16. Piłka nożna w stylu ninja! ✔️
Z samego rana przyszłam razem z moim właścicielem do domku klubowego, ponieważ pan Hillman chciał nam przekazać z kim zagramy kolejny mecz. Muszę szczerze przyznać, że praktycznie co kilka minut ziewałam, gdyż byłam bardzo zmęczona - musieliśmy naprawdę wcześnie wstać, aby zdążyć na poranne spotkanie. A ja nic nie poradzę na to, że uwielbiam długo spać. Była to moja ulubiona czynność i mimo, że byłam psem nadal tak było. Jednak dzisiaj był bardzo wyjątkowy dzień dla moich przyjaciół i musiałam z całego serca ich wspierać, dlatego muszę oprzeć się chęci spania.
- Wiemy, kto będzie naszym przeciwnikiem - powiedział trener, stojąc pod tablicą i patrząc na kartkę, którą trzymał w dłoniach - A będzie to zespół Liceum Shuriken
- To ci, którzy pierwsi wyszli na ceremonię otwarcia? - zapytał brunet
- Raczej tak - odpowiedział Axel, kiwając głową
- Dzisiaj macie się zrelaksować. Chcę, żebyście byli jutro w szczytowej formie, jasne? - oświadczył mężczyzna
- Tak jest! - zgodziła się cała drużyna a ja zaszczekałam, zgadzając się razem z nimi
Trener kazał nam się zrelaksować, dlatego całą drużyną poszliśmy do parku. Na początku chłopcy bawili się w berka a ja wesoło biegałam obok nich, bawiąc się razem z nimi. Później brunet rzucał mi patyki, abym mogła pobawić się w aportowanie - w jego ślady poszli pozostali i również rzucali mi patyki, dołączając do wspólnej zabawy. Całkiem niechcący Kevin wpadł do fontanny, wywołując śmiech całej drużyny - oczywiście nie miałam z tym nic wspólnego, lecz z chęcią w duchu pośmiałam się z chłopaka. Później pomogłam mu z niej wyjść i z drużyną poszliśmy do budki z lodami. Każdy wziął sobie swój ulubiony smak deseru a następnie każdy usiadł na ławce - natomiast ja siedziałam przed nimi, patrząc to na jeden deser, to na drugi. Dzięki moim słodkim oczkom szczeniaczka dostałam troszkę na spróbunek ale Mark ciągle pilnował, abym przypadkiem nie zjadła za dużo. Oczywiście uwielbiałam słodycze i wszystko, co słodkie a lody wręcz kochałam! Dlatego wypatrzyłam sobie osobę, która moim zdaniem była w posiadaniu najpiękniejszego i najbardziej smakowitego deseru, po czym zaczęłam wykonywać swój plan. Po cichutku poszłam za ławkę na której siedział Steve, po czym głośno szczeknęłam sprawiając, że chłopak podskoczył ze strachu i upuścił lody. Czym prędzej wzięłam je w zęby, po czym zaczęłam biec przed siebie. Nie obyło się bez pościgu - kiedy do chłopaków doszła powaga sytuacji, ruszyli za mną w pogoń. Niestety w czasie mojej ucieczki zdążyłam zjeść przepyszny deser a wtedy zatrzymałam się i usiadłam, patrząc na nich słodkimi oczkami, dodatkowo machając puszystym ogonem. Mark nie był zbyt zadowolony oraz zachwycony moim wybrykiem, jednak nie potrafiąc się na mnie długo gniewać zaczął głaskać mnie po głowie - ten dzień wolnego naprawdę dobrze nam wszystkim zrobił...
~ Time skip ~
Następnego dnia o wyznaczonej przez trenera godzinie każdy z nas zebrał się przed szkołą. Kiedy dziewczyny upewniły się, że wszyscy są i nikogo przypadkiem nie brakuje wsiedliśmy do autokaru, którym pojechaliśmy na stadion, gdzie rozegramy mecz z Liceum Shuriken. Po kilkunastu minutach udało nam się dotrzeć na stadion. Wysiedliśmy z pojazdu i poszliśmy szukać swoich szatni. W końcu ją znaleźliśmy, weszliśmy do środka i zaczęliśmy rozmawiać na temat naszych przeciwników. Celia sprawdzała coś w swoim laptopie, Silvii nie było obecnie razem z nami a Nelly była w szpitalu - czuwała przy swoim tacie. Natomiast ja leżałam sobie na ławce, uważnie słuchając tego, co drużyna miała do powiedzenia.
- Właśnie odkryłam coś ciekawego - odezwała się Celia, która czytała informacje na temat tej szkoły w swoim laptopie - Trener szkoły Shuriken pochodzi ze słynnej dynastii mistrzów ninja
- Mówisz serio? - zdziwił się kapitan
- Tak - granatowłosa skinęła lekko głową - Trenuje swoich zawodników przy pomocy starożytnych nauk wojowników ninja
- To ninja umieją grać w gałę? - Bobby posłał zaskoczony wzrok pozostałym a ci mieli taki sam wyraz twarzy jak on
- Coś czuję przez skórę, że mają bardzo agresywny styl gry - dodał nieco przestraszonym tonem Jack
- No cóż... - dziewczyna nieco się nad tym zastanowiła - Nie wiem jak wygląda ich styl
- Nie ważne - uśmiechnął się kapitan - Niech sobie grają jak chcą. Obowiązują nas te same zasady. Zapamiętajcie, my się ich nie boimy! - klasnął w dłonie i popatrzył w kierunku Axela oraz Nathana - Trzeba postawić na ataki Ognistym Kogutem, mam rację?
- Tak - odpowiedział blondyn a niebieskowłosy pokiwał głową
Nie ukrywam, że te informacje były nieco niepokojące - lecz nie miały one większego znaczenia. Piłka nożna to piłka nożna, gdzie zawsze obowiązują nas te same zasady, dlatego nie ważne było jaki styl gry mają Liceum Shuriken, ponieważ i tak ich pokonamy. Mamy w końcu Marka Evansa, który zawsze dodaje reszcie sił, zagrzewa ich do walki i jest ogólnie filarem całej drużyny. Z nim jesteśmy w stanie pokonać każdego - jestem tego pewna. Więc jeśli mam być szczera, niezbyt obawiałam się tego meczu. Całym sercem wierzyłam w zespół i jego umiejętności, dlatego mamy wielką szansę na zwycięstwo - oczywiście wtedy, kiedy każdy da z siebie wszystko.
Nagle drzwi do szatni otworzyły się i do środka weszła Silvia. Zamknęła drzwi a następnie popatrzyła na całą drużynę zapewne sprawdzając, czy chłopcy są gotowi, aby wyjść na boisko. Od razu zeskoczyłam z ławki i radośnie do niej podbiegłam, na co dziewczyna z uśmiechem pogłaskała mnie po głowie, po czym ogłosiła, że musimy wychodzić, żeby rozpocząć trening. Właśnie mieliśmy wychodzić, gdy nagle telefon Silvii dał o sobie znać informując dziewczynę, że dostała wiadomość. Zielonowłosa wyjęła komórkę, aby sprawdzić kto jest autorem wiadomości.
- Właśnie dostałam SMS-a od Nelly - powiedziała, patrząc w ekran a następnie zaczęła czytać na głos - ,,Przepraszam, że nie ma mnie z wami. To dla was bardzo ważny mecz i naprawdę chciałabym być w tym dniu razem z wami. Ale wierzę w to, że wygracie. W sumie to rozkaz właściciela szkoły, którego zdanie reprezentuje we wszelkich kwestiach''
- Jak można komuś kazać wygrać mecz? - zdziwił się lekko Todd i bezradnie rozłożył ręce na boki - Chciała nas tym zestresować?
- Tak. Takiego SMS-a tylko Nelly mogłaby napisać - odpowiedział mu Max
- Słuchajcie! - odezwał się wesoło brunet - To jest rozkaz! Trzeba wygrać! - uniósł pięść do góry z szerokim uśmiechem na twarzy
- Trzeba wygrać!
Później już bez żadnych przeszkód zebraliśmy się i wyszliśmy z szatni, kierując się na boisko. Tym razem Nathan szedł wolniej niż zazwyczaj, dlatego razem z Markiem podeszliśmy do niego. Zapewne chłopak nadal nie podjął decyzji o swoim losie... Pewnie nadal zastanawia się czy zostać w klubie piłkarskim, czy może przenieść się do klubu lekkoatletyki... Na pocieszenie polizałam go po dłoni, co wywołało szeroki uśmiech na jego twarzy. Miałam również nadzieję, że Miles dotrzyma słowa i przyjdzie obejrzeć nasz mecz z Liceum Shuriken. Natomiast Mark od razu zaczął pytać prosto z mostu - cały on.
- Chciałem cię tylko zapytać o twoją przyjaciółkę - powiedział Mark
- Mówisz o Miles? - upewnił się chłopak - Rozmawiałem z nią ale ona mnie jednak nie rozumie... Dlatego pokażę jej co czuje, rozgrywając dla niej dzisiejszy mecz
- Czyli zostajesz? - powiedział spokojnym tonem brunet, lecz wyczuwałam, że stara się przypadkiem nie wybuchnąć z nadmiaru radości i szczęścia
- Tak - Swift kiwnął głową - Nie wiem, co mnie tak ciągnie do piłki ale to bez znaczenia
- Ale super! Nathan, tak się cieszę! Luna również - dodał ze śmiechem, wskazując mnie
Była to prawda - nie byłam w stanie opisać swojego szczęścia ale była to jak najbardziej radosna nowina. Kręciłam się w kółko, próbując złapać własny ogon, co oczywiście rozbawiło chłopaków. Nie wyobrażałam sobie drużyny bez Nathana, chociaż bądźmy szczerzy - gdyby zabrakło w zespole kogokolwiek innego również byłoby mi bardzo przykro... W końcu polubiłam niebieskowłosego i bardzo by mi go brakowało, podobnie naszych wspólnych wyścigów. Wracając do naszej rozmowy chłopak wspominał nam, że nie do końca siebie rozumie i ciągle zastanawia się, dlaczego tak nagle pokochał piłkę nożną. Dlatego razem z Markiem postanowiliśmy, że pomożemy chłopakowi dowiedzieć się prawdy - i nie odpuścimy, dopóki nie poznamy odpowiedzi.
Kiedy doszliśmy na boisko, ja od razu udałam się do menadżerek oraz trenera. Usiadłam obok nich, obserwując trening mojej drużyny. Widziałam jak Sam biegł z piłką - następnie podał ją do Timmy'ego a ten kopnął ją na bramkę Marka. Brunet jak zwykle popisał się genialną obroną i bez wysiłku złapał piłkę w dłonie. Później podał ją do Maxa, na co chłopak przekazał ją dalej - do Kevina. Różowowłosy biegł na bramkę mojego właściciela, gdy nagle na jego drodze pojawił się Jack. Mimo, że chłopak sam z siebie jest dość dużych rozmiarów, teraz wydawał się jeszcze większy niż był w rzeczywistości. Dlatego Kevin szybciutko podał piłkę do Steve'a, który po chwili podał ją do Axela. Blondyn wyskoczył w górę z chęcią przejęcia jej w powietrzu, gdy nagle jakiś tajemniczy chłopak wbiegł na boisko i w locie przejął piłkę - dosłownie przed nosem Axela. Jego zachowanie niezbyt mi się spodobało, dlatego natychmiast do niego podbiegłam z czujnie postawionymi uszami. Kątem oka jednak zauważyłam, że Mark ze swojej pozycji kiwa na mnie głową, abym na razie nie reagowała. Skoro właśnie tego chłopak chce...
- Kim jesteś? - zapytał Mark
- Nie muszę ci odpowiadać - powiedział tajemniczy chłopak i byłam już absolutnie pewna, że my się raczej nie polubimy - Axelu Blaze, rzucam ci wyzwanie - dodał, podbijając piłkę, po czym kopnął ją do blondyna, który odruchowo ją złapał
- Słucham? - zdziwił się Blaze i spojrzał na niego, trzymając piłkę w dłoniach
- Sporo o tobie słyszałem - nasz gość założył ręce na klatce piersiowej - Podobno jesteś świetnym napastnikiem
- Kim jesteś? - zapytał blondyn
- Jestem Sail Bluesea ze szkoły Shuriken - przedstawił się chłopak a ja czułam w kościach, że przyszedł tu tylko po to, aby przechwalać się swoimi umiejętnościami - Ja też jestem dobrym zawodnikiem. I chce sprawdzić, który z nas jest lepszy. Słuchaj, może przebiegniemy się po tym boisku i sprawdzimy, kto jest szybszy. Co ty na to?
- Nie ma mowy. Wynoś się stąd - odpowiedział poważnie Blaze, rzucając piłką w stronę chłopaka
Ten zaś nie był zbyt zadowolony i nie chciał tak łatwo odpuścić. W przypływie gniewu obraził Axela nazywając go tchórzem, co okropnie mi się nie spodobało. Podbiegłam i stanęłam za nim, po czym zębami chwyciłam kawałek jego koszulki i zaczęłam szarpać ją na wszystkie strony świata - zasłużył na karę po tym, jak obraził członka mojej drużyny. Zawodnik z Shuriken próbował mnie odpędzić, jednak ja sprytnie robiłam uniki, dzięki czemu mogłam nadal go trzymać, przy czym wcale nie oberwałam. Jednak moje zachowanie absolutnie nie spodobało się mojemu właścicielowi, który podszedł do mnie a następnie chwycił mocno za obrożę. Później używając trochę siły odciągnął mnie od chłopaka - gdyby nie on, sama z siebie bym od niego nie odeszła. Z wielką chęcią ugryzłabym chłopaka za to, co zrobił jednak zdaje sobie sprawę, że takie coś jest niedopuszczalne. Gdybym na stadionie, gdzie znajduje się masa ludzi ugryzłabym kogoś, miałabym poważne kłopoty. Nie tylko Mark ponownie zaprzyjaźni mnie ze smyczą, lecz on sam będzie w tarapatach. W końcu byłam jego psem a on moim właścicielem - znaczyło to, że chłopak odpowiada za mnie i za moje wybryki.
Mimo, że nie mogłam podejść bliżej zawodnika z Shuriken, z odległości zaczęłam na niego warczeć, pokazując zęby. Niestety brunet i w tym wypadku zainterweniował i posłał mi ostrą reprymendę - cichutko zaskomlałam usłyszawszy ją i później grzecznie siedziałam, aby przypadkiem znowu jej nie dostać. Ostatecznie do mini wyścigu zgłosił się Nathan, który bardzo wierzył w swoje umiejętności i liczył, że uda mu się wygrać. Trzymałam za niego łapy z całych sił i wierzyłam w niego całym swoim psim serduszkiem - miałam nadzieję, że uda mu się pokonać tego niezbyt miłego chłopaka. Dzięki temu niebieskowłosy utrze mu nosa i może ten nie będzie aż tak bardzo się przechwalał.
Kiedy Celia dmuchnęła w gwizdek, wyścig zaczął się na dobre. Chłopcy biegli przed siebie, kopiąc przy okazji piłkę. Biegli ramię w ramię i żaden z nich nie zamierzał odpuścić. W końcu udało im się dobiec do pachołka, po czym okrążyli go i ponownie zaczęli biec z piłkami w naszym kierunku. Sail kątem oka musiał zauważyć, że Nathan za chwilę wyjdzie na prowadzenie, dlatego lekko popchnął chłopaka w bok. Na całe szczęście Swift nie dał się tak łatwo i już po chwili znowu biegł ramię w ramię z naszym przyszłym przeciwnikiem. Już tylko kilka metrów dzieliło ich od linii mety, gdy nagle dwóch zawodników z Liceum Shuriken pojawiło się na boisku. Jeden z nich zabrał piłkę Nathanowi a drugi Bluesea'owi, po czym zatrzymali się, kładąc stopę na piłkach. Pierwszy miał włosy w kolorze zielonym a przynajmniej tak to wyglądało. Drugi zaś miał włosy w kolorze brązowym a na czole posiadał białą opaskę.
- Jak ty się zachowujesz, Sail? - zapytał ten pierwszy - Uspokój się
- To nie jest sport do gry w pojedynkę - powiedział drugi - W footballu liczy się tylko drużyna
- Taa - przyznał niechętnie Sail - To prawda. Będę cię obserwował panie naburmuszony - zwrócił się do Nathana
Chłopak z zielonymi włosami podszedł do nas, po czym ukłonił się w geście przeprosin - zapewne chciał przeprosić w ten sposób za zachowanie swojego kolegi. Następnie wrócił do pozostałych i wszyscy zniknęli niczym mściciele ninja. Cały problem polegał na tym, że cały ich zespół składał się z osób, które są prawdopodobnie równie szybcy co Nathan. Dlatego będziemy mieli problem z dogonieniem ich... Jednak wierzę, że wszystko będzie dobrze.
~ Time skip ~
W końcu mecz mógł się zacząć a każdy z zawodników zajął już swoje pozycje. Natomiast ja grzecznie siedziałam przy dziewczynach i nie warknęłam ani razu, kiedy zobaczyłam Saila. Słyszałam, że podczas Turnieju Strefy Footballu rozgrywane są zacięte bitwy - nic w tym dziwnego. Każda drużyna marzy o tym, aby zagrać w wielkim Finale i stać się najlepszą drużyną piłkarską w kraju. Było to również marzenie mojego właściciela jak i całej drużyny Raimona.
Kiedy chłopcy usłyszeli gwizdek, Axel podał piłkę do Kevina, który od razu próbował dostać się na połowę przeciwników. Niestety na jego drodze pojawiło się dwóch chłopaków, którzy skutecznie go zablokowali. O dziwo różowowłosemu udało się podać piłkę do Steve'a, który pojawił się obok. Niestety chłopak nie zdążył się zbytnio nacieszyć posiadaniem piłki, ponieważ dosłownie chwilę później odebrał mu ją Sail. Zaczął biec na naszą bramkę i używszy Powidoku udało mu się wszystkich minąć. A technika polegała na tym, że pojawia się parę takich samych postaci jak zawodnik, który wykonuje tą technikę. Jednak tylko jeden z nich jest prawdziwy a reszta to tylko zwykłe kopie. W końcu był sam na sam z bramkarzem i nie używszy żadnej techniki kopnął piłkę na bramkę bruneta, który złapał ją bez większego problemu - widząc to byłam o wiele spokojniejsza.
- Mało brakowało - odezwała się Celia
- Trenerze, to tak można? - spytała Silvia
- Tak ale to była jazda po bandzie - odpowiedział mężczyzna
Chłopak podał piłkę do Steve'a i tym razem to my atakowaliśmy - udało nam się dostać na ich połowę. Jednak za pomocą swojego sprytnego ustawienia oraz swojej taktyki w kilka sekund otoczyli Axela i Steve'a. Brunetowi jednak udało się ją podać do blondyna ale ten mimo, że miał możliwość oddania strzału stracił piłkę przez dwa olbrzymy, które wykonawszy Krok Sumo sprawiły, że chłopcy odlecieli do tyłu. Natomiast bramkarz Liceum Shuriken bez żadnego wysiłku złapał piłkę w dłonie.
Mecz trwał jednak dalej. Mimo, że udawało nam się odbierać piłkę nie mijało dużo czasu i ponownie ją traciliśmy. Byliśmy zmuszani do obrony, czyli do defensywy. Zaś Shuriken ciągle atakowało i wyprowadzało coraz to nowe ataki - oni zaś byli w ofensywie. Myślę, że pierwsza bramka w tym meczu to jedynie kwestia czasu i miałam niejasne przeczucie, że tą drużyną będą nasi przeciwnicy. W końcu ponownie udało nam się przejąć piłkę! Axel i Kevin dostawszy się pod bramkę rywali wykonali Smocze Tornado, lecz bramkarz użył swojego asa w rękawie - tym właśnie asem była technika o nazwie Trąba Powietrzna. Dzięki niej chłopakowi udało się zatrzymać ich strzał. Jak widać bramkarz również daje z siebie wszystko, podobnie jak pozostali. Używali mnóstwo dziwnych technik, których nigdy nie widzieliśmy na oczy - między innymi była to technika Akcja Klonów.
W końcu Blaze razem z Wallsidem przesuwają się do przodu. Jednak chłopak z białą opaską na czole, którego widzieliśmy wcześniej kucnął i dotknął dłonią podłoża. Na murawie pojawiła się pajęcza sieć, przez którą Jack i Axel nie mogli się ruszyć. I kolejna akcja nieudana - znowu nie udało nam się zdobyć braki. Raimon tak bardzo się stara a przeciwnicy nie dają szansy i możliwości, aby w jakikolwiek sposób chłopcy się przebili. Dlatego musimy być tymi, którzy jako pierwsi strzelą gola.
Do Blaze'a błyskawicznie dołączył Nathan - udało im się ominąć parę zawodników, lecz przez Przechwyt Cienia niebieskowłosy stracił piłkę i upadł na ziemię. Miałam wielką nadzieję, że nic mu się nie stało... Jednak po chwili się podniósł a ja odetchnęłam z ulgą - kamień spadł mi z serca. Natomiast piłkę posiadał kapitan drużyny Liceum Shuriken, który planował oddać strzał na bramkę.
- Błotna Piłka! - krzyknął
- Ognista Pięść! - odpowiedział chłopak ale nie miał szans i piłka wpadła do siatki, dając prowadzenie naszym przeciwnikom...
~ Time skip ~
Po pierwszej połowie naszym przeciwnikom udało się wyjść na prowadzenie i jak na razie prowadzą jedną bramką. Ale mecz wcale się jeszcze skończył - mamy całą drugą połowę, aby odwrócić losy tego meczu, wyjść na prowadzenie, dzięki czemu pokonamy zawodników ninja. Jednak w teorii wszystko wydaje się proste ale w praktyce takie łatwe to już nie będzie... Po kilku minutach podeszła do nas drużyna a dziewczyny zaczęły rozdawać ręczniki oraz bidony z wodą.
- To większy problem niż sądziliśmy - odezwał się Nathan
- Fakt - zgodził się z nim Bobby - No i jeszcze te ich ninja triki
- To w końcu Finały Mistrzów - odpowiedział Max z założonymi rękami na klatce piersiowej - Spójrzmy prawdzie w oczy. Nikt nie oczekiwał łatwych spotkań
- Ale znajdziemy sposób, by ich złamać - odezwał się brunet - Trzeba będzie próbować tak długo, aż się uda. Przegrana nie wchodzi w grę, pamiętajcie
Widząc, że mój właściciel nie dostał jeszcze swojej wody podeszłam do ławki, gdzie stał jeszcze jeden bidon. Wzięłam go w zęby a następnie podeszłam do chłopaka, delikatnie merdając ogonem. Brunet uśmiechnął się szeroko i w ramach podziękowania pogłaskał mnie po głowie, po czym wziął ode mnie bidon z napojem. Jednak w chwili, kiedy wziął ją w prawą dłoń z jego twarzy zniknął uśmiech - zastąpił go grymas bólu. Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Nathan myślał podobnie, dlatego wziął od chłopaka bidon, natomiast ja zębami chwyciłam rękawicę bramkarską i najdelikatniej jak tylko potrafiłam zdjęłam ją z dłoni Marka. Okazało się, że cała jego prawa dłoń była w dość kiepskim stanie... Była cała spuchnięta oraz zaczerwieniona - na ten widok Celia natychmiast wzięła apteczkę, po czym podała ją drugiej menadżerce. Brunet usiadł na ławce a Silvia kucnęła, opatrując dłoń kapitana. Natomiast ja wiernie siedziałam obok niego, opierając pysk na jego kolanach i patrząc na niego dużymi, smutnymi oczkami. Skoro chłopak miał niesprawną rękę nie powinien grać dalej... Uważam, że powinien jak najszybciej jechać do szpitala, aby lekarz zobaczył jego dłoń i zadecydował, co należy dalej zrobić. Ale nie mieliśmy drugiego bramkarza - co było ogromnym kłopotem. A kiedy nadeszła druga połowa i sędzia kazał zawodnikom ustawić się na swoich pozycjach, za wszelką cenę próbowałam zatrzymać chłopaka. Zębami chwyciłam kawałek jego koszulki i za nic w świecie nie chciałam puścić - dopiero gdy Mark wyjaśnił mi, że musi iść i żebym się o niego nie martwiła, w końcu go puściłam i pozwoliłam mu iść na boisko.
Wraz z usłyszeniem gwizdka zaczęła się druga połowa i tym razem to zawodnicy z Shuriken byli w posiadaniu piłki. Ta część meczu przebiegała bardzo dynamicznie a przeciwnicy właśnie chcieli przejść do ataku, gdy nagle piłkę przejął Nathan. Niestety nie mógł cieszyć się zbyt długo, ponieważ zaraz została mu ona odebrana - wtedy to Liceum Shuriken zaczęli tworzyć jakąś taktykę. Tą właśnie taktyką był Księżycowy Atak, który stworzył potworną, przerażającą piaskową burzę. Moi przyjaciele na próżno próbowali ją zatrzymać - a kiedy udało im się podbiec nieco bliżej, zaraz wylatywali w powietrze z okrzykiem bólu, kiedy upadali. I tak właśnie nasi przeciwnicy, dzięki Księżycowemu Atakowi dostali się pod naszą bramkę. Z piaskowej burzy razem z piłką wyskoczył Sail a na jego drodze był jedynie Jack i Nathan. Niebieskowłosy ruszył do przodu a kiedy dobiegł do chłopaka okazało się, że była to jedynie ich sprytna sztuczka - tak zwana technika hissatsu o nazwie Powidok. Teraz Sail był sam na sam z Wallsidem i miałam nadzieję, że w jakiś sposób chłopakowi uda się go zatrzymać...
Kapitan Shuriken kopnął piłkę, natomiast Jack stworzył mur nie do przebicia. Dzięki temu piłka z łatwością odbiła się od ściany i na chwilę pozostała sama. Jednak nie na długo - dosłownie chwilę później bezpańską piłkę przejął jeden z zawodników Liceum Shuriken, który wykonał Błotną Piłkę. Strzał jak poprzednio był bardzo silny i potężny oraz leciał wprost do siatki. Nagle zobaczyłam jak Nathan przybiegł i stanął idealnie na drodze strzału - w tamtej chwili miałam ochotę jak najszybciej wbiec na boisko, odepchnąć go na bok i przyjąć strzał na siebie. Jednak na całe szczęście piłka minęła chłopaka a na jej drodze stał jedynie lekko kontuzjowany Mark. Użył on Boskiej Ręki i próbował zatrzymać strzał - niestety technikę wykonuję się za pomocą prawej dłoni, która u chłopaka obecnie była osłabiona. Boska Ręka pękła a ja w wyobraźni widziałam piłkę w siatce... Ale w ostatniej chwili niebieskowłosy przybiegł na pomoc kapitanowi. Wyskoczył on i przejął piłkę, dzięki czemu nie zdobyli gola! Zaczęłam z radości skakać wysoko do góry, ciesząc się jak szczeniak - nie miałam pojęcia, że chłopak był aż tak szybki. Teraz z całą pewnością jest o wiele szybszy ode mnie a to znaczyło, że musiałam ostro wziąć się za siebie, aby za bardzo nie zostać w tyle.
Swift razem z piłką szybko przesuwał się do przodu, lecz to nie spodobało się zawodnikom Shuriken. Jeden z nich użył Pajęczej Sieci, chcąc unieruchomić chłopaka, lecz ten przyspieszył i uchronił się przed jego pułapką. Następnie kiedy był bliżej bramki podał ją do Axela a ten razem z niebieskowłosym użył Ognistego Koguta. Bramkarz nie spodziewał się takiego strzału - dodatkowo nie miał on żadnych szans, aby obronić ten potężny strzał. W końcu udało nam się zdobyć bramkę!
- Nareszcie strzelili - ucieszyła się Celia, uśmiechając się szeroko
- Tak - kiwnęła głową Silvia - W końcu jest remis
W posiadaniu piłki ponownie był Nathan, do którego niemal natychmiast dobiegł Sail. Przez kilka metrów biegli ramię w ramię, przepychając się. Na całe szczęście niebieskowłosemu udało się uciec i podać piłkę do blondyna, który za pomocą swojego słynnego strzału, którym było Ogniste Tornado, zdobył dla nas jeszcze jedną bramkę. Dzięki temu udało nam się wyjść na prowadzenie jedną bramką! A parę sekund później słychać było gwizdek kończący całe spotkanie a to znaczyło, że... udało nam się wygrać! Skoro mecz dobiegł końca mogłam bez przeszkód wbiec na boisko, co z wielką chęcią uczyniłam. Podbiegłam do Nathana, po czym skoczyłam na niego - chłopak przewrócił się na plecy a ja zaczęłam lizać go po twarzy, szaleńczo merdając ogonem.
- Luna, przestań! - chłopak śmiał się i próbował mnie z siebie zrzucić - No już, ja też się cieszę - wstał i pogłaskał mnie po głowie a następnie podszedł do Saila i podał mu dłoń
- Byliście świetni - odpowiedział z lekkim uśmiechem chłopak i przyjął dłoń od niebieskowłosego, wstając z jego pomocą - Gratuluję wam
- Dziękuję ci za grę - podali sobie ręce na zgodę a ja usiadłam przed chłopakiem i również podałam mu swoją prawą, przednią łapę
Mimo, że na samym początku nie pałałam do chłopaka wielką sympatią teraz mogłam zobaczyć, że nie jest wcale taki zły. Nawet jak jego drużyna przegrała umiał przyznać, że nasza drużyna była lepsza i świetnie sobie poradziła. Dodatkowo pogratulował nam naszego zwycięstwa - innymi słowy potrafił schować dumę do kieszeni. Dlatego postanowiłam pogodzić się z chłopakiem, więc usiadłam przed nim i podałam mu swoją prawą, przednią łapę. Sail wziął ją w dłoń i delikatnie potrząsnął.
- Wtedy broniłaś jedynie swojej drużyny i swoich przyjaciół, prawda? - spytał a ja szczeknęłam, zgadzając się z nim - Nie powinienem tak się zachowywać, więc... Przepraszam i ciebie, piesku
Kiedy moja łapka była wolna polizałam chłopaka po dłoni a następnie wróciłam do swojej drużyny, po czym wszyscy razem poszliśmy do szatni. Jednak kiedy weszłam do pomieszczenia okazało się, że nie ma z nami Nathana - zapewne poszedł spotkać się ze swoją przyjaciółką. Postanowiłam do niego dołączyć, dlatego wyszłam z szatni i za pomocą mojego wspaniałego węchu dość szybko go znalazłam. Radośnie przywitałam się z Miles a następnie wskoczyłam na ławkę, na której położyłam się, opierając pysk na przednich łapach.
- To był genialny mecz, szczególnie w końcówce - powiedziała Miles - Gdzie ty się nauczyłeś takiego kiwania przeciwników? Tamten chłopak nie miał najmniejszych szans, aby odebrać ci piłkę
- Powiedz Miles... - zaczął Nathan, patrząc na nią - Czy teraz już rozumiesz mój wybór?
- Rozumiem - kiwnęła głową - Ty na boisku czujesz się jak ryba w wodzie. Zostań w swojej drużynie. Ty jesteś stworzony do piłki nożnej - na co chłopak posłał mi nieco zaskoczone spojrzenie a ja w duchu zaśmiałam się z jego reakcji
- Biegi są bardzo fajne - powiedział Nathan z uśmiechem - Ale piłka nożna to zupełnie inny wymiar sportu. To cudowne uczucie wygrywać razem. Należeć do drużyny, być częścią czegoś znacznie większego niż ja sam. To jest właśnie to do czego chce dążyć
- Super - ucieszyła się dziewczyna i uśmiechnęła się do niego - Nathan, obiecuję że będę ci wiernie kibicować. Pamiętaj, zawsze będę cię wspierać
- Naprawdę? - zapytał chłopak a dziewczyna kiwnęła głową - Dziękuję - wtedy blondynka ukłoniła się i odwróciła a przez ramię dodała:
- Ale obiecaj, że jeszcze kiedyś razem pobiegamy, dobrze? I koniecznie przyprowadź ze sobą Lunę - machnęła nam na pożegnanie i odeszła
- Oczywiście - odpowiedział Nathan a potem zwrócił się do mnie - Co ty na to, Luna? Pobiegamy sobie? - na co podniosłam się i głośno zaszczekałam, co wywołało śmiech niebieskowłosego
~ Time skip ~
Zaraz po skończonym meczu całą drużyną pojechaliśmy autokarem do szkoły a następnie każdy z nich poszedł w swoją stronę. Natomiast ja razem z Markiem oraz Silvią poszliśmy do szpitala, aby odwiedzić Nelly i zobaczyć, jak czuje się pan Raimon. Tym razem pani z recepcji nie miała żadnego problemu, abym weszła razem z nimi. Tak jak wtedy pojechaliśmy windą na odpowiednie piętro i dotarliśmy tam akurat w chwili, kiedy dziewczyna wychodziła z sali i zamykała za sobą drzwi. Kiedy nas zobaczyła, na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Potruchtałam do niej a na powitanie polizałam ją po dłoni, na co dziewczyna delikatnie pogłaskała mnie po głowie.
- Cześć Nelly - brunet uniósł zdrową dłoń w geście przywitania
- I jak z nim? - zapytała Silvia - Wiesz już coś?
- Najgorsze już za nim - odpowiedziała Nelly a chwilę później zauważyła bandaż na prawej dłoni chłopaka - Co ci się stało?
- To? - Mark podniósł zranioną rękę - To tylko mała kontuzja. Ale wygraliśmy i awansowaliśmy do kolejnej rundy!
- Naprawdę? - ucieszyła się - Ale fajnie. Czyli to nie kontuzja tylko dowód twojego męstwa
- Nie ma co się rozczulać. Tak mi powiedział lekarz. Za dwa, trzy dni będzie jak nowa - wyjaśnił mój właściciel
- Cieszę się - córka dyrektora założyła ręce na klatce piersiowej - Jesteś naszym jedynym bramkarzem, potrzebujemy cię. Jesteś jedynym koniem jakiego mamy w tym wyścigu
- Słucham? - zdziwił się brunet - Dlaczego nazwałaś mnie koniem?
- To miał być komplement, głąbie - zirytowała się dziewczyna
- To nie jest żaden komplement! - krzyknął Mark - Nie znoszę koni!
- Ale to była tylko przenośnia! - broniła się Nelly
- Konie są złośliwe! Gryzą i wydają dziwne dźwięki!
- Ale są szybkie i silne!
Była to niby zwyczajna i dziecinna kłótnia ale w duchu śmiałam się z niej w najlepsze. Głównie chodziło w niej o to, że Mark nie do końca zrozumiał przekaz wiadomości Nelly. Dziewczynie chodziło jedynie o to, że chłopak jest odważny oraz wytrwały, skoro doznał lekkiej kontuzji w trakcie meczu. W tamtej chwili dziękowałam swojemu Szefowi, że ten nie zmienił mnie przypadkiem w konia. Jeśli tak by się stało miałabym mały kłopot, aby w jakiś sposób przekonać do siebie Marka, skoro ten nie znosił koni. Dlatego mogę dziękować mężczyźnie, że jestem słodkim, uroczym, kochanym psiakiem, który zawsze poda pomocną łapę swoim przyjaciołom. A wracając do Marka i Nelly i ich zabawnej kłótni uważam, że nie była to jedynie zwykła rozmowa. W końcu kto się lubi, ten się czubi...
W następnej części:
* Czy wiadomość o tym, że Królewscy przegrali mecz z Liceum Zeusa jest prawdziwa?
* Czy Luna wpadnie na jakiś pomysł, aby w jakiś sposób przekonać kapitana Akademii Królewskiej do tego, żeby nie rezygnował z piłki nożnej?
* Czy Jude dowie się, od kogo dostał tajemniczy list?
❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️
4579 słów
❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top