20. Zabójczy Trójkąt Z ✔️

Z samego rana razem z Markiem wybraliśmy się na krótki spacer do parku, gdzie mogłam pobiegać razem z chłopakiem, goniąc rudawe, puszyste wiewiórki. Mimo, że mogłam po mieście biegać bez smyczy z całą pewnością wolałam biegać razem z moim właścicielem. Brunet jak zwykle podczas naszego spaceru opowiadał mi mnóstwo różnych informacji, które bardzo uważnie słuchałam - w końcu niewiadomo, kiedy mogą mi się przydać. Następnie poszliśmy do domku klubowego, aby spotkać się z resztą drużyny. Chłopak otworzył drzwi a ja weszłam do środka, po czym do środka wszedł także mój właściciel. Mark usiadł obok Axela - natomiast ja usiadłam obok nogi bruneta. Wraz z mijającymi minutami dochodzili kolejni zawodnicy, którzy zajmowali miejsca.

- Dziwnie wyszło, że trafiliśmy akurat na Kirkwood - powiedział Mark, patrząc jak blondyn wiązał buty

- Gdybym przeniósł się do innej szkoły i potem miał grać przeciwko szkole Raimona, miałbym bardzo mieszane uczucia - dodał swoje trzy grosze Kevin - To by było niezręczne

- Trzeba trzymać emocje na wodzy - odpowiedział Axel, wstając z krzesła i kierując się w stronę drzwi - Przecież to tylko football

- Masz rację, Axel - uśmiechnął się kapitan - Należy odłożyć emocje na bok

Wyszliśmy z małego pomieszczenia i poszliśmy na szkolne boisko. Chłopcy od razu na nie pobiegli a ja razem z dziewczynami podeszłyśmy do ławki, na której usiadły Silvia i Celia. Natomiast ja wskoczyłam na ławkę i usiadłam obok nich, machając radośnie ogonem. Gdy tak patrzyłam na grę chłopaków do głowy przyszła mi pewna myśl. Zdałam sobie sprawę, że odkąd zostałam Psim Agentem minęło całkiem sporo czasu, który zleciał mi błyskawicznie. Kiedy Szef oznajmił, że zostanę ochroniarzem drużyny Raimona i od tej pory będę psem Marka myślałam, że będzie to dość nudne zajęcie. Ciągłe pilnowanie drużyny wcale mi się nie uśmiechało... Jednak okazało się, że mieszkanie z brunetem było naprawdę fajnym doświadczeniem a dzięki pilnowaniu drużyny mam mnóstwo przygód i czuję, że będzie ich jeszcze więcej.

Wracając do treningu piłkę właśnie dostał Jude, który zarządził, aby przećwiczyć strzały na bramkę po podaniu do tyłu. Chłopak podał piłkę do Erika na którego biegł Bobby z zamiarem odebrania mu jej. Jednak Czarodziej Murawy nie poddał się tak łatwo i szybko kopnął piłkę, która doleciała do Kevina. Różowowłosy oddał strzał na bramkę i mimo, że brunet wyskoczył do piłki starając się, aby ją złapać, ta wpadła do bramki ku zdziwieniu wszystkich na boisku. Mark upadł na ziemię a sekundę później wstał z szerokim uśmiechem na twarzy zapewne ciesząc się, widząc taki piękny strzał.

- Ale super! - cieszył się Eagle - Piękna bramka

- Zaskoczyliśmy samego Marka Evansa, to dopiero wyczyn - wtrącił się Kevin

- To zasługa Erika - odpowiedział Bobby bez cienia wątpliwości - Nikt tak jak on nie kontroluje piłki

- Ten strzał był dla mnie nie do obrony - stwierdził mój właściciel - Tylko tak trzymać chłopaki

- Tak!

Trening przebiegał w bardzo miłej atmosferze - każdy świetnie się bawił i na każdej twarzy widziałam uśmiech. Przy okazji chłopcy ćwiczyli strzały i doskonalili swoje umiejętności. Cieszyłam się również z tego powodu, że Erik świetnie dogaduje się z resztą drużyny - nie miał większych kłopotów, aby poznać ich styl gry czy się z nimi dogadać. Myślę, że stało się to z tego powodu, iż każdego na boisku łączyła wielka miłość do footballu a kiedy podają sobie piłkę cementują przyjaźń, jakby poznawali siebie nawzajem. Z całą pewnością mogłam stwierdzić, że piłka nożna zbliża ludzi.

A kiedy przyszedł czas na przerwę, wszyscy zawodnicy podeszli do nas, aby napić się wody i wytrzeć ręcznikiem spoconą od wysiłku twarz. Dlatego razem z dziewczynami roznosiłam bidony z wodą oraz ręczniki. A po podaniu jednej z tych rzeczy dostawałam głaskanko po głowie lub drapanko między uszami, co bardzo mi się podobało - za każdym razem radośnie machałam ogonem ciesząc się, że po raz kolejny mogłam pomóc drużynie na swój sposób. Po kilku minutach przyszła do nas Nelly, która w dłoni trzymała kartkę papieru. Przywitała się z nami wszystkimi a następnie stanęła przed drużyną.

- Posłuchajcie, mam wiadomość - zaczęła Nelly, stojąc przed nami - Są wyniki z grupy A. Do finału przeszło... - zrobiła krótką pauzę, patrząc w oczy każdemu z nas - ...Liceum Zeusa

- Oni są mocni - stwierdził Mark

- Tak daleko zaszli...? - zapytał sam siebie Jude, lecz było to jedno z pytań, na które czułam, że nie wymagał odpowiedzi

- Jakby na to nie patrzeć marzyłeś o tym, Jude. Wystarczy tylko awansować do Finału - mówił kapitan - Trzeba się spiąć i pokonać Liceum Kirkwooda

- Tak, trzeba to wygrać - zgodził się z nim Sharp

- Słyszeliście?! Rozjedziemy Kirkwood! - wykrzyczał szczęśliwy brunet

- Tak!

~ Time skip ~

Kiedy trening dobiegł końca razem z moim właścicielem pożegnaliśmy się ze wszystkimi a następnie obraliśmy kierunek pod Wieżę Inazumy, jednak w połowie drogi okazało się, że do naszej dwójki dołączyli Axel i Jude i we czwórkę doszliśmy na miejsce. Podczas naszego spaceru dwójka z nich zawzięcie rozmawiała na temat naszego najbliższego meczu a ja czułam ich entuzjazm i podekscytowanie, kiedy o tym rozmawiali. Jednak do radosnych emocji dołączały również te niezbyt radosne... Albowiem był to słaby humor Axela, który najwyraźniej nie słuchał swoich przyjaciół, skupiając się na swoich myślach. Mogłam się założyć, że w głowie miał mnóstwo różnych myśli na temat naszego meczu z jego dawną drużyną.

W końcu doszliśmy na miejsce a Axel i Jude natychmiast usiedli na ławce - Mark zaś stał przed nimi z szerokim uśmiechem na twarzy. Jeśli chodzi o mnie, położyłam się na ławce, kładąc pysk na kolanach blondyna. Ten zaczął mnie głaskać po głowie i grzbiecie oraz drapać między uszami. W jego gestach czułam, jak bardzo chłopak jest zamyślony i było to tak mocne uczucie, że czasem odnosiłam wrażenie, że mogłabym je zobaczyć. A kiedy spojrzałam na Jude'a, ten wyjął z kieszeni mały notatnik, który od razu rozpoznałam - należał on do Celii, w którym były informacje na temat naszych przyszłych przeciwników i zapewne dała go chłopakowi, aby ten zaznajomił nas z jego zawartością.

- Mark, musisz być bardzo czujny na bramce - zaczął chłopak - Ich ofensywa jest mocna i będą nas agresywnie atakować

- Luzik - uśmiechnął się Mark - Ja tam lubię mieć ręce pełne roboty. Ale będzie fajnie!

- Jednocześnie musimy wyprowadzać błyskawiczne ataki - kontynuował a potem spojrzał na blondyna, który był zajęty głaskaniem mnie - Mam prośbę. Obserwuj, w którym momencie przechodzimy z obrony do ataku

- Spoko - odpowiedział krótko Axel, nadal mnie głaszcząc, na co przymknęłam oczy ze szczęścia, machając lekko ogonem

Mark i Jude niemal natychmiast wyłapali, że z Axelem jest coś nie tak i popatrzyli na siebie, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia - zupełnie jakby czytali sobie w myślach. Aby blondynowi poprawić nieco humor mój właściciel zaproponował, abyśmy zrobili sobie małą przerwę z przyswajaniem informacji i - nie mówiąc nam, gdzie zamierza nas zabrać - pobiegł prosto przed siebie, wcale się nie odwracając i sprawdzając, czy za nim biegniemy. Razem z chłopakami patrzyłam na jego oddalające się plecy a następnie i my ruszyliśmy za nim w pościg, aby przypadkiem nie zgubić bruneta. W końcu udało nam się go dogonić i miejscem, w które chłopak chciał nas zabrać był sklep ze słodyczami. Kiedy tylko zobaczyłam cel naszego biegu w duchu zaczęłam skakać z radości i szczekać jak szalona. Uwielbiałam słodycze i miałam wielką nadzieję, że podczas odwiedzin w tym małym sklepiku znajdzie się dla mnie jakiś słodki poczęstunek. Spojrzałam na Jude'a i Axela, którzy stali i patrzyli nieco zdziwionym wzrokiem na sklep. Zapewne byli zdziwieni wyborem mojego właściciela.

- Sklep ze słodyczami? - zapytał były kapitan Królewskich, niedowierzając w to, co widział

- Przecież lubicie słodycze, prawda? - zapytał Mark

- No pewnie - odpowiedzieli równocześnie a ja podskoczyłam w miejscu i radośnie szczeknęłam

- Widzę, że Lunie się podoba - szeroko się uśmiechnął i pogłaskał mnie po głowie

Jako pierwsi do środka weszłam ja i Mark. Od razu zauważyłam starszą panią, która stała przy ladzie - najwidoczniej była właścicielką tego sklepiku - a także widziałam dzieci, które kupowały pyszne smakołyki. Jednak widząc nas z szerokimi uśmiechami na twarzach podeszły do nas a ja od razu rozpoznałam w grupce Maddie. Była to dziewczynka, którą uratował Axel na samym początku mojej przygody z obroną drużyny Raimona, kiedy ja byłam troszkę zajęta...

Podeszłam do starszej pani a następnie usiadłam przed nią, podając jej swoją prawą, przednią łapę z białym serduszkiem, chcąc się przywitać. Kobieta z delikatnym uśmiechem na twarzy wzięła moją łapkę w swoją dłoń i leciutko nią potrząsnęła. Następnie puściła ją i pogłaskała mnie po głowie a w nagrodę dała mi przepyszne ciastko za to, że byłam grzecznym pieskiem. Chcąc okazać wdzięczność za ten malutki prezent polizałam ją po dłoni, co skutkowało tym, że starsza pani cichutko zachichotała. Maddie również chciała się ze mną przywitać podobnie jak chłopcy, którzy byli razem z nią. Dziewczynka na powitanie mocno mnie przytuliła a następnie głaskała po grzbiecie i drapała między uszami - czyli tam, gdzie lubiłam najbardziej. Natomiast chłopcy pogłaskali mnie przelotnie po głowie, idąc w kierunku mojego właściciela a już po chwili byli pochłonięci rozmową z chłopakiem.

Kiedy i ona zapragnęła porozmawiać z Markiem, dała mi buziaka w czubek głowy a następnie podeszła do chłopaka. Słyszałam jak życzyła mu powodzenia w Turnieju, natomiast ja wyszłam ze sklepiku i podeszłam do chłopaków, którzy zostali na zewnątrz i usiadłam pomiędzy nimi. Jude zwrócił się do Axela i powiedział, że nie miał pojęcia, że takie miejsca jak to jeszcze gdzieś istnieją. Blondyn zgodził się z chłopakiem i dodał, że było to trochę jak podróż do dzieciństwa. Jeśli chodzi o mnie byłam w stu procentach pewna, że sklepy ze słodyczami były, są i będą jeszcze przez bardzo długi czas. W końcu dzieci jak i dorośli uwielbiają słodycze - w tym oczywiście ja, która za słodkimi pysznościami wręcz przepada.

- Pójdziemy kupić coś do picia z automatu? - zapytał Axel i głową wskazał stojący nieopodal automat z napojami

- Jasne, chodźmy - odpowiedział Jude

Chłopcy podeszli do automatu z napojami a ja razem z nimi. Axel kupił sobie puszkę z jakimś napojem, zaś ja usiadłam przed nim i słodkimi oczkami wpatrywałam się w puszkę mając nadzieję, że chłopak się ze mną podzieli. Ten jednak przecząco pokręcił głową dając mi do zrozumienia, że nie mogę spróbować, dlatego podeszłam do ławki i położyłam się pod nią, gdzie znajdował się malutki cień. Dzisiaj był wyjątkowo ciepły dzień a ja mimo, że uwielbiałam lato i zwykle takie pogody bardzo mnie cieszyły, tak teraz wcale mi się to nie podobało. Będąc psem było mi o wiele bardziej gorąco a dzięki tej długiej i puszystej sierści czułam, że cała się wręcz gotuje. Wystawiłam język i zaczęłam dyszeć, chcąc w taki sposób nieco się schłodzić. Nagle przed moimi oczami pojawiła się twarz Jude'a, który patrzył na mnie przez dłuższą chwilę.

- Ciepło ci w tym futerku, prawda Luna? - spytał chłopak a ja szczeknęłam, zgadzając się z nim - Zaraz damy ci pić

Jego twarz zniknęła, dlatego wstałam i wyszłam spod ławki. Poszłam za chłopakiem, który podszedł do automatu i kupił butelkę wody. Następnie podszedł do Axela i wręczył mu ją, po czym kucnął i ze swoich dłoni stworzył ,,miskę'', do której blondyn nalał troszkę wody. Z radością do niego podeszłam i zaczęłam pić zimną wodę, dzięki której od razu zrobiło mi się lepiej. W chwili, kiedy woda się kończyła mój szorstki języczek stykał się z jego dłonią, co wywołało śmiech. Patrzyłam wtedy na niego uważnie czarnymi oczkami, chcąc upewnić się, że wszystko z nim w porządku. A kiedy Jude zapewniał mnie, że wszystko gra, ponownie zaczynałam pić.

- Sklep ze słodyczami. To cały nasz Mark - powiedział Jude nieco wymijająco

- Hm? Co masz na myśli? - spytał Axel, patrząc na niego

- Jest taki szczery i prostolinijny. To wyjaśnia, dlaczego jest tak bardzo zakochany w piłce nożnej - wyjaśnił chłopak

- Tak - blondyn kiwnął głową

W pewnym momencie usłyszałam, że ze sklepu dochodziły jakieś nieznajome głosy, które z całą pewnością nie należały do mojego właściciela, dzieci lub starszej pani. Zaciekawiona pobiegłam do środka i stanęłam w wejściu a w oczy od razu rzuciła mi się trójka chłopaków, którzy byli do siebie bardzo podobni. Różnili się jedynie kolorem i uczesaniem włosów a także kształtem okularów. Po chwili po mojej lewej stronie stanął Jude, zaś po prawej stronie pojawił się Axel. Oni również patrzyli z zaciekawieniem na naszych gości. Kiedy zrozumiałam, że nas nie zauważyli podeszłam do Marka i usiadłam przy jego nodze, nie spuszczając z nich wzroku.

- To my decydujemy kto jest pierwszy. Koniec kropka - oświadczył chłopak z fioletowymi włosami

- Co wy wyprawiacie? - zapytał brunet ze złością - Szukacie guza?

- A co, grozisz nam, ty pryszczu? - odezwał się chłopak z różowymi włosami, na co warknęłam na niego

- Lepiej pilnuj kundla - dodał ten z zielonymi

- Luna, bądź cicho - odezwał się Mark, patrząc na mnie i uspokajająco drapiąc mnie za uszami

- Axel Blaze? - zdziwili się, zauważając chłopaków - Co za niespodzianka. Nie widzieliśmy się odkąd uciekłeś, tchórzu

Spojrzałam na twarz mojego przyjaciela a w jego oczach dostrzegłam smutek. Chłopak z całą pewnością był zły, że tak okropnie go traktowali... Chciałam coś z tym zrobić - najlepiej warknąć lub ugryźć go, jednak wiedziałam, że to brunetowi wcale się nie spodoba i z całą pewnością da mi ostrą reprymendę za taki wybryk. Poza tym nie mogłabym pogryźć ich na oczach dzieci, które nie powinny oglądać takich strasznych scen. Dlatego zebrałam w sobie nowe pokłady cierpliwości i - grzecznie siedząc przy nodze mojego właściciela - uważnie śledziłam rozwój wydarzeń.

- Axel, kto to jest? - zapytał mój właściciel, spoglądając to na blondyna, to na tych chłopaków

- Bracia Murdock! - krzyknęła w odpowiedzi trójka dziwnych typków

- Oto Marvin - powiedział chłopak z fioletowymi włosami

- Thomas - odezwał się ten z różowymi włosami

- I Tyler - dodał chłopak z zielonymi włosami

Patrząc na tą trójkę byłam absolutnie pewna, że my się raczej nie polubimy - w ogóle nie przypadli mi do gustu. Byli zbyt pewni siebie i swoich umiejętności a poza tym często się przechwalali. Kiedy nasi cudowni goście skończyli się wygłupiać, Mark poprosił Jude'a, aby ten opowiedział nam o nich trochę więcej. Tak jak myślałam chłopak był wspaniale przygotowany i dzięki jego opowieści dowiedziałam się kilku bardzo fajnych informacji. Okazało się, że to właśnie oni zastąpili Axela, kiedy ten odszedł z drużyny - byli głównymi napastnikami Kirkwood. Mimo, że znali się patrząc na twarz i reakcję blondyna mogłam stwierdzić, że ci trzej nie byli jego dobrymi kolegami z dawnych czasów. Mieli do niego wielki żal, że bez żadnego słowa wyjaśnienia ich opuścił w tak ważnym dla nich momencie.

~ Time skip ~

W końcu wyszliśmy ze sklepiku na zewnątrz, gdzie było znacznie więcej miejsca. Niczym wierny psiak usiadłam ponownie obok nogi bruneta z postawionymi uszami i czujnym spojrzeniem czarnych oczu uważnie obserwowałam tą trójkę. Bez cienia wątpliwości byłam w stu procentach skupiona i gotowa do ataku, jeśli tego oczywiście wymagałaby sytuacja.

- Czego chcecie? - spytał kapitan - Macie jakiś problem?

- Chcemy utrzeć nosa Axelowi i pomścić naszą szkołę - odpowiedział Thomas - Ta podłość, której się dopuścił nie ujdzie mu na sucho

- Dokładnie - zgodził się z nim Marvin

- Zapytaj Blaze'a, on ci wszystko wyjaśni! - krzyknęli wszyscy, wskazując blondyna palcem a kiedy ten milczał, opowiadać zaczęli oni:

- Rok temu, dzięki umiejętnościom tego pajaca, Liceum Kirkwood awansowało do Finału Mistrzów Turnieju Strefy Footballu

- Ale przez jego tchórzostwo zostaliśmy zdyskwalifikowani i nawet nie pozwolono nam wyjść na boisko

- Przez niego nasze marzenia legły w gruzach. Liczyliśmy na niego a on nas wystawił do wiatru

- Byliśmy wtedy na ostatniej prostej do Mistrzostwa a ty to przekreśliłeś, Blaze

Chłopcy nadal próbowali im przetłumaczyć, że nie była to wina Axela, lecz ci byli nieugięci i nie chcieli dać się przekonać. Najwidoczniej byli w stu procentach przekonani, że była to wyłącznie wina blondyna i wcale nie chcieli zmienić zdania. W końcu Marvin wziął piłkę w dłonie i powiedział do Axela, aby ten udowodnił im, że zasługuje na miano piłkarza. Spojrzałam na chłopaka a ten odwrócił się i przez ramię dodał, że nie ma nastroju do gry w piłkę nożną i teraz stał do nich tyłem. Fioletowłosy kopnął piłkę prosto w tył jego głowy a ja wiedziałam, że muszę coś zrobić - musiałam go uchronić przed uderzeniem. Natychmiast podbiegłam do blondyna i nie wiele myśląc stanęłam przodem do jego pleców. A kiedy piłka była blisko mnie, uniosłam tylne łapy do góry niczym koń i odbiłam ją z całej siły, która idealnie trafiła w twarz Marvina. Ten zachwiał się i upadł na ziemię jak kłoda.

- Co to miało być? - zezłościł się Thomas, sprawdzając czy z jego bratem jest wszystko w porządku

- Kundel niech się nie wtrąca - warknął Tyler w naszym kierunku

- Grzeczny piesek - uśmiechnął się Mark i pogłaskał mnie po głowie, na co radośnie zamachałam ogonem, później zaś zwrócił się ze złością do chłopaków - Dość tego! Nie będę tego dłużej słuchać! Nie pozwolę wam obrażać mojego przyjaciela i kopać piłki gdzie popadnie! Zmuszę was do przeprosin!

- O czym on mówi? - spytał z uśmiechem Thomas

- Nie mam pojęcia o co tego małemu pryszczowi chodzi - dodał fioletowłosy, kiedy w końcu wstał z ziemi

- Potraktujcie to jak małe rozeznanie - odezwał się dotąd milczący Jude - My pokażemy wam na co stać naszego bramkarza a wy nam siłę swoich strzałów

Trojaczki przystanęły na naszą propozycję i wszyscy wybraliśmy się na boisko nad rzeką, aby sprawdzić kto jest lepszy. Moim zdaniem taki pojedynek nie miał większego sensu, ponieważ niedługo gramy z nimi mecz i to właśnie podczas niego powinniśmy im pokazać gdzie raki zimują ale wykonanie i plan zostawiam Markowi. Poza tym mój właściciel był jedynym bramkarzem w drużynie i głupio by było, jakby podczas tego małego pojedynku zrobił sobie krzywdę i nabawił się kontuzji. Dlatego jakimś cudem próbowałam go powstrzymać przed wejściem na boisko, jednak chłopak pogłaskał mnie po grzbiecie z delikatnym uśmiechem na twarzy i powiedział, że musi to zrobić. Dodał również, abym nie wbiegała na boisko, próbując powstrzymać ich strzały. Wiedziałam, że nic poważnego mi się nie stanie, jednak spełniłam jego prośbę. Siedziałam grzecznie przy chłopakach, wpatrując się w mojego właściciela, który stał na swojej ulubionej pozycji i czekał na strzał trojaczków, którzy stali kilka metrów przed nim. Miałam tylko nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i nikomu nic złego się nie stanie...

Po chwili wszyscy trzej zaczęli biec na bramkę bruneta, lecz strzał oddawał tylko Tyler. Wyskoczył on do góry razem z piłką i zaczął się kręcić niczym do Ognistego Tornado. Razem z Markiem i Judem daliśmy się nabrać, że jest to popisowa technika Axela, jednak ten jako jedyny wiedział, że to nie jest jego strzał. Zielonowłosy wirował w drugą stronę i jego strzał nosił nazwę Odwrotne Tornado. Widząc jego całkiem mocny strzał spojrzałam na Marka, który użył Ognistej Pięści i wybił piłkę. Podskoczyłam z radości ciesząc się, że udało mu się obronić - dla bruneta była to bułka z masłem. Jednak po chwili Thomas i Marvin wykonali dokładnie taki sam strzał i tym razem obie piłki wpadły do bramki. Mój właściciel stał w miejscu i wpatrywał się w piłki, które leżały tuż przed nim. Nie byłam zdziwiona, że Mark nie obronił i nie złapał piłek - w końcu tak nie grało się w piłkę nożną. W tym sporcie gra się wyłącznie jedną piłką.

- Co to ma znaczyć? - zezłościł się Mark

- Super, strzeliliśmy ci dwa gole, pryszczu - odezwał się chłopak z fioletowymi włosami, rozkładając ręce na boki z uśmiechem na twarzy - Wygraliśmy

- Nie! - krzyknął Evans - Wcale ze mną nie wygraliście. Nie wolno strzelać trzech piłek na raz. To było nie przepisowe zagranie

Brunet żywo gestykulując próbował im wytłumaczyć, że to było oszustwo, ponieważ nie można używać trzech piłek jednocześnie i było to po prostu nieprzepisowe zagranie. Była to w końcu piłka nożna a nie bilard. Jednak bracia Murdock stwierdzili, że skoro mój właściciel nie potrafi sobie poradzić z trzema piłkami jest po prostu słabym bramkarzem. Dlatego chcąc pokazać swoją wyższość, planowali użyć teraz tylko jednej piłki i byłam przekonana, że szykowali dla nas naprawdę niezły popisowy strzał, jednak pojedynek chłopaków został przerwany przez niektóre osoby z naszej drużyny. Popatrzyłam na górkę, na której stali Erik, Bobby, Sam, Silvia oraz Nathan, który kazał im natychmiast przestać. W głowie zaczęłam biegać na około niebieskowłosego bijąc brawo i wykrzykując radośnie jego imię, że w końcu znalazła się osoba, która postanowiła to przerwać i której Mark się posłucha.

- Dosyć tego! - krzyknął niebieskowłosy - Natychmiast przestańcie! Mark, musisz przerwać tę walkę!

- Co? Jaką walkę? - zapytał lekko zdziwiony brunet, nie mając zbytnio pojęcia o co chodziło chłopakowi

- Co ci strzeliło do głowy? - dorzucił pytanie Bobby

- Jesteś jedynym bramkarzem - dodał Czarodziej Murawy

Okazało się, że niedaleko nas - kiedy byliśmy w sklepie ze słodyczami - znajdował się Sam, który wszystko słyszał. Jednak nie do końca zrozumiał znaczenie słów i pomyślał, że Mark i bracia Murdock stoczą ze sobą prawdziwą walkę. Dlatego poinformował niektóre osoby, które bardzo się przestraszyły - w końcu brunet był naszym jedynym bramkarzem. Dołączyła do nas również Nelly, która stanęła obok osób i oznajmiła z założonymi rękami na klatce piersiowej, że miała już wzywać karetkę. Powiedziała również Markowi, że reprezentuje naszą szkołę i gdyby coś mu się stało zawiódłby całą masę ludzi, którzy liczyli zarówno na niego jak i na resztę drużyny. Jednak na całe szczęście wszystko się wyjaśniło a trojaczki widząc, że było nieco więcej osób postanowili pokazać nam jeszcze jedno przedstawienie.

- Skoro mamy nieco większą widownie, zaprezentujmy się - wszyscy trzej zaczęli biec na bramkę Marka - Bracia Murdock wkraczają do akcji, przygotuj się!

Słysząc ich odwróciłam głowę i spojrzałam na bruneta, który przyjął odpowiednią pozycję do obrony. Podobnie zrobili pozostali - oni również patrzyli na mojego właściciela zastanawiając się, co takiego pokażą nam bracia Murdock. W pewnym momencie zauważyłam jakiś ruch na moście, dlatego ciekawa kto to taki spojrzałam w tamtym kierunku. Stał tam pewien mężczyzna a obok niego stał chłopak - z całą pewnością był to trener drużyny Kirkwooda i zawodnik tej właśnie drużyny. Nasi goście najwidoczniej ich nie zauważyli i zaprezentowali nam iście potężny strzał, który nazywał się Trójkąt Z. Technika była naprawdę mocna i potężna a wręcz nieco przerażająca. Czym prędzej chciałam biec do mojego właściciela, aby bronić za niego. Jednak po chwili do głowy wleciał mi scenariusz co by zrobił chłopak, gdybym tak postąpiła. Byłby na mnie zły, że postanowiłam się wtrącić... Mark planował użyć Płonącej Pięści, jednak nie zdążył i piłka uderzyła go w twarz - następnie chłopak wleciał razem z piłką do siatki. Natychmiast do niego podbiegłam, po czym zaczęłam trącać go pyszczkiem i prawą, przednią łapą, aby brunet otworzył oczy. Na całe szczęście mojemu właścicielowi nie stała się żadna większa krzywda i po chwili chłopak wstał na nogi, trzymając się za głowę. Spojrzałam na braci zdenerwowanym wzrokiem i ze zjeżoną sierścią na karku szłam powoli w ich stronę. Ci na początku nic sobie z tego nie robili ale już po kilku sekundach wyczuwałam od nich strach. Będąc dosłownie przed nimi warknęłam ostrzegawczo, po czym stanęłam do nich tyłem. Zaczęłam tylnymi łapami odpychać piasek, który leciał prosto na nich a kiedy zauważyłam mężczyznę i chłopaka z mostu, którzy weszli na boisko, przestałam i z radością machając ogonem podbiegłam do nich, chcąc się przywitać. Moi przyjaciele śmiali się ze mnie a trener naszych przeciwników z uśmiechem na twarzy pogłaskał mnie po głowie. Później powiedział do swoich zawodników, że wracamy i ci zabrali piłkę, po czym z prędkością światła opuścili nasze boisko wraz ze swoim trenerem.

Okazało się, że chłopak, który przyszedł z mężczyzną był dawnym przyjacielem Erika, Silvii i Bobby'ego. Nazywał się Malcolm i był naprawdę fajnym gościem. Przyjaciele wyruszyli na spacer a ja popatrzyłam na mojego właściciela, po czym na plecy odchodzących ludzi i cicho zaszczekałam. Brunet kiwnął z uśmiechem głową i powiedział, że mogę iść razem z nimi pod warunkiem, że mam być grzeczna i nie sprawiać im kłopotów. Zakręciłam się szybko w kółko, po czym pobiegłam za nimi a już po chwili szłam spokojnym krokiem przy nodze dziewczyny.

Udało nam się dojść do parku, gdzie znaleźliśmy budkę z lodami. Każdy kupił sobie swój ulubiony smak i od każdego dostałam coś pysznego na spróbunek. A podczas powrotu na boisko nad rzeką zostałam przedstawiona chłopakowi, którego niemal już na samym wstępie polubiłam. Bardzo lubił psy i od razu złapaliśmy fajny kontakt. Po kilku minutach doszliśmy na boisko i usiedliśmy na trawie. Położyłam się obok nich, opierając pyszczek na kolanach Erika i uważnie słuchając ich rozmowy. Malcolm wspomniał, że fajnie się złożyło, że ponownie udało im się spotkać. Natomiast Silvia żałowała, że chłopak grał w przeciwnej drużynie, chociaż z drugiej strony wcale nie miało to większego znaczenia. Byli przyjaciółmi i to, że grali po dwóch przeciwnych stronach boiska wcale nie oznaczało, że przestaną się ze sobą przyjaźnić. W końcu przyjaźń bywa bardzo silna - zupełnie jak w tym przypadku - i wiem, że przetrwa jeszcze wiele pięknych lat.

W końcu spotkanie dobiegło końca. Pożegnałam się ze wszystkimi a następnie odbiegłam do parku, gdzie na chwilę obecną nikogo nie widziałam. Dzięki mojemu dobremu węchowi z całą pewnością szybko znalazłabym mojego właściciela, jednak ten znajdował się o wiele za daleko. Dlatego do akcji wkroczyła moja obroża, która uruchomiła moją kolejną super moc - Super Węch. Dzięki niej dość szybko znalazłam Marka w towarzystwie Axela i Jude'a, którzy także wybrali się na jakiś spacer. Widząc ich kilka metrów przede mną, wyłączyłam swoją super moc i radośnie do nich podbiegłam.

(Super Węch - Luna ma znacznie czulszy węch i potrafi wyczuć wybraną osobę z dużej odległości)

- Tu jesteś Luna - odezwał się brunet i pogłaskał mnie po głowie - Gdzie byłaś?

- Zgaduje, że poszła sobie pobiegać po mieście - powiedział Jude a ja zaszczekałam, na co każdy z nich wybuchł śmiechem

- Skoro Luna wróciła, powtarzam ci jeszcze raz - zwrócił się Mark do blondyna - Wiesz przecież, że to nie prawda

- Przestań - powiedział Axel - Te nadęte bufony mają rację. Bez względu na powód mojego odejścia zdradziłem kolegów z drużyny. Nie dziwię się, że całe Kirkwood mnie nienawidzi - wyczuwszy bijący od niego smutek podsunęłam mu głowę do głaskania, co oczywiście chłopak z delikatnym uśmiechem uczynił

- Przestań Axel - zaprzeczył po raz kolejny Jude


- Powtarzam ci, to nieprawda. Przecież ty nie uciekłeś od footballu. Oni nie mają powodu, żeby cię tak traktować. Sam dobrze wiesz jak to było, Axel

- Tak ale Mark... - zaczął blondyn, lecz przerwał i pokiwał głową, zgadzając się z brunetem

~ Time skip ~

Następnego dnia całą drużyną siedzieliśmy w restauracji naszego trenera, jedząc małe co nieco. Już na samym początku dostałam do zjedzenia pyszne mięsko a teraz spokojnie leżałam na podłodze, uważnie się jej przyglądając. Liczyłam to, że któryś z chłopaków upuści jakiś smaczny kąsek, który natychmiast zostanie przeze mnie zjedzony i trafi do mojego brzuszka. W końcu każdy zna psią zasadę, że to co spadnie na podłogę należy do psiaka.

- Teraz musimy przede wszystkim skupić się na tym jak obronić ten ich atak - odezwał się Jude

- Mówisz o Trójkącie Z? - zapytał Nathan, odwróciwszy się w stronę chłopak i przy okazji upuszczając kawałek mięska, które z radością zjadłam

- Nigdy nie widziałem takiego ataku - dodał Sam

- To bez wątpienia najsilniejszy strzał z jakim się spotkaliśmy

Chłopcy zawzięcie rozmawiali dalej na temat Trójkąta Z a ja chodziłam sobie po restauracji, szukając czegoś dobrego na ząb, uważnie jednak słuchając ich rozmowy. Okazało się, że pod względem siły ich strzał przewyższał Zabójczą Formację z Akademii Królewskiej - tak przynajmniej twierdzi Jude. Natomiast Mark jak zwykle z uśmiechem na twarzy był przekonany, że damy sobie z nimi radę. Jednak patrząc na twarze pozostałych osób sądzę, że nie byli tego samego zdania, co mój właściciel.

~ Time skip ~

Od jutra Mark wziął się ostro za swoje treningi. Bardzo długo ćwiczył i trenował, aby być jeszcze lepszym bramkarzem i żeby z łatwością mógł obronić ich Trójkąt Z podczas najbliższego meczu. Momentami myślałam, aby siłą ściągnąć go z boiska zanim zrobi sobie krzywdę i zaprowadzić go do domu. Raz tak zrobiłam - podczas jednego z treningów nie mogłam dłużej patrzeć na jego męczarnie i co chwilę odbijając piłki tylnymi łapami, które wylatywały z maszyny z ogromną siłą, chroniłam go przed uderzeniami. W końcu chłopak podszedł do maszyny i zatrzymał ją a następnie podszedł do mnie. Wziął moją głowę w swoje dłonie i patrząc w moje czarne oczka powiedział, że bardzo mi dziękuję za wszystko, jednak musi dalej trenować, bo inaczej nie pokonamy Kirkwood i nie dostaniemy się do Finału, gdzie mieliśmy zmierzyć się z Liceum Zeusa. Dlatego w końcu odpuściłam i wiernie towarzysząc mu podczas każdego treningu, bacznie go obserwowałam. Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie patrzyło się na jego grę i mimo, że czasami napędzał mi wielkiego stracha nadal go uwielbiałam i trzymałam za niego mocno łapy. A już jutro rozegramy mecz z Liceum Kirkwooda - ciekawe, czy podczas naszego meczu także będą się tak dziwacznie zachowywać...

W następnej części:

* Czy bracia Murdock zmienią swoje zachowanie w stosunku do Axela?

* Czy Luna poradzi sobie z bardzo ważnym zadaniem, które los rzuci jej pod łapy podczas meczu?

* Czy trojaczki zdecydują się wybaczyć blondynowi jego odejście z drużyny?

❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️

4648 słów

❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top