Rozdział 23!
W końcu dało mi się dodać szybciej nowy rozdział :D
Rozdział ten jest odrobinę inny i wiele się w nim dzieje... :D
Mam nadzieje, że się wam spodoba:D
Miłego czytania:*
Laura
Takie miałam dziś ambitne plany, aby nie podporządkować się Brunowi, a wyszło jak zwykle... Nie dość, że Emili jednak nie może się dziś ze mną spotkać, to jeszcze straciłam dobre samopoczucie na całą resztę dnia...
Nie wiem dlaczego, akurat dzisiaj odczuwałam dziwną potrzebę zadzwonienia do ojca... Dawno nie miałam z nim żadnego kontaktu, zresztą prawie z nikim z rodziny, ani ojciec, ani Wiliam najwidoczniej nie chcą utrzymywać ze mną kontaktu. Jedynie Charlotte czasem się do mnie odezwie, choć jestem skłonna stwierdzić, że robię to w tajemnicy przed moim bratem.
Postanowiłam się w końcu przełamać i zadzwonić do ojca, chociaż nienawidzę go za to, co mi zrobił i mam do niego żal za to, jaki dla mnie był... ale to nie zmienia faktu, że to w dalszym ciągu mój ojciec... Jaki by nie był to zawsze nim będzie...
Próbowałam się dziś do niego dodzwonić kilka razy i owszem w końcu odebrał za 6 razem, ale jedynie po to, aby mi powiedzieć, żebym przestała do niego wydzwaniać, bo nie ma czasu na rozmowy i zajęła się swoim życiem...
Jak on mógł, tak mnie potraktować? Jak mógł tak powiedzieć własnej córce? To ja po tym wszystkim wyciągam pierwsza do niego rękę, a on ją odtrąca? Bardzo mnie to zabolało... ale dobrze, skoro tak bardzo tego chce, odetnę się od niego raz na zawsze! Nigdy tak naprawdę nie doświadczyłam od niego ojcowskiej miłości... a on w dalszym ciągu utwierdza mnie w tym, że już nigdy jej od niego nie doświadczę...
Nie chce żyć dłużej ukrytymi złudzeniami...
Zawijam się w sypialni szczelnie w swój ulubiony puchowy kocyk i zakładam słuchawki na uszy. Włączam swoją ulubioną muzykę, który nie sprawia, że przestaje boleć, ona nawet nie koi mojego bólu, ale po prostu potrzebuje spędzić właśnie tak czas i przemyśleć spokojnie niektóre rzeczy...
– Już myślałem, że nie ma cię w domu. – czuja jak materac przy moim ciele delikatnie się ugina, a słuchawki opadają z moich uszu.
– Jak widzisz, jestem. Kolacje masz w lodówce. Odgrzej sobie. – z powrotem naciągam na uszy słuchawki, które Bruno znów ściąga i podciągam mocniej koc pod szyję.
– Laura co się dzieje? – znów chwyta za moje słuchawki i czule dotyka policzka.
– Nic, po prostu daj mi spokój. Chcę być sama. – naprawdę tego potrzebuje!
– Nie dam ci spokoju, bo widzę, że cos się dzieje. Powiedz mi, o co chodzi. – mówi nieprzejednanym tonem głosu, jednocześnie delikatnie głaszcząc moje włosy. Czy on nigdy nie może wysłuchać tego, co ja mówię i spełnić mojej prośby? Tak trudno zrozumieć, że czasem po prostu potrzebuje spędzić trochę czasu sama?
– Już nie udawaj, że tak się mną przejmujesz, naprawdę nie musisz tego robić. – mówię z przesadzoną ironią w głosie, byle by w końcu dał mi spokój i pozwolił zostać samej. Doskonale wiem, że tymi słowami go zdenerwuje... zdążyłam go już na tyle poznać, że wiem, co może go zezłościć.
– Laura znów coś ci odbiło i zaczynasz swoje wymysły? Nie zamierzam cię przekonywać do czegoś, o czym doskonale wiesz. – bierze głęboki wdech, pocierając prawą dłonią skroń. – Dobrze zostawię cię samą, ale tylko dlatego, że nie mam ochoty wysłuchiwać twoich fanaberii, które chyba mówisz jedynie po to, żeby mnie wkurwić. – podrywa się gwałtownie z łóżka i w mgnieniu oka znika za drzwiami sypialni, mocno nimi trzaskając.
Teraz jest mi jeszcze gorzej, niż było, a łzy znacznie usilniej cisną się do moich powiek...
Wiem... może naprawdę się martwił i może niepotrzebnie powiedziałam kilka słów za dużo, mimo świadomości ich konsekwencji... ale naprawdę nie mam teraz siły, żeby przejmować się złością Bruna. Nie pierwszy raz się na mnie wścieka i zawsze mu przechodzi...
*************
Kilkugodzinne leżenie w kokonie zaczyna już coraz bardziej mi doskwierać... zdążyłam już wiele rzeczy przemyśleć... wystarczy tego katowanie się. Przecież nie mogę całego wieczoru spędzić w łóżku, słuchając jeszcze bardziej dobijających mnie piosenek... Tak jak ojciec sobie życzył, zajmę się swoim życiem, nie będę się już z nim kontaktować skoro jest to dla niego, tak wielki problem...
Poza tym nie mogę wciąż tak oschle traktować Bruna... muszę się zacząć bardziej starać. Przecież nie dzieje mi się tu z nim tak naprawdę żadna krzywda... jeśli tylko ja jestem wobec niego w porządku, on jest również wobec mnie... Ma swoje wady, które tak cholernie mnie denerwują, ale ja z dnia na dzień równie mocno daje mu popalić.
Przecież ja tak naprawdę mam tylko jego... nie mogę tak dłużej się zachowywać... czasem i ja muszę odpuścić.
Powolnymi ruchami podnoszę się z łóżka i zdejmuje z siebie ciepły koc. Staję przed lustrem w łazience i poprawiam rozmierzwione we wszystkie strony włosy. Czuję chłód na ramionach, ale zamiast pójść do garderoby po coś cieplejszego sięgam po czarną bluzę Bruna leżącą na fotelu. Zakładam ją na siebie i odruchowo zaciągam się jej zapachem. Jest na mnie o wiele za duża... ale chyba czuje się w niej lepiej niż w swojej...
Wychodzę z sypialni i schodzę na dół. W salonie słyszę odgłos telewizora, jednak zanim tam pójdę, idę do kuchni się czegoś napić, strasznie zaschło mi w gardle.
Wchodzę do salonu i bez słowa siadam na kanapie obok wpatrzonego w telewizor Bruna. Bruno w ogóle nie reaguje na moje przyjście. Dalej siedzi wpatrzony w telewizor popijając brązowy trunek z lodem. Przesuwam się bliżej niego i opieram głowę na jego ramieniu, a dłoń kładę na jego klatce piersiowej. Kiedy przytulam się do niego mocniej, swoimi ruchami daje mi odczuć, że nie jest mu wygodnie.
– Od kiedy jest ci niewygodnie, kiedy się do ciebie przytulam? – pytam, unosząc głowę z jego ramienia, by znalazła się na wprost jego hebanowych oczu.
– Od kiedy jestem na ciebie zły. – odpowiada z przeszywającym wzrokiem. – Powiesz mi, o co chodzi? – zaciska szczękę, a jego kości policzkowe jeszcze bardziej się uwydatniają.
– Bruno nie chce rozmawiać na ten temat, to nie dotyczy ciebie. – mówię spokojnym opanowanym tonem, dotykając dłonią jego porośniętego zarostem policzka.
– Dobrze, to nie rozmawiaj. – gwałtownie odrywa się ode mnie, uderza szklanką o blat stołu i wychodzi z salonu... Biorę w dłonie jego szklankę i niemalże duszkiem wypijam resztę jej zawartości. Siarczysty smak brązowego trunku drażni moja podniebienie i nieprzyjemnie rozchodzi się po moim przełyku. Ten dzień zdecydowanie nie należy do udanych... Wstaję z kanapy i chcę dolać sobie whisky, mimo iż naprawdę nie lubię tego smaku. Chyba nic innego mi nie pozostało dzisiejszego dnia niż po prostu odrobinę ukoić moje samopoczucie alkoholem.
Nalewam trunku do szklanki, a dzwonek do drzwi, który właśnie rozchodzi się po całym domu, nie poprawia mojego samopoczucia. Kto do cholery przychodzi o tej porze? Nie mam ochoty na gości i naprawdę modlę się w duchu, aby to tylko nie byli, rodzicie Bruna. Nie zniosłabym dzisiaj udawania rodzinnych uprzejmości.
– Czego chcesz? – mówię z zaciskającym się gardłem na widok blond ździry... Myliłam się, jednak mogą być gorsze odwiedziny niż odwiedziny Bruna rodziców. Czego ta ździra chce? Najchętniej od razu kazałabym jej stąd spieprzać, ale nie zamierzam się zniżać do jej poziomu. Spokoje staje w drzwiach i krzyżuje dłonie na piersiach.
– Jakim prawem mi go zabrałaś? Jakim? – choć mówi wściekle a jej głos przepełniony jest goryczą i smutkiem... Jej oczy się szklą a szminka na ustach całkowicie się rozmazała. Olivia stoi oparta dłonią o futrynę drzwi, ledwo potrafiąc ustać na własnych nogach. Ona jest kompletnie pijana.
– Jesteś pijana, idź do domu. – biorę głęboki wdech i w miarę opanowanym tonem odpowiadam. Nie zamierzam wchodzić w nią w tego typu dyskusje... taka rozmowa na pewno dobrze by się nie skończyła.
– Co ty myślisz, że jesteś lepsza ode mnie? Co ty możesz mu dać gówniaro? – wykrzykuje, uderzając dłonią w futrynę drzwi.
– Mogę i to bardzo dużo, a ty w końcu się z tym pogódź! – naprawdę nie chciałam z nią wchodzić w rozmowę, ale nie pozwolę się jej obrażać do jasnej cholery!
– Opowiadał ci mężuś o mojej ostatniej wizycie w jego gabinecie... – jej ton głosu przepełniony cynizmem i pieprzoną satysfakcją.
– Słucham? – dopytuje z niedowierzaniem.
– Ohh nie mówił? – pyta niewinnie, przykładając dłoń do ust, przez co na moment traci równowagę. – Kochał się ze mną na swoim prezesowskim biurku. – jej słowa cały czas odbijają się echem w mojej głowie, a żołądek niesamowicie kurczy...
– Jesteś żałosna. Wiem, że cholernie cię boli, że Bruno jest moim mężem, ale twoje kłamstwa tego nie zmienią. Wynoś się stąd. – gula w moim gardle zaczyna znacznie się powiększać, a dłonie mimowolnie zaciskają się w piąstki. Nie wierzę w to, co mówi ta suka... albo nie chce wierzyć...
– W końcu mógł się ze mną pieprzyć tak jak lubi... Nie wiem, czy w ogóle sobie zdajesz sprawę, jak ciężko jest zaspokoić Bruna w łóżku... ale ja to potrafię... taka gówniara jak ty nigdy nie da mu tego, co ja. Ty się nie nadajesz ani do ostrego pieprzenia, jakie lubi Bruno, ani na jego żonę...
– Ty suko. – nie wytrzymuje... po raz pierwszy nie wytrzymuje. Krew zalewa mnie od środka, jeszcze boleśniej zaciskając żołądek. Jest mi nie dobrze... Dłonie drżą a serce chce wyskoczyć z klatki piersiowej. Rzucam się na nią, nie zwracając uwagi na nic dookoła. Chcę wyszarpać jej te blond kudły. Czuje się, jak bym wpadła w jakiś szał i szarpię ją na oślep.
– Laura! – słyszę potężny krzyk Bruna za sobą... ale słyszę go jakbym była w amoku i kompletnie na niego nie reaguje. Nie podaruje tej szmacie tego, co powiedziała!
Mocny uścisk dłoni oplata mnie w pasie i z całej siły odciąga od próbującej mi zadać cios Olivii. Uścisk, jaki zaplata na moim brzuchu, niemalże sprawia mi ból, ale nie jest w stanie mnie powstrzymać. Z całych sił wyszarpuje się z jego objęć, wierzgając nogami w stronę Olivii, którą w tym samym czasie Gerard stara się wyprowadzić.
– Puszczaj mnie!!! – krzyczę i szarpię się jak opętana, za wszelką cenę próbując się wyrwać z jego objęć.
– Zapamiętaj sobie, co ci powiedziałam dziwko! – Olivia wydziera, gdy Gerard wyciąga ją za drzwi. Wręcz wyszarpuje ją z progu i mocno zatrzaskuje za sobą drzwi. Bruno na słowa, jakie usłyszała z jej ust, wpada w jeszcze większy szał ode mnie. Jego wzrok staje się rozjuszony a mięśnie szczęki maksymalnie napięte.
– Uspokój się do cholery! – Bruno zaciąga mnie do salonu i przyciskając do ściany, blokuje mi jakikolwiek ruch. Wydziera się na mnie i łapie za policzki, całkowicie próbując mnie unieruchomić.
– Nie zamierzam się uspokoić. – wykrzykuje mu prosto w twarz. Jak ja mam się do cholery uspokoić po tym, czego się dowiedziałam? A ja idiotka chciałam się zacząć dla niego starać! Jestem skończoną kretynką... On zawsze będzie kawałem skurwysyna. Dałam sobą manipulować jak dziecko...
– W tej chwili masz się uspokoić! Siadaj i nie ruszaj się stąd, dopóki nie wrócę! – szarpie za moje nadgarstki i niemalże rzuca mnie na kanapę. W tym samym czasie do domu wraca Gerard z widocznym zniesmaczeniem na twarzy.
– Panie Watson... mogę pana prosić na chwilę na zewnątrz? – pyta oficjalnym tonem, jak zwykle będąc w pełni dyplomatyczny i dyskretny.
– Wyjdę sam. Gerard, pilnuj Laury, aby nigdzie się stąd nie ruszała. – Gerard posłusznie kiwa głową i staje na baczność niczym żołnierz na defiladzie.
–Proszę bardzo, idź sobie to tej suki! Jesteś pieprzonym gnojkiem! – wykrzykuje za nim wściekle i już czuje, jak w moich oczach zbierają się łzy... Bruno nawet nie reaguje na moje słowa, nawet się nie odwraca... Po prostu wychodzi, puszczając mimo uszu moje słowa...
Bruno
– Nie dotykaj mnie. – wrzeszczy, gdy tylko podchodzę do niej i dotykam jej ramienia. Jej oczy są wściekłe, ale nie tylko... dokładnie widzę w nich żal i rozczarowanie.
– Co ona ci powiedziała? – Nie wiem, czego ona jej nagadała, ale na pewno nic dobrego. Próbowałem coś z niej wyciągnąć przed domem, ale jest tak pijana, że kompletnie nie mogłem się z nią porozumieć. Bredziła od rzeczy w kółko to samo. Wolałem już dłużej na nią nie patrzeć, bo chyba bym ją rozszarpał. Nie wiem co mam z nią zrobić, aby w końcu dała mi spokój!
– To, czego najwidoczniej ty mi nie powiedziałeś. Nienawidzę cię! Jesteś kawałem skurwysyna i nigdy się to nie zmieni. – warczy, uderzając mnie pięściami z całych sił w klatkę piersiową.
– Nie odzywaj się tak do mnie! – łapę ją za nadgarstki i staram się utrzymać w pionie.
– Odzywam się tak, jak na to zasługujesz! Nigdy mnie już nie dotkniesz! Zapamiętaj to sobie! – patrzy na mnie z nienawiścią w oczach i wyrywając swoje nadgarstki z mojego uścisku, odsuwa się ode mnie.
– Laura kurwa mać! Powiedz mi, co ci powiedziała! Przecież ja nawet nie wiem jak mam się bronić! – podnoszę głos i uderzam dłonią w stolik... staram się być spokojny, ale coraz bardziej puszczają mi nerwy.
– Powiedziała mi o swojej ostatniej wizycie twoim gabinecie... Jednego dnia ją pieprzyłeś na biurku a następnego mnie! I co z którą było lepiej? – Jasna cholera! Przysięgam, że Olivia pożałuje tej wizyty w moim domu! Nie pozwolę jej zniszczyć, czegoś, na co tak długo pracowałem. Po moim trupie!
– Nie spałem z Olivią! Po cholerę mam pieprzyć się z nią skoro mam ciebie!
– Była w twoim gabinecie ostatnio? – pytam nieprzejednanym głosem, z wysoko uniesionym podbródkiem.
– Była, ale nic z nią nie robiłem. Przysięgam Ci. – przykładam dłoń do serca i patrzę w jej już niesarnięce a rozwścieczone oczęta.
– Jesteś pieprzonym kłamcą i manipulantem. Nie wierzę ci! – wykrzykuje rozżalonym głosem, a po jej policzkach zaczynają spływać pojedyncze łzy.
– Jestem skurwysynem i manipulantem, ale nie kłamię! Olivia nagadała ci bzdur! Powinnaś wierzyć w to, co ja mówię, a nie ona! – podnoszę głos, a mój oddech z sekundy na sekundę coraz bardziej przyśpiesza.
– A ja myślę, że powiedziała mi po prostu to, czego ty mi nie powiedziałeś. Ten naszyjnik, który od ciebie dostałam, to było takie zadośćuczynienie za zdradzanie żony? – zaciska swoje drobne dłonie w piąstki i uderza w moją klatkę piersiową z całej siły, jaką tylko ma w swoich dłoniach.
– Co ty pieprzysz dziewczyno?
– Ja pieprzę? To ty pieprzysz panienki na boku. – zaciskam z całych sił szczękę, przed słowami, jakie cisną mi się na usta. Nienawidzę, gdy Laura w ten sposób się do mnie odzywa, aż krew mnie zalewa! Jednak moje krzyki mogą jedynie pogorszyć sytuację, zresztą tam samo jak tłumaczenia. Laura i tak mi nie uwierzy w to, co mówię.
Sięgam po telefon na komodzie i dzwonię do szefa ochrony mojej firmy. Wydaje mu jasne polecenie, aby w tej chwili wysłał mi nagranie z mojego gabinetu z dnia, kiedy przyszła Olivia. Inaczej jej nie przekonam, że jej nie zdradziłem. Dopiero gdy zobaczy, czarno na białym jak było...
– Siedź! Nie skończyłem z tobą rozmawiać! – warczę na Laurę, gdy tylko podnosi się z kanapy.
– Bo co mi zrobisz? – odpyskowuje, przyjmując bojową postawę.
– Nie chcesz się przekonać. – obdarzam ją lodowatym wzrokiem.
Niespełna po paru minutach mam na poczcie wiadomość z nagraniem. Otwieram je i na siłę wciskam Laurze telefon w dłonie. Ociera łzy, wytęża wzrok i bez mrugnięcia okiem ogląda nagarnie.
Staję obok niej i czekam na kulminacyjny moment, gdy zrzucam nogę Olivii ze swojego rozporka, a ona wściekle wychodzi z mojego gabinetu... Laura ogląda nagranie z kamiennym wyrazem twarzy, nie wykonuje nawet najmniejszego ruchu.
– Masz mi teraz cos do powiedzenia? – scena w gabinecie się kończy, a ja zabieram z jej rąk telefon. Wpatruje się w nią wyczekująco i zaczynam się coraz bardziej niecierpliwić, gdy nie uzyskuje od niej żadnej odpowiedzi.
Laura opada na kanapę i chowa twarz w dłoniach...
Nie kurwa, mam dość!
Sięgam po papierosy z komody i wychodzę z salonu na taras. Jeszcze chwila i trafi mnie jasny szlag! Ile razy ja mogę ją przekonywać o tym, jak ważna jest dla mnie? Ile mam się do cholery jeszcze starać? Wystarczył pierwszy lepszy problem, a ona wolała uwierzyć obcej kobiecie niż mi!
Odpalam papierosa a chłodny powiew wiatru, ani trochę nie studzi moich emocji. Opieram się o balustradę na tarasie i mocno zaciąga się papierosem.
Zawsze musi się coś spieprzyć i to akurat teraz jak było już tak dobrze między nami... Laura z dnia na dzień była dla mnie czulsza, a nawet była o mnie zazdrosna, a teraz? A teraz wszystko szlag trafił. Ona jest na mnie wściekła, ja jestem na nią wściekły... i znów będziemy zaczynać wszystko od początku.
Naprawdę mało brakowało, żebym zrobił Olivii coś, czego nie powinno się zrobić żadnej kobiecie... Czy ona nigdy nie zrozumie, że nie chce mieć z nią nic wspólnego?
Dobrze zakochała się we mnie, a ja potraktowałem ją, tak jak potraktowałem, ale niech wyżywa się na mnie, a nie na bogu ducha winnej Laurze! Moja żona w tym wszystkim naprawdę nie jest niczemu winna, a to jej najbardziej się obrywa. Zresztą to ją nie usprawiedliwia! Jestem jej mężem i to mnie powinna szanować, wierzyć i mieć do mnie zaufanie!
Jednak w życiu nie spodziewałbym się po Laurze takiego zachowania jak dzisiaj. Przecież ona jest delikatną, słodką kobietą... a potrafiła rzucić się na Olivię bez opamiętania, do słownie okładać ją pięściami na oślep.
Oparty o balustradę raz za razem zaciągam się papierosem, całkowicie się zamyślając, z czego wyrywa mnie dopiero dotyk Laury. Staje za mną i całą sobą przytula się do mnie, splatając dłonie na moim brzuchu. Zamykam oczy i przez chwilę pozostaje w bezruchu...
Gaszę po chwili papierosa, rozłączam jej dłonie, które obejmują mój brzuch i odwracam się do niej. Podnoszę jej podbródek, zatapiając wzrok w sarnięcych oczach, które szklą się od płaczu. Laura spuszcza wzrok, ponownie mocno się we mnie wtula i po prostu wybucham płaczem, a we mnie wszystko pęka na dźwięk jej rozżalonego płaczu.
Jest taka bezbronna, gdy płacze...
Przytulam ją i czule gładzę jej aksamitne włosy, co rusz składając na nich pocałunek, co nie powoduje, że moja mała przestaje płakać, a wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że z każdą sekundą jej płacz jest jeszcze większy...
– Nie płacz. – odrywam jej delikatną twarzyczkę ze swojej klatki piersiowej i ocieram spływające po policzkach łzy.
– Porozmawiamy? – pyta słabym głosem.
– A co chcesz mi powiedzieć?
–Chcę wyjaśnić tę sytuację. – odpowiada, nerwowo rozpościerając dłonie.
– Chodź do środka. – Gestem dłoni wskazuje Laurze, aby weszła pierwsza do środka. Wchodzę tuż za nią, po czym oboje siadamy na sofie. Upijam siarczysty łyk whisky, opróżniając szklankę i po raz kolejny nalewam alkoholu do połowy szklanki.
– Miałeś racje... przepraszam. – mówi ledwo słyszalnym głosem.
– Masz nauczkę na przyszłość, żeby wierzyć w to, co mówię. Zamiast spokojnie porozmawiać, zaczęłaś się drzeć, wyzywać mnie i kompletnie nie słuchałaś tego, co do ciebie mówiłem. – odpowiadam chyba, aż nadto aroganckim tonem.
– Dziwisz się, że ci nie wierzyłam? – nagle Laura wypala na jednym wdechu.
– Powinnaś mi bezgranicznie ufać, wiesz o tym? – obdarzam ją wyczekującym spojrzeniem.
– Nie słyszałeś jakim tonem ona do mnie mówiła... dlaczego ja mam cierpieć za twoje byłe? – pyta z wyraźnie wyczuwalną pretensją w głosie, a jej oczy momentalnie zaczynają się szklić.
– Masz racje, nie powinnaś cierpieć przez moje byłe i gwarantuje ci, że Olivia pożałuje dzisiejszej wizyty w naszym domu. – biorę kilka głębokich wdechów i staram się uspokoić. Laura ma racje... ujmuje jej dłoń w swoją i składam czuły pocałunek na niej, nie spuszczając wzroku z jej smutnych oczu. Laura nic niemówi... jedynie coraz bardziej nerwowo zaczyna zagryzać wargi, przez co mam nieodparte wrażenie, że bije się z myślami...
Wyswobadza swoja dłoń z mojej i szybko chwyta szklankę z whisky, wypijając ją niemalże duszkiem do połowy.
– Uważasz mnie za gówniarę?
– Owszem, zachowujesz się czasem jak dziecko i czasem zasługujesz na porządne lanie, ale nie jesteś gówniarą. Dlaczego o to pytasz? – nie rozumiem celu jej pytania.
– Dobrze ci jest ze mną w łóżku? – Laura jeszcze bardziej zbija mnie z tropu swoim kolejnym pytaniem.
– Laura, o co ci do cholery chodzi? – nie lubię tego typu gierek w podchody.
– Po prostu odpowiedz czy umiem cię zaspokoić i sprostać twoim łóżkowym wymaganiom? – jej pytania coraz bardziej zaczynają mnie dezorientować.
– A czy sypiając z tobą, kiedyś nie doszedłem?
– Ale sam kiedyś mi powiedziałeś, że brakuje mi jeszcze doświadczenia i muszę nauczyć się bardziej kontrolować swoje ciało. – mówi z wyrzutem, odgarniając kosmyki włosów za ucho. Nie myślałem, że tak bardzo weźmie do siebie moje słowa. Zamiast podbudować jej pewność siebie, tylko ją osłabiłem.
– Czego ci nagadała Olivia? – musiała jej coś powiedzieć na ten temat, inaczej Laura nie otworzyłaby się tak przede mną.
– Powiedziała mi, że z nią mogłeś się kochać, tak jak lubisz, że pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, jak duże wymagania masz w łóżku, a ja nie potrafię nim sprostać. – pięści mimowolnie same się zaciskają, a gula w gardle rośnie do niesamowitych rozmiarów. Przysięgam, że gdyby Olivia jeszcze tu była, nie byłbym w stanie zapanować nad sobą!
– Przysięgam ci, że żadna z moich wcześniejszych kobiet nie potrafiła lepiej sprostać moim wymaganiom niż ty. Z nikim nigdy wcześniej nie było mi lepiej, a wiesz dlaczego? – unoszę jej podbródek, by spojrzała mi w oczy.
– Dlaczego?
– Bo gdy się do kogoś coś czuje, to seks z tą osobą jest najlepszy na świecie. – jestem teraz do tego w stu procentach przekonany! Takie opisanie sytuacje jest jedyne, na jakie mnie stać. W dalszym ciągu nie potrafię wypowiedzieć niektórych słów.
– Z nią sypiałeś tak samo, jak ze mną? – ta dziewczyna kiedyś doprowadzi mnie do szału! Ja prawie wyznaje jej miłość a ona draży niepotrzebny temat.
– Inaczej. – odpowiadam niemalże przez zaciśnięte zęby. Olivia w łóżku była dla mnie jedynie kobietą do zaspokajania moich potrzeb... Nasz seks nigdy nie był, czuły czy delikatny... Z Laurą jest inaczej, z nią chce uprawiać czuły seks, ale to nie oznacza, że czasami też nie potrzebuje bardziej wyuzdanego i pikantnego seksu od początku do końca na moich zasadach. Jeśli mam ochotę, być dla niej czuły w łóżko, to takim jestem, a jeżeli nie to dokładnie tak kieruje naszym seksem, jak mi się podoba i wcale nie pytam Laury o zgodę.
– Prześpij się ze mną tak jak z nią. – nie wierzę w to, co mówi...
– Jeśli tak bardzo chcesz mogę cię przelecieć tak, jak Olivię, przycisnę cię do łóżka i zawracając na ciebie większej uwagi, będę cię pieprzył i zaspokajał swoje potrzeby, tobie nic z tego nie dając. Zleje ci tyłek i nie będę zwracał uwagi na to, czy jest ci przyjemnie, czy nie. Chcesz, być tylko moją zabawką do pieprzenia?– nerwy znów biorę górę, ale do niej po prostu chyba nic innego nie dotrze. Wzrok ma przerażony, a strach, jaki wkradł się w jej oczy, paraliżuje jej ciało... Dokładnie takiej reakcji się spodziewałem, ona jest zbyt delikatna na takie rzeczy. Jeżeli uznam, że będzie gotowa, i będę miała na to ochotę, to właśnie tak ją będę pieprzył i nie będę wcześniej pytał jej o zgodę.
– Ciągle powtarzasz, że możesz zrobić ze mną. co zechcesz. Więc zrób.
– Słucham? – zupełnie nie poznaje Laury... co ona chce sobie tym udowodnić?
– Zrobię wszystko, co mi każesz... – skoro tak, to bardzo szybko pokaże jej, jak bardzo tego nie chce.
– Rozbierz się. – rozkazuje jej, a sam wygodnie siadam na kanapie przed nią.
Powoli się rozbiera, a ja bezwstydnie patrzę na nią, ani na moment nie spuszając z niej wzroku. Drżącymi dłońmi ściąga z siebie moją bluzę i odkłada ją na oparcie narożnika. Znacznie szybciej ściąga z siebie błękitną bluzkę na ramiączkach, spod której moim oczom ukazuje się kształtne piersi w koronkowym staniku. Nieco dłużej zajmuje jej ściągnięcie Jansów... Teraz stoi przede mną w samej bieliźnie... ciężko i szybko oddycha, nerwowo odgarniając opadające na czoło kosmyki włosów.
– Na co czekasz? Nie umiesz się sama rozebrać? – celowo kpię z niej aroganckim tonem i wpatruje się w nią, ironicznie podnosząc brew ku górze. – Rozbierzesz się do naga i położysz się na brzuchu na oparciu kanapy, wypinając tyłek. – wszystko, co mówię, mówię specjalnie... specjalnie po to, żeby zrozumiała, że ona wcale tego nie chce. – Liczę do trzech! Raz... – zaczynam odliczać a Laura, choć jest przerażona, spełnia mój rozkaz i ściąga z siebie bieliznę.
Zaciska uda i na drżących nogach podchodzi do kanapy i kładzie się w dokładnie takiej pozycji, o jaką prosiłem. Widzę, że moje zachowanie, to za mało, aby ją wystraszyć...
Podchodzę do niej i staje dosłownie milimetr za jej ciałem... Nie dotyka jej, ale chce być czuła, moją obecność za sobą i towarzyszący przy tym niepokój tego, co mogę zrobić.
Po chwili dotykam jej ud i powoli sunę dłońmi w górę jej tułowia, po czym bez uprzedzenia daje jej najmocniejszego klapsa, jakiego kiedykolwiek ode mnie dostała. Łka, opadając kolanami na podłogę z bólu, jaki odczuwa. Nie dając jej chwili wytchnienia, agresywnie łapę ją za biodra i podnoszę do poprzedniej pozycji.
– Pamiętaj, że nie przestanę, nawet jeśli mnie będziesz błagać. – warczę stanowczo nad jej uchem i łapę za klamerkę od paska, tak by usłyszała jej dźwięk.
Laura niesamowicie mocno drży, a jej ciało unosi się z zawrotnym tępię od szaleńczego oddechu strachu, jaki jej towarzyszy, ale mimo to nie poddaje się... Co mam jeszcze zrobić, aby w końcu przyznała się, że wcale tego nie chce, a tylko sobie chce coś uwodnić. Mnie nic nie musi udowadniać...
– Boisz się? – syczę do jej ucha, mocno ściskają pośladek. Laura nic nie odpowiada, tylko tłumi cisnący się płacz. – Zadałem ci pytanie!!! – warczę złowieszczo.
– Tak. – odpowiada z zaciśniętym gardłem.
– Zapytam ostatni raz. Chcesz tego?
– Nie... – cała trzęsie się ze strachu, jaki jej zafundowałem, ale inaczej nie byłbym w stanie udowodnić jej, że tego nie chce. Laura potrafi być czasami niemalże tak samo zawzięta, jak ja. Doceniam jej zachowanie... ale ja go nie chce na razie. Łapę ją delikatnie za biodra i unosząc ją z oparcia, podnoszę ją tak, aby stanęła przede mną.
– Nie udowadniaj sobie czegoś, czego wcale nie chcesz. Wszystko, co teraz robiłem, robiłem celowo, żeby pokazać ci, że wcale tego nie chcesz... i miałem racje. – stwierdzam, patrząc na zawstydzoną minę mojej żony.
– Dobrze, przestań. – wychyla się i sięga bluzę, którą zakłada na siebie z prędkością światła.
– Ja nie chce się z tobą tylko pieprzyć, ale też kochać... i dawać ci z tego przyjemności ile się tylko da. Zależy mi na tym, żeby nie tylko mi było dobrze, ale tobie też. – wciągam gwałtowniej powietrze do ust i nachylam się nad jej uchem. – Powiem to ostatni raz. W łóżku jest mi z tobą najlepiej, a jeśli będę miał ochotę kiedyś przelecieć cię bez zwracanie uwagi na twoje potrzeby to uwierz, że to zrobię....
********************
Ten rozdział wyszedł o dziwo dłuższy niż zwykle, co mam nadzieje nie będzie jego wadą.
Nie wiem czy udało mi się dobrze rozpisać ten rozdział...
Czekam na wasze opinie i gwiazdki:*
Buziaki:*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top