Rozdział 25
Witam kochani <3
Tak wie, znów bardzo długo zeszło mi z dodaniem nowego odcinka, a nawet bardzo długo:(
Nic mnie nie usprawiedliwia:(
Mam nadzieje jednak, że nowy rozdział sprawi, że mi wybaczycie :D
Nie przedłużając już, zapraszam was do czytania!
Bruno
Uśmiecham się delikatnie i z politowaniem patrzę na słodką minę mojej żony, która teraz wpatruje się we mnie z zaciśniętymi ustami. Bardziej pochylam się nad nią i przywieram do jej ciepłego ciała, odgarniając za ucho kosmyk opadających na czoło włosów. Laura chyba nie zdaje sobie sprawy, jakim dobrym graczem jestem i jak ciężko, że mną wygrać.
– Sama skarbie nie wierzysz w brednie, które wygadujesz, tylko po prostu chcesz ugrać coś dla siebie. – stwierdzam chłodnym tonem, wręcz zmuszając Laurę, aby spojrzała mi w oczy.
– A skąd to możesz wiedzieć? – syczy, przez zaciśnięte zęby.
– Umiem rozpoznać, kiedy kłamiesz... Gdybym sypiał z tobą jedynie z małżeńskiego obowiązku, to teraz nie chodziłbym cały czas,, z tym cholernym ciśnieniem w spodniach, które doprowadza mnie powoli do szału. Te dwa cholerne dni bez seksu z tobą, są dla mnie nie do wytrzymania.– mówię zgodnie z prawdą. Choć staram się zachowywać racjonalnie, moje myśli wciąż wypełnione są tym samym... – Wiem, że ty też mnie pragniesz. – mówię, odrywając się od jej szyi, na której składam drapieżny pocałunek.
– Tego też nie możesz wiedzieć! – warczy w moją stronę, na co na moje usta po raz kolejny wkrada się uśmiechem.
– Ale to wiem i mogę bardzo szybko to potwierdzić, sprawdzając wilgotność twoich majtek. – Policzki Laury zalewają się purpurą. Nie czekając dłużej, bezceremonialnie rozsuwam jej uda i wkładam place za materiał jej majtek. Ciało Laury momentalnie się spina, a cichy jęk wydobywa się z jej strun głosowych.
– Jesteś tak samo mokra dla mnie, jak ja dla ciebie twardy... Ból brzucha odbierze mi racjonalne myślenie, jeśli cię zaraz porządnie nie przelecę. – sapię wprost do jej ucha, przygryzając je przy tym. Laura o dziwo sama ochoczo rozkłada uda i łapczywie przyciąga mnie za biodra, bym mocniej przywarł swoją męskością do niej. Nie przestając trzymać moje biodra, zaczyna szaleńczo ocierać się o mój rozporek, wyginając przy twoim swoje ciało w potężny łuk. Głośno pojękuje, a moje podniecenie właśnie narosło do granic możliwości.
Kiedy już mam rozpinać swoje spodnie, Laura znów mnie zaskakuje. Przyciąga moją twarz do swojej i w zachłannym pocałunku łączy nasze usta, nie dając przy tym możliwości wytchnienia. Puszcza moją twarz, a jej dłonie szarpią za pasek moich spodni, w mgnieniu oka go rozpinając. Nie chcąc marnować czasu, chwytam za brzegi jej majtek i najzwyczajniej w świecie po raz kolejny w brutalny sposób pozbywam się jej bielizny. Oboje ciężko sapiemy a nasze ciała, unoszą się w coraz to bardziej zawrotnym tępię. Ułamki sekund stają się dla mnie nagle wiecznością. Kiedy ciepła dłoń Laury chwyta moje przyrodzenie, wydaje z siebie gardłowy jęk. Kurwa nie wytrzymam ani sekundy dłużej. Laura wzrokiem daje mi znak, że to ona chce złączyć nasze ciała... ale tego nie robi!
– Co ty do cholery robisz? – warczę, będąc na skraju, gdy Laura pociera moim przyrodzeniem o swoją kobiecość.
– Mogę jutro wyjść z Emili? – pyta naturalnym tonem, ze słodkim uśmiechem na twarzy, To było cholernie nieczyste zagranie z jej strony...
– Nie! – rzucam wściekle.
– W takim razie, ja też mówię nie. – puszcza moje przyrodzenie i odsuwa się ode mnie, jednocześnie odpychając moją klatkę piersiową od siebie. Laura celowo i z pełną premedytacją doprowadziła mnie do tego stanu!
Jednak nie tylko ja okazuje się być dobrym graczem...
– Laura przysięgam ci, że jeżeli nie będziesz chciała po dobroci, zaraz wezmę cię siłą! – syczę w jej stronę, władczo wplatając dłoń w jej włosy.
– Możesz zrobić ze mną, co będziesz chciał, ale się zgódź. – szepce subtelnym głosem i unosi biodra w górę, znów pocierając swoją kobiecością o moje krocze.
– Zrobię z tobą, co będę chciał i nie zamierzam się przy tym na nic godzić. – warczę przez zaciśnięte zęby, jeszcze moment i dosłownie tu eksploduje z frustracji i złości.
– Oczywiście, że zrobisz. Jeśli nie będę chciała, zawładniesz moim ciałem siłą... ale ja wtedy po prostu będę leżała pod tobą jak kłoda... Nie wolisz, abym bardziej się zaangażowała? – patrzę na nią zdezorientowany i staram się w końcu zacząć myśleć racjonalnie! Ma rację... nie chce by leżała pode mną jak kłoda, ale reagowała na wszystkie bodźce, które jej daje. – Bruno... zgódź się, tak cholernie mocno pragnę, wić się z rozkoszy, kiedy dojdziesz we mnie... – słowa, które wypowiada tym cholernie seksownym głosem, działają na mnie niczym płachta na byka...
– Kurwa, pozwalam ci iść, ale gwarantuje ci, że przez całą imprezę będziesz chodziła obolała. Każdy ruch będzie ci przypominał o mnie i o tym, jak pieprzyłem cię przez całą noc. – syczę wprost w jej usta, zatapiając swój pełny od wściekłości i pożądania wzrok w jej oczy.
Zaciskam palce na jej biodrach, unoszę je nieco do góry i w końcu nachodzi ta upragniona chwila, kiedy zanurzam się w niej. Mocno i zdecydowanie zagłębiam się w niej, a z naszych ust jednocześnie wydobywa się jęk. Pozostaje przez chwilę w bezruchu, starając się, choć minimalnie opanować i jak przedłużać tę chwilę najdłużej jak mogę.
Laura odpowiada na każdy mój ruch, jej biodra idealnie współgrają ze mną a idealne paznokcie, wbiją się w moje ramiona. Dyszę, niczym rozwścieczone zwierzę i jeszcze bardziej pogłębiam swoje ruchu.
Zaciskam mocniej dłonie na jej biodrach i jednym ruchem odwraca ją do siebie tyłem, podciągając w górę na kolanach, aby ustawić ją w pozycji klęczącej z idealnym wypiętym tyłkiem w moją stronę. Wymierzam Laurze siarczystego klapsa w tyłek, nie przestając się w niej zagłębiać. Po chwili robię to ponownie i chwytam za jej włosy, które oplatam sobie wkoło nadgarstka. Laura wydaje z siebie błagalny skowyt, a całe jej ciało drży z każdą sekundą coraz bardziej. Czuje, jak coraz bardziej się na mnie zaciska, a ja wiem, że dzielą ją sekundy, od tego by doszła...
– Bruno... – błaga, bym dłużej nie przedłużał jej męczarni... Zaciskam mocno szczękę i zbieram się w sobie, jak mogę... Spowalniam ruchy... oddalając ją od momentu spełnienia. Laura w desperacji sama zaczyna uporczywie się na mnie poruszać kręcąc biodrami, jednak to nie daje jej tego, co ja mogę zrobić...
– Poproś. – nakazuje gardłowym tonem, mocno zaciskając dłoń na jej pośladku.
– Proszę. – skomle, kręcąc biodrami. Ohh jak ja kurewsko uwielbiam słyszeć z jej ust to słowo...
***************************
– Czy ty nigdy nie masz dość? – pyta między wciąż szybkimi oddechami. Dzisiejszej nocy, naprawdę dałem jej niezły wycisk i to niejednokrotnie... Kiedy udaje jej się, choć odrobinę uspokoić oddech, odwraca się w moją stronę, kładąc się na boku i podpierając jedną dłonią głowę, a drugą kieruje na mój policzek.
– Jutro każdy twój ruch będzie ci przypominał o tym, że w domu czeka na ciebie mąż. – tego akurat po dzisiejszej nocy jestem pewien.
– Bruno – gładzi czule mój policzek. – Pamiętam o tym, że mam męża, nie musisz być taki zazdrosny. – składa szybki pocałunek na moim policzku.
– Ale ja jestem o ciebie kurewsko zazdrosny i to się nie zmieni. Nawet gdy teraz myślę, że jakiś frajer mógłby cię dotykać czy ślinić się na twój widok, nóż sam mi się otwiera. – ta myśl staje się dla mnie niemalże obsesyjna i zupełnie nie do zniesienia...
– Nikt nie może mnie dotykać oprócz ciebie, a na śliniących się facetów nie mam wpływu. – uśmiecha się słodko w moją stronę i składa na moich ustach namiętnego buziaka. Nie jestem przekonany co do szczerości jej słów, przypuszczam, że mówi to specjalnie by jeszcze bardziej mnie udobruchać. Z mojej żony jest naprawdę niezła cwaniara...
– Ja zawiozę cię do klubu i ja cię z niego odbiorę. Masz nie przesadzać z alkoholem ani nie tańczyć z żadnymi facetami. – wydaje jej jasne polecenie, do którego mam nadzieje się dostosuje.
– Nie przesadzaj, nie jestem dzieckiem. – przewraca oczami.
– Laura nie dyskutuj, jeżeli ci się nie podobają te zasady, to mogę zmienić zdanie.
– Dobrze już dobrze. Będzie, jak sobie życzysz. – choć mówi słodkim głosem, jej oczy wyrażają zupełnie co innego. Przypuszczam, że bardzo szybko mogę pożałować swojej decyzji. Sam nie wiem, z jednej strony może nie powinienem jej aż tak ograniczać, ale z drugiej strony mam to kompletnie gdzieś...
– I pamiętaj, że jeśli coś przeskrobiesz, to gwarantuje ci, że się o tym dowiem... a doskonale wiesz jak bardzo potrafię być nie miły, kiedy jestem wściekły. – już moja w tym głowa, aby wiedzieć o każdym jej posunięciu na tej imprezie...
Laura
– Bruno, śpię. – mruczę, gdy silna męska dłoń sunie po moim udzie, a jego język zostawia mokry ślad na mojej szyi. Czy ten mężczyzna nigdy nie traci ochoty na seks?
– Wiem, dlatego cię budzę. – szepce subtelnie do mojego ucha, po czym przekręca mnie na plecy, zajmuje pozycje nade mną i rozszerzając kolanami moje uda, wchodzi pomiędzy nie.
– Ałaaa. – syczę, gdy Bruno rozszerza moje uda. Miał racje... nie będę mogła dzisiaj chodzić. Mięśnie moich nóg są strasznie napięte, a szczególności ud, przez co odczuwam każdy nawet najmniejszy ruch... Czuje się, jak bym miała zakwasy po przebiegnięciu, co najmniej 20 kilometrów.
– Ostrzegałem. – odpowiada zadowolony z siebie.
– Jakoś przeżyje ten ból. – mówię z delikatnym przekąsem.
– Myślałem nad pewną rzeczą i nie daje mi ona spokoju. – jego głos przybiera, nieco inną barwę a dłoń kreśli kółka na moim obojczyku. Nie do końca mogę się skupić na tym, co do mnie mówi, a wszystko za sprawą jego twardego przyrodzenia znajdującego się między moimi nogami...
– Jaka?
– Nie pierwszy raz dochodzę w tobie... robiłaś test ciążowy? – Kurwa! Wiedziałam, że kiedyś zada to pytania... Momentalnie zaczyna mi się robić coraz bardziej gorąco a myśli przelatują przez moją głowę jak oszalałe. Co ja mam teraz mu odpowiedzieć? Przecież nie mogę mu się przyznać do brania tabletek, nie zniósłby tego dobrze. Ten drań doskonale zdaje sobie sprawę z konsekwencji naszego seksu i robi to celowo... Chce wpędzić mnie w pieluchy, pomimo iż wie, że tego nie chce. Ale on chce... i tylko to się dla niego liczy.
– Bruno, nie jestem w ciąży. – choć mam ochotę, wygarnąć mu to jakim jest draniem, ostatkiem sił opanowuje się... Nie chce przeżywać z samego rana wielkiej awantury.
– Robiłaś test? – ponawia pytanie.
– Nie robiłam... na początku naszego małżeństwa jeszcze brałam tabletki antykoncepcyjne, które zapisał mi ginekolog na problemy z okresem. Wszystko się już unormowało, kiedy skończyłam je brać. Jednak nawet po skończeniu brania one jeszcze jakiś czas działają. – wymyślam na poczekaniu pierwsze lepsze kłamstwo, jakie przychodzi mi do głowy i mam nadzieje, że będzie ono skuteczne. Bruno wpatruje się we mnie, zaciskając usta w cienką linię. Widzę, że coś ciśnie mu się na usta, nie spodziewał się takiej odpowiedzi ode mnie. Jego idealnie uwydatniona szczęka zaciska się jeszcze bardziej, a w oczach widzę złość.
– Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? – pyta z wyczuwalną pretensją w głosie.
– Nie pytałeś... poza tym znasz moje zdanie na ten temat, nic się nie zmieniło od naszej ostatniej rozmowy. – uciekam, jak mogę od jego wzroku, aby nie zorientował się, że kłamię.
– Ja swojego zdania również, nie zmieniłem od naszej ostatniej rozmowy. Chcę mieć z tobą dziecko... – powoli akcentuje każde słowo.
– Ja nie do końca oswoiłam się z naszym małżeństwem a co dopiero z dzieckiem... nie zgadzam się Bruno. Nie chce. – mówię stanowczo.
– Tabletki nie będą działały wiecznie... może już wczoraj w nocy... – wbijam mu się w słowo, nie dając do kończyć.
– Akurat teraz mam dni niepłodne, także się nie łudź. – Bruno wzdycha z rezygnacją, zaciskając dłoń na pościeli.
– Chyba musimy w końcu poważnie porozmawiać na ten temat... – zaczyna tym swoim surowym tonem.
– Nie mamy o czym rozmawiać. Nie zgadzam się na żadne dziecko, więc albo zaczniesz się zabezpieczać, albo koniec z seksem. – rzucam ostro w jego stronę, nawet się przy tym nie zająkując. Muszę w końcu postawić jasno sytuacje. Niech on zrozumie, że ja tego nie chce i zacznie się liczyć z moim zdaniem. Powód, dla którego nie chce mieć z nim dziecka, jest mnóstwo i naprawdę mogłabym je wymieniać bardzo długo. Jestem za młoda na dzieci! Chce cieszyć się swoją młodością, choć i tak nie mogę się nią cieszyć, tak jakbym chciała, ta cholerna obrączka na palcu mi na to nie pozwala. Choć zdążyłam się już przyzwyczaić do bycia mężatką i w jakimś stopniu, choć sama nie wiem, dlaczego przekonać się do tego aroganckiego dupka, dzieci nie wchodzą w grę!
– Nie stawiaj mi warunków kochanie... – mówi nad wyraz spokojnie.
– Nie mam innego wyjścia.
– Nie zamierzam się zabezpieczać ani rezygnować z seksu, a ty w końcu z własnej woli bądź nie, zgodzisz się na dziecko. – wypowiada to zdanie z całkowitym przekonaniem. Czemu on tak się uparł na to dziecko?
– Bo co, to mój małżeński obowiązek? Bruno nie rozumiesz, co ja do ciebie mówię? – ciśnienie zaczyna mi się coraz bardziej podnosić.
– Tak dokładnie, danie mi dziecka jest twoim małżeńskim obowiązkiem! To takie dziwne, że chce zostać ojcem? – podnosi głos, a jego mocne rysy twarzy jeszcze bardziej się uwydatniają.
–Dobrze, nie kłóćmy się... i dajmy sobie na razie spokój z tym tematem. Nie ma ochoty na kolejne awantury... Lepiej dokończ to, co zacząłeś. – zmieniam ton głosu i wypcham w jego stronę biodra, zatapiając swoje usta w jego. Nie ma sensu dłużej ciągnąć tej rozmowy, jedyne co może z niej wyniknąć, to kolejna wielka awantura. Jednak doskonale wiem, że ten temat będzie się ciągnął za nami przez cały czas. Nie wiem jak długo jeszcze będę mogła ukrywać, to, że biorę tabletki... Bruno prędzej czy później się zorientuje... to tylko kwestia czasu, a wtedy, aż boje się pomyśleć, jak bardzo się wścieknie...
Bruno
Cholera jasna, jak widać wcale wszystko nie układa się po mojej myśl,i tak jakbym tego chciał. Jestem zły po tym, co Laura mi powiedziała. Miałem nadzieje, że Laura zajdzie w ciąże prędzej czy później, a tak właściwie myślałem, że już może w niej być. Jak widać, bardzo się myliłem!
Tak wiem... ona nie chce nawet na razie słyszeć o dzieciach, ale to wszystko nie jest takie proste, jak jej się wydaje. Zresztą, nawet jeśli teraz wydaje jej się, że nie chce mieć dzieci, kiedy zajdzie w ciąże jakoś oswoi się z tą myślą... Instynkt macierzyński z pewnością się w niej odezwie. Kobiety już tak mają.
Tabletki już nie bierze a dni niepłodnych nie będzie miała wiecznie...
Coraz częściej wydaje mi się, że już naprawdę dojrzałem do decyzji zostania ojcem. Ta decyzja przestała być wymuszona, kiedy Laura została moją żoną... Jeszcze nie dawno, miałem całkiem inne zdanie na temat dzieci i swojego życia, ale wszystko się zmieniło.
Chciałbym mieć dziecko... dziecko z Laurą i wiem, że to związałoby nas jeszcze bardziej ze sobą, a ja o niczym innym nie marzę.
Nie zamierzam przez najbliższe dni jednak poruszać tego tematu z Laurą. To jest naprawdę delikatny temat i muszę go właściwie rozegrać...
Moje myśli aktualnie jednak w dużej mierze zajmuje za pieprzona impreza. Staram sobie jakoś przetłumaczyć, że dobrze postąpiłem godząc się na tą imprezę. Nie mogę przecież trzymać jej w klatce, choć właśnie to najchętniej bym zrobił. Impreza w babskim gronie to przecież nie koniec świata...
Ale nic nie poradzę na moją zazdrość. Laura jest inteligentną, piękną, cholernie seksowną i umiejącą oczarować, każdego faceta kobietą. Jej delikatne rysy twarzy, namiętne usta, słodkie, a zarazem zadziorne oczy, oczarują każdego. Tego mogę być pewny.
Całą dzisiejszą noc mam z głowy, przypuszczam, że nawet nie zmrużę oka. Cały czas będę zastanawiał się, co akurat teraz robi...
Nie ufam jej na tyle na ile powinienem i nic na to nie poradzę. Ta dziewczyna ma w sobie za dużo sprzeczności. Chociaż jestem pewien, że stałem się dla niej bardzo ważny, nigdy nie wiem co akurat jej strzeli do głowy...
Swoją drogą nie spodziewałem się, że Laura będzie potrafiła sobie, tak zemną pogrywać... Ta na pozór słodka i niewinna kobieta okazała się być prawdziwą bezduszną cwaniarą. Wybrała sobie świetny sposób, aby wymusić na mnie zgodę. Słowo wymusić jak najbardziej pasuje do tej sytuacji...
Moja żona chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
******************************************************
Choć jest sobota, muszę spędzić chwilę czasu w gabinecie, odpisując na parę ważnych e –mile. Jednak dzisiaj swoje obowiązki naprawdę ograniczam do minimum, za nim Laura pójdzie na tą pieprzoną imprezę, chce się jeszcze zdążyć dzisiaj nią nacieszyć.
– Bruno masz chwilę? – nagle wpada do mojego gabinetu Laura, a po jej minie od razu widzę, że coś jest nie tak.
– Jasne, coś się stało kochanie?
–Nie wiem jak to zrobiłam, ale zamknęłam sobie projekt, który przygotowywałam na egzamin i go nie zapisałam, a był już prawie skończony. Błagam cię, zrób coś! – nerwowo przeczesuje dłonią włosy i widzę, że łzy zaraz staną jej w oczach. Strasznie wrażliwa ta moja żonka...
– Laura, tylko nie płacz. – próbuje ją przed tym powstrzymać, ostrzegając ruchem dłoni.
– Bruno, cholera ja prawie go skończyłam, pracowałam nad nim kilka dni! – krzyczy na mnie, wymachując rękoma.
– Nie krzycz. Już idę to sprawdzić. Odzyskam ci ten projekt, nie martw się. – podchodzę do niej i składam buziaka na jej soczystych ustach. W gruncie rzeczy jednak nie dziwię się Laurze, że chce jej się płakać. Sam nieźle bym się wkurzył na jej miejscu.
– A co jeżeli ci się nie uda? – pyta, przygryzając dolną wargę.
– Skarbie, znam się na takich rzeczach, mam odpowiedni programy do odzyskiwania danych. A nawet jeśli by mi się nie udało, mam w firmie pełno informatyków, którzy to zrobią. – zapewniam ją, czule głaszcząc po plecach. Myślę, że sam powinienem bez większego problemy się z tym uporać, jednak w razie czego płacę moim informatyką na tyle dużo, że choć by mieli stanąć na głowie to będą mieli odzyskać Laurze ten projekt.
– Przyniosę ci tutaj komputer. – wyrwa się z moich objęć, ale zatrzymuje ją, chwytając za dłoń.
– Zabieram cię na miasto bądź gotowa o 15. – absolutnie to nie było pytanie.
– Bruno! Przecież inaczej się umawialiśmy, obiecałeś mi. Ja dzisiaj spotykam się z Emili! Nie denerwuj mnie! – zaciska swoje drobne dłonie w piąstki, znacznie podnosząc głos i wprost cedząc przez zęby ostatnie słowa.
– Czy ty chociaż raz do cholery możesz spokojnie ze mną porozmawiać, zamiast się wydzierać? – nigdy nie zapyta, nie porozmawia, tylko od razu przystępuje do ataku. Naprawdę mnie to irytuje!
– Właśnie dlatego idziemy o 15, żebyśmy wrócili wcześniej do domu, a ty będziesz mogła się szykować na to pieprzone wyjście. Idź już lepiej po ten komputer. – ja jestem dosyć porywczy, ale Laura chyba jeszcze bardziej.
Cała Laura! Jak ja kiedyś mogłem myśleć, że to cicha i niewinna dziewczyna...
Laura
Muszę przyznać, że spędziłam dziś z Brunem naprawdę miłe popołudnie... Nawet jeśli chciałabym zaprzeczyć, nie mogłabym tego zrobić. Dzisiejsze popołudnie było po prostu takie normalne...
Rozmawialiśmy o wszystkim, o czym się tylko dało, opowiadaliśmy sobie o przeróżnych faktach z naszego życia, nawet tych wstydliwych. W życiu nie pomyślałabym, że mogłabym mu się przyznać do niektórych rzeczy, a teraz zrobiłam to po prostu naturalnie. Lubię z nim rozmawiać, nawet pomimo jego niektórych komentarzy. Wiem, że mogę porozmawiać z nim zarówno o poważnych rzeczach, jak i po prostu o pierdołach i uśmiać się przy tym do łez.
Czasem naprawdę okropnie mnie wkurza i mam ochotę wystrzelać go po pysku, za jakim to jest aroganckim dupkiem, ale to jednak mój mąż... i wiem, że mogę na niego liczyć.
Nie chce się już z nim tyle kłócić, powoli już zaczynam mieć dość tych ciągłych awantur, które w dużej mierze ja powoduje. Tak przyznaje się do tego, ale chyba już taka moja natura.
– Dziękuje, za miłe po południe. – wyduszam w końcu z siebie, gdy kierujemy się do auta, wracając z restauracji. Dzisiaj sobie zasłużył na podziękowania.
– Cała przyjemność po mojej stronie, ale oczywiście możesz ładnie podziękować, najlepiej w łóżku. – jego zadziorny wzrok i nonszalancki uśmiech sprawia, że mimowolnie oczyma wyobraźni wyobrażam sobie tę scenę, na co moje policzki reagują natychmiastowo.
– Przepraszam, Proszę Pana, może kupi pan swojej dziewczynie róże? – podbiega do nas mała brązowowłosa dziewczynka w loczkach, trzymająca w swoich małych dłoniach kilkanaście czerwonych róż Wyglądała na około 6 góra 7 lat. Ma śliczne niebieskie oczka i dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiechała.
– Jak masz na imię? – otwieram szerzej oczy ze zdziwienia, kiedy Bruno kuca przed dziewczynką i zadaje jej pytania, beztrosko się przy tym uśmiechając. Gdybym go nieznana mogłabym pomyśleć, że jest naprawdę przemiłym facetem...
– Lila proszę Pana. – odpowiada grzecznie dziewczynka.
– Wiesz Lila to moja żona, nie dziewczyna. – mówi, spoglądając na mnie przy wypowiadaniu słowa żona. Te słowa sprawiają, że dziwne ciepło rozchodzi się po moim ciele...
– To tym bardziej musi pan jej kupić kwiatka, o żonę trzeba dbać, aby nie przestała pana kochać. Tak mówi mój tata. – odpowiada z dumnie uniesionym podbródkiem. Uśmiech sam ciśnie mi się na usta, słuchając tej dziewczynki. Bruno znów szeroko się uśmiecha do dziewczynki, po czym obdarowuje mnie niemym spojrzeniem. Wpatruje się w niego i czekam na to, co powie...
– Twój tata musi być bardzo mądry. Wiesz co Lila, kupie od ciebie wszystkie kwiaty. – znów spogląda na mnie, gdy kończy swoją wypowiedź. Bruno, jeśli chce, naprawdę potrafi być miłym facetem i to mi się podoba.
– Naprawdę? Wszystkie? – pyta z niedowierzaniem dziewczynka.
– Naprawdę. – śmieje się chłopięco w jej kierunku i podnosi się z poprzedniej pozycji. Sięga dłonią do tylnej kieszeni i wyciąg swój skórzany portfel. Ja jedynie obserwuje całą sytuację, wciąż z szerokim uśmiechem na ustach, jestem chyba zbyt oczarowana całą tą sytuacją, by cokolwiek z siebie wydusić.
– To chyba za dużo Proszę Pana – dziewczynka waha się przed wzięciem kwoty, jaką Bruno chce jej dać.
– Nie za dużo, to napiwek za cenną radę. Przybij piątkę i zmykaj. – mówi, puszczając jej oczko. Dziewczynka po chwili namysłu bierze pieniądze w swoją małą rączkę i przekazuje Brunowi wszytki kwiaty, po czym przybijają sobie piątkę.
– Dziękuje, teraz pana żona na pewno będzie pana jeszcze mocniej kochać. – rzuca jeszcze na odchodne dziewczynka i niemalże w podskokach od nas odbiega. Bruno odwraca się w moją stronę z kwiatami w dłoni i patrzy na mnie wyczekująco.
– Proszę kochanie. – wręcza mi kwiaty i czule całuje w policzek. Świdruje mnie spojrzeniem, próbując wymusić na mnie, abym jakoś skomentowała tę sytuację.
– Dziękuje. – po chwili, udaje mi się coś powiedzieć, jednak chyba nie takiej odpowiedzi Bruno się spodziewał. Wzdycha z rezygnacją, mrużąc przy tym powieki. Kładzie dłoń na moim biodrze i przyciąga mnie do siebie, po czym nachyla się nade mną.
– Będę o ciebie dbał, najlepiej jak potrafię... – szepta wprost do mojego ucha, delikatnie ustami go dotykając. Jego ciepły oddech i słowa, które wypowiada, sprawiają, że nawet połknięcie śliny okazuję się dla mnie nie lada wyczynem, a całe ciało pokrywa się gęsią skórką...
I jak wrażenia kochani? :)
Chyba troszkę się zadziało w tym rozdziale :):)
Czekam z niecierpliwością na wsze gwiazdki i komentarze :D:D
Pozdrawiam i całuję :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top