22. Boska Ręka to nie wszystko! ✔️
Obudził mnie krzyk Marka, który z szybko bijącym sercem i nerwowym oddechem usiadł na łóżku, patrząc przed siebie. Natychmiast podniosłam głowę, patrząc na niego z delikatnie przekręconą głową i ze zmartwionymi oczkami. Zgaduje, że chłopak miał senny koszmar, który wywołał w nim takie emocje. Z całą pewnością dowiem się, co takiego śniło się mojemu właścicielowi już niebawem - zapewne chłopak sam mi o nim opowie. Teraz jednak mocno mnie przytulił, chowając twarz w mojej puszystej sierści i siedział tak dobre kilka minut. Mi to jednak nie przeszkadzało - mogłam siedzieć tyle czasu ile trzeba, aby tylko brunet poczuł się lepiej.
W końcu puścił mnie i bez słowa wstał z łóżka, po czym poszedł do łazienki, aby zapewne wziąć poranny prysznic i wykonać poranną toaletę. Natomiast ja spojrzałam na swoją prawą, przednią łapę, która nadal była owinięta bandażem. Wykorzystując nieobecność mojego właściciela chwyciłam bandaż zębami, po czym go ściągnęłam i położyłam na łóżku przed sobą. Ponownie popatrzyłam na swoją łapę, na której nie widziałam absolutnie żadnego śladu po oberwaniu nożem. Zapewne coś powinno być ale niczego nie widziałam - kto wie, może bycie Psim Agentem wiąże się z takimi przywilejami, że jak dozna się jakiejś kontuzji to następnego dnia nie ma już po niej śladu.
Później zeskoczyłam z łóżka i ponownie chwyciłam w zęby bandaż. Podeszłam do kosza stojącego pod biurkiem i wrzuciłam go, aby bruneta przypadkiem nie korciło, żeby mi go znowu założyć. Następnie wyszłam z pokoju i podreptałam do kuchni, gdzie od mamy chłopaka dostałam świeżą wodę i pyszne śniadanko. Zaczęłam jeść smakowity posiłek a w chwili - kiedy usłyszałam kroki na schodach - popatrzyłam w kierunku wejścia do kuchni. Do środka wszedł mój właściciel z ponurym wyrazem twarzy. Przywitał się ze swoją mamą i usiadł przy stole. Na śniadanie dostał od niej smakowicie wyglądające kanapki, które zjadł bardzo powoli. Nadal był smutny a jedzenie powinno go przecież uszczęśliwić... Zaraz po śniadaniu wyszliśmy z domu i zmierzaliśmy w kierunku szkoły a po drodze chłopak opowiadał mi, co tak naprawdę mu się śniło.
- Miałem okropny koszmar, piesku - powiedział chłopak - Śnił mi się nasz mecz z Liceum Zeusa. Wygrywali z nami 49 do 0. Mijali wszystkich bez problemu... Każdy miał poważne kontuzje... A kiedy wykonałem Boską Rękę ta pękła na miliony małych kawałeczków. Po chwili znieruchomiałem i nie mogłem ruszać. Zamieniłem się w kamienny posąg, który później zniknął...
Uważam, że był to okropny sen i zgadzałam się z moim właścicielem w stu procentach. Przynajmniej wiedziałam, dlaczego tak zareagował. Po prostu myśli i boi się, że nie będzie w stanie zatrzymać strzałów zawodników Zeusa i będzie tak, jak podczas jego sennego koszmaru - użyje Boskiej Ręki a następnie ona pęknie i chłopak zniknie. Jednak nie może się tak łatwo poddać i pozwolić, aby złe myśli wszystko zepsuły. A przez całą drogę brunet był okropnie smutny - odkąd tylko wyszliśmy z domu wcale się nie uśmiechał. Próbowałam go rozweselić i w pewnym momencie stanęłam przed nim. Oparłam przednie łapy o jego klatkę piersiową i zaczęłam lizać go po twarzy, jednak to nie zdało egzaminu - chłopak nadal był smutny i przybity. W końcu delikatnie mnie odepchnął i poszliśmy dalej. Po paru minutach spróbowałam czegoś innego, albowiem zaczęłam kręcić się w kółko, próbując złapać swój ogon. Niestety to także nie zrobiło na nim większego wrażenia...
- Co się stało? - zapytała Silvia, kiedy doszliśmy na szkolny plac - Co cię tak gryzie?
- Nie dam rady - odpowiedział cicho brunet - Po prostu nie umiem...
- Ale czego? - dopytywała zielonowłosa
- Zatrzymać ich. Zatrzymać Liceum Zeusa moją nieskuteczną Boską Ręką
- To nie w twoim stylu - dodał Jude - Normalnie byś powiedział ,,nie dowiem się co będzie, dopóki się z tym nie zmierzę, nie ma co biadolić''
Mimo, że każdy na swój własny sposób próbował rozweselić chłopaka i poprawić mu humor, na nic to się zdało. Brunet był tak smutny, że nic nie działało - absolutnie nic. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miałam żadnego pomysłu, aby pomóc mojemu właścicielowi. Natomiast podczas rozmowy dowiedziałam się, że kiedy bracia Murdock wykonali potężny Trójkąt Z, Markowi udało się go zatrzymać jedynie z pomocą Jacka i Todda. Skoro tak się sprawy mają, mój właściciel musiał opanować nową, mocniejszą technikę i to jak najszybciej.
Po rozmowie i usłyszawszy dzwonek, który zapraszał wszystkich uczniów na pierwszą lekcję, Mark zaczął iść do budynku. Natychmiast do niego podbiegłam i usiadłam na przeciwko, chcąc się z nim pożegnać na czas lekcji. Podałam mu swoją prawą, przednią łapę z białym serduszkiem i radośnie machałam ogonem, jednak chłopak powiedział tylko, że mam grzecznie na niego czekać i odszedł, nawet na mnie nie patrząc. Patrzyłam za nim z oklapniętymi uszami i smutnymi oczkami myśląc, co jeszcze mogłabym zrobić.
- Nie martw się, piesku - odezwał się Erik
- Właśnie, wszystko się jakoś ułoży - odezwała się Silvia, głaszcząc mnie po głowie - A teraz poczekaj sobie tutaj, dobrze? Tylko uważaj na siebie - pocałowała mnie w czubek głowy i odeszła razem z chłopakami do szkoły
Jeszcze chwilę patrzyłam na drzwi, którymi weszli a następnie wstałam i zaczęłam biegać sobie po terenie szkoły. Na początku bardzo dobrze się bawiłam, skacząc nad ławkami i innymi przedmiotami, lecz po chwili pojawił się mężczyzna - pracownik szkoły - który zaczął na mnie krzyczeć, próbując mnie przegonić. Dlatego zatrzymałam się i z nieco przechylonym łebkiem patrzyłam na niego, nic z tego nie rozumiejąc. W końcu należałam do szkolnej drużyny i mogłam tu przebywać... Jednak po chwili mężczyzna zauważył białe serduszko i zorientował się z kim ma doczynienia. Przeprosił mnie a na przeprosiny podarował mi pyszne ciastko z kawałkami czekolady, które bardzo mi zasmakowało.
Muszę przyznać, że czas spędzony samotnie płynie znacznie, znacznie wolniej. Szkoda, że lekcje trwały tyle czasu - wolałabym, aby się już skończyły... Dlatego postanowiłam pójść spać. Dzięki temu czas zleci mi nieco szybciej i za nim się obejrzę, Mark oraz pozostali skończą lekcję. Zaczęłam szukać dobrego i spokojnego miejsca do snu, jednak nic dobrego i odpowiedniego nie widziałam. W końcu wpadłam na pomysł, aby pójść do domku klubowego, gdzie będę mogła znaleźć ciszę i spokój. Radosnym krokiem poszłam do mojego miejsca docelowego i stanęłam przed drzwiami. Oparłam się o nie przednimi łapami a następnie drzwi otworzyły się. Ponownie stanęłam na czterech łapach i weszłam do środka zadowolona z siebie, po czym położyłam się pod stołem, opierając pyszczek na przednich łapach. Następnie zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam...
~ Time skip ~
W końcu zaczęłam się budzić i otworzyłam oczy, po czym wstałam i rozprostowałam wszystkie łapy. Następnie podeszłam do drzwi i oparłam się o nie przednimi łapami - tak jak poprzednio udało mi się je otworzyć. Wyszłam z domku klubowego i zobaczyłam mnóstwo uczniów, którzy wychodzili ze szkoły z szerokimi uśmiechami na twarzach. Domyśliłam się, że cieszyli się z tego powodu, iż lekcje dobiegły końca i mogli iść do domów. Zaczęłam szukać mojego właściciela, jednak ten szedł prawie na samym końcu z Judem i Axelem - nadal na jego zwykle wesołej twarzy nie widziałam uśmiechu... Kiedy byli bliżej zaczęłam radośnie machać ogonem, ciesząc się na jego widok. Jednak brunet pogłaskał mnie po głowie nawet na mnie nie patrząc i wszedł do środka. Patrzyłam za nim smutnymi oczkami a kiedy podeszli chłopcy, zaczęłam błagalnie podsuwać im pod dłoń głowę, aby mnie pogłaskali. Tak jak myślałam zaczęli mnie głaskać po głowie i grzbiecie, witając się ze mną nieco lepiej niż mój właściciel. Następnie razem z chłopakami weszłam do domku klubowego i zobaczyłam, jak brunet siedzi na krześle przy stoliku. Jude i Axel usiedli na krzesłach obok Marka a ja położyłam się u jego stóp - chłopak nadal był smutny i jak na razie nic nie wskazywało na to, że humor mu się polepszy. Zaczęłam myśleć co mogłabym zrobić, aby mu pomóc, jednak po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł Erik i Bobby.
- Cześć panowie - przywitał się Czarodziej Murawy
- O... Ale macie tu grobową atmosferę - dodał Bobby, patrząc na Marka
- To nie ćwiczymy? - spytał jeden z nich a ja podeszłam bliżej, witając się z nimi
- Mark jest taki cichy. Cały dzień się nie odzywa - wyjaśnił Jude
Blondyn opowiedział nam również co wydarzyło się podczas jednej z lekcji. Na lekcji matematyki brunet ciągle wpatrywał się w swój zeszyt i był bardzo zamyślony. A kiedy lekcja prawie dobiegała końca, mężczyzna poprosił mojego właściciela, aby ten podszedł do tablicy i rozwiązał przykład. Niestety Mark był tak zamyślony, że nie słyszał swojego nauczyciela i ten wypowiedział jego imię troszkę głośniej. Dopiero wtedy brunet się ocknął i wrócił na ziemię a następnie podszedł do tablicy i rozwiązał zadanie. A teraz biedny chłopak siedział tutaj z głową opartą o stolik - naprawdę fatalnie to wyglądało... Mimo, że ciągle myślałam co mogłabym zrobić aby jakoś mu pomóc, nic dobrego nie przychodziło mi do głowy. Skoro lizanie po twarzy nic nie dawało... Kręcenie się w kółko i próba złapania własnego ogona również... Obecnie nie miałam żadnego pomysłu, skoro te rzeczy nie pomogły.
- Jude, jako jedyny wyglądasz na optymistę. Powiedz nam, tylko całkiem szczerze. Myślisz, że Boska Ręka może zatrzymać ich strzały? - zapytał Axel, patrząc na niego z założonymi rękami na klatce piersiowej
- Panowie, nie mam pojęcia, naprawdę - odezwał się Sharp - Nie rozumiem skąd się bierze ogromna siła drużyny Zeusa. No i oprócz tego ich strzały są jeszcze mocniejsze, niż Trójkąt Z braci Murdock. Jestem pewien, że to będzie bardzo ciężki mecz
Mój właściciel był w coraz gorszym stanie i każde następne zdanie dołowało go jeszcze bardziej. Kolejny raz wspomniał, że podczas meczu z Liceum Kirkwooda udało mu się zatrzymać potężny Trójkąt Z braci Murdock tylko z pomocą Jacka i Todda a podczas tego meczu nie może liczyć na ciągłą pomoc kolegów. Czarodziej Murawy dodał, że mimo, iż chłopak miał rację nie musi aż tak bardzo się tym przejmować, ponieważ obrona pomoże mu na tyle, na ile da radę. Jednak Mark ciągle powtarzał to samo, nie dając się przekonać. Dlatego Bobby zaproponował, aby chłopak poszukał jakiejś lepszej obrony w notatniku swojego dziadka. Był to bardzo dobry pomysł - w końcu musiał być tam jakiś mocniejszy i lepszy ruch niż Boska Ręka. Ale do naszego meczu z Liceum Zeusa nie zostało już zbyt wiele czasu a wytrenowanie takiej dobrej obrony z całą pewnością wymaga czasu... W jeden dzień brunet się tego nie nauczy, choćby nie wiem co.
- Jest tutaj opis ruchu lepszego niż Boska Ręka. Nazywa się Ręka Majina - powiedział Mark - To podobno najskuteczniejsza technika bramkarska na świecie
- Świetnie - ucieszył się Bobby - Właśnie tego nam trzeba - dodał a ja wstałam i oparłam się przednimi łapami o stolik, patrząc na zapiski
- Jego moc pochodzi z tego miejsca - mój właściciel wskazał palcem na czerwone kółeczko
- Z serca - odezwał się Erik
- Czyli trzeba w niego włożyć serce - wyjaśnił Bobby
Niestety więcej informacji o super technice nie było - wielka szkoda... Gdyby Mark miał więcej wskazówek jak ją opanować, z całą pewnością zrobiłby to znacznie szybciej. Jednak tego nie było a my musieliśmy poradzić sobie jakoś inaczej. Parę minut później drzwi otworzyły się i do środka weszła pozostała część drużyny. Mówili, że z łatwością uda nam się pokonać zawodników Zeusa i muszą utrzymać dobrą energię aż do samego Finału, jednak warto poćwiczyć, aby nieco podszlifować swoje umiejętności. Zgadzałam się z nimi w stu procentach, jednak czy ich wypowiedzi będą na tyle dobre, że to przekona mojego właściciela, aby ten poszedł z nimi na boisko i zaczął trenować...? Patrzyliśmy na niego z nadzieją w oczach, aż w końcu brunet wstał i z szerokim uśmiechem powiedział motywujące zdanie, po czym wybiegł z niektórymi na szkolne boisko. Natomiast ja, Axel i Jude szliśmy wolniejszym krokiem i nieco z tyłu. Okazało się, że były kapitan Królewskich miał blondynowi coś do powiedzenia.
- Mam wrażenie, że Mark wali głową w mur - powiedział Jude
- Tak - zgodził się z nim blondyn
- To czeka każdego, kto się rozwija. I albo przebije się ten mur i osiągnie wyższy poziom, albo staje się w miejscu bez szans na rozwój - wyjaśnił były kapitan Akademii - Mark nie znosi stagnacji, więc to drugie raczej mu nie grozi
Dołączyliśmy do reszty - chłopcy pobiegli na boisko a ja poszłam do dziewczyn i usiadłam obok nich. Mark stał na bramce i bronił strzały Kevina oraz innych chłopaków. Widziałam jak się uśmiecha, jednak nie był to ten sam szeroki uśmiech co zazwyczaj. Na jego barkach spoczywa duża odpowiedzialność. W końcu jest bramkarzem i kapitanem i często jego uśmiech jest wymuszony. Jednak nie musi się tym martwić i przejmować - w końcu ma pieska, który zawsze go obroni i stanie po jego stronie, a ja bez względu na wszystko zawsze będę go chronić.
Okazało się również, że Silvia była ostatnio u Nelly, aby o wszystkim ją poinformować. Powiedziała jej co się dzieje z Markiem a córka dyrektora poleciła, żeby Celia i Silvia siedziały bezczynnie, ponieważ chłopak nie będzie się długo dołował i szybko wróci do normalnych treningów. Z jednej strony dziewczyna miała trochę racji - w końcu brunet był jedyną osobą, która mogła mu w tej chwili pomóc, jednak z drugiej strony... Zostawić go z tym wszystkim całkiem samego...? Był moim właścicielem a także przyjacielem i wcale taki pomysł mi się nie podobał. Nie chciałam go zostawiać, ponieważ w takich chwilach nikt nie powinien być sam ale skoro tak trzeba, to trzeba...
~ Time skip ~
Pod koniec dnia odwiedziłam razem z Markiem jego miejsce treningowe a mianowicie poszliśmy pod Wieżę Inazumy, gdzie chłopak zrobił sobie dodatkowy trening z oponą. Siedziałam przy drzewie, na którym przyczepiona była opona, uważnie na niego patrząc. Później podeszłam do ławki i wskoczyłam na nią a następnie położyłam się, opierając pyszczek na przednich łapach, nadal patrząc na chłopaka. Mark bardzo się starał, aby zatrzymać jakimś cudem tą wielką oponę - niestety bez rezultatów. Dodatkowo nie rozumiał jak działa Ręka Majina, dlatego będzie miał jeszcze więcej problemów, aby opanować tą technikę. Jednak jednego byłam absolutnie pewna - opanuję ją prędzej czy później.
Tym razem chłopakowi również nie udało się złapać opony i odleciał do tyłu... Robił to bez żadnej przerwy i wcale nie zamierzał odpuścić. Patrzyłam także na niego błagalnym spojrzeniem czarnych oczu ale nie zrobiło to na nim dużego wrażenia - nadal trenował. I wtedy mój nos wyczuł kogoś jeszcze. Mianowicie wyczułam zielonowłosą, która chowała się za pobliskim drzewem i obserwowała trening mojego właściciela. Kiedy zaczęła odchodzić, zeskoczyłam z ławki i poszłam za nią tak, aby Mark mnie nie zauważył. Okazało się, że przyszła tu razem z Erikiem. Przywitałam się z nimi a następnie zaczęliśmy iść przed siebie.
- Jak tam idzie Markowi? - zapytał Erik, patrząc na dziewczynę
- Dobrze - odpowiedziała - Chociaż nieźle się katuje, próbując rozszyfrować tę całą Rękę Majina. Nie do końca mu to wychodzi i po prostu nie mogłam patrzeć na jego męczarnie. Może powinnam go zatrzymać... - dodała cicho
- To nie jest dobry pomysł - odezwał się chłopak - Niech robi to, co uważa za słuszne. Przecież nie jesteś za niego odpowiedzialna a poza tym dobrze wiesz, że Mark w końcu nauczy się Ręki Majina
- Masz rację - zielonowłosa delikatnie się uśmiechnęła - W końcu Mark ma już swojego obrońcę - zatrzymała się i spojrzała na mnie - Wracaj do niego, Luna. Na pewno przyda mu się twoje wsparcie
Zaszczekałam na znak zgody a następnie popędziłam ile sił w łapach do mojego właściciela. Ponownie położyłam się na ławce i obserwowałam jego trening a kiedy uznałam, że brunetowi przyda się odpoczynek, podeszłam do niego i zębami chwyciłam kawałek jego spodenek. Zaczęłam szarpać ją na kilka stron, chcąc sprawić, aby chłopak poszedł ze mną do domu. Na początku wcale nie chciał tak postąpić ale po chwili ustąpił, pogłaskał mnie po głowie i powiedział, że się zgadza.
A kiedy dotarliśmy do domu, chłopak od razu poszedł do łazienki, gdzie zapewne wziął prysznic a ja udałam się do jego pokoju. Wskoczyłam na łóżko, zrobiłam parę kółek wokół własnej osi i położyłam się, opierając pyszczek na pobliskiej miękkiej poduszce. Wykorzystując sytuację, że byłam w pokoju sama, postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o Darku. Jednak ledwo zdążyłam odezwać się do swojej obroży a usłyszałam jak drzwi łazienki otwierają się - zatem nici z słuchania... Po chwili do pokoju wszedł chłopak ubrany w piżamę. Podszedł do mnie, po czym położył się obok i mocno mnie przytulił, chowając twarz w mojej puszystej sierści. Wiedziałam, że coś go męczy, dlatego polizałam go po policzku dla otuchy.
- Powiedz mi, Luna... - odezwał się cicho, wcale na mnie nie patrząc - Jak mam się nauczyć Ręki Majina... Wiem, że żeby nauczyć się tej techniki muszę stać się znacznie silniejszy... Zyska na tym cała drużyna Raimona. Chciałbym także spełnić swoje marzenie... Marzenie swoich przyjaciół i mojego dziadka... Jeszcze niczego tak nie pragnąłem - pociągnął nosem i ze łzami w oczach spojrzał na mnie - Proszę Luna, powiedz, że masz jakiś pomysł?
Odsunęłam się od niego i zaczęłam zlizywać słone łzy z jego twarzy. Następnie zeskoczyłam z łóżka i zaczęłam biegać w kółko, próbując złapać swój ogon. A kiedy mi się to udało, popatrzyłam na mojego właściciela dumnym wzrokiem, bardzo zadowolona z siebie. Tym razem mi się udało i na twarz bruneta zawitał słaby uśmiech. Później puściłam swój ogon i położyłam się na plecach, radośnie nim machając i czekałam, jak Mark przyjdzie do mnie i pogłaska mnie po brzuszku. W końcu brunet roześmiał się i zszedł na dół. Zaczął głaskać mnie po miękkim brzuszku, po czym ponownie weszliśmy na łóżko. Chłopak położył się i tym razem nie przykrył kołdrą, dlatego do akcji wkroczyłam ja. Chwyciłam kołdrę w zęby i przykryłam mojego właściciela a następnie położyłam się obok niego i po paru minutach zasnęłam...
~ Time skip ~
Dzień zaczęliśmy od naszej porannej rutyny. Chłopak poszedł do łazienki, aby wziąć prysznic. Ja zaś grzecznie czekałam na niego w pokoju a kiedy przyszedł czekałam na niego, siedząc na środku pomieszczenia, trzymając w zębach szczotkę - brunet kupił mi ją pewnego razu w sklepie zoologicznym a dziś przyda mi się czesanko. Kiedy Mark mnie zobaczył z uśmiechem na twarzy powiedział, że nie ma problemu i z radością mnie wyczesał. Następnie zeszliśmy na dół, żeby zjeść pyszne śniadanko. Kobieta podała chłopakowi talerz z ładnie pachnącymi kanapkami a dla mnie naszykowała inny posiłek. Do jednej z misek nalała mi świeżej wody a do drugiej wsypała odmierzoną ilość psiej karmy. Z radością zaczęłam się nią zajadać a później poczekałam na mojego właściciela, który kończył swoje śniadanie.
Później z pełnymi brzuchami mogliśmy wyruszyć do szkoły, aby Mark nie spóźnił się na lekcje. Pożegnałam się z nim a następnie pobiegłam podbijać miasto. Tym razem podczas mojej wycieczki byłam o wiele ostrożniejsza - nie bałam się, jednak miałam oczy i uszy szeroko otwarte. W końcu musiałam ruszyć z pomocą, jeśli zajdzie taka potrzeba. Na początku odwiedziłam sklep ze słodyczami, który odwiedziłam z chłopakami i w tym miejscu poznaliśmy braci Murdock. Powitała mnie starsza pani, która z uśmiechem pogłaskała mnie i dała mi przepyszne ciasteczko. Później pożegnałam się z kobietą i wróciłam do szkoły, gdzie usiadłam blisko głównych drzwi, czekając jak uczniowie wyjdą z budynku. Kiedy tak się stało znalazłam swojego właściciela a następnie poszliśmy do domku klubowego, gdzie drużyna troszkę ze sobą porozmawiała. Później udaliśmy się na boisko, gdzie jak zwykle odbył się nasz codzienny trening.
~ Time skip ~
Wieczorem razem z Markiem udaliśmy się na jego dodatkowy trening z oponą. Chłopak męczył się i starał, aby ją zatrzymać a ja leżałam na ławce, patrząc na jego zmagania. Mimo, że nie do końca podobał mi się taki rodzaj treningu, musiałam na niego przystać - w końcu brunet musiał jakoś trenować a poza tym nie mogę mu tego zabronić. A po kilkunastu minutach dołączyli do nas Axel i Jude. Chłopcy przywitali się zarówno ze mną jak i z moim właścicielem a następnie pomogli mu w treningu. Przyszły także dziewczyny - Silvia i Nelly. Okazało się, że córka dyrektora nie miała pojęcia, że brunet trenuje w takich warunkach i tak wygląda jego słynny trening z oponą. A kiedy mój właściciel upadł po raz kolejny, panna Raimon podbiegła do niego, klękając przy nim. Mówiła przejętym głosem, aby przestał, ponieważ zrobi sobie krzywdę, jednak Mark wcale nie słuchał dziewczyny i trenował dalej. Podczas naszych treningów zdarzało się, że niektórych czasami ponosiło i tym razem padło na Axela, który użył swojego mocnego Ognistego Tornado. Mój właściciel nie złapał piłki, która idealnie trafiła w ciężką oponę. Ta zaś uderzyła Marka prosto w głowę... Warknęłam w kierunku blondyna, dając mu małe ostrzeżenie - w końcu powinien czasem wyhamować i bardziej uważać.
- Spokojnie Luna, nie zrobiłem tego celowo - powiedział chłopak i podszedł do mnie a następnie podrapał między uszami, na co natychmiast mu wybaczyłam
Axel i Jude pomogli dojść mojemu właścicielowi do restauracji naszego trenera. Tam mężczyzna podał mu woreczek z lodem, który chłopak przyłożył do bolącej głowy. Siedział na krześle przy jednym ze stolików a ja siedziałam obok niego, opierając pyszczek na jego kolanach. Brunet wolną ręką głaskał mnie po głowie a ja machałam delikatnie ogonem. Wiedziałam, że blondyn nie zrobił tego specjalnie ale i tak nie zmienia to faktu, że mógł nieco bardziej uważać i nie wkładać w Ogniste Tornado tyle siły. Przez jego popisy mój właściciel siedział tu, przykładając do głowy woreczek z lodem. Nie wyglądało to zbyt wesoło - wyglądał tak, jakby ktoś na niego napadł lub jakby potrącił go samochód bądź pociąg. Patrząc na niego miałam wielką nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało i jutro lub pojutrze wszystko będzie tak jak dawniej. Okazało się, że nasz trener dobrze znał Rękę Majina, jednak nigdy nie udało mu się opanować tej techniki. Jednak wspomniał, że wierzy w Marka i kazał mu trenować dalej, na co tylko wywróciłam oczami.
- Ktoś cię napadł, Mark? - zapytał pan detektyw, który właśnie wszedł do środka - Marnie wyglądasz
- Robię co w mojej mocy, żeby pokonać Zeusa - odpowiedział brunet
- I bardzo dobrze - mężczyzna kiwnął głową - Ale uważaj. Za bardzo skupisz się na wygrywaniu i skończysz jak Dark
Mężczyzna powiedział nam, że rozmawiał z naszym pierwszym trenerem - panem Wintercy, próbując namierzyć Ray'a Darka. Pan detektyw bada także tragedię Jedenastki Inazumy sprzed 40 lat oraz zawalanie się dachu podczas naszego meczu z Akademią Królewską. Te wszystkie katastrofy mają wspólny mianownik i nim właśnie był Dark. Mężczyzna opowiedział nam również o Tomie Darku, który był ojcem Ray'a. Tom należał do reprezentacji Japonii i w tamtych czasach był prawdziwym bohaterem narodowym. Jednak pewnego dnia pojawił się młodszy zawodnik - David Evans, który był dziadkiem Marka. Dzięki swoim umiejętnościom David wygryzł Toma ze składu a myśl, że inni są od niego lepsi doprowadzała go do szału i w pewnym momencie mężczyzna się załamał. Coraz częściej popełniał błędy i był przyczyną wielu porażek drużyny. Pewnego dnia słuch po nim zaginął a kiedy zmarła też matka Ray'a, chłopak został zupełnie sam. Był wściekły, że piłka nożna zniszczyła mu rodzinę ale też bardzo zdeterminowany, aby ciągle wygrywać, chcąc pomścić swojego ojca. Dodatkowo był także odpowiedzialny za wypadek Julii, czyli młodszej siostry Axela. Wyczuwając od niego smutny nastrój podeszłam do chłopaka, podsuwając głowę pod jego dłoń. Blondyn zaczął głaskać mnie z tajemniczym wyrazem twarzy a ja byłam pewna, że Dark był naprawdę podłym człowiekiem i nie miałam co do tego wątpliwości...
W następnej części:
* Czy Luna rozstrzygnie, która kulka ryżowa jest najlepsza w smaku?
* Czy Dark postanowi odwiedzić trenera drużyny Raimona, aby urządzić sobie z nim małą pogawędkę?
* Czy Byron - kapitan Liceum Zeusa - jest tak dobry jak mówią i czy to możliwe, aby anioł potrafił grać w piłkę nożną?
❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️
3782 słowa
❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top