Rozdział 17
Cześć kochani <3
Znów opóźnienia z moje strony :(
Czasami choć mam już gotowy rozdział i tak go nie dodaje, czy tam go kilkakrotnie, bo zawsze jest coś co po przeczytaniu mogę napisać lepiej :) A chciałabym aby, każdy kolejny rozdział był dla was lepszy od poprzedniego, żeby każdy wzbudzał jeszcze większe emocje i zainteresowanie.
Udaje mi się to?
Dziękuje wszystkim za wytrwałość i zrozumienie. Za wszystkie gwiazdki i komentarze!
Jesteście cudowni!
Z niecierpliwością czekam na wasze gwiazdki i komentarze <3
Miłego czytania! :*
Bruno
– Zamykaj laptopa, idziemy w miasto. – wpada niczym burza do mojego gabinetu Nick. Zatrzaskuje za sobą drzwi i podchodząc do biurka, wyjmuje za swoich pleców butelkę brązowego trunku.
– Udało się? – pytam, choć sądząc po jego zachowaniu, odpowiedź jest oczywista.
– Tak stary, udało się. Dostałem ten kontrakt. – mówi i nie tracąc czasu, wyjmuje z dolnej szafki nad gablotą szklanki i wypełnia je do połowy brązowym trunkiem.
– Gratulacje, wiedziałam, że ci się uda. – odpowiadam i niewiele myśląc, biorę szkło w dłonie, wznosząc z Nickiem toast. Upija jam siarczysty łyk, a alkohol przyjemnie przepływa przez mój przełyk, powodując, że kompletnie tracę zapał do dalszej pracy.
– Już myślałem, że ten stary gbur zrezygnuje. Tyle mi nerwów napsuł... Zresztą nie ważne, mamy co świętować więc na tym się teraz skupmy. – Nick ślęczał po nocach, aby dostać ten kontrakt, naprawdę wiele go to kosztowało, ale pieniądze, jakie będzie teraz zarabiał, myślę, że są tego warte. Teraz bez żadnych przeszkód będzie mógł kupić działkę i zacząć budować dom nie bawiąc się w żadne kredyty. Nie raz proponowałem mu pożyczkę, zapewniając go wielokrotnie, że to nie jest dla mnie problem. Na moim koncie nie mieści się jeden milion... ale Nick się uparł.
– Czujesz zapach pierwszego miliona, który wpłynie na twoje konto? – ja do dziś czuje zapach mojego pierwszego zarobionego miliona.
– Czuje, czuje. Także Bruno możesz zacząć projektować mój dom. – oświadcza dumnie.
– Przyjdź razem z Emili do mnie to ustalimy jak chcecie, żeby wyglądał wasz dom, a teraz zdrowie. – Unoszę w górę szkło. – Chłopaki też dzisiaj przyjdą?
– Tak, James i Tom za godzinę będą w Anabell's i dziś przyjacielu pijemy na mój koszt. – zadowolony po raz kolejny wypełnia nasze szklanki brązowym trunkiem.
– Emili nie będzie zła, że świętujesz swój sukces tylko w męskim gronie? – pochłaniam kolejny łyk.
– Akurat tak się składa, że jest u kuzynki w Portland. – obydwoje znacząco się do siebie uśmiechamy. Każdy z nas dobrze wie, co to oznacza. Hulaj dusza, piekła nie ma.
Odkąd Nick jest żonaty, nie zawsze mogliśmy sobie pozwolić, na takie męskie wieczory jakbyśmy tego chcieli. Emili jest naprawdę świetną kobietą, ale swój charakter ma i jak się na coś uprze, to Nick dla świętego spokoju odpuszcza.
Ja nigdy nie musiałam spowiadać się żadnej kobiecie z tego, co robię, gdzie i z kim... Żadnej nie pozwoliłem na to, aby mnie kontrolowała, albo byłaby w stanie mi czegokolwiek zabronić i, mimo że jestem żonaty, nie zamierzam tego zmieniać...
– Czyli dzisiejszy wieczór jak za starych dobrych czasów. – stwierdzam i luzuję zbyt mocno dociśnięty krawat. Zamykam laptopa i odkładam za siebie niedokończone szkice projektów budowlanych.
– A twoja żona nie będzie zła? – pyta i wygodnie rozsiada się w fotelu po drugiej stronie biurka.
– Przypuszczam, że może być nawet bardzo zła. – uśmiecham się przebiegle, a w mojej głowie pojawia się widok Laury i jej pieklących się policzków.
– Nie widać po tobie, jakbyś się tym przejął. – słusznie stwierdza.
– Im dłużej nie będzie mnie w domu, tym bardziej moja kochana żoneczka się za mną stęskni. – Laura może się zapierać do upadłego, ja i tak widzę, jak reaguje na moje powroty do domu. Uśmiech pojawia się na jej twarzy, a oczy zaczynają błyszczeć. Dziś jednak myślę, że jej reakcja może być nieco odwrotna, po raz kolejny skazuję ją na samotny wieczór, podczas gdy ja będę się bawił w najlepsze. Mam tego świadomość...
– Widzę, że w dalszym ciągu jesteś w fazie temperowania Laury. – temperowanie Laury kosztuje mnie więcej nerwów, niż zdobycie kontraktu przez Nicka.
– Czasami naprawdę brakuje mi już sił do tej dziewczyny. Nigdy nie miałam takiego problemu z kobietami. Dobrze wiesz, że same skakały wokoło mnie jak tresowane pieski. Laura owszem skacze wkoło mnie, ale nie jak tresowany piesek, tylko wściekły buldog. Ciągle mi pyskuje, nie chce mnie słuchać, nie raz, aż ręka mnie świerzbi...
– Jak się domyślam to i tak twoje jest ostatnie słowo. – mój przyjaciel naprawdę dobrze mnie zna.
– Trudno jest się jej pogodzić z tym, że to moje jest ostanie słowo, ale i tak zawsze mi ulega. Kiedy nie chce po dobroci, zaczynam być mniej przyjemny... To tylko kwestia czasu, aż będzie mi całkowicie podporządkowana i bez zawahania się zrobi wszystko, o co poproszę. Jestem na najlepszej drodze, żeby ją w sobie rozkochać, o ile już tego nie zrobiłem. – czasami naprawdę mam wrażenie, z już to zrobiłem. Jednak zachowanie Laury zmienia się jak w kalejdoskopie. Jednego dnia potrafi być dla mnie czuła i miła, a drugiego z niewiadomych powodów od samego ranka skakać mi do gardła.
– Bruno... Laura to naprawdę cudowna kobieta. Nie jeden facet piekielnie ci zazdrości, że masz taką żonę. Nie skrzywdź jej, nie zasługuje na to...
– Wiem Nick... – Nick ma świętą rację.
– Tylko po części właśnie to robisz... najpierw ojciec za nią decydował i manipulował nią, teraz robisz to ty, nie patrząc na to, czego ona chce. Tak się nie da zbudować szczęśliwego małżeństwa. Wiesz, że jestem po twojej stronie, ale... – na jego słowa cały, aż się spinam. Po raz kolejny ma racje.
– Naprawdę nie chce jej krzywdzić, ale doskonale wiesz, jaka jest sytuacja. Jestem kawałem skurwysyna i tego nie zmienię, ale dla Laury naprawdę jestem gotów na wiele. Teraz kiedy mam ja przez cały czas przy sobie, wiem, że już nie potrafiłbym bez niej żyć. – nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy nie obudzę się koło niej... kiedy nie będę czuć jej zapachu, kiedy po prostu nie będę jej miał przy sobie. Dla tej drobnej istotki naprawdę zrobiłbym wiele... byle by tylko była ze mną. Czasem sam boje się tego uczucia, bo nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek jakaś kobieta tak zawładnie moim życiem.
– Przepraszam Panie Watson. – rozlega się pukanie do drzwi, a moja sekretarka wsuwa w nie swój mały nosek i smukłą nogę na wysokiej czarnej szpilce, przerywając mój dalszy wywód...
– Tak Beatris? – pytam oficjalnie, pocierając dłonią zarost i nawet nie próbuje zakryć stojącego na biurku alkoholu.
– Przyszedł dyrektor działu finansowego z zestawieniem ostatniego kwartału. – nieco szerzej rozchyla drzwi.
– Nie dziś. – odpowiadam chłodno i rzeczowo, a moja sekretarka potulnie kiwa głową i zamyka za sobą drzwi. Beatris pracuje ze mną już jakiś czas i wie, że ze mną nie ma dyskusji. Skoro mówię nie, to znaczy nie, więc chociaż w pracy nie muszę się powtarzać... Laurze za to muszę co najmniej dwa razy powtórzyć słowo nie, aby je zrozumiała.
Nie jestem najmilszym szefem na świcie... Jestem wymagający i nieustępliwy. W mojej firmie nie ma taryfy ulgowej dla nikogo. Dyscyplina jest u mnie na pierwszym miejscu i każdy bez wyjątku musi dostosować się do ustalonych przeze mnie zasad i reguł...
Obiecałem Laurze, że będę wracał wcześniej do domu, a robię zupełnie na odwrót. Będzie na mnie wściekła, widząc mnie drugi dzień z rzędu pijanego i wracającego o tej porze. Już mam przed oczami jej pieklące się policzki i wściekły wzrok. Ale nie mogłem odmówić opijania sukcesu mojego najlepszego kumpla. Poza tym już dawno nie spotkaliśmy się z chłopakami w naszym męskim gronie.
Myślałem nad tym, żeby napisać, chociaż Laurze wiadomość, że wrócę później, ale doszedłem do wniosku, że nie zaszkodzi jej, kiedy się znów trochę o mnie pomartwi.
Całą drogę powrotną do domu zastanawiam się, co teraz robi moja żona... Czeka na mnie czy może słodki śpi, z cudownie wypiętym tyłeczkiem... Na samą myśl, muszę gwałtowniej wypuścić powietrze. Teraz kiedy już moja mała poszła ze mną do łóżka, mam wrażenie, że jeszcze trudniej jest mi zapanować nad sobą i ochotą na seks... Laura nie jest doświadczona w łóżku to fakt, ale naprawdę nie przeszkadza mi to. Z wielką przyjemnością będę ją uczył wszystkiego, a szczególnie tego, jak być nieco bardziej niegrzeczną i świadomą swoich atutów kobietą w łóżku niż słodką dziewczynką... Pomogę jej poznać własne ciało, odkryć co lubi, ale także pokazać co mnie zadowala... Musi znać moje preferencje, żeby móc mnie zadowolić. Na co dzień oczekuje od Laury posłuszeństwa i uległości... i ta zasada obowiązuje również w łóżku...
Wysiadam z auta, które Jasper parkuje po drzwiami i odpalam jeszcze papierosa, choć nie wiem, czy jest to dobry pomysł w moim stanie. Męski wieczór w klubie zawsze kończy się tak samo. Litrami wypitego alkoholu i cholernym kacem na drugi dzień. Jednak teraz tym nie zaprzątam sobie głowy. Moje myśli skupiają się wokoło Laury i jej kobiecych krągłości, przez które moja ochota na seks jeszcze bardziej wzrasta... Widok tych wszystkich wyzywających i łaszących się do mnie kobiet w klubie znacznie bardziej pobudził moje pożądanie.
Wcześniej pewnie nie przepuściłbym żadnej... ale teraz inne kobiety mnie nie interesują. Żadna z tych kobiet nie dorasta nawet mojej żonie do pięt... ani wyglądam, ani ciałem, ani intelektem. Tylko Laury wbijające paznokcie w moje plecy chce czuć, gdy dochodzi...
Gaszę papierosa i wchodzę do domu. Na całym parterze panuje ciemność, a ja modlę się w duchu, aby moja mała jeszcze nie spała... Lustruje pobieżnie parter i spokojnym krokiem udaje się na górę. Staję przed drzwiami sypialni i zanim wejdę do niej, biorę kilka głębszych wdechów, próbując uspokoić krążący w moim organizmie alkohol.
– Raczyłeś się w końcu zjawić... – rzuca kąśliwie nawet nie podnosząc głowy znad książki... Leży na łóżku w swojej zbyt krótkiej jak na moje nerwy różowej koszulce nocnej, której cienkie ramiączka jeszcze bardziej uwydatniają jej smukłe ramiona. Ten widok momentalnie przyspiesza bicie mojego serca, a ja od razu oczami wyobraźni widzę, jak jej koszulka nocna rozrywa się w strzępy...
– Przepraszam. – podchodzę do niej i nachylając się nad łóżkiem, składam soczystego buziaka na jej ustach. Usta Laury tak cudownie smakują, że przysięgam, że mam ochotę się oblizać.
– Piłeś... – stwierdza oskarżycielsko, odchylając głowę w bok. Nie muszę pytać, czy jest zła. Złość emanuje z całego jej ciała.
– Przestań. – staram się zignorować jej oskarżycielki ton i obsypuje jej ramie delikatnymi pocałunkami. Zaciągam się przy tym jej zapach, a uśmiech sam wypływa na moje usta. Nie odrywając się od jej ciała, zabieram jej z rąk książkę i odrzucam na drugą stronę łóżka.
– Świetnie, że się tak dobrze bawisz wieczorami mnie, jak zawsze zostawiając samą. – cedzi przez zęby i gwałtownie odpycha mnie od siebie.
– To był męski wieczór. – mówię nieco znużony, siadając na łóżku i opierając łokcie o kolana. Mój argument chyba niezbyt przekonuje Laurę, gdyż jej grymas niezadowolenia wcale nie znikł z jej słodkiej twarzyczki. Zdejmuje z siebie marynarkę, luzuję i ściągam krawat, a po chwili rozpinam guziki pod szyją i przy mankietach pozbywając się koszuli. Garnitur niesamowicie mocno zaczyna mi ciążyć na ciele. Po całym dniu naprawdę mam ochotę go z siebie z rzucić i to nie tylko z powodu ochoty na seks z moją żoną, ale też ze zwyczajnej swobody.
– Ode mnie wymagasz, żebym zachowywała się jak przykłada żona, a ty jak się zachowujesz? Ty jak przykłady mąż się nie zachowujesz!!! Robisz sobie, co chcesz i kiedy chcesz, w ogóle się ze mną nie licząc, nawet nie informując mnie, co robisz. Liczysz się tylko ty i twoje zdanie. A teraz sobie myślisz, że jak gdyby nigdy nic sobie wrócisz pijany w środku nocy, a ja ochoczo rozłożę przed tobą nogi, bo Pan i Władca wrócił do domu i ma ochotę na seks? Ja, gdybym zachowywała się jak ty, to pewnie bym przez tydzień, nie usiadła na tyłku. – wykrzykuje wściekle niczym katarynka i podrywa się z łóżka. Jej klatka piersiowa niewiarygodnie szybko się porusza, a oczy mam wrażenie, że zaczynają się szklić.
Alkohol buzujący w moim ciele sprawia, że jej wywód nie robi na mnie większego wrażenia... wciąż myślę tylko o jednym.
Laura w pośpiechu zakłada na siebie swój szlafrok i chwyta poduszkę w dłonie, prawie biegnąć ku drzwiom. Jeżeli moja mała myśli, że pozwolę jej wyjść z tego pokoju, to się grubo myli.
Zatrzymuje ją przed drzwiami, łapiąc za nadgarstek i wyrywam z jej dłoni poduszkę, niedbale odrzucając ją za siebie. Chwytam dłońmi za jej biodra, przypieram ją do drzwi i przywieram do niej całym ciałem, rozkoszując się jej bliskością przy sobie.
– Wiesz Lauro, masz bardzo niewyparzony język... Uważaj, bo kiedyś mogę ci go zbyt mocno przygryźć. – choć nie przejmuje się jej wywodem, jej odwaga jest godna podziwu. Żadna kobieta nie odważyłaby się tak stawić mi czoła, jak teraz moja żona. – Owszem masz racje nie usiadłabyś na tyłku, ale po pierwsze do przykładnej żony, bardzo dużo ci brakuje, a po drugie chętnie cię przeproszę, za dzisiejszy wieczór kochanie. – nie przestając napierać na nią ciałem, odgarniam jej włosy szyi i kreślę językiem na jej skórze mokry ślad. Laura bierze głębszy oddech i jak się domyślam, teraz pewnie przymyka oczy... Zawsze to robi, gdy moje usta lądują na jej szyi. Tak nie wiele potrzeba by udobruchać moją małą...
– Nie chce i nie ma ochoty na twoje przeprosiny. – nagle cała się spina i gwałtownie odpycha mnie od siebie, nie lada mnie tym zaskakując. Byłem pewny, że już mam ją w garści...
– Ale ja chce cię przeprosić. – oznajmiam bardziej stanowczym tonem. – Mam na ciebie cholerną ochotę... Cały wieczór w klubie myślałem tylko o tym, jak jęczysz mi do ucha, kiedy cię pieprzę... – chrypię do jej ucha i przyciągam jej biodra do swoich, aby dać wiarygodność swoim słowom. Nie muszę patrzeć na nią, aby wiedzieć jak zawstydzona, się teraz czuje. Moja bezpośredniość wciąż niesamowicie ją krępuje...
Nie mogę już dłużej czekać, muszę poczuć smak jej ust... Bez uprzedzenia wpijam się namiętnie w jej słodkie usteczka, dłonie wsuwając pod jej koszulkę nocną i zaciskając na jędrnych pośladkach.
– Przestań, rozumiesz? Jesteś pijany, nie pójdę z tobą do łóżka! – podnosi głos, po raz kolejny mnie od siebie odpychając. Niestety ja zaczynam mieć dość tej zabawy i zaczynam myśleć już zupełnie inną częścią ciała, niż powinienem...
– Nie podnoś głosu, tylko grzecznie spełnij swój małżeński obowiązek. – szeptam do jej ucha, kompletnie ignorując jej protest i zsuwam ramiączko z jej gładkiego ramienia. Mocniej zaciskam dłoń na jej pośladku i przygryzam obojczyk... Nic nie poradzę na to, że nie potrafię utrzymać przy niej rąk przy sobie.
– Nie zamierzam go spełniać. Przespałam się z tobą dwa razy i nie licz na więcej, to było o dwa razy za dużo. – szamoce się, a ja na jej słowa wybucham lekceważącym śmiechem. Przecież moja żona sama nie wierzy w to, co mówi. Jest na mnie wściekła i powie teraz dosłownie wszystko, aby mnie też wkurwić.
– Naprawdę chcesz kochanie, żebym ci udowodnił, że będziesz ze mną sypiać? – pytam cynicznym głosem, unosząc brew ku górze. – Poza tym musisz mi dać potomka... – Dopiero gdy kończę zdanie, zdaje sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałem...
Kurwa mać! Jak mogłem się tak zapomnieć, żeby powiedzieć to na głos.
– O czym ty mówisz? – pyta przerażona, niemalże drżącym głosem. Jej usta rozchylają się a drobne piąstki, zaciskają się na materiale koszulki nocnej. Próbuje szybko wymyślić dobre wytłumaczenie, ale na to jest chyba już za późno...
– O tym, że chce mieć z tobą dziecko. Jest w tym coś przerażającego? – pytam zupełnie naturalnie.
– Jakie dziecko? – mówi na wdechu, nerwowo pocierając dłonie o uda. Zachowuje się tak jak gdyby w ogóle nie docierało do niej to, co mówię, jak by było to dla niej czymś zupełnie nierealnym...
– Chcę, żebyś dała mi potomka. Wychodząc za mnie, chyba liczyłaś się z tym. – Po raz kolejny oznajmiam zupełnie naturalnie i spokojnie, choć w środku siebie wcale nie odczuwam takiego spokoju i opanowania. Teraz już nie mam innego wyjścia, muszę w to brnąć dalej.
– Przypominam, że wyszłam za ciebie, bo nie miałam, innego wyboru. Nie było mowy o żadnym dziecku przed ślubem! – ciężko oddycha, a teraz drży nie tylko jej głos, ale cało ciało. Jest dokładnie tak, jak przypuszczałem... Laurze nawet do głowy nie przyszła myśl o dzieciach.
– Myślałem, że to oczywiste. – W dalszym ciągu staram się zachować spokój, mój podniesiony głos w tej sytuacji raczej nie pomoże... Będę sobie teraz pluł w brodę przez najbliższy czas. Na cholerę zaczynałem ten temat. Teraz jeszcze trudniej będzie mi się do niej zbliżyć... o seksie już nie wspominając.
Brawo Bruno świetnie załatwiłeś sprawę.
– Nie, nie jest oczywiste. Najpierw dla swojego widzimisię zmieniasz całe moje życie, rujnujesz wszystkie moje plany, a jeszcze teraz chcesz wpędzić mnie w pieluchy? – szczebiocze roztrzęsiona.
– Dobrze skończmy tę kłótnię na dzisiaj i po prostu idźmy spać, porozmawiamy innym razem. Ta rozmowa dziś nie ma sensu. – Najlepiej będzie, jeśli odpuścimy sobie tę rozmowę, a ja zdążę się do niej lepiej przygotować. Jak na razie z każdym kolejnym wypowiedzianym przez z nas zdaniem ta rozmowa, zmierza coraz bardziej w złym kierunku...
– To, że ty jesteś coraz bliższy trzydziestki i masz ochotę sobie zakładać rodzinę, to nie znaczy, że ja też. Przypominam ci, że ja w przeciwieństwie do ciebie mam dopiero dwadzieścia lat. Jestem za młoda na dzieci, zresztą co ja mówię, to bez znaczenia. Nie chce mieć z tobą żadnych dzieci!!! Rozumiesz?!!! – Laura jednak nie zamierza kończyć ze mną rozmowy. Wrzeszczy, uderzając dłońmi o drzwi.
– Nie podnoś na mnie głosu to raz! – warczę. – A dwa pozwól, że ja ci teraz coś przypomnę. Danie mi dziecka jest kolejnym z twoich małżeńskich obowiązków! – nie potrafię już dłużej być spokojny i opanowany.
– A ty przestań w kółko mi rozkazywać. Mam gdzieś małżeński obowiązek! Jak tak bardzo chciałeś sobie zakładać rodzinie, trzeba było sobie wziąć którąś ze swoich tresowanych panienek. Każda z nich z pocałowaniem ręki urodziłaby ci dziecko, byle byś tylko z nimi był.
– Ale mnie nie obchodzą inne panienki. To ciebie chciałem za żonę i tylko ty możesz nosić moje nazwisko! – Teraz to ja uderzam dłonią w drzwi obok jej ciała, tylko o wiele mocniej. Laura się kuli i przymyka oczy, a piekące uczucie po uderzeniu rozchodzi się po całej mojej dłoni. Ile razy mam jej do cholery powtarzać, że inne kobiety mnie nie interesują?
– A co ty myślisz, że dla mnie to jest zaszczyt być twoją żoną i nosić twoje nazwisko? – rzuca pogardliwym wręcz niepasującym do niej tonem głosu.
– Myślę, że powinien. – odpowiadam równie pogardliwym tonem, jak Laura. Odsuwam się od niej na bezpieczną odległość, jej bliskość w takiej sytuacji nie działa na mnie dobrze. Odwracam się do niej placami i pośpieszne szukam w kieszeni marynarki papierosów.
– A może to od samego początku to o to chodziło... – odnajduje paczkę papierosów i zapalniczkę w kieszeni marynarki i kiedy już mam wyjść na taras, słyszę jej słaby głos.
– O co chodziło ? – Laura kompletnie zbija mnie z tropu. Nie wiem, co ma na myśli, ale wiem, że najbliższe dni będą dla mnie bardzo ciężkie...
– Jesteś jedynakiem, musisz przedłużyć ród Watsonów, a że lata ci lecą, nie masz na co czekać... Pochodzę z dobrej rodziny, więc byłam idealną kandydatką. – mówię niemalże jednym tchem, a mi aż kruczy się żołądek na jej słowa...
– Uspokój się i nie wymyślaj sobie rzeczy, których nie ma. – rzucam nieprzyjemnie w jej stronę.
– Myślałeś, że jak jestem młodziutka, to sobie mnie podporządkujesz, jak będziesz tylko chciał, bo będę bała ci się przeciwstawić? Przykro, że cię rozczarowałam i nie jestem dla ciebie idealną żoną. Kurewsko mi przykro z tego powodu! – Nie lubię, gdy Laura przeklina... i chętnie teraz wymierzyłbym jej za to siarczystego klapsa w tyłek, ale nie mogę teraz dać się wyprowadzić z równowagi... muszę zmienić taktykę tej rozmowy...
– Nie dlatego chciałem, żebyś była moją żoną. – staram się powiedzieć stonowanym głosem.
– To może w końcu dowiem się dlaczego?
– Udajesz czy naprawdę nie widzisz, jak ważna dla mnie jesteś? Jak cholernie mocno cię potrzebuje? Doskonale wiem, że uważasz mnie za skurwysyna, ale nie zauważyłaś, że im bardziej pozwalasz mi się do siebie zbliżyć, tym bardziej ja łagodnieje? – mówię spokojnie, stopniowo się do niej zbliżając, Laura stoi w bez ruchu i patrzy na mnie sowimi wielkimi oczętami.
– Jestem dla ciebie tak ważna, że nie pytając mnie o zdanie, zaciągnąłeś mnie przed ołtarz? – zatrzymuje mnie przed sobą i nie pozwala się do siebie zbliżyć.
– Sama z własnej woli nie wyszłabyś ze mnie... – przyznaje zgodnie z prawdą.
– Dlatego zmusiłeś mojego ojca, żeby wymógł na mnie tę decyzję? – Wypuszczam z rezygnacją powietrze i robię krok do tyłu Nigdy nie rozmawiałem z Laura na temat jej rodziny... Ale z tego, co teraz widzę ona naprawdę nie jest do końca świadoma tego, jaki jest jej ojciec... Który pewnie już teraz nie chce z nią utrzymywać kontaktu.
– Lauro, twój ojciec wręcz ucieszył się z mojej propozycji... bez wahania na nią przystał. Od dawna chciał wszystko oddać w ręce Wiliam... podkreślam wszystko. Wiedział, że po ślubie ze mną, bez problemu będzie mógł wszystko oddać w ręce Wiliam. – Wiem, prawda jest okrutna... ale lepiej, żeby jak najprędzej się z nią pogodziła. To może był cios poniżej pasa, ale jeżeli jest coś, co pozwoli mi się do niej zbliżyć, nie zamierzam mieć żadnych skrupułów.
– Ja im tylko przeszkadzałam... Twój majątek jest kilkanaście razy większy niż nasz... więc to oczywiste, że będąc twoją żoną, nie potrzebuje jego firmy i pieniędzy i wszytko będzie mógł dać Willimowi. – mówi dygoczącym głosem, a pojedyncze łzy spływają po jej policzkach. Jej łzy powodują, że w środku cały się łamie. Czuje, ukłucie na sercu, widząc jak wielką przykrość jej sprawiłem... Nie chce, żeby Laura cierpiała, a teraz właśnie do tego doprowadziłem.
Laura spuszcza załammy wzrok w dół i wychodzi z pokoju niczym cień... Kiedyś musiała poznać prawdę, tylko że to akurat, nie był odpowiedni moment i za to jestem na siebie cholernie zły! Muszę teraz być przy niej i pokazać, że nie jest sama. Teraz to ja jestem jej rodziną, na której może polegać... i ona musi o tym wiedzieć.
Wychodzę za nią i od razu zauważam jej drobną postać skuloną na schodach i chowająca zapłakaną twarz w dłoniach. Mam wrażenie, że z całych sił powstrzymuje się, aby nie wybuchnąć głośnym płaczem jedynie po to, żebym nie słyszał. Podchodzę do niej, najciszej jak się da i siadam za nią, mocno ją do siebie przytulając i kładąc głowę na jej ramieniu.
– Zostaw mnie. – mówi słabym głosem, ale nie próbuje wyswobodzić się z mojego uścisku.
– Wiem... jestem kawałem skurwysyna, który zawsze musi postawić na swoim, ale musisz zrozumieć, że ja nie jestem twoim wrogiem i chce dla ciebie jak najlepiej. Chce się tobą zaopiekować, tylko pozwól mi na to... wiem, że tego potrzebujesz. – mówię spokojny stonowanym głosem. Laura odwraca się do mnie i wtulając się w moją klatkę piersiową, wybucha głośnym szlochem, który dusiła w sobie od dawna. Mam wrażenie, że trzymam małą bezbronną istotkę w ramionach, a każda uroniona przez nią łza sprawia mi ból.
– Nie płacz skarbie. – przytulam ją mocniej do siebie i głaszczę jej delikatne włosy. Z każdym dniem jestem co raz bardziej jestem pewny, że podjąłem dobrą decyzję... Spędzenie reszty życia z Laura u boku, jest najlepszym, co mogło mi się w życiu przydarzyć.
– Zostaw mnie dziś samą... – odrywa się ode mnie i ociera zapuchnięte od płaczu oczy.
– Nie zostawię cię, choć bym miał tu całą noc tak z tobą siedzieć. – stanowczo zaprzeczam.
– Nie musisz udawać, że się mną przejmujesz. Doskonale wiem, że dla nikogo nic nie znaczę, nawet dla własnej rodziny... – Moja gula w przełyku przeraźliwie rośnie, a żołądek mimowolnie się zaciska. Ujmuje delikatnie jej twarz w dłonie... nie mogę jej pozwolić, aby tak myślała.
- Laura co ty pleciesz. Nigdy nikt dla mnie tyle nie znaczył co ty. Czy ty naprawdę nie widzisz, że ja... – niektórych słów po prostu nie umiem powiedzieć...
– Proszę cię pozwól mi być dzisiaj samej. Tylko o to cię proszę, chociaż raz nie postaw na swoim. – może rzeczywiście właśnie tego potrzebuje, a ja powinienem odpuścić.
– Dobrze. Spij w sypialni, ja będę spał w pokoju obok. Gdyby cokolwiek się działo albo po prostu chciałabyś się do mnie przytulić, nie wstydź się do mnie przyjść. Pamiętaj, że jestem i już zawsze będę. – ujmuje jej twarz w dłonie i delikatnie dotykam jej ust. Laura jedynie kiwa głową na moje słowa i po chwili wyswabadzając się z moich objęć, znika za drzwiami sypialni.
I jak zadowoleni z rozdziału ? :)
Co sądzicie o dalszych losach Laury i Bruna? Znów stanęli na ścieżce wojennej ?
Buziakii :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top