15. Oto Finały Mistrzów! ✔️
Od samego ranka znajdujemy się na boisku nad rzeką, gdzie Axel i Nathan ćwiczą nowy strzał - Ognistego Koguta. Strzał wychodził im po prostu idealnie i był mocny oraz potężny. Z całą pewnością podczas meczu będzie trzeba się trochę wysilić, aby go zatrzymać. Z racji tego, że ostatnio dość mało biegałam postanowiłam zrobić sobie przebieżkę, dlatego zrobiłam parę okrążeń wokół boiska - od razu poczułam się lepiej! Następnie podbiegłam do mojego właściciela i usiadłam przy jego nodze z delikatnie wysuniętym językiem.
- Super! - krzyknął Mark do chłopaków z szerokim uśmiechem - O to chodziło!
- Powtórzcie to jeszcze raz - zdecydował trener a chłopaki wykonali strzał ponownie i tym razem również wyszło wszystko dobrze
- Ten nasz nowy atak jest nawet lepszy niż Smocze Tornado - oświadczył Kevin a ja usłyszawszy jego słowa szerzej otworzyłam oczy ze zdziwienia, ponieważ tego się po nim nie spodziewałam
Trener był bardzo zadowolony z postępów i na jego twarzy widniał uśmiech. A wszystko to dzięki zasługom Jima, który poradził Axelowi oraz Nathanowi jak poprawnie powinno się wykonać Ognistego Koguta. Jeśli chodzi o drużynę każdy cieszył się, że mamy tak silny strzał w swoim arsenale - a Jack twierdził, że z takim atakiem poradzimy sobie z każdym i w stu procentach wygramy. Myślę, że są całkiem spore szanse na zwycięstwo ale nie możemy zapomnieć o pracy zespołowej, która jest kluczem do sukcesu. W końcu cała drużyna musi dać z siebie wszystko, aby wypracować sobie końcowy wynik meczu.
W pewnym momencie usłyszałam, że niedaleko nas zatrzymało się jakieś auto. Podniosłam wzrok w tamtym kierunku i okazało się, że była to czarna limuzyna - byłam pewna, że nigdy jej nie widziałam ale domyśliłam się, że należała do Nelly i jej ojca. I nie myliłam się, ponieważ kilka sekund później z pojazdu wysiadł jej lokaj oraz właściciel szkoły - czyli ojciec Nelly.
- Ale... - zdziwiła się dziewczyna
- Co to za facet? - spytał Bobby, podchodząc do Kevina
- Nie poznajesz? To właściciel naszej szkoły i jednocześnie ojciec Nelly - odpowiedział mu chłopak
- Skąd miałem wiedzieć takie rzeczy - rozłożył ręce na boki - Jestem tu nowy. Nie wszystkich jeszcze poznałem
- Co twój tato tu robi? - zapytał brunet, podchodząc do dziewczyny
- Nie wiem... - odpowiedziała, patrząc na swojego tatę
- A może on jest kolejnym weteranem z dawnej Jedenastki Inazumy? - kapitan szeroko się uśmiechał a ja zaśmiałam się w duchu z jego dość niedorzecznego pomysłu
- Jak ty czasem coś palniesz - odparła córka dyrektora, zakładając ręce na klatce piersiowej - Mój tatuś patronuje naszemu klubowi piłkarskiemu. A poza tym jest przewodniczącym komitetu Turnieju Strefy Footballu
Ojciec Nelly wraz z jej lokajem podeszli do nas i stanęli na przeciwko całej drużyny. Myślę, że przyjechał tu aby przekazać coś ważnego chłopakom. Podeszłam do niego z zamiarem przywitania się a mężczyzna pogłaskał mnie głowie - na początku myślałam, że odepchnie mnie na bok, lecz tego nie zrobił. Zamachałam radośnie puszystym ogonem a następnie wróciłam do Marka, siadając obok niego. Później nadstawiłam uszu uważnie słuchając tego, co pan Raimon miał do powiedzenia.
- Życzę wam wszystkim powodzenia w nadchodzącym Turnieju - powiedział, na co każdemu z drużyny na twarzy pojawił się szeroki uśmiech a następnie zwrócił się do trenera - Wie pan... Byłem mile zaskoczony kiedy Nelly przekazała mi wiadomość, że gwiazda z dawnej Jedenastki Inazumy chce trenować naszą drużynę
- Dziękuję panu - Hillman podrapał się po głowie - Ale to bardzo dawne dzieje
- To nic. Jest pan dla dzieciaków wielką inspiracją - następnie ponownie zwrócił się do nas - Drużyno. Sukces w Finale Regionu dał wam niezły start. Pokładam w was wielkie nadzieję, chłopcy. Macie olbrzymi potencjał
- Dziękujemy - odpowiedział Mark w imieniu całego zespołu - Słyszeliście!? Nie zawiedziemy pana Raimona!
- Tak! - zgodziła się z nim cała drużyna
Później całą drużyną wraz z ojcem Nelly poszliśmy do naszego domku klubowego. Mężczyzna oglądał go z zewnątrz a następnie weszliśmy do środka. Domek był dosyć stary, gdyż miał swoje lata, jednak Markowi to nie przeszkadzało - bardzo lubił ten domek i miał z nim wiele miłych oraz niezbyt miłych wspomnień. Dowiedziałam się, że domek stał tu od czasów, kiedy pan Hillman był jeszcze dzieckiem. Trener pokazał nam na ścianach napisy z tamtych czasów - były bardzo wytarte i ledwo widoczne, lecz mimo małych trudności udało nam się je odczytać. Dziwne, że wcześniej ich nie widzieliśmy a w końcu spędzamy tu naprawdę dużo czas. W pewnym momencie ojciec Nelly wziął piłkę z kosza, po czym zaczął podbijać ją kolanem. Muszę przyznać, że całkiem nieźle mu to szło i mężczyzna wspominał także, że może kiedyś zapisze się do jakiegoś klubu piłkarskiego. Niestety zagapił się i kopnął piłkę w stronę Marka, który stał najbliżej. Na szczęście ja byłam zdecydowanie szybsza - wyskoczywszy z wyciągniętymi do przodu przednimi łapami odbiłam piłkę, która idealnie wpadła do kosza z pozostałymi piłkami. Myślę, że skoro zamierza grać w piłkę powinien być ciut bardziej ostrożny - w końcu nie jest tu sam.
Nasza rozmowa była również o tym, że domek klubowy jest już nieco zbyt mały na naszą drużynę, dlatego pan Raimon zaproponował nam, że wybuduje dla nas nowy. Niektórzy byli z tej informacji bardzo zadowoleni - między innymi Jack, Timmy, Todd i Sam. Jednak Mark zdecydowanym tonem odmówił twierdząc, że to miejsce było dla nich źródłem inspiracji i siły, dlatego nie chce go zmieniać. Chciałby pozostawić go w takim stanie jak był kiedyś.
- Gość ma rację - zgodził się Kevin - Nie da się ukryć
- Tylko tutaj będzie pasował nasz puchar Mistrzów Strefy Footballu - dodał Nathan
- Tak - uśmiechnął się kapitan - Wyjąłeś mi to z ust
Parę minut później brunet razem z resztą wybiegli z domku klubowego, żeby pobiec na trening. Przebiegaliśmy obok szkoły, gdzie mogliśmy zobaczyć uczniów, którzy wyglądali przez okna, głośno krzyczeli oraz nam kibicowali. Bardzo się cieszyłam, że mieliśmy aż tyle ludzi po naszej stronie. W chwili, kiedy mieliśmy zbiec na dół na boisko, tym samym chodnikiem biegła grupka z klubu lekkoatletyki z blondynką na czele. I właśnie ta blondynka, która miała zielone oczy podbiegła z szerokim uśmiechem do Nathana, dlatego chłopak zatrzymał się. Będąc ciekawa, co ta za uśmiechnięta osóbka również się zatrzymałam, siadając obok chłopaka.
- Hej Nathan - przywitała się, po czym spojrzała na mnie a ja podałam jej prawą, przednią łapę, na co ona uścisnęła ją lekko i zaśmiała się - Twój piesek?
- Cześć Miles a to jest suczka kapitana. Wabi się Luna - podrapał mnie za uchem - Dobrze cię widzieć. Jak tam idą twoje treningi?
- Bardzo dobrze - odpowiedziała z uśmiechem - Wam podobno też nieźle idzie - na jej słowa chłopak kiwnął głową - A kiedy wracasz do lekkoatletyki? - zapytała, lecz widząc zdziwioną minę chłopaka mówiła dalej - Nie wykręcaj się. Miałeś tylko pomóc klubowi piłkarskiemu i wrócić
- No tak... Jak mówiłem - powiedział po chwili Nathan niepewnym tonem
Spojrzałam na nieco z wielkim szokiem wymalowanym na pysiu - niby jak chłopak miał wrócić do klubu lekkoatletyki? Myślałam, że... Oczywiście doskonale pamiętałam, kiedy zatrzymałam niebieskowłosego jak razem z moim właścicielem szukaliśmy zawodników do szkolnej drużyny piłkarskiej. Nathan był właśnie jednym z nich - lecz nie przypominam sobie, aby wspominał nam coś o odejściu, kiedy w drużynie pojawi się spora liczba graczy. Bardzo się do niego przywiązałam podobnie jak do innych ludzi. Wszyscy byli moimi przyjaciółmi i nie wyobrażałam sobie drużyny bez Nathana - tak samo jak bez kogokolwiek innego. A przecież to właśnie on i Axel wykonują Ognistego Koguta! Jeśli chłopak odejdzie w tym momencie, blondyn nie będzie w stanie sam wykonać tego strzału a przez to możemy przegrać mecz...
- Nathan, idziesz z nami? - zapytał brunet, zatrzymując się i patrząc na nas
- Daj mi jedną chwilę - odpowiedział chłopak - Zaraz was dogonię
- Dobra - uśmiechnął się kapitan i odbiegł razem z pozostałymi na boisko a ja wraz z tą dwójką poszłam na bieżnie, gdzie czekali pozostali członkowie klubu lekkoatletyki
Kiedy dotarliśmy na miejsce, czekała na nas całkiem niezła grupka. Chłopcy zaczęli gratulować Nathanowi, że jego drużynie świetnie idzie. Na początku myśleli, że była to głównie zasługa niebieskowłosego - jednak chłopak szybko wyprowadził ich z błędu mówiąc, że do tak wielkiego sukcesu przyczyniła się cała drużyna. Wspomniał również, że piłka nożna to sport zespołowy i aby pokonać przeciwnika, potrzeba do tego starań oraz chęci wszystkich na boisku. Dodatkowo żaden z nich nie odpuszczał w kwestii powrotu - ciągle zadawali mu mnóstwo pytań na ten temat.
- Mam dla ciebie propozycje - odezwała się Miles - Chcesz się pościgać?
- Jasne, czemu nie - odpowiedział i spojrzał na mnie - A ty co na to powiesz, Luna? - na co zaszczekałam radośnie na pomysł wyścigu
W mini wyścigu wzięłam udział ja, Nathan oraz Miles. Ustawiliśmy się na swoich pozycjach a kiedy było słychać wystrzał z pistoletu i komendę ,,start'', pędem ruszyłam przed siebie ile sił w łapach. Biegłam najszybciej jak tylko potrafiłam, chcąc upewnić się, że nie wypadłam z formy. Udało mi się wyprzedzić chłopaka oraz dziewczynę i jako pierwsza przekroczyłam linię mety. Następnie usiadłam z wysuniętym językiem i dyszałam bardzo zadowolona siebie. Parę sekund później dołączył do mnie Nathan, który z uśmiechem pogłaskał mnie po głowie, gratulując mi zdobycia pierwszego miejsca. Na sam koniec przybiegła Miles, która była najbardziej zmęczona z naszej trójki. Wraz z chłopakiem poszliśmy jej pogratulować a następnie Nathan powiedział, że musimy już wracać...
~ Time skip ~
Po rozmowach i wspólnym wyścigu razem z niebieskowłosym wróciliśmy na boisko. Troszkę martwiłam się chłopakiem i tym, jaką decyzję zamierzał podjąć. Można gołym okiem zauważyć, że świetnie sprawdza się w naszej drużynie i bardzo dobrze sobie radzi, jeśli chodzi o grę w piłkę nożną, dlatego nie rozumiem, dlaczego miałby wracać do poprzedniego klubu... Tutaj jest mu znacznie lepiej a z dawnymi kolegami mógłby przykładowo spotykać się od czasu do czasu, aby wspólnie sobie pobiegać. Z wielką chęcią wybierałabym się tam razem z nim, żeby urządzić wspólny wyścig. Poza tym nie musi od razu rezygnować z piłki nożnej również dlatego, że inni bardzo go o to proszą. I mimo, że na początku im to obiecał Miles i pozostali muszą zrozumieć, że to jest wyłącznie jego decyzja. Bycie tam na siłę z całą pewnością nie będzie dobre - chłopak będzie smutny i przybity a w końcu to on powinien zdecydować gdzie zostanie, prawda?
- Jesteś w końcu - odezwał się Mark - Gdzie ty byłeś?
- Przepraszam za spóźnienie - odpowiedział niebieskowłosy
- Gdzie on się tyle podziewał? - spytał Bobby z zainteresowaniem
- On właściwie... - zaczął Todd domyślając się wszystkiego, lecz Swift przerwał mu, dlatego wrócili do treningu
Podeszłam do dziewczyn i usiadłam obok nich. Jak zwykle obserwowałam trening drużyny mając nadzieję, że chłopak nie będzie zbytnio zawracał sobie tym głowy - a na pewno nie w trakcie treningu. Niestety najwidoczniej nie miałam racji i Nathan nie był w stu procentach skupiony oraz skoncentrowany na grze. Ognisty Kogut w ogóle im nie wychodził mimo, że wczoraj mieli ten strzał w małym palcu. Zapewne była to w większości wina Nathana, który nie myślał teraz o wykonaniu tego strzału - myślał bardziej co wybrać: piłkę nożną czy bieganie w klubie lekkoatletyki.
Kiedy trening dobiegł końca, pożegnałam się ze wszystkimi a następnie razem z Markiem wróciliśmy do domu. Jak tylko weszliśmy do środka przywitała nas mama chłopaka, z którą chętnie się przywitałam, dostając solidną porcję pieszczot. Następnie poszliśmy do kuchni, zjadając posiłek przygotowany przez kobietę. Jak zwykle wygrałam mini wyścig w jedzeniu i upomniałam się o dokładkę - której jak zwykle nie dostałam. A kiedy wszystko było już zjedzone do ostatniego okruszka, poszliśmy do pokoju chłopaka. Wskoczyłam na łóżko, okręciłam się parę razy wokół własnej osi a następnie położyłam się, opierając pyszczek na przednich łapach. Natomiast chłopak wziął z szafy piżamę i pobiegł do łazienki, aby wziąć prysznic. Mając chwilkę wolnego czasu postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o Darku oraz poszukać na niego jakiś haków.
- Obroża
- W czym mogę pomóc?
- Powiedz mi coś o zaginionych danych dotyczących dawnej Jedenastki Inazumy
- Są pewne przypuszczenia, jeśli chodzi o zaginione dane. Jest teza, że Ray Dark je przejął. Krążą również plotki o tym, że był kiedyś związany z Inazumą, dlatego zabrał wszystkie dokumenty, żeby ukryć prawdę przed całym światem. Pytanie pozostaje tylko: ,,dlaczego miałby to robić?''. Jest parę informacji, dzięki czemu można postawić taki wniosek. Był wiceprzewodniczącym ich klubu piłkarskiego i kochał ten sport bardziej niż cokolwiek innego a także bez wątpienia wciąż go kocha. Jest informacja, że gdy detektyw Smith przesłuchiwał Ray'a, można było dostrzec to w jego oczach, kiedy mówił o footballu. Lecz z drugiej strony widać też było gorycz, której nawet nie próbował ukrywać...
Niestety dalszej części nie byłam w stanie usłyszeć, ponieważ usłyszałam jak brunet zakręca kran w łazience. Oznaczało to, że Mark skończył brać prysznic i za chwilę wróci do pokoju, dlatego musiałam skończyć swoje małe dochodzenie. Chłopak otworzył drzwi i ubrany w piżamę z nieco potarganymi włosami usiadł obok mnie na łóżku, po czym pogłaskał mnie po grzbiecie, na co zamachałam delikatnie ogonem. Później położył się na łóżku i przykrył się kołdrą - mnie zaś kocem - i kilka minut później oboje spaliśmy jak kamienie...
~ Time skip ~
Zaraz po śniadaniu postanowiłam wybrać się z moim właścicielem na poranny spacer - a raczej na poranne bieganko. Nie mając smyczy z radością biegłam kilka metrów przed chłopakiem, ciesząc się z początku nowego dnia i wdychając świeże powietrze w nozdrza. Delikatny wiaterek rozwiewał moją sierść a ja biegłam jeszcze szybciej, żeby poczuć go jeszcze mocniej aż w końcu wyprzedziłam bruneta o kilkanaście ładnych metrów. Kiedy przebiegałam obok boiska nad rzeką kątem oka zauważyłam Nathana, który biegał z piłką po boisku. Bez chwili namysłu pobiegłam do niego, radośnie szczekając i machając puszystym ogonem. Chłopak zatrzymał się a widząc mnie uśmiechnął się i na powitanie pogłaskał mnie po głowie oraz podrapał między uszami. Później rozegraliśmy sobie mały meczyk, dopóki nie przyszła Miles - blondynka z wczoraj.
- Cześć Nathan, cześć Luna - uśmiechała się i machała do nas, stojąc na górce
Mówiąc szczerze całkiem lubiłam tą dziewczynę i nic do niej nie miałam. Jednak miała całkiem spory wpływ na decyzję chłopaka, dlatego niekoniecznie podobało mi się, że chciała z nim spędzać tyle czasu. Dziewczyna nadal stała na górce nie zamierzając najwidoczniej sobie pójść, dlatego razem z niebieskowłosym podeszliśmy do niej. Następnie we dwójkę usiedli na trawie, patrząc na rzekę a ja położyłam się obok chłopaka, kładąc mu pysk na kolanach.
- Spóźnisz się, odłóżmy to na później - powiedział chłopak, próbując wszystkiego, aby tylko nie rozmawiać z dziewczyną na temat tego, że powinien dołączyć ponownie do klubu lekkoatletyki
- Nie musisz się mną przejmować - odpowiedziała i delikatnie wzruszyła ramionami
- Coś ci powiem... - zaczął chłopak - Po naszej wczorajszej rozmowie zdałem sobie sprawę, że kocham piłkę nożną i nadszedł czas, żeby sobie wszystko od początku przemyśleć... I doszedłem do bardzo ważnego wniosku. Naprawdę podoba mi się w moim nowym klubie - oświadczył chłopak ale widziałam, że jego odpowiedź nie spodobała się blondynce
- A co z klubem lekkoatletyki? - zapytała, patrząc na niego - Klub piłkarski ma teraz mnóstwo członków. Twoja misja dobiegła końca, nie widzisz tego?
- To nie tak...
- Ty musisz do nas wrócić -;nie dawała za wygraną
- Wiem, że zależy ci na moim powrocie ale ja teraz nie mogę - powiedział, patrząc przed siebie
- Jak to!? Nawet tak nie mów!
- Piłka nożna i lekkoatletyka to dwie zupełnie różne sprawy - mówił dalej, aby jakoś przemówić jej do rozsądku i aby dziewczyna to zrozumiała - Ale to właśnie piłka bardziej pomaga mi wydobyć mój prawdziwy potencjał
- Przecież u nas też ma się masę wyzwań - dała kolejny argument
- Wiem o tym ale grając w piłkę mogę spotkać wielu wybitnych zawodników i rozwijać swój talent
Do dziewczyny nie docierały żadne argumenty - była naprawdę uparta i ciężko było ją przekonać do zmiany zdania. Wspominała, że wiedziała od samego początku, że tak się stanie, dlatego lepiej byłoby, gdyby niebieskowłosy nie dołączał do naszej drużyny. Nathan na próżno podawał kolejne dobre argumenty, skoro do niej i tak absolutnie nic nie docierało. Okazało się, że Miles nigdy nie miała w zwyczaju kogoś błagać ale tu zrobiła wyjątek - zaczęła nawet błagać chłopaka, aby ten do nich wrócił. Jednak Nathan był nieugięty, lecz postanowił to przemyśleć pod jednym warunkiem. A warunek brzmiał tak: dziewczyna przyjdzie na jutrzejsze rozpoczęcie Finału Mistrzów, w zamian Swift przemyśli sprawę powrotu. Mimo, że blondynka nie wyglądała na zbyt zachwyconą kiwnęła głową, po czym wstała i odbiegła. Po chwili przybiegł do nas Mark, który musiał przez dłuższy czas iść - w końcu nie było go sporo czasu.
- Luna, następnym razem poczekaj na mnie, zgoda? - zapytał z uśmiechem i pogłaskał mnie po głowie a następnie przywitał się z Nathanem i usiadł obok niego - Wszystko słyszałem...
- Miles chce mnie namówić do powrotu. To fajna dziewczyna i świetna sprinterka, kocha lekkoatletykę - opowiedział w wielkim skrócie niebieskowłosy
- Czuję się trochę za to wszystko odpowiedzialny - powiedział brunet, patrząc w dal
- Mark, przecież to nie twoja wina
- Czasami zapominam jak do nas dołączyłeś. Trochę cię podkradliśmy, co nie? A przynajmniej ona tak uważa - dodał chłopak
- Przekonałeś mnie swoim oddaniem i sam połknąłem bakcyla - zaśmiał się Nathan
- Tak, to cały ja - brunet również się zaśmiał - Mam fioła na punkcie piłki, hehe
- Kiedyś myślałem, że dołączyłem do was, żeby wam pomóc ale potem zdałem sobie sprawę, że to chodzi o football. Tak go kocham, że mógłbym grać bez końca siedem dni w tygodniu - szeroko się uśmiechnął - Stary, ja kocham ten sport!
- Odejdziesz od nas? - spytał kapitan
- Jeszcze nie wiem... - odpowiedział niepewnie niebieskowłosy - W moim starym klubie mam mnóstwo znajomych ale wy jesteście moimi przyjaciółmi. Nie chcę nikogo skrzywdzić ale będę musiał podjąć decyzję
- Przemyśl to sobie na spokojnie i wybierz coś, co będzie dla ciebie najlepsze - powiedział do niego brunet - Przecież tak naprawdę tylko ty wiesz, co ci gra w duszy
Kiedy chłopcy skończyli rozmawiać poszliśmy w kierunku boiska. Nathan pobiegł właśnie tam a ja razem z moim właścicielem udaliśmy się do domku klubowego. Chłopak otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Od razu było słychać podniesione głosy niektórych osób które mówiły, że Nathan nie może odejść w tak ważnym dla nas momencie, ponieważ nikt inny nie wykona Ognistego Koguta. Do rozmowy wtrąciła się również Silvia mówiąc, że chłopak nie myśli teraz o grze i nawet sami możemy zauważyć, że podczas treningów jest bardzo rozkojarzony. Brunet powiedział, że teraz Nathan potrzebuje czasu, aby na spokojnie wszystko sobie przemyśleć i podjąć właściwą decyzję. Później poszliśmy na boisko, gdzie rozpoczął się trening. Jak zwykle zajęłam swoje ulubione miejsce, siadając obok ławki na której siedziały menadżerki. A jeśli chodzi o Ognistego Koguta - ten wyszedł im bez żadnego problemu.
- Tak się boję decyzji Nathana - odezwała się Celia
- Teraz nie ma sensu się tym martwić. Przed nami ważny mecz i trzeba się skupić tylko i wyłącznie na wygranej - odparła zielonowłosa
- Masz rację, Silvio - zgodziła się z nią granatowłosa a zaraz po jej wypowiedzi zadzwonił telefon Nelly, który dziewczyna odebrała
- Nelly, słucham. O co chodzi? - spytała a sekundę później jej oczy otworzyły się szeroko z przerażenia...
~ Time skip ~
Biegliśmy ile sił w nogach i łapach do szpitala razem z Markiem, Silvią i Nelly, aby dowiedzieć się w jakim stanie jest jej ojciec. Kiedy tylko weszliśmy do środka, pani z recepcji wstała i grzecznie powiedziała, aby brunet wyprowadził mnie na zewnątrz. Jednak chłopak szybko wyjaśnił jej, że jestem bardzo ważnym psem i ostatecznie kobieta pozwoliła mi wejść. Podeszliśmy do windy, którą pojechaliśmy na odpowiednie piętro a kiedy drzwi się otworzyły, pobiegliśmy przez korytarz do lokaja Nelly.
- Gdzie on jest? - zapytała zdenerwowana dziewczyna - Co się stało?
- Ten wypadek zdarzył się przez jego wielką miłość do piłki nożnej - odpowiedział pan Mildred - Gdyby tylko nie pojechał na stadion...
- On z tego wyjdzie - wyszeptała Silvia, siedząc obok dziewczyny i obejmując ją ramieniem
- Tak myślisz? - spytała lekko drżącym głosem - Będzie dobrze?
Podeszłam do córki dyrektora i usiadłam obok, po czym polizałam ją po dłoni a następnie położyłam pyszczek na jej kolanach. Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i pogłaskała mnie po głowie a ja powoli zamachałam ogonem. Miałam wielką nadzieję, że jej tacie nie stało się nic poważnego i szybko wróci do zdrowia.
- Niech pan powie, co się stało - poprosił brunet, patrząc na lokaja
- Pan Raimon jechał na stadion Strefy, żeby przeprowadzić inspekcję. Wtedy rozmawiałem z nim po raz ostatni... Po drodze jakiś samochód niespodziewanie zjechał na jego pas. Wszyscy pasażerowie odnieśli obrażenia ale pan Raimon najbardziej ucierpiał... - opowiedział w skrócie pan Mildred
Dodatkowo dołączył do nas również pan detektyw, który usłyszał o tym wypadku i postanowił odwiedzić pana Raimona, aby zobaczyć jak ten się czuje. Opowiedział nam, że dopóki mężczyzna nie odzyska przytomności nic nie mogą zrobić - jedyne co nam pozostaje to czekanie. Domyśliłam się, że jak tylko ojciec Nelly nieco wydobrzeje i odzyska przytomność, pan detektyw wypyta go o wszelkie szczegóły i informacje na temat tego wypadku, aby dowiedzieć się, kto jest za niego odpowiedzialny...
~ Time skip ~
Następnego dnia brunet dość szybko wstał - w końcu to właśnie dzisiaj rozpoczynają się Finały Mistrzów. Byłam tak bardzo podekscytowana tą informacją, że ledwie mogłam ustać w jednym miejscu i prawie co kilka sekund przeskakiwałam z łapki na łapkę. Mój właściciel również był bardzo podekscytowany - tak bardzo, że nie chciał zjeść śniadania. Dlatego nie pozwoliłam wyjść mu z kuchni, dopóki czegoś nie zjadł. Kiedy tak się stało, pobiegliśmy do reszty a następnie wsiedliśmy do naszego autokaru, którym pojechaliśmy na miejsce...
Obecnie czekamy w szatni na naszą kolej. Przez głośniki znajdujące się w pomieszczeniu było słychać, że komentator po kolei wyczytuje drużyny, które miały wyjść na boisko. Pierwsze było Liceum Shuriken a następnie przyszedł czas na naszą drużynę. Z dumnie podniesioną głową szłam obok mojego właściciela, którego prowadziła pewna dziewczyna z tabliczką, na której znajdowała się nazwa naszej szkoły. Później dołączyła do nas Akademia Królewska - z radością przywitałam się z każdym z zawodników a w szczególności z Davidem, Judem oraz z Joe.
W ciągu kilkunastu minut na boisko wychodziły kolejne drużyny a ostatnią drużyną miała być szkoła Liceum Zeusa, która jak widać nie dotarła na wielkie otwarcie. Nigdy w życiu nie słyszałam o tej drużynie a jak będę miała kiedyś troszkę wolnego czasu, z chęcią posłucham o nich parę ciekawych informacji. Mimo, że nie mieliśmy rozeznania, aby zorientować się jak owa drużyna wygląda piłka to piłka. Zawsze obowiązują nas te same zasady i wiedziałam, że mimo trudności pokonamy ich - nie ma innej opcji...
W następnej części:
* Czy Nathan postanowi odejść z drużyny piłkarskiej, aby na nowo zawitać w klubie lekkoatletyki?
* Czy drużynie Raimona przypadnie łatwy przeciwnik w najbliższym meczu?
* Czy Miles w końcu odpuści i pozwoli chłopakowi samodzielnie podjąć tą trudną decyzję?
❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️
3609 słów
❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top