Rozdział 21


W końcu udało mi się napisać rozdział wcześniej niż ostatnimi czasy:) 

Mam nadzieje, że jesteście z tego powodu zadowoleni;d ?

Miłego czytania !


Laura

Naprawdę sama siebie zaskakuje swoim zachowaniem... jeszcze nie dawno nawet przez myśl by mi nie przeszło, że mogłabym robić takie rzeczy i to w dodatku z Brunem... Chociaż, może lepiej pasowało by tu stwierdzenie robić takie rzeczy Brunowi..

Nie wiem co on w sobie ma, że ja po prostu nie potrafię się ugiąć pod jego tonem głosu. Nawet choć z początku się opieram i tak koniec końców spełniam każde jego życzenie...

Na samą myśl o tym, czuje jak moje policzki nabierają rumieńców. Nie spodziewałabym się, że dawanie jemu przyjemność, dla mnie samej okaże się przyjemne...

– Dzień dobry skarbie. – usta mojego męża wyrywają mnie z zamyślenia i zostawiają na moim ramieniu mokry ślad. Zalewam wrzątkiem kawę w dzbanku i odwracam się przodem do niego.

– Cześć. – uśmiecham się i całuje jego policzek stając na palcach. Zaciągam się przy tym zapachem jego perfum, którymi tak bardzo uwielbiam się rozkoszować.

– Nie podoba mi się takie przywitanie. – wzdycha ciężko, a w jego oczach widzę niezadowolenie. Przygląda mi się i przecząco kiwa głową, pocierając zarost.

– Dlaczego? – pytam, choć chyba znam odpowiedź. Bruno pewnie chciałby, abym już czekała na niego z rozłożonymi kolanami na kuchennym blacie...

– Nie możesz odpowiedzieć dzień dobry kochanie... ? – a więc tym razem moja intuicja mnie zawiodła. Nie pierwszy raz, jego pytanie kompletnie mnie zaskakuje i wprawia w zakłopotanie.

Nie wiem, co mam mu teraz odpowiedzieć... Bruno nad wyraz często zwraca się do mnie pieszczotliwie... Skabie, kochanie, kotku. Za to ja nie używam takich słów w stosunku do niego... Nie wiem nawet czy są w stanie przejść mi przez gardło.

– Oj przestań. – odpowiadam wymigująco, uciekając od niego wzrokiem.

– Tak ciężko jest ci się zwrócić do mnie w inny sposób? – czemu on musi zadawać mi tak kłopotliwe pytania?

– Nie... po prostu nie jestem przyzwyczajona.

– Chyba miałaś już wystarczająco dużo czasu aby się do mnie przyzwyczaić... skoro możesz chodzić ze mną do łóżka, to chyba możesz również zwracać się do mnie czasami w milszy sposób. – przez dłużą chwile nic nie mówię... stoję przed nimi i bije się z myślami przygryzając nerwowo wargę. Naprawdę ciężko jest mi wypowiedzieć, niektóre słowa... to będzie oznaczało, że przepadłam... Analizuje z prędkością światła wszystkie za i przeciw, biorę głęboki oddech i z nieco wymuszonym uśmiechem w końcu zwracam się do niego.

– Nalać ci kawy kochanie? – mówię z ledwością wypowiadając ostanie słowo. Czuje się dziwnie zwracając tak do niego... tak nie naturalnie. Jednak po szybkim zastanowieniu stwierdziłam, ze korona mi z głowy nie spadnie, jeśli raz na kiedy pieszczotliwie się do niego zwrócę.

Bruno na moje słowa obdarowuje mnie swoim triumfalnym uśmiechem jednak tym razem nie przepełnionym cynizmem a zadowoleniem. Po chwili kiwa twierdząco głową i przeczesuje dłonią rozmierzwione włosy. Odwracam się w stronę szafek i stając na palcach sięgam po filiżanki.

– Wiesz, że grzeczne dziewczynki dostają nagrody? – obejmuje mnie w tali i szepta do ucha.

– Mam nadzieje. – odpowiadam z uśmiechem. Bruno całuje moje ramię i zajmuje miejsce przy kuchennym blacie, bacznie obserwując każdy mój ruch. – Przestań się tak we mnie wgapiać. – upominam go, odczuwając z tego powodu skrępowanie.

– Jakie masz plany na dziś? – pyta po upicia kawy z grafitowej filiżanki, którą ostatnio jak co dzień, podaje mu pod nos podczas śniadania.

Co się ze mną stało? 

  Coraz częściej zadaje sobie to pytanie i za każdym razem nie znam na nie odpowiedzi.

– Zacznę się przygotowywać do egzaminów, tylko wcześniej będę musiała pojechać do biblioteki. – siadam naprzeciw niego i smaruje, świeżę pieczywo masłem.

– Widzę, że masz zamiar od razu wziąć się do pracy. Podoba mi się to. – kwituje.

– A ty znów wrócisz dopiero wieczorem? – podnoszę wzrok znad talerzyka na niego i chyba już nie potrzebuje od niego odpowiedzi. Jego wzrok i wyraz twarzy daje mi wystarczająco jasną odpowiedź.

– Naprawdę mam teraz młyn w firmie, muszę jakoś rozwiązać parę problemów. – odpowiada i zaciska usta w wąską linię.

– Jak co dzień. – stwierdzam beznamiętnie.

– Nie gniewaj się. Muszę już uciekać. Miłego dnia skarbie. – upija duży łyk kawy z filiżanki i zanim opuści kuchnie, namiętnie całuje mnie w usta na pożegnanie. To jeszcze bardziej utwierdza mnie w tym, że muszę się dostać na te studia i mieć jakieś zajęcie. Inaczej zwariuje w tym domu, będąc ciągle sama...


Bruno

Pije już dzisiaj czwartą kawę... mam już dość tego dnia i odkręcania tego, co spieprzył mój pracownik. Nie sądziłem, że aż tyle trudno będzie kosztowało mnie naprawienie wszystkiego.
Na całe szczęście zapowiada się, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Jednak trochę papierkowej roboty jeszcze czeka mnie dzisiejszego dnia i wolę zrobić to w biurze niż w domu.

Mając blisko siebie Laurę, znacznie ciężej jest mi się skupić, na jakiejkolwiek pracy. Choć i tu moje myśli w większości wypełnione są myśleniem o mojej żonie. Naprawdę nie sądziłem, że aż tak przepadnę...

Nigdy w moim życiu nie było nikogo ważniejszego od niej i to naprawdę bez znaczenia jak momentami ciężki ma charakter i jak trudno mi ją przekonać do siebie. Będę ją przekonywał do upadłego byle bym tylko stał się dla niej tak samo ważny, jak ona dla mnie.

Odsuwam szufladę biurka i po raz kolejny wyciągam z niego eleganckie pudełeczko. Zdecydowanie Laura dostaje ode mnie zbyt mało prezentów. Zasługuje na wszystko, co najlepsze. Muszę częściej robić jej przyjemności i wcale nie chodzi mi tu o łóżko.

Otwieram pudełeczko i wyciągam naszyjnik, który kupiłem dziś wracając ze spotkania z Mulitplexem. Mam nadzieje, że delikatny złoty naszyjnik zakończony diamentową zawieszką przypadnie jej do gustu. Będzie pięknie eksponował się na jej smukłej szyi. Laura zasługuje, by być obdarowywaną diamentami i to bez znaczenia na ich cenę.

Starannie pakuje naszyjnik do pudełka i chowam pudełeczko z powrotem do szuflady biurka. Pochłaniam resztę kawy w filiżance i zabieram się za analizę przedsięwzięcia, którą powinienem już dawno zrobić. Muszę się porządnie skupić nad nią, nie mogę pozwolić na żaden błąd.

– Witaj Bruno. – W drzwiach mojego gabinetu staję w długim bordowym płaszczu Olivia... Jak zawsze w wysokich eleganckich szpilkach i z blond lokami opadającymi na ramiona.

– Zapomniałaś, że dawno już tu nie pracujesz? – pytam oficjalnym tonem, nie spuszczając wzrok znad papierów.

– Nie zapomniałam. Przyszłam cię przeprosić za tamten bankiet... Masz rację, zachowałam się okropnie w stosunku do twojej żony. Alkohol zbyt silnie pobudził moje emocje... – robi niewinną minę i mówi ze skruchą, podchodząc do mojego biurka. Olivia i skrucha? Jej zachowanie kompletnie mnie nie przekonuje... nie przyszła mnie przeprosić z dobroci serca, to nie w jej stylu.

– Przeprosiny należą się mojej żonie. A teraz, jeśli to wszystko to wyjdź z mojego gabinetu. – odpowiadam niewzruszony i wskazuję dłonią na drzwi, znów zatapiając wzrok w papierach.

– Oj Bruno jeszcze ci nie przeszło? Nie możesz ze mną normalnie porozmawiać?

– Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. – jeśli wydarłbym się na nią to pewnie w mgnieniu oka zniknęłaby z mojego gabinetu, ale wolałbym tego nie robić. Myślę, że zachowa resztki godności i sama wyjdzie.

– Nie musimy rozmawiać. – mówi głosem wręcz ociekającym seksem... siadam przede mną na kancie biurka i kilkoma pociągnięciami rozpina swój bordowy płaszcz...

Wciągam gwałtownie powietrze do płuc i poprawiam się na fotelu. Olivia ma pod płaszczem jedynie czarną, seksowną koronkową bieliznę i cieniutkie pończochy. Opiera dłonie o biurko i eksponuje mi w całej okazałości swoje ciało. Biustonosz, aż nadto opina jej piersi... a nogi doskonale prezentują się w cieniutkich pończochach... Zaciskam mocno szczękę i staram się za wszelką cenę nie dać ponieść się złowrogim myślą.  

  – Myślisz, że siądziesz na moim biurku w bieliźnie, rozłożysz nogi, a ja od razu, się na ciebie rzucę? – prycham kpiąco.

– Nie raz rzucałeś się na mnie na tym biurku i wcale nie musiałam być w samej bieliźnie... – rozchyla ponętnie usta i oblizuje je językiem.'

– Ale wtedy nie miałem żony i wybacz, ale tylko na moją żonę mam ochotę się rzucać... więc przestań się już przede mną pogrążać. – odwracam wzrok, a krew szaleńczo wrze w moich żyłach.

– Twoja żona nie musi o niczym wiedzieć... Bruno oboje dobrze wiemy, jak wielkie masz wymagania w łóżku... co taka małolata może ci dać? Na mnie nigdy nie narzekałeś. – mówi drapieżnym głosem i kładzie stopę na moim rozporku, subtelnie po nim przejeżdżając. Wstrzymuje oddech i zaciskam dłonie na oparciu fotela.

Kurwa mać! Nie jestem przecież ze skały...

Olivia naprawdę potrafiła zaspokoić moje pragnienia...

– Nawet nie wiesz, co moja żona potrafi wyrabiać ze mną w łóżku... przy niej twoje umiejętności wypadają dosyć blado. – zrzucam jej nogę ze swojego rozporka a duma zaraz rozerwie moją klatkę piersiową. Olivia zszokowana wgapia się we mnie z rozchylonymi ustami... zeskakuje z biurka i wściekła zapina swój płaszcz.

– Jeszcze pożałujesz tego, jak mnie potraktowałeś! Byłam na każde twoje zawołanie, a ty traktowałeś mnie tylko jak panienkę do łóżka. – wykrzykuje w moją stronę.

– Ty to powiedziałaś. Nigdy niczego ci nie obiecywałem, miej na tyle godności i wyjdź stąd sama, zanim będę musiał ci pomóc. – mówię lodowatym tonem. To nie moja wina, że tak mocno zaangażowała się w naszą relację... Ja nie chce mieć z nią nic wspólnego. I naprawdę jestem dumny z siebie, że nie uległem jej wdziękom, których naprawdę nie może się powstydzić...

Nie wiem, czy mógłbym spojrzeć później w te sarnięce oczka mojej żony, gdybym ją zdradził... Nie chce tego robić nawet pomimo tego, że może jeszcze nie jest w stanie w zupełności spełnić moich wszystkich łóżkowych oczekiwań...

Nie ma doświadczenie, ale wolę sam wypracować u niej doświadczenie niż aby zdobyła je z jakimś innym facetem w łóżku. Na samą myśl mojej żony z kimś innym, moja klatka piersiowa niesamowicie mocno się napina... Jeśli ktoś choćby jej dotknął, czuje, że moja kontrola nad sobą była wystawiona na cholernie ciężką próbę.

***

Udaje mi się nieco wcześniej wrócić dziś do domu i naprawdę chciałbym ten wieczór, spokojnie spędzić z moją żoną. Zjeść kolacje, obejrzeć film i wiele innych rzeczy... Jednak tym razem to Laura ma inne plany.

Zastaje ją śpiącą na kanapie w salonie pośród sterty książek i kartek. Podchodzę do niej i czule głaszczę jej włosy, śpi tak słodko, że nie mam sumienie jaj budzić. Klęczę przy kanapie dobre kilka minut i zwyczajnie po prostu się w nią wgapiam, nie mogą oderwać od niej wzroku. Jest taka śliczna i niewinna, gdy tak śpi, aż trudno uwierzyć jak potrafi czasami napsuć mi nerwów.

Zabieram z jej dłoni długopis i delikatnie wsuwam dłonie pod jej drobne ciało. Z łatwością unoszę jej ciało na swoją klatę piersiową i powolnym krokiem ruszam w stronę schodów prowadzących do naszej sypialni. Idę najciszej jak się da, starając się, aby tylko jej nie obudzić. 

Dochodząc do sypialni, delikatnie naciskam na klamkę od drzwi i wchodzę do środka. Odgarniam kołdrę na bok i powoli układam ją na łóżku, starannie opatulając, aby nie zmarzła. Nie mogąc się powstrzymać, wpatruję się w nią, jeszcze przez kilkanaście kolejnych sekund, aż w końcu czule całuje jej czoło i wychodzę z sypialni.

Dzisiejszy wieczór miał zapowiadać się całkowicie inaczej...
Nie pozostaje mi nic innego jak poćwiczyć na siłowni i wyładować swój nadmiar energii, jaki zafundowała mi dziś Olivia...

Laura

Wciąż zaspana otwieram oczy i czuje się, jak gdyby umknęło mi kilkanaście godzin życia. Rozglądam się po sypialni i dopiero po chwili dociera do mnie, że na pewno nie zasnęłam tutaj. Słyszę pomrok Bruna przez sen i wtedy zagadka od razu się rozwiązuje. Z pewnością musiał mnie przenieść z salonu, gdy zasnęłam, przygotowując się do egzaminu.

Jest dopiero 6 rano, a ja czuje, że jestem wyspana za wszystkie czasy. Zresztą po tylu godzinach snu to raczej nie jest dziwne. Spoglądam na Bruna i nie mogąc się powstrzymać, całuje jego policzek i przeczesuję dłonią włosy. Wygląda tak spokojnie, gdy śpi... Niczym nie przypomina teraz tego aroganckiego dupka, jakim jest zazwyczaj.

Odsuwam od siebie kołdrę i na paluszkach wstaję z łóżka, idąc do łazienki. Póki jeszcze Bruno smacznie śpi, wezmę sobie gorącą kąpiel. Nic bardziej mnie nie odpręża niż gorąca woda i zapach ulubionych olejków.

Wygodnie rozkładam się w wannie, a piana pieszczotliwie okrywa całe moje ciało. Odchylam głowę do tyłu i przymykam oczy...


– Cześć skarbie. – Z błogiego, spokojnego zamyślenia wyrywa mnie głos Bruna i chłodne dłonie, które kładzie na moich rozgrzanych od kąpieli ramionach. O mało nie przyprawiając mnie przy tym o zwał serca...

– Bruno nie strasz mnie tak! – ja naprawdę dostanę przez niego kiedyś zawału serca. Nim się spostrzegam, łapię mnie po bokach mojej tali i lekko przesuwa do przodu, a sam wsuwa się za mnie. Teraz już nie czuje na swoich plecach śliskiego oparcia wanny a umięśnione ciało mojego męża...

Bruno obejmuje mnie w tali i jeszcze mocniej do siebie przyciąga, zatapiając twarz w mojej szyi.
Ta sytuacja delikatnie mnie krępuje, przez co i moje ciało jest znacznie bardziej spięte niżeli przed chwilą. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do okazywania mu swojej nagości...

– Nie bądź taka spięta, rozluźnij się. – Bruno wręcz natychmiastowo wyczuwa moje skrępowania.

– Jak wyjdziesz z wanny, to przestanę być spięta. Chciałam się rozluźnić i w spokoju wziąć kąpiel. – kręcę się w jego objęciach.

– To właśnie przy mnie powinnaś się najbardziej rozluźniać... – szepce mi do ucha i ustami czule muska moją szyję.

– O której wczoraj wróciłeś? – szybko zmieniam temat, dłońmi przygarniając pianę pod szyję.

– Po 19, ale ty już wtedy słodko spałaś, więc zaniosłem cię do sypialni.

– Tak tez myślałam.

– A ja specjalnie tak się do ciebie spieszyłem, nawet wcześniej wyszedłem z pracy, żebyś nie była zła... – mam wrażenia, że wcale nie rozpacza tak z tego powodu, jak wskazuje na to ton jego głosy. Prędzej jestem w stanie stwierdzić, że powodując u mnie wyrzuty sumienia, chce cos ugrać dla siebie. Niestety ja takowych wyrzutów z tego powodu nie odczuwam.

– W porządku, już przyzwyczaiłam się, że ciebie ciągle nie ma w domu.

–Taką mam pracę i nie zmienię tego. – a skądże bym śmiała nawet przypuszczać, że miałby coś zmienić w swoim życiu. Ja za to mogłam zmienić dla niego całe swoje życie i to wbrew swojej woli. Postanawiam po prosty przemilczeć cisnącą się na moje usta odpowiedź i po prostu nic nie odpowiadam...

Dłonie Bruna cały czas spoczywały na moich barkach, więc kiedy zabrał je, pouczyłam nieprzyjemny chłód.

– Pamiętasz, co ci powiedziałem wczoraj rano? – pyta.

– Mówiłeś wiele rzeczy. – czyżby znowu szykował dla mnie kazania na temat tego, jak mam się do niego zwracać?

– Mówiłem, że grzeczne dziewczynki dostają nagrody. – mówi zachrypniętym głosem i wynurza spod wody moją dłoń. Rozkłada moje zaciśnięte palce i we wnętrzu dłoni, kładzie elegancie pudełeczko. – Mam nadzieję, że ci się spodoba. – przyjemne uczucie jego ust rozchodzi się po całym moim karku, kiedy składa na nim pocałunek.

– Co to jest? – pytam, uważnie lustrując eleganckie pudełeczko.

– Otwórz. – bez chwili namysłu rozchylam pudełeczko, a moja źrenice ulegają znacznemu rozszerzeniu... nie mogę oderwać wzorku od rzeczy, który znajduje się we wnętrzu pudełeczka. Przez moment po prostu brakuje mi słów...

– Jest piękny... – w końcu z siebie wyduszam. Chyba jeszcze nigdy nie dostałam piękniejszej biżuterii... może z wyjątkiem pierścionka zaręczynowego, który Bruno oczywiście z mojej winy dał mi w niezbyt romantyczny sposób. Zachwycam się jego widokiem bez końca... no cóż, jak każdy kobieta kocham diamenty...

Wyjmuje go z pudełeczka i uważnie przyglądam się każdemu milimetrowi naszyjnika.

– Daj, założę ci go. – zabiera naszyjnik z mojej dłoni i błyskawicznie zapina go na mojej szyi.

– Dziękuje. – odwracam się do niego przodem i całuje jego porośniętym zarostem policzek.
– Nie ma za co Lauro.

– Jeżeli będę dostawała od ciebie takie prezenty, to już do końca życia mogę mówić do ciebie kochanie. – mówię rozbawionym tonem głosu, obracając w palcach diamentową zawieszkę naszyjnika.

– Tak naprawdę Lauro nie dostałaś tego naszyjnika, za to, że byłaś grzeczna... Dostałaś go dlatego, że jesteś wyjątkową kobietą i zasługujesz, aby obdarowywać cię najpiękniejszymi diamentami. – jego słowa sprawiają, że nie jestem w stanie swobodnie wypuścić oddechu. Boję się zaufać i uwierzyć jego słowom... choć chyba właśnie tego bym chciała. – Moją wyjątkową kobietą. – dodaje po chwili, szczelnie opatulając mnie swoimi ramionami i jeszcze bardziej przytulając mnie do siebie. – Nigdy o tym nie zapominaj.  



I jak wrażenia? :)

Czekam na wasze komentarze i gwiazdki:*

Pozdrawiam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top