Rozdział 43


Cóż mogę powiedzieć. 

Po prostu nie byłam w stanie nic wcześniej napisać. 

Ten rozdział też nie wiem czy jest do końca taki jaki chciałam alee musi być :)

Przepraszam was i dziękuje jeśli ze mną zostaliście :) 

Rozumiem, że każdy mógł się na mnie wkurzyć:(

A teraz dopiero się zacznie....


Laura

Siedzę już drugą godzinę nad tymi zadaniami i nadal w dalszym ciągu nie mogę ich zrozumieć! Nigdy nie byłam dobra z matematyki... W ogóle nie rozumiem dlaczego na architekturze krajobrazu mamy do cholery matematykę!

Nie wiem jak ale muszę się nauczyć tych zadań i zdać to zaliczenie... Ledwo dwa tygodnie chodzę na studiach a już musimy pisać zaliczenia. Tego też nie rozumiem, ale jeśli nie zdam Bruno nie da mi żyć. Zapowiedział mi przecież wcześniej, że zgadza się na moje studia ale muszę być najlepsza i niczego nie zawalić. Tylko jak mam to teraz zrobić... zaliczenie jest jutro a ja dalej nie rozumiem nic...

I robię oczywiście coś co jak najbardziej do mnie pasuje... po prostu załamuje ręce i zaczynam płakać. Mam ochotę te wszystkie notatki wywalić najchętniej w cholerę!

Słyszę trzaśnięcie drzwiami na które się lekko wzdrygam i już po kilku sekundach moim oczom ukazuje się sylwetka mojego męża. Już po samej minie od raz widzę, że nie jest w dobrym humorze. Zawsze potrafię rozpoznać po samym wyrazie jego twarzy czy jest zły. Na jego widok od razu ocieram mokre od łez policzki i poprawiam rozczochrane włosy. Chociaż i tak z pewnością już zauważył, że płakałam.

– Czemu płaczesz? – pyta i praktycznie z marszu składa pocałunek na mojej skroni po czym opada z głośnym westchnięciem obok mnie poluzowując krawat przy koszuli.

– Jutro mam pierwsze zaliczenie... Bruno a ja nic nie rozumiem z tej matmy. – od razu mówię mu co się dzieje i unoszę rozwalone kartki ze stołu. Łzy mimowolni spływają mi moich policzkach i nawet choćbym chciała nie umiem ich zatrzymać. Bruno ciężko wzdycha i od razu widzę irytacji malującą się na jego twarzy.

– Laura błagam cie... zaliczenie z matmy nie jest powodem do płaczu. Zamiast beczeć bez sensu nad kartkami, weź się porządnie za naukę. Dorośnij a nie rycz na każdym kroku. – mówi nie przyjemnym tonem tym... swoim skurwysyńskim tonem i po prostu wychodzi z salonu. 

Teraz mam ochotę jeszcze bardziej płakać. To nie było miłe co powiedział... Czasem naprawdę go nie rozumiem. Przecież potrafi być naprawdę cudownym facetem ale chyba tylko wtedy kiedy chce... Musi czasem mi pokazać swojego wewnętrznego skurwysyna, bo inaczej chyba by nie wytrzymał.

Co ja mu dzisiaj zrobiłam, że tak się zachował? Dlaczego musi się na mnie wyżywać za jakieś swoje nie powodzenia ? Nie musi być dla mnie taki nie miły skoro mu coś nie poszło... Nie ma humoru to niech nie ma ale mi niech da spokój! Bo nie widzę innego powodu dla którego miałby dla mnie taki być. Nie dość, że i tak mam ciężki dzień do on jeszcze będzie mi dokładał, zamiast mi pomóc!

****

Bruno 

Mam trochę wyrzuty sumienia, że od razu tak naskoczyłem na Laurę... ale naprawdę miałem ciążki dzień, sprawa testamentu dalej w toku, a ona jak zawsze ryczy z byle powodu. Siadła by porządnie do książek zamiast lamentować to by się nauczyła, a nie. Bo najlepiej to siąść i płakać. Tak mnie to denerwuje w tej dziewczynie...

Wychodzę na balkon w sypialni i odpalam papierosa żeby trochę odetchnąć... muszę mimo wszystko wziąć parę głębszych oddechów i zejść za chwilę do Laury. Nawet jeśli, irytuje mnie jej zachowanie nie mogę jej tak zostawić..

Gaszę papierosa ale najpierw udaje się pod prysznic, gorąca wodę powinna mnie trochę odprężyć i ostudzić emocje po kolejnej przeprawie z prawnikami przez testament. To wszystko już mnie tak wkurwia, że napięcie we mnie dzisiaj zbiera się znacznie szybciej niż zazwyczaj... I odczuwam coraz silniejszą chęć jego rozładowania.

Spędzam pod gorącym strumieniem znacznie więcej czasu niż zamierzałem, po czym niezbyt staranie wycieram ciało ręcznikiem i zakładam na siebie bieliznę i dresy. Przeczesując dłonią jeszcze wilgotne po prysznicu włosy, schodzę na dół do salony i widzę, że Laura pakuje wszystkie kartki do swojej torby.

– Wybierasz się gdzieś? – pytam zakładając dłonie na piersiach i opieram się o futrynę.

– Tak. – odpowiada nawet na mnie nie spoglądając. Pakuje do torby jeszcze książkę i jak gdyby nigdy nic zamierza koło mnie przejść do wyjścia. Chwytam ją za nadgarstek i zatrzymuje, lekko przyciągając do siebie.

– Laura... – zaczynam spokojnie.

– Co Laura? Idę do chłopaków z roku wspólnie się uczą tej matmy w akademiku, więc spróbuje z nimi, bo wybacz najwidoczniej nie jestem taka inteligentna i mądra jak ty sama nie umiem tego zrozumieć. Już nie będę ryczeć tylko dorosnę i biorę sie porządnie za naukę.   – syczy w moją stronę. Tak wiem chyba trochę przesadziłem. Zamiast jej pomóc to jeszcze ja na nią naskoczyłem...

Po za tym nie pozwolę, żeby szła do akademika do tych gówniarzy. Nie musi się prosić kolegów, żeby jej pomogli. Od pomocy ma mnie! Ja już doskonale wiem co się tam dzieje w akademikach a po za tym i tak już jej ostatnio na zbyt wiele pozwalam.

– Przepraszam, wiem byłem nie miły. Ale naprawdę nie musisz kochanie z byle powodu zaraz płakać. – mówię wciąż trzymając w dłoni jej nadgarstek.

– Coś jeszcze? Puść mnie bo się spieszę.

– Już nie złość się. – zabieram jej z dłoni torbę i niemalże na siłę składam całusa na jej ustach, całkowicie ignorując jej złość na mnie.

– Dobrze, nie będę, ale naprawdę Bruno jak masz zły humor to wyżywaj się na kimś innym nie na mnie. A teraz, naprawdę mnie puść bo jadę się uczyć. – dalej jest na mnie zła, doskonale to po niej widzę i czuje. Jednak moja żona ma trochę racji... nie powinienem się na niej wyżywać.

– Nigdzie nie idziesz. Ja ci wytłumaczę tą matmę. – pociągam ją w stronę salonu.

– Nie zrozumiałeś co powiedziałam? Nie potrzebuje twojej pomocy. Już sobie znalazłam kogoś kto mi wytłumaczy i nie będzie się na mnie przynajmniej wyżywał. – chce wyszarpać nadgarstek z mojego uścisku, usilnie przy tym zaciskając szczękę.

– Nie wkurwiaj mnie Laura! I to chyba ty nie zrozumiałaś co powiedziałem. Nie będziesz chodziła do tych gówniarzy do akademika ani się uczyć ani w ogóle. – ciśnienie mi się zaczyna podnosić i odruchowo puszczam Laurę i dłonią uderzam w stół.

– Oczywiście wszystko tak jak pan i władca sobie życzy! Jak zawsze! – Laura zdejmuje torebkę z ramienia i wręcz rzuca nią o kanapę na której po chwili siada zakładając mocno dłonie na piersiach. Wypuszczam równomiernie powietrze z płuc i siadam obok swojej żony na kanapie której wargi niemalże drgają z wkurwienia.

–Nie kłóćmy się już... wiesz przecież jaki jestem. – chociaż się zapiera jak może siłą wciągam ją na swoje kolana i zatapiam usta w jej szyi, wcześniej odgarniając z niej jej pachnące włosy.

– Jesteś czasem naprawdę taki beznadziejny... – wzdycha ale jednocześnie mocnej wtula się w moje ciało.

– Wiem. Dobra wyciągaj te notatki na stół i zabieramy się za tą matmę. – zsadzam ją ze swoich kolan, wyciągam telefon z kieszeni spodni i wyciszam dźwięki. Nie chce żeby mnie cos rozpraszało tym bardziej że do cierpliwych nauczycieli raczej nie należę. Mam tylko nadzieje, że Laura należy do zdolnych uczennic w innym wypadku kolejna kłótnia wisi w powietrzu.

– Będziesz mi to umiał w ogóle wytłumaczyć? – pyta rozkładając starannie kartki na stole.

– Skoro mówię, że Ci wytłumaczę to chyba umiem. Kończyłem studia i dobrze umiem matmę. Nie zapomniałem jeszcze chyba, aż taki stary nie jestem. Tylko mam nadzieje, że będziesz tak samo pojętną uczennicą jak w łóżku. – puszczam jej oczko i uśmiecham się w sposób w który jak mniemam moja żona doskonale rozumie.

– Oczywiście. – odpowiada dumnie.

– To się jeszcze okaże.

– To będzie jakaś nagroda ? – unosi w swój charakterystyczny sposób brew ku górze.

– Tak kochanie jak wszystkiego się nauczysz w nagrodę będziesz mogła uklęknąć i zrobić mi loda. – Laura wybucha śmiechem i puka się wskazującym palcem w czoło.

****************

Laura

Rozwiązuje już chyba setny raz podany przez Bruna przykład i oczy aż zaczynają mi się same zamykać. Bruno jest gorszym nauczycielem niż wszyscy razem wzięci z uczelni! Nie odpuścił mi zanim wszystkiego nie nauczyłam się na tip top. Jednak musze przyznać, że jak to wszystko mi wytłumaczył okazuje się, że ta matma wcale nie jest taka zła jak mi się na początku wydawało.

– Bruno już chyba wystarczy. Ja już naprawdę to umiem. – mówię znużona kończąc rozwiązywać przykład. Podaje Brunowi kartkę z wynikiem i rozwiązaniem.

– Zgadza się. – skanuje szybkim wzrokiem kartkę.

– Kończymy? Marzę żeby się wykąpać i iść spać. – ziewam i przeciągam się na kanapie.

– Dobrze. Możemy skończyć. – odpowiada a ja zostawiam wszystko tak jak leży na stoliku i podnoszę się kanapy.

– Dziękuje Bruno– obdarowuje jego usta soczystym buziakiem.

– Ja nie mam ochoty jeszcze spać... – doskonale wiem co mam przez to na myśli.

– Bruno nie ma siły. – mówię zgodnie z prawdą, naprawdę nie mam dziś ani siły ani ochoty.

– Kochanie... cały dzień chodzę podminowany... nie mówię o pieprzeniu się przez pół nocy, ale uklęknąć i szybkiego lodzika możesz zrobić, żebym pozbył się tego cholernego napięcia...

– Nie wytrzymasz ? – pytam błagalnie.

– Na samą myśl już mi stoi... – przyciąga moją rękę i kładzie na swoim nabrzmiałym rozporku. – Nie zamierzam robić tego sam skoro usta mojej żony zrobią to o niebo lepiej. – Bruno jest cholernie twardy... a jego wzrok jednoznacznie mówi, że naprawdę tego potrzebuje. No cóż... dobra żona nie powinna odmawiać mężowi w takiej sytuacji. Chwytam jego twarz w dłonie i namiętnie całuje wsuwając języczek w jego rozchylone usta.

Bruno rozszerza swoje kolana a ja opierając na nich dłonie klękam pomiędzy nimi. Moje dłonie wędrują na jego rozporek i w przeciągu kilku sekund znajdują się już pod jego spodniami Wsuwam dłoń pod jego bokserki i wyciągam nabrzmiałą do granic możliwości męskość mojego męża. Delikatnie zaciskam na nim dłoń i sunę nią powoli w górę i w dół nie spuszczając z niego wzroku. Oddech Bruna momentalnie staje się inny, znacznie cięższy i nie spokojny. Cały czas patrząc na niego delikatnie dotykam go językiem na co Bruno ciężko wzdycha...

– Laura... cholera nie drocz się. Weź go do ust! – syczy podminowany i wplata rękę w moje włosy. Rozchylam szeroko usta a Bruno niemalże sam trzymając dłoń w moich włosach sprawia że jego przyrodzenie w całości znajduje się w moich ustach, na co nie do końca byłam przygotowana. Brakuje mi powietrza a Bruno wydaje z siebie gardłowy jęk. Staram się nadążyć za jego tempem jakie mi narzuca mocno zaciskają dłoń na moich włosach... Jego klatka piersiowa unosi szybko w górę i w dół a zaciśniętej szczeki wpływa świst powietrza... Czuje jak jego przyrodzenia zaczyna coraz bardziej nabrzmiewać mi w ustach a mięśnie ud na których trzymam dłonie coraz bardziej zaczynają się napinać... Mija jeszcze kilka chwil i słyszę nad sobą jego gardłowy ryk, kiedy dochodzi...

*************

Bruno

Siedzę rano przy blacie w kuchni i jak zawsze przed pracą piję kawę i przeglądam wiadomości na telefonie. Dzisiaj Laura wstała równo ze mną wiec oprócz kawy mam jeszcze śniadanie przygotowane przez moją żonę.

– Bruno wydaje mi się, że teraz nic nie umiem. – mówi nerwowo przeżuwając w ustach omleta.

– Umiesz. Przestań się stresować. – odpowiadam i odkładając na blat telefon wychodzę z kuchni. Idę do swojego gabinetu gdzie kazałem Jasperowi rano przywieźć bukiet kwiatów dla mojej żony. Lubię jej sprawiać przyjemność, a po za tym chce jej po prostu dodać otuchy przed pierwszym zaliczeniem. Co prawda nie rozumiem czym ona się tak przejmuje  ale to nie ważne... Wiem, że i tak tego nie zmienię. Wyciągam z wazonu kwiaty i wracam do kuchni, zachodząc Laurę od tyłu. Opieram głowę na jej ramieniu i wyciągam przed nią bukiet kwiatów.

– To dla mnie? – pyta zaskoczona.

– Skarbie kwiaty o poranku mogę dawać tylko kobiecie którą kocham... a jak wiesz kocham tylko ciebie. – całuje zagłębienie jej szyi i zaciągam się jej zapachem. Laura przyciąga kwiaty do siebie i dotykając ich płatków wącha ich zapach, szeroko się przy tym uśmiechając.

– Dziękuje, są piękne. – odwraca się do mnie bokiem na krześle i składa na moich wargach namiętnego całusa.

– Powodzenia dzisiaj. Dasz radę. – teraz to ja daje jej całusa i gładzę dłonią włosy.

– Mówiłam ci już kiedyś Bruno, że jak chcesz to potrafisz być naprawdę cudowny? – zaczyna się śmiać a jej dłoń ląduje na moim policzku i jak mniemam nawiązuje do wczorajszej sytuacji.

– Tak mówiłaś. Ja jestem cudowny tylko po prostu czasem mam gorszy dzień i niestety tobie się czasem za to obrywa. – mówię zgodnie z prawdą. Nie ma po co tego ukrywać tak samo doskonale jak ja o tym wiem, tak samo wie o tym i ona.

– Cieszę się, że o tym wiesz. Z tobą po prostu trzeba nauczyć się żyć. – mówi blado się uśmiechając i dalej gładząc dłonią mój policzek.

– A myślisz, że z tobą życie jest takie łatwe tak kochanie? – uśmiecham się do niej i szczypie ją w bok na co lekko się wzdryga.

– Nie. – wybucha śmiechem ukazując szereg swoich białych ząbków. – Ale i tak mnie kochasz. – prostuje się dumnie na krześle.

– Kocham Cię Laura. – przytulam ją do siebie i szeptam jej do ucha gładząc dłońmi jej plecy. – Cholernie mocno cię kocham... – znów szeptam jej do ucha tym razem bardzo powoli i dosadnie. – Powiedz mi to samo... – chce to od niej usłyszeć. Odrywa się ode mnie i obejmując dłońmi moją twarz patrzy mi prosto w oczy.

– Kocham Cię Bruno... Wiesz, że nikogo nie jestem tak pewna jak ciebie? I bezgranicznie ufam ci we wszystkim? Proszę cię nigdy mnie nie skrzywdź. – kiedy słyszę jej słowa z całych sił zaciskam szczękę by nic nie dać po sobie poznać, ale tak naprawdę przez to co słyszę niemalże serce mi się kraje.

– Nie skrzywdzę cię...

****************

Wychodzę z uczelni cała w skowronkach. Oczywiście wyników jeszcze nie ma ale to zaliczenie czuje, że poszło mi rewelacyjnie. Z zamkniętymi oczami mogłabym je rozwiązać. Bruno może być ze mnie dumny! No ale w końcu to jego zasługa.

Miałam  od razu jak wyjdę z uczelni do niego zadzwonić, ale chyba zrobię mu niespodziankę. Kupię jego ulubione sushi i pojadę do niego do firmy. Myślę, że znajdzie te pól godziny na lunch z żoną, zresztą nawet jak będzie się zapierał, że nie ma czasu to myślę, że jakiś sposób na niego znajdę.

Z kupieniem shusi z jego ulubionej restauracji idzie mi całkiem szybko, ale za to przebicie się prze korek do jego firmy zajmuje mi znacznie więcej czasu! Na szczęście nie mam problemu z zaparkowaniem pod jego firmą, jak zawsze wjeżdżam na miejsce przeznaczone dla zarządu, chyba jest oczywistym, że nikt mnie z niego nie wyrzuci.

Jadąc już widzie na do jego gabinetu szybko jeszcze poprawiam szminkę na ustach i perfumuje szyję i nadgarstki ulubionymi perfumami. Sama do siebie uśmiecham się w windzie. Mam dziś tak dobry dzień, że nic nie jest chyba w stanie popsuć mi humoru. Wszystko zaczęło się jakoś tak układać... w końcu zaczęło być dobrze. 

Mam męża który mnie kocha... którego ja kocham.  Naprawdę jestem z nim szczęśliwa i nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego... Poznałam Emili, żonę przyjaciela Bruna która naprawdę stała się dla mnie bliska. Chodzę na wymarzone studia...  poznałam tam naprawdę fajnych ludzi... mam wszystko czego zapragnę i co najważniejsze Bruno na razie zrezygnował z dziecka. Jedyne czego nie mam to kochającego ojca i brata... ale z tym już zdążyłam się pogodzić.

Winda zatrzymuje się na piętrze gdzie Bruno ma swój gabinet i nieco się dziwię kiedy nie zastaje w holu za biurkiem Beatrice. Zawsze tu jest kiedy przychodzę, ale przecież to nie do niej przyszłam. A tak właściwe to może jej tu nawet nie być. Coś czuje, że moja wizyta w gabinecie mojego męża może się różnie skończyć... a najprędzej na jego biurku.

Podchodzę do wielkich brązowych drzwi gabinetu Bruna i kiedy już mam naciskać na klamkę orientuje się, że drzwi są lekko uchylone a zza nich słychać głośną rozmowę mojego męża i sądząc po głosie drugiego rozmówcy mojego teścia... Cofam się o kilka kroków twierdząc, że nie jest to dobry moment abym wchodziła do środka. Jednak moja ciekawość wygrywa i na paluszkach podchodzę do drzwi i kiedy nasłuchuje ich rozmowy... serce zaczyna mi bić jak oszalałe... nogi robią się jak z waty i dławię się powietrzem...

– Co ty kombinujesz do cholery ? Myślałeś synu że się nie dowiem?!

– Muszę tak zrobić nie mam na razie innego wyjścia, spokojnie nie stracimy majątku.

– Nie umiesz Bruno żonie dziecka zrobić do cholery?

– Laura nie chce dziecka nie rozumiesz?

– To ją kurwa zmuś! Od samego początku mówiłem, ci żebyś jej nie wybierał za żonę bo będzie problem z ta gówniarą.

– Powiedziałem ci coś? Cały majątek niedługo  będzie nasz, reszta niech cię nie interesuje!

– W testamencie mój ojciec jasno zapisał, że wszystko przejdzie na ciebie ale masz się ożenić i mieć dziecko. Nie interesuje mnie to synu... masz wypełnić jego wolę, choć byś miał jej zrobić to dziecko siłą!

Nie mogę złapać oddechu... nie mogę się ruszyć... Nie mogę ustać na nogach... Kręci mi się w głowie...

Po chwili pędem zrywam się do windy uderzając w jej przycisk...

Mój cały idealny świat właśnie się zawalił... 



Nadszedł chyba punkt kulminacyjny dla tej historii.... 

Jak wrażenia?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top