13. Finał w Akademii Królewskiej (2) ✔️

Obie drużyny ustawiły się na swoich pozycjach i tak się złożyło, że my będziemy zaczynać. Wraz z pierwszym gwizdkiem Axel razem z piłką zaczął biec prosto przed siebie i już po kilku sekundach znalazł się na połowie przeciwników. Niestety na niego zmierzało dwóch zawodników i wślizgiem planowali odebrać mu piłkę. Lecz Blaze nie dał się tak łatwo i wyskoczył w górę razem z piłką a następnie, nadal będąc w powietrzu, podał ją do Kevina. Chłopak bez wahania użył Smoczego Ciosu a piłka poleciała w górę, do której niemal natychmiast doskoczył blondyn - wykonali wspólną technikę, czyli Smocze Tornado. Ale Joe jako najlepszy bramkarz w całym kraju obronił strzał chłopaków bez żadnego problemu, używając Tarczy Mocy - techniki, która składała się z wytwarzanych fal. Miały one za zadanie odbijać piłkę niczym ściana.

- On jest niesamowity - powiedział Willy, poprawiając z wrażenia okulary - Strzelenie gola Kingowi będzie naprawdę bardzo trudnym zadaniem

- Spokojnie - odparła spokojnie Nelly - Znam bramkarza, który jest jeszcze lepszy niż on

King podał piłkę Jude'owi, który kiedy tylko przyjął piłkę zaczął biec w kierunku naszej bramki. Już za chwilę Sharp wykona super mocny strzał a Mark musi być w stu procentach skupiony, aby go obronić. Ale brunet nie był skupiony - był wręcz rozkojarzony i byłam pewna, że chodzi o tą całą sytuację. Miałam jednak nadzieję, że mimo tej zagwostki zbierze w sobie siły i obroni strzał. W końcu był bramkarzem Gimnazjum Raimona i każdy z drużyny bez wyjątku na niego liczył.

Wracając do Jude'a, ten biegł nadal przed siebie, nie zamierzając się zatrzymać. Mijał naszych zawodników z prędkością światła niczym pachołki treningowe a to znaczyło, że był coraz bliżej bramki... Udało mu się ominąć Timmy'ego a kiedy na jego drodze stanął Jack, ten przerzucił ją nad chłopakiem - jego również ominął. Myślałam, że to właśnie kapitan Królewskich odda strzał na bramkę, lecz ten podał ją do Daniela, który był niedaleko bramki. Wykonał Strzał Gniewu a ja musiałam przyznać, że ten strzał nie był jakoś specjalnie ciężki do obrony i sądziłam, że brunet złapie piłkę bez żadnego problemu. Lecz przez to, że był rozkojarzony nie sądziłam do końca, że mu się uda... Wykonał Ognistą Pięść ale nie trafił czysto w piłkę, przez co ta trafiła w poprzeczkę. Gdyby jednak wpadła do bramki Królewscy prowadziliby już jedną bramką a to znaczyłoby, że są na prowadzeniu.

- Królewscy mają rzut rożny - powiedział komentator - Do piłki podszedł Sharp

Jude kopnął piłkę z całej siły, planując podać ją do Davida. Ten odbił ją głową, posyłając w stronę bramki - na dodatek leciała ona centralnie w ręce Marka. Brunet powinien bez żadnego wysiłku ją złapać. Niestety mój właściciel na początku złapał piłkę w dłonie, lecz chwilę później wyślizgnęła mu się z rąk. Widząc to, Królewscy natychmiast ruszyli do przodu, chcąc wykonać dobitkę ale na całe szczęście chłopakowi udało się rzucić i jako pierwszy złapał piłkę - tym razem znacznie mocniej.

- To była obrona na raty

Kapitan podał piłkę do Timmy'ego ale ten nie miał jej zbyt długo, ponieważ dosłownie chwilę później odebrał mu ją Jude. Tym razem również mijał naszych graczy i wyglądał na takiego, który zbytnio się przy tym nie wysilał. W końcu był sam na sam z Markiem i wykonawszy nogą zamach, planował oddać strzał. Nagle Axel za pomocą wślizgu wybił piłkę, chroniąc nas przed utratą bramki. Niestety Jude troszkę oberwał i utykając zszedł z boiska. Natychmiast wstałam a to samo zrobiła granatowłosa, po czym podeszłam do apteczki i wzięłam ją w zęby. Podeszłyśmy do niego a ja położyłam się obok, podsuwając głowę do głaskania. Chłopak zaczął głaskać mnie po głowie oraz drapać między uszami z lekkim uśmiechem, natomiast Celia zajęła się jego nogą. Na całe szczęście nic poważnego mu się nie stało - dziewczyna popsikała spreyem a potem chłopak założył skarpetkę i but, po czym wstał i wrócił na swoją pozycję. Sharp nawet jej nie podziękował... Widziałam, że jest jej troszkę smutno ale nie mogłyśmy tu zostać, dlatego wróciłyśmy do reszty.

Wróciłam do oglądania meczu i zauważyłam, że Kevin użył Smoczego Ciosu, lecz Tarcza Mocy Joego i tym razem spełniła swoje zadanie. Kiedy piłka się odbiła, Axel wykonawszy potężne Ogniste Tornado próbował zdobyć bramkę. Niestety i tym razem atak został zatrzymany. Sytuacja powtarzała się za każdym razem niezależnie od tego, kto kopał piłkę celując prosto w okienko. Za każdym razem Joe używał Tarczy Mocy, broniąc każde nasze uderzenie - jak dotąd nie udało nam się go pokonać... Jednak nie tylko my próbowaliśmy zdobyć gola, ponieważ Królewscy również mieli chrapkę na bramkę. Mimo, że Jude'a bolała noga chłopak nie miał zamiaru się poddawać i odpuszczać - wręcz przeciwnie. Dawał z siebie wszystko a nawet użył nowego strzału o nazwie Królewski Pingwin numer 2. Technika polegała na tym, że kapitan Królewskich zatrzymał się, po czym zagwizdał a z ziemi wyłoniło się parę pingwinów. Potem chłopak kopnął piłkę z całej siły a ptaki leciały na około niej. Kiedy zaś piłka doleciała do Davida oraz Daniela, ci jednocześnie ją kopnęli, dzięki czemu strzał zyskał na sile i mocy. Każdy był w wielkim szoku i nikt nie spodziewał się tak mocnego uderzenia. Brunet użył Boskiej Ręki i mimo, że bardzo się starał zatrzymać potężny strzał Sharpa nie był w stanie - piłka wpadła do siatki.

- I mamy bramkę! - krzyknął komentator - Królewscy prowadzą. Boska Ręka została rozbita w drobny mak niesamowitym strzałem Królewskich a Jude Sharp, najlepszy napastnik w kraju udowadnia, że ten tytuł mu się należy. Wszyscy są pod wielkim wrażeniem, skąd on wytrzasnął te pingwiny

Zaraz po zdobyciu bramki sędzia zakończył pierwszą połowę, więc wszyscy poszli do siebie. Skoro pierwsza połowa dobiegła końca znaczyło to jedynie tyle, że zostało mi całe 45 minut, abym mogła wprowadzić w życie swój plan i pogodzić Jude'a oraz Celię. Miałam tylko nadzieję, że uda mi się wszystko wykonać bez żadnego problemu a w czasie meczu miałam myśli, abym zrobiła wszyściutko bez informowania o wszystkim mojego Szefa - innymi słowy chciałam zrobić to za jego plecami. Jednak doszłam do wniosku, że muszę go o tym poinformować, ponieważ tego ode mnie oczekiwał. Wracając jednak do zespołu, który do nas dołączył ci dostawali bidony z wodą od naszych wspaniałych menadżerek, zaś ode mnie każdy z nich dostał po ręczniku. Widząc, że mój właściciel był przybity podeszłam do niego, po czym położyłam się obok, aby mógł głaskać mnie po głowie, co oczywiście uczynił kilka sekund później.

- Mark, co się dzieje? - spytał Nathan

- Sam chciałbym znać odpowiedź - odpowiedział brunet, na co każdy spojrzał po sobie, nic z tego nie rozumiejąc

- Coś ci powiem Mark, tak od serca - zaczęła córka dyrektora, podchodząc do nas - W dzisiejszym meczu czegoś ci brakuje, nie wiem czego ale weź się w garść i graj jak mężczyzna

- Co Ray Dark powiedział ci przed meczem? - spytał trener jeszcze raz ale Mark tylko pokręcił na te słowa głową

Po przerwie rozpoczęła się druga połowa i tym razem to Królewscy zaczynali. Wierzę swoim całym psim serduszkiem, że mojej drużynie uda się ich pokonać, dzięki czemu przejdą dalej. Jednak teraz musiałam ich zostawić, abym mogła zająć się sprawą skłóconego rodzeństwa, dlatego spokojnym krokiem zaczęłam zmierzać korytarzami Akademii w poszukiwaniu damskiej toalety. Kiedy w końcu udało mi się ją znaleźć za pomocą prawej, przedniej łapy otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Na początku upewniłam się, że nikogo nie ma, po czym odezwałam się do swojej obroży.

- Szefie, mam pewien pomysł, tylko potrzebuje twojej zgody... - zaczęłam niepewnym głosem

- Witaj Luno. W czym jest kłopot? - zapytał mężczyzna

- Mam tutaj rodzeństwo, które zostało adoptowane przez różne rodziny i nie mieszkają razem. Jude chce odzyskać siostrę, dlatego zawarł układ ze swoim ojczymem. Jeśli wygra trzy razy pod rząd, będzie mógł zamieszkać z siostrą. Chłopak bardzo się stara ale Celia nie ma o niczym pojęcia i jest mi ich bardzo szkoda... - westchnęłam cichutko - Chcę im jakoś pomóc i dlatego potrzebuje twojej zgody do wykonania mojego planu

- Dobrze. Więc o co chodzi?

- Potrzebuje zmienić się w swoją oryginalną postać... - powiedziałam cicho

- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że zmiana w oryginalną postać ma miejsce jedynie wtedy, kiedy sytuacja jest na tyle poważna - odpowiedział Szef

- Uważam, że jest to bardzo poważna sytuacja, Szefie - powiedziałam stanowczym tonem licząc, że zrozumie iż mnie nie przekona do zmiany zdania - Muszę im jakoś pomóc, naprawdę. W końcu sam Szef mówił, abym pomagała na tyle, na ile jestem w stanie. Dlatego proszę... Naprawdę bardzo ładnie Szefa proszę...

- W porządku, niech ci będzie - zgodził się w końcu mężczyzna i słyszałam jego westchnienie - Potrzebujesz jeszcze czegoś czy tylko zmiany w oryginalną postać?

- Planowałam zmienić się w człowieka a następnie napisać listy. Dlatego...

- Kiedy pstrykniesz palcami wystarczy tylko, że powiesz to, co chciałabyś mieć. Dodatkowo musisz zamknąć oczy a kilka sekund później w twoich dłoniach pojawią się wymienione przez ciebie rzeczy - wyjaśnił

Kiedy wszystko było już ustalone zamknęłam oczy a po chwili nie stałam na czterech łapach, tylko na dwóch nogach - zupełnie jak dawniej. Zamiast obroży na moim prawym nadgarstku pojawiła się prześliczna bransoletka, która zapewne działała na tej samej zasadzie co moja obroża.

(Gdy zmieniła się w człowieka, miała na sobie ubrania, tak dla jasności :)

Obejrzałam się w lustrze a na widok swojej twarzy szeroko się uśmiechnęłam. Szczerze mówiąc troszkę zapomniałam jak to być człowiekiem. W końcu byłam psem od dość dawna, dlatego nie dziwię się, że o tym zapomniałam - od początku swojej przygody z Psim Agentem ani razu nie zmieniłam się w człowieka aż do teraz. Poza tym Szef opowiadał mi, że mogę zmienić się w swoją oryginalną postać tylko wtedy, kiedy jest ku temu naprawdę bardzo poważny powód. Natomiast ja uważam, że pogodzenie rodzeństwa było na tyle ważną sprawą, że należy się pozwolenie na przemianę. Kiedy chwilę pooglądał się w lustrze i skończyłam podziwiać swoje odbicie nadszedł czas, abym wykonała swój plan. Wymyśliłam sobie, że napisze dwa osobne listy - jeden będzie zaadresowany od Celii do Jude'a a drugi od Jude'a do Celii. Miałam nadzieję, że oboje pomyślą sobie, że list został napisany przez drugie z rodzeństwa - oby tylko plan zadziałał...

- Chciałabym mieć długopis, dwie kartki papieru oraz dwie koperty - powiedziałam najbardziej skupionym głosem na jaki było mnie stać i pstryknęłam palcami, na dodatek miałam zamknięte oczy

Kiedy je otworzyłam rzeczywiście kilka sekund później w moich dłoniach znajdowały się wymienione przeze mnie rzeczy. W lewej dłoni trzymałam długopis, natomiast w prawej dwie koperty i dwie kartki papieru. Czyli jednak było tak, jak mówił Szef! Z całą pewnością była to zasługa bycia Psim Agentem, ponieważ kiedy byłam sobą nie miałam takich udogodnień. Mając już wszystkie potrzebne rzeczy usiadłam pod ścianą a następnie zaczęłam pisać pierwszy list...

~ Time skip ~

Minęło około 10 minut a mi udało się skończyć pisać pierwszy z listów. Zaraz potem wzięłam się za pisanie następnego, który również zajął mi około 10 minut. Następnie podpisałam obie koperty pisząc: ,,Do Jude'a'' a na drugiej ,,Do Celii''. Później zgięłam kartki na pół, po czym włożyłam je do odpowiednich kopert. Teraz wystarczy sprawić, aby każde z nich przeczytało odpowiedni list a reszta sama powinna się potoczyć. Z chęcią dałabym im te koperty osobiście jako ja - Lucy Shanon - lecz Celia znała mnie z klasy, dlatego z całą pewnością domyśli się, że coś jest nie tak. Dlatego pozostało mi, abym ponownie zmieniła się w psa, żebym jako Luna pokazała im koperty.

- Szefie - odezwałam się do bransoletki

- Tak? Udało ci się napisać listy? - zapytał mężczyzna

- Oczywiście - potwierdziłam i uśmiechnęłam się sama do siebie - Wystarczy tylko, że zmienię się ponownie w psa, wręczę im listy i mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze

- Dobra robota - pochwalił mnie radosnym tonem - Tylko pamiętaj, zmieniamy się tylko w nagłych sytuacjach, dobrze?

- Dobrze Szefie, rozumiem

Położyłam obie koperty na podłodze a następnie zamknęłam oczy. Po chwili znów stałam na czterech łapach i z całej tej radości zaczęłam szaleńczo merdać ogonem. Następnie wzięłam w zęby oba małe prezenciki, po czym wyszłam z toalety upewniwszy się, że nikt mnie nie widział. Dopiero później, kiedy byłam niedaleko wyjścia na stadion odłożyłam list zaadresowany do granatowłosej, który schowałam za doniczką z pięknym i dużym kwiatem. Natomiast list dla Jude'a odłożyłam nieco dalej a mówiąc dokładniej bliżej szatni Królewskich. Następnie pobiegłam na boisko z zamiarem sprowadzenia tutaj dziewczyny. Oczywiście rzuciłam okiem na wyniki i okazało się, że był remis! Czyli jednak chłopakom udało się wyrównać - całe szczęście. Obie drużyny ledwo stały na nogach i po każdym było widać ogromne zmęczenie. Jednak ci nie poddawali się i nadal walczyli o zwycięstwo - oby tak dalej! Zaś ja podeszłam do dziewczyn i stanęłam centralnie przed Celią, patrząc jej głęboko w oczy.

- Luna, gdzieś ty była? - uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po głowie - Ominęła cię prawie cała druga połowa

Radośnie zamachałam ogonem a następnie zrobiłam kilka kroków w tył, odsuwając głowę od jej dłoni. Dziewczyna zrobiła nieco zaskoczone spojrzenie, kiedy zobaczyła co wyprawiam. Mianowicie zaczęłam ciągnąć ją w stronę wyjścia z boiska, zębami trzymając kawałek jej spódnicy. Chciałam, aby jak najszybciej ze mną poszła i przeczytała list - dzięki temu może uda nam się zdążyć na końcówkę drugiej połowy.

- Co w nią wstąpiło? - zapytała Silvia, patrząc na moje zachowanie - Jakoś dziwnie się zachowuje

- Nie mam pojęcia o co może jej chodzić - granatowłosa wzruszyła ramionami - Ale wiem, że muszę za nią iść

Kiedy zobaczyłam, że dziewczyna nie stawia już oporu tylko grzecznie zamierza za mną pójść, puściłam jej spódniczkę. Następnie szłam przodem, przemierzając korytarze Akademii a za mną szła Celia, która rozglądała się dookoła. Kiedy doszłam do doniczki z pięknym i dużym kwiatem popchnęłam pyskiem kopertę bardziej z przodu, aby była bardziej widoczna. Później usiadłam przed kopertą i położyłam na niej łapę a kiedy kilka sekund później dołączyła do mnie granatowłosa zatrzymała się, zastanawiając się pewnie dlaczego ją tu przyprowadziłam. Dopiero później zabrałam łapkę a oczom dziewczyny ukazała się biała koperta, którą podniosła z lekką obawą.

- Do Celii - przeczytała a następnie spojrzała na mnie, dlatego zamachałam ogonem i szczeknęłam, aby zachęcić ją do obejrzenia prezentu

Dziewczyna otworzyła kopertę a następnie wyjęła z niej złożoną kartkę papieru. Rozłożyła ją i zaczęła czytać - nie na tyle głośno, aby każdy ją usłyszał ale też nie na tyle cicho, żebym ja nic nie słyszała. Oczywiście wiedziałam co znajdowało się w liście, ponieważ osobiście je napisałam ale bardzo chciałam usłyszeć jak granatowłosa czyta go na głos. Z wielką chęcią zobaczę jej reakcję na myśl, że list napisał jej brat.

,,Droga Celio,

Siostrzyczko, przepraszam Cię, że nie odzywałem się tyle czasu i nie dawałem znaku życia. Nie dzwoniłem oraz nie pisałem... Domyślam się, że było Ci bardzo ciężko, smutno i przykro... Czułaś się samotna... Przepraszam Cię z całego serca. Przez ten cały czas jak zostałem adoptowany przez rodzinę Sharp'ów zawarłem układ ze swoim ojczymem... Jeśli uda mi się wygrać trzy razy pod rząd Krajowe Mistrzostwa podczas nauki w Akademii, będziesz mogła ze mną zamieszkać. Tak bardzo chciałem, abyśmy mieszkali razem, zupełnie tak jak dawniej. Ale nigdy nie spytałem Ciebie o zdanie, co Ty o tym sądzisz... Nie wiem, czy byś chciała i teraz wiem, że mogłem najpierw Cię zapytać... Ale już wiem, że jesteś szczęśliwa w rodzinie, w której jesteś. Cieszę się z całego serca. Przepraszam, że się nie skontaktowałem wcześniej. Teraz za pomocą tego listu chcę Cię przeprosić i liczę na to, że mi wybaczysz...''

Kiedy skończyła czytać widziałam, jak po jej policzkach płyną strumienie łez a na twarzy widnieje szeroki uśmiech - podobnie jak u mojego właściciela. Klękła i mocno mnie przytuliła, mocząc łzami moją sierść. Jednak mi to wcale nie przeszkadzało, ponieważ widziałam jak bardzo jest szczęśliwa - czyli mój plan się powiódł.

- Nie mam p-pojęcia skąd wiedziałaś o liście ale b-bardzo ci dziękuję - szeptała mi do ucha a ja robiłam jedynie słodkie oczka - Nareszcie wiem o co chodziło Jude'owi, d-dziękuję - pocałowała mnie w czubek głowy a następnie wstała i wytarła łzy - Wracajmy do reszty

Kilka minut później Celia usiadła obok zielonowłosej a ja przy jej nodze. Słyszałam jak Silvia zadaje pytania dziewczynie a ona wszystko jej opowiedziała - na co zielonowłosa odpowiedziała jej szerokim uśmiechem. Później wszystkie obserwowałyśmy mecz i widziałam, jak Jude biegł z piłką prosto na bramkę Raimona. Zgaduje, że ponownie będzie chciał użyć Królewskiego Pingwina numer 2 mimo, że zapewne trochę nadal bolała go noga - i nie myliłam się. Chłopak zagwizdał jak poprzednim razem i z ziemi wyłoniło się parę pingwinów. Następnie kapitan Królewskich kopnął piłkę z całej siły a na około niej leciały ptaki. Piłka poleciała prosto do Davida i Daniela, którzy razem ją kopnęli. Strzał był bardzo mocny i niczym rakieta leciał w kierunku bramki. Miałam nadzieję, że tym razem Mark obroni bez żadnego problemu... Użył Boskiej Ręki i na początku udawało mu się sprawić, że strzał stawał się coraz słabszy. Jednak kilka sekund później Boska Ręka nie dawała już rady, dlatego brunet dołożył lewą rękę - i tak właśnie powstała Podwójna Boska Ręka. Dzięki jego szybkiej reakcji Królewscy nie zdobyli kolejnego gola.

Następnie Mark podał piłkę idealnie do Nathana, który bez żadnych kłopotów ominął Davida za pomocą Strzału Huraganu. Później piłka trafiła do Timmy'ego, Steve'a a na koniec do Axela, który razem z Jackiem wyskoczyli w powietrze i planowali wykonać Zrzut Inazumy. Jednak coś mi tu nie pasowało... Rzuciłam okiem na bramkę, na której nie zastałam bruneta tak jak myślałam. Wróciłam ponownie do oglądania chłopaków i zauważyłam, że razem z nimi wyskoczył także Mark. Brunet wraz z blondynem odbili się od brzucha zielonowłosego i wyskoczyli jeszcze wyżej. Następnie zrobili salto i kopnęli piłkę z całej siły - więc strzał musiał się nazywać Zrzut Inazumy 1. Joe wykonał najpotężniejszą technikę bramkarską jaką zna, czyli Pełną Tarczę Mocy ale nawet to nie wystarczyło, aby zatrzymać potężny strzał chłopaków.

- To był Zrzut Inazumy 1 - powiedział powoli Willy

- Tak - kiwnęły głową dziewczyny

I właśnie w tym momencie rozległ się gwizdek kończący mecz. Dzięki Markowi, który postanowił opuścić swoją bramkę udało mu się pomóc chłopakom zdobyć zwycięskiego gola. Wygraliśmy mecz z wynikiem 2 do 1. Nasza wygrana przerywa czterdziestoletnie pasmo zwycięstw Akademii Królewskiej. Bardzo się z tego powodu cieszyłam, podobnie jak reszta moich przyjaciół. Drużyna podeszła do nas a Mark skłonił się w geście przeprosin.

- Przepraszam, że byłem tak rozkojarzony - powiedział brunet nieco smutnym głosem

- No co ty, Mark. Byłeś świetny - stwierdził Nathan, uśmiechając się szeroko do kapitana - Wszyscy twoi fani to potwierdzą - po czym ręką pokazał na trybuny, skąd dochodziły wesołe okrzyki radości i szczęścia

Kiedy spotkanie dobiegło końca postanowiłam wykonać dalszą część mojego planu - planowałam pokazać list Jude'owi. Widząc reakcję dziewczyny i łzy, które płynęły jej po policzkach uważam, że Celia była bardzo zadowolona z takich wyjaśnień. Teraz muszę tylko sprawić, aby chłopak również przeczytał list i wszystko powinno pójść jak z płatka. Obie drużyny poszły do swoich szatni - Królewscy do swojej i Raimon do swojej. Pobiegłam za Judem i jego drużyną. Okazało się, że zdążyli wejść do środka, dlatego ja poszłam w miejsce, gdzie powinien leżeć list. Kiedy upewniłam się, że koperta nadal tam jest podeszłam do drzwi a następnie łapą delikatnie je otworzyłam i weszłam do środka. Podeszłam do chłopaka i chwyciłam kawałek jego spodenek chcąc sprawić, aby wyszedł z pomieszczenia.

- Luna, co ty tu robisz? - spytał chłopak, głaskając mnie po głowie - Wracaj do Marka, dobrze suniu?

- Jest naprawdę śliczna - odezwał się Joe, który podszedł do nas i również zaczął głaskać mnie po głowie

- Tylko dlaczego nie jest ze swoją drużyną? - zapytał David

- Myślę, że chce mi coś pokazać - puściłam go i zaczęłam biegać radośnie w kółko na znak, że oto mi właśnie chodziło - W takim razie pójdę i za chwilę wracam

Wyszliśmy z szatni i tak jak poprzednim razem szłam przodem. Kiedy dotarłam do miejsca z listem zatrzymałam się i położyłam łapę na kopercie. W chwili, kiedy chłopak do mnie dołączył zabrałam łapkę, pokazując mu pyskiem co tu znalazłam. Ten zaciekawiony schylił się i podniósł kopertę z listem w środku. Następnie otworzył ją i wyjął złożoną kartkę papieru, po czym także ją rozłożył i zaczął czytać.

,,Kochany braciszku,

Bardzo za Tobą tęsknię. Nie możemy pisać, rozmawiać, rzadko się widujemy a ja tęsknię coraz bardziej... Nie mogę Cię przytulić lub wyżalić się... Przykro mi, że nie chcesz się ze mną kontaktować i spotykać... Może nie chcesz mnie w swoich życiu...? Nie lubisz mnie...? Jeśli chodzi o mnie jestem szczęśliwa w swojej rodzinie i zgaduje, że Ty również jesteś ale... To wcale nie oznacza, że nie możemy rozmawiać, racja? Domyślam się, że miałeś powody, aby tak się zachowywać... Wybaczam Ci wszystko ale bądź taki jak dawniej. Kocham Cię, braciszku''

Po przeczytaniu listu, zauważyłam jak spod gogli po jego policzku spłynęła jedna, samotna łza. Chłopak starł ją a następnie szeroko się do mnie uśmiechnął i pogłaskał mnie po głowie oraz podrapał między uszami - przymknęłam z radości oczy ciesząc się, że wykonałam swoje zadanie, dodatkowo machałam puszystym ogonem na lewo i prawo. Wystarczy tylko poczekać jak Celia zacznie rozmawiać z chłopakiem a potem wszystko powinno pójść tak łatwo, jak zjedzenie psiego ciasteczka.

- Jude!

Oho, o wilku mowa. Spojrzałam w kierunku, skąd dochodził głos i okazało się, że w naszą stronę biegnie Celia. Po jej policzkach ponownie płynęły łzy a kiedy chłopak zdążył się odwrócić, ta wpadła mu w ramiona, mocno go przytulając. Moczyła mu łzami koszulkę tak jak mi wtedy sierść ale było widać, że jemu to wcale nie przeszkadzało. Chłopak mocno przytulił ją do siebie i uspokajająco głaskał po plecach - również się uśmiechał. Cieszyłam się, że udało mi się wykonać moje zadanie i byłam z siebie naprawdę bardzo dumna. Moje zadanie wykonane, dlatego pobiegłamm do reszty drużyny. Kiedy dotarłam do szatni okazało się, że tam nie było mojej drużyny, więc udałam się na boisko, gdzie moim oczom ukazali się moi przyjaciele stojący w jednym rządku. Mark zobaczył mnie w jednej chwili, po czym zaczął skakać i machać rękami, abym go zobaczyłam i do niego podbiegła. Uczyniłam to w jednej chwili i już po chwili stałam przy brunecie, machając puszystym ogonem.

- Luna, robimy zdjęcie - pogłaskał mnie po głowie z szerokim uśmiechem na twarzy - Wygraliśmy!

Parę minut później dołączyła do nas Celia, stając obok dziewczyn. Pewien mężczyzna zrobił nam zdjęcie, na którym między moimi przednimi łapami znajdował się przepiękny puchar. Wszyscy szeroko uśmiechali się do obiektywu a ja nie mogłam przestać machać ogonem i uśmiechać się po psiemu. Byłam przeszczęśliwa, że Jude i Celia w końcu się pogodzili. Miałam jednak nadzieję, że nigdy nie wspomną o tych listach... Wtedy dowiedzą się prawdy, że ktoś inny je napisał. Jednak moje poświęcenie było warte widoku, który zobaczyłam - jak oboje się przytulali i płakali ze szczęścia. Był to bezcenny widok i w końcu było tak, jak być powinno - rodzeństwo wreszcie trzyma się razem...

W następnej części:

* Czy Mark i reszta będą hucznie świętować swoje zwycięstwo?

* Czy Seymour Hillman zorganizuje drużynie kolejny mecz?

* Czy zespół będzie zadowolony z meczu z dawną Jedenastką Inazumy?

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

3700 słów


❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top