Rozdział 59!
Dzień dobry kochani!
Przepraszam jak zawsze:) Pewnie macie już dość tego mojego przepraszania ze nie dodawanie rozdziałów, ale niestety nie mam na tyle wolnego czasu na ile bym chciała :(
Kolejny rozdział przed wami :)
Zbliżamy się do końca :)
Mam nadzieje, że będzie wam się dobrze czytało ten rozdział!
Miłego czytania!
Laura
Drzwi za moim mężem się zatrzasnęły a ja nie wiem czy dochodzi do mnie to co się właśnie przed chwilą stało. Siadam na ziemi przy stoliku i przyglądam się leżącej na niej obrączce. Obracam ją w palcach i dopiero teraz zauważam, że jest na niej grawer. Przybliżam ją do oczu by lepiej się przyjrzeć i dopiero teraz dostrzegam co jest na niej wygrawerowane od spodu. Moje imię Laura. Pośpiesznie ściągam swoją obrączkę z palca i sprawdzam czy na mojej również istnieje grawer i istnieje. Bruno. Nawet nigdy nie zauważyłam, że Bruno zadbał aby na obrączkach były wygrawerowane nasze imiona.
Łzy stają mi w oczach kiedy patrzę na nasze obrączki a po chwili w szaleńczym tępię po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Nie mogąc się opanować zaczynam płakać w głos wpatrując się ciągle w nasze obrączki. Kiedyś bardzo chciałam, aby Bruno zniknął z mojego życia a teraz? Sama nie wiem co czuje, chciałam mu po prostu tylko dać po palić, chciałam, żeby pożałował tego że zlekceważył moje decyzje. Nie wiem czy chciałam, żeby mnie zostawił... To co robię i mówię to jedno a to co czuje to zupełnie o innego.
Powinnam za nim wybiec? Powinnam go zatrzymać? Spróbować z nim porozmawiać, przeprosić i dogadać? Może powinnam... Ale to on mnie zostawił on!!! Jedyna bliska mi osoba właśnie mnie zostawiła i teraz ja mam go prosić o wybaczenie? On będzie mi mówić, że mi na nim nie zależy a sam mnie zostawia w jednym z najgorszych momentów mojego życia? Mimo tego ile razy mnie skrzywdził nawet nie chce mu się już o mnie walczyć... Poddał się. To po jaką cholerę mnie przywoził powrotem do Bostonu?
A może po prostu to ja jestem nie do wytrzymania i to ze mną nie da się żyć. Przecież przed Brunem nawet nigdy tak naprawdę nie miała faceta więc o czymś to musi świadczyć. Jestem nie do wytrzymania i taka jest prawda...
Mogłam iść na ta pieprzoną terapię. Co mi szkodziło spróbować. Testowałam cierpliwość Bruna, testowałam aż w końcu miarka się przebrała. Teraz zostanę sama, kompletnie sama. Nie będę mieć już nikogo a przy nim zawsze czułam się tak bardzo bezpieczna i tak bardzo kochana. Zamiast tak wielce unosić się dumą mogłam spokojnie z nim porozmawiać, wytłumaczyć sobie wszystko. Przecież on ma racje co do dziecka, tylko ja jak ta idiotka uroiłam sobie, że to będzie rozwiązanie wszystkich naszych problemów i nie dałam sobie tego przetłumaczyć. Bruno chciał dla mnie dobrze a ja nie potrafiłam tego docenić.
Bruno
Wyszedłem z domu tak jak stałem, nie zabrałem ze sobą niczego, ale to teraz przecież nie jest ważne. Ważne jest to co czuje teraz w środku, cholerny ból i pustkę. Czuję się tak jakbym zostawił część siebie. Tylko co ja mogłem innego zrobić? Tak się nie dało już dłużej żyć. Między mną a Laurą mogło być już tylko gorzej, a ja chciałem tego uniknąć. Nie chciałem abyśmy się znienawidzili nawzajem, bo nasze obecne relacje tylko do tego prowadziły. Chociaż tak naprawdę chodźmy nie wiem co się stało nie potrafił bym znienawidzić mojej małej... Zabrałem motor z garażu i choć myślałem, że szybka jazda chodź trochę przyniesie mi ulgi myliłem się. Pojechałem do swojego starego mieszkania w centrum w którym mieszkałem jeszcze na studiach. W końcu mi się na cos przydała.
Miałem nie pić, ale kurwa nie wytrzymam. Muszę jakoś złagodzić ten ból który we mnie siedzi. Na zmianę piję i walę w mój stary worek treningowy, ale kiedy w końcu uświadamiam sobie, że to nie przynosi mi żadnej ulgi, siadam w fotelu i sączę alkohol prosto z butelki, wgapiając się ze łzami w oczach w zdjęcia Laury na telefonie. Zawsze myślałem że jestem twardym facetem... a teraz siedzę i płaczę do zdjęć mojej żony jak gówniarz. Już mi jej cholernie brakuje. Jak ta Laura sobie beze mnie poradzi? Chociaż w sumie jak ja sobie poradzę bez niej? Może jednak podjąłem zbyt pochopną decyzje? Teraz gdy siedzę sam, zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłem. Przecież widzę co się z nią dzieje, widzę jak bardzo się pogubiła a zamiast starać się ją wyciągnąć z problemów ja ją zostawiłem.
Tylko czy nie tego Laura zawsze chciała? Może i chciała ale ja już zaczynam żałować swojej decyzji. Życie z nią jest nie do wytrzymania, ale bez niej jest jeszcze gorsze.
Jeszcze ten pieprzony spadek... Jeśli wezmę teraz rozwód to wszystko przepadnie. Trudno najwyżej ożenię się na nowo z pierwszą lepszą kobietą. Zapłacę za fikcyjny ślub a dziecka nie muszę mieć bo udowodnię w sądzie że jestem bezpłodny. Będziemy małżeństwem tylko na papierze. Nie zamierzam już być z żadną inną kobietą tak jak z Laurą, bo nigdy nie będę w stanie pokochać kogoś innego. Albo ona albo żadna.
Laura
Zasnęłam w nocy na siedząco i nawet nie wiem kiedy, siedziałam z butelką winą wpatrując się w nasze obroczki, aż oczy same mi się zamknęły. Teraz budzi mnie uporczywy dzwonek do drzwi a ja z ledwością potrafię unieść powieki. Znów mam całe oczy zapuchnięte od płaczu. Od raz przypominam sobie wczorajsze odejście Bruna. Nie wierzę, że to się naprawdę stało. Słysząc ten dzwonek do drzwi pierwsza myśl jaka mi przychodzi do głowy że to Bruno, ale przecież on nie dzwonił by dzwonkiem do własnego domu. Ale może przemyślał wszystko i jednak wrócił? Pędem rzucam się do drzwi w nadziei, że to on ale kiedy otwieram drzwi i widzę kto stoi po drugiej stronie, mam ochotę się rozpłakać.
– Gdzie jest do jasnej cholery Bruno? Czemu nie odbiera telefonu? Zapomniał jakie ważne spotkanie dziś mamy? – pyta wściekle ojciec Bruna.
– Nie wiem gdzie jest Bruno i czemu nie odbiera telefonu. – odpowiadam z ledwością.
– Czemu masz takie zapuchnięte oczy? Co się stało? Gdzie jest mój syn!? – wchodzi do środka, mijając mnie. – Bruno? – krzyczy na cały dom.
– Nie wiem gdzie jest! Pański syn mnie zostawił, odszedł ode mnie. Może być Pan w końcu zadowolony, nigdy mnie Pan nie lubił, ani nie chciał, żebym z nim była. Już śmiało można mu szukać mu nowej żony. – sama myśl, że Bruno miałby mieć inną żonę przyprawia mnie o zawrót głowy. Opieram się o ścianę i zaciskam z całej siły usta aby nie wybuchnąć płaczem.
–Zwariowaliście oboje? Czy wy kurwa nie umiecie się dogadać jak dwoje normalnych ludzi? Tylko wiecznie robicie cyrk? A spadek? – mój teść niemal gotuje się ze złości.
– To już nie mój problem, to nie ja zostawiłam Bruna tylko on mnie. – odpowiadam z kamiennym wyrazem twarzy.
– Wiesz co Lauro naprawdę podziwiam mojego syna, że tak długo z Tobą wytrzymał. Kiedyś musiało się to tak skończyć. U boku innej kobiet na pewno w końcu zazna szczęścia i spokoju nie tak jak z tobą. – Patrzy na mnie z pogardą i wychodzi mocno trzaskając za sobą drzwiami. Tak jak stoję tak osuwam się na ziemię. Zabolało. To naprawdę zabolało. Miałam racje to ja jestem nie do wytrzymania to ze mną się nie da żyć. Bruno chciał nas ratować starał się o mnie z całych sił. Dbał o mnie i chronił przed złymi decyzjami ale ja jak zawsze zachowałam się jak pieprzona gówniara i teraz przez to stracę mężczyznę mojego życia.
Moją miłość.
Wracam po chwili do salonu i szukam w pośpiechu swojego telefonu przy kanapie. Siadam na podłodze i chce zadzwonić do Bruna. Wybieram jego numer ale jednak po chwili odkładam telefon. Po co mam do niego zadzwonić? Co mam mu powiedzieć? To bez sensu. Zostawił mnie więc nie chce być ze mną a ja nie będę się prosić o jego miłość...
– Przepraszam Pani Lauro. – Jasper wyrasta przede mną jak spod ziemi. Ocieram szybko łzy z policzków i wstaje z podłogi.
– Co chcesz? Nie powinieneś pilnować swojego szefa? Wyprowadził się więc ty też już nie musisz tu być. – zakładam dłonie na piersi i mówię chłodnym tonem.
– Pan Watson przysłał mnie po parę swoich rzeczy, nie zabrał nic ze sobą.
– Sam nie potrafi przyjść? Tak szybko zapomniał gdzie jest jego dom? – pytam z wyrzutem.
– Pani Lauro ja tylko wypełniam polecenia mojego szefa. Więc jeśli Pani pozwoli pójdę po jego rzeczy do garderoby i gabinetu. – wargi mi drżą i robi mi się tak cholernie przykro. Zakrywam dłonią usta i tylko wskazuje mu ręką , że droga wolna i staje do niego tyłem aby się tylko przy nim nie rozpłakać. Naprawdę nie mógł przyjść po swoje rzeczy sam? Az tak bardzo nie może na mnie patrzeć? Widocznie już nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Dałam mu tak popalić aż w końcu zaczął mnie mieć dość. Wycieram mokre policzki i postanawiam iść za Jasperem na górę. Dopiero teraz idąc schodami, spoglądam lustro i zauważam jak wyglądam. Potargane włosy, zapuchnięte oczy i rozmazany tusz do rzęs. Wyglądam okropnie. Próbuje zmazać resztki tuszu pod oczami i przygładzić nieco włosy zanim wejdę do garderoby.
– Gdzie jest Bruno? – pytam Jaspera kiedy wchodzę do garderoby nerwowo przestępując z nogi na nogę. Chce wiedzieć gdzie jest, chyba jeszcze jako jego żona mam do tego prawo.
– Szef ma mieszkanie w centrum. – odpowiada niedbale pakując ubrania w dodatku te w których mój mąż chodzi najrzadziej.
– O tym mi nie raczył nigdy powiedzieć i pewnie o wielu innych rzeczach również. – on mógł mieć prawo do tego aby mieć przede mną tajemnice. Ja nie. Nawet nie wiedziała, że ma jakieś mieszkanie! Ale zapomniałam przecież o tym, że jego zdaniem, ja nie muszę o wszystkim wiedzieć. Naprawdę ciekawie mnie ile jeszcze jest rzeczy bądź faktów z jego życia o których nie wiem.
–To naprawdę nie jest moja sprawa. – mówi zakłopotany, upychając koszule w walizce.
– Jak Ty pakujesz te koszule!? Wszystkie się wygniotą! – rzucam wściekle nie mogąc dłużej patrzeć na to jak Jasper nieumiejętnie pakuje rzeczy Bruna. Odpycham go od walizki, klękam przy niej i sama starannie zaczynam pakować mu ubrania. Dopiero po chwili opamiętuje się co ja robię. Sama pakuje mu rzeczy? Odskakuje od walizki jak oparzona a Jasper spogląda na mnie zdezorientowany.
– No i co się tak gapisz!? Pakuj co ci tam kazał a przy okazji zapytaj go kiedy zamierza zabrać resztę swoich rzeczy, nie mam ochoty na nie patrzeć. – zanim pomyśle, w złości te słowa samoistnie wychodzą mi z ust. Nie chciałam tego powiedzieć, ale teraz już nie będę tego odwoływać. Zostawiam go samego w garderobie, wciąż plując sobie w brodę, że to powiedziałam. Jestem tak strasznie wściekła na Bruna za to, że mnie zostawił a jednocześnie tak bardzo bym chciała, żeby tu był, a tamta rozmowa się nie wydarzyła.
Zamykam się w łazience i powoli się rozbierając wchodzę pod prysznic. Bardzo rzadko to robię, zawsze wolałam kąpiel w wannie, za to Bruno odwrotnie i właśnie chyba dlatego podświadomie kieruje się pod prysznic. Puszczam na siebie gorący strumień wody, przymykam oczy i odruchowo obejmuje się dłońmi. Wyobrażam sobie, że jest tu razem ze mną. Stoi za moimi plecami, mocno obejmuje moje ramiona i całuje po szyi. Łzy zbierają mi się pod powiekami, kiedy pomyśle sobie, że już mogę nie poczuć jego ciepłych i silnych dłoni na swoim ciele. Po co ja się tak zachowywałam... Bruno miał rację, jestem po prostu nie dojrzałą gówniarą. Kocham go i powinnam mu wybaczyć a nie wciąż obarczać winą za wszystkie zło jakie mnie spotkało. Nie wszystko było jego winą. Po za tym on naprawdę się dla mnie starał i to starał jak jeszcze nigdy. Próbował jak mógł ratować nasze małżeństwo i mnie, ale ja go do tego skutecznie zniechęciłam.
Bruno
Z tego wszystkiego zapomniałem o spotkaniu w firmie. Z wielkim bólem głowy biorę prysznic i czekam aż Jasper przywiezie mi rzeczy. Nie mogę się spóźnić na zebranie chociaż kompletnie nie mam do niego głowy. Ojciec wydzwania do mnie wściekły od samego rana i nie wiem o co mu znów chodzi. Niech chociaż on mi już nie dokłada nerwów na razie. Nie spałem prawie całą noc i ani przez chwile nie przestałem myśleć o Laurze. Chociaż mi ciężko jak cholera myślę, że dobrze zrobiłem. To naprawdę dłużej nie miało sensu. Jednak mam nadzieje, że teraz coś do Laury w końcu dotrze. Zrozumie coś... Wiem, że nie od razu, ale za jakiś czas może będzie chciała do mnie wrócić. Nam obojgu potrzeba czasu i dystansu. Wczoraj byłem w złości i rozgoryczeniu byłem pewny, ze to definitywny koniec, ale dzisiaj już tak nie myślę... Dzisiaj żyje myślą, że wrócimy do siebie. Myślałem, że już nie mam siły o nią walczyć, ale dziś wiem, że to nie prawda.
– Dzień dobry szefie. – Jasper w końcu przyjeżdża z ubraniami. Odbieram od niego walizkę mając po prysznicu tylko stare spodenki, które znalazłem w szafie.
– Zabrałeś z gabinetu dokumenty o które Cie prosiłem?
– Tak wszystko jest tutaj, mam Pana zawieźć? – podaje mi aktówkę.
– Tak za dużo wczoraj wypiłem, żeby teraz prowadzić. Poczekaj na mnie na dole i załatw mi kawę. – wydaje polecenie i zabieram walizkę, żeby się ubrać. Ubieram się i zanim jeszcze wyjdę ochlapuje twarz wodą nad umywalką. Muszę wziąć się w garść.
W drodze do firmy, przeglądam papiery przed zebraniem rady ale ciężko idzie mi skupienie się na nich. Kawa jaką daje mi Jasper nie specjalnie mi w tym pomaga, ale przynajmniej trochę otrzeźwia. Ale musze jakoś do cholery się ogarnąć i zostawić moje problemy z Laurą za drzwiami firmy.
– Gdzieś Ty był do jasnej cholery? Rada się już zaczęła. Wszystko przez tą gówniarę, śmierdzi od Ciebie alkoholem na metr. – ojciec wylatuje po mnie z zebrania kiedy jestem już prawie przy drzwiach. Nie może sobie kurwa darować.
– Kurwa przestań! Nie będziemy teraz rozmawiać. – cedzę przez zęby i szukam w aktówce gum do żucia. Powinienem jakieś mieć. W to że śmierdzi ode mnie alkoholem na metr akurat jestem w stanie uwierzyć. Wkładam gumę do ust biorę głęboki oddech i wchodzę na zebranie, przepraszając wszystkich za spóźnienie. Czeka mnie teraz kilku godzinna przeprawa z radą nadzorcza i naprawdę muszę przestać myśleć o mojej żonie na ten czas. Tylko jak ja mam to zrobić!?
Kiedy w końcu późnym po południem kończy się zebranie rady nadzorczej oddycham z ulgą. W końcu koniec tej katorgi. Tylko teraz jeszcze czeka mnie przeprawa z ojcem...
– Wiem o wszystkim! – rzuca wściekle gdy w końcu po zebraniu zostajemy sami.
– O czym Ty mówisz?
– Byłem dziś rano u Ciebie w domu, kiedy nie odbierałeś telefonu. Ta gówniara mi o wszystkim powiedziała. Co wy kurwa wyprawiacie? Co Ty wyprawiasz!? – ja pierdole, tego mi jeszcze brakowało.
– Nie wtrącaj się w moje życie. – ostrzegam go.
– Jak ma się nie wtrącać. Po cholerę brałeś z nią ślub? Tyle razy powtarzałem, ze to nie jest żona dla Ciebie! A Ty nagle teraz zdałeś sobie z tego sprawę?
– Człowieku daj mi spokój! Twoje umoralniające gadki teraz nic nie dadzą!
– Co ze spadkiem!?
– No tak ciebie interesuje tylko i wyłącznie spadek nic kurwa poza tym. Nie martw się o spadek, załatwię to. – odpowiadam zrezygnowany.
– Ciekawe w jaki sposób, zapomniałeś już, że warunkiem spadku jest żona i dziecko? Spierdoliłeś sobie życie przez nią.
– Swoje życie spierdoliłem nie Twoje. A co do spadku to tak właściwie nie jest Twój interes, bo to mój spadek nie Twój. – rzucam wściekle i wychodzę, bo zaraz nam obojgu puszczą nerwy. Ojciec woła za mną żebym się zatrzymał, ale mam to gdzieś. Nie będę z nim więcej rozmawiał na temat ani spadku ani Laury bo w końcu, któryś z nas nie wytrzyma i podniesie rękę.
Dzięki dziadku, zajebiście mnie urządziłeś! Chciałeś mi ułożyć życie? To naprawdę świetnie ci to wyszło. Burczę pod nosem i wznoszę wzorku ku niebu idąc do windy. Na całe szczęście Jasper już na mnie czeka przed firmą. Zanim odjedziemy spod firmy biorę od niego paczkę papierosów i odpalam jednego mocno zaciągając się nikotynom. Rozmasowuje skronie i opieram się dłonią o samochód.
– Laura była w domu kiedy byłeś po rzeczy? – przypominam sobie, że nawet go o to wcześniej nie zapytałem.
– Tak pańska żona była w domu.
– I jak? Jak się zachowywała?
– Nie wyglądała zbyt dobrze, miała zapuchnięte oczy od płaczu i była strasznie blada. – zaciskam dłoń w pięść kiedy to słyszę.
– Mówiła coś?
– Pytała czemu sam Pan nie przyszedł po swoje rzeczy i kazała się zapytać kiedy Pan przyjdzie po ich resztę bo nie zamierza na nie patrzeć. – Zamieram na chwilę kiedy to słyszę. Kurwa jaki ja byłem głupi. Łudziłem się jeszcze rano, że jakoś się pogodzimy. Myślałem, że Laura coś zrozumie... Miałem nadzieje, że przemyśli swoje zachowanie i zatęskni za mną. A ona? Ona pyta kiedy zabiorę resztę rzeczy bo nie chce na nie patrzeć.
Ja pierdole to naprawdę jest koniec. Nie zmuszę ją do bycia ze mną i kochania mnie. Przez tyle czasu próbowałem i na dobre to nie wyszło. Doprowadziło jedynie do tego, ze mnie znienawidziła i nie chce mieć ze mną nic wspólnego, chociaż ja oddał bym za nią życie jeśli było by trzeba.
Okej, odpuszczam. Nie ma sensu się łudzić. Laura nie chce być ze mną i lepiej, żebym jak najszybciej to wbił sobie do głowy.
– Zawieź mnie do mieszkania. Wyjeżdżam na kilka dni. – podejmuje szybko decyzje i gaszę butem papierosa.
– Mam przyprowadzić Panu samochód z domu czy zostawić ten, którym przyjechałem?
– Nie trzeba, wezmę motor, który zabrałem.
– Gdzie Pan jedzie jeśli można wiedzieć.
–Nie wiem Jasper, przed siebie. Muszę odpocząć od tego wszystkiego. – wsiadam do auta i mocno zatrzaskuje drzwi. Muszę nabrać dystansu i przyzwyczaić się do myśli, że straciłem moją kobietę. Jedyną kobietę którą kochałem. Miłość mojego życia.
Laura
– Co teraz Pana Bruno przysłał po swoje rzeczy zamiast Jaspera? Tak strasznie mój maż boi się spotkania ze mną? Tchórz. – mówię kiedy widzę w drzwiach teścia. Jest ostatnią osobą jaka mam ochotę widzieć! Może specjalnie chce mi zrobić na złość przysyłając tu teścia, przecież doskonale wie jak się nie lubimy. Nawet kiedy mnie zostawił dalej chce mi uprzykrzać życie?
– Laura... – nie czekając na moje zaproszenie wchodzi do środka, zamykając za sobą drzwi. Przykłada sobie pięść do ust i widać jak mocno zaciska szczękę. O co mu chodzi.
– O co chodzi? Nie mam czasu na pogawędki z Panem. – zakładam dłonie na piersi i udaje nie wzruszoną jego wizytą.
– Wiesz co? Najchętniej wcale bym do Ciebie nie przychodził, bo to wszystko przez ciebie i pewnie nawet nie interesuje Cie los Bruna. – warczy wściekle, uderzając dłonią w futrynę. Proszę bardzo jaki ojciec taki syn. Bruno też ciągle w złości uderza w co popadnie. – Ale moja Clara mnie o to prosiła a po za tym mimo wszystko wciąż jesteś żoną mojego syna a on Cię kocha... – mówi już spokojniej a mnie ciarki przechodzą po plecach. – Dlatego muszę Ci o czymś powiedzieć.
–O czym musi mi Pan powiedzieć? – cała sztywnieje na jego słowa.
– Bruno miał wypadek na motorze, trafił w ciężkim stanie do szpitala, jest operowany. – brakuje mi tchu... nie mogę oddychać, a nogi robią się jak z waty. Czuje jak uchodzi ze mnie powietrze.
To prze ze mnie, to moja wina.
Zanim tracę przytomność i osuwam się na ręce mojego teścia, to jest moja ostania myśl.
&
I jak wrażenia? Zadowoleni? :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top