Rozdział 40 !


Kochani jest!! Udało mi się wyskrobać co nie co i nawet nie jest bardzo krótki :* 

W dzisiejszym rozdziale jest znacznie milej niż w ostatnich :D

Mam nadzieje, ze wam sie spodoba!

Oczywiście czekam na wasze komentarze, które jak zawsze czytam z wypiekami! 

Miłego czytania kochani<3


Laura

Klęczymy oboje z Brunem na podłodze wciąż mocno przytulając się do siebie. Nie wiem ile już tak klęczymy, może pięć minut, może dziesięć a może 20... nie jest w stanie tego określić. Jednak przez cały ten czas ja wciąż nie mogę powstrzymać płaczu, cały czas łzy jedna za drugą wypływają spod moich powiek.

Ja naprawdę to powiedziałam? Ja powiedziałam, że go kocham? Nigdy wcześniej nawet sama przed sobą się do tego nie przyznałam a teraz powiedziałam to na głos. Sama nie wiem jak mam to wytłumaczyć, to był cholernie mocny impuls. Po prostu tak poczułam i tak powiedziałam... Ale czy ja to naprawdę poczułam? Czy to po prostu były emocje?

Ja naprawdę go kocham? Chyba sama jestem oszołomiona tym wyznaniem... Zresztą tym wszystkim. Nie potrzebny seks, kłótnia, wyznanie Bruna i moje. To wszystko to chyba za dużo jak na jeden raz...

On mnie kocha?

Kiedy powiedział te dwa słowa kocham cię, wszystko we mnie aż zawrzało. Krew zaczęła płynąć w moich żyłach jak oszalała, serca prawie wyrwało się z piersi, całe ciało zaczęło dygotać a oddychanie stało się niemożliwym do przejścia wyczynem.

Nie mogłam, zresztą dalej nie mogę uwierzyć, że on to powiedział i że naprawdę tak jest. Przecież to wszystko niemożliwie... W momencie kiedy ja w końcu decyduje się od niego odejść, kiedy w końcu mówię sobie dość i chce postawić wszystko na jedną kartę on mi mówi, że mnie kocha, że od początku kocha...

– Kochanie proszę cię przestań już płakać... – czule gładzi mnie po włosach, mówiąc delikatnym tonem.

– Nie mogę. – odpowiadam i choćbym chciała przestać płakać, nie jestem w stanie tego pohamować.

– Popatrz na mnie. – Bruno odrywa mnie od siebie i biorąc moją twarz w swoje dłonie nakierowuje moją buzię abym patrzyła mu prosto w oczy. – Kocham cię, i ty czujesz to samo. Więc dlaczego płaczesz? – pyta wyczekująco.

– Ja sama nie wiem, przerosło mnie to wszystko. To nie jest wszystko takie prosto... jedno kocham cie nie załatwia sprawy. – odrywam się od niego i wstaję z podłogi na co on robi dokładnie to samo.

– Wierzysz mi?

– W co?

– W to że cię kocham... – jakiś wewnętrzny głos mówi mi że mimo wszystko powinnam mu uwierzyć. Właściwie dlaczego miałabym mu nie wierzyć?

– Dlaczego nigdy wcześniej mi tego nie powiedziałeś?

– Po prostu nie umiałem... nie umieć mówi o uczuciach... i naprawdę ciężko było mi powiedzieć te dwa słowa bo mówiłem je pierwszy raz w życiu... Dopiero gdy zrozumiałem, że ty naprawdę chcesz mnie zostawić... te słowa samoistnie wypłynęły mi z ust. – to co mówi wcale nie sprawie, że łzy z moich policzków przestają spływać.

– Nie wiem co mam ci powiedzieć...

– Nic nie musisz mówić. Proszę cię tylko o to, żebyś mi wybaczyła...

– Co mam ci wybaczyć?

– Wszystko... Wybacz mi to jaki byłem... jaki jestem. Za to jak nie raz zachowywałem się wobec ciebie jak skończony drań i kawał gnoja. Za to jak cię traktowałem... Za to, że wiecznie musze postawić na swoim, że zawsze musi być tak jak ja tego chce a słowa kompromis nie uznaje. Za to że ci wszystkiego zabraniam, chce kontrolować na każdym kroku i jestem cholernie zazdrosny o każdego faceta który chociażby na ciebie spojrzy. – Bruno bierze głęboki oddech i wygląda tak jak by próbował skupić myśli – Jestem pieprzonym egoistą i skurwysynem, ale cię kocham... Powiedziałem ci, że kiedy ode mnie odejdziesz nie dasz sobie rady ale prawda jest chyba taka, że ja bez ciebie nie dałbym sobie rady... Nie umiałbym żyć bez ciebie...

– Bruno... to nie jest już chyba wszystko takie proste. – na jego słowa wybucham wręcz głośnym szlochem.... Chce mu wierzyć w każde słowo, które przed chwilą powiedział... Powinnam wierzyć, Bruno nie okazuje swoich słabości a teraz właśnie to robi...

Odwracam się do niego tyłem i staram się jakoś uspokoić... Muszę zacząć racjonalnie myśleć i pozwolić choć trochę opaść emocją.

Czy ja dobrze robię? Może jednak powinnam odejść od niego? Bruno nawet jeśli teraz wykazuje skruchę, on się nie zmieni... nawet jeśli mnie kocha, dalej będzie taki sam...

Chyba powinnam odejść, nie na zawsze, ale na jakiś czas... Dać sobie trochę czasu odpocząć od siebie. Za dużo nazbierało się tego wszystkiego między nami i jedno słowo kocham cię nie jest wstanie sprawić, aby wszytko inne poszło w niepamięć.

– Właśnie to wszystko jest bardzo proste. Powiedziałaś, że mnie kochasz? – Bruno staje naprzeciw mnie i ujmując moją twarz w dłonie wpatruje się w moje oczy zdezorientowanym wzrokiem.

– Jesteś dla mnie bardzo ważny... ale – Bruno od razu mi przerwa.

– Ja się ciebie nie pytam czy jestem dla ciebie ważny, bo doskonale wiem, że jestem. Pytam się ciebie czy mnie kochasz?! – jego szczęka mocno się zaciska i widzę jak bardzo jego grdyka zaczyna pulsować.

– Wiem, co powiedziałam i sama nie do końca jestem w stanie w to uwierzyć. Bruno proszę cię nie złość się i wysłuchaj mnie spokojnie. – przejeżdżam dłonią po jego policzku, a serce łomocze mi jak oszalałe w piersi... Jednak tak chyba będzie lepiej dla nas obojga. – Mimo wszystko chyba lepiej będzie jak od siebie odpoczniemy. – mówię spokojnie.

– Laura o czym ty mówisz? – warczy.

– Cały czas się szarpiemy... cały czas jest coś nie tak, jeśli jeden dzień jest między nami dobrze kolejne dwa skaczemy sobie do gardła. Ty wiecznie nie chcesz ustąpić ja wiecznie muszę ci się podporządkować. Jeśli jest inaczej zaraz wybucha awantura... Nie męczy cię to?

– Nie pozwolę ci odejść. Rozumiesz? – podnosi głos, siłą mnie do siebie przyciągając.

– Nie chce od ciebie odejść, chce tylko żebyśmy odpoczęli od siebie na jakiś czas ...

– Nie Laura. Nie zgadzam się na to. – Bruno uderza dłonią w stojąco obok nas komodę. Odruchowo na to co robi wzdrygam się i przymyka oczy, choć jego reakcja nie jest dla mnie zaskoczeniem.

– Tak będzie lepiej...

– Nie, nie będzie lepiej. – mówi zdecydowanym tonem głosu, przez zaciśnięte zęby. Bierze głęboki oddech i przez chwilę w skupieniu przeciera skronie. – Czegoś tu nie rozumiem... ja ci mówię ze cię kocham... ty też to mówisz a nagle po chwili chcesz mnie zostawić?

– Bruno nie chce cię zostawić, chce nam dać trochę czasu, niech każdy z nas sobie przemyśli wszystko. Po za tym myślisz, że jedno kocham cię załatwia sprawę? Mało złych rzeczy się pomiędzy nami nazbierało? Jak mnie potraktowałeś w gabinecie? Po za tym mówisz mi, że mnie kochasz dopiero w momencie kiedy chce od ciebie odejść...

– Co ja mam zrobić, żebyś uwierzyła mi w to co mówię? – wierzę... chyba wierzę, ale nie wiem co mam mu powiedzieć. Jestem już tym wszystkim zmęczona. Bruno wyczuwając moją nie pewność, podchodzi do mnie, splata swoje dłonie z moimi i styka swoje czoło z moim. – Kocham cię... – mówi bardzo powoli i dobitnie te dwa słowa...– Jesteś jedyną i najważniejszą kobietą w moim życiu. Nie potrafię sobie bez ciebie wyobrazić ani jednego dnia... Ja nawet nie potrafię przestać o tobie myśleć. Proszę cię daj mi szanse... nie będę ci obiecywał, że się zmienię... bo pewnie nie będę w stanie tego zrobić ale obiecuje ci, że będę dla ciebie lepszy. – serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Bruno przesuwa swoją głowę i dotyka ustami mojego ucha. – Będziesz ze mną szczęśliwa... I wiem, że ty też mnie kochasz... Czuje to.

– Ja już nic nie wiem.... – w końcu wyduszam z siebie.

– Ale ja wiem. Rozbierz się. – Bruno odsuwa się ode mnie i każe mi się rozbierać przy czym sam już zaczyna rozpinać swoją koszulę.

– Bruno nawet w takiej chwili myślisz tylko o łóżku? – w takim momencie on jak gdyby nigdy nic chce iść do łóżka?

– Nie chodzi mi o seks, chce tylko żebyśmy położyli się razem. Nie musimy nawet rozmawiać. Po prostu przytulmy się do siebie i oboje ochłońmy... Chce tylko mieć cię przy sobie przez całą noc. Twój zapach i bliskość zawsze mnie uspokaja. –przytula mnie do siebie i zaciąga się zapachem moich włosów. Może ma racje... może po prostu przytulmy się do siebie i połóżmy nic do siebie nie mówiąc. Może właśnie tego nam potrzeba?

Odsuwam się od niego i kiwam twierdząco głową. Bruno już nic nie mówi tylko kontynuuje rozpinanie guzików koszuli ani na sekundę nie spuszczając ze mnie wzroku. Ocieram mokre policzki i zdejmuje z siebie bluzkę tak samo jak on nie spuszczając z niego wzroku. Rozbieramy się oboje do bielizny wciąż patrząc sobie w oczy. Bruno zostaje w samych bokserkach a ja samych koronkowych figach i staniku, który po chwili tez z siebie zdejmuje. Zanim w ślad za Brunem położę się do łóżka zakładam na siebie różową koszulkę nocną. Kiedy wślizguje się pod kołdrę Bruno od razu mocno przytula mnie do siebie...


Bruno

Laura w moich ramionach usnęła wczoraj niemalże od razu. Chyba naprawdę te wszystkie emocje ją przerosły. Za to ja nie mogłem zasnąć, wciąż się w nią wpatrywałem, wsłuchiwałem się w jej równomierny oddech, głaskałem po włosach i co chwili składałem na jej słodkim czółku pocałunki. Czuje ogromną ulgę, że w końcu jej to powiedziałem. W końcu powiedziałem jej coś co powinienem już dawno temu powiedzieć. Może gdybym zrobił to wcześniej nasze życie wyglądało by już teraz inaczej? Ale nie potrafiłem tego zrobić... te dwa proste słowa a nie mogły przejść mi przez gardło i tak naprawdę nie wiem czemu. Dopiero gdy zdałem sobie sprawę, że Laura naprawdę chce ode mnie odejść wiedziałem, że muszę to powiedzieć. Myśl, że naprawdę mogę ją stracić była dla mnie nie do zniesienia. W tym momencie wszystko inne przestało nagle mieć dla mnie znaczenie.

Kocham Laurę i teraz już chce jej o tym mówić co dziennie. Chce jej to mówić kiedy będzie się budzić, kiedy będzie zasypiać... Chce jej o tym co dzień przypominać, żeby zawsze o tym pamiętała.

Zdaje sobie sprawę z tego, ze Laura może nie do końca też chciała mi powiedzieć te dwa słowa, może nie była jeszcze gotowa aby mi to powiedzieć, dlatego tak później zareagowała na ta całą sytuację. Ale ja jestem pewien, że moja mała kruszynka mnie kocha... i to nawet bardziej niż może mi się wydawać.

Przecież ja widzę jak ona na mnie patrzy, widzę jak lgnie do mnie, jak potrzebuje mojej bliskości. Takie rzeczy się po prostu widzi. Zgodnie z planem rozkochałem ją w sobie... Nawet pomimo tego jaki jestem, a czasem naprawdę wychodzi ze mnie kawał skurwysyna i Laura nie raz tego doświadczyła, ona mnie kocha...

Rozkochałem ją w sobie, jestem tego pewien. Zgodnie z moim założenie miałem ją w sobie nie tylko rozkochać ale  i podporządkować.  Sprawić, ze mnie pokocha jak najbardziej mi się udało, jednak ustawić sobie moją żonę jak w zegarku mi się nie udało. Nie udało mi się sprawić, żeby była mi w pełni podporządkowana i posłuszna. Nie boi mi się postawić, pyskować i sprzeciwiać. Ale teraz zaczyna mi się wydawać, że to dobrze. Życie z nią jest o wiele ciekawsze niż gdyby była mi całkowicie posłuszna. Każdego dnia daje mi nowe wyzwanie z którym ja już polubiłem się zmierzać.

Delikatnie odsuwam Laurę od siebie, tak aby jej nie obudzić, przez chwilę jeszcze się w nią wpatruje i składam pocałunek na jej smukłym ramieniu. Najciszej jak się da wychodzę z sypialni i zamykam za sobą drzwi.

Przygotuje Laurze śniadanie do łóżka tylko najpierw muszę sprawdzić czy w ogóle mam z czego, ostatnio nasza lodówka świeciła pustkami.

Zaglądam do lodówki ale tym razem wypełniona jest po brzegi, Laura musiała wczoraj zrobić zakupy. Dostrzegam nawet jej ulubioną konfiturę na jednej z półek.

Wysyłałam Jaspera, żeby najszybciej jak się da przywiózł mi świeżę croissanty i bukiet czerwonych róż.

Staram się wszystko przygotować najlepiej jak umiem na białej tacy. Wyciskam nawet świeży sok z pomarańczy. Mam nadzieje, że Laurze się spodoba. Bardzo chciałbym znów zobaczyć szczęście w jej oczach. Stęskniłem się za tym...

Kiedy tylko Jasper dowozi mi wszystko czego było mi trzeba, zabieram tacę, kwiaty i wracam do sypialni. Powoli otwieram drzwi do sypialni i modlę się by Laura się jeszcze nie obudziła. Kiedy upewniam się, że dalej słodko śpi, wchodzę do środka, tacę ze śniadaniem kładę na szafce nocnej i z kwiatami w ręku przyklękam na łóżku.

– Dzień dobry skarbie. – nachylam się nad nią i szeptam do ucha. Laura zaczyna niewinnie pomrukiwać i przekręcać się na poduszce. Dotykam jej ust swoimi i zaczynam subtelnie całować. Delikatne wargi mojej żony zaczynają odpowiadać na mój pocałunek, a smukłe dłonie wsuwają się w moje włosy.

– Dzień dobry. – odpowiada wciąż zaspanym głosem, gdy odrywam się od jej ust.

– Jak ci się spało?

– Całkiem dobrze, gdyby nie to, że ktoś cały czas trzymał mnie w mocnym uścisku, tak że nie mogłam się ruszyć. – uśmiecha się promiennie w moją stronę.

– Skarbie przecież wiem, że lubisz gdy tak robię. – trącam palcem jej nos. – Proszę, kwiaty dla mojej pięknej żony. – wręczam jej bukiet róż a Laura rozchyla swoje malinowe usta i podnosi się na łokciach to pozycji siedzącej.

– Dziękuje Bruno. – mówi słodkim głosem biorąc kwiaty w swoje rączki i od razu zaciąga się ich zapachem. – Z jakiej to okazji? – pyta unosząc w charakterystyczny sposób brew ku górze.

– Bez okazji. Po prostu kocham swoją żonę i chce ją uszczęśliwiać każdego dnia. – biorę jej prawą dłoń w swoją i wciąż się wpatrując w jej oczy, przystawiam sobie jej rękę do ust i składam na niej pocałunek. Laura przez chwilę nic nie mówi na moje słowa, tylko wciąż z rozchylonymi ustami wpatruje się we mnie a jej oddech przyspiesza.

– Bruno... – zaczyna nie pewnie.

– Nie musisz mi mówić tego samego jeśli nie chcesz... choć ja i tak wiem, że to co wczoraj powiedziałaś było prawdą. – przerywam jej widząc jej zakłopotanie.

– Jak to teraz wszystko będzie? – pyta dotykając mojego policzka.

– Będzie dobrze. Mam nadzieje, że wybiłaś już sobie ze swojej ślicznej główki pomysł żebyśmy od siebie odpoczęli. Nie zgodzę się na to. – nawet nie chce o tym słyszeć.

– Może jednak tak by było lepiej... zatęsknimy za sobą, przemyślimy sobie wszystko na chłodno. – mówi wczorajszą regułkę, przygryzając wargę.

– Nie. Koniec tematu. – kończę ta do niczego nie prowadzącą dyskusję.

– Dobrze... w takim razie powiedz mi jak rozwiążemy kwestię dziecka? Ja zdania nie zmieniłam ty zapewne też... a jakoś dogadać się musimy. – Kurwa. To jest najgorsze pytanie... Te słowa nie chcą przecisnąć mi się przez gardło, ale wiem że muszę to powiedzieć. Nie mam innego wyjścia... choć nie wiem jeszcze jak rozwiąże te sprawę, muszę odpuścić. Nie mogę tego Laurze zrobić i nie chce... Zresztą prawnicy są prawie u celu...

– Na razie zostawiamy ten temat... poczekam jeszcze trochę, aż będziesz bardziej gotowa na dziecko. Za jakiś czas wrócimy do tej rozmowy, jednak pamiętaj, że na pewno nie będę czekał do momentu aż skończysz studia.

– Naprawdę? –pyta z niedowierzaniem.

– Tak i ten temat tez już uważam za skończy. – nie widzę większego sensu na dłuższą rozmowę w tym temacie skoro wszystko jest jasno sprecyzowane.

– Pan Waston idzie na kompromis? Chylę czoła. – mówi z udawanym uznaniem.

– Kotku nie kpij ze mnie. – ostrzegam ją ale moje kąciki ust i tak unoszą się ku górze. Laura odkłada kwiaty na bok i rzuca mi się na szyje mocno wtulając się we mnie.

– Dobrze już dobrze. Dziękuje ci Bruno. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Wiem, że pewnie ciężko było ci podjąć tą decyzję i naprawdę bardzo to doceniam. – mówi i składa pocałunek na moich ustach.

– Głodna? – pytam wskazując na tace. Dość już ciężkich tematów...

– Sam to dla mnie przygotowałeś?

– Oczywiście, że sam.

– Ale rogaliki przywiózł Jasper? – śmieje się, odgryzając kawałek croasinta.

– Ale ja mu kazałem. – oboje wybuchamy śmiechem, a ja nie mogę się napatrzeć na jej roześmiane oczy.

– Będzie teraz już dobrze między nami? – Laura odsuwa tacę na bok i dotykając mojej dłoni swoją wlepia we mnie swój pełny nadziei wzrok.

– Już jest. – wpijam się w jej usta i obdarzam czułym pocałunkiem.

– Będziesz dziś pracować? – Laura przyciąga na swoje kolana tacę i nakładając na rogalika konfiturę, przygryza delikatnie dolną wargę.

– Jak mnie ładnie poprosisz, to może nie będę pracował. – moja żona doskonale wie co oznacza uśmiech, którym właśnie ją obdarzam. Uśmiecha się pokazując, rząd swoich białych ząbków i przyciągając moją twarz do siebie składa na moich ustach soczystego buziaka.

– Proszę. – uśmiecha się słodko w moją stronę.

– Powiedziałem ładnie poproś.

– To może zróbmy tak, jeśli nie będziesz pracował to ja ci na koniec dnia ładnie podziękuje ? – proszę, proszę czyżby chciała mnie podejść? Przyjmuje to wyzwanie.

– Zgadzam się.

– Bruno co się z tobą dzieje? Dobrze się czujesz? Nie za często pozwalasz żeby było tak jak ja tego chce a nie jak ty? – mówi ironicznie przykładając dłoń do mojego czoła i choć powstrzymuje się jak może uśmiech niesamowicie mocno ciśnie się na jej wargi.

– Co ja mam zrobić, żeby cię oduczyć tego pyskowania co? – to jest chyba zadanie niemożliwe do wykonania. Moja żona mimo, że potrafi być posłuszna ma swój charakterek!

– Nie wiem, czy to w ogóle możliwe, ale próbować zawsze możesz. – wzrusza ramionami i w dalszym ciągu zajada się rogalikiem.

– Dawno chyba nie dostałaś po tyłku. – stwierdzam, gryząc kawałek rogalika, który Laura trzyma w dłoni.

– Czyżby? – unosi brew ku górze.

– Laura... – zabieram jej z kolan tacę i odstawiam na szafkę nocną. Pociągam ją za nadgarstek i po paru sekundach sprawiam, że Laura leży pode mną a jej nadgarstki przyszpilone są do łóżka nad jej głową. – Potrafię być miły, ale do czasu i dobrze o tym wiesz. – delikatnie kąsam jej szyję zębami.

– Wiesz kochanie, że ja lubię się czasem z tobą troszkę podrażnić.

– Wiem.

– Pozwolisz mi dokończyć śniadanie? – pyta, kiedy całuje jej obojczyk.

– Jeśli ci pozwolę, wtedy wyjdzie na to, że ci na wszystko pozwalam, a przecież tak nie może być, więc sama rozumiesz. – chciałem powiedzieć to w pełną powagą w głosie jednak już w połowie zdania nie mogłem powstrzymać śmiechu. Zresztą dokładnie tak samo jak Laura. Oboje wybuchamy śmiechem i słychać nas chyba w całym domu.

Między nami naprawdę może być tak dobrze?

Laura

To wszystko jest możliwe? Nie poznaje mojego męża. Nagle z despotycznego dupka zmienił się w uroczego faceta, potrafiącego mnie rozbawić do łez? Bruno naprawdę jeśli chce potrafi być cudowny. A może zawsze taki był, tylko udawał, że jest inaczej?

Nie to na pewno nie. Zdecydowanie jest dupkiem, ale czasem daje swojemu wewnętrznemu dupkowi pójść na urlop.

Wszystko zaczyna się tak układać, że najchętniej poprosiłabym Bruna, żeby mnie uszczypnął, chciałabym mieć pewność czy aby to na pewno nie jest tylko sen.

On chyba naprawdę się wystraszył, że mogę od niego odejść... najpierw wyznał mi miłość, a teraz jeszcze zgodził się na razie nie poruszać tematu dziecka. Chociaż nie wiadomo ile u niego będzie trwało to '' na razie''... Mimo wszystko naprawdę doceniam, że odpuścił... znam charakter mojego męża i wiem, że musiał go bardzo dużo kosztować ten kompromis. Ale skoro zgodził się na niego pójść, mówiąc, że mnie kocha chyba mówił prawdę...

A czy ja mówiłam prawdę? Czy to tylko emocje wzięły górę?

– Nad czym tak myślisz? – głos Bruna wyrywa mnie z rozmyśleń. Wzdrygam się na jego głos, poprawiam się na kanapie w salonie i biorę filiżankę z kawą ze stołu w dłonie, która już jest prawie zimna. Bruno staje za kanapą i kładąc dłonie na moich ramionach delikatnie je masuje.

– Nad niczym tak po prostu się zamyśliłam.

– Zaczynam się robić głodny... ugotujesz nam coś pysznego? – no tak i wraca szara rzeczywistość. Typowy mężczyzna.

– Też chciałabym mieć dziś wolne. – odwracam się do niego i robie smutną minę. – Zamówmy coś albo zjedzmy na mieście.

– Ale mi najbardziej smakuje jak ty mi coś ugotujesz. Nikt tak dobrze nie gotuje jak ty. – wie jak mnie podejść.

– Już się tak nie przymilaj.

– Przypominam, że jako moja żona, masz w obowiązku o mnie dbać a tym samym mi gotować. – mówi niczym wojskowy, prostując sylwetkę.

– Tak i co jeszcze jest w moim obowiązku? – odwracam się znów do niego plecami a jego dłonie ponownie lądują na moich barkach jednak tym razem usta spoczywają na wrażliwym miejscu za uchem.

– Jestem tylko facetem. Do szczęścia potrzeba mi głównie jedzenia i seksu. Także jeśli będzie mi dobrze gotowała i zawsze chętnie rozkładała swoje seksowne nóżki przede mną, będę cały twój. – jak najbardziej zgadzam się z wypowiedzią mojego męża. Jemu naprawdę do szczęścia potrzeba tylko jedzenia i seksu, no i może czasem alkoholu i papierosów.

– Czyli jak na razie chyba się sprawdzam jako dobra żona? – akurat w tej kwestii myślę, że powinien być ze mnie zadowolony. Akurat nóżki zawszę chętnie przed nim rozkładam, a jak na razie nie słyszałam od niego, żeby cokolwiek mu nie smakowało z tego co mu przyrządziłam.

– Nie mam zastrzeżeń. – odwracam się do niego i widzę jego lubieżny uśmiech na ustach. – Jedyne co to mogłabyś mi tyle nie pyskować, alee mam jeszcze całe życie, żeby cię tego oduczyć. – puszcza mi oczko i skrada mi szybkiego całusa.

– No to na co masz ochotę kochanie? – pytam.

– Na steka.

– Dobrze, zrobię ale musisz jechać do sklepu po wołowinę. – mówię na co Bruno obdarza mnie zdziwionym wzrokiem.

– Ja? Jasper pojedzie.

– A nie możesz sam pojechać? Korona ci z głowy spadnie jeśli raz sam pojedziesz po kawałek mięsa do sklepu? – Bruno niestety czasem zachowuje się jak cholerny snob. Ale ja go tego oduczę.

– Za dobry jestem dzisiaj dla ciebie! Pojadę. – przewraca oczami i bez słowa odchodzi ode mnie, zakłada sportowe buty do szortów i koszulki którą ma na sobie i zgarnia z komody w przedpokoju portfel i kluczki.

– Coś jeszcze mam kupić?

– Mam ochotę na lody. – specjalnie mówię te cztery wyrazy bardzo powoli i celowo oblizuje przy tym wargi językiem. Ohh ja naprawdę uwielbiam się z nim droczyć.

– Kokosowe? – mówi niemalże przez zaciśnięte zęby, ale wielki plus dla niego, że pamięta jakie są moje ulubione lody.

– Yhy. – kiwam głowa i uśmiecham się niczym mała dziewczynka.

– Do garów! – wskazuje palcem na kuchnie i zaciska usta nie chcąc pokazać uśmiechu, który właśnie sprawia, że kąciki jego ust się mimowolnie unoszą.

Może gdyby wcześniej Bruno pokazywał mi się z takiej strony a nie tylko ze strony sztywnego buca nasze małżeństwo znacznie szybciej wjechało by na lepsze tory.

******

– Smakowało? – pytam gdy Bruno kończy przeżuwać ostatni kawałek steka.

– Było pyszne. – krótko kwituje, a ja mu wierzę. Widząc apetyt z jakim zjadał podwójną porcję jaką mu nałożyłam, jestem tego pewna.

– No to się cieszę.

– To teraz skarbie pozwól mi się odwdzięczyć. Zamknij oczka. – czyżby to jakaś niespodzianka? Uwielbiam niespodzianki!

– Masz dla mnie niespodziankę? – pytam podekscytowana.

– Zamykaj oczka. – nakazuje mi. Posłusznie robię to co mówi i w niecierpliwości czekam na rozwój sytuacji, a każda sekunda niesamowicie mi się dłuży. Po krokach słyszę, że nie odszedł dalej niż do przedpokoju, jednak mogę się mylić. Zgodnie z prośbą a raczej nakazem, mam zamknięte oczka i nawet na ułamek sekundy nie otwieram oczu choć bardzo mnie korci.

– Już. – słyszę jego głos i niemalże z prędkością światła otwieram oczy. Widząc co leży przede mną na stole od razu szeroko uśmiecham się w stronę mojego męża.

– Naprawdę? – biorę w dłonie katalog z biura podróży i odwiązuje zawiązaną na nim czerwoną wstążkę.

– Za dwa tygodnie. Wybierz tylko gdzie chcesz, żebyśmy pojechali w tą naszą upragnioną i spóźnioną podróż poślubną. Może Malediwy albo Hawaje? – mi się marzy o wiele mniej ekskluzywne miejsce ale za to pełne uroku i w dodatku romantyczne...

– Bruno... – zaczynam mówić i schodzę ze swojego krzesła ale jedynie po to aby usiąść na kolanach Bruna siedzącego naprzeciwko. Zarzucam mu ręce na szyję i wsuwam palce w jego kruczoczarne włosy. – Nie chce na żadne Malediwy, chciałabym pojechać do Włoch. – sama myśl o tych wieczornych spacerach włoskimi klimatycznymi uliczkami, przyprawia mnie niemalże o ciarki na plecach. Ja po prostu uwielbiam takie miejsca, znacznie bardziej wolę takie wakacje niżeli ekskluzywną plażę na Maledwiach dla snobów.

– Tylko do Włoch? Nie wolisz plaży na Malediwach albo Lazurowej wody na Hawajach?

– Nie. I co my będziemy robić na tych Malediwach leżeć ciągle przy basenie albo na plaży? Włochy są takie piękne i romantyczne. Oczywiście będziemy opalać tyłeczki na plaży i pływać w cieplutkim morzu, ale będziemy też chodzić wieczorami na spacery po tych włoskich uliczkach, będziemy słuchać jak jakiś pan gra na gitarze romantyczną piosenkę. Pójdziemy na prawdziwy włoską pastę i oczywiście jak na prawdziwą randkę przystało kupisz mi bukiet kwiatów, a na sam koniec dnia wypijemy wino na plaży przy zachodzie słońca. – naprawdę właśnie tak bym chciała, żeby wyglądały nasze wakacje.

– Przekonałaś mnie skarbie. Polecimy do Włoch. – daje mi buziaka i mocniej przytula do siebie. – Tylko jednego nie uwzględniłaś w swoim planie dnia.

– Czego?

– A kiedy będziemy chodzić do łóżka? – mruczy mi w szyję.

– Rano, wieczorem, w południe przy zachodzie słońca na plaży kiedy tylko będziesz chciał. – mówię i przymykam oczy rozkoszując się jego delikatnymi pocałunkami na szyi.

– Podoba mi się twoja postawa, ale w takiej sytuacji nie wiem czy dasz radę dużo zwiedzać. – mówi z lubieżnym uśmiechem.

– Dlaczego?

– Bo nóżki cię będą boleć...


No i jak kochani wrażenia ? ;D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top