14. Legendarna Jedenastka! ✔️

Zaraz po zrobieniu zdjęć nasza drużyna poszła do szatni a na boisku zostałam tylko ja, mój właściciel oraz Jude. Brunet martwił się o nogę chłopaka, dlatego postanowił zostać i jeszcze chwilkę z nim pogadać. Natomiast jeśli chodzi o mnie nie byłabym sobą, gdybym nie została razem z nimi. Dlatego grzecznie siedziałam przy nodze bruneta, słuchając ich rozmowy.

- Jak tam twoja noga? - zapytał Mark - Wszystko gra?

- Tak, to nic takiego - odpowiedział Sharp z delikatnym uśmiechem

- To dobrze, już się martwiłem - mój właściciel odwzajemnił uśmiech

- Pewnie cieszysz się z awansu, co? - spytał kapitan Królewskich

- Tak - chłopak pokiwał głową z jeszcze szerszym uśmiechem - Naszym planem jest zdobycie tytułu Mistrza

- Hm? - zdziwił się Jude - Czekaj chwilę, ty chyba czegoś nie wiesz. Akademia Królewska również zagra w Finałach Mistrzów. Zwycięzcy dostają Dziką Kartę, dającą prawo do gry w Finałach w kolejnym roku

- Co?! - krzyknął zaskoczony Mark

- Kiedyś chcieliśmy wygrać każdy mecz, tylko to się dla nas liczyło. Ale skoro to nieaktualne, musieliśmy sobie założyć nowy cel - zaczął tajemniczo Sharp

- Co to za cel? - zapytał brunet, nie mogąc się doczekać tego, co za chwilę powie Jude

- To oczywiste. Pokonać Gimnazjum Raimona w Finałach Mistrzów - odpowiedział kapitan Królewskich

- Świetnie - ucieszył się Evans - Będziemy mieć kolejną szansę, żeby razem zagrać - a na jego słowa Jude kiwnął głową

Chłopcy podali sobie dłonie z szerokimi uśmiechami na twarzach a ja radośnie zaszczekałam. Cieszyłam się z takiego obrotu spraw - wszystko dobrze się skończyło, oczywiście z moją drobną pomocą. Zaraz po zakończeniu rozmowy poszłam z Markiem do szatni, gdzie znajdowała się cała drużyna. Chłopak szybciutko przebrał się w inne ubrania, po czym wszyscy wyszliśmy z Akademii Królewskiej i poszliśmy do naszego pojazdu, którym tu przyjechaliśmy. Wsiedliśmy do środka pociągu i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Jeśli chodzi o Nelly, ona ponownie pojechała swoją limuzyną, dlatego nie było jej razem z nami...

~ Time skip ~

Kiedy dotarliśmy na miejsce od razu udaliśmy się do restauracji naszego trenera. Postanowiliśmy świętować nasze zwycięstwo a był to w końcu nie lada wyczyn - Akademia Królewska jest bardzo mocnym, silnym i potężnym zespołem, lecz mimo to daliśmy sobie z nimi radę i pokonaliśmy ich. Chłopcy siedzieli przy stolikach a ja grzecznie jadłam jedzonko, które dostałam od pana Hillmana. Były to kawałki pysznego mięska dla istnie grzecznego psiaka.

- Wygraliśmy! - krzyknął Mark, unosząc puchar do góry z szerokim uśmiechem na twarzy

- Wygraliśmy! - potwierdziła cała drużyna, również krzycząc radośnie

- Długo to będziesz powtarzać? - spytała Silvia nieco znudzonym tonem, gdyż chłopak krzyczał już tak z dziesięć minut

- Silvio, nie prędko dam ci o tym zapomnieć - odpowiedział brunet zwracając się do dziewczyny, po czym ponownie krzyknął - Wygraliśmy ten Turniej! Hura!

- Wygraliśmy ten Turniej! - krzyknęła drużyna, dorzucając swoje trzy grosze

- Trenerze, poproszę o dokładkę

- I ja też - powiedział Timmy - Najlepiej od razu dwie

- Jedzcie ile chcecie, ja stawiam - odpowiedział pan Hillman z szerokim uśmiechem

Słysząc jego słowa głośno szczeknęłam dając znak, że ja również chciałabym dokładkę, na co drużyna zaczęła się śmiać. Nie wiele myśląc wzięłam swoją już pustą miskę w zęby, po czym podeszłam do mężczyzny. Usiadłam przed nim z oklapniętymi uszami i smutnymi oczkami myśląc, że dzięki temu dostanę więcej tego pysznego jedzonka. Trener uśmiechnął się jedynie i pogłaskał po głowie a następnie wziął ode mnie miskę. Po chwili podał mi ją z powrotem a ja wzięłam ją w zęby i zaniosłam na swoje miejsce. Położyłam miskę z jedzonkiem na podłodze, po czym zaczęłam zajadać się pysznym mięskiem. Skoro pan Hillman oświadczył, że możemy jeść ile chcemy, nie będę traciła czasu!

- To dziwne, że Królewscy mimo porażki i tak wystąpią w Finałach Mistrzów, co nie? - odezwał się Nathan

- Ja tam się bardzo cieszę - odpowiedział jak zwykle entuzjastycznie kapitan, podając Nelly jej pierożki - Będziemy z nimi mogli zagrać na wielkim stadionie

- Aż tak jesteś przekonany, że awansujecie do ścisłego Finału? - spytała córka dyrektora - Jestem pod wrażeniem - zrobiła krótką pauzę a następnie zaczęła mówić - Zwycięzcy z poprzednich Turniejów zawsze grają w zupełnie innej grupie. Wy w ogóle nie będziecie mieć z nimi styczności, więc jeśli macie z nimi zagrać to wyłącznie w Finale

- Wiesz, nie miałem o tym pojęcia - powiedział brunet zgodnie z prawdą - Kolejny Finał z Królewskimi - dodał wesoło

- Mark, do Finału jeszcze daleko - odezwał się Bobby

- Ej, Nelly - zagadała zielonowłosa - Skąd ty znasz takie szczegóły o Turnieju?

- Po prostu przeczytałam wszelkie protokoły i regulaminy - odpowiedziała Nelly - Wolałam poznać wszystkie zasady za nim wyjdziemy na boisko

- Rozumiem - pokiwała głową Silvia

- To świetny pomysł - granatowłosa pochwaliła córkę dyrektora - Jesteś taka przewidująca

- Trzeba podejść do tego poważnie. Celio, twoim zadaniem będzie zbieranie plotek a ty Silvio, zajmiesz się fizycznym i mentalnym przygotowaniem zespołu - poleciła

- Jasne - powiedziały równocześnie dziewczyny

Udało mi się zjeść swoje jedzonko i miałam wielką ochotę na jeszcze jedną dokładkę. Dlatego planowałam wziąć miskę w zęby, pójść do naszego trenera i poprosić go o jeszcze jedną porcję. Jednak kiedy tylko brunet zobaczył, że zamierzam wprowadzić swój plan w życie zdążył zabrać mi miskę tuż sprzed nosa. Popatrzyłam na niego, nic z tego nie rozumiejąc, na co chłopak pokręcił przecząco głową. Powiedział mi, że nie mogę zjeść więcej, ponieważ później będę musiała dużo ćwiczyć, aby zgubić zbędny brzuszek. Moim zdaniem to nie było zbyt fair - oni mogli jeść tyle, ile dusza zapragnie. Natomiast ja miałam pewną granicę, której najwidoczniej nie mogłam przekroczyć. Oczywiście zawsze mogę zmienić się w swoją oryginalną postać aby zjeść więcej, więc Mark nie miałby nic do gadania - chociaż to nie byłoby zbyt fair w stosunku do niego jak i do mojego Szefa... Jednak nie miałam zamiaru kłócić się z moim właścicielem, więc położyłam się tylko z westchnieniem na podłodze i oparłam pyszczek na przednich łapach uważnie patrząc na podłogę, gdyby przez przypadek jakiś kąsek spadł na dół.

- Proszę jeszcze jedną podwójną dokładkę - odezwał się Jack i nawet on mógł jeszcze jeść mimo, że (nie oszukujmy się) był wielkich rozmiarów, co uważałam za wielką niesprawiedliwość

- I dolewkę herbaty - dodał Timmy

- Trenerze, poproszę dokładkę pierogów - powiedział Bobby, podając mężczyźnie pusty talerz

- Jeśli można, to ja też proszę o dokładkę - dołączyła Nelly

- Przykro mi ale wystarczy ich już tylko na jedną porcje - odpowiedział trener, patrząc na tą dwójkę

- Nie szkodzi, Nelly. Możesz ją wziąć - stwierdził Bobby, uśmiechając się do dziewczyny

- Czy ty mnie nazwałeś Nelly? - zapytała córka dyrektora, piorunując przy tym chłopaka wzrokiem, na co ten wyciągnął ręce przed siebie w obronnym geście - Spokojnie - lekko się uśmiechnęła - Możesz mi mówić po imieniu - na co wszyscy zaczęli się śmiać

~ Time skip ~

Kiedy wszyscy zaczęli zbierać się do swoich domów bardzo zapragnęłam spaceru z moim właścicielem. Dlatego podeszłam do niego, po czym podbiegłam do drzwi i zaczęłam w nie drapać. Chłopak bezbłędnie odgadł, co miałam na myśli i głaszcząc mnie po głowie powiedział, że na razie nie pójdziemy na spacer. Dlatego postanowiłam, że pójdę sobie z kimś innym a potem wrócę tutaj, aby razem z Markiem pójść do domu. Parę minut temu wyszła Silvia z Bobbym, więc z całą pewnością nie mogli być daleko, dlatego postanowiłam, że to właśnie z nimi wybiorę się na przechadzkę. Niestety drzwi były zamknięte a ja nie byłam w stanie ich otworzyć, więc zaczęłam w nie ponownie drapać, cicho skomląc. Tak jak myślałam chłopak pomyślał, że muszę wyjść za potrzebą i otworzył drzwi. Pędem przez nie wybiegłam, po czym po kilku sekundach udało mi się dogonić Silvię oraz Bobby'ego. Razem z nimi poszłam na boisko nad rzeką, gdzie usiedliśmy na trawie, obserwując grę młodszych dzieci. Jeśli chodzi o mnie położyłam się pomiędzy nimi, aby nie mieli problemu z głaskaniem mnie - co oczywiście uczynili z wielką przyjemnością.

- Myślę, że Mark żyje swoimi marzeniami - powiedział Bobby

- Wiesz, chyba nie rozumiem o czym mówisz - odpowiedziała dziewczyna, głaszcząc mnie po głowie

- Już ci to tłumaczę, Silvio. Chodzi mi o to, że ten chłopak ma taką pasję do gry jakby nic innego nie istniało. To przyciąga ludzi. Czuję jak bardzo dodaje nam skrzydeł. Z nim poradzimy sobie z każdą przeszkodą - wyjaśnił chłopak

- Rozumiem - zielonowłosa uśmiechnęła się i delikatnie pokiwała głową - To właśnie cały Mark Evans

- Wiesz - odezwał się po chwili chłopak - Kiedy byłem w Akademii Królewskiej, ciągle próbowałem dorównać innym. Tam nikt nikomu nie odpuszczał i bywało ciężko. Zapomniałem, że piłka nożna jest fajna. Z wami jest mi znacznie lepiej. Na nowo pokochałem ten sport - szeroko się do nas uśmiechnął

Ziewnęłam, ukazując wszystkie swoje białe ząbki, po czym wstałam i wyprostowałam łapy. Później polizałam Bobby'ego po policzku, dałam buziaka Silvii i pobiegłam do restauracji, gdzie zapewne nadal będzie przebywał chłopak. I nie myliłam się - kiedy dobiegłam na miejsce, zaczęłam drapać w drzwi, aby ktoś mnie wpuścił. A tą osobą był nie kto inny jak mój właściciel. Udało mi się wrócić w samą porę, ponieważ czekało na mnie bardzo ważne zadanie. Mianowicie musiałam pomóc w sprzątaniu tego całego bałaganu a moje zadanie polegało na tym, że byłam odpowiedzialna za wstępne mycie. Chodziło w tym oto, że brunet trzymał przed moim pyszczkiem brudny talerz a ja do czysta go wylizywałam. Później talerz trafiał do zmywarki, aby wyglądał jeszcze piękniej. Była to istnie smakowita praca, która bardzo mi się podobała.

Kiedy wszystkie talerze były już czyste, weszłam pod jeden ze stolików i położyłam się na podłodze, obserwując jak Mark i trener sprzątają resztę. Muszę przyznać, że szło im całkiem nieźle ale kiedy usłyszałam kroki, natychmiast odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Chwilę później drzwi otworzyły się i do środka wszedł nieco zarośnięty mężczyzna, któremu nie było widać oczu.

- Dzisiaj już zamknięte. Zapraszam jutro - powiedział odruchowo nasz trener

Wstałam spod stolika i podeszłam do tajemniczego mężczyzny. Dokładnie obwąchałam go sprawdzając, czy jest bezpieczny i czy nie sprawia zagrożenia. Po chwili podeszłam do bruneta i usiadłam obok niego, posyłając naszemu gościowi uważne i czujne spojrzenie czarnych oczu. Dopiero później Mark i trener odwrócili się, patrząc na niego i byłam ciekawa, kto jako pierwszy wypowie choć słowo - wypadło na naszego trenera.

- Charles Island? - zapytał mężczyzna

- Pamiętasz mnie po tylu latach? - zdziwił się nasz gość i podszedł do stolika, po czym usiadł na krześle

- Szczerze mówiąc, sam się sobie dziwię

- Bezpośredni jak zawsze - ocenił Charles - Słyszałem, że szkoła Raimona pokonała Królewskich w Turnieju. Pomyślałem więc, że warto się z tobą spotkać

- No proszę - lekko się uśmiechnął - Tak się składa, że to jest kapitan szkolnej drużyny, Mark Evans

- E-Evans? - zdziwił się mężczyzna - Nie mów mi tylko, że to jest...

- Wnuk Davida - dokończył za niego trener

Brunet siedział na krześle, patrząc na mężczyznę swoimi brązowymi oczami. Ja również na niego patrzyłam, próbując ustalić kto to jest - nigdy w życiu nie widziałam tego mężczyzny na swe oczy. Zapewne w głowie mojego właściciela kłębiło się z milion myśli i również zastanawiał się, z kim mamy do czynienia. Jedynym moim pomysłem, aby dowiedzieć się kto to jest było poczekanie, jak mężczyzna sam o sobie opowie. Lecz chwilę później Mark zapytał:

- Czy on należał do...

- Zgadłeś - trener kiwnął głową, zgadzając się z brunetem - Do Jedenastki Inazumy

Gdy brunet usłyszał tę odpowiedź natychmiast wstał z krzesła i podbiegł do mężczyzny, który należał do dawnej Jedenastki Inazumy. Jego oczy kipiały radością i szczęściem a z odległości było czuć jego dobrą energię - tak bardzo ucieszył się z tej informacji. I to nie było nic dziwnego, gdyż chłopak uwielbiał a wręcz kochał piłkę nożną całym sercem i jednym z jego marzeń było, aby on i jego drużyna stała się taka jak oni - był w końcu ich wielkim fanem.

- Tak, wiedziałem! - krzyknął szczęśliwy brunet - Odkąd tylko usłyszałem o dziadku i Jedenastce Inazumy jestem waszym wielkim fanem. Jesteście legendarni!

- Legendarni? - powtórzył raz jeszcze zarośnięty mężczyzna

- Tak - przytaknął Mark - Byliście niepokonani. Nikt nie mógł się z wami równać. Byliście super! - szeroko się uśmiechnął - Po prostu mega genialni

- Serio tak sądzisz? - zapytał nasz gość - A słyszałeś o naszej tragedii?

- T-tak... Słyszałem - odpowiedział Evans a ja zaszczekałam, aby oznajmić, że ja również słyszałam o tym wypadku

Po chwili zarośnięty mężczyzna wstał i bez żadnego słowa wyjaśnienia tak po prostu wyszedł z restauracji. Nie wiele myśląc ruszyłam za nim i wykorzystując to, że nie zamknął dokładnie drzwi pobiegłam za nim. Dogoniłam go kilkanaście metrów później a następnie zębami chwyciłam go za nogawkę. Chciałam, aby zawrócił i poszedł razem ze mną do restauracji. Jednak mężczyzna zaczął machać rękami, aby mnie przegonić, lecz nic sobie z tego nie robiłam i dalej mocno go trzymałam. W końcu przybiegł do nas Mark a za nim spokojnym krokiem szedł pan Hillman, dlatego puściłam mężczyznę.

- Proszę pana, proszę zaczekać - oświadczył zdyszany chłopak i pogłaskał mnie po głowie, dziękując mi - Dlaczego pan tak nagle wyszedł?

- Ja nie zasłużyłem na słowa uznania. Jedenastka Inazumy nigdy nie była bohaterami i wcale nie była taka dobra, jak ci się wydaje - odpowiedział mężczyzna

- Jak to!? - brunet nie dawał za wygraną - Ale przecież pan był w tej drużynie, prawda? Pan był jednym z tych, którzy...

- Jedenastka Inazumy zrezygnowała z piłki nożnej - przerwał mu Island - Zapomniała o niej... Nikt z nas nawet nie podjął próby powrotu do gry. Uciekliśmy zamiast walczyć. Poddaliśmy się... - a na widok zdziwionej twarzy chłopaka mówił dalej - Każdy doskonale wiedział, że na boisku bylibyśmy tylko swoimi dawnymi cieniami i dlatego też odpuściliśmy

Słuchałam tego wszystkiego z lekko zwieszonymi uszami oraz ogonem. Bardzo bym chciała, aby mój właściciel był szczęśliwy a to na pewno go uszczęśliwi. Moja psia intuicja podpowiadała mi, że brunet ma wielką ochotę zagrać mecz towarzyski z dawną Jedenastką Inazumy. Moim zdaniem pomysł był znakomity - dzięki temu mogliby nauczyć się czegoś nowego a poza tym podszlifowaliby swoje dotychczasowe umiejętności. Lecz nie chciałam za bardzo ingerować w całą sytuację, ponieważ czułam w kościach, że z pomocą ruszy nasz trener. Dlatego siedziałam cicho, słuchając ich rozmowy i czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

- W takim razie po co pan dzisiaj do nas przyszedł? - zapytał chłopak - Ja znam odpowiedź. W głębi serca pan wciąż kocha football, dlatego przyszedł pan do pana Hillmana, więc czemu nie spróbuję pan wrócić do tego sportu?

- Co takiego? - mężczyzna popatrzył na bruneta

- Pan Hillman już dawno to zrobił i teraz jest trenerem mojego zespołu. Niech pan przyjdzie nad rzekę to zagramy razem, chociaż jeden raz

- Zgódź się, co ci szkodzi - odezwał się pan Hillman, który do nas dołączył - W poniedziałek spotykamy się nad rzeką, wpadnij

- Trenerze... Prawdziwa Jedenastka Inazumy? - zapytał Mark kucharza z gwiazdkami w oczach a ten przytaknął - Naprawdę?! Poznamy tę wielką, legendarną drużynę?!

- Oczywiście. Pojawią się, żeby rozegrać mecz z Gimnazjum Raimona - odpowiedział trener

Radości chłopaka nie było końca i prawie nie mógł ustać w jednym miejscu. Tak bardzo cieszył się, że w końcu będzie mógł zagrać ze swoimi idolami mecz towarzyski. Kiedy wszystko było już ustalone jak na skrzydłach Mark pobiegł do domu a ja zaraz za nim - mimo, że biegł szybko i tak nie miałam żadnego problemu, aby go dogonić. Udało nam się dostać do naszego domku, po czym pobiegliśmy do pokoju chłopaka, wcześniej witając się z jego mamą. Brunet natychmiast chwycił telefon, aby do każdego z osobna zadzwonić informując go, że jutro na boisku nad rzeką zagramy mecz towarzyski z dawną Jedenastką Inazumy...

~ Time skip ~

Dzisiaj rano Mark naprawdę bardzo wcześnie wstał - nie musiałam go budzić, co było naprawdę zaskakujące. Lecz później zrozumiałam, dlaczego przyszło mu to z taką łatwością. W końcu dziś był mecz pomiędzy Gimnazjum Raimona a dawną Jedenastką Inazumy. Najwidoczniej brunet nie mógł się już tego doczekać i za nim na dobre zdążyłam się obudzić, ten zniknął mi z pola widzenia. Postanowiłam do niego dołączyć, więc wstałam na równe łapy i udałam się do kuchni, gdzie chłopak zjadał swoje śniadanie. Podeszłam do swojej miski, lecz ta była pusta - a ja w końcu także musiałam zjeść pożywne jedzonko. Nie tracąc czasu wzięłam miskę w zęby, po czym podeszłam do chłopaka pokazując, że o kimś zapomniał. Mark pogłaskał mnie po głowie z lekkim uśmiechem a następnie wziął ją ode mnie i postawił na blacie. Wziął worek z psim jedzonkiem i wsypał mi ogromną porcję jedzenia! Jego mama zawsze odmierzała mi, abym przypadkiem nie jadła zbyt dużo ale brunet wcale się tym nie przejmował. Po prostu na oko wsypał mi do miski psie jedzonko a następnie położył ją na podłodze i usiadł do swojego śniadania. Natomiast ja zajęłam się jedzeniem swojego posiłku, nie marnując ani sekundy - w końcu mama chłopaka mogła zejść na dół dosłownie w każdej chwili. A kiedy zjadłam jako pierwsza pobiegłam na górę i sprawdziłam wszelkie informacje na temat naszych przeciwników, abym wiedziała z kim mamy do czynienia.

Kiedy byliśmy już najedzeni wyszliśmy z domu i poszliśmy na boisko nad rzeką. Okazało się, że jak zwykle byliśmy nieco spóźnieni, ponieważ kiedy dotarliśmy na miejsce zobaczyliśmy, że cała drużyna już tam była i brakowało tylko nas. Widziałam dziewczyny siedzące na ławce oprócz córki dyrektora. Był tu również pan detektyw, który dzisiaj będzie robił za sędziego a naszymi gośćmi byli zawodnicy z dawnej Jedenastki Inazumy. Mieli oni koszulki w kolorze ciemnego fioletu i czarne spodenki. Razem z brunetem przywitaliśmy się ze wszystkimi, chodząc od osoby do osoby a następnie kiedy się zatrzymaliśmy, usiadłam przy nodze mojego właściciela.

- To było moje marzenie. Mamy wielki zaszczyt zagrać z Jedenastką Inazumy - powiedział z uśmiechem Mark do pozostałych

- Legenda powraca po ponad 40 latach - odezwał się Nathan

- Nie mogę się już doczekać gwizdka - dodał Bobby

- Ja również! - wykrzyknął radośnie kapitan a ja podeszłam do ławki, na której siedzieli Silvia, Celia i Willy

Siedziałam nadal przy brunecie, patrząc na wszystkich zawodników, którzy do nas dołączyli - miałam tu oczywiście na myśli dawnych graczy Jedenastki Inazumy. Między innymi był to pan Suffolk, czyli wysoki mężczyzna w okularach, który w szkole uczył socjologii. Dodatkowo był tam również właściciel pralni oraz fryzjer - pan Hairtown. Mimo, że nie znałam większości z tych osób to jak bardziej się nad tym zastanawiałam okazywało się, że każdego z nich kojarzyłam z widzenia.

- Dzień dobry, kochani - przywitała się Nelly, która właśnie do nas dołączyła

- Dzień dobry - odpowiedziały osoby siedzące na ławce

- Panienko - odezwał się lokaj, wręczając jej parasolkę - Jestem zmuszony wziąć małą przerwę - po czym w mgnieniu oka zmienił strój na taki sam, jak mieli zawodnicy z Jedenastki Inazumy a widząc to, Nelly była pod wielkim wrażeniem, że jej lokaj również okazał się dawnym graczem Jedenastki Inazumy

~ Time skip ~

Kilka minut później obie drużyny ustawiły się na swoich połowach oraz pozycjach. Pan detektyw był sędzią a jeśli chodzi o mnie, siedziałam sobie przy ławce, obserwując boisko. Mimo, że był to jedynie zwyczajny mecz towarzyski pomiędzy Gimnazjum Raimona a dawną Jedenastką Inazumy, musiałam być czujna i ostrożna - w końcu nigdy nie wiadomo, co tak naprawdę wydarzy się podczas tego spotkania.

- Słuchajcie! - brunet krzyknął i klasnął w dłonie - Musimy włożyć w grę całe serce i walczyć o wynik ze wszystkich sił!

- Do boju! - odkrzyknęła drużyna a sekundę później zabrzmiał pierwszy gwizdek i gra rozpoczęła się

Joseph już na wstępie podał piłkę do największego zawodnika z drużyny, czyli do Buildera. Ten nie chcąc nawet zbliżyć się na naszą połowę, planował oddać strzał prosto na bramkę Marka. Nie miałam pojęcia, że będą chcieli tak szybko atakować... Chociaż z drugiej strony mogłam się tego spodziewać po niesamowitej drużynie z tamtych czasów. Byli w końcu niesamowici a ich cudowny talent i zapał do gry w piłkę z całą pewnością przetrwał aż do dziś. Każdy uważnie śledził każdy ruch piłki a teraz oczy wszystkich skupione były właśnie na nim.

- Patrzcie i uczcie się! - krzyknął i zrobił nogą zamach - To właśnie football w wydaniu Inazumy! - po czym planował kopnąć piłkę

- Jak to!? - zdziwił się brunet - Chce strzelać na bramkę?!

Niestety mężczyzna nawet nie wcelował w piłkę, dlatego strzał nie miał prawa się udać. Z głośnym hukiem upadł na plecy a następnie z zakłopotaniem i delikatnym uśmiechem na twarzy podrapał się po głowie. Wspomniał, że wypadł nieco z prawy a ja sądziłam, że powiedzenie tego było naprawdę dość niedorzecznym stwierdzeniem. Doskonale zdaje sobie sprawę, że minęło ponad 40 lat i strzał mógłby być słabszy - w końcu mężczyzna nie jest pierwszej młodości i z całą pewnością nie ma tyle siły w nodze, co kiedyś. Jednak nie przyjmuje do wiadomości tego, że nie jest w stanie nawet kopnąć piłki. Mój wzrok powędrował do Marka, abym mogła zobaczyć jego reakcję na nieudany strzał naszych przeciwników. On również był zaskoczony i stał jak słup soli z szeroko otwartymi oczami oraz ustami. Był tak samo zaskoczony jak my - i nic w tym dziwnego.

Bezpańską piłkę szybko przejął Steve, który podał ją do Axela. Ten przyjął piłkę bez problemu i z dziecinną łatwością ominął Arthura a następnie kopnął piłkę w stronę bramki bez używania techniki hissatsu. Nie był to mocny strzał i na pierwszy rzut oka przypominał on bardziej zwykłe podanie. Jednak lokaj Nelly postanowił przejąć piłkę za pomocą głowy ale niezbyt mu to wyszło - piłka odbiła się od niego i jak gdyby nigdy nic wpadła do bramki. Myślę, że pan Hillman bez żadnych kłopotów złapałby piłkę ale wyszło jak wyszło. Jak na razie jesteśmy na prowadzeniu z wynikiem 1 do 0.

- Wybacz Seymour - odezwał się pan Mildred - Chciałem ją przejąć i tak jakoś wyszło - mężczyzna zaśmiał się, drapiąc się po głowie

- Chyba będę musiała go zwolnić za coś takiego... - powiedziała Nelly, przykładając dłoń do czoła, jakby była istnie załamana tym, co przed chwilą zobaczyła

Szczerze mówiąc uważam, że nieco przesadza. Każdy może popełniać błędy oraz się mylić - nie ma w tym nic złego. Ważniejsze jest bowiem, aby zdawać sobie z tego sprawę i coś z tego wynosić - mianowicie popełniając błędy uczymy się na nich, dzięki czemu uczymy się i szkolimy. Jednak tutaj sytuacja ma się nieco inaczej i jest bardziej skomplikowana, niż na pierwszy rzut oka. Albowiem zawodnicy dawnej Jedenastki Inazumy twierdzą, że minęło ponad 40 lat, dlatego nie są już tacy dobrzy jak kiedyś. Ale to nie było żadne wytłumaczenie! Ich gra w ogóle nie przypominała tego, co kiedyś i co chwilę tracili piłkę. Mark i reszta nie musieli się nawet specjalnie wysilać, aby ją przejąć... Miałam nadzieję, że nasz trener coś na to poradzi i w jakiś sposób przemówi im do rozsądku tak, żeby wzięli się w garść i zaczęli wkładać serce w swoją grę. Kiedy jeden z przeciwników kopnął piłkę na bramkę, Mark z łatwością ją złapał bez używania technik bramkarskich. Następnie patrzył uważnie to na piłkę, to na boisko i zapewne zastanawiał się, czy te dziadki to na pewno legendarna Jedenastka Inazumy. Zgaduje, że był nieco zawiedziony tym meczem...

Brunet wykopał wykopał piłkę na środek boiska a jeden z chłopaków ją przejął. Mimo, że dawnej Jedenastce Inazumy czasami udawało się zabrać nam piłkę, my niemal natychmiast ją odbieraliśmy. Jedynie Seymour wkładał serce w swoją grę i bardzo się starał, aby złapać piłkę - walczył do samego końca. Natomiast my co i rusz oddawaliśmy strzały na bramkę pana Hillmana, lecz ten wcale się tym nie przejmował i bronił dalej. A kiedy dawna Inazuma próbowała strzelić nam gola, brunet za każdym razem łapał piłkę a ci jedynie machali na to ręką, jakby było im dosłownie wszystko jedno. Gorączkowo myślałam praktycznie przez cały mecz co zrobić, aby nasi przeciwnicy obudzili się i zaczęli w końcu grać na poważnie. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy... Widziałam jak Nathan podbiegł do mojego właściciela i zaczął z nim rozmawiać - zapewne niebieskowłosy również zastanawiał się, czy ci goście są prawdziwymi graczami z tamtych czasów.

~ Time skip ~

W posiadaniu piłki był obecnie Axel, który samotnie biegł przed siebie i omijał wszystkich przeciwników. Kiedy był niedaleko bramki użył swojego popisowego strzału - Ogniste Tornado - zdobywając dla nas drugą bramkę. Jeśli chodzi o trenera Hillmana ten nie miał najmniejszych szans, aby zatrzymać ten mocny i potężny strzał. Popatrzyłam na każdego zawodnika w ciemno fioletowych koszulkach a następnie spojrzałam na naszego trenera, który trzymał piłkę w dłoniach i cicho zaskomlałam - miałam nadzieję, że mężczyzna coś na to poradzi

- Też mam nadzieję, że pan Hillman coś na to poradzi - powiedziała Silvia, głaszcząc mnie po głowie

- Ja również - odezwała się Celia - Ten mecz to istna porażka. W ogóle się nie starają i nie wkładają serca w swoją grę. Jest tak jak mówił kapitan... - dodała dziewczyna

- Co masz na myśli? - spytał Willy

- Nie grają tak, jakby gra sprawiała im przyjemność. Grają jakby byli tu za karę - wyjaśniła granatowłosa

- Dosyć tego! - krzyknął Seymour - Panowie, co to ma znaczyć!? Jesteśmy legendarną Jedenastką Inazumy, zgadza się? - po czym pokazał dłonią na drużynę Marka - A te dzieciaki to młode pokolenie, które aspiruje do osiągnięcia tego, co my kiedyś osiągnęliśmy. To właśnie na nas spoczywa odpowiedzialność za to, by ich marzenia się ziściły. Musimy im pokazać do czego tak naprawdę dążą. Pokażmy im dawną Jedenastkę Inazumy!

Po tej cudownej i mobilizującej przemowie naszego trenera, cała drużyna dawnej Jedenastki Inazumy w końcu obudziła się i otworzyła oczy. Zaczęli grać zupełnie inaczej - jakby byli zupełnie inną drużyną. Bez żadnych problemów zabierali piłkę naszym zawodnikom, po czym biegli z nią do przodu. Jeden z nich użył Ognia Krzyżowego - czyli naprawdę mocnej techniki hissatsu. I mimo, że brunet użył Ognistej Pięści, ta ominęła obronę i wpadła do siatki. A kiedy Kevin był po pewnym czasie w posiadaniu piłki użył Smoczego Ciosu ale pan Hillman używszy Boskiej Ręki - która była o wiele lepsza niż Marka - zatrzymał strzał Dragonly'a. Lecz to nie było wszystko, na co stać legendarną drużynę z tamtych czasów. Charles razem z Builderem wykonali strzał o nazwie Ognisty Kogut. Strzał był silny, potężny i mocny. W odpowiedzi Mark planował użyć jakiejś techniki obronnej, lecz piłka tak szybko leciała w stronę bramki, że nie było nawet czasu na jakąkolwiek reakcję. I takim właśnie sposobem nasi przeciwnicy doprowadzili do remisu!

- Genialne! - krzyknął Mark z szerokim uśmiechem na twarzy - A jak się nazywał ten strzał? - spytał ale chwilę później wyglądał tak, jakby sobie o czymś przypomniał a ja niemal od razu zrozumiałam, że postanowił sprawdzić, czy taki strzał znajdzie w notatniku swojego dziadka, więc pobiegł do pana detektywa - Panie sędzio, możemy prosić o czas? - zapytał chłopak - Tylko na chwilkę


- W piłce nożnej nie można - odpowiedział mężczyzna ale brunet zaczął go błagać, więc w końcu ustąpił - Niech ci będzie...

Zauważyłam jak brunet razem z chłopakami ustawił się w kole, dlatego radośnie do nich podbiegłam - w końcu również chciałam posłuchać tego o czym będą rozmawiać. Usiadłam obok Axela, który podrapał mnie z uśmiechem między uszami a ja uszczęśliwiona zamachałam ogonem. Natomiast mój właściciel trzymał w dłoniach notatnik swojego dziadka i pokazywał pozostałym strzał, który przed chwilą został wykonany. Okazało się, że ten słynny strzał nazywa się...

- Ognisty Kogut - powiedział Mark jakby czytał mi w myślach

- Nie mieli lepszej nazwy? - zapytał ironicznie Steve

- I właśnie na to wpadłeś? - spytał Kevin, na co brunet kiwnął głową

- Mieliśmy szczęście zobaczyć ten atak na żywo - dodał kapitan - Musimy go opanować - na co zaszczekałam i zamachałam radośnie ogonem

- Ale kto konkretnie? - spytał Max

- Właśnie. Masz jakiś pomysł, kapitanie? - dołączył się do pytania Timmy

- Ten ruch wymaga sporo prędkości zium zium i skoku bim bam bom, więc... - po czym nastąpiło milczenie

Jak zwykle usłyszałam ciszę, która zawsze towarzyszyła nam podczas wyboru zawodników, którzy mieli wykonywać nową technikę. Chwilę pomyślałam nad tym wszystkim i byłam całkowicie pewna, kto powinien go wykonać. Wstałam na wszystkie łapy, po czym podeszłam do Nathana i zębami chwyciłam kawałek jego koszulki, po czym przyciągnęłam go nieco bliżej blondyna. Następnie puściłam materiał i stanęłam za chłopakami. Później stanęłam na tylnych łapach i przednimi łapami oparłam się o ich plecy, delikatnie popychając ich na przód. Ci - tak jak myślałam - zrobili kilka malusieńkich kroczków do przodu w kierunku Marka a ten od razu zorientował się o co mi chodzi.

- To znakomity pomysł, Luna! - ucieszył się chłopak, głaszcząc mnie po głowie a następnie uśmiechnął się do pozostałych - W takim razie wiemy już kto go wykona, więc do roboty!

Radośnie zaszczekałam, po czym pobiegłam do ławki, przy której ponownie usiadłam. Mecz został wznowiony a ja miałam nadzieję, że chłopakom uda się opanować ten strzał. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że od razu nie uda im się go wykonać, lecz po paru próbach z całą pewnością powinno im wyjść - w końcu ćwiczenie czyni mistrza! Jednak w teorii wszystko wyglądało pięknie i kolorowo, natomiast w praktyce nie wychodziło im to najlepiej... Dlatego Charles i Builder ponownie wykonali Ognistego Koguta, żeby Axel i Nathan mogli zobaczyć, jak powinno się go poprawnie wykonywać. Niestety kolejna próba również nie dała porządnych efektów... A kiedy próbowali wykonać go jeszcze raz podszedł do nich Jim, który najwidoczniej powiedział im co powinni poprawić, aby strzał wyszedł. Przy następnej próbie wszystko poszło gładko a pan Hillman nie był w stanie zatrzymać tego mocnego strzału. Okazało się, że chodziło o odległość pomiędzy chłopakami, która musiała być identyczna i w tym samym czasie powinni wyskoczyć do piłki. Kiedy to wykonali, reszta poszła już śpiewająco.

Po skończonym meczu każdy gratulował sobie cudownego spotkania. Następnie brunet zaczął gratulować Axelowi oraz Nathanowi opanowania nowej techniki - Ognistego Koguta - oraz chwalił pozostałe osoby, które również świetnie się spisały. Natomiast dawna Jedenastka Inazumy stała na górce razem z naszym trenerem i widziałam, że rozmawiali ze sobą, co jakiś czas na nas patrząc. Z całą pewnością rozmawiali o nas - nie miałam co do tego wątpliwości. Myślę, że po meczu z Gimnazjum Raimona obudzili się i przejrzeli na oczy. W końcu zrozumieli, że piłka nożna to naprawdę bardzo fajny sport, którego tak łatwo nie da się pozbyć ze swojego umysłu i serca. Jeśli zaś chodzi o moją drużynę, każdy z nich stał się o wiele lepszym piłkarzem. Udało im się poznać oraz opanować Ognistego Koguta a dodatkowo poznali dawną Jedenastkę Inazumy - swoich idoli. W dodatku mogli rozegrać z nimi mecz towarzyski, co było wielkim marzeniem Marka jak i całej drużyny. Naprawdę warto marzyć, ponieważ niektóre z marzeń naprawdę się spełniają...

W następnej części:

* Czy Axel i Nathan opanują do perfekcji Ognistego Koguta?

* Czy drużynie spodobają się nowi przeciwnicy?

* Czy ktoś słyszał o Liceum Zeusa, która nie pojawiła się na otwarciu Turnieju?

❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️

4853 słowa

❤️⚽❤️~~~~~~❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top