Rozdział 56!
Witajcie!
Znów długo nie było nowego rozdziały ale tym razem chyba będzie bomba! Nie dość, że mega długi to również z jednym z kulminacyjnych wydarzeń. :)
Dla zainteresowanych do końca opowiadania zostało jeszcze trochę rozdziałów :) alee już nie tak dużo :)
Miłego czytania kochani!
Laura
Pękłam, po prostu najzwyczajniej w świecie pękłam. Już nie dałam rady dłużej tego trzymać w sobie. Starałabym się być twarda i obojętna na to wszystko co się wydarzyło. Starałam się być odporna na bolesną prawdę jakiej się dowiedziałam, ale nie wytrzymałam tego wszystkiego, tych ciągle nawarstwiających się emocji, które kumulowały się we mnie coraz bardziej. To wcale wszystko nie jest mi obojętne, wcale nie przestałam się tym przejmować, to ciągle siedzi we mnie i cholernie boli...
A myśl, że już nigdy nie pozbędę się tego bólu, cholernie mnie przeraża.
Klęczę wtulona w Bruna, wylewając w jego ramiona potok łez. Jego czułe głaskania mnie po głowie i silnej ramiona w które mogę wylewać łzy przypominają mi o tym jak wciąż bardzo dobrze się w nich czuje. Czuje to bezpieczeństwo, które zawsze co by się nie działo mi dawał. Nigdzie ani przy nikim nie czuje się tak bezpieczna jak przy nim i choćbym nie wiem jak chciała nie zmienię tego.
– Już malutka, spokojnie. – Bruno delikatnie kładzie dłonie na moich policzkach i unosi moją buzię do góry tak abym na niego spojrzała. W pierwszych sekundach nie widzę go dość wyraźnie przez zamglone od łez oczy. Gładzi kciukami moje policzki głęboko patrząc mi w oczy.
– Już strasznie za Tobą tęsknie. Za moją Laurą. – mimowolnie na te słowa serca zaczyna bić mi mocniej. Wypatruje się w niego z rozchylonymi ustami i mocno bijącym serce nie umiejąc zebrać myśli. Bruno niespodziewanie przywiera do mnie wargami. Przywiera swoimi ustami do moich i nie porusza nimi. Tak jakby chciał na samym początku wybadać moją reakcje. Powoli zaczyna poruszać ustami zahaczając delikatnie o moje spierzchnięte i mokre od łez wargi. Nie wyczuwając z mojej strony protestu zanurza język w moich wargach. Nie chce przerywać pocałunku, chce go. Zaczynam się powoli rozluźniać i sama pogłębiam pocałunek. Ja potrzebuje bliskości, bardzo jej potrzebuje, teraz to sobie uświadamiam.
Nim się orientuje Bruno siada na ziemi i łapiąc mnie za biodra sadza mnie w rozkroku na swoich udach. Mocno trzymając mnie za biodra zaczyna coraz intensywniej mnie całować, szaleńczo rozpychając moje usta swoim językiem. Wsuwa prawą dłoń w moje włosy a drugą dłonią mocniej dociska mnie do swoich bioder. Po chwili sam pocałunek mu nie wystarcza, łapie moje dłonie które bezwiednie zwisają i kładzie je na tyle swojej głowy. Przenosi usta na moją szyję, składając na niej drapieżne pocałunki a dłoń która jeszcze przed chwilą trzymała za biodro zaciska się zaborczo na mojej piersi.
– Przestań. – ten agresywny pocałunek na szyi i zaborczy uścisk na piersi nagle mnie otrzeźwia. Chce odskoczyć od niego, ale szybko łapie mnie za biodra uniemożliwiając ucieczkę.
– Co się dzieje?
– Tęskniłeś ze mną czy po prostu chce Ci się seksu? – mówię z wyrzutem.
– Tęsknie za Tobą. Za moją żoną taką jak kiedyś. Myślisz ze jestem ze skały, że nie brakuje mi Twojej czułości, dotyku, seksu i po prostu Twojej obecności? Brakuje! – mówi sfrustrowany mocno zaciskając szczękę. – Wiesz jakie frustrujące jest uczucie, że jesteś moją żoną, kocham Cię, jesteś blisko mnie a ja muszę się dwoić i troić żebyś chociaż zechciała zamienić ze mną kilka słów? Zastanawiać się czy mogę cię przytulić, pocałować o seksie już nie wspomnę? Myślisz, że ja nie potrzebuje się przytulić i po prostu porozmawiać? Potrzebuje Lauro. – po raz pierwszy mówi mi coś takiego.
– Dla mnie też wiele rzeczy było frustrujące ale specjalnie nikt się tym nie przejmował, ani tym ani tym czego mi brakuje. – to co powiedział sprawiło ukłucie w moim sercu, ale nie mogę mimo wszystko powstrzymać się od tego, żeby mu nie dowalić. Nie wiem to jest silniejsze ode mnie... Bruno uśmiecha się dziwnie i wstaje z podłogi po czym podaje mi dłoń i pomaga podnieść się z podłogi.
– Kocham Cię, zawsze o tym pamiętaj. – składa pocałunek na moim czole i zostawia mnie samą w siłowni. Mam ochotę się znowu rozpłakać z tej frustracji i bezradności. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Przecież ja też go kocham i nawet przez chwilę nie przestałam go kochać. Tylko nie potrafię tak łatwo się przełamać... Czy karam go swoim zachowanie?
Może trochę tak, ale na razie nie umiem inaczej...
Bruno
Mam dość! Muszę odreagować pogadać z kimś bo to co się dzieje w domu staje dla mnie coraz bardziej nie do zniesienia. Idę na górę i biorę szybki prysznic, żeby ochłonąć. Jestem zbyt nabuzowany, żeby wytrzeć skórę po prysznicu do sucha. Po prysznicu w garderobie wciągam na siebie bokserki i jeansy, biorę z wieszaka jeansową koszulę i zakładam na siebie, pośpiesznie zapinając przy niej guziki. Na bose stopy zakładam skarpetki i skórzane buty. Zabieram telefon, kluczki od auta i zegarek a schodząc po schodach na dół zakładam go na nadgarstek. Wychodzę z domu i przywołuję gestem dłoni Jaspera który stoi na posesji.
– Nick tam gdzie zawsze? Muszę się napić i pogadać. – dzwonie do przyjaciela i podaje Jasperowi kluczki od mojego auta, dając tym samym znak, że ma mnie gdzieś zawieźć.
– No w końcu się odezwałeś po powrocie z tej Kanady. Może się w końcu dowiem co tam się wydarzyło. Dałeś znać tylko, że Laura znów jest z Tobą w Bostonie.
– Wiem. Nick muszę z Tobą pogadać bo szlag mnie w końcu jasny trafi. – mówię zgodnie z prawdą.
– Okej, zgarniesz mnie po drodze?
– Jasne, będę z Jasperem za 10 minut. – rozłączam się i zapinam pas bezpieczeństwa na fotelu pasażera. Jasper odpala auto i czeka na kierunek jaki mu wskażę.
– Jedziemy po Nicka potem zawieziesz nas do baru.
– Oczywiście. Wszystko w porządku?
– Jasper a nie widzisz, że nic kurwa nie jest od dłuższego czasu w porządku? – pytam z ironią i wcale nie oczekuje odpowiedzi. Resztę drogi spędzamy w milczeniu a ja już wręcz nie mogę doczekać się aż siarczysty smak wódki przeleje się przez moje gardło. Zbieramy po drodze Nicka i po niespełna 20 minutach jesteśmy na miejscu.
–Poczekać tutaj? – Jasper pyta gdy wychodzimy z auta.
– Nie, zadzwonię po Ciebie kiedy będziesz miał przyjechać. – Jasper odpowiada skinieniem głowy i odjeżdża spod baru. Nick patrzy na mnie z politowaniem i rusza pierwszy do środka. Siadamy przy pierwszym wolnym stoliku w przelocie podchodząc do baru i zamawiając butelkę wódki.
– No to mów, ale już teraz widzę że jest gorzej niż myślałem. – stwierdza Nick patrząc na mnie. Pocieram nerwowo zarost i sam nie wiem od czego mam zacząć. Kelner przynosi nam wódkę, kieliszki i standardowo jak zawsze pokrojone w ósemki kawałki cytryny. Barman doskonale wie co preferujemy. Od razu biorę butelkę w dłoń i nalewam nam po kieliszku. – Bruno? No może zaczniesz mówić? – ponagla mnie. Zaciskam na kilka sekund usta w wąską linie po czym biorę napełniony po brzegi kieliszek wódki i wypijam go jednym chłuste,m przyjemnie czując jak gorycz alkoholu rozlewa mi się po żołądku.
– Kurwa Nick, jest beznadziejnie. Już zaczyna mi brakować sił. Walczę cały czas o to małżeństwo, ale już zaczynam czasami tracić nadzieje. I tak wiem, że to ja muszę walczyć bo ja to wszystko spierdoliłem, ale ileż można.– Nick słuchając mnie upija swój kieliszek i sam od razu polewa drugą kolejkę.
– Co się wydarzyło w Kanadzie?
– Laura chociaż mnie kocha chyba nie umie mi do końca wybaczyć to po pierwsze, a po drugie... Kurwa nie powinienem Ci chyba mówić o tym.. – zastanawiam się przez chwilę– Laura dowiedziała się że Eryk jej ojciec... to tak naprawdę nie jest jej ojciec.
– Zaraz, zaraz co? – pyta z niedowierzaniem.
– Tak to nie jest jej prawdziwy ojciec, a ten Skurwysyn kiedy Laura do niego przyszła będą w Kanadzie, powiedział jej że ona go nic nie interesuje bo nie jest jej córką i ma gdzieś co się z nią dzieje, a opiekował się nią przez te wszystkie lata po śmierci żony bo musiał inaczej już dawno by się jej pozbył. – widząc rozszerzone oczy Nicka od razu zabieram się za wyjaśnienie – Matka Laury ją zabezpieczyła. Jeśli Eryk nie opiekował by się nią do 20 roku życia, na jaw wyszły od prawnika bardzo obciążające go dokumenty. Po tym jak skończyłaby 20 lat wywalił by ją za drzwi z tym, że wywąchał interes w wydaniu ją ze mną za mąż bo jego słabe ostatnio interesy wystrzelą w górę no i kontakty jakie dawało mu wydanie jej za mnie... Skurwysyn. – pięści mimowolnie same mi się zaciskają na samą myśl o nim.
– Do 20 roku życia.... – powtarza za mną Nick, mocno skupiając myśli. – Ty kurwa o tym wiedziałeś? Wiedziałeś że Laura nie jest córką Eryka i z dniem jak skończy 20 lat ten wywali ją na bruk i zostawi z niczym? Dlatego ją upatrzyłeś sobie za żonę. Ty potrzebowałeś żony, on chciał się jej pozbyć a przy okazji ubić interes a w dodatku z niewiadomych przyczyn kurewsko Ci się podobała. Układ idealny. – Nick zadziwiająco szybko łączy fakty.
– Miej więcej. – przytakuje mu. – Kurewsko mi się podobała, pragnąłem jej... a że potrzebowałem żony stwierdziłem, że świetnie się składa... Wiedziałem, że Eryk mi nie odmówi bo po prostu będzie mu to na rękę. Chciałam ją swego rodzaju ochronić przed tym wszystkim co ją może czekać, rozwiązać jej problem a przy okazji mój. I nie pytaj dlaczego już wtedy nie chciałem, żeby stała się jej krzywda, bo nie wiem. Może zakochałem się w niej wcześniej niż zacząłem sobie zdawać z tego sprawę.
– No kurwa aleś Ty szlachetny, rzeczywiście. – za to sobie najbardziej cenie Nicka. Za szczerość.
– Dla Laury to był cholerny cios. Ciągle męczyło ją to i bolało, że rodzina ją odrzuca a ona nie wiedziała dlaczego. No a kiedy po chwili dowiedziała się, że ja o wszystkim wiedziałem i patrzyłem jak ją boli to, ze ojciec i brat ją tak traktują i nic jej nie powiedziałem... nie wiem czy to nie był dla niej jeszcze większy cios ... A potem ja poszedłem obić tym skurwysyni mordy a Laura zabrała mi samochód i uciekła. Wypłaciła pieniądze z bankomatu, wywaliła karty, telefon, zatarła za sobą wszystkie ślady. Zrobiła wszystko, żebym jej nie znalazł. – Nick słucha mnie i pokręca co chwilę głową z niedowierzaniem. – A to wszystko stało się w momencie kiedy już byłem bliski tego, żeby mi wybaczyła tą sprawę z testamentem. – biorę wdech i w jednym czasie wypijamy kieliszki z Nickiem, nawet się przy tym lekko nie krzywiąc.
– Jak ją znalazłeś?
– Wynająłem paru detektywów w raz... i oni ją znaleźli w agroturystyce za miastem. Kurwa miałem umowę z Erykiem, że nigdy nie powie Laurze prawdy! Ale nie dotrzymał słowa! Zerwałem z nim wszystkie interesy i postaram się żeby jemu i temu gnojowi Williamowi uprzykrzyć życie! Wiesz... kiedy przez te parę dni nie wiedziałem co się z nią dzieje, gdzie uciekła... ja się bałem, że ona coś sobie zrobi, że po prostu tym razem tego wszystkiego nie udźwignie. – przykładam sobie pięść do ust i mocno ją przygryzam, tak jakby miało mi to dać jakąś ulgę.
– Na to co Laura przeszła przez ostanie pół roku to naprawdę jest zadziwiające, że ona się jeszcze nie załamała. Co było kiedy ją znalazłeś?
–A tak – Nick wyrywa mnie z chwilowego zawieszenia. – Pojechałem tam już taki wkurwiony tym wszystkim, zły i sfrustrowany tym strachem o Laurę, że wszedłem do jej pokoju i powiedziałem, że wracamy natychmiast do Bostonu i nie obchodzi mnie czy chce tego czy nie. Wynajmuje prywatny samolot i zabieram ją stąd siłą, bo nie mam zamiaru już dłużej się z nią ganiać.
– Ja pierdole... – Nick łapię się za głowę na to co mówię.
– I po paru godzinach siedzieliśmy już w prywatnym samolocie do Bostonu.
– Czasem to mam ochotę sam Ci przyjebać. Dziewczynie się wali życie, kiedy jest Ciebie pewna jak nikogo w życiu, zakochuje się w Tobie, ufa Ci po tym jak jeszcze parę miesięcy wcześniej myślała że zniszczyłeś jej życie. W tym właśnie momencie dowiaduje się, że wziąłeś z nią ślub i chciałeś dziecka, żeby dostać spadek... Czyli wszystko w co wierzyła legło w gruzach, wszystko było kłamstwem. Potem dowiaduje się że całe jej życie to jedno wielkie kłamstwo bo jej ojciec to nie jest jej prawdziwy ojciec i pewnie nawet nie wie kto nim jest. Za chwile kolejny cios, mąż który ją cholernie skrzywdził, ale któremu chciała wybaczyć, wiedział o wszystkim. Czyli po raz kolejny ją okłamał. Najbliższa jej osoba znowu ją zawiodła. Wszyscy dookoła ją okłamują i manipulują nią a najbardziej jej mąż. Człowieku życie jej się waliło pod nogami i pewnie kompletnie nie wiedziała co robić i dlatego uciekła. Może chciała odpocząć, dać sobie czas i wszystko sobie jakoś ułożyć w głowie oswoić się... może to nie był dobry pomysł, ale widocznie właśnie tak potrzebowała. Może była w szoku i dlatego tak zrobiła. Ale szanowny Pan Bruno musiał ją kurwa od razu znaleźć. Nie pozwolić jej na chwile wytchnienia. Pojechałeś tam i kurwa nawet jej nie przytuliłeś, nie zapytałeś jak się czuje, jak jej pomóc , nie spróbowałeś jej zrozumieć , porozmawiać dać jej oparcie i wtedy delikatnie próbować do niej dotrzeć. Nie kurwa Ty tylko oznajmiłeś jej że siłą wsadzasz ją do prywatnego samolotu i generalnie chuj Cię wszystko obchodzi dookoła. Pan i Władca przyjechał i zabiera swoją żonę bo tak chce i już, a resztę ma w dupie. Czy Ty to kurwa słyszysz? Słyszysz jak to brzmi? – wydziera się na mnie.
– Słyszę! – nie kontrolowanie uderzam dłonią w stół. – Ale co ja miałem zrobić. Mogliśmy się szarpać w Kanadzie w nieskończoność. Wolałem żebyśmy się szarpali tu... w naszym domu. Byłem przekonany, że tutaj łatwiej uda nam się dogadać. Ale teraz już sam nie wiem... Ja nie umiem do niej dotrzeć.
– Szkoda mi tej dziewczyny... Jesteś moim najlepszym kumplem ale, Bruno kurwa za dużo się wydarzyło chyba już.
– A jak ja jej miałem o tym powiedzieć? Jej matka przed śmiercią nie podjęła decyzji aby Laura się dowiedziała prawdy... a po za tym Nick ja naprawdę ją kocham najmocniej na świecie i ją chciałem po prostu chronić. Nie chciałem, żeby cierpiała.
– Wiem Bruno, że ją kochasz. Wiem. Ale Laura to nie jest dziecko, nie można jej ciągle chronić przed wszystkim i decydować za nią. – Nick podnosi kieliszek i oboje znów wypijamy zawartość kieliszków, od razu dając znać barmanowi, żeby przyniósł kolejną butelkę. – Dobra mów jak jest teraz między wami.
– Gorzej niż źle... Laura się kompletnie zamknęła w sobie. Stała się obojętna na wszystko. Tak jak by było jej po prostu wszystko jedno.
–Dziwisz się jej? Skoro wszystko co dotyczy niej dzieje się po za nią? Ona się poddała.
– Tego się właśnie boje, że się poddała. Nie umiem za nic do niej trafić. Próbuje na wszelkie sposoby, zachowuje się jak nie ja. Skaczę w koło niej, próbuje porozmawiać, nawet śniadania na uczelnie jej szykuje... A ona nic. Kompletnie obojętna. Od razu po powrocie wróciła na studia, namawiałem ją nawet żeby poszła z ludźmi ze studiów na imprezę, wręcz ją wypchałem na nią a ona nie.
– Kurwa no to może Ci medal dać, że jesteś taki szlachetny i pozwalasz jej iść na piwo? – mówi ironicznie przewracając oczyma. Co ignoruje i mówię dalej.
– Kiedyś by mnie błagała na kolanach, żebym ją puścił... Najgorsze jest to że ona udaje jak by się to wszystko nie wydarzyło... jak by nie było tematu. Próbuje ją namówić, żeby dowiedziała się więcej o swoim życiu, żeby zaczęła o tym rozmawiać... ale ona nie. Uważa że jej jedyną rodziną jestem ja i nie chce nic więcej słyszeć. Tłumacze, że to wszystko samo nie zniknie. Najpierw musi się uporać z problemem, przeżyć go a nie udawać, ze go nie ma alee to na nic. Nie da się do niej w żaden sposób trafić.
– Bruno... moim zdaniem nie poradzicie sobie z tym sami. Jeśli mówisz, że naprawdę jest tak źle to może powinna spróbować terapii, bo takie zachowanie jest prostym krokiem do depresji.
– Myślałem o tym, ale nie wiem nawet jak z nią o tym porozmawiać...
– Nie wiem jak, ale musisz jej pomóc. Nie możesz tego tak zostawć. Nie znam się ale dopóki nie upora się z przeszłością waszego młżeństewa też nie posklejacie.
– Może nie tylko ona ale oboje powinniśmy iść na terapie? Razem?
– Kuzyn Emili jest psychoterapeutą wyśle Ci jutro do niego namiary, może skontaktuj się z nim i powołaj na nas.
– Tak zrobię... – odpowiadam napoczynając druga butelkę którą przynosi kelner. Jestem tak pochłonięty rozmową z Nickiem, że nawet nie wiem która już jest godzina. Spoglądam na telefon i zamiast skupić uwagę na tym, że dochodzi już piętnaście po 12 skupiam się na sms jaki widnieje na wyświetlaczu telefonu od mojej żony?
– Bruno gdzie jesteś, nie zostawiaj mnie samej. – czytam na głos Nickowi treść sms i chyba oboje jesteśmy zaskoczeni jego treścią.
– No co tak siedzisz! Dzwoń po Jaspera i jedź do domu jak najszybciej! – Słowa przyjaciela przywołują mnie do porządku. Dzwonie szybko do Jaspera, żeby w tej chwili po nas przyjeżdżał i po chwili wystukuje na ekranie telefonu sms do mojej żony.
Zaraz będę kochanie
Wypijamy ostatnią kolejkę, płacę rachunek i czekając na Jaspera przed barem wypalamy jeszcze na szybko oboje po papierosie. Jasper kiedy po nas przyjeżdża najpierw zawozi mnie do domu a dopiero potem jedzie odwieźć Nicka. Chce być jak najszybciej w domu.
Zanim jednak udaje się do sypialni po wejściu do domu w której pewnie jest Laura, wchodzę do łazienki na dole i myje szybko zęby. Nie chce, żeby poczuła ode mnie mocną woń alkoholu.
Wchodzę do sypialni a w środku panuje ciemność. Świecę na moment światło by upewnić się że tu jest... i tak jak myślałem jest. Laura leży na łóżku w pozycji pół siedzącej podpierając się na łokciach i wpatruje się we mnie smutnym wzrokiem. Nie musi nic mówić, wiem co jej wzrok oznacza. Ściągam więc z siebie szybko ubranie do bokserek. Gaszę światło i wchodzę na łóżko pod kołdrę, Laura od razu wtedy kładzie się tyłem do mnie. Nie pytając o nic przytulam ją mocno do siebie szczelnie opatulając ramionami i udami. Po chwili czuje jak z początku jej nierównomierny oddech się uspokaja. Jak dobrze trzymać ją w ramionach...
– Już jestem kochanie... co się stało? – szepce wprost w jej szyje. Nie wiem czy coś się stało, czy może po prostu potrzebuje mojej obecności? Najważniejsze jest to, że mogę trzymać ją w objęciach i czuć jej cudowny zapach.
– Po prostu nie chce żebyś mnie zostawiał samą, nie w nocy. – mówi łamiącym się głosem.
– Nie będę cie już zostawiał. Już dobrze? – delikatnie ją głaskam jej ramie.
– Piłeś? – wiedziałem, że nie uda mi się pozbyć się zapachu alkoholu.
– Tak z Nickiem. Przepraszam, po prostu musiałem z kimś pogadać, ale teraz już jestem z Tobą. Spokojnie zamknij oczka i zaśnij, musisz odpocząć. Cały czas tu będę...
Laura
Budzę się dziś późno, kiedy spoglądam na zegarek po przebudzeniu jest już prawie 10. Pewnie z tych wszystkich emocji. Zawsze tak reaguje na dużą dawkę emocji, kiedy już udaje mi się zasnąć po prostu muszę to odespać. Strona po której śpi Bruno jest pusta i kiedy dotykam dłonią pościeli po jego stronie jest chłodna. Pewnie już dawno wstał, nawet jeżeli nie poszedł by do pracy i tak zawsze wcześnie wstaje.
Wczoraj miałam moment słabości... ale czasami chyba po prostu nie potrafię sobie poradzić bez bliskości Bruna do której mnie tak przyzwyczaił. Mimo wszystko nie lubię kiedy zostawia mnie samą w nocy, bo wtedy tej bliskości potrzebuje najbardziej. Zawsze tak było, kiedy się nawet pokłóciliśmy w dzień w nocy chociaż się nie odzywaliśmy i tak zawsze mnie przytulał do siebie. Jakby by nie był, mam już tylko jego, a ja nie chce być sama... Chociaż nie wiem jak długo potrwa aż zapomnę o tym wszystkim i zacznę znów żyć z Brunem tak jak wcześniej. Chyba bym chciała tego, ale nie wiem czy tak szybko potrafię... Wciąż do głowy przychodzi mi jedno rozwiązanie a ja już mam dość rozwiania jego za i przeciw...
– Jak się spało? – Bruno wchodzi do sypialni w jeansach i białej bluzce i rozmierzwionych włosach.
– W porządku. – odpowiadam krótko.
– Wiesz, nawet nie wiesz jak ucieszyła mnie wczorajsza wiadomość od Ciebie. – Bruno siada obok mnie na łóżku i dotyka delikatnie mojego policzka.
– Przecież wiesz, że nie lubię spać sama i tego kiedy mnie zostawiasz w nocy samą. – wzruszam beznamiętnie ramionami.
–Tak wiem. – odpowiada zrezygnowany i zabiera dłoń z mojego policzka. Skutecznie utrudniam mu każdą próbę nawiązania kontaktu ze mną.
– Czemu nie jesteś w pracy? –pytam chcąc jakoś przerwać tą nie zręczną cisze.
– Bo nie chciałem Cię zostawiać samej, ale w południe i tak będę musiał wyjść mam parę spotkań. Masz dziś wolny dzień, co będziesz robić?
– Nic. – ucinam krótko. Najpierw sama go zagaduje a po chwili ucinam rozmowę, co jest dla niego coraz bardziej irytujące sądząc po minie. Bruno wstaje z łóżka, wciąga mocno powietrze do ust i po chwili już spokojniej je wypuszcza.
– Może wieczorem wyjdziemy gdzieś? Na kolacje? Na spacer? Do kina? Gdzie byś chciała pójść, na co masz ochotę?– Bruno się nie poddaje.
– Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, chyba że tego sobie życzysz. – wzruszam ramionami i skupiam swoje zainteresowania na telefonie. Udaje nie wzruszoną i nie zainteresowaną a tak naprawdę skupiam się jak mogę, żeby nie rozpłakać. Momentami już sama nie wiem co robię i sama siebie nie rozumiem. Przecież to nie jest jego wina, że mój ojciec to nie mój ojciec... Ja to niby wiem, ale jednak ciągle to na nim wyżywam cały swój ból jaki we mnie siedzi. Bo widział jak cierpię czując się odrzuconą przez rodziny i o niczym mi nie powiedział... a to już jego wina.
– Dobrze mam Ci się nie pokazywać w takim razie przez resztę dnia na oczy? Ewentualnie mogę dopiero przyjść w nocy do łóżka, żeby Cię przytulić tak? – Bruno chyba nie wytrzymuje bo unosi głos a oczy mu ciemnieją.
– Jak chcesz. –Bruno podchodzi do ściany opiera na niej obie dłonie i lekko pochyla głowę w dół, tak jak by chciał sobie dać chwile na uspokojenie. Odkładam telefon na szafkę i wychodząc spod kołdry od razu zakładam na siebie szlafrok. Lepiej będzie jeśli nie będziemy przedłużać tej rozmowy i wyjdę ale zanim jednak udaje mi się przejść do łazienki z sypialni mąż mnie zatrzymuje.
– Laura nie denerwuj się... – staje przede mną, łapie mnie za dłonie i zaczyna spokojnym tonem. – Ale ja się naprawdę bardzo o ciebie martwię. Nie zachowujesz się normalnie... Spadło na Ciebie w ostatnim czasie zbyt wiele i wiem, że najbardziej ja jestem temu winny, bo to ja Cię najbardziej skrzywdziłem. Chce Ci pomóc ale nie umiem, bo Ty nie chcesz mi na to pozwolić.Kochanie uważam, że powinnaś spróbować terapii z terapeutą skoro nie chcesz, żebym to ja ci pomógł się z tym wszystkim uporać. Tak nie może dłużej być jak teraz, a sama sobie nie dasz rady... Może powinniśmy razem na nią pójść? – wytrzeszczam oczy na wierzch i przez moment kompletnie mnie wbija w podłogę. Bruno proponuje mi pójście na terapię? I Sam jeszcze chce ze mną chodzić? Pan i władca chce iść na terapie małżeńską? Czy on zwariował!?
– Sam sobie idź na terapię jak chcesz, ja tego nie potrzebuje. – odpowiadam wściekle i odruchowo kładę dłonie na jego klatce piersiowa i odpycham go od siebie.
– Laura potrzebujesz! Nie widzisz co się z Tobą dzieje? – Nie wytrzymuje i znacząco podnosi głos. Łapie mnie za nadgarstek i znów nie pozwala mi odejść.
– Co się dzieje? Czego Ty ode mnie jeszcze chcesz? Jestem tu, nie sprzeciwiam ci się, robię co chcesz więc daj mi po prostu święty spokój to i Ty go będziesz miał. Wiem, że do pełni szczęścia brakuje Ci jeszcze seksu, więc mam iść z Tobą do łóżka? Jak się prześpię z Tobą to wtedy mi go dasz? – łzy stają mi w oczach a wargi zaczynają dygotać.
– Tak kurwa bo jedyne na czym mi zależy to żeby Cię przelecieć. Okej Laura nic już od ciebie nie chce. – Bruno unosi ręce w geście poddanie i wychodzi z sypialni. Zaraz po jego wyjściu wchodzę do łazienki i szybko się w niej zamykam. Siadam na podłodze przy ścianie i po prostu się rozpłakuje. Chciałabym być inna dla niego, ale nie umiem... To wszystko co się wydarzyło za głęboko we mnie siedzi.
Ale wiem jedno, nie możemy tak dłużej żyć i z tym Bruno miał racje. Inaczej sami się w końcu pozabijamy. A ja nie mogę się już dłużej nosić z decyzją którą podjęłam będąc jeszcze w Kanadzie... To jest ostania szansa dla nas i dla mnie...
Podnoszę się z podłogi i odkręcam kurek przy wannie. Tępo wpatrując się w lustro rozczesuje włosy i czekam aż wanna wypełni się wodą. Słyszę w między czasie, że Bruno wraca do sypialni z której przechodzi do garderoby. Pewnie już teraz wychodzi do firmy... to dobrze będę miała czas w spokoju przygotować się do rozmowy.
Ale przygotowanie się do tego nie jest wcale łatwe. Cały dzień chodzę spięta i zdenerwowana na samą myśl o wieczorze i rozmowie jaką chce przeprowadzić z Brunem.
Kiedy słyszę po południ dzwonek do drzwi nie mam najmniejszej ochoty przyjmować kogokolwiek, ale nawet nie spoglądając przez wizjer drzwiach otwieram je bez większego namysłu. Przecież skoro ktoś wszedł na posesje to znaczy czy jeden z goryli Bruna go tu wpuścił bo wiedział, ze jestem w domu. Inaczej by tego nie zrobił, więc teraz nie mogę udawać, że mnie nie ma.
– Dzień dobry Lauro. Wiem, że nie chcesz mnie widzieć... powiedziałeś ostatnio jak wielki masz żal do mnie, ale proszę Cię porozmawiajmy. Daj mi szanse. – w drzwiach staje matka Bruna. Przez moment nie wiem co robić, ale przypomina mi się to wszystko co mówił mi Bruno. Jeśli Klara naprawdę nie zna całej prawdy o naszym małżeństwie bo on ją okłamywał to nie ma w tym jej winy...
– Dobrze, wejdź. – nie mam sumienia jej odmówić. Może naprawdę powinnam z nią porozmawiać i dowiedzieć się czegoś o swojej przeszłości. Wtedy może Buno w końcu da mi spokój... Tylko ja się najzwyczajniej w świecie boje tego, co mogę usłyszeć. – Chodźmy do kuchni zrobię nam kawy. – mówię i obie kierujemy się do kuchni. Klara siada po jednej stronie blatu kuchennego a ja w tym czasie przygotowuje nam kawę.
–Lauro... Twoja mama była moja przyjaciółką. Przysięgałam jej, że nigdy nie wyjawię prawdy. Ona tego nie chciała. Nie chciała, żebyś ... nie chciała zaburzać twojego spokoju. Chciała dla Ciebie jak najlepiej. I nie nam to oceniać, taka była jej wola. – zaczyna nie pewnie.
– Wszyscy ciągle chcą dla mnie jak najlepiej, tylko szkoda, że nikt nie pyta mnie o zdanie. To, że wszyscy dookoła mnie okłamywali a ja potem dowiedziałam się wszystkiego w taki sposób to myślisz, że to nie zburzyło mojego spokoju? Cholera przecież ja miałam prawo znać prawdę! Całe życie czułam się jak ta najgorsza i nie kochana przez ojca i brata. Teraz przynajmniej wiem dlaczego. I tak wiem pewnie uważasz, że powinnam być wdzięczna Brunowi, że zapewnił mi przyszłość, której bym nie miała gdyby nie ślub z nim, ale gdy by nie Bruno to przynajmniej bym już dawno znała prawdę.
– Nie Lauro nie uważam tak. Ja w ogóle nie chce się wtrącać w wasze sprawy. To wasze życie i ja mam nadzieje, że jesteś tu bo kochasz mojego syna a ja mogę Cię zapewnić jako jego matka, że on naprawdę Cię kocha i zrobił by dla Ciebie wszystko. Poświęca dla ciebie rodzinny majątek i interesy, czego nawet ja się po nim się spodziewałam. Lauro doceń to...
– Tak... – mówię sama do siebie i siadając naprzeciw Klary przy wyspie kuchennej, stawiam przed nami filiżanki z kawą.
– Lauro teraz skoro znasz prawdę o swojej rodzinie. Może chcesz mnie o coś zapytać. Jak to wszystko było? Nie chcesz wiedzieć kto jest twoim ojcem?
– Jakie to ma teraz znaczenie? Pewnie biologiczny ojciec mnie nie chciał...
– To nie tak...
– A jak mogło być inaczej!? – podnoszę głos.
–Twój biologiczny ojciec nazywał się Oliver Johnson... Twoja mama miała z nim romans kiedy Eryk był za granicą. Kochała go... bo Eryka nie kochała nigdy, już nie długo po ślubie zanim jeszcze urodził się William wiedziała, ze popełniła błąd wychodząc za niego i nigdy nie będzie szczęśliwa. Z Olivierem znali się jeszcze z młodości. Twoja mama kiedy dowiedziała się, że zaszła z nim w ciąże z Tobą, chciała zostawić Eryka i związać się z Olivierem, ale....
– Ale co!? – mówię a dłonie mi drżą.
– Twój ociec kochał swój motor i zdecydowanie jeździł nim za szybko... Zginął w wypadku tydzień po tym jak Twoja mam dowiedziała się, że jest w ciąży. Rozbił się o drzewo. – zasłaniam usta dłońmi i mam wrażenie jak by mi brakowało tchu...
– Ale to, jak to... ale... – nie jestem wstanie złożyć żadnego zdania.
– Gdyby nie to na pewno byli by razem... oni bardzo się kochali. Twoja mama nie mogła się pozbierać, po jego śmierci, wpadła w depresje... Po paru miesiącach Eryk wrócił z zagranicy od razu domyślił się, że to nie jego dziecko. Ale uznał Cie jako swoje dziecko i wszystko zostało po staremu bo nie chciał skandalu... zbyt dużo ich łączyło. Twoja mam miała na niego parę haków i po prostu Eryk miał do Twojej mamy słabość, chyba naprawdę ją kochał. – słucham tego wszystkiego i nie mogę w to uwierzyć...
– Wiesz gdzie mój prawdziwy ojciec jest pochowany?
– Tak. W Twoim rodzinnym mieście, na tym samym cmentarzu co Twoja mama. – łza spływa po moich policzkach jedna za drugą i nie jestem w stanie skupić żadnych myśli. – Lauro wszystko w porządku? – Klara podchodzi do mnie i delikatnie dotyka mojego ramienia. Biorę kilka głębokich wdechów i staram się uspokoić choć minimalnie.
– Jaki on był? Jaki był mój tata? Znałaś go?
– Nie znałam go, jedynie z opowieści Twojej mamy. Uwielbiał motor, wolność i włoskie jedzenie. Był całkowitym przeciwieństwem Eryka. Twoja mama pokochała go za czułość i ciepło jakiego Eryk nigdy jej nie dał.
– Wiesz, że też lubię włoskie jedzenie i jazdę motorem? Ale Bruno nie pozwala mi prowadzić motocyklu samej. – uśmiecham się delikatnie uświadamiając sobie, że lubię to samo co mój prawdziwy tata...
– W tym wypadku zgodzę się z Brunem, bardzo dobrze robi, że Ci nie pozwala. – unoszę niepohamowanie wzrok ku górze. – Lauro wiesz, ze Twój tata z zawodu był architektem krajobrazu? Wybrałaś ten sam zawód co on... Po za tym Twoja mama zawsze powtarzała, że masz jego oczy i w ten sam sposób przygryzasz wargę co on. – kiedy to słyszę od razu robi mi się ciepło na sercu. Czyli jestem do niego podobna...
– Masz jakieś jego zdjęcie? – jak ja bym chciała wiedzieć, jak on wygląda. Zobaczyć czy naprawdę jestem do niego podobna. Dowiedzieć się o nim jak najwięcej...
– Nie mam Lauro, przykro mi.
– Czy miał jakąś rodzinę?
– Nie wiem. – mówi bezradnie rozkładając dłonie. I tak już dowiedziałam się bardzo wiele i naprawdę dobrze się czuje z tym co usłyszałam. Tylko najbardziej mi żal tego, że nigdy go nie poznam...
– Dziękuje Ci za wszystko Klaro – mówię i odruchowo się do niej przytulam. Chyba po prostu potrzebuje żeby ktoś mnie objął. – Ale chciałabym zostać teraz sama dobrze? – mówię po chwili. Jednak chce sama w spokoju sobie to przetrawić.
– Dobrze, Laureńko ale proszę Cię pamiętaj, że masz we mnie oparcie i zawsze możesz się ze wszystkim do mnie zwrócić. – mówi i milknie na chwilę, tak jakby zastanawiała się aby coś jeszcze powiedzieć. – A Bruna nic nie usprawiedliwia, nie wiem co się dokładnie wydarzyło pomiędzy wami i nie będę się wtrącać w to bo tak jak mówiłam to są wasze sprawy... Ale wiedz, że o tym, że nie jesteś córką Eryka dowiedział się przypadkiem z moich wiadomości na komputerze z Twoją mamą.... Lauro on Cię bardzo kocha jestem jego matką wiem to. On chciał Cię chronić, przed tym co mogło się stać, kiedy skończyć 20 urodziny. A testament mojego teścia i to wszystko... no cóż, to nie było w porządku ale ja myślałam, że Ty go kochasz i dla Ciebie to bez znaczenia... że będziesz chciała mieć dzieci z Brunem po ślubie. Studiujesz, jesteś młoda wiem to ale jak bym Ci przecież we wszystkim pomogła.
– W czym pomogła? – nie rozumiem teraz tego wywodu. Naturalnym jest, że Klara zawsze będzie broniła Bruna, tym bardziej przede mną. Ale o jaką pomoc jej chodzi?
– W opiece nad dzieckiem, przecież ja nie pracuje i mam masę wolnego czasu, mogła bym ci pomagać kiedy byś tylko tego potrzebowała. Ale to jest twoja decyzja i nikt nie będzie Cie do niej zmuszał, nawet mój maż. Wiem, że Bruno załatwił fałszywe badania więc macie jeszcze sporo czasu... może kiedyś sama zapragniesz dziecka... Macierzyństwo to naprawdę trudna sztuka i duża odpowiedzialność. – doskonale sobie zdaje z tego sprawę, że macierzyństwo to trudna sztuka i przede wszystkim odpowiedzialność...
– Będę pamiętać Klaro...
Bruno
Jestem dziś zmęczony po całym dniu więc wyjątkowo kładę się do łóżka trochę wcześniej niż zazwyczaj. Od porannej rozmowy z Laurą jeszcze się z nią dziś nie wiedziałem. Zresztą może to lepiej, nie mam siły się z nią dzisiaj znów kłócić, a pierwsze próba jakiejkolwiek rozmowy pewnie tak by się skończyła. Kładę się wygodnie na łóżku zakładając rękę za głowę i zaczym jeszcze coś przeglądać na telefonie. Drzwi do sypialni się otwierają a do środka nieco speszona wchodzi Laura.
– Ooo jesteś, idziesz już spać? – pyta zatrzymując się przy drzwiach łazienki. Podnoszę ze zdziwienia brew ku górze i kieruje znad telefonu swój wzrok na Laurę.
–Jeszcze nie ale zaraz będę szedł. – odpowiadam na jej pytania dalej będąc zaskoczonym jej tonem.
– Poczekaj aż wyjdę z łazienki, dobrze? – czasem mam wrażenie za Laura jest po prostu jak kameleon. Za cholerę czasem nie wiem jak za nią trafić. Jeszcze rano robiła wszystko, żeby mi dopiec a teraz? Ja chyba nigdy nie zrozumiem tej kobiety.
– Poczekam. – kiwam głową, na co Laura znika w łazience. Przeglądam na telefonie jeszcze pocztę z pracy a oczy zaczynają mi się powoli schodzić. Mija już 20 minut a ja dalej słyszę płynący w łazience strumień wody. Ziewam przeciągle i pocieram dłońmi zaspane oczy. W końcu drzwi łazienki się otwierają a moja żona wychodzi z łazienki w koszulce nocnej i z jeszcze lekko mokrymi włosami. Idzie wprost w moją stronę i siada przy mnie na łóżku, co mnie trochę zbija z tropu. O co chodzi? Skąd ta nagła zmiana frontu. Siedzi przy mnie przez chwile nic nie mówiąc i jak sam nie wiem też co mam powiedzieć.
– Laura co się dzieje? – pytam w końcu na co moja żona znów mnie zaskakuje. Siada na moich biodrach okrakiem i kładzie dłonie na mojej klatce piersiowej. Nie wiem co ona zamierza i o co jej chodzi ale doskonale czuje na swoich bokserkach, że nie ma majtek na sobie! Wciągam mocno powietrze i bez zastanowienia kładę dłonie na jej biodrach, ciężko oddychając. Nie mogąc się powstrzymać zaciskam dłoń na jej idealnej piersi której sutek lekko przebija się przez materiał koronkowej koszulki.
–Poczekaj. – Laura łapie moją dłoń i ściąga ją ze swojej piersi. Przygryza nerwowo wargę i wbija wzrok w mój brzuch. Dopiero po chwili podnosi wzrok i spogląda wprost w moje oczy. – Bruno... w Kandzie kiedy uciekłam miałam czas, żeby sobie coś przemyśleć i już wtedy podjęłam tą decyzje, a teraz się tylko w niej utwierdzałam. Szczególnie dziś po rozmowie z Twoją mama.
– Laura ale o czym ty mówisz? Jaką decyzję podjęłaś? Jaka rozmowa z moją mamą? Nic nie rozumiem – Oddech momentalnie mi przyśpiesz i to wcale nie z tego powodu, że Laura siedzi na mnie w samej koszulce nocnej. Moja żona bierze głęboki oddech i na chwile przymyka powieki.
– Miejmy to już za sobą... to jest najlepsze rozwiązanie dla mnie, dla ciebie... dla nas.
– Kurwa Laura o czym Ty mówisz!? – podnoszę głos, a cała ta sytuacja zaczyna mnie naprawdę niepokoić.
– O dziecku... Zróbmy sobie dziecko. – Laura mówi drżącym głosem a ja przez chwile zastanawiam się czy ja na pewno dobrze usłyszałem.
– Co?
– Mówię o dziecku, nie biorę już tabletek. Mi już to wszystko zrobiło się obojętne, po co się szarpać i wszystko utrudniać.... Ty dostaniesz spadek a ja będę mieć dziecko które pokocham bezgranicznie i będę już zawsze mieć kogoś dla kogo będę najważniejsza. Wszystkim ta decyzja wyjdzie na dobre.
– Laura zwariowałaś? –Łapie ją za ramiona i niemalże nią potrząsam. Ja nie wierze w to co przed chwilą usłyszałem.
– Bruno przecież tego właśnie od początku chciałeś? O co Ci chodzi? Powinieneś się cieszyć, że taka decyzje podjęłam.
– Ale nie takim kosztem. Masz mnie i ja Cie bezgranicznie kocham i to dla mnie jesteś najważniejsza. Co Ty myślisz, że zrobimy sobie dziecko i nagle wszystkie problemy znikną? Wszystko się cudownie ułoży? Tak się nie stanie Laura. Ty nie jesteś gotowa na dziecko tym bardziej teraz!
– Jestem. – upiera się.
– Nie Laura nie jesteś! W ogóle o czym ty mówisz do mnie? Jeszcze nie dawno uciekłaś, żeby mi nie dać dziecka a teraz sama mnie na nie namawiasz? A Twoje studia? – już myślałem, że nic mnie w naszym małżeństwie nie zaskoczy...
– Twoja mam zapewniła, że mi pomoże przy dziecku... będąc w ciąży przecież mogą studiować, a potem będę mogła szybko wrócić na uczelnie, dzięki twojej mamie. Jeśli ona się nim zajmie będę mogła spokojnie wrócić na zajęcia. Bo nie oddałabym mojego dziecka w ręce opiekunki bądź kogoś obcego. Chce dać temu dziecku jak najwięcej miłości ile się tylko da. Chce żeby czuło się kochane bezpieczne i szczęśliwe. – w głowie mi się nie mieści co ona wygaduje, a puls na szyi coraz wyraźniej skacze.
– A ja? Twojego dziecka? A jaka moja rola ma być w tym wszystkim? Mam Ci tylko zrobić dziecko a później będzie ono tylko Twoje tak? Czemu nie pomyślałaś o mnie w tym wszystkim? Przecież to by było kurwa też moje dziecko! Byłbym jego ojcem! Nie wpadłaś na to, że ja tez bym mógł się nim zajmować kiedy Ty byś nie mogła? Ja bym go nie kochał? Nie chciał dać mu miłości i bezpieczeństwa? – Trzymam ją mocno za ramiona ale mimo to wyrwa mi się i zeskakuje ze mnie i z łóżka, a ja robię od razu to samo.
–Daj spokój Bruno... chciałeś dziecka, żeby dostać spadek i tyle. Nie będę cię potem obarczać jego opieką.
– Acha czyli ja mam tylko Ci teraz zrobić dziecko i potem mogę sobie wpisać w dokumenty, że jestem jego ojcem, żeby dostać spadek a później mam się już nie interesować?
–Nie przesadzaj. Skończymy już ta rozmowę i zróbmy to co należy. – podchodzi do mnie i kładąc dłonie na moich barkach chce mnie pocałować.
– Laura kurwa! – cedzę przez zaciśnięte ze złości zęby i łapę ją za dłonie i odpycham ją od siebie . – A teraz posłuchasz mnie uważnie. Po pierwsze z tego całego Twojego planu, który sobie uroiłaś pod tą śliczną główką nic nie będzie! Nie będzie na razie żadnego dziecka! Umawialiśmy się, ze pierwszy rok studiów skończyć bez bycia w ciąży, po roku jeśli będziesz tego naprawdę chciała będziemy mieć dziecko. Jeśli nie to nie, będziemy czekać dalej. Masz być gotowa na dziecko i naprawdę czuć, że go pragniesz, a nie chcieć dziecka bo wymyśliłaś sobie, że jego posiadanie wszystkich uszczęśliwi i rozwiąże wszystkie problemy dookoła. Laura to tak nie działa! A może być wręcz odwrotnie. Naprawdę chcesz mieć dziecko bo Ci się już wszystko stało obojętne? Myślisz, że z takim podejściem będziesz dobrą matką? . A jeśli już pojawi się dziecko to wybij sobie z głowy stwierdzenie „moje dziecko". To będzie nasze dziecko nie twoje. I ja też chce się nim opiekować, wychowywać i zapewnić mu wszystko co najlepsze. Oboje musimy mu stworzyć kochając się rodzinę.
– Bruno...
– Jeszcze nie skończyłem. A po drugie jutro z samego rana umawiam nas do terapeuty i będziemy tam chodzić razem!
– Nie pójdę do żadnego terapeuty.
– Pójdziesz! I nie dyskutuj ze mną! – nerwy mi puszczaj. Nie ma w tej sytuacji innego wyjścia. Tą propozycją Laura po prostu przeszła samą siebie. Kurwa... ona naprawdę potrzebuje pomocy bo to co sobie wymyśliła jest po prostu nooo ja nawet nie wiem jak mam to określić. Ona nie chce mieć dziecka z pragnienia jego posiadania tylko chce je mieć, żeby pomóc sobie... a ja jestem przekonany, ze tak nie będzie.
– I co przez rok nie będziesz się ze mną kochał? – pyta mocno zakładając dłonie na piersiach.
– Od początku naszego małżeństwa dochodziłem w Tobie i jakoś w ciąży nie byłaś, więc dalej możemy się kochać. – wręcz już cedzę przez zęby każde słowo.
– Ale ja teraz nie będę brać tabletek!
– To kurwa założę gumkę. Laura, nie zgadzam się na to dziecko! Powiedziałem Ci jeszcze w Kanadzie że nic nie jest dla mnie ważniejsze ode Ciebie, ani spadek ani nic innego. Zbyt wiele razy Cię skrzywdziłem. Nie zrobię Ci tego kolejny raz, nawet jeśli teraz wydaje Ci się ze wszystko jest Ci obojętne a dziecko to dobre rozwiązanie. – Laura patrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma. – Tak Laura gdybym się zgodził teraz na dziecko to bym cię tylko skrzywdził.
I jak kochani ?:)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top