3. Strzał Masakra! ✔️
Z samego rana zjedliśmy pyszne śniadanko a następnie wybraliśmy się na spacer do naszego domku klubowego, gdzie czekała na nas cała drużyna. Brunet podszedł do tablicy a ja usiadłam sobie obok niebieskowłosego. Mój nos podpowiadał mi, że Kevin jest zdenerwowany i lepiej trzymać się od niego z daleka - jako koleżanka z jego klasy troszeczkę go znam i zdaje sobie sprawę, że chłopak bywa wybuchowy i dość łatwo oraz szybko wpada w gniew. Przez całą drogę do miejsca spotkań Mark opowiadał mi, że planuje powiedzieć pozostałym o ich słabych stronach, co nie do końca było dobrym pomysłem. Może w końcu w łatwy sposób zranić drużynę oraz sprawić jej przykrość, lecz wykonanie pozostawiam jemu.
- Po meczu z Królewskimi znam już nasze słabe strony i właśnie dlatego... - zaczął Mark
- My też je znamy - odezwał się Max, przerywając wypowiedź bruneta - Wiadomo, że chodzi o siłę i wytrzymałość
Na te słowa położyłam się i zakryłam przednimi łapami oczy, kładąc je na pysiu. Nie spodziewałam się, że Max powie coś takiego - ale muszę przyznać mu rację. Brakuje tego u naszych zawodników, jednak wierzę całym sercem, że dzięki pracy, determinacji i ciężkim treningom ich siła oraz wytrzymałość ulegną zmianie. Chłopcy będą znacznie silniejsi a co za tym idzie? Ich strzały hissatsu będą porównywalne do strzałów z Akademii Królewskiej - na czym zyska oczywiście cała drużyna.
- Przepraszam chłopaki, czy to was uraziło?
- Nie ważne... - powiedział wymijająco Nathan - Mark, jakie wyciągnąłeś wnioski?
- Max ma rację. Brak wytrzymałości to spory problem, dlatego opracowałem nowe ustawienie - zgodził się kapitan z chłopakiem w czapce i zaczął rysować na tablicy - Zaczerpnąłem to prosto z notesu swojego dziadka
- Co? - zdziwił się Willy, poprawiając okulary - Dlaczego nie gram jako wysunięty napastnik?
W duchu zaczęłam się śmiać z jego wypowiedzi, ponieważ chłopak wywyższał się od samego początku a dodatkowo uciekł w trakcie bardzo ważnego meczu z Królewskimi i jeszcze ma pretensje, że nie gra jako wysunięty napastnik. Powinien skupić się na treningach a gdyby Mark byłby bardzo surowy okularnika już dawno nie byłoby w drużynie za taki wybryk. Jednak mój właściciel zawsze daje szansę każdemu i Willy'emu także dał.
- Ciesz się, że w ogóle jesteś w drużynie dezerterze - powiedział Steve
- To co zrobiłem to było strategiczne wycofanie się - odpowiedział mu dumnie Glass
- Hej kapitanie - odezwał się milczący do tej pory Sam - Dlaczego nie ma z nami Axela? Przecież go potrzebujemy
Mój wzrok powędrował na Kevina, który zmarszczył czoło, kiedy usłyszał imię blondyna. Na sto procent był zły na wzmiankę o chłopaku, dlatego postanowiłam go nieco pocieszyć. Wstałam ze swojego miejsca i nieco obawiając się jego reakcji podsunęłam mu pod dłoń głowę do głaskania. Jednak ten zdecydowanym ruchem ręki odepchnął mnie na bok - nie było to zbyt mocno ale dawał mi do zrozumienia, że nie potrzebuje pocieszenia od puchatej kulki. Dlatego ponownie wróciłam na swoje miejsce, siadając obok niebieskowłosego.
- Słuszna uwaga - przyznał mu rację okularnik - W końcu jedyna bramka jaką udało nam się zdobyć w całym spotkaniu była jego dziełem - dodał Willy
- Nikt inny z naszego zespołu nie był w stanie nawet zbliżyć się do piłki - dorzucił Jack
- Bo źle rozegraliśmy ten mecz! - krzyknął zdenerwowany do granic możliwości Kevin i wstał z miejsca z uniesioną pięścią do góry - Pokaże wam na czym polega piłka nożna!
Wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu odwrócili głowę, aby na niego spojrzeć. Biła od niego zła energia, którą można było wyczuć na kilometr. Z całą pewnością jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się widzieć tak zdenerwowanego Kevina - ani w szkole, ani wtedy od kiedy przebywam z drużyną. Dzięki roli Psiego Agenta będę miała możliwość poznania wszystkich nieco bardziej, co bardzo mnie cieszyło.
- Wyluzuj trochę, Kevin - powiedział Steve, który jako pierwszy odzyskał głos
- Nie spinaj się tak bardzo - dodał cicho Todd
- Axel powiedział, że więcej z nami nie zagra - argumentował różowowłosy gniewnym tonem
- Niby tak... Ale różnie może być - odpowiedział zmieszany kapitan
- Musimy sami być w stanie wygrywać swoje mecze. Uwierzcie, że potrafimy!
Nie mogąc dłużej słuchać oskarżeń w kierunku Axela postanowiłam opuścić to towarzystwo. W końcu chłopak miał naprawdę poważny powód, aby odejść od piłki nożnej. Z tego, co mi wiadomo o mały włos nie stracił swojej młodszej siostry w wypadku a obecnie Julia - gdyż tak nazywa się jego siostra - przebywa w szpitalu w śpiączce. Lekarze nie mają pojęcia, kiedy odzyska przytomność a Axel obwinia się o cały wypadek, przez co nie ma co myśleć o tym, aby dołączył do naszej drużyny. Lecz nie wydaje mi się, że wypadek zdarzył się przez piłkę. Myślę, że był to bardziej niefortunny wypadek lub zbieg okoliczności - a na pewno coś, co ktoś zaplanował i wykonał z zimną krwią.
Podeszłam do drzwi i pchnęłam je pyskiem co nie było zbyt trudne, ponieważ drzwi były leciutko uchylone. Machając ogonem wyszłam z pomieszczenia i wpadłam na pewną osobę. Natychmiast podniosłam wzrok i zorientowałam się, że wpadłam na naszą wspaniałą menadżerkę, która postanowiła nas odwiedzić a dodatkowo przyprowadziła gościa - Nelly Raimon. Zastanawiałam się tylko, dlaczego postanowiła przyprowadzić tutaj córkę dyrektora szkoły. Usiadłam przed zielonowłosą, podsuwając co chwilę głowę pod jej dłoń.
- Hej Luna - przywitała się Silvia i pogłaskała mnie po głowie z uśmiechem na twarzy - Idziemy przekazać chłopakom ważną wiadomość
Następnie Silvia otworzyła drzwi i razem z Nelly weszły do środka. Jeszcze za nim zamknęły drzwi słyszałam, jak mówiły coś o Turnieju Strefy Footballu, rozwiązaniu klubu piłkarskiego i następnym meczu. Więcej informacji nie byłam w stanie usłyszeć ale wiedziałam, że Mark wszystko opowie mi w drodze do domu. Dlatego radośnie pobiegłam sobie na boisko nad rzeką, na które przyjdzie niedługo cała drużyna - aby odbyć swój codzienny trening. Kiedy dobiegłam na boisko przebiegłam się dwa okrążenia na bieżni, po czym usiadłam pod drzewem i dyszałam z wystawionym językiem. Byłam trochę zmęczona ale było to miłe zmęczenie i biegnąc, czułam wiatr w sierści oraz pełną radość a nie jak podczas lekcji wychowania fizycznego, na którym nauczyciel niemal zmuszał nas do biegania.
Kilka minut później dołączyła do mnie reszta. Silvia, Mark oraz Steve stanęli przy ławce na której zwykle siedziała dziewczyna, natomiast reszta zrobiła krótką rozgrzewkę. Ja od razu poczłapałam do mojego właściciela i usiadłam grzecznie przy jego nodze. Dopiero później trening rozpoczął się na dobre, jednak nie wszyscy byli w dobrym nastroju do gry w piłkę nożną. Chodzi tu głównie o Kevina, który był obrażony dosłownie na cały świat - mój nos mówił mi, że nadal był zdenerwowany. Nie do końca jestem pewna o co chodzi tym razem, lecz mogę z całą pewnością stwierdzić, że to na pewno dotyczy Axela. Możliwe, że różowowłosy jest o niego zazdrosny... Na pierwszy rzut oka można w sumie uznać kto jest lepszym zawodnikiem. Kevin nie posiada własnej techniki hissatsu, jest także dość wybuchowy i nerwowy a dodatkowo musi jeszcze mnóstwo potrenować. Natomiast Axel posiada własną technikę hissatsu, widać także, że jest rozsądny, opanowany i potrafi trzymać emocje na wodzy a w dodatku widać, że chłopak ma talent do tego sportu. Jego strzałem jest Ogniste Tornado, które wręcz uwielbiam! Ma w sobie mnóstwo siły i jest ciężkie do obrony.
Miałam nadzieję, że mimo złości i nerwów Kevin postanowi grać spokojnie - nie agresywnie ale pomyliłam się. Najpierw dość agresywnie odebrał wślizgiem piłkę Maxowi, następnie kiedy piłkę przejął Jim pociągnął go za koszulkę tak mocno, że ten upadł na ziemię i sam zabrał mu piłkę, po czym pobiegł dalej. Dodatkowo kiedy samotnie biegł z piłką na bramkę dołączył się do niego Nathan. Różowowłosy popchnął go bez chwili wahania a ten również upadł na ziemię. A kiedy chłopak był tuż przed bramką oddał dość mocny strzał, lecz nie trafił i piłka poleciała nad bramką. Za nic jego dzisiejsza gra mi się nie podobała. Rozumiem, że jest zły, wściekły oraz zdenerwowany. Każdy ma w końcu do tego prawo - ja również w końcu bywam radosna, smutna a nawet złośliwa czy zdenerwowana. Lecz złe emocje nie powinny wpływać na jego grę a tym bardziej nie powinien wyżywać się na kolegach z drużyny.
- O co ci chodzi? Co jest grane? - zapytał Mark, kiedy razem do niego podbiegliśmy
- Jak mogłem spudłować - odpowiedział surowo chłopak, uderzając pięścią w ziemię
- Za bardzo to przeżywasz i powi... - zaczął brunet
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić!
Podeszłam do niego bliżej i ponownie spróbowałam go jakoś pocieszyć - oczywiście podsuwając głowę do głaskania. Od zawsze wiedziałam, że psy są najlepszymi przyjaciółmi człowieka i głaskanie ich zwykle uspokaja zdenerwowanych ludzi. Jednak i tym razem zostałam niezbyt mocno odepchnięta na bok przez różowowłosego co oznaczało, że nie potrzebuje mojego pocieszenia. Dlatego z położonymi uszami i opuszczonym ogonem wróciłam do dziewczyny, która stała przy ławce i patrzyła na to wszystko ze smutkiem. Było jej zapewne przykro, że widziała Kevina w takim stanie i pewnie zastanawiała się, jak może mu pomóc - ja również o tym myślałam.
- Hej Silvia! - krzyknęła z daleka Celia
- Chcesz, abym ci udzieliła wywiadu? - zapytała domyślnie menadżerka, kiedy dziewczyna do nas dołączyła
- Nie dzisiaj - powiedziała i pogłaskała mnie po głowie na powitanie - Przyszłam, aby poobserować trening. Od ostatniego meczu jestem wielką fanką Jedenastki Raimon. Uwielbiam patrzeć jak wkładają serce w każdy swój ruch na boisku - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy
- Pewnie - zielonowłosa przytaknęła - Dzięki za twoje wsparcie
- Ale widzę, że dzisiaj trochę im brakuje ducha walki, mam rację? - popatrzyła na boisko dziennikarka
Niestety musiałam przyznać rację dziewczynie. Napięta atmosfera panuje w drużynie głównie z powodu Kevina, który myśli, że jest dosłownie pępkiem i królem świata. Jednak w życiu nie zawsze jest tak, że jesteśmy najlepsi - wręcz przeciwnie. Zawsze znajdzie się osoba znacznie lepsza i silniejsza od nas a my musimy się z tym tak czy inaczej pogodzić. Mam tylko nadzieję, że chłopak prędzej czy później to zrozumie i atmosfera w zespole ulegnie poprawie.
- Tak... - przyznała z niemałym smutkiem Silvia - Kevin chce się rozwinąć przed kolejnym meczem i jest sfrustrowany brakiem postępów - wytłumaczyła
- Kolejnym meczem? Fajnie a z kim grają? - dopytywała granatowłosa
- Z Liceum Czarnej Magii - odpowiedziała menadżerka
- Co takiego!? Oj... - zdziwiła się a następnie zasmuciła
Z racji tego, że jestem psem moje zmysły są znacznie lepiej rozwinięte od zmysłów ludzkich. Dodatkowo pomaga mi nos - najlepiej rozwinięty zmysł w moim ciele - który podpowiadał mi, że granatowłosa była nieco zdziwiona i przestraszona zarazem. Polizałam ją po dłoni dla otuchy, na co odpowiedziała mi lekkim uśmiechem. Nie do końca rozumiałam, dlaczego była źle nastawiona do tej drużyny... W końcu będzie to zwykły mecz i nie ma się czego bać - Mark i reszta z całą pewnością sobie poradzą. Z tego co wiem, drużyna ta jest dobra i musimy na nich uważać, lecz nadal nie rozumiem, dlaczego Celia tak zareagowała na wzmiankę o nich.
- Silvia... - zaczęła dziennikarka, kiedy nieco się uspokoiła - Nigdy wcześniej o nich nie słyszałaś? Przecież o tej szkole krąży mnóstwo przerażających opowieści...
- Przerażających? W jakim sensie? - zainteresowała się zielonowłosa
Kilka minut później cała drużyna stała na przeciwko nas, ponieważ nasza niezastąpiona menadżerka wszystkich zwołała. Każdy z nich był bardzo ciekawy naszego przeciwnika i nie ukrywam, że ja również byłam. Niespokojnie siedziałam przy nodze mojego właściciela, co chwila kładąc się i siadając. Naprawdę nie mogłam się doczekać jakich informacji dowiemy się o Liceum Czarnej Magii.
- Znasz jakieś? Co w nich takiego strasznego? - dopytywał Mark, który był na samym przodzie grupki
- Jedna z historia głosi... - zaczęła Celia, czytając ze swojego notatniczka - ...że po grze przeciwko temu Liceum wszyscy zawodnicy pewnej drużyny się rozchorowali...
- Że co? - zdziwił się Nathan
- Rozchorowali się? - dodał Max
- Co w tym strasznego - stwierdził Mark z uśmiechem na twarzy - Najprawdopodobniej złapali od kogoś zwykłe przeziębienie - próbował to racjonalnie wytłumaczyć pozostałym, jednak Silvia nie była tym zbyt zachwycona
- Bez żartów! - krzyknęła, na co niektórzy podskoczyli i cofnęli się o krok do tyłu
- Kiedy ci goście przegrywają mecz pojawia się zimny wiatr, który wieje aż mecz zostaje odwołany. A kiedy rywal próbuje strzelić im bramkę całej jego drużynie kamienieją nogi - doczytała Celia
Mimo, że usłyszałam dość straszne rzeczy na temat tej szkoły - których oczywiście wcześniej nie słyszałam - nie bałam się. Domyślałam się, że była to zwykła, zmyślona historyjka wyssana prosto z palca, którą ktoś celowo zmyślił, aby przestraszyć rywali. Wtedy ci rezygnują z meczu i ze strachu oddają go walkowerem - dzięki czemu wygrywa Liceum Czarnej Magii. Lecz drużyna z Markiem na czele nie muszą się niczego obawiać, gdyż psie łapy pilnują porządku i stoją na straży prawa. Popatrzyłam na drużynę i niektórzy byli tego samego zdania co ja ale byli też tacy, którzy na samą myśl trzęśli się ze strachu. Był to między innymi Jack i dam sobie łapkę odciąć, że teraz wyobraża sobie jak to wygląda.
- Nie kupuje tego a ty kapitanie? - spytał Sam
- Pewnie, że nie - odparł dumnie Evans - To tylko plotki
- No nie wiem... - odpowiedział niepewnie Timmy - Może zadzwońmy po Axela? - dodał do Todda
- Ja też o tym pomyślałem - zgodził się z nim Ironside
- Co wy znowu z tym gościem?! - krzyknął im Kevin wprost do ucha - Nie traktujcie go jak bohatera. To ja zapewnię wygraną w tym meczu - wskazał palcem wskazującym na siebie - Jestem bardzo dobrym napastnikiem
- I to jest właśnie duch walki - uśmiechnął się Steve - Ciągle tylko Axel i Axel, jakby był jedynym napastnikiem na świecie
Trening na boisku nad rzeką trwał jeszcze parę godzin a ja dzielnie go obserwowałam. Bycie Psim Agentem nie należy do łatwego zadania - muszę być w końcu ciągle na posterunku i być gotowa, aby w razie czego ruszyć im z pomocą i podać pomocną łapę. W końcu drużyna Raimona i Szef we mnie wierzą i nie mogę ich zawieść. Jeśli tak się stanie mogę już nigdy nie zostać wybrana na Psiego Agenta a jest to dla mnie olbrzymia szansa. Mam okazję podążać całkiem inną drogą w moim życiu i zmienić je na lepsze.
Po wspólnym treningu razem z Markiem pożegnaliśmy się z pozostałymi i poszliśmy do domu. Tam dostaliśmy pyszny obiad a na dodatek brunet dostał także deser - co oczywiście uważałam za totalną niesprawiedliwość. Natomiast wieczorem wybraliśmy się na spacer pod Wieżę Inazumy, czyli naszego ulubionego miejsca w Inazuma Town, gdzie znajdowało się również specjalne miejsce treningowe chłopaka. Znajdowała się tam zawieszona opona, dzięki której brunet stawał się lepszym bramkarzem i mógł doskonalić swoje umiejętności. Dołączył do nas także Nathan i chłopcy przez kilka minut ze sobą rozmawiali. Okazało się, że niebieskowłosy wracał do domu i postanowił odwiedzić to miejsce, przez co w taki oto sposób na nas trafił. Lecz nasze spotkanie nie trwało zbyt długo, ponieważ Swift musiał wracać do domu i ponownie zostaliśmy sami. Zaś kiedy zrobiło cię późno zaprowadziłam swojego właściciela do domu, gdzie zjedliśmy kolację i poszliśmy spać...
~ Time skip ~
Rankiem jak zwykle chłopak wyszykował się a następnie poszliśmy do szkoły, natomiast ja grzecznie poczekałam na mojego właściciela przed budynkiem. Kiedy lekcje w końcu się skończyły biegałam na około Marka jak szalona ciesząc się niezmiernie, że w końcu wyszedł ze szkoły. Z szerokim uśmiechem na twarzy pogłaskał mnie po głowie oraz podrapał między uszami a następnie poszliśmy do domu, aby zjeść obiad. Dopiero po posiłku ruszyliśmy do domku klubowego i do reszty drużyny, skąd wszyscy razem poszlibyśmy na boisko nad rzeką, żeby odbyć codzienny trening. W końcu każdy musi po szkole nieco odetchnąć oraz odpocząć a także wrzucić coś na ząb za nim zacznie ostry trening.
- Luna... - zaczął Mark, idąc razem ze mną do domku klubowego - Nie mam pojęcia, co się stało Axelowi. Naprawdę bardzo bym chciał, aby grał razem z nami w drużynie, lecz on nie ma ochoty dołączyć... - westchnął ze smutkiem - Chciałbym wiedzieć jaki jest tego po...
Przerwał swoją wypowiedź i zatrzymał się a ja razem z nim. Spojrzałam na niego uważnym spojrzeniem czarnych oczu i przekręciłam lekko głowę w bok, nic nie rozumiejąc. Nie miałam pojęcia, dlaczego brunet postanowił się zatrzymać i zmartwiłam się, że mogło się coś stać. Oparłam przednie łapy o jego klatkę piersiową i liznęłam w policzek, na co chłopak uśmiechnął się i wierzchem dłoni wytarł ślinę ze swojego policzka. Stanęłam ponownie na czterech łapach już spokojniejsza, że wszystko z moim właścicielem jest w porządku. Lecz chłopak wzrokiem patrzył na coś przed sobą, dlatego popatrzyłam tam, gdzie on i moim oczom ukazał się Axel, który szedł chodnikiem jak gdyby nigdy nic. Doskonale pamiętałam, że tą drogą można dojść do szpitala - zapewne tam właśnie kieruje się blondyn.
- Ciekawe, gdzie idzie... - zapytał Mark samego siebie
Mimo, że brunet nie wiedział, gdzie zmierza Axel ja z całą pewnością wiedziałam, że kieruje się do szpitala, aby odwiedzić swoją młodszą siostrę. Żałowałam, że nie mogłam powiedzieć o tym Markowi ale w końcu nic ani nikt nie zabrania mi tego pokazać, prawda? Chwyciłam delikatnie kawałek jego koszulki i pociągnęłam w kierunku Axela. Miałam nadzieję, że brunet będzie chciał iść za chłopakiem, ponieważ dzięki temu pozna jego prawdziwy powód odejścia od piłki nożnej.
- Luna - powiedział stanowczym tonem, zakładając ręce na klatce piersiowej - Nie możemy za nim iść, piesku. Jeszcze pomyśli, że go śledzimy
Najwidoczniej Mark zrozumiał mój plan bezbłędnie, lecz wykonać go już nie chciał. Lecz ja byłam na tyle uparta, że byle słowa nie sprawią iż zrezygnuję ze swojego pomysłu. Próbowałam raz jeszcze pociągnąć go w tamtym kierunku ale chłopak nie miał zamiaru za mną iść. Dlatego musiałam przyjąć nieco inny plan działania - mianowicie postanowiłam, że sama pobiegnę za blondynem. Skoro jestem psem Marka, ten z całą pewnością pobiegnie za mną, przez co dobiegnie do szpitala. Dzięki temu zaprowadzę go do sali Julii i będzie mógł poznać ich historię.
- Wracaj, Luna! - krzyknął - Do nogi, piesku!
Słyszałam jak krzyczał ale nie miałam zamiaru do niego wracać - a przynajmniej do czasu, dopóki nie dotrę do szpitala. Kiedy udało mi się tam dostać wbiegłam po schodach i usiadłam przed głównymi drzwiami, czekając na swojego właściciela. Kilka minut później dołączył do mnie, stając u podnóża schodów. Ciężko oddychał, opierając dłonie na kolanach a po jego minie wnioskowałam, że jest zmęczony. Było mi go trochę szkoda ale zdawałam sobie sprawę, że wyjaśnienie tej zagadki jest tego warte.
- Lu... Luna - wysapał chłopak, podnosząc na mnie zdenerwowany wzrok - Niegrzeczny pies. Nie powinnaś uciekać - wszedł na górę i próbował złapać mnie za obrożę, lecz uchyliłam się w bok
Wykorzystując pewnego starszego pana, który wychodził z budynku wskoczyłam do środka przez otwarte drzwi. Nie tracąc czasu na szukanie tropu Axela potruchtałam prosto do sali, w której ostatnio przebywał. Bez żadnego cienia wątpliwości prawą, przednią łapą otworzyłam szerzej drzwi i pewnym krokiem weszłam do środka. Podeszłam do chłopaka i usiadłam obok niego, dodatkowo opierając pysk na jego kolanach. Smutnym wzrokiem patrzyłam na niego i delikatnie machałam ogonem, co jakiś czas liżąc go po dłoni. Blondyn był zdziwiony moją obecnością, jednak pogłaskał mnie po głowie. W końcu miał prawo być zaskoczonym, gdyż psom jak i innym zwierzętom nie wolno wchodzić na teren szpitala.
- Cześć Luna... - przywitał się Axel ściszonym tonem - Co ty tu tutaj robisz suniu? Postanowiłaś sama wybrać się na spacer? - uśmiechnął się delikatnie a ja zamachałam radośnie ogonem
Razem z chłopakiem nie musieliśmy zbyt długo czekać, gdyż kilka minut później drzwi otworzyły się i do środka wszedł mój zmęczony właściciel. Na początku jego zdenerwowany wzrok był utkwiony we mnie i zachowywał się tak, jakby nic innego nie istniało. Jednak po chwili opamiętał się a jego wzrok złagodniał kiedy zrozumiał, że przebywamy w sali jednego z pacjentów. Patrzyłam na niego a on na mnie, dodatkowo dołączył się także Axel, który również zaczął obserwować bruneta nieco zaskoczony.
- Mark... ? Co ty tu...? - zapytał zdziwiony, lecz powinien domyśleć się, że chłopak po mnie przyjdzie
- Ja tylko goniłem uciekiniera - tłumaczył się Mark - Znowu uciekła i będę musiał zapewne pomyśleć o jakiejś smyczy
- W sumie jej się nie dziwię - stwierdził Axel - Podczas meczu z Królewskimi przywiązałeś ją do drzewa jak niechcianą rzecz
- To nie było do końca tak jak myślisz - odpowiedział szybko brunet - Po prostu wbiegła na boisko podczas meczu i cały czas chciała być obok mnie. Musiałem coś zrobić, aby przypadkiem nie stała jej się krzywda. Kocham zwierzęta i nigdy nie zrobiłbym żadnemu z nich krzywdy - zakończył chłopak - Kiedy tylko cię zobaczyła chciała sprawić, abym za tobą poszedł ale ja nie chciałem. Dlatego sama postanowiła za tobą pobiec, przez co byłem zmuszony ruszyć za nią. I tak oto dotarłem tutaj - delikatnie się uśmiechnął i rozłożył ręce na boki, po czym spojrzał na dziewczynkę leżącą na łóżku - A tak właściwie kogo tu odwiedzasz?
- Młodszą siostrę... - powiedział cicho Axel
- Twoją siostrę? - zdziwił się mój właściciel
Teraz Mark dowie się całej prawdy, której niestety nie mogłam mu przekazać. Liczyłam, że zrozumie sytuację Axela i nie będzie aż tak bardzo naciskał na niego, aby dołączył do drużyny. Natomiast ja nadal siedziałam spokojnie przy jego nodze dodając mu otuchy, kiedy będzie opowiadał brunetowi smutną historię. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że będzie to zapewne bardzo bolesne dla blondyna, lecz może kiedy się z kimś o tym podzieli będzie mu lżej na sercu...?
- Ma na imię Julia i od wielu miesięcy jest w śpiączce... - zaczął chłopak - Moja młodsza siostra jest w tym stanie od zeszłorocznego finału Turnieju Strefy Footballu...
- To był mecz między twoją szkołą a Akademią Królewską, prawda? - upewnił się Mark
- Tak... - kiwnął głową - Julia była taka podekscytowana... Nie mogła się doczekać tego meczu... Powiedziała, że będzie na trybunach, żeby nas dopingować. Wtedy po raz ostatni słyszałem jej śmiech i widziałem jak się cieszy. Niestety w drodze na mecz... - zrobił pauzę, na co polizałam go po dłoni - Tuż przed pierwszym gwizdkiem... Dowiedziałem się o jej wypadku
- A więc to dlatego...
- Od razu pojechałem do szpitala. Mój tato tu pracuje i to kolejny powód dla którego zmieniłem szkołę... Ale głównie dla niej. Gdybym nie grał w piłkę ten nieszczęśliwy wypadek nigdy by się jej nie przytrafił... - zacisnął dłonie w pięści i spuścił wzrok - Teraz nawet nie mogę myśleć o powrocie do sportu, dopóki ona tutaj cierpi. Nie ma mowy. Teraz już wiesz... Przysiągłem, że nie zagram, dopóki nie wybudzi się ze śpiączki. Ale czasami... - podniósł wzrok i spojrzał na Marka - Nie umiem się powstrzymać i dlatego wam pomogłem. Także Luna mnie o to prosiła
- Luna? - zdziwił się brunet - A co ona ma z tym wspólnego?
- Próbowała pobiec do ciebie i bronić przed wszystkimi strzałami. Niestety nie była w stanie, ponieważ była przywiązana do drzewa. Dlatego zaczęła na mnie szczekać i przestała dopiero wtedy, kiedy do niej podeszłam - pogłaskał mnie po głowie - Było to mniej więcej wtedy, kiedy jeden z was uciekł z boiska. Ale w jej oczach widziałem... W jej oczach widziałem, abym wam pomógł i wiedziałem, że nie mogę tego tak zostawić
- Ale mądry piesek - podszedł bliżej i podrapał mnie między uszami - Pewnie trudno było ci o tym mówić ale dzięki za szczerość. I przepraszam, że ostatnio tak ci się napraszałem to było... nie na miejscu. I nie martw się, nikomu o tym nie powiem - spojrzał na mnie i powiedział spokojnym, lecz stanowczym tonem - Chodźmy Luna. Nie powinnaś przebywać na terenie szpitala
- A jak ci idzie z twoim klubem piłkarskim? - zapytał Axel
- Dobrze - odpowiedział Mark zgodnie z prawdą - W przyszłym tygodniu gramy kolejny mecz. Twój gol stał się dla nas inspiracją. Wszyscy bardzo ciężko trenują. Dziękuję ci
Na pożegnanie polizałam go po dłoni, po czym ruszyliśmy do drzwi. Mark rozejrzał się na korytarzu, aby sprawdzić czy przypadkiem nie zbliża się żaden lekarz bądź pielęgniarka a kiedy teren był czysty, wyszliśmy ze szpitala i pobiegliśmy do domku klubowego - w końcu jak zwykle byliśmy spóźnieni. Biegnąc zastanawiałam się nad pytaniem Axela. Skoro spytał się o klub piłkarski musiało mu nadal zależeć na tym sporcie, choć sam może jeszcze nie miał o tym pojęcia. A kiedy byliśmy prawie na miejscu docelowym uśmiechnęłam się do siebie po psiemu, gdyż właśnie znalazłam sobie nowe wyzwanie - sprawię, że Axel dołączy do naszej drużyny i tak też się stanie.
~ Time skip ~
Gdy w końcu udało nam się dobiec do domku klubowego stanęliśmy przed malutkim budynkiem, aby chwilę odpocząć i złapać oddech. Dopiero później Mark otworzył drzwi i weszliśmy do środka a gdy weszliśmy, cała drużyna była już w środku. Dodatkowo czekała na nas niespodzianka - Celia Hills - która postanowiła zostać menadżerką naszej drużyny. Nikt nie miał nic przeciwko a ona z racji tego, że jest dziennikarką wpadła na naprawdę fajny pomysł. Będzie zbierała informacje na temat naszych przeciwników, dzięki czemu będziemy mogli poznać ich styl gry. Moim zdaniem pomysł był znakomity!
Następnie wszyscy poszliśmy na boisko, gdzie już dawno powinien trwać trening. Na samym początku Mark wziął Kevina na bok i usiedli na trawie, obserwując rozgrzewkę pozostałych. Widziałam, że rozmawiali ze sobą a na twarzy Kevina pojawiał się coraz większy uśmiech. A na koniec rozmowy różowowłosy wstał ze swojego miejsca i krzyknął: ,,opracuję swoją własną technikę!'' i pobiegł razem z Markiem na boisko, aby trenować razem z pozostałymi. Tym razem grał w piłkę bez cienia agresji - w końcu zrozumiał, że nie może wyżywać się na kolegach z drużyny, co mnie bardzo cieszyło.
Przez cały trening każdy bez wyjątku dawał z siebie wszystko. Wszyscy również starali się pomóc Kevinowi w stworzeniu jego własnej techniki hissatsu. Liczyłam, że mu się uda - w końcu dzisiaj bardzo ciężko pracował. Natomiast ja przez cały ten czas siedziałam przy ławce, na której siedziały dziewczyny. Ciągle dopingowały chłopaków i było widać nawet gołym okiem, że drużynie bardzo to pomaga i podnosi ich na duchu. Nawet wtedy, kiedy nie mieli już sił na dalszą grę, słysząc słowa dodające energii trzymali się dzielnie i grali dalej. A po paru kolejnych godzinach można było zauważyć już pierwsze efekty ich ciężkiej pracy. Przy każdej próbie oddawania strzału przez Kevina widać było siłę oraz ogromną moc. Rozwijał się coraz bardziej, podobnie jak jego nowa technika.
W pewnej chwili wyczułam zapach Axela, dlatego zaczęłam rozglądać się dookoła, aby zorientować się, gdzie chłopak się znajduje. Zobaczyłam go jak stał na moście i przyglądał się treningowi drużyny Raimona. Doskonale pamiętałam jak dałam sobie wyzwanie, że sprawie iż Axel dołączy do drużyny i tak też się stanie. Nie mam co prawda jeszcze pomysłu jak chce tego dokonać ale wierzę, że mi się uda - Psi Agent rusza do akcji! Dlatego użyczyłam jednej piłki do gry w nogę i za pomocą pyska potoczyłam ją do miejsca, w którym stał chłopak. Ten spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i zarazem zdziwieniem na twarzy biorąc pod uwagę, że toczenie piłki pod górkę było nie lada wyzwaniem.
- Hej Luna... - przywitał się, patrząc na mnie i na moją nową zabawkę - Ja już nie gram w piłkę piesku, pamiętasz?
Kiedy do niego podeszłam schylił się, dlatego wykorzystując sytuację polizałam go w policzek, co oczywiście wywołało śmiech blondyna. Nie przejmowałam się jego słowami tylko odeszłam parę kroków i usiadłam na przeciwko. Patrzyłam czujnym spojrzeniem to na piłkę, to na chłopaka zastanawiając się, czy szybko zrozumie o co mi chodzi. Jednak ten uśmiechnął się smutno i wziął piłkę w dłonie, po czym wyrzucił ją przez barierkę. Piłka potoczyła się na sam dół a moją pierwszą myślą był skok przez barierkę - lecz niemal od razu odrzuciłam ten pomysł. Był to dość nierozsądny plan a przez ten wybryk mogłaby stać mi się krzywda, co na pewno nie ucieszyłoby Marka. Dlatego puściłam się biegiem po zboczu górki i ponownie za pomocą pyska potoczyłam piłkę do Axela. Sytuacja powtórzyła się kilka razy, lecz ja nie dawałam za wygraną - chciałam aby blondyn zrozumiał, że piłka nożna jest częścią jego życia i nigdy go nie opuści. Że zawsze pojawi się w najmniej oczekiwanym momencie i nie może od tak z niej zrezygnować.
I wtedy kątem oka zauważyłam jak piłka z prędkością światła mknęła do bramki a za nią podążał niebieski smok. Podeszłam do barierki, oparłam przednie łapy o jej krawędź i popatrzyłam na boisko. Najwidoczniej Kevinowi udało się w końcu opracować technikę hissatsu z czego się bardzo cieszyłam i machałam ogonem jak szalona. Po chwili dołączył do mnie Axel z piłką w dłoniach i razem ich obserwowaliśmy - z czego się oczywiście nieco ucieszyłam. Widziałam jak cała drużyna stanęła na około różowowłosego i zapewne gratulowała mu świetnego strzału. Posłałam blondynowi smutne psie oczka, położyłam uszy, cicho zaskomlałam a dodatkowo powoli machałam ogonem. Kiedy zwrócił na mnie uwagę, popatrzyłam w stronę boiska i zaszczekałam.
- Masz rację, piesku. Piłka nożna nie da mi odejść - powiedział w końcu Axel - Chodźmy do nich
Odepchnęłam się od barierki, przez co ponownie stałam na czterech łapach i razem z Axelem zeszliśmy na dół do reszty. Blondyn nadal w swoich dłoniach trzymał piłkę a kiedy byliśmy kilka metrów przed drużyną cicho zaszczekałam, aby zwrócić na siebie uwagę. W jednej sekundzie wszystkie głowy zwróciły się w naszym kierunku. Słyszałam szepty niektórych osób, którzy na pewno zastanawiali się co chłopak tutaj robił. Zaś inni patrzyli na niego z mordem w oczach, jakby chcieli się go pozbyć - jestem pewna, że gdyby Kevin miał w oczach lasery Axel już dawno leżałby martwy.
- Hej, to przecież Axel - powiedział Mark, patrząc na nas
- Cześć Evans. Postanowiłem... - zrobił krótką pauzę a następnie spojrzał w oczy brunetowi - ...grać z wami
Po tych słowach krzyków radości nie było końca, gdyż każdy cieszył się, że taki wspaniały piłkarz jak Axel Blaze będzie grał z nimi w tej samej drużynie. Ja również byłam wniebowzięta i gdybym się nie powstrzymywała oraz nie trzymała emocji na wodzy już dawno biegałabym dookoła nich, głośno szczekając. Lecz nie cieszyłam się tylko dlatego, że blondyn do nas dołączył. Cieszyłam się również z tego, że chłopak zrozumiał, że jeśli zaczyna się coś w swoim życiu jest to na całe życie a nie tylko na jego część...
W następnej części:
* Czy Axel zostanie w zespole na dłużej?
* Czy mecz z Liceum Czarnej Magii okaże się łatwy i odbędzie się bez żadnych niespodzianek?
* Czy drużynie Raimona uda się wygrać mecz, ocalić klub przed rozwiązaniem i wystąpić w Turnieju Strefy Footballu?
❤️⚽❤️ ~~~~~~~ ❤️⚽❤️
4822 słowa
❤️⚽❤️ ~~~~~~~ ❤️⚽❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top