11. Misja znaleźć trenera! (2) ✔️

Z cichym westchnieniem odwróciłam się i zaczęłam iść w tym samym kierunku, skąd przyszłam. Ale na mojej drodze pojawiła się limuzyna czarna jak smoła, która na dodatek oślepiała mnie swoimi mocnymi światłami. W końcu drzwi się otworzyły a ze środka wyszła osoba, której w ogóle się nie spodziewałam - a przynajmniej nie w tej chwili. Wiem tyle, że muszę być ostrożna, gdyż wszystko może być możliwe a ten człowiek naprawdę nie cofnie się przed niczym. A był to nie kto inny jak...

Ray Dark. Moja intuicja dobrze mi podpowiadała, że za jego uśmiechem w domu Jude'a coś się kryło. Miałam jednak nadzieję, że nie stanie się nic złego a ja za chwilę ruszę do domu, aby przywitać się z brunetem. Natomiast obecnie znajdowałam się tutaj, nie wiedząc co za chwilę zastanę. Dark pstryknął palcami, na co światła zgasły a ze środka pojazdu wyszło dwóch mężczyzn - jeden stanął po lewej stronie trenera Akademii a drugi po prawej stronie. Obaj zaczęli się do mnie zbliżać z myślą, że szybko wykonają swoje zadanie. Jeden z nich miał w dłoniach worek, drugi zaś linę. Moje uszy automatycznie odchyliły się do tyłu, sierść na grzbiecie zjeżyła się a z klatki piersiowej wydobywało się głębokie warczenie. Zaczęłam się powoli cofać, zastanawiając się jak ich tu ominąć - zaś oni powoli szli w moim kierunku.

- Chodź tu piesku, dam ci pyszny smakołyk - powiedział do mnie jeden z mężczyzn miłym głosem, na co kompletnie go zignorowałam

Nie ze mną te numery - pomyślałam sobie, bacznie im się przypatrując. Mężczyzna, który trzymał linę rzucił ją w moją stronę ale byłam szybsza i odskoczyłam w bok, więc lina upadła obok mnie. Próbował tak parę razy a kiedy mu się to ciągle nie udawało, postanowił dać sobie spokój i pozwolić, aby to jego kolega dokończył zadanie. Tak więc drugi z mężczyzn, trzymając worek zbliżył się do mnie jeszcze bliżej. Warknęłam jeszcze głośniej, po czym kłapnęłam w jego stronę zębami, chcąc dać mu wyraźnie ostrzeżenie: ,,nie podchodź do mnie bo cię ugryzę''. Widziałam jak mężczyzna wzdrygnął się i cofnął o kilka kroków. Dlatego wykorzystując kilka sekund rzuciłam okiem na Darka, który nie wyglądał na zbyt zadowolonego z takiego obrotu spraw. Zapewne liczył, że jego ludzie złapią mnie bez żadnego problemu ale ze mną nie było tak łatwo.

- Przestańcie się z nią bawić! - krzyknął Ray - Macie ją złapać i to w tej chwili!

Mężczyźni nadal nie dawali za wygraną i ciągle próbowali swoich sił w starciu ze mną ale nie mieli szans. Dzięki temu, że byłam niezwykłym psem miałam znacznie większą zwinność niż zwykły psiak. Dlatego bez żadnych przeszkód omijałam linę, którą we mnie rzucali. Planowałam pójść do domu, aby zjeść troszkę psiego jedzonka i napić się świeżej wody. Następnie poszłabym do pokoju bruneta i wskoczyła do niego na łóżko, po czym machałabym radośnie ogonem, kiedy głaskałby mnie po głowie oraz drapał między uszami. A tymczasem muszę bawić się w kotka i myszkę razem z ludźmi Darka.

- Czy ja zawsze muszę wszystko robić sam? - odezwał się ironicznie Ray i otworzył drzwi oraz wyjął pistolet, kierując go w moim kierunku - Odsuńcie się. Sam z wielką chęcią się nią zajmę. Powiedz ,,pa pa'' psinko

Tak jak mężczyzna powiedział ci odsunęli się, robiąc mu miejsce. Na mojej drodze stał jedynie Dark, który trzymał w dłoniach pistolet i kierował go prosto we mnie. Oczywiście czułam strach - w końcu kto nie bałby się jak ktoś mierzy do ciebie z pistoletu? Jednak nie pokazywałam mu tego, nie dając tej satysfakcji. Poza tym nie mogę pozwolić sobie na strach, gdyż to ja jestem obrońcą zespołu i muszę być silna oraz twarda, aby w razie czego im pomóc. W końcu Dark nie chciał już dłużej czekać i pociągnął za spust... Świat jakby zwolnił, moje zmysły się wyostrzyły a ja dokładnie widziałam każdy pocisk, który leciał w moją stronę. Nie wiele myśląc zaczęłam biec w stronę trenera Królewskich, błyskawicznie omijając wszystkie pociski - a mężczyźni? Ci byli pod wielkim wrażeniem mojego refleksu. Kiedy zaś byłam kilkanaście centymetrów od Ray'a skoczyłam na niego, dziko warcząc. Dyrektor Akademii Królewskiej cały zastygł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i zapomniał o pistolecie, natomiast jego ludzie uciekli, zostawiając go całkiem samego. Nie zastanawiając się długo ugryzłam go boleśnie w prawą dłoń, po czym zeskoczyłam i ile sił w łapach pobiegłam przed siebie. W biegu uruchomiłam Super Szybkość biegnąc tak szybko jak jeszcze nigdy, kierując się prosto do domu.

(Super Szybkość - Luna staje się bardzo szybka i wielkie odległości pokonuje w kilka sekund)

~ Time skip ~

Już po kilku sekundach udało mi się dobiec na miejsce. Stanęłam za drzewem a następnie wyłączyłam swoją super moc, po czym podeszłam do drzwi, siadając przed nimi. Zaczęłam szczekać, żeby Mark usłyszał moje prośby wpuszczenia mnie do środka. Kiedy drzwi się otworzyły, polizałam go szybko po dłoni, po czym od razu poszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie smakowite jedzonko. Szybciutko je zjadłam i popiłam wodą a potem razem z chłopakiem poszliśmy do jego pokoju.

- Gdzie ty byłaś, Luna? - spytał chłopak, siadając na łóżku i drapiąc mnie za uszami, kiedy do niego wskoczyłam - Długo cię nie było...

Jedynie zamachałam puchatym ogonem i polizałam go w policzek na przeprosiny. Później ziewnęłam, pokazując wszystkie swoje białe zęby - byłam nieco zmęczona po całej sytuacji z Darkiem, więc okręciłam się parę razy wokół własnej osi, po czym położyłam się, opierając pyszczek na przednich łapach i zamknęłam oczy. Nie minęło sporo czasu zanim spałam jak kamień...

~ Time skip ~

Po lekcjach spotkaliśmy się całą drużyną w domku klubowym. Jednak później parę osób musiało iść na dodatkowe zajęcia, dlatego z pozostałymi poszliśmy przed szkołę, gdyż było tam znacznie więcej miejsca. Ponownie pojawił się temat trenera na Turniej Strefy Footballu, którego nadal nie mieliśmy. Siedzieliśmy w kole a ja leżałam przy moim właścicielu, słuchając uważnie ich rozmowy.

- I co my teraz zrobimy? - zapytał Axel - Mamy tylko dwa dni, żeby znaleźć trenera, inaczej już po nas

- No nie... Głupi ten regulamin - oświadczyła Silvia i całkowicie się z nią zgadzałam

- Wszyscy jesteśmy podłamani. Nawet nie ma sensu organizować treningów, bo i tak nic nie dadzą - skomentował Bobby a Nathan kiwnął na te słowa głową, zgadzając się z chłopakiem

- Kto by pomyślał, że aż tak wdepniemy, co? A najgorsze, że nie mam żadnych pomysłów - powiedział Mark a chwilę później położył się na plecach oraz spojrzał w niebo - Trudno. Spróbuję jeszcze raz poprosić tego kucharza o pomoc...

Brunet wstał i gestem ręki zachęcił mnie, abym pobiegła razem z nim. Z radością wstałam i razem pobiegliśmy chodnikiem do restauracji Rai Rai. Tym razem miałam nadzieję, że kucharz zgodzi się zostać naszym trenerem - była to w końcu nasza ostatnia deska ratunku. Inaczej możemy zacząć się żegnać z możliwością zagrania w Turnieju. Jednak kilka minut później drogę zagrodził nam jakiś mężczyzna z brązowymi włosami i siwą brodą. Odruchowo się zatrzymaliśmy, patrząc na niego uważnie. Nie ufałam mu na samym początku, lecz jeśli nieco go poznam kto wie, może będzie to mężczyzna godny zaufania.

- Mark Evans, zgadza się? - zapytał mężczyzna

- No tak - potwierdził chłopak

- Pozwól, że się przedstawię - pokazał nam swoją odznakę

- Pan detektyw? - zdziwił się brunet, wpatrując się to w odznakę, to w mężczyznę

Kiedy dowiedziałam się, że ten człowiek jest detektywem byłam o wiele spokojniejsza. Dodatkowo pokazał nam swoją odznakę co oznaczało, że nie kłamie. Później całą trójką poszliśmy pod Wieżę Inazumy, gdzie Mark i pan detektyw usiedli na ławce, natomiast ja usiadłam przy nodze chłopaka, kładąc pysk na jego kolanach.

- To o czym chce pan porozmawiać? - zapytał Mark

- Słyszałem z pewnego źródła, że szukacie nowego trenera - zaczął, patrząc przed siebie

Na początku do bruneta nie dotarły jego słowa ale później zrozumiał, co przed chwilą powiedział mężczyzna i z szerokim uśmiechem na twarzy oraz z gwiazdkami w oczach stanął przed nim myśląc, że mężczyzna chce zostać naszym trenerem. Jednak pan detektyw od razu powiedział, że nim nie będzie gdyż sam uważa, że się nie nadaje. Dlatego zapał i radość opuściła chłopaka, który usiadł ponownie na swoim miejscu.

- Po prostu kocham piłkę nożną i wiele mnie z nią łączyło w czasach, kiedy ciebie jeszcze nie było na świecie - wstał z ławki, po czym zrobił ruch tak jak Mark podczas wykonywania popisowej techniki chłopaka - Boska Ręka. Ale kiedy zobaczyłem ciebie jak używasz Boskiej Ręki w meczu z Królewskimi, miałem gęsią skórkę. Pomyślałem sobie wtedy, że Jedenastka Inazumy znów się narodzi

- Pan też słyszał o Jedenastce Inazumy? - ucieszył się brunet

- O tak - zgodził się - Byli prawdziwą potęgą i nigdy się nie poddawali

- Ekstra - skomentował mój właściciel z szerokim uśmiechem na twarzy

- Ale powiedz... Poznałeś tragiczną historię Jedenastki Inazumy? - zapytał, na co Mark pokręcił przecząco głową - Naprawdę? - zdziwił się mężczyzna, po czym zaczął swoją opowieść - 40 lat temu podczas Turnieju Strefy Footballu a dokładniej w Finale Mistrzów, Gimnazjum Raimona miało zagrać z Akademią Królewską, która po raz pierwszy tamtego roku startowała w Turnieju. Niestety z jakiegoś powodu zawiodły hamulce w autokarze, którym zespół jechał na mecz. Autokar miał wypadek. Wszyscy zawodnicy byli ranni, jednak mimo to wszyscy pojawili się na murawie, by rozegrać mecz Finałowy. I wtedy... Ktoś poinformował telefonicznie, że drużyna Raimona wycofuje się z meczu. I tak Królewscy wygrali Finał, nawet nie dotykając piłki i od tamtej pory od 40 lat ani razu nie przegrali. Zawodnicy szkoły Raimona byli zdruzgotani i nigdy się po tym nie podnieśli

- A kto wykonał ten telefon? - zapytał zaciekawiony chłopak

- Tego nikt nie wie - odpowiedział mu pan detektyw - Ale jest coś w tym podejrzanego. I właśnie dlatego zostałem detektywem, chce odkryć prawdę - zrobił krótką pauzę - Pewnie czujesz się skołowany tym wszystkim, co?

- Trochę jestem zaskoczony - odpowiedział Mark, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie - Niech mi pan powie. Czy to prawda, że pan kucharz grał kiedyś w Jedenastce Inazumy?

- To prawda - potwierdził jego słowa mężczyzna - Był uczniem twojego dziadka a grał na tej samej pozycji co ty, na bramce

Po tych słowach pożegnaliśmy się ładnie z panem detektywem a potem ile sił w nogach i łapach pobiegliśmy do restauracji pana Hillmana. Skoro teraz byliśmy w stu procentach pewni, że kucharz grał i należał do Jedenastki Inazumy oraz że był uczniem Davida Evansa, teraz nie odpuścimy mu tak łatwo. Kiedy dotarliśmy na miejsce brunet otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Mężczyzna siedział przy stoliku i czytał gazetę a kiedy zorientował się, że ktoś wszedł, podniósł na nas wzrok, mówiąc:

- No nie, znowu ty...

- Tak jest, ten sam - weszliśmy do środka

- Mów sobie co chcesz. Ja zdania nie zmienię - odpowiedział od razu, spodziewając się o co za chwilę zapyta go Mark

- Jasne, jasne - powiedział chłopak jakby nie słyszał jego słów a potem spytał - Może zagramy o to?

- Jak to? - zdziwił się kucharz

- Tak to. Detektyw powiedział mi... - na co dotknęłam pyskiem jego nogi a ten zwrócił się do mnie - No tak, wybacz Luna - następnie znów zwrócił się do kucharza - Powiedział nam, że pan też był bramkarzem

- Ten stary, nieszczęśliwy człowiek? Niech się lepiej nie wtrąca - odpowiedział - Znowu podskoczyły ceny żywności... - wymamrotał cicho, czytając gazetę

Brunet był troszkę zły, że kucharz nie chciał go słuchać a teraz na dodatek go ignorował. Dlatego chcąc zwrócić na siebie uwagę rzucił torbę na stolik przed nim. Dopiero wtedy mężczyzna na niego spojrzał i dodał, że chłopak jest bezczelny. Możliwe, że kucharz miał rację ale jak niby Mark miał sprawić, żeby ten zaczął go słuchać? Mój właściciel próbował mu wytłumaczyć, że piłka nożna nie odejdzie oraz nie zniknie z jego życia. Wspomniał także o wypadku Jedenastki Inazumy, że oni nie mogli zagrać w Finale Mistrzów ale nie miało to większego znaczenia. Mężczyzna cały czas nie chciał zmienić zmiana, jednak ostatecznie przystał na propozycji chłopaka, która brzmiała tak: jeśli Mark'owi uda się obronić trzy strzały, pan kucharz zostanie naszym trenerem. Natomiast jeśli mu się nie uda, nigdy więcej nie wrócą do tej rozmowy.

Kiedy wszystko było już ustalone poszliśmy na boisko nad rzeką a chłopak z uśmiechem pobiegł na bramkę - czyli swoją ulubioną pozycję. Po jego wyrazie twarzy sugeruje, że brunet był pewien, że osiągnie cel i pan Hillman zostanie naszym trenerem. Mężczyzna stanął kilka metrów przed bramką i podbijał piłkę kolanem, natomiast ja usiadłam z boku boiska i trzymałam mocno łapy za mojego właściciela - dodatkowo wierzyłam w niego całym psim serduszkiem, że uda mu się obronić wszystkie strzały.

Pierwszy strzał chłopak obronił bez żadnego problemu, nawet nie używając żadnej techniki hissatsu. Za drugim razem użył Ognistej Pięści, wybijając piłkę a kucharz złapał ją w dłonie. Później ustawił ją przed sobą i cofnął się o parę kroków. Wspomniał Markowi, że jeśli teraz strzeli bramkę i zdobędzie gola, nigdy więcej nie wrócą do rozmowy na temat trenera. Brunet jedynie kiwnął głową z uśmiechem, że rozumie takie warunki. Pan Hillman oddał bardzo mocny i potężny strzał a piłka niczym rakieta mknęła w stronę bramki. Dlatego mój właściciel użył swojej popisowej obrony - Boskiej Ręki - obraniając jego strzał. A to oznaczało, że kucharz z restauracji Rai Rai zostanie trenerem naszej drużyny! Dzięki temu wystąpimy w Turnieju i Finale Regionów oraz zagramy z Akademią Królewską. Pobiegłam szybciutko do mojego właściciela, po czym skoczyłam na niego. Chłopak upadł na plecy a ja zaczęłam lizać go po całej twarzy, co wywołało śmiech i wielki uśmiech na jego twarzy. Po chwili zorientowałam się, że pan Hillman na nas patrzy, dlatego zeszłam z mojego właściciela i razem podeszliśmy do mężczyzny.

- Kto by pomyślał. Zupełnie jakby David Evans do nas powrócił - powiedział kucharz - Mały, jak tam masz na imię bo umknęło mi

- Jestem Mark Evans - odpowiedział niemal od razu mój właściciel z uśmiechem

- Mark Evans, tak? To bardzo znane nazwisko. A twój psiak jak się wabi? Słyszałem o niej już parę ciekawych informacji. Między innymi, że pomogła wygrać wam w meczu z Liceum Czarnej Magii oraz że uratowała jednego zawodnika przed doznaniem groźniejszej kontuzji

- Nazywa się Luna - powiedział Mark z szerokim uśmiechem i pogłaskał mnie po głowie - I tak, to prawda. Gdyby nie ona, nigdy nie wpadlibyśmy w meczu z Magicznymi, żeby Axel i Kevin połączyli strzały. A w meczu przeciwko Mechatronikom Luna uratowała Axela przed kontuzją. Dzięki temu miał tylko lekkie skręcenie a nie nogę w gipsie - mówił dumnie chłopak a ja machałam puszystym ogonem z również dumnie uniesioną głową

~ Time skip ~

Następnego dnia podczas naszego spotkania w domku klubowym razem z brunetem przedstawiliśmy nowego trenera reszcie zespołu. Każdy był w podobnym humorze jak my kiedy dowiedzieli się, że mamy trenera i dzięki temu będziemy mogli rozegrać mecz z Królewskimi.

- Przedstawiam naszego trenera! - krzyknął wesoło kapitan

- Jestem Seymour Hillman. Miło mi was poznać - przedstawił się mężczyzna - Drużyno! Przed nami Finał, więc musimy trenować aż do upadłego

- Hura! - ucieszyła się cała drużyna

Nadal nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że Markowi znowu się udało - dzięki jego wielkiej determinacji jaką się wykazał, mamy nowego trenera, który należał do dawnej Jedenastki Inazumy. Była to doskonała wiadomość dla naszej drużyny ale wracając do Darka... Co będzie, jeśli spotkam go podczas naszego Finału z Królewskimi? Czy znów będzie próbował mnie porwać albo zabić? Mam w swojej głowie masę pytań, na które na tą chwilę nie znam odpowiedzi. Jednak wszystko okaże się podczas naszego meczu i liczę, że będzie to bardzo udane spotkanie pełne niesamowitych zwrotów akcji i zaskakujących wydarzeń...

W następnej części:

* Czy Królewscy poprawili swoje dotychczasowe umiejętności i staną się trudnym orzechem do zgryzienia dla drużyny Raimona?

* Czy Dark będzie próbował porwać Lunę podczas meczu?

* Czy Lunie uda się wymyślić plan jak połączyć na nowo skłócone rodzeństwo?

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

2516 słów

❤️⚽❤️ ~~~~~~ ❤️⚽❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top