piłkę, podając ją niemal od razu do Nathana oraz Axela. Chłopcy zapewne wykonają Ognistego Koguta, próbując zdobyć naszą pierwszą bramkę. Jednak blondyn nie był w pełni skoncentrowany na grze i myślę, że strzał im po prostu nie wyjdzie... Ostatecznie Ognisty Kogut poprowadził piłkę w kierunku bramki ale w ostatniej chwili piłka poleciała ponad bramkę sprawiając, że i tym razem nie zdobyliśmy bramki. Smutnym wzrokiem patrzyłam na Axela i zastanawiałam się co tu zrobić, żeby pomóc chłopakowi ale nic nie przychodziło mi do głowy. W dodatku pani trenerce nie spodobała się akcja w wykonaniu chłopaka, ponieważ mówiła coś do siebie ściszonym ale gniewnym głosem - zapewne była niepocieszona, że Axel zmarnował taką piękną okazję.

~ Time skip ~

Skończyła się właśnie pierwsza połowa a Akademia Aliusa zacznie kolejną część meczu z wielką przewagą - aż 13 bramek! Cała drużyna dołączyła do nas a ja razem z dziewczynami od razu wzięłyśmy się do pracy, roznosząc zarówno bidony z wodą jak i ręczniki, aby zawodnicy mogli wytrzeć spoconą od wysiłku twarz. Poza tym mecz był naprawdę ciężki oraz wyczerpujący i nic w tym dziwnego, że każdy z moich przyjaciół był wyczerpany ale i tak w głębi serca musiałam ze smutkiem przyznać, że nie damy rady ich pokonać... Stanęłam obok mojego właściciela, który rozmawiał właśnie z Judem i chłopakami.

- Rozgryzłeś ich ustawienie? - spytał Mark, wpatrując się w chłopaka wielkimi oczami

- Jest dość złożone ale generalnie wysuwają pomocnika na środek - wyjaśnił Sharp - Gracz na prawym skrzydle podaje mu piłkę a potem kopią piłkę na tył do obrony, która podaje ją przez całe boisko, nadążacie?

- Tak, rozumiem - powiedział w zamyśleniu Erik - Mijają naszych graczy na ich połowie boiska

- Brawo detektywie! - krzyknął radośnie Mark - Masz sokoli wzrok pod tymi grubymi goglami

- Teraz możemy ich załatwić - dodał z uśmiechem Nathan

- Właśnie - kiwnął głową Kevin - Jeśli znamy ich system, możemy ich pokonać. Zacznijmy strzelać gole - na co drużyna krzyknęła głośnym: ,,tak!''

- Będzie ciężko - wtrąciła się pani trenerka, podchodząc do nas - Jude być może ich rozgryzł ale mają naprawdę dobrą strategię ataku

- Więc pani też ich rozgryzła? - spytała zaskoczona Silvia zapewne myśląc, że pani Lina nie kiwnęła nawet palcem, aby się tego dowiedzieć

- Na tym polega moja praca - wyjaśniła kobieta, opierając dłonie na biodrach - Posłuchajcie. Macie pełną świadomość waszej sytuacji. Nie macie z nimi żadnych szans jeśli chodzi o szybkość. To, że znacie ich strategie ataku nie znaczy, że możecie wygrać

- Dobra, to co pani proponuje? - spytał mój właściciel

- Oto mój plan - kobieta uśmiechnęła się sama do siebie - Przesuniemy obronę do przodu a atak do linii - wyjaśniła, na co drużyna odpowiedziała jej zdziwionymi twarzami

- To chyba dość ryzykowne - zastanawiał się na głos Bobby

- I nasze tyły będą kompletnie nie chronione - dodał niebieskowłosy - Jeśli nas ominą, Mark będzie jak kaczka na strzelnicy - na co głośno zaszczekałam, zgadzając się z chłopakiem

- W takim razie wasza w tym głowa, żeby was nie minęli - dodała, po czym wróciła na swoje poprzednie miejsce

Plan pani Liny w ogóle mi się nie spodobał a reszta była tego samego zdania co ja. Poza tym mój właściciel będzie odkryty oraz niechroniony a jeśli zawodnicy Gemini Storm ominą pozostałych graczy i dostaną się na naszą połowę, zapewne użyją tego silnego i przerażającego strzału. Brunet będzie zdany tylko na siebie i z całą pewnością będzie obrywał za każdym razem, gdy nasi przeciwnicy będą oddawać strzał na jego bramkę. Chcąc przekazać, aby chłopak przeciwstawił się decyzji trenerki podsunęłam głowę pod jego dłoń ale ten jedynie delikatnie się uśmiechnął i pogłaskał mnie po głowie.

- Możemy spróbować - powiedział brunet - Jej plan pomógł nam pokonać Tajne Służby, więc w sumie czemu nie

Kilka minut później rozpoczęła się druga połowa i drużyna zrobiła tak, jak mówiła pani Lina - każdy wyszedł do przodu, zostawiając puste tyły. Na obronie został jedynie mój właściciel a ja trzymałam mocno łapy za chłopaków i Tori bardziej niż zazwyczaj a dlaczego? To właśnie do nich należało zablokowanie naszych przeciwników, żeby nie przedostali się z piłką na naszą połowę. A jeśli tak się stanie... brunet z całą pewnością będzie miał niemały problem ze złapaniem piłki i zdobędzie do swojej kolekcji mnóstwo niekoniecznie pięknych siniaków.

Natomiast Janus w ogóle nie przejął się całą sytuacją i naszym dziwnym ustawieniem. Kiedy zabrzmiał gwizdek rozpoczynający drugą połowę, ten sam chłopak od potężnego strzału nie zamierzał nawet zbliżyć się do naszej bramki a gdy tylko dostał piłkę, natychmiast wykonał swój przerażający strzał. Piłka niczym wystrzelona z armaty leciała prosto w stronę bramki, omijając każdego zawodnika. Ostatecznie stało się zupełnie tak jak myślałam - albowiem Mark nie zdążył nawet zareagować i wykonać jakiejkolwiek techniki bramkarskiej. Dostał w brzuch i po raz kolejny wleciał z piłką prosto do bramki.

Piłka trafiła na środek boiska a wraz z gwizdkiem Jude ruszył prosto przed siebie, podając ją do Todda. Chłopak jednak nie nacieszył się nią zbyt długo, ponieważ została mu ona odebrana a sam wyleciał w powietrze. Nikt nie był w stanie zatrzymać chłopaka z piłką aż w końcu piłka trafiła do zawodnika, który zapewne chciał z wielką chęcią wykonać swój potężny strzał. Widząc to, Axel krzyknął w stronę mojego właściciela aby brunet uważał ale po chwili spojrzał w ,,to'' miejsce, po czym spuścił głowę i patrząc w dół zachowywał się tak, jakby nie miał najmniejszego zamiaru pobiec na ratunek. Jestem pewna, że gdyby blondyna nic nie powstrzymywało, ten z całą pewnością ruszyłby do ataku aby pomóc Markowi.

Mój właściciel i tym razem porządnie oberwał... Praktycznie obrywał za każdym razem - raz w głowę a raz w brzuch a ja...? Ja nie mogłam już na to patrzeć i momentami odwracałam głowę w innym kierunku, żeby tylko nie widzieć jego cierpienia. Jednak zawsze sekundę później ponownie na niego patrzyłam wiedząc, że nie mogłam odwrócić się od niego w takim momencie. W dodatku obcy nie przestawali atakować a skoro widzieli, że większość moich przyjaciół gra w ataku, na obronie został jedynie mój właściciel, który był niczym kaczka na strzelnicy.

Od samego początku wiedziałam, że strategia naszej nowej trenerki nie zda egzaminu a jedynie sprawi, że kosmici całkowicie zniszczą Marka. W końcu nie miało znaczenia to, jak ciasno będą ustawieni zawodnicy w ataku, ponieważ wystarczy minąć tylko ich aby stanąć z brunetem twarzą w twarz. Jednak po kilkunastu minutach gry w końcu zrozumiałam, dlaczego pani Lina tak postąpiła - albowiem kobiecie zależało na tym, żeby pozostali gracze nie doznali cięższych kontuzji w trakcie meczu. W takim razie trenerka próbowała w jakiś sposób chronić resztę drużyny ale to i tak nie zmieniało faktu, że osobą najbardziej narażoną na potężne strzały obcych był mój właściciel.

Kiedy piłka była w posiadaniu dziewczyny od ,,strzału z niewidoczną piłką'', ta nie wiele myśląc wykonała ten sam strzał sprawiając, że brunet nie zdążył wykonać Boskiej Ręki i dostał piłką prosto w twarz, wlatując z nią do bramki. Takim właśnie sposobem Akademia Aliusa zdobyła już 31 gol... Mark natomiast leżał na murawie z zamkniętymi oczami i wyglądał tak, jakby nie miał zamiaru się z niej podnosić. Ze smutnym wyrazem pyszczka patrzyłam na chłopaka, po czym mój wzrok powędrował na Janus'a, który z wyższością obserwował mojego właściciela dodając, że ogłasza koniec meczu. Mark - kiedy tylko to usłyszał - z trudem wstał na nogi i powiedział, że dopóki będzie stał na nogach mecz się nie skończy.

Muszę przyznać, że za każdym razem byłam pod wrażeniem jego woli walki, siły oraz determinacji jaką pokazywał za każdym razem. Brunet nigdy się nie poddawał, o czym wiedziałam już dużo wcześniej ale jeszcze nigdy nie widziałam, aby ktoś tak bardzo poświęcił się podczas meczu piłki nożnej. W dodatku trzymałam łapy z całych sił za pozostałych, żeby wykonali swoje zadanie - a tym właśnie zadaniem było zatrzymanie przeciwników aby ci nie dostali się na naszą połowę i nie strzelili gola. Poza tym jeśli Mark oberwie piłką jeszcze raz, prawdopodobnie skończy w szpitalu do czego absolutnie nie mogłam dopuścić.

Wraz z gwizdkiem piłka ponownie została wprawiona w ruch a kilka minut później w jej posiadaniu był Janus, który stanął na przeciwko Marka w odległości kilku metrów. Na początku przemawiał dumnym głosem w stronę chłopaka, po czym zaczął wykonywać potężną, mocną i silną technikę - a przynajmniej na taką owa technika wyglądała. Byłam pewna, że jeśli brunet będzie próbował zatrzymać strzał a nie poradzi sobie, z pewnością zrobi sobie krzywdę, dlatego musiałam działać - musiałam go uratować! Strzał nosił nazwę Astro Przełom i był bardzo potężny. Piłka lecąc w kierunku bramki wywołała silny podmuch wiatru, jakby zbliżała się do nas niebezpieczna burza bądź tornado. Wstałam na równe łapy i nie zwracając na nic uwagi pobiegłam jak najszybciej w kierunku mojego właściciela. Planowałam przyjąć strzał na siebie chociaż byłam w stu procentach pewna, że brunet będzie na mnie bardzo zły - jednak to właśnie on był bramkarzem drużyny Raimona i nie mogłam pozwolić, żeby doznał jakiejś kontuzji.

Dziewczyny wołały mnie po imieniu abym do nich wróciła, jednak ja nie zamierzałam tego robić. Byłam zdeterminowana, żeby wykonać swoje zadanie a tym właśnie zadaniem była obrona mojego właściciela przed niebezpiecznym strzałem Janusa. W końcu dobiegłam do bramki i stanęłam przed brunetem, chcąc wykonać resztę swojego planu. Mark na próżno zaczął prosić, krzyczeć a nawet przepędzać mnie abym tylko sobie stąd poszła. Niestety byłam na tyle upartym stworzonkiem, że byle słowa mnie stąd nie przepędzą i nadal stałam w tym samym miejscu, nie przesunowszy się nawet o centymetr. W dodatku byłam wpatrzona w pędzącą na nas piłkę.

- Luna! - krzyknął brunet po raz - Wynoś się stąd!

Słyszałam w jego głosie, że był na mnie zły ale nie zwracałam na to uwagi a kiedy piłka była już tylko kilka metrów od nas, chłopak wyskoczył i stanął przede mną, po czym zaczął wykonywać Rękę Majina. Patrzyłam na niego oczami szeroko otwartymi ze zdziwienia - co on wyprawiał!? Przecież nie jest w stanie zatrzymać potężnego Astro Przełomu i dobrze o tym wiedział. Na całe szczęście dość szybko otrząsnęłam się i skoczyłam mu na plecy sprawiając, że brunet upadł na brzuch a ja położyłam się na jego plecach mając nadzieję, że znajdziemy się poniżej lotu piłki. Zrobiłam to w idealnym momencie, ponieważ kilka sekund później piłka przeleciała tuż nad naszymi głowami, wpadła do bramki i rozerwała ją, po czym uderzyła w ścianę budynku z taką siłą, że aż pękła.

Odwróciłam głowę i kiedy zobaczyłam zniszczenia strzału kamień spadł mi z serca. Cieszyłam się, że udało mi się uratować Marka aby ten nie oberwał jeszcze bardziej a kiedy upewniłam się, że Janus nie zamierza kopać piłki jeszcze raz, zeszłam z pleców chłopaka i usiadłam obok niego z delikatnie merdającym ogonem. Odczekałam kilka chwil ale brunet nie wstawał, dlatego zaczęłam szturchać go delikatnie prawą, przednią łapą a nawet pyszczkiem ale to także nic nie dało... Ze smutkiem położyłam się obok niego, oparłam pyszczek na jego plecach i co jakiś czas cichutko skamlałam. Słychać było także ostatni gwizdek, który oznaczał koniec meczu - a raczej pogromu. Tym razem także wygrali kosmici z wynikiem aż 32 goli...

Po chwili dołączyła do mnie reszta drużyny, która także martwiła się o stan Marka. Stanęli na około nas, podczas gdy Silvia uklękła przy chłopaku i ze smutkiem powiedziała, że stracił przytomność. Popatrzyłam na zespół Gemini Storm, który właśnie przechodził przez portal znikając po kilku sekundach a dopiero później spojrzałam na naszą trenerkę, która siedziała na ławce jak gdyby nigdy nic - jakby w ogóle nie przejmowała się stanem Marka! Nie mogąc tego tak zostawić wstałam i podeszłam do niej, po czym chwyciłam zębami jej spodnie i zaczęłam ciągnąć ją w kierunku drużyny. Na samym początku kobieta stawiała opór, próbowała mnie od siebie odpędzić bądź mówiła podniesionym oraz gniewnym tonem, abym sobie stąd poszła i zostawiła ją w spokoju. Ja zaś nie spełniłam jej prośby i ciągnęłam w stronę drużyny tyle czasu, dopóki szanowna pani Lina zmieniła zdanie i poszła za mną, dołączając do reszty...

~ Time skip ~

Siedziałam w napięciu przy drzwiach naszego Piłkobusu Inazumy czekając na mojego właściciela, który siedział w środku razem z dziewczynami - te zaś zajmowały się nim, opatrując go z mniejszych bądź większych ran. Natomiast w niedalekiej odległości znajdowała się cała drużyna, która również martwiła się o chłopaka. Przy okazji ciągłego czekania myślałam co się stanie, kiedy brunet w końcu do nas dołączy - czy będzie na mnie zły...? Czy będzie na mnie krzyczał...? Zdawałam sobie sprawę, że byłam niegrzecznym pieskiem gdyż nie posłuchałam się zarówno dziewczyn jak i jego ale miałam bardzo ważny powód. Mianowicie musiałam go uratować przed groźnym i niebezpiecznym strzałem, który został wykonany przez Janusa. Inaczej Mark mógłby skończyć znacznie, znacznie gorzej niż jest w rzeczywistości.

- Przepraszam was... - zaczęła po chwili Tori smutnym głosem, więc podeszłam do dziewczyny i polizałam ją po dłoni - Mam wrażenie, że to wszystko przeze mnie. Chyba niepotrzebnie próbowaliśmy...

- To nie twoja wina - odpowiedział Nathan bez chwili wahania - Jesteśmy słabsi i taka jest prawda

- Chciałbym się dowiedzieć co to była za dziwna strategia - odpowiedział Kevin gniewnym tonem, zaciskając dłonie w pięści - Wysuwanie obrony na kilometr do przodu? Mogliśmy wcale nie bronić bramki i to jeszcze po tym, jak Jude rozgryzł ich schemat gry

- Tak czyś jak zostaliśmy zmieceni z powierzchni - podsumował Willy, rozkładając ręce na boki - 32 do 0 to totalne upokorzenie

- Nasza trenerka pomogła nam wygrać w meczu z Tajnymi Służbami - przypomniał Jack a potem dodał: - Więc o co chodzi?

- Zadzwońmy do pana Raimona i poprośmy o zmianę trenera - zadecydował Dragonfly

- Spokojnie, Kevin - zaczął Sharp

- Odczep się, Jude - warknął w jego stronę różowowłosy - Nawet nie próbuj jej bronić. To co zrobiła było pomyłką i musi zapłacić za błędne decyzje

- Pomyśl rozsądnie. Chce tylko posłuchać co ma do powiedzenia, zanim ją usuniemy. To wszystko, dobra? - oświadczył chłopak w pelerynie

- Wysłuchać jej? - zdziwił się Nathan

- Mnie obchodzi tylko wynik - odpowiedział Kevin

- Pomyśl o tym z jej perspektywy - tłumaczył Jude - Po pierwszej połowie wycisnęliśmy z siebie ile się dało aż do cna. A gdybyśmy wyszli na drugą połowę meczu według mojego ustawienia, to co co by się stało? - spytał, patrząc na pozostałych

- Co by się stało? - powtórzył niebieskowłosy, chwilę nad tym pomyślał a potem odpowiedział troszkę przestraszonym głosem: - Skończylibyśmy jak Max albo Jim, czyli w szpitalu

- Tak, dokładnie tak - Jude kiwnął głową

- Czyli nasza trenerka nas chroniła, dobrze rozumiem? - spytał Erik, na co chłopak w goglach pokiwał głową

- To trochę zmienia postać rzeczy - stwierdził Todd z delikatnym uśmiechem na

- Ale czy to był naprawdę najlepszy sposób? - zapytał Bobby - Jesteśmy drużyną i tak też działamy. Nie możemy zostawić Marka samego

- Zgadzam się, Bobby - powiedział Kevin a ja szczeknęłam, zgadzając się razem z nimi - Pani trenerka poświęciła Marka, żeby nas chronić. To nie w stylu drużyny Raimona

W trakcie naszego meczu domyślałam się o co chodziło z dziwaczną strategią i jak widać miałam rację. Nasza trenerka poświęciła Marka, chcąc ochronić resztę zawodników ale i tak nie zmieniało to faktu, że mogła rozegrać to w nieco inny sposób. Więc Kevin miał troszkę racji - może rozmowa z panem Raimonem przez telefon i prośba o zmianę trenera nie byłaby takim złym pomysłem...? Chociaż z drugiej strony pani Lina wcale nie jest taką złą trenerką mimo tego, że nie pała do mnie wielką sympatią. W dodatku pomogła wygrać nam z Tajnymi Służbami, więc trzymałam stronę Jude'a - ja także chciałam dowiedzieć się, co kobieta miała nam do powiedzenia.

Kilkanaście minut później drzwi pojazdu otworzyły się i ze środka wyszedł Mark. Na jego widok zaczęłam radośnie merdać ogonem, po czym - kręcąc się w kółko jak szalona - próbowałam złapać własny ogon. Co prawda chciałam od razu skoczyć na niego i dać buziaka w policzek, jednak opanowałam się wiedząc, że brunet jest jeszcze osłabiony. Dlatego jedyne co zrobiłam było powolne podejście i podsunięcie głowy do głaskania pod jego dłoń. Na całe szczęście Mark nie był na mnie zły a wręcz przeciwnie - podziękował mi za ratunek i za to, że tak szybko zareagowałam. Następnie zwrócił się do Kevina odnosząc się do jego wypowiedzi a to oznaczało, że musiał słyszeć wcześniejszą rozmowę.

- Mylisz się, Kevin - powiedział chłopak, podnosząc wzrok na swoich przyjaciół

- Kapitanie! - krzyknęła radośnie cała drużyna z szerokimi uśmiechami na twarzach

- Ostrożnie, nie powinieneś jeszcze chodzić - powiedziała Tori przejętym tonem

- Spoko, nic mi nie jest - odpowiedział Mark i nic sobie z tego nie robiąc podniósł prawą rękę do góry - Drobne siniaki, to wszystko - jednak po chwili złapał się za bolący bark z grymasem bólu na twarzy, na co warknęłam w jego stronę, chcąc przemówić mu do rozsądku, co oczywiście rozbawiło pozostałych

- Więc co chciałeś powiedzieć? - zapytał Kevin, nie mogąc doczekać się jego odpowiedzi i zdania na ten temat - Uważasz, że się mylę?

- Nasza trenerka próbowała mnie dziś nauczyć czegoś ważnego. Żeby w ogóle móc zatrzymać ich strzały, musiałem je dosłownie poczuć i zajęło mi sporo czasu nim to zrozumiałem ale przy ostatnim chyba w końcu to zrozumiałem, wiecie? W końcu zrozumiałem jak strzelają - powiedział brunet z gwiazdkami w oczach - Ten ostatni strzał był dosłownie nie z tej ziemi i mimo, że nie miałem szansy go zatrzymać... - i w tym momencie spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy - ...wiem już, jak następnym razem mogę go zatrzymać. Trochę mi to zajęło ale wiem, że to możliwe i jeśli będę ciężko pracował i mocno się starał to mi się uda

- W takim razie to oznacza, że trenerka jest dobra. Wykorzystała ten mecz jako trening, nie pozwoliła na kontuzje i pomogła Markowi nabrać doświadczenia - powiedział Willy nieco przemądrzałym głosem

- Serio? - zdziwił się Kevin i spojrzał na chłopaka w goglach - Co myślisz, Jude?

- Zgadzam się - kiwnął głową Sharp a po minie Dragonfly'a wiedziałam, że ten nie był zadowolony z odpowiedzi chłopaka

Po wymianie zdań z brunetem każdy na nowo zaczął się uśmiechać oraz mówić, że nowa trenerka jest dobra. Słysząc te słowa kamień spadł mi z serca i cieszyłam się, że Kevin i pozostali zmienili swoje złe nastawienie względem pani Liny. W końcu to ona tutaj rządziła i nikt nie mógł się jej przeciwstawić - to właśnie do niej należała ostateczna decyzja a kilka minut później dołączyła do nas wspomniana wcześniej kobieta, która przyszła z bardzo poważnym wyrazem twarzy. Wyglądała tak, jakby stało się coś okropnego i widząc ją miałam złe przeczucia... Spojrzała na początku na całą drużynę a dopiero później skierowała wzrok na blondyna, który stał podpierając drzewo.

- Axel Blaze - powiedziała zdecydowanym głosem, patrząc mu prosto w oczy - W trybie natychmiastowym opuszczasz drużynę

- Czy ja na pewno dobrze słyszałem? - spytał zaskoczony Todd, patrząc na Jacka oraz Willy'ego - Chyba nie. Ona wyrzuca go z drużyny?

Staliśmy jak słupy soli, patrząc to na trenerkę to na Axela. Nie mogłam także uwierzyć w to, co się przed chwilą stało - nie mogłam uwierzyć, że pani Lina chciała wyrzucić i właśnie wyrzuciła chłopaka. A Axel? Nie czekał zbyt długo, nie kłócił się z nią a jedynie odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. W dodatku nie zamierzał nawet się bronić, co było do niego niepodobne a całą wiadomość przyjął niezwykle spokojnie. Inna osoba zapewne zadawałaby trenerce mnóstwo pytań, dlaczego miała opuścić drużynę w trybie natychmiastowym, natomiast blondyn nic sobie z tego nie robiąc postanowił się poddać. Nie mogąc tego tak zostawić podbiegłam do niego, po czym stanęłam na przeciwko i nie pozwalając pójść dalej.

- Dlaczego go pani wyrzuca? - spytał Mark - Przecież jest mega piłkarzem

- Powiedziałbym najlepszym - dodał Nathan - Jest w końcu naszym asem ataku. Nie wygramy bez niego. Potrzebujemy go

- Wyrzuca go pani bo nie trafił dwa razy? - spytał Bobby

- Nie, to nie z tego powodu, prawda? - zaprzeczał Mark - Dlatego wyrzuca go pani z drużyny?

- Moim zadaniem jest zbudowanie najlepszej drużyny piłkarskiej świata a taka nie potrzebuje Axela Blaze'a. To moja odpowiedź - powiedziała pani Lina

Pozostali na próżno próbowali przekonać trenerkę w jakikolwiek sposób oraz ,,zmusić'' do zmiany zdania. Jak widać pani Lina twardo trzymała się swojego zdania i za nic w świecie nie chciała go zmienić. A kiedy my byliśmy skupieni na rozmowie z kobietą, Axel odszedł na dobre kierując się w stronę zniszczonego pomnika Pokoju, chcąc zapewne odejść stąd jak najszybciej. Mój właściciel - kiedy tylko zobaczył brak swojego przyjaciela - ruszył za nim ile sił w nogach. Ja również pobiegłam za chłopakiem nie chcąc zostawić Marka samego i udało nam się dogonić Axela idealnie w chwili, gdy ten znajdował się u podnóża schodów.

- Poczekaj Axel - poprosił Mark, stając razem ze mną na górze schodów - Co się dzieje? Możesz mi powiedzieć... Tak po prostu odejdziesz? Pokonali nas ale to nie koniec świata. To cię powinno nakręcić - tłumaczył brunet - Zniszczyli szkołę i dwukrotnie nas upokorzyli. Nie chcesz się na nich zemścić?

- Przykro mi, Mark... - wyszeptał blondyn - Ale po prostu nie mogę wam już pomóc

- Ty tak serio? - spytał mój właściciel a kiedy Axel zaczął odchodzić, zaczął go niemal błagać, aby ten zatrzymał się i do nas wrócił - Nie odchodź, Axel... - prosił, po czym kilka sekund później krzyknął z szerokim uśmiechem na twarzy: - Wrócisz! Wiem, że wrócisz!

Podbiegłam do chłopaka i stanęłam przed nim a następnie usiadłam z położonymi uszami. Mimo wszystko chciałam się z nim pożegnać... Axel kucnął, wziął mój pyszczek w dłonie a następnie spojrzał mi prosto w czarne oczka - w jego czekoladowych oczach widziałam przede wszystkim smutek, ból i tęsknotę. W dodatku z jego oczu mogłam wyczytać, że ten nie miał zamiaru od nas odchodzić ale było coś, co musiał załatwić i na jakiś czas musiał nas zostawić. Liznęłam go w policzek a następnie wróciłam do Marka. Usiadłam obok niego ze smutnym wyrazem pyszczka, smutnymi oczkami, położonymi uszami i nie merdającym ogonem, patrząc razem z chłopakiem na plecy odchodzącego przyjaciela. Było mi bardzo przykro, że to wszystko kończyło się w taki właśnie sposób - że Mark ucierpiał podczas dzisiejszego meczu z obcymi a Axel musiał odejść z drużyny. Jednak gdy usłyszałam słowa bruneta, że chłopak z całą pewnością kiedyś do nas wróci na nowo odzyskałam nadzieję. Wierzyłam całym swoim psim serduszkiem, że pewnego dnia blondyn wróci do nas a w trakcie naszej rozłąki nie porzuci piłki nożnej na zawsze...

W następnej części:

* Czy trenerka Lina wyjaśni, dlaczego wyrzuciła Axela z drużyny?

* Czy drużynie spodoba się indywidualny trening wśród przyrody?

* Czy podczas podróży po legendarnego napastnika spotkają jakiegoś chłopaka, który pomoże im przetrwać spotkanie z Władcą Gór?

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

5269 słów

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top