Rozdział 57!
Wiem kochani, że ja zwykle kazałam wam długo czekać na nowy rozdział:(
Ale już jest!
Mam nadzieje że będziecie zadowoleni!
Dziękuje wszystkim za gwiazdki i komentarze! Jesteście kochani!
No to co? Miłego czytania wam życzę!
Laura
– No tak Ty wszystko wiesz lepiej. Lepiej wiesz co jest dla mnie dobre i to Ty o wszystkim decydujesz. Co powinnam a czego nie powinnam. – wykrzykuje w jego stronę z rozżaleniem. – Jak ty chciałeś dziecka to mieliśmy je mieć a teraz jak ja chce, to nagle nie chcesz mnie krzywdzić!
– Laura w tym wypadku akurat wiem co będzie dla Ciebie lepsze. – jak ja nienawidzę, kiedy on tak do mnie mówi!
– Jasne! – rzucam tylko wściekle i łapiąc szlafrok z poręczy łóżka wybiegam z pokoju. Nie chce już dłużej z nim rozmawiać. Wszyscy wiedzą a już szczególnie on, co jest dla mnie lepsze! Czy ja nie mogę sama podejmować decyzji!? Po prostu zaraz mnie rozniesie. Czemu on nie traktuje mnie i moich decyzji poważnie! Nawet sobie nie zdaje sprawy z tego ile kosztowało mnie podjęcie tej decyzji! Jestem do cholery dorosła i umiem myśleć a tym bardziej wiem sama co jest dla mnie dobre!!!
Zbiegam na dół, chwytam w salonie butelkę z whisky Bruna, jego papierosy i wychodzę na taras. Siadam w fotelu i staram się głęboko i spokojnie oddychać, aby choć trochę się uspokoić.
Nie mogę tego do jasnej cholery przeżyć, że tak długo się nosiłam z tą decyzją, tak długo ją analizowałam, rozważałam za i przeciw. Przygotowywałam się do jej podjęcia, a on mi kurwa teraz mówi, że on lepiej wie co jest dla mnie dobre i nie będzie żadnego dziecka. Chwytam butelkę z bursztynową trunkiem i upijam siarczysty łyk, zamykając z całych sił powieki. Cierpki smak alkoholu przepływa przez mój przełyk a mi ani przez chwilę nie przynosi to ulgi, odpalam papierosa i porządnie się nim zaciągam.
Wszystko jest nie tak...
Ja naprawdę myślę, że dziecko nam pomoże... to dla nas wszystkich będzie dobre rozwiązanie. Przecież nie byłam bym dla niego złą matką! Za kogo Bruno mnie ma! Oswoiłam się już z tą myślą i przyzwyczaiłam do tego, że będę mieć dziecko...
– Laura proszę cię. – nagle jak spod ziemi Bruno wyrasta przedmą, kuca i kładzie dłonie na moich kolanach, które od razu zrzucam.
– Zostaw mnie! – zaciągam się mocno papierosem i wydmuchuje dym z ust prosto w jego twarz, co Bruno kompletnie ignoruje.
– Nie chce. – mówi łagodnie i zatacza kciukami kółka na moich nagich kolanach.
– Ale ja chce, żebyś mnie zostawił! Nie mam ochoty z Toba rozmawiać ani na ciebie patrzeć!
– Tak nie może dłużej być jak teraz, przecież my się wykańczamy nawzajem. – nim się orientuje zabiera mi z dłoni papierosa i sam porządnie się nim zaciąga poczym gasi go w srebrnej papierośnicy.
– No widzisz jak widać nie jesteśmy dla siebie stworzeni. – wzruszam ramionami i celowo wypowiadam te słowa z ogromnym przekąsem w głosie.
– Nie mów tak! – podnosi głos i mocnej zaciska dłonie na moich kolanach. – Laura nie podejmujmy tej decyzji o dziecku teraz. Dajmy sobie na wstrzymanie, tak jak ustaliśmy wcześniej. – mówi już spokojniejszym głosem.
– Nie podejmujmy? Przecież to Ty podejmujesz decyzje nie ja! Bruno po prosto kurwa daj mi już święty spokój. – zrzucam jego dłonie ze swoich kolan i chce wstać, co oczywiście Bruno mi uniemożliwia.
– Wybacz ale w tym wypadku naprawdę będzie lepiej jeśli ja zadecyduje. Ochłoń Laura, przemyśl sobie jeszcze raz to wszystko i wtedy pogadamy. Może cos do Ciebie dotrze wtedy. Ja naprawdę robię to dla Twojego dobra, uwierz mi. – mówi i gestem ręki wskazuje mi wolną drogę, że mogę odejść. Bez słowa kieruje się do wejścia do salonu i od razu podążam na górę. Wchodzę do sypialni zabieram ze sobą komórkę i niemalże biegiem udaje się do gościnnego pokoju.
Nie chce spać dziś z Brunem w jednym łóżku.
Zamykam drzwi na klucz i siadam opierając się o nie plecami.
Taki jest mądry? Wszystko wie najlepiej? To ja chce spełnić jego rzekome marzenie o dziecku, poświecić się , żeby miał swoją szczęśliwą rodzinkę dla spadku a on mi odmawia? Teraz?
Dobrze...
Nie chce mieć żony i dziecka ? Okej. W takim razie ja już dłużej nie będę siedzieć w domu czekając na jego łaskawy powrót z pracy! W końcu ja zacznę spełniać swoje marzenia i zacznę prowadzić prawdziwe studenckie życie i to takie studenckie ze go jasny szlag trafi! Jeszcze pożałuje, że tak mnie zlekceważył.
Teraz nic nie stoi mi na przeszkodzie żeby zacząć się w końcu bawić jak na 20latkę przystało.
Jeszcze Bruno pożałuje.
Bruno
Nie wiem co Laurze odbiło, ona się już tak pogubiła w tym wszystkim ze desperacko szuka jakiego rozwiązania, które kompletnie nie ma racji bytu. Jakie dziecko? Teraz? Jeszcze parę miesięcy temu skakałbym z radości , że sama z własnej woli chce dać mi dziecko ale nie teraz!
Nie skrzywdzę jej. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobię, za bardzo ja kocham. Może się na mnie wściekać, obrażać nie rozmawiać ze mną, ale ja nie zmienię zdania. Laura wymyśliła sobie, że dziecko rozwiąże wszystkie jej problemy dookoła a tym samy też moje ze spadkiem. W dodatku jej myślenie o tym, że to będzie JEJ DZIECKO. Ja mam Laurze, je tylko zrobić później mogę się już nim nie interesować ani nie zawracać głowy. Obmyśliła sobie cały plan jak pogodzi macierzyństwo ze studiami, że moja matka jej pomoże, ale absolutnie w całym planie nie uwzględniła mojej roli, jako ojca. Nie wpadła na pomysł, że to ja bym jej we wszystkim pomógł, bo było by też to moje dziecko i kochałbym je nad życie...
Nawet jeśli teraz jest przekonana, że to dobra decyzja, za parę miesięcy pewnie zrozumie, że nie jest, ale wtedy byłoby już za późno bo wtedy już by nosiła pod sercem moje dziecko... Jestem skłonny przypuścić, że prawdziwe problemy Laury, zaczęły by się dopiero po jego urodzeniu. Myślę, że nie poradziłaby sobie po prostu psychicznie z tym wszystkim, tym bardziej ze zdałaby już sobie wtedy sprawę, że to nie było dobre rozwiązanie jej problemów.
Nie jest gotowa do macierzyństwa. To Laura kiedyś miała racje, jest jeszcze za młoda na dziecko. Zwyczajnie do tej decyzji trzeba dojrzeć, a ona jeszcze tego nie zrobiła. Po za tym, najpierw musi uporać się sama ze sobą i z tym wszystkim co się wydarzyło, po porostu odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Potem musimy naprawić nasze małżeństwo i relacje. Dopiero później jak się nacieszymy sobą i zaczniemy żyć jak normalne kochające się małżeństwo, będziemy myśleć o dziecku...
Ale na sam początek muszę ją zaciągnąć do psychoterapeuty, ja nie umiem jej pomóc, a jak widać ona sama również tego nie umie zrobić. To jest naprawdę jedyne dobre wyjście z tej sytuacji. Wiem, że Laura będzie się bronić rękoma i nogami przed tą terapią ale zmuszę ją do niej jeśli będzie trzeba...
Dałem już wczoraj Laurze spokój, nie chodziłem za nią aby wróciła do sypialni, nie chciało mi się po prostu już więcej kłócić. Rano jak co dzień piłem kawę przy kuchennym blacie przed pracą i przeglądałem wiadomości na telefonie. Zastanawiam się przez chwilę czy może nie powinienem przed wyjściem zajrzeć do Laury do gościnnego ale okazuje się to zbędnym zamiarem. Laura w koszulce nocnej i w szlafroku właśnie wchodzi do kuchni. Oczywiście nawet nie patrzy w moją stronę, tylko od razu kieruje się do ekspresu z kawą.
– Ochłonęłaś przez noc? – zadałem pytanie, ale jednak nie doczekuje się na nie odpowiedzi. – Pytałem o cos? – mówię kolejny raz zniecierpliwiony.
– Możesz się do mnie nie odzywać z łaski swojej? Nie chce mi się z Tobą gadać ani na Ciebie patrzeć! – rzuca wściekle, przestępując z nogi na nogę przy robieniu sobie kawy.
– Mogę. – odstawiam hukiem kubek po kawie na blat, na co Laura mimowolnie się wzdryga. – W piątek idziemy na terapie pamiętaj. – Rzucam ostrzegawczo.
– Nigdzie nie idę. Mam Ci przeliterować, żebyś zrozumiał? – biorę głęboki wdech i zaciskam z całych sił szczękę... Nie chce znowu wybuchnąć bo to do niczego nie prowadzi.
– Nie bądź tego taka pewna skarbie. – Nie zamierzam z nią dłużej dyskutować na ten temat. Wolę już po prostu wyjść.
Laura
Po raz kolejny ignoruje połączenie od Bruna, które widzę na wyświetlaczu swojego telefonu. Nie zamierzam od niego odbierać, ani z niczego mu się tłumaczyć. A niech się wścieka.
Pijemy z dziewczynami z roku już chyba czwartą butelkę wina. Po zajęciach sama zaproponowałam im, żebyśmy gdzieś poszły pogadać, napić się. Zawsze to ja w kółko wszystkim odmawiałam wspólnych spotkań po uczelni, ale teraz się to zmieni. Co prawda chciałam wyjść na miasto najlepiej do jakiegoś klubu, ale u dziewczyn trochę krucho z pieniędzmi przed stypendium więc stwierdziły, że najlepiej będzie tanim kosztem upić się u nich w akademiku. W sumie nigdy nie byłam na imprezie w akademiku więc czemu nie. Tu jest zupełnie inny klimat, ludzie mają całkiem inne problemy... Przez chwilę kompletnie wpadam w zamyślenie i myślę o tym jak by moje życie teraz wyglądało gdyby nie Bruno... pewnie sama mieszkałabym teraz w akademiku na studiach i piła tanie wino co wieczór, żeby wystarczyło mi do pierwszego...
– Laura może odbierz, Twój mąż dzwoni chyba już piąty raz. Nie wścieknie się? – pyta Natalii, którą chyba najbardziej polubiłam ze wszystkich dziewczyn na roku.
– Niech się wścieka. – komentuje krótko i znów ignoruje połączenie od niego.
– Laura Ty to masz szczęście takie faceta mieć na własność. Jest mega przystojny i taki emanujący męskością. Przecież to chodzący seks. – mówi figlarnie przewracając oczyma. No cóż z tym stwierdzeniem akurat nie trudno się nie zgodzić. Bruno to chodzący seks.
– Natalii Bruno oprócz tego że jest cholernie przystojnym, męskim i seksownym facetem, uwierz mi ma wiele za uszami.
– A tam przestań. Gdybym miała takiego faceta jak on to chyba bym w ogóle z łóżka nie wychodziła. Jaki jest w łóżku? –kiedyś pewnie zawstydziłabym się na to pytanie, dziś jest dla mnie normalne. Natalli i Valentina wpatrują się we mnie wyczekująca upijając spory ryk wina.
– W łóżku nie ma chyba sobie równych. Chodź w sumie nie mogę tego ocenić. Bruno to jedyny facet z którym spałam. – chyba wino za bardzo uderzyło mi do głowy, mam ochotę ugryźć się w język, kiedy dociera do mnie co powiedziałam.
– Co? – pytają zdziwione.
– Wiem jak to brzmi, ale Bruno jest moim pierwszym facetem. – teraz już nie mogę się wykręcić z tego co powiedziałam.
– W sumie to romantyczne, mieć swój pierwszy raz ze swoją mężem. Jak się bzykacie? Dominuje? Czy jedna pozycja i do spania? Chodź nie wierzę w to by tak było. – Natalli puszcza mi oczko.
– Dominuje i to jak cholera dominuje, różnie się bzykamy. Raz bardziej ostrzej raz mniej, zależy. – jestem w szoku z jaką łatwością przychodzi mi mówienie o seksie...
– Zawsze dochodzisz? Mój były jak się bzykaliśmy to głównie dbał o swoje potrzeby, wiesz 15 minut i po sprawie. – Valenitna mówi zawiedziona.
– Zawsze, Bruno nigdy nie odpuszcza zanim ja też nie mam orgazmu, ale bardzo często się zdarza ze, to ja mam wcześniej niż on.
– Co Ty mówisz? – pytają zdziwione jak by to było coś niezwykłego. – Słuchaj czy on może nie ma jakiegoś wolnego brata albo chociaż kuzyna? –wszystkie wybuchamy śmiechem na te słowa. – Załamałaś mnie teraz, ty masz co dzień taki ognisty seks ze swoim Brunem a ja już prawie pół roku się nie bzykałam!! – mówi rozgoryczona. – Brak seksu już uderza mi na mózg, hormony mi biją!
– Tobie zawsze cos bije na głowę. – Natalii krótko kwituje.
– No co? Taka jest prawda faceci regulują kobiece hormony! Porządny seks, stabilizuje nam hormony i dzięki temu jesteśmy spokojniejsze i mniej jędzowate. – wzrusza ramionami jak gdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie? W sumie to może być prawda...Otwieramy kolejną butelkę wina a temat seksu tak nas pochłonął, że gadamy tylko o nim. Opowiadamy sobie co robimy w łóżku a mnie od ilości wypitego wina i rozmowy, coraz bardziej nachodzi ochota na seks... Rozmawiam z dziewczynami a ale cały czas widzę przed oczyma jak idę do łóżka z Brunem. Okej jest między nami jak jest... ale to przecież nie musi oznaczać, że nie chce mi się seksu. Przecież jestem do cholery młoda! Też mam swoje potrzeby... Ostatni raz bzykaliśmy się jeszcze w Kanadzie w samochodzie, to chyba było z trzy tygodnie temu... Nie,dopijam z dziewczynami ostatnią butelkę wina i jadę do domu. Mimo, że nie chce mi się z nim gadać, to chce iść z nim do łóżka, bo z kim innym miałabym pójść. Nie umiałabym raczej oddać się innemu facetowi... a seks z Brunem naprawdę zawsze jest świetny. Pewnie gdyby nie wino nie miałabym takiego ciśnienia na seks, no ale cóż wyszło jak wyszło.
Mam nadzieje tylko że jak wrócę do domu to Bruna daruje sobie zbędne kazania i mnie zaspokoi...
Bruno
– Gdzie byłaś? Dzwoniłem. – pytam tak spokojnie jak mnie na to stać w tym momencie. Mimo, że przecież doskonale wiem gdzie była, zadaje to pytanie. Laura by się wściekła, gdyby wiedziała, że ma zainstalowaną lokalizacje w telefonie i dokładnie wiem gdzie i kiedy się znajduje. Nie zamierzam dawać Laurze kolejnego powodu do kłótni.
– W akademiku z koleżankami ze studiów. Wypiłyśmy chyba z 6 butelek wina. – mówi rozbawiona, idąc w moją stronę delikatnie chwiejnym krokiem.
– Nie mogłaś łaskawie odebrać telefonu i mi o tym powiedzieć? – stukam palcami o oparcie fotela w salonie.
– Jak bym mogła to bym chyba odebrała prawda? – zaczyna się śmiać i nalewa sobie whisky do szklanki. Upija z niej łyk w tym samym czasie zrzucając ze stóp sandałki na obcasie. Nie chce się z nią wykłócać na temat tego, że była w akademiku i piła z koleżankami. Sam przecież chciałam, żeby czasem się spotykała ze znajomymi ze studiów. W końcu się pogodziłem z tym, że korona mi z głowy przez to nie spadnie. Tylko jednak chce, żeby moja żona mnie informowała o takich wyjściach, nie będę mieć o to do niej pretensji tylko po prostu chce o tym wiedzieć. Oczywiście nie oznacza to, że nie jestem zazdrosny i nie obawiam się, że jakiś napalony student się do niej przypierdoli, ale chyba powinienem ufać Laurze...
– Dlaczego nie zadzwoniłaś po mnie, żebym po Ciebie przyjechał? – pytam lekkim przekąsem w głosie. Laura nigdy nie jeździła taksówkami, a dziś to właśnie nią wróciła.
– Bo nie chciałam, żebyś po mnie przyjeżdżał. – odpowiada rozkładając dłonie, jak by to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Tłumie w sumie kilka słów, jakie właśnie cisną mi się na usta. Nienawidzę kiedy Laura odnosi się do mnie w taki sposób. Jednak przypuszczam, że po prostu robi to teraz celowo. I ta impreza w akademiku pewnie też była celowa, żeby mnie po prostu wkurwić. Chce się na mnie odegrać, za to, że nie zgodziłem się na dziecko...
Nie dam się sprowokować mojej żonie. Laura już tak wiele razy wystawiała moja cierpliwość na próbę, że nauczyłem się ją trzymać na wodzy.
– Laura wystarczy Ci już. – Podrywam się z fotela i zabieram jej szklankę z dłoni kiedy duszkiem niemalże wypija jej zawartość.
– Matko jaki z Ciebie jest sztywniak Bruno, ale dobrze mogę już nie pić mam ochotę na co innego. – mówi zawadiacko się uśmiechając co mnie trochę dezorientuje w obecnej sytuacji.
– Laura....– posyłam jej ostrzegawcze spojrzenie, nie wiedząc co ma na myśli.
– Laura, Laura, Laura... – powtarza po mnie kilkakrotnie przedrzeźniająco i przewraca oczyma. – przestań gadać tylko zajmij się mną, jestem już taka mokra. – moja żona przygryza wargę, bierze moją dłoń pod spódniczkę i wsuwa sobie ją pod koronkowe majtki, aby udowodnić, że mówi prawdę. Kiedy czuje na palcach jej wilgoć od razu cały sztywnieje. Kurewsko jestem jej spragniony... Ale skąd takie wyuzdane zachowanie u niej? Tym bardziej teraz... Nie uprawialiśmy seksu od chyba 3 tygodni... Ona coś kombinuje... Chce mnie podjeść.
– Jeśli myślisz, że tak mnie podejdziesz to się mylisz. – chociaż zaraz rozsadzi mi spodnie nie mogę dać się wciągnąć w jej gierkę. Chce wykorzystać moją słabość... abym spłodził teraz swojego potomka. Cwaniara.
– Bruno do cholery myślisz, że tylko Tobie chce się pieprzyć? Mi też się chce! Jestem młoda, mam 20 lat i też mam swoje potrzeby. – sięga do torebki którą odrzuciła na kanapę wchodząc do salonu i wyjmuje małe pudełeczko którym ciska mi o klatkę piersiową i przez chwilę przytrzymuje. – kupiłam na stacji po drodze bo wiedziałam, że będziesz marudził. – nie wierzę... Laura właśnie wcisnęła mi opakowanie gumek do ręki. Moja żona rzuca się swoimi ustami na moje i popycha mnie w stronę kanapy, żebym usiadł. Sama siada na mnie okrakiem i cholernie namiętnie mnie całuje. Strasznie brakowało mi jej ciepłych ponętnych ust.
– Zerżnij mnie... mocno. – dyszy mi do ucha, ocierając się o wybrzuszenie na moich spodniach.
– Jeszcze rano nie chciałaś ze mną gadać ani na mnie patrzeć, teraz chcesz żebym cię rżnął?
– Tak chce! – dobra pieprze to , że jest podpita. Chce być zerżnięta to będzie... Ja też mam swoje potrzeby a to jest moja żona. Jedną dłoń zatapiam w jej włosach a drugą mocno ściskam jej pierś, na co Laura od razu wydaje ze swoich ust przeciągły jęk. Łapię ja mocniej za włosy, odginając jej ciało nieco do tyłu kąsając zachłannie przy tym jej szyje. Laura dłońmi łapie za brzegi mojej koszulki i jednym zwinnym ruchem ściąga mi ją przez głowę. Po czym to samo robi ze swoją bluzką. Od razu chwytam prawą dłonią zapięcie jej stanika i szybko się go pozbywam. Widok jej piersi sprawia ze czuje mocniejsza ukłucie w podbrzuszu. Tyle razy widziałem jej piersi a za każdym razem nie mogę się na nie napatrzeć. Są takie idealne... Laura chyba naprawdę była bardzo spragniona. Bierze moje dłonie w swoje i kładzie je sobie na piersiach. Zamyka oczy i ocierając się zmysłowo o moją erekcje kieruje moimi dłońmi tak, abym je zaciskał na jej piersiach. Nie musi mnie do tego zachęcać. Stanowczo zaciskam na nich dłonie, po czym odrzucam jedną rękę z piersi a w miejscu pojawiają się moje usta, ssie zachłannie jej sutek i przygryzam na co moja żona wije mi się na kolanach, coraz bardziej wyginając w łuk. Wstaje razem z Laura biodrach i stawiam ją na ziemi, nim zdąży coś powiedzieć, obracam ja do siebie tyłem i opieram o stół w salonie. Oddycha nie spokojnie czekając na mój kolejny ruch. Kreślę wzdłuż jej kręgosłupa ścieżkę językiem jednoczenie przekładając dłonie na z przodu jej ciała i rozpinając spódniczkę, która po chwili opadam na ziemie. Pochylam Laurę jeszcze bardziej na stół, by mieć lepszy widok na jej wypięty cudowny tyłek. Chwytam mocno dłonią za materiał jej majtek i robię to co tak lubię. Po prostu jedynym ruchem je z niej zrywam. Przykładam dłoń do jej tyłka po czym wymierzam jej soczystego klapsa w tyłek. Nie dając jej czasu na reakcje obracam ją do siebie przodem, opieram o stół, tym razem pośladkami i kucam przed nią. Dłonią rozszerzam jej stopy by stanęła szerzej i unoszę jej prawą nogę na moje ramię. Zatapiam głowę między jej udami i kiedy czuje jej smak i to jaka jest mokra mam wrażenie przez chwilę, że zaraz eksplodują mi spodnie.
– Kurwa uwielbiam Twój smak. – mówię przeciągając językiem wzdłuż jej kobiecości. Laura podczas mojej pieszczoty jedną dłonią trzyma się brzegu stołu a drugą wręcz kurczowo zaciska na moich włosach. Wsuwam w nią palec i kiedy czuje jaka jest mokra i ciasna nie chce już dłużej czekać. Podnoszę się i jednym ruchem ściągam z siebie spodnie wraz z bokserkami. Maże o tym by zatopić się w niej bez gumy... ale skoro powiedziało się a trzeba powiedzieć b. Chwytam za pudełko prezerwatyw które dała mi Laura i szybko naciągam na siebie gumkę. Łapie ją za biodra i sadzam na stole. Laura lekko syczy kiedy jej rozgrzane pośladki stykają się chłodem stołem. Trzymając ją za kark i biodro wchodzę w nią pewni i mocno. Kurwa co za ulga! Być w niej to zdecydowanie jedno z najlepszych uczuć na świecie. Zaczynam posuwać ją coraz mocniej dysząc do jej ucha.
– Usiądź na kanapie. – Laura wydusza z ledwością, niechętnie ale robie to o co mnie prosi. Nie wychodząc z niej siadam z nią na kanapie z szeroko rozstawionymi kolanami. Laura łapie mnie za ramiona i maksymalnie unosi biodra do góry, tak że prawie już w niej nie jestem. Po czym po woli centymetr po centymetrze opada na mnie jęcząc przeciągle. Kładę dłonie na jej biodrach i chodź Laura chce najwidoczniej sama się na mnie poruszać, ja nadaje swojego tempa i intensywności jej ruchom. Moja żona mocno przywiera swoim ciałem do mojego i zachłannie mnie całuje po czym wtula głowę w moją szyje i mocno mnie obejmując jęczy na każdy mój ruch w sobie. Odciągam na chwilę jej głowę z mojej szyi bo chce jej spojrzeć w oczy.
– Kocham cię. – mówię patrząc jej prosto w oczy, ale nie doczekuje się żadnej reakcji ani odpowiedzi.
– Miałeś mnie pieprzyć a nie gadać. – kwituje po chwili kiedy wciąż nie spuszczam z niej wzroku. Okej... tak to był policzek dla mnie, ale dobrze. Jak Laura sobie życzy. Zmieniam szybko pozycje, rzucam ją na kanapę sprawiając, że klęczy tyłem do mnie na kolanach. Łapie jej nadgarstki w dłonie i przyciskam jej, je do pleców, drugą dłonią uderzając mocno w jej wypięty tyłek. Zaczynam w szaleńczym tempie się w niej poruszać co chwilę dając jej soczystego klapsa w tyłek, który aż robi się czerwony. Czuje jak ciało Laury się spina na nogi zaczynają znajomo drżeć. Jęczy głośno a jej ciasne wnętrze zaczyna się w kolo mnie zaciskać. Ciało mojej żony, zaczynają przechodzić spazmy i ona sama zaczyna się niespokojnie trząść i w tym momencie ja też dochodzę... Puszczam jej dłonie i przyciągam ją do siebie, opierając jej plecy o moją klatkę piersiową. Trzymam w żelaznym uścisku je wciąż niespokojne biodra i dyszę jej do ucha.
– Tęskniłem za Tobą. – dyszę do jej ucha wciąż z niej nie wychodząc i zaciskając dłonie na jej piersiach i wciąż twardych sutkach. Dopiero teraz wychodzę z niej i jak najszybciej ściągam z siebie do lateksowe gówno.
Oboje wciąż dyszymy a nasze klatki piersiowe poruszają się w zawrotnym tempie. Trzymając ją w obięciach, opadam razem z nią na kanapę. Laura przekręca się na plecami do mnie co daje mi jasny znak, że właśnie w tej pozycji chce abym ją przytulił, co też od razu robię. Mocno ją przyciągam do siebie na co ona od razu się wyrwa. Podrywa się z kanapy i bez pospiechu zbiera swoje ubrania z podłogi . Co jest do cholery?
– Co Ty robisz?
– Zbieram z podłogi swoje ubrania? – jej ton doprowadza mnie do wrzenia!
– Laura kurwa!
– No co myślałeś, że będziemy sobie leżeć w tuleni w siebie jak dwójka zakochanych po udanym seksie i szeptać jak bardzo się kochamy? Idę na górę muszę wziąć jeszcze prysznic i iść spać bo rano mam zajęcia na uczelni. I nie patrz tak na mnie po prostu chciało mi się seksu. Swoją drogą co nie wiedziałeś ze porządne rżnięcie reguluje kobiece hormony i przez to jest spokojniejsza? Widzisz akurat moje się chyba coś ostatnio rozregulowały więc chciałam je sobie uregulować. Nie tylko ty masz swoje potrzeby. Ciesz się, że jeszcze chce je zaspokajać z Tobą. – nie wytrzymuje kurwa...
–Posłuchaj mnie uważnie! – Łapię ja i z pewnością zbyt mocno dociskam ją plecami do ściany w salonie, nie dając jej żadnej możliwości ruchu. Chwytam w dłoń jej podbródek i tym samym zmuszam, aby na mnie spojrzała. – Spróbuj jeszcze raz mnie tak potraktować jak teraz i tak się do mnie odezwać. Jestem Twoim mężem i masz mi okazywać szacunek! Dobrze wiesz, że jestem dobry ale do czasu i też wiem co zrobić albo powiedzieć, żeby cie zabolało. Więc nie zmuszaj mnie żebym się do tego posunął bo doskonale wiesz jakim skurwysynem potrafię być. Wiem jak Ci uprzykrzyć życie i w każdej chwili mogę zacząć to robić. Wtedy pożałujesz i szybko zniknie ci z tej ślicznej buźki ten cwaniaczki uśmieszek. Zapamiętaj sobie jeszcze jedno! Spróbuj pozwolić się komuś dotknąć to wtedy licz się, że będziesz miała czyjeś życie na sumieniu. Bo zajebe każdego kto wyciągnie łapska po moją żonę. Zrozumiałaś? – mówię swoim skurwysyńskim lodowatym tonem i patrzę na jej niewinną buźkę.
–Puść. – ledwo wydusza z siebie łamiącym się głosem. W oczach stają jej łzy a wargi zaczynają drżeć. Jak zawsze... Taka pyskata a przychodzi co do czego to dokładnie tak ja teraz kuli się ze łzami w oczach. Puszczam ją i wskazuje jej wolną drogę. Wystarczy nam na dziś wrażeń...
I jak? :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top