12. Finał w Akademii Królewskiej (1) ✔️

W końcu nadszedł nasz wielki dzień - dzień, w którym zagramy przeciwko Akademii Królewskiej. Był to Finał Regionów, którego nie mogliśmy przegrać, dlatego przed tym spotkaniem ostro trenowaliśmy. Każdy bez wyjątku był bardzo podekscytowany i nikt nie mógł już się doczekać, kiedy w końcu dojedziemy na miejsce. Jeśli chodzi o mnie również byłam podekscytowana, lecz troszkę denerwowałam się tym spotkaniem... Byłam w stu procentach pewna, że spotkam Darka. Wiedziałam, że nie powinnam gryźć ludzi a Ray nie powinien być wyjątkiem - jednak sam sobie na to zasłużył. Obecnie jechaliśmy całą drużyną pociągiem do Akademii Królewskiej, ponieważ to tam mieliśmy rozegrać mecz. Nie było z nami jedynie córki dyrektora i nie wiedziałam dlaczego. Zastanawiałam się nad tym, siedząc przy krześle, na którym siedział Mark.

- Jedziemy na Finał Regionów. Będziemy znowu grali z Królewskimi i pokonamy ich - powiedział brunet, po czym spojrzał na zespół - Prawda, że ich pokonamy?

- Tak! - krzyknęła w odpowiedzi cała drużyna

W drużynę wstąpiły nowe siły oraz nadzieja, która pomoże im pokonać naszych przeciwników. Jest to zrozumiałe, ponieważ po raz pierwszy będą grali w Finale, dlatego bardzo się z tego cieszą. Miałam tylko nadzieję, że Dark nie zepsuje im tej radości, planując coś złego. Moja psia intuicja podpowiadała mi, że stanie się coś wielkiego ale nie wiedziałam czego się spodziewać. Dlatego muszę mieć oczy i uszy szeroko otwarte, aby w razie potrzeby ruszyć im z pomocą.

- Panie kucharzu... - zaczął Mark, lecz zorientował się co powiedział i szybko się poprawił - Znaczy trenerze... Ma pan jakieś zalecenia? - Seymour wstał z miejsca i popatrzył na nas

- Chcę wam powiedzieć tylko jedną rzecz. Wykorzystajcie swój potencjał i dajcie z siebie wszystko - na co wszyscy zawodnicy szeroko się uśmiechnęli

Muszę chronić cały zespół przed Darkiem do ostatniego gwizdka oraz do końca naszego pobytu w Akademii Królewskiej. Muszę mieć wszystko i wszystkich na oku, ponieważ jestem im opiekunem - Psim Agentem. Kto wie, do czego Ray posunie się w trakcie naszego meczu, aby tylko odnieść zwycięstwo. Podeszłam do dziewczyn i oparłam pyszczek na kolanach Silvii, patrząc jej w oczy. Miałam nadzieję, że zielonowłosa powie mi, gdzie podziewa się córka dyrektora.

- Co tam, Luna? - spytała i pogłaskała mnie po głowie, na co zamachałam ogonem i przymknęłam z radością oczy - Pewnie nie wiesz, gdzie jest Nelly, prawda? Nie martw się. Podobno nie znosi jazdy pociągiem i pojechała do Akademii swoją limuzyną - dodała, lekko się przy tym uśmiechając

Usłyszawszy tą informację byłam o wiele spokojniejsza, ponieważ wiedziałam gdzie podziewa się dziewczyna. Chociaż nie do końca rozumiałam, czemu nie mogła pojechać razem z nami. W końcu nie była to długa podróż... Jednak była to jej decyzja a my kilka minut później zobaczyliśmy wielkie budynki w ciemnych kolorach - zdecydowanie były to budynki Akademii. Wyglądały dosyć upiornie a chcąc uważniej się im przyjrzeć podeszłam do okna i oparłam przednie łapy o szybę. Budynki były przeogromne i robiły olbrzymie wrażenie na mnie oraz na pozostałych.

- Co to za forteca? - spytał Jack, kiedy podszedł i stanął obok mnie

- Wygląda jak jakiś zamek - próbował zgadnąć Kevin, który także pojawił się obok nas, dlatego odepchnęłam się lekko łapami i ponownie stanęłam na czterech łapach, ponieważ zaczynało się robić dość ciasnawo

- To budynki Akademii Królewskiej. A ta wysoka wieża w samym centrum kompleksu to... to stadion, na którym rozegramy ten Finał - odezwał się Willy, przeciskając się między chłopakami

Kiedy pociąg się zatrzymał całą drużyną wysiedliśmy z niego a przed nami stała Nelly, która najwidoczniej dotarła na miejsce jako pierwsza. Skoro byliśmy już wszyscy postanowiliśmy ruszyć w stronę Akademii. Przeszliśmy przez bramę szkoły a po chwili zatrzymaliśmy się. Każdy z drużyny oglądał wielkie budynki, nie mogąc się na nie napatrzeć. Jednak ja wyczuwszy obcy zapach zaczęłam się rozglądać i w końcu zauważyłam jak w naszą stronę zmierza pewna brunetka z brązowymi oczami. Uśmiechała się do nas a na sobie miała szkolny mundurek - białą koszulę z czarną spódnicą i szarą kokardą.

- Hejka - uśmiechnęła się do nas przyjaźnie - Jesteście drużyną Raimona, prawda?

- Cześć, jestem Mark Evans - przywitał się mój właściciel i również delikatnie się uśmiechnął - Racja, jesteśmy drużyną Raimona a ty kim jesteś?

- Wybaczcie, nie przedstawiłam się - lekko się zarumieniła, zdając sobie z tego sprawę - Nazywam się Yumi King i jestem menadżerką drużyny Akademii Królewskiej. Jude poprosił mnie, abym zaprowadziła was do szatni i żebyście nie zgubili się w tej wielkiej szkole - na co dziewczyna zachichotała - Na początku mojej nauki tutaj również miałam pewne kłopoty ze znalezieniem odpowiedniej klasy i brat ciągle musiał mnie ratować

- Czyli jesteś siostrą Joego, prawda? - zapytała Silvia

- Dokładnie - kiwnęła głową Yumi - Jestem o rok młodsza od brata i to właśnie on zachęcił mnie, abym została menadżerką drużyny, w której jest bramkarzem i tak oto jestem - rozłożyła radośnie ręce na boki

Postanowiłam również się przywitać, dlatego podeszłam bliżej i usiadłam na przeciwko. Podałam jej swoją prawą, przednią łapę z białym serduszkiem, na co dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Ale śliczny z ciebie psiak - powiedziała, po czym spojrzałam na znaczek, chcąc poznać moje imię - Jesteś cudowna Luna, naprawdę - wyszeptała mi do uszka

Polubiłam Yumi - była taka radosna, ciągle się uśmiechała i z daleka biła od niej dobra energia. Jednak ciekawiła mnie pewna rzecz... Skoro była to siostra Joego, który jest bramkarzem w drużynie Królewskich, to dlaczego nie było jej podczas naszego meczu towarzyskiego? Jako menadżerka powinna być razem ze swoją drużyną. Najwidoczniej mojego właściciela również dręczyło to samo pytanie, ponieważ po chwili spytał:

- Skoro jesteś jego siostrą, to dlaczego nie byłaś na naszym pierwszym meczu? Kiedy graliśmy z nimi mecz towarzyski?

- Bardzo chciałam jechać - jęknęła dziewczyna - Ale niestety nie mogłam... Dyrektor Akademii, czyli pan Dark nie pozwolił nikomu ze szkoły jechać razem z drużyną. Nawet wtedy jak byłam menadżerką, chociaż ładnie go prosiłam... Dlatego musiałam zostać w szkole, chociaż z wielką chęcią pojechałabym popatrzeć i pokibicować - uśmiechnęła się

Po krótkiej rozmowie z Yumi dziewczyna zaprowadziła nas do budynku a potem krętymi korytarzami zmierzaliśmy do naszej szatni. Nie mogłam uwierzyć jak brunetka świetnie radziła sobie w tym wielkim budynku - zupełnie tak, jakby w głowie miała wgraną mapę całej Akademii. Po drodze opowiadała nam troszkę o swoim życiu oraz o bracie. Dowiedzieliśmy się, że kocha piłkę nożną całym sercem i z wielką chęcią została menadżerką. Uwielbia pomagać drużynie na wszelkie możliwe sposoby i lubi patrzeć jak grają. Yumi była naprawdę sympatyczną dziewczyną w dodatku z wielkim sercem.

- To tutaj - powiedziała, kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami z napisem ,,Raimon'' - Oto wasza szatnia

W chwili, kiedy dziewczyna chciała otworzyć drzwi abyśmy mogli wejść do środka, one otworzyły się same a ze środka wyszedł... Jude Sharp. W głowach wszystkich zrodziło się w tej chwili pytanie: co chłopak robił w środku? Każdy był zaskoczony łącznie z Yumi, która chyba nie spodziewała się, że zastanie tu swojego przyjaciela.

- Co tu robisz? - spytała dziewczyna, patrząc na niego - Dlaczego byłeś w sza... - chłopak podniósł rękę, przerywając jej wypowiedź, dlatego dziewczyna zamilkła

- Więc dotarliście bezpiecznie? - zapytał, zwracając się do drużyny

- Co to ma znaczyć? - zdenerwował się Kevin - Miałeś może nadzieję, że nasz pociąg pomyli drogę? A może coś podrzuciłeś do naszej szatni?

- Nie obawiajcie się - odpowiedział Sharp - Teren jest czysty - po czym odszedł

- Pójdę z nim pogadać - odezwała się Yumi z lekkim uśmiechem - Powodzenia na meczu! - a następnie pobiegła za chłopakiem

Nadal nie miałam pojęcia, dlaczego kapitan Królewskich przebywał w naszej szatni ale uważam, że nie miał nic złego na myśli. Wspominał również, że teren jest czysty a to jedynie znaczyło, że również sądzi, że Dark nie będzie grał fair play i postanowił zaplanować jakieś oszustwo. Jude szuka pułapki, próbując rozgryźć plan i sposób myślenia swojego trenera - jestem tego na prawie sto procent pewna.

Drużyna weszła do środka a Celia postanowiła pójść za swoim bratem. Zgaduje, że chce z nim porozmawiać, dlatego pomyślałam sobie, że będę jej towarzyszyła w tej sprawie. Na początku wszystko szło gładko, jednak po chwili zgubiłyśmy się, stając na środku wielkiego korytarza. Wtedy do akcji musiałam wkroczyć ja - za pomocą mojego wspaniałego węchu udało mi się wywęszyć Jude'a i takim sposobem doszłyśmy do boiska, gdzie znajdował się wspomniany wcześniej chłopak, który rozmawiał z Yumi. Podeszłyśmy bliżej a kiedy brunetka nas zobaczyła uśmiechnęła się jedynie, po czym poszła. Zatrzymałyśmy się około metr za chłopakiem i Celia od razu się odezwała:

- Wiedziałam, że ty coś knujesz. Ja ci nie ufam. Marka mogłeś zmylić ale na pewno nie mnie, Jude. Nie jesteś taki, jakiego cię znałam

- Masz sporo racji, Celio - odpowiedział

Chłopak od razu po swoim przemówieniu zaczął odchodzić a my postanowiłyśmy wrócić do drużyny. Droga powrotna również sprawiła nam małe kłopoty, lecz z moim niezawodnym węchem szybko namierzyłam swojego właściciela. Kiedy weszłyśmy do środka zauważyłam, że Todd chodził na czworaka zupełnie jak ja, wpatrując się w podłogę a Willy z wielkim zaangażowaniem oglądał kabinę prysznicową. Natomiast Max, Jack i Timmy oglądali bardzo dokładnie wszystkie szafki. Nadal byli przekonani, że Jude podłożył coś do naszej szatni - nie ufali mu...

- Powiedział, że nie mamy się czego obawiać - odezwał się Mark, który wierzył chłopakowi - Sam sprawdził, że teren jest czysty

- Przecież Jude to jeden z Królewskich. Nie wolno nam wierzyć w to, co on mówi - odezwał się Dragonfly pewnym głosem

- Nie Kevin, nie zgadzam się - brunet lekko się uśmiechnął - Ja tam mu wierzę

- Niech ci będzie... - odezwał się w końcu Kevin, lecz w jego głosie nadal było słychać pewne wątpliwości

Parę minut później cała drużyna udała się na boisko, aby zrobić rozgrzewkę i przygotować się do meczu. Natomiast mój właściciel musiał jeszcze wstąpić do łazienki, dlatego postanowiłam pójść razem z nim. Kiedy doszliśmy na miejsce usiadłam przed pomieszczeniem a brunet wszedł do środka. Załatwił swoją potrzebę, po czym zapewne umył ręce a następnie do mnie dołączył. W ramach podziękowania, że jako grzeczny psiak poczekałam na niego pogłaskał mnie w nagrodę po głowie.

- Dzięki Luna, że poczekałaś - spojrzał w prawo, gdzie korytarzem szedł sobie kapitan Królewskich - Czy to Jude? Nie powinien się już rozgrzewać? - spytał sam siebie

Brunet pobiegł w tamtym kierunku a ja zaraz za nim - w końcu nie mogłam zostawić go samego. Ale za rogiem zamiast Jude'a spotkaliśmy... Ray'a Darka, dlatego chłopak się zatrzymał - ja również. Prawa dłoń mężczyzny była owinięta bandażem, ponieważ rana zapewne nie do końca się zagoiła. Usiadłam obok mojego właściciela, nie dając po sobie poznać, że bardzo się denerwuje. Chłopak spojrzał na niego nie mogąc zapewne uwierzyć, że widzi tego wrednego mężczyznę przed sobą.

- Kapitan Gimnazjum Raimona, Mark Evans we własnej osobie - odezwał się a potem spojrzał na mnie - Ładny psiak, jak się wabi? - podsunął mi swoją dłoń pod nos, abym ją obwąchała, lecz tylko na niego warknęłam i kłapnęłam zębami w jego kierunku ale nie ugryzłam go - Ale jakoś mało wytresowany - zabrał rękę

- Racja, jestem kapitanem drużyny Raimona a to mój pies o imieniu Luna - powiedział chłopak - Przepraszam za nią, zwykle jest bardzo grzeczna...

- Kilka dni temu podczas spaceru spotkałem ją i rzuciła się na mnie bez żadnego powodu - pokazał prawą dłoń z bandażem - I mam po niej piękną pamiątkę - dodał z sarkazmem

- Z całą pewnością musiał być to jakiś inny pies. Co prawda Luna biega czasem po mieście ale na pewno nikogo by nie ugryzła - bronił mnie Mark, na co donośnie szczeknęłam - Poza tym nie wierzę w te słowa, ponieważ Luna to bardzo grzeczny psiak - na co mężczyzna kiwnął głową, jakby miał w nosie tłumaczenie chłopaka

- Ja jestem trenerem zespołu Akademii Królewskiej. Nazywam się Ray Dark - przedstawił się, zapominając o temacie naszej rozmowy - Muszę porozmawiać z tobą, chodzi o Jude'a

- Słucham - kiwnął głową brunet pozwalając, aby ten zaczął mówić

Czułam, że będą z tego kłopoty, dlatego czym prędzej chciałam zabrać stąd mojego właściciela. Zębami chwyciłam kawałek jego koszulki, po czym zaczęłam ciągnąć w przeciwnym kierunku, chcąc jak najszybciej go stąd zabrać. Jednak brunet zbeształ mnie za moje zachowanie i kazał mi usiąść grzecznie przy jego nodze. Chcąc nie chcąc zrobiłam to, czego ode mnie oczekiwał mimo, że nie do końca mi się to podobało.

- Wiedziałeś, że jedna z waszych menadżerek, panna Celia Hills jest tak naprawdę młodszą siostrą Jude'a Sharpa? - spytał, patrząc na niego

- Że co?! - zdzwił się Mark - Celia jest siostrą Jude'a?

- Kiedy byli mali stracili rodziców i trafili do sierocińca. Jude miał wtedy 6 lat a Celia tylko 5. Adoptowały ich różne rodziny... - mówił mężczyzna

- To smutna historia - zgodził się Evans a ja liznęłam go po dłoni, chcąc pokazać mu, że jestem tuż obok

- Jude, żeby znowu móc mieszkać z siostrą zawarł układ ze swoim ojczymem. Musi wygrać trzy razy z rzędu Krajowe Mistrzostwa Strefy Footballu podczas nauki w Akademii. Jeśli nie osiągnie swojego celu, nie będzie mógł odzyskać swojej siostry. A jeśli przegra już na etapie Finału Regionu, będzie musiał opuścić rodzinę, która go adoptowała - dokończył Dark, na co Markowi wkradła się na twarz smutna minka

Domyślam się, że Ray zrobił to celowo, chcąc jakoś zdezorientować Marka przed meczem i najwidoczniej mu się to udało. Zapewne chciał, żeby Raimon oddał mecz walkowerem, dzięki czemu Królewscy wygraliby bez żadnego problemu. Była to ciężka decyzja - zarówno dla Marka jak i dla Jude'a... Jednak uważam, że żadne układy nie są tu wcale potrzebne. Wystarczy, że oboje będą chcieli się spotkać i wszystko samo się potoczy. Wystarczy tylko chcieć a można osiągnąć naprawdę wiele.

Spojrzałam na twarz bruneta, gdzie nadal widniał smutny wyraz. Dlatego zaczęłam wściekle szczekać na mężczyznę, aby ten w końcu sobie poszedł. Niestety tak się nie stało a moje szczekanie zapewne sprawiło, że dołączył do nas trener Hillman. Dopiero wtedy Dark przybliżył się do chłopaka, mówiąc mu coś do ucha a następnie odszedł. Niestety były to tak ciche słowa, że niczego nie usłyszałam - miałam również za mało czasu, abym mogła użyć Super Podsłuchu. Poza tym był tu Dark oraz Mark a także trener Hillman, którzy nie mogli się dowiedzieć, że mam super moce...

- Evans? Co tu się dzieje? - zapytał, lecz chłopak nie odezwał się ani słowem - Nic ci nie jest? Co ten podły człowiek chciał od ciebie?

Miałam nadzieję, że brunet powie mężczyźnie prawdę ale myliłam się. Chłopak zacisnął dłonie w pięści, po czym powiedział, że Dark życzył mu powodzenia w Finale, co z całą pewnością nie było prawdą. Taki podły człowiek jak on nigdy w życiu nie powiedziałby czegoś takiego. Na pewno dowiem się, co Ray powiedział mu ściszonym głosem - jestem tego pewna. Kiedy trener Hillman zaczął zadawać zbyt dużo pytań Mark powiedział, że musi przed meczem wykonać rozgrzewkę i chwilę potrenować, dlatego sekundę później odbiegł w stronę boiska.

- Myślę, że Dark z całą pewnością mu tego nie powiedział, Luna - odezwał się i pogłaskał mnie po głowie - Dowiesz się o co chodzi, suniu? - radośnie zamachałam ogonem i szczeknęłam głośno, że się zgadzam a chwilę później pobiegłam za chłopakiem

Kiedy dobiegłam na boisko brunet stał na bramce i bronił strzały. Zauważyłam jak Jack kopnął piłkę, lecz poślizgnął się i upadł, dlatego szybciutko do niego podbiegłam aby upewnić się, że nic mu się nie stało. Okazało się, że chłopak jest zestresowany i to właśnie dlatego nie może skupić się na rozgrzewce. Polizałam go po policzku dając uspokajającego buziaka, po czym pobiegłam do bramki i usiadłam przy słupku. Rozejrzałam się wokół i widziałam menadżerki naszej drużyny, które siedziały na ławce - do nich spokojnym krokiem zmierzała Yumi. Chyba się polubiły, co mnie bardzo cieszyło. Jednak martwiłam się jedną z dziewczyn a mianowicie martwiłam się Celią, która siedziała smutna... Z całą pewnością martwiła się o swojego brata, z którym jak dotąd nie mogła się dogadać.

W ten do głowy wpadł mi świetny pomysł - może ja sprawię, że się dogadają? W końcu rodzeństwo musi trzymać się razem a ja nie pozwolę, aby na mojej warcie się nie dogadali. Jednak to nie było moje jedyne zadanie... Muszę mieć wszystkich na oku, aby Darkowi nie przyszło do głowy coś głupiego. Niestety podczas wizyty w domu Jude'a Ray nie mówił nic o swoim planie, więc nie miałam obecnie żadnego punktu zaczepienia.

- Mark, atakuje! - krzyknął Kevin a potem wykonał Smoczy Cios

Widziałam, że mój właściciel był zupełnie w innym świecie a jego wzrok był taki jakiś nieobecny. Zapewne był myślami daleko stąd, zastanawiając się nad sprawą Jude'a oraz Celii. Skoro był w innym świecie nie był w stanie złapać piłki, która przeleciała tuż obok niego i wpadła do bramki. Dopiero wtedy brunet mrugnął i spojrzał na piłkę a następnie zdezorientowanym wzrokiem spojrzał na Kevina.

- Obudź się, to nie pora na myślenie o niebieskich migdałach - odezwał się różowowłosy

- Przepraszam, muszę się odświeżyć, zaraz wracam - pomachał mu Mark i pobiegł do łazienki

Czym prędzej pobiegłam za nim - teraz albo nigdy. W końcu dowiem się co tak naprawdę Dark powiedział Markowi i dzięki temu będę w stanie mu pomóc. Udało mi się trafić do męskiej toalety a za pomocą łapy otworzyłam szerzej drzwi, po czym weszłam do środka. W chwili, kiedy do niego dołączyłam chłopak stał przed umywalką i mył sobie twarz. Dlatego chwyciłam ręcznik w zęby a następnie podeszłam do niego i usiadłam obok, przy okazji delikatnie go trącając. Brunet spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem a ja podsunęłam mu ręcznik.

- Hej Luna, co tam? - zapytał a potem pogłaskał po głowie, wziął ręcznik i wytarł sobie twarz - Dzięki suniu - wzięłam w zęby jego koszulkę i ciągnęłam dotąd, dopóki chłopak w końcu zdecydował się opowiadać - Przestań, powiem ci już - zaśmiał się, po czym zaczął: - Większość sama słyszałaś, prawda? Jude i Celia są rodzeństwem, lecz zostali adoptowani przez różne rodziny. Jude chciałby mieszkać z siostrą, dlatego zawarł układ ze swoim ojczymem. Jeśli wygra trzy razy pod rząd Krajowe Mistrzostwa podczas nauki w Akademii, będzie mógł z nią zamieszkać ale jeśli przegra, układ będzie nie ważny. A jeśli przegra na etapie Finału Regionu, będzie musiał opuścić rodzinę w której zamieszkał... Nie możemy wygrać tego meczu. Jeśli wygramy to Jude i Celia nie będą mogli ze sobą mieszkać ale ja chce wygrać... Luna - spojrzał na mnie - I co ja mam zrobić...?

Oparłam się przednimi łapami o jego klatkę piersiową, po czym zaczęłam lizać go po twarzy, chcąc w ten sposób poprawić mu humor. Chłopak od razu zaczął szeroko się do mnie uśmiechać i wiedziałam, że choć w małym stopniu mu to pomogło. Po chwili usłyszeliśmy jakieś głosy, dlatego odsunęłam się od mojego właściciela i ponownie stanęłam na czterech łapach, dodatkowo stawiając uszy. Wiedziałam już, że głosy należały do Jude'a oraz Celii, dlatego postanowiliśmy to sprawdzić. Wyszliśmy z łazienki a następnie schowaliśmy się za ścianą, aby przypadkiem nas nie zobaczyli i zaczęliśmy podsłuchiwać ich rozmowę.

- Mówię do ciebie! - krzyknęła dziewczyna - Co ty tu jeszcze robisz? Powinieneś od dawna się rozgrzewać

- Ta sprawa ciebie nie dotyczy - odpowiedział i zaczął odchodzić, lecz zatrzymał się, kiedy granatowłosa zaczęła mówić

- Wiesz co? Odkąd zostałeś członkiem rodziny Sharpów stałeś się zupełnie inną osobą. Przez te wszystkie lata byliśmy rozdzieleni a ty nigdy nawet nie spróbowałeś się ze mną skontaktować, dlaczego? Byłeś zbyt zajęty samym sobą...? A może ty... ty mnie po prostu nie lubisz... - dokończyła cicho i spojrzała na chłopaka oczami pełnymi łez - Jestem dla ciebie ciężarem? To dlatego nigdy nie zadzwoniłeś? Nie jesteś już tym wspaniałym bratem, którego miałam. Jesteś podły! - krzyknęła i odbiegła w przeciwnym kierunku ze łzami w oczach

Natomiast Jude stał w tym samym miejscu, niczym słup soli i zaciskał dłonie w pięści. Zapewne było mu bardzo przykro, że jego siostra tak o nim myślała... W końcu robił wszystko co w jego mocy, aby mogli razem zamieszkać a ona tak okrutnie go potraktowała - jednak ona o wszystkim nie miała pojęcia... Nie patrząc na Marka podeszłam do niego i usiadłam obok a następnie podsunęłam mu głowę pod dłoń, aby mógł mnie pogłaskać. Chciałam poprawić mu jakoś humor, co oczywiście troszkę mi się udało. Chłopak ze słabym uśmiechem pogłaskał mnie po głowie i podrapał między uszami a po chwili dołączył do nas brunet. Porozmawiał chwilę z Judem, po czym razem z moim właścicielem poszliśmy na boisko - do reszty drużyny. Po drodze spotkaliśmy także naszego trenera oraz pana detektywa, którzy w swojej rozmowie wspomnieli o pułapce.

- Teraz wszystko rozumiem - powiedział Mark - Wiem, czego Jude szuka w całej szkole. On też uważa, że gdzieś czyha na nas pułapka

Pobiegliśmy na trybuny, gdzie zebrała się masa ludzi. Chcieliśmy poobserwować z tego miejsca, gdyż mieliśmy stąd znakomity widok na całe boisko. Chłopak stał przy barierce, patrząc przed siebie a ja oparłam się o nią przednimi łapami i również patrzyłam przed siebie. Brunet powiedział mi, że Jude jest uczciwym chłopakiem, który nie posunąłby się do oszustwa nawet wtedy, kiedy miałby taką możliwość. Ja również tak myślałam, ponieważ kapitan Królewskich był porządnym gościem więc myślę, że wolałby uczciwie przegrać mecz niż wygrać i mieć z tyłu głowy, że on i jego zespół oszukiwał.

~ Time skip ~

Po krótkiej przechadzce po korytarzach Akademii poszliśmy na boisko. Zaczęłam chodzić sobie to tu, to tam aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Podczas takiego spacerku wyczułam, że Jack jest spięty oraz zdenerwowany, dlatego postanowiłam sprawić, aby nieco się rozluźnił. Jednak za nim zdołałam do niego dojść jako pierwszy zrobił to Sam, który zaczął łaskotać Wallside'a. Ten wyrzucił piłkę wysoko w powietrze a kiedy ta spadała trafiła idealnie w głowę łaskotnisia (Sama). Chłopak upadł na plecy a sekundę później zaczął krzyczeć nie wiadomo z jakiego powodu. Każdy z drużyny natychmiast do niego podbiegł. Ja również to uczyniłam i zauważyłam, że dookoła niego leżały śruby. Wzięłam jedną z nich w zęby, po czym podałam ją Markowi, który zaczął uważnie się jej przyglądać.

- Śruby? - zdzwił się Evans

- Spadły prosto z góry - odpowiedział Kevin - To niebezpieczna sprawa. A jeśli zleciałyby mi na głowę? - jak zwykle Dragonfly myślał tylko o sobie a nie o wszystkich - Ktoś odwalił prawdziwą fuszerkę przy budowie

Nie mogliśmy dłużej myśleć o śrubach, ponieważ po chwili obie drużyny musiały się ustawić na przeciwko siebie, co oczywiście się stało. Natomiast ja grzecznie siedziałam przy menadżerkach i stamtąd obserwowałam całe spotkanie. Za chwilę rozpocznie się Finał Regionów, którego nie mogłam się już doczekać - podobnie jak reszta. Widziałam również jak Jude rozgląda się podobnie jak ja, zapewne szukając jakiejś pułapki. Nie miałam pojęcia, co to mogło być...

Chwilę później zawodnicy przywitali się, podając sobie dłonie. A kiedy przyszła pora, aby to Mark i Jude podali sobie dłonie, kapitan Królewskich powiedział coś ściszonym głosem na ucho mojemu właścicielowi. Niestety nie wiedziałam, co to było - za pomocą Super Podsłuchu mogłabym się tego dowiedzieć ale miałam za mało czasu i było za dużo świadków, więc muszę liczyć na to, że brunet zechce mi o tym powiedzieć.

- Rozpoczynamy Regionalny Finał Turnieju Strefy Footballu! - krzyknął komentator - Gimnazjum Raimona kontra Akademia Królewska!

Kiedy zabrzmiał pierwszy gwizdek z dachu stadionu prosto na połowę naszej drużyny spadły ogromne, ciężkie, metalowe bele. Razem z menadżerkami, trenerem i graczami rezerwowymi staliśmy jak sparaliżowani, patrząc na wielkie chmury dymu, które okrywały drużynę Raimona. Czyżby Dark posunąłby się do czegoś aż tak strasznego...? Szef miał rację - ten straszny i podły gość posunie się naprawdę do wszystkiego, aby wygrać mecz. Nie zważając na pozostałych pobiegłam prosto przed siebie, po czym wbiegłam w chmurę dymu, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, czy wszystko z zawodnikami jest w porządku. Miałam nadzieję, że nic poważnego im się nie stało. A jeśli tak, nigdy w życiu sobie tego nie wybaczę - w końcu powinnam była ich ochronić... Będzie to tylko i wyłącznie moja wina, ponieważ nie udało mi się rozgryźć planu Ray'a na czas.

Będąc w chmurze dymu absolutnie niczego nie widziałam, dlatego używając swojego doskonałego węchu udało mi się wszystkich odnaleźć. Biegałam od zawodnika do zawodnika upewniając się, że wszystko jest dobrze. Na całe szczęście nic nikomu się nie stało i uważam, że był to najprawdziwszy cud. W końcu dym opadł a ja zauważyłam, że wszyscy z Raimona cofnęli się od swojej oryginalnej pozycji. Najwidoczniej Jude rozgryzł plan swojego trenera i to właśnie to mówił Markowi podczas przywitania. Dzięki niemu drużyna cofnęła się a to znaczyło, że bele upadły przed nimi.

Parę minut później Jude razem ze swoimi przyjaciółmi z drużyny korytarzami zmierzali do gabinetu Darka. Mark postanowił, że pójdzie razem z nimi, dlatego jako jego wierny pies poszłam razem z nim. Dodatkowo poszedł z nami również nasz trener, aż w końcu wszyscy weszliśmy do pomieszczenia, gdzie na przeciwko znajdował się Ray Dark - czyli sprawca tego zdarzenia. Kiedy tylko go ujrzałam niemal natychmiast chciałam do nieco podbiec, skoczyć na niego a następnie boleśnie ugryźć w drugą rękę. Jednak chwilę później opanowałam się i postanowiłam zrobić drogę Sharpowi, który zapewne sam załatwi tą sprawę. Ale jeśli Ray zacznie był nie miły lub aktywuje kolejną sprytną sztuczkę ostrzegam, że nie będę miała dla niego litości.

- To podłość, tak działają tylko bezwzględni psychopaci - powiedział Jude zdenerwowanym tonem - Kto pluje w niebo, ten bywa mokry. Dziękuję za te podpowiedź. Zgubiła pana zbytnia pewność siebie

- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz - odparł spokojnie Ray - Nie macie żadnych dowodów, że to ja maczałem w tym palce

- Ale ja mam - dodał pan detektyw, który pojawił się tuż za nami i rzucił worek ze śrubami na biurko Darka

- Co to jest? - zapytał Mark i spojrzał na mężczyznę

- Dowody - odpowiedział detektyw i lekko się uśmiechnął - Mam informację, że śruby zostały poluzowane. To było celowe działanie

Dołączył do nas również jeden z pracowników, który pracował dla pana detektywa. Ten przyprowadził ze sobą mężczyznę, który powiedział, że Dark zlecił mu celowe poluzowanie śrub. Teraz nie mieliśmy już żadnych wątpliwości, że cała ta sprawka była jego dziełem. Parę minut później Dark został wyprowadzony w kajdankach przez pana detektywa i zapewne pojedzie do więzienia, czyli tam, gdzie było jego miejsce.

- Trenerze Hillman i ty, Mark - odezwał się Jude - Proszę, przyjmijcie nasze przeprosiny. To, co zrobił ten człowiek jest niewybaczalne i musimy ponieść tego konsekwencje. Wycofujemy się z gry

- Jude, co ty wygadujesz? - zdziwił się Mark

- Nie jesteśmy godni tego finału - dodał kapitan Królewskich a David i Joe kiwnęli lekko głowami

- Wiesz Mark? - odezwał się trener, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka - Ta decyzja należy do kapitana. Zadecyduj czy akceptujesz ich decyzję, czy wolisz rozegrać mecz

- No to będziemy grać - brunet szeroko się do nich uśmiechnął - Tu się liczy tylko piłka nożna. Czeka nas fajny mecz

~ Time skip ~

Boisko zostało wymienione, dlatego nasz mecz mógł się w końcu odbyć. Jeśli chodzi o mnie jak zwykle siedziałam przy menadżerkach i czujnym spojrzeniem czarnych oczu obserwowałam całe boisko. Mimo, że Dark'a zabrała policja wolałam na wszelki wypadek mieć wszystko pod kontrolą. Jednak... Skoro jego już tutaj nie ma nie musiałam zawracać sobie głowy jego osobą, tylko mogłam skupić się jak zbliżyć Jude'a i Celię. Nie chciałam aby się kłócili, ponieważ byli rodzeństwem - a rodzeństwo powinno trzymać się razem mimo wszystko. Dlatego przysięgłam sobie, że chłopak i dziewczyna do końca tego meczu pogodzą się, co oczywiście się stanie. Do mojej głowy zawitał już nawet gotowy pomysł ale nie do końca byłam pewna, czy Szef się na niego zgodzi. Może lepiej zrobić to za jego plecami...?

W następnej części:

* Czy Raimon pokona Akademię Królewską?

* Czy Szef wyrazi zgodę na pomysł Luny?

* Czy Lunie uda się pogodzić skłócone rodzeństwo?

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

4389 słów

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top