Rozdział 6
Bruno
– Zostaw mnie! – krzyczy przez łzy. Cholera jasna... Czego ja się spodziewałem, że do razu pierwszej nocy pójdzie ze mną do łóżka? Oczywiście mogę sobie ją wziąć siłą, taka kruszynka jak ona nie ma ze mną żadnych szans. Muszę się uspokoić i zapanować nad swoim pożądaniem. Nie mogę jej tego zrobić. Jestem draniem, ale nie, aż takim. Gwałtownie wciągam powietrze i po chwili już spokojniej je wypuszczam. Gdy tylko luzuje uścisk na jej nadgarstkach, od razu wyrywa się spod moich ramiona i ucieka do łazienki, mocno zatrzaskując za sobą drzwi. Ona się mnie boi! Brawo Bruno własna żona się ciebie boi. Powinna czuć do mnie szacunek, nie sprzeciwiać mi się i być posłuszną żoną, ale nie powinna przecież się mnie bać...
– Laura odtwórz drzwi. – mówię spokojnym tonem, podchodząc pod drzwi łazienki. Nie słyszę, żadnej odpowiedzi. Jedyne co słyszę to cichy płacz... – Lauro, proszę cię otwórz drzwi. –staram się panować nad sobą. To wszystko nie układa się tak jak powinno, przecież nasze małżeństwo nie może tak wyglądać. Ona nie może się mnie bać, a jeżeli tak będzie, nie pozwoli mi się do siebie zbliżyć. Jednakże doskonale wiem, że teraz to ja przesadziłem...
– Nie. Myślisz, że nie wiem jaki jesteś? Zawsze dostajesz to czego chcesz, więc jak otworzę drzwi ze mną będzie tak samo. Nie otworzę ci!
– Nie bój się mnie i otwórz drzwi, nic ci nie zrobię. – staram się ją przekonać mówiąc opanowanym tonem głosu, na który w obecnej sytuacji nie wiarygodnie ciężko jest mi się zdobyć. Mocno zaciskam szczękę i palce u dłoni, aby stłumić coraz bardziej narastającą frustrację.
– Nie otworzę!!! – Krzyczy.
– Cholera jasna, w tej chwili otwórz te drzwi. Liczę do trzech. Jeśli ich nie otworzysz, to je rozwalę i wtedy zobaczysz co z tobą zrobię! – Nerwy biorą górę, moja porywcza i impulsywna strona jak zawsze pokazuje się szybciej niż myślę. – Jeden... Dwa... – syczę powoli, a zamek w drzwiach mozolnie zaczyna się przekręcać. Laura bardzo powoli otwiera drzwi. Odsuwa się od nich w głąb łazienki i stoi bez ruchu. Patrzę na nią uważnie i zastanawiam się, gdzie podziała się ta pyskata kobieta? Teraz stoi przede mną jedynie mała bezbronna istotka, z której oczu płynie strach i łzy.
– Podejdź do mnie. – rozkazuje łagodnym głosem i wyciągam rękę ku niej, na co ani drgnie. Stoi jak w amoku i cała drży. Nie cieszmy mnie ten widok. – Laura, podejdź do mnie. Musisz mi zaufać. Nie możesz się bać własnego męża. – Ona musi sama do mnie podejść. Musi mi zaufać i uwierzyć, że nic jej nie zrobię. Inaczej nic z tego nie będzie, chce zbudować z nią ten związek przede wszystkim na zaufaniu. Laura musi mi bezgranicznie ufać we wszystkim. Po chwili wahania bardzo powolnym krokiem idzie w moją stronę. Dotykam jej ręki powoli i delikatnie przyciągając ją do siebie, tak aby jeszcze bardziej jej nie wystraszyć. Czuje, jak cała drży mi w ramionach, kiedy już mam ją przy sobie.
– Nie chce być w Twojej sypialni. – mówi cicho ze spuszczoną głową i wiedzę ile trudu sprawia jej wypowiedzenie tych słów.
– Spójrz na mnie. – podnoszę jej podbródek i kciukiem ścieram łzy z jej delikatnego i lekko zaróżowionego policzka. – Nie bój się, nie zaciągnę cię siłą do łóżka. Skoro tak przeraźliwie nie chcesz seksu, nie będę cię zmuszał. Poczekam, aż będziesz gotowa. Obiecuje ci to. Jednakże Lauro jesteś moją żoną więc będziesz spała w mojej sypialni i w moim łóżku razem ze mną i inne rozwiązanie nie wchodzi w grę. Kładź się do łóżka. – wypuszczam ją z ramion i uważnie obserwuje jej reakcje. Jej oczy stają się już spokojniejsze tak samo jak oddech. Ku mojemu zdziwieniu robi to co mówię. Choć idzie do łóżka w dalszym ciągu patrzy na mnie podejrzliwie. – Laura obiecałem ci, a ja zawsze dotrzymuje słowa. – Zdejmuje szlafrok, kładzie go na rampie łóżka i szybko wsuwa się pod kołdrę, wyraźnie chcąc uniknąć mojego wzorku na swoim ciele. Rozbieram się przy niej i wcale nie dziwi mnie, że na mnie nie patrzy, gdy to robię. Gdyby tylko to zrobiła od razu cała oblałaby się rumieńcem. To naprawdę słodkie. Zakładam do spania tylko spodnie w szeroką kratę. I tak jest mi zbyt gorąco, abym jeszcze męczył się pod czas snu w koszulce. Widzę jak Laura kontem oka spogląda na mój tatuaż na lewej ręce, który sięga od barku do połowy przedramienia. Możliwie, że pierwszy raz go widzi, gdyż zazwyczaj ukryty jest pod rękawem koszuli. Gaszę światło i kładę się obok niej. Układam się na wznak, a Laura od razu czując moją obecność w łóżku, odsuwa się na jego brzeg. Odwracam się na bok i prawą dłonią łapię ja w pasie przyciągając do siebie. Układam swoja dłoń na jej płaskim brzuchu, a jej bliskość sprawia, że coraz wyraźniej do moich nozdrzy dociera jej zapach. Wzdryga się na to, co robię, ale nie protestuje. Opieram głowę na jej plecach i czuje już wyraźnie jak pięknie pachnie... zatapiam się całkowicie w jej zapachu. Boże jak ja bym chciał, żeby tej nocy była moja...
– Bruno zabierz rękę. – mówi błagalnym tonem. Choć nie sprawia mi przyjemności jej poczucie strachu przede mną, nie mogę spełnić jej prośby. Muszę ją do siebie przyzwyczajać, a w inny sposób mi się to nie uda. Moja bliskość, mój dotyk musi stać się dla niej czymś przyjemnym i naturalnym, a nie złym.
– Chcę cię mieć blisko siebie. Spij.
Laura
Czuję jego rękę na brzuchu i równomierny oddech na plecach. Trzymał mnie tak przy sobie przez całą noc i naprawdę, sama nie wiem jak mogłam usnąć przy nim w ten sposób. Może po prostu z nadmiaru emocji i stresu mój organizm, nie zważając na okoliczności oddał się w błogi sen. Innego wytłumaczenia w tej sytuacji nie widzę... Delikatnie podnoszę jego dłoń z siebie i próbuje się wysunąć z jego uścisku, tak aby go nie obudzić. Nie chce z nim teraz rozmawiać, muszę sama to sobie jakoś wszystko poukładać. Zakładam szlafrok i bezszelestnie wychodzę z pokoju, aby tylko go nie obudzić. Zatrzymuje się w korytarzu, nerwowo przebierając nogami. Nie znam tego domu, który naprawdę jest ogromny. Nawet nie wiem, ile jest tu pomieszczeń, co w nich jest i tak naprawdę, nie wiem nawet gdzie jest kuchnia. Moja intuicja mówi mi, że powinnam zejść na dół. Gdy wczoraj Bruno wnosił mnie do sypialni, zdążyłam jedynie dostrzec salon w biało szarych barwach, który idealnie swoim klimatem wpisywał się w klimat panujący w sypialni. Ten sam chłodny nowoczesny styl. Schodzę na dół i kiedy już odnajduję kuchnie, od razu szukam butelki wody. Pragnienie zimnej cieczy z każdą sekundą staję się nie do zniesienia. W lodówce znajduje butelkę wody i od razu biorę kilka dużych łyków przerywając uczucie suchości w ustach. Znajduje w pierwszej lepszej szafce szklankę i siadam przy kuchennym blacie, załamując twarz w dłoniach. Jest mi wstyd, na samo wspomnienie wczorajszej nocy, wszystko we mnie się skręca. Boli mnie żołądek, a oddech mimowolnie staje się coraz szybszy na samo wspomnienie. Miałam być wobec niego twarda i obojętna, a pokazałam mu swoją słabą stronę... Pokazałam jak małą bezbronną dziewczynką staje się pod jego wpływem. Naprawdę bałam się go i tego, że mnie skrzywdzi. On nie może mnie zmuszać do seksu, ja nie chce z nim chodzić do łóżka i oddawać mu swojego ciała. Nie wyobrażam sobie tego... Jego dotyk jest dla mnie dziwnie krępujący, sama nie wiem jak mam to opisać. Upijam kolejne łyki zimnej wody w nadziei, że to ostudzi moje emocje. Wszystko do cholery jest nie tak, co ja mam robić? Wiem jedynie, że na sam początek muszę zwalczyć uczucie skrępowania przy nim i nie łamać się pod jego podniesionym tonem głosu. Nie mogę pokazywać mu, cały czas jak słaba jestem. Już w nocy pozwoliłam, aby mnie zdominował... Nie chce by aby zrobił to po raz kolejny. Tak właściwie nie dziwi mnie to, że chciał mnie w nocy zaciągnąć do łóżka, czego innego mogłam się po nim spodziewać? Ten typ mężczyzny nie przepuści żadnej kobiecie, więc dlaczego miałby przepuścić własnej żonie?
– Dzień dobry. – słyszę zachrypnięty głos i po chwili czuje na swoich ramionach jego ciepłe dłoni i delikatny pocałunek złożony na moich włosach. Czując jego dotyk, moje mięśnie mimowolnie zaczynają się spinać. Niesamowicie drażnią mnie jego gest czułości, które mi okazuje. Zachowuje się, jak by okazywanie mi ich było najnormalniejszą rzeczą na świcie, a przecież tak nie jest.
– Naprawdę musisz mnie już od rana zamęczać swoimi czułościami? – Na jego twarzy pojawia się lekki grymas, który po chwili przeradza się w chytry uśmiech. Tymi słowami nie tylko staram się popsuć mu poranek, ale staram się też stłumić moje uczucie wstydu po wczorajszej nocy... Nie wiem, czy jest to dobre rozwiązanie, ale nie widzę innego. Nie chce z nim o tym rozmawiać, chce zapomnieć o wczorajszej nocy i nigdy więcej nie poruszać tego tematu.
– Lauro, jeżeli właśnie starasz się pokazać jak zupełnie nie wpłynęła na ciebie wczorajsza sytuacja, to naprawdę średnio ci to wychodzi. – Nienawidzę go. Dlaczego on doskonale wie co siedzi w mojej głowie? Poza tym cholera jasna, dlaczego nie ubrał koszulki, tylko świeci prze de mną nagim torsem, który mimo wszystko jest godny podziwu. Mając takie mięśnie i szeroko rozbudowane ramiona musi na pewno dużo ćwiczyć, przy czym niezwykle idealnie do jego ciała pasuje tatuaż pokrywający prawie całą lewą rękę... Szybko odwracam od niego wzrok, aby nie zauważył mojej reakcji. Choć jego lekki uśmiech na twarzy mówi mi, że doskonale widział mój wzrok na sobie. Karce się w myślach za to, co zrobiłam.
– Nic nie staram Ci się pokazać. – rzucam krótko modląc się w duchu, aby nie ciągnął dalej tej rozmowy. Dla mnie ten temat jest zamknięty i nie ma do czego wracać. Dobrze przyznaje, doceniam jego wczorajsze zachowanie. Nie zaciągnął mnie siłą do łóżka, choć oboje o tym wiemy, że nie sprawiłoby mu to najmniejszego problemu. Uszanował, to że nie chciałam z nim pójść do łóżka, albo to po prostu była cześć jego taktyki... Jednakże tak czy owak jego nocne zachowanie nic nie zmienia, w dalszym ciągu ani trochę się do niego nie przekonuje.
– Zamierzasz całe życie ze mną walczyć?
– Tak zamierzam. – odpowiadam, nieco unosząc podbródek. Słyszę gdzieś wewnątrz siebie cichy głos, który mówi mi , że przesadzam. Jednakże bardzo szybko go ignoruje.
– Lauro takim zachowaniem nic nie wskórasz. Jesteś moją żoną i resztę życia spędzisz przy moim boku, więc po co ze mną walczyć? Nie chce dla ciebie źle, zrozum to. Poza tym odnośnie wczorajszej nocy uwierz mi, że naprawdę nie czułem satysfakcji z faktu, że się mnie bałaś. – Stoi przede mną spokojnie wypowiadając każe kolejne słowo. Przeczesuje dłonią swoje rozmierzwione włosy i ani na moment nie spuszcza ze mnie wzorku. Jego bezwstydnie wpatrujący cały czas we mnie wzrok, jeszcze bardziej potęguje moje skrępowanie.
– Nie bałam się. – wypowiadam ledwo słyszalnym tonem, choć nie wiem po co. Oboje wiemy, że to nie prawda.
– Ależ oczywiście, że się bałaś, nie wstydź się teraz do tego przyznać. – bierze głęboki wdech. –Jestem facetem i mam swoje potrzeby, które chciałbym, abyś zaspokajała. Seks jest dla mnie bardzo ważny, a mając tak seksowną kobietę na własność trudno będzie mi utrzymać ręce przy sobie. Poza tym to normalne, że ludzie po ślubie, jak i bez ślubu chodzą ze sobą do łóżka. – Tłumaczy mi wszystko krok po kroku jak małej dziewczynce. Naprawdę moja niewielkie doświadczenie z mężczyznami jest dla niego tak widoczne? Czułam, jak z każdym wypowiedzianym przez niego słowem policzki czerwieniały mi coraz bardziej. Jak on może otwarcie mówić o tym wszystkim? Jego bezpośredniość jest dla mnie niemalże zdumiewająca.
– Bruno tylko w tym problem, że ludzie zazwyczaj sypiają ze sobą, bo się kochają... a my nie! Nie będziemy ze sobą sypiać. W ogóle możemy już skończyć tą rozmowę? – Po chwili namysłu w końcu udaje mi się złożyć racjonalną odpowiedź.
– Owszem będziemy ze sobą sypiać i nie nie możemy skończyć tej rozmowy! – Znacznie podnosi ton głosu i marszczy brwi. Wybawieniem z tej sytuacji okazuje się dochodzący z jego kieszeni dźwięk telefonu. Dostrzegając możliwość ucieczki od raz podrywam się ze stołka, uznając to za doskonale wyjście z tej sytuacji. Bruno jednak jest szybszy, zaciska dłoń na moim nadgarstku i szybko sprawia, że znów ląduje na stołku...
– Tak, za niedługo przyjedziemy. – rzuca krótko do telefonu i się rozłącza ponownie chowając go do prawej kieszeni spodni, w których spał.
– Później dokończymy tę rozmowę. Ubieraj się. Twój rodzina za dwie godziny leci do Kanady, musimy się pożegnać.
– Jak to przecież mieli zostać do jutra? – Nie powiem, jakoby miał mnie nie cieszyć ten fakt, im szybciej tatuś z moim braciszkiem stąd pojadą tym dla mnie lepiej. Czuje ulgę. Naprawdę ją czuje. Niczego bardziej nie chciałam niż wyrwać się ze szpon mojego ojca, nawet poprzez ślub z Brunem. Nie wiem, co ja mu takiego zrobiłam, że nigdy nie traktował mnie tak jak Williama... Zawsze byłam dla niego tą najgorszą. Zawsze o wszystko obwiniał jedynie mnie... Dlaczego? Nie, nie chce już dłużej o tym myśleć i odpowiadać na pytanie prowadzące donikąd. W niczym mi to nie pomoże. Pojadę się z nimi pożegnać, po raz kolejny odgrywając przedstawienie jak kochającą się rodziną jesteśmy i w końcu tatuś z Wiliamem zajmą się swoim życiem, a ja swoim. Ku mojemu zadowoleniu całe pożegnanie przebiegło dosyć szybko. Oczywiście ojciec z Wiliamem nie darowali sobie dania mi przed odlotem reprymendy na temat tego, że nie mogę przynieść wstydu rodzinie. Nie reaguje szczególnie na ich przemowę. Słyszałam ją już tyle razy, że nie zamierzam z tego powodu już więcej razy się denerwować. Jedynie Charlotte życzy mi szczęścia i prosi, abym czasem się do niej odezwała. Podczas tego całego śmiesznego ślubu, naprawdę zyskała w moich oczach. Nie jest taka jak mój brat i naprawdę moim zdaniem marnuje sobie życie u jego boku. Jestem zmuszona jeszcze zjeść lunch z najbliższą rodziną Bruna, co jest dla mnie naprawdę ogromnie męczące. Przyglądam się Brunowi gdy pociera skronie i mam wrażenie, że dla niego również. Co chwile spogląda na zegarek z wyraźną dezaprobatą. Z jego kieszeni ponownie rozbrzmiewa dźwięk telefonu. Wyjmuje telefon po czym spogląda na wyświetlacz i od razu wychodzi z pomieszczenia, obdarowując wszystkich uprzejmym skinieniem głowy.
– Przepraszam, ale mam ważną sprawę służbową. Lauro, zostajesz czy chcesz, aby Jasper odwiózł Cię do domu? – pyta, wracając do jadalni już po kilkunastu sekundach.
– Wolałabym wrócić do domu. – uśmiecham się blado, nie wiedząc gdzie podziać wzrok. Żegnamy się ze wszystkimi, nie szczędząc sobie przy tym, aż przesadzonej uprzejmości. Mama Bruna Pani Watson jest nad wyraz ekspresyjną kobietą i zanim pozwoli mi wyjść wraz z Brunem, kilka naście razy powtarza jak cieszy się z naszego ślubu. Po mimo ekspresyjnego zachowania jest dobrą kobietą, była dobrą przyjaciółką mojej mamy. Na samo jej wspomnienie czuje skurcz żołądka... nigdy nie przestane za nią tęsknić.
Mam nadzieje, że tym razem jest znacznie mniej błędów. Starałam się wszytko dokładnie sprawdzić zanim dodałam, aby ich nie było i wam się lepiej czytało :)
Mam nadzieje, że dalsze losy bohaterów przypadną wam do gustu :) Mam nadzieje na dostanie choć gwiazdki od was :)
Pozdrawiam :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top