Rozdział 33
Tradycyjnie przepraszam za to, że znów kazałam wam czekać!
Kochani życzę wam miłego czytania i jak zawsze czekam na wasze opinie!
Jesteście cudowni! <3
Laura
Cały romantyczny i beztroski nastrój w momencie wypowiedzianych przez Bruna słów, prysnął. W sumie mogłam się tego spodziewać, ten wieczór był by zbyt piękny, żeby mógł być prawdziwy.
Na jego słowa momentalnie cała się spięłam i myślę, że on doskonale to wyczuł...
– Bruno musimy sobie psuć ten wieczór? – pytam, mając nadzieje, że na tym etapie skończymy ten temat. Może da się jeszcze jakoś uratować, ten całkiem romantyczny wieczór.
– Pytałaś o moje marzenie więc ci je powiedziałem, a po za tym nie możesz wiecznie unikać tego tematu... – doskonale o tym wiem, ale co ja mam mu niby powiedzieć? Moje zdanie do niego absolutnie nie trafia. Mam się przyznać, że przez cały czas go okłamuje? Przecież gdy to zrobię Bruno wpadnie w szał.
– Ale możemy teraz na ten temat nie rozmawiać? – przekręcam głowę i całuję go w usta, licząc, że tym go udobrucham.
– Zdajesz sobie z tego sprawę, że teoretycznie w najbliższym czasie może się okazać, że już jesteś w ciąży? – pyta, kładąc dłonie na moim brzuchu, a ja przez moment nie jestem w stanie nic z siebie wydusić...
– Zdaje. – odpowiadam przez zaciśnięte gardło, ledwo łapiąc powietrze. Całe szczęście, że nie muszę teraz patrzeć mu w oczy... Nie wiem czy potrafiłabym skłamać mu patrząc w te przenikliwe hebanowe tęczówki.
– Za jakiś czas zrób test... – rozkazuje, szepcząc mi do ucha i mocniej splatając swoje dłonie z moimi. Co ja mam zrobić? Bruno nie odpuści tego tematu, a ja nie będę mogła kłamać w nieskończoność. Mój mąż nie jest idiotą i prędzej czy później zorientuje się, że coś jest nie tak... a wtedy nawet boję się pomyśleć do czego może być zdolny.
– Dobrze zrobię... ale Bruno od dzisiaj będziemy się zabezpieczać i zaczniemy uważać. – mówię zdecydowanym tonem, choć nie było mi się łatwo na niego zdobyć. Cały czas gardło mam ściśnięte...
– Nie ma mowy skarbie, nie zgodzę się na to. – całkowicie lekceważy moje słowa.
– Ja nie żartuje... nie pozwolę ci się więcej dotknąć jeżeli nie zaczniemy się zabezpieczać. – przełykam niespokojnie ślinę, która z ledwością przepływa przez moje zaciśnięte gardło i czekam na jego odpowiedź.
– Nawet niech nie przechodzi ci przez myśl, zażywanie tabletek... – ostrzega mnie a ja czuje, że zaraz serce wyskoczy mi z klatki piersiowej.
– Bruno ja nie mówię, że w ogóle nie chce mieć z tobą dzieci. Kiedyś może i tak ale na pewno nie teraz... – może to go przekona, choć raczej na to nie liczę. Bruno bierze głęboki oddech i przez dłuższy czas milczy, co jeszcze bardziej zaczyna mnie stresować.
– Obiecuje, że zostaniesz panią architekt, ale lojalnie cię uprzedzam, że nie zamierzam czekać na dziecko, aż ty skończysz studia. – mówi to tak dosadnym tonem głosem, że mimowolny dreszcz przechodzi przez moje ciało. Znam ten ton głosu i wiem, co on oznacza.
Nie wiem jeszcze kiedy to nastąpi, ale rozpęta się między nami wojna... Mogę Brunowi ustępować na każdym kroku i we wszystkim ale nie ustąpię w tej kwestii... choćbym miała brnąć przez cały czas w kłamstwo, to będę to robić.
– Dobrze na razie zakończmy ten temat. – odpowiadam i rozplatam nasze dłonie. Podpierając się o jego kolana wstaję z pomostu i odruchowo otrzepuję dłońmi strój motocyklowy. Staję przy samej krawędzi i zaciągam się tym cudownym powietrzem spokojnie po chwili je wydychając.
Nie chce go okłamywać, ale nie mam innego wyjścia! Przyznanie się do prawdy nie wchodzi w grę a mówienie mu o tym, że nie chce mieć dziecka jak widać też nie ma najmniejszego sensu, bo on w ogóle nie przyjmuje tego do wiadomości...
– Chyba spieprzyłem nam romantyczny wieczór. – Bruno staje koło mnie i mówi z delikatnie wyczuwalną skruchą w głosie. Odpala papierosa i mocno się nim zaciąga, wypuszczając po chwili z płuc biały dym.
– Jak na to wpadłeś? – pytam z udawanym zdziwieniem.
– Skarbie... – posyła mi ostrzegające spojrzenie, znów zaciąga się papierosem i wolną dłoń wkłada do kieszeni.
– Mogę? – pytam wskazując na papierosa. Od czasu do czasu lubię poczuć smak nikotyny w płucach.
– Wiesz, że nie lubię cię z papierosem. – odpowiada.
– Bruno tylko buszka – uśmiecham się słodko w jego stronę. Patrzy na mnie przez krótką chwilę i wyciąga w moją stronę dłoń z papierosem, umożliwiając mi zaciągniecie się nim. Biorę papierosa do ust i zaciągam się nim najmocniej jak mogę i przymykając powieki wypuszczam dym z ust. Bruno kilkakrotnie jeszcze pociąga dym papierosowy po czym gasi go na pomoście.
– Chodź. – ciągnie mnie za rękę.
– Gdzie?
– Może jeszcze uda mi się naprawić nasz romantyczny wieczór. – puszcza mi oczko i ciągnie w stronę motoru. Podchodzimy pod motor, oboje dosuwamy nasze stroje i zakładamy kaski. Bruno wsiada pierwszy i podaje mi dłoń abym zrobiła to samo. Znów mocno go obejmuje w pasie i lekko klepiąc go w brzuch daje znak, że jestem już gotowa.
Bruno z impetem rusza z miejsca a moje serce znów mimowolnie zaczyna bić szybciej. Spodziewałam się, że jazda motorem będzie dla mnie ekscytująca ale nie, że aż tak. Chodź w głównej mierze to zasługa prędkości z jaką jedziemy. Jednak nie przeraża mnie ta prędkość, Bruno jest doskonałym kierowcą i to bez znaczenia czy prowadzi auto czy motor. Z nim i tak zawsze czuje się bezpiecznie.
Nie wiem jak długo jechaliśmy czy podróż trwała 15 minut czy pół godziny ale miejsce do którego dojeżdżamy jest równie piękne jak to w którym byliśmy przed chwilą, jednak w całkowicie innym klimacie. W miejscu, którym się znajdujemy jest pełno starych kamienic, ławeczek, pań sprzedających kwiaty, knajp, restauracji, czerwonych ceglanych chodników, brukowanych ulic i gazowych latarni ulicznych których światło teraz gdy jest już ciemno, nadaje niepowtarzalny klimat. Ulica na której się znajdujemy wręcz tętni życiem, niemalże każda restauracja ma do zaoferowania gościom również miejsce na zewnątrz gdzie na każdym stoliku są lampiony, a w tle gra klimatyczna muzyka, dodające jeszcze większego uroku temu miejscu.
– Uwielbiam takie miejsca! – mówię rozanielonym głosem, gdy tylko zdejmuje kask. Oboje schodzimy z motoru a ja znów mam ochotę rzucić mu się na szyje. To już trzecia niespodzianka jaką zrobił mi dzisiejszego dnia.
– Tak właśnie myślałem. Powiedz mi kochanie nie lepiej żyć ze mną w zgodzie? – pyta a uśmiech sam ciśnie się na jego idealnie wykrojone wargi.
– Lepiej ale muszę czasem być niegrzeczna i cię podenerwować, żebyś nie miał tak lekko – głośno się śmieję zarzucając mu dłonie na szyję i nim zdąży obdarzyć mnie poskramiającym spojrzeniem wpijam się w jego usta, obdarzając go namiętnym pocałunkiem.
– To wtedy przełożę cię przez kolano i dam kilka sprowadzających do porządku klapsów. – uśmiecha się lubieżnie i delikatnie klepie mnie w pośladek.
– Kusząca propozycja. – oblizuję dolną wargę i po chwili ją przygryzam mrużąc oczy.
– Nie rób tak, bo zamiast romantycznego wieczoru na mieście, będzie seks w domu... – dotyka mojej wargi i mocniej wciąga powietrze do płuc. Nic nie odpowiadam tylko śmiejąc się ciągnę go w głąb ulicy.
– Chodź zabiorę cię na lody. – mówię przez śmiech i choć chce iść dalej Bruno zdecydowanym szarpnięciem zatrzymuje mnie i przyciąga mnie do siebie z powrotem.
– Uwielbiam cię. – czule dotyka mojego policzka i całuje czoło.
– Wiem. – wzruszam naturalnie ramionami i słodko się do niego uśmiecham. Splatam swoją dłoń z jego i ruszamy wolnym krokiem w głąb ulicy. Rozglądam się dookoła szukając miejsca gdzie moglibyśmy zjeść lody, naprawdę mam na nie ochotę!
Niespełna po kilku krokach dostrzegam budkę z lodami i znacznie przyśpieszam kroku, by jak najszybciej znaleźć się przy niej.
– Jaki chcesz smak? – pyta, gdy podchodzimy do budki.
– A jak myślisz jakie lubię? – no wykaż się intuicją Panie Watson.
– Truskawkowe? – odpowiada po chwili namysłu.
– Nie zgadłeś kokosowe. – kiwam przecząco głową.
– Tak, to teraz ty się wykaż. Jakie ja lubię? – nie wiem czy mam rację ale odpowiedź nasuwa mi się od razu, może dlatego, że w zamrażalce widziałam kiedyś pudełko lodów o tym smaku.
– Czekoladowe. – odpowiadam zdecydowanie, a kiedy widzę jak Bruno zaciska wargi zatrzymując cisnący się na usta uśmiech od razu wiem, że zgadłam.
– Jeden zero dla ciebie kochanie. – nic nie może się równać z kobieca intuicją i nawet chyba mój mąż o tym wie.
– Poproszę dwie średnie porcję lodów, jedne będą kokosowe, drugie czekoladowe. – mówi do ekspedientki stojącej w budce.
– Przepraszam, te kokosowe będą duże i do tego jeszcze orzeszki, polewa karmelowa i te waflowe rurki. – pokazuje zarówno pani ekspedientce jaki i Brunowi szeroki uśmiech. Bruno na moja słowa robi dokładnie to samo i kiwa do głową do ekspedientki, żeby przygotowała lody zgodnie z moją prośbą.
– Nie wiedziałem, że jesteś takim łakomczuchem. – całuje mój policzek, przyciągając mnie do siebie.
– Po prostu uwielbiam lody.
– Dobrze wiedzieć. – mówi w lubieżny sposób się uśmiechając.
– Ej! – trącam go w ramię doskonale wiedząc z czym sobie to skojarzył.
– Swoją drogą dawno nie klęczałaś... musisz nadrobić zaległości.– nachyla się do mnie i bezwstydnym głosem chrypi do mojego ucha. Nabieram powietrza do ust i choć bardzo tego nie chce czuję jak moje policzki przybierają inną barwę a uda mimowolnie się zaciskają.
Bruno jednym zdaniem potrafi sprawić, by nogi zrobiły mi się jak z waty i całe ciało ogarnęło nieswoje uczucie...
– Proszę kokosowe. – słysząc głos ekspedientki dopiero wracam na ziemie. Odbieram swoje lody i od razu zanurzam w nich łyżeczkę. Może zimne lody trochę ostudzą moje myśli. Bruno również odbiera swoje lody i razem ruszamy w stronę pobliskiej ławeczki. Siadam na ławeczce a Bruno z uwaga wpatruję się w głąb uliczki.
– Poczekaj chwilę, zaraz wracam. – oznajmił i nim zdążę kiwnąć głowa już go nie ma. Zabieram się za jedzenie ulubionych lodów i nie zwracam nawet uwagi na to, gdzie Bruno poszedł.
– Prawdziwa romantyczna randka nie liczy się bez kwiatów. – słyszę nad sobą głos Bruna i gdy tylko podnoszę wzrok z nad lodów od razu cieplej robi mi się na sercu. Bruno w jednej dłoni trzyma swoje lody a w drugiej bukiet czerwonych róż. Czy on czasem nie potrafi być cudowny?
– To dla mnie? – mówię rozanielonym głosem, zadając głupie pytanie. A dla kogo!
– Proszę kwiaty dla mojej pięknej żony. – wręcza mi kwiaty do ręki i składa delikatny pocałunek na moich ustach.
– Dziękuje. – odkładam lody na ławkę i biorę bukiet w dłonie, delikatnie dotykając kwiatów i zaciągając się ich zapachem. Uwielbiam dostawać kwiaty a już w szczególności czerwone róże...
***************
Bruno
Stoję przed lustrem w garderobie, dopinam guziki śnieżnobiałej koszuli, mankiety i zakładam ulubionego Rolexa na skórzanym pasku na nadgarstek.
Zakładam dziś na siebie klasyczny czarny garnitur i dobieram do tego bordowym krawat. Płynnymi ruchami zawiązuję go na szyi i mam wrażenie, że mógłbym to nawet robić zamkniętymi oczami.
– Jaki przystojniak. – słyszę za sobą słodki głos Laury a po chwili czuje jej drobniutkie dłonie jak obejmują mnie w pasie, gładzą materiał krawatu.. Wychyla dłoń zza mojego ramienia i widzę w lustrze jak zaciąga się moim zapachem. Najwidoczniej tak samo lubi mój zapach jak ja jej.
– Czemu tak wcześnie wstałaś? Jest dopiero siódma. – biorę jej dłoń w swoją i przykładam ją sobie do ust składając na niej czuły pocałunek na powitanie.
– Nie chce mi się już spać. – przechodzi zza tyłu moich pleców i teraz staje przede mną. Dosuwa mi krawat do kołnierzyka, wygładza go dłonią i poprawia kołnierzyk. – O której dzisiaj wrócisz? – pyta, wciąż wygładzając dłonią mój krawat.
– Nie wiem, dzisiaj przyjeżdżaj kontrahenci z Portland, mam z nimi dzisiaj ważne spotkanie. – odpowiadam zgodnie z prawdą i od razu widzę na twarzy Laury wymuszony uśmiech.
– Czyli wrócisz późno?
– Nie wiem, kochanie, zależy jak długo potrwają rozmowy. – przejeżdżam dłonią po jej policzku.
– Dobrze, dobrze rozumiem.
– Powiesz Jasperowi, żeby oddał moje garnitury do pralni dobrze? – proszę Laurę, bo miałam je oddać w zeszłym tygodniu, ale z tego wszystkiego wyleciało mi to z głowy.
– Ja ci je zawiozę, przecież i tak nie mam lepszego zajęcia. – wzrusza ramionami.
– Dziękuje. – składam na jej ustach przelotny pocałunek. Sięgam po marynarkę z wieszaka, zakładam ją na siebie i z powrotem odwieszam wieszak na swoje miejsce.
– Zawiozę twoje garnitury i może spotkam się z Emili na kawę jeśli będzie miała czas. – mówi i wyciąga z szafy, komplet czystej bielizny.
– Dobrze. Zdzwonimy się później, teraz muszę już lecieć. – podchodzę do niej i składam soczystego buziaka na jej policzku. – Miłego dnia skarbie. – mówię jeszcze w przelocie i wychodzę z garderoby. Co prawda jest dopiero po siódmej ale muszę dzisiaj być wcześniej w biurze. Przez cały weekend ani przez sekundę nie spojrzałem w papiery, a muszę się przecież dobrze przygotować do tego spotkania. Valdez to mocny przeciwnik, więc przypuszczam że długo potrwają negocjacje między nami, ale nie zamierzam odpuścić dopóki nie wynegocjuje zadowalającej mnie oferty.
W branży jestem uważany za konsekwentnego i nieustępliwego aroganta, ale całkowicie mi to nie przeszkadza. Grunt, że zawsze dzięki temu dostaję to czego chce. Biznes to biznes tu nie ma miejsca na sentymenty czy zawahania, albo idziesz pewnie po swoje i to bierzesz albo zawsze znajdzie się ktoś kto może to zrobić szybciej od ciebie.
W zeszłym tygodniu robiłem wszystko by tylko jak najwięcej czasu spędzać w pracy i nie wracać zbyt szybko do domu, a teraz dopiero wyszedłem z domu a już mam ochotę do niego wracać. Czasem naprawdę zaczynałem wątpić w to, że między nami kiedykolwiek będzie dobrze, a już szczególnie po ostatnich wydarzeniach, a wczorajszy dzień był naprawdę doskonały. Pomijając to, że chwilowo go spieprzyłem, ale w końcu szybko to zrekompensowałem.
Laura potrafi być taka milutka dla mnie, że nawet nie wiedziałem, że tak potrafi. Przyzwyczaiła mnie do swojego trudnego charakteru i do sposobu w jaki mnie traktowała. Rzadko kiedy była dla mnie choć trochę miła a teraz nie dość, że jest milutka to nadskakuje mi na każdym kroku. Ale tak jak powiedziała, czasem mnie podenerwuje, żebym nie miała zbyt lekko i w to akurat jestem skłonny uwierzyć.
Wraz z całym sztabem udajemy się do konferencyjnej chwilę przed 15 a widok ojca przy sali od razu delikatnie podnosi mi ciśnienie. Tak wiem, ma prawo przychodzić na tak ważne spotkania, nie zabronię mu tego. Mimo, że teraz całkowicie to ja przejąłem stery ojciec wciąż ma dużo do powiedzenia i nie mogę zaprzeczyć, że kierując firmą obaj działamy w podobny sposób. Bycie konsekwentnym i nie ustępliwym graczem odziedziczyłem po nim a on po dziadku. Wszyscy mężczyźni w naszej rodzinie są tacy sami i dlatego tak trudno jest nam się czasem dogadać.
– Jesteś przygotowany? Wiesz, że nie możemy zejść poniżej 15 %. – pyta uprzednio witając się ze mną.
– Wiem, jak ich dobrze przyciśniemy dostaniemy dwadzieścia. – zapewniam go klepiąc w ramie. Spoglądam na zegarek na którym jest już równo 15 a Valdeza ze swoją świtą jeszcze nie ma... Mam nadzieje, że nie zamierza się zbyt długo spóźnić, nie lubię tego.
Zjawiają się dopiero piętnaście po 15 i gdy przychodzę nie kryje swojego niezadowolenia z tego powodu, co oczywiście jest zamierzonym działaniem, aby poczuli się do winy, że tracąc mój cenny czas.
Gdy tylko wszyscy zajmujemy miejsca od razu przechodzę do rzeczy, nie chcąc tracić już więcej czasu. Twardo stawiam im warunki umowy, które oni po godzinnych negocjacjach w końcu przyjmują. Przez dalszą cześć spotkania dyrektor finansowy przedstawia Valdezowi przewidywane zyski, a ja przysłuchuje się prognozom obracając telefon w dłoni.
Czując wibracje telefonu, odblokowuje ekran a widniejąca ikonka wiadomości od mojej żony sprawia, że kąciki moich ust od razu się unoszą. Korzystając z tego, że wszyscy są zajęci słuchaniem prognoz finansowych towarzyszącym naszej współpracy, odczytuje wiadomość od Laury i w sekundzie żałuje tego ruchu...
To co widzę w wiadomości sprawia, ze mimowolnie muszę gwałtownie wciągnąć powietrze do płuc i poprawić się na krześle... Spodnie zaczynają się robić ciaśniejsze ale mimo to nie potrafię oderwać wzroku od wiadomości...
Obok pralni nie daleko był sklep z bielizną... Myślisz, że dobrze wyglądam w tej?
Dobrze? Laura wygląda kurewsko dobrze. Seksownie i do granic możliwości podniecająco.
Pod wiadomością wysłała mi zdjęcie na którym stoi w odbierającej dech w piersiach cholernie seksownej bieliźnie... W nęcący sposób przygryza wargę na zdjęciu i wsuwa palce pod ramiączko kombinezonu, delikatnie go odchylając. Czarne koronkowe body które ma na sobie, jeszcze idealniej podkreśla jej cudowne ciało... a prześwitująca koronka odkrywa na tyle aby sprawić, że jeszcze chwila a będę musiał stąd wyjść.
Teraz wiem, że będę myślał już tylko i wyłącznie o jednym!
O tym, żeby zobaczyć ją w tej bieliźnie na żywo a później zedrzeć to z niej...
Zaciskam mocniej szczękę i pocierając dłonią zarost wciąż nieustannie wpatruję się w to hipnotyzujące zdjęcie, całkowicie zapominając o tym co dzieje się dookoła.
Chcę cię dziś wieczorem w niej zobaczyć!
Wystukuje wiadomość do Laury i niemalże się niecierpliwie czekając na odpowiedź.
– Panie Watson wszystko w porządku.– w tle docierają do mnie słowa Valdeza i dopiero to wyrywa mnie z zamyślenia.
– Tak, oczywiście. Na czym skończyliśmy? – nie mogę teraz o niej myśleć do cholery. Wyciszam nawet wibracje i odkładam telefon na drugi koniec stołu.
******
Udało mi się dziś wrócić do domu wcześniej niż zamierzałem, ale to w głównej mierze z powodu szybciej zakończonego spotkania. Jednak się myliłem, Valdez wcale nie jest takim ostrym graczem jak mi się wydawało i bez większych trudności zszedł do dwudziestu procent.
Wchodząc do domu od razu kieruję się do salonu, słysząc dźwięk telewizora.
– Już jesteś? – Laura pyta tym swoim słodkim głosem siedząc naprzeciw telewizora na kanapie i trzymając w swoich zgrabnych rączkach swój ulubiony kubek.
– Tak. Spotkanie nie trwało tak długo jak przypuszczałem. – odpowiadam zdejmując z siebie marynarkę i rozluzowując krawat, siadam obok niej. Wskazuję palcem na swoje usta jednoznacznie dając Laurze do zrozumienia, że czekam na buziaka. Moja żona natychmiast spełnia moją prośbę i obdarza mnie powitalnym pocałunkiem.
– Jesteś zmęczony? – pyta.
– Jestem, ale na niektóre rzeczy zawsze mam siłę. – mam nadzieje, że moja żona rozumie co mam przez to na myśli. Jej widok w tej bieliźnie cały czas siedzi w mojej głowie i już nie mogę doczekać się kiedy zobaczę ją w niej na żywo.
– Tak wiem Bruno. – śmieje się dotykając mojego ramienia.
– Kiedy zobaczyłem cię w tej bieliźnie, musiałem gwałtowniej wciągnąć powietrze do płuc a spodnie od razu zaczynała się robić ciaśniejsze... – mówię, wciągając jej kolana na swoje uda.
– Tak właśnie myślałam, że ci się spodoba. – posyła mi słodki uśmiech.
– Wiesz, że miałem wtedy spotkanie? Potem strasznie ciężko było mi się skupić. – zaciskam dłonie na jej łydkach i karcę wzrokiem.
– Na pewno sobie dałeś jakoś z tym radę. – nie miałem innego wyjścia, choć nie należało to do prostych zadań...
– Może nie czekajmy do wieczora tylko załóż ją już teraz i mi się pokaż. – nachylam się i mówię między pocałunkami jakie składam na jej szyi.
– Ale ja jej nie kupiłam. – oświadcza poważnym tonem.
– Jak to jej do cholery nie kupiłaś?
– Wiesz jakie to było nie wygodne? Cała ta koronka mi się strasznie wpijała w tyłek. – wymachuje dłońmi przede mną. Ja od paru godzin cały czas mażę o tym, żeby już zobaczyć ją w tej seksownej bieliźnie a ona teraz mówi mi, że jej nie kupiła.
– Kochanie nie mogłabyś się trochę przemęczyć, nawet jeśli była niewygodna? Przecież i tak długo byś jej na sobie nie miała. – nawet nie wiem czy miałaby ją na sobie chociażby przez dziesięć minut...
– Oj przestań, nie czułam się w niej dobrze. Tak po prostu chciałam ci umilić dzień. – zaczyna się śmiać i przyciągając moją twarz całuje mnie w policzek. Rzeczywiście umiliła mi dzień, nie ma co. Jestem zawiedziony jak jakiś mały chłopiec, który nie dostał obiecanej zabawki!
– A ja myślę, że jak zawsze chciałaś mnie sprowokować! Bardzo lubię seksowną bieliznę i dobrze o tym wiesz i właśnie w takiej jak na zdjęciu chce cię zobaczyć. – dopóki nie zobaczę Laury w niej ta myśl cały czas będzie krążyła po mojej głowie.
– Przecież noszę cały czas koronki! – oburza się.
– I bardzo mnie to cieszy, ale chciałbym cię czasem zobaczyć w bardziej wyzywającej bieliźnie. Kupię ci taką i założysz ją dla mnie. – znów szepce w jej szyje między pocałunkami. Uwielbią ją całować po szyi...
– Zobaczymy. – odpowiada i ściąga swoje nogi z moich ud. – jest dopiero 18 może skoczmy na miasto na susi tak dawno nie jadłam? Chyba, że ci się nie chce. – pyta i dopija resztkę herbaty, którą ma w kubku.
– Możemy pojechać. Też dawno nie jadłem. – przystaje na jej propozycje, tym bardziej, że jestem głodny.
– Daj mi 20 minut i jestem gotowa. – gdybym nie znał mojej żony, może byłbym w stanie w to uwierzyć. Laury dwadzieścia minut nigdy nie trwa dwadzieścia minut.
– Spokojnie ja też chce wziąć prysznic i się przebrać zanim pojedziemy.
*******
– Mmm pycha. – Laura ze smakiem zajada się kolejnymi kawałkami susi. Mi też smakuje, zawsze kiedy jem susi to jem właśnie w tej restauracji. W całym Bostonie nie ma lepszego.
Przychodząc tutaj zawsze dostaje jedne z najlepszych stolików a kelnerki nadskakują mi na każdym kroku, a szczególnie jedna z nich, blondynka. Potrafi kilka razy przychodzić i pytać, czy na pewno wszystko jest w porządku i czy mi smakuje. Jej nachalne zachowanie zaczyna mi coraz bardziej przeszkadzać i irytować. Widzę jak na mnie patrzy i widzę, że jej się podobam, ale mnie ona nie interesuje, a jej uśmiech, którym mnie zawsze obdarza, absolutnie nie równa się do uroczego uśmiechu mojej żony.
– Panie Watson, czy czegoś jeszcze Pan sobie życzy? – podchodzi do naszego stolika kelnerka o blond lokach i jak zawsze szeroko się uśmiechając zadaje to samo pytanie. To jest naprawdę irytujące... Czy ona nie widzi, że siedzę tu z żoną?
– Nie dziękuje. – odpowiadam chłodnym, lecz uprzejmym tonem.
– Oczywiście, w razie czego jestem do Pana dyspozycji. – uśmiecha się jednocześnie kokieteryjnie przygryzając wargę. Wzdycham z dezaprobatą na jej do niczego nie prowadzące zaloty i jedynie kiwam głową.
– Dobrze, że się nie uśliniła na twój widok bo już myślałam, że zaraz to zrobi. – gdy tylko blondynka odchodzi od stolika, Laura wlepia we mnie nie przychylny wzrok, stukając delikatnie pałeczką o talerz.
– Zazdrosna? – pytam unosząc brew ku górze.
– Po prostu nie podoba mi się to. Jak by mogła to by cię pożarła wzrokiem! Skacze w koło ciebie jak tresowany piesek. – podoba mi się gdy Laura jest o mnie zazdrosna. To naprawdę miłe uczucie.
– Zawsze to robi gdy tu przychodzę, jak widać jestem jej ulubionym klientem. – celowo jeszcze bardziej podsycam atmosferę. Laura upija łyk wody i marszczy w swój słodki sposób brwi.
– Najwidoczniej nie wie, że masz żonę.
– A może jej to nie przeszkadza? – mówię a Laura na moje słowa zaciska usta i posyła mi wściekłe spojrzenie. Rozgląda się po sali i dostrzegając blondynkę, wracającą ze stolika po drugiej stronie sali daje jej grzecznościowy znak aby do nas podeszła.
– Tak słucham? – pyta oficjalnym tonem blondynka uprzednio posyłając mi zalotne spojrzenie. Mimowolnie moją uwagę przykuwa jej dekolt, który jeszcze przed chwilą był zasłonięty większą ilością guzików...
– Chcielibyśmy z mężem poprosić o rachunek. – Laura do granic możliwości akcentuje słowo mąż, przy czym posyła kelnerce nad wyraz uprzejmy uśmiech.
– Dobrze. – odpowiada oficjalnym tonem bez krzty uśmiechu na ustach.
– A i radziłabym Pani zapiąć parę guzików przy bluzce, tak duży dekolt nie wygląda zbyt apetycznie... – Laura tym razem posyła kelnerce, sztuczny uśmiech a ja mam ochotę parsknąć na jej słowa śmiechem. Opieram dłoń na ustach i jak mogę staram się powstrzymać, aby tego nie zrobić.
– Oczywiście. – kelnerka odpowiada niemalże przez zaciśnięte zęby i nawet już na mnie nie spoglądając odchodzi od naszego stolika.
– Uwielbiam, gdy jesteś taka zazdrosna. – cmokam w jej stronę ustami.
– Nie będzie cię kokietować i to jeszcze w mojej obecności!
– Czasem coraz bardziej zaczynam lubić twój pyskaty charakter, ale kochanie nie masz się o co martwić, ona może mnie kokietować i słodko się uśmiechać bez końca. Dla mnie nie ma lepszego uśmiechu niż twój i jedynie na ciebie lubię patrzeć gdy ślinisz się na mój widok. – zapewniam ją.
– Chyba zwariowałeś, nie ślinię się na twój widok. – puka się w czoło i bierze do ust porcję susi.
– Ślinisz się, nie raz cię łapę na tym, szczególnie gdy się ubieram bądź rozbieram. – mówię bezpruderyjnym tonem z triumfalnym uśmiechem na ustach. Laura doskonale wie, że mam racje, czego dowodem są jej policzki, które teraz lekko się zaczerwieniły.
– I vice versa! – posyła mi ironiczne spojrzenie i tak w tej kwestii muszę jej przyznać rację.
Laura
Wzięłam długi prysznic jak zawsze myjąc ciało zmysłowym kokosowym żelem i starannie później w całe ciało w klepałam o tym samym zapachu balsam. Upewniając się czy na pewno drzwi od łazienki są zamknięte, wyciągam z szuflady na dole zapakowane z kokardką pudełko.
Tak kupiłam dziś tą bieliznę, ale specjalnie powiedziałam Brunowi, że tego nie zrobiłam. Celowo najpierw chciałam go sprowokować a później zawieść, wiadomością, że jednak jej nie kupiłam.
Teraz mój widok w tej bieliźnie spodoba mu się jeszcze bardziej!
Starannie zakładam koronkowe body z wiązanymi ramiączkami i wcale nie jest to takie łatwe. A mówiąc, ze jest ono niewygodne i pije mnie w tyłek, wcale nie kłamałam! Dokładnie tak jest!
Swoją drogą jeszcze miesiąc temu nawet nie wpadłabym na pomysł kupowania seksownej bielizny, aby zrobić Brunowi niespodziankę... A teraz uważam to za całkiem naturalną rzecz. Co więcej sama jestem podekscytowana, że mu się w niej pokażę.
Słysząc, że Bruno przychodzi do sypialni, podchodzę do drzwi i w skupieniu przysłuchuję się czy położył się na łóżku. Kiedy już mam pewność, że to zrobił, podchodzę do lustra poprawiam pofalowane włosy na ramionach i zakładam na siebie satynowy szlafrok.
Wychodzę z łazienki i mimowolnie serce zaczyna mi bić mocnej.
Bruno leży na swojej połowie z rękoma założonymi za głowę i na mój widok od razu na jego usta wkrada się uśmiech.
– Nie jest ci za gorąco w tym szlafroku? – pyta zachrypniętym i cholernie seksownym głosem.
– Masz rację, zdejmę go. – podchodzę bliżej łóżka i nie spuszczając wzroku z Bruna oblizując wargi w bardzo powolny i subtelny sposób zdejmuje z siebie szlafrok i pozwalając by opadł swobodnie na ziemie.
Bruno ze zdziwienia rozchyla usta a oczy niemalże od razu zaczynają mu się błyszczeć. Jego klatka piersiowa zaczyna unosić się w niespokojnym tempie a linia szczęki mocniej się zarysowuje. Wpatruje się we mnie wzrokiem do cna przepełnionym pożądaniem, który sprawia, że mój oddech również stanowczo przyśpiesza a na ciele pojawia się gęsia skórka...
– Kurwa... zaparło mi dech w piersiach na twój widok. Wyglądasz obłędnie. – podnosi się z łóżka i kroczy w moją stronę jak zahipnotyzowany.
– Taką mnie chciałeś zobaczyć? – pytam wodząc palcem po ustach.
– Dokładnie taką... – staje naprzeciw mnie i kładąc dłoń na moim ramieniu delikatnie sunie nią aż po samo uda. Jego dotyk niemalże przyprawia mnie o dreszcz na plecach a oczy przez chwilę zachodzą mi mgłą. Bruno ujmuję moją dłoń w swoją i unosi je do góry bardzo powoli mnie obracając, tak jakby chciał dokładnie obejrzeć, każdy milimetr mojego ciała w tej bieliźnie.
– Ty mała kłamczucho! – Bruno daje mi klapsa w pośladek a ja zaskoczenie niemalże podskakuje do góry i cichutko piszczę.
– Chciałam ci zrobić niespodziankę. – staję na palcach i szepce mu do ucha, drapieżnie je przygryzając. Kładę dłoń na jego ramieniu i figlarnie kręcąc biodrami sama powoli go okrążam, aby mógł mi się dobrze przyjrzeć. Przesuwam dłoń z ramienia na kark i drapie go po nim co tak bardzo lubi. Staję przed nim i spoglądam w dół, aby się upewnić co do swoich podejrzeń. Widząc wybrzuszenie w jego spodniach od piżamy, podnoszę wzrok na Buna, zahaczam palcem wskazującym o dolną wargę i wzdycham nęcąco, pokazując tym samym jak bardzo podoba mi się to co zobaczyłam.
Jego wzrok wręcz płonie i widzę jak walczy ze sobą, żeby nie rzucić mnie z impetem na łóżku. Jego wzrok jest tak przepełniony pożądaniem, że mam wrażenie jak gdyby samym nim mnie pieprzył...
Pochodzę do łóżka i w najbardziej możliwie seksowny sposób układam się na nim, eksponując całe swoje ciało. Kładę się na plecach, nogi delikatnie uginam w kolanach, jedną dłoń unoszę nad głowę a drugą zaczynam wodzić po ciele, zahaczając palcem o wiązane ramiączko.
– Kochanie z tym, że to body wżyna mi się w tyłek wcale nie kłamałam... mógłbyś mi pomóc?
Bruno
Laura przeszła moje najśmielsze oczekiwania... występ jaki przed chwilą dała mi w bieliźnie nie może równać się z niczym innym. Wyglądała tak kurewsko seksownie w tej bieliźnie, że krew zaczęła płynąć w moich żyłach w zawrotnie szybkim tempie. Nawet nie musiała specjalni nic robić, abym od razu był gotowy... sam jej widok powalił mnie na kolana.
Jej widok tak bardzo mnie podniecił, że musiałem walczyć sam ze sobą, aby od razu z niej tego nie zedrzeć... Chciałem od razu ją mieć, ale z drugiej strony chciałem tez delektować się tym niepowtarzalnym widokiem, zapierającym dosłownie dech w piersiach.
Laura nie musiała mnie długo zachęcać, abym pomógł jej się pozbyć bielizny. W mgnieniu oka znalazłem się nad nią i powoli kawałek po kawałku odsłaniałem jej cudowne ciało spod materiału koronkowego body. Robiłem to i nie spuszczałem ani na moment z niej wzorku...
Najchętniej ominął bym całą grę wstępną i od razu ją posiadł, ale za taką niespodziankę Laurą zasługuję na moje zaangażowanie... Całuje jej szyję i zjeżdżam pocałunkami coraz to niżej, nie zapominając przy dłonią wodzić po jej cudownie pachnącym kokosem ciele.
Laura obejmuje moją twarz i podciąga ją sobie do ust, namiętnie się w nie wpijając. Mruczę w jej usta z zadowolenia i zaciskam dłonie na jej kształtnych biodrach.
Nagle wyślizguje się spode mnie i zwinnym ruchem siada okrakiem na moich udach. Szybciutko pozbywa się moich spodni pochyla się i z maksymalnie wypiętym tyłeczkiem obdarza mokrymi pocałunkami moją szyję, obojczyk, klatkę piersiową i brzuch. Dłońmi błądzi po całym ciele, aż w końcu dotyka pulsującej męskości.
Tłumię oddech i wplatam dłonie w jej włosy stanowczo się na nich zaciskając. Laura wciąż kreśląc mokrą ścieżkę pocałunków na moim brzuchu zaczyna miarowym ruchem przesuwać dłoń w górę i w dół po mojej męskości. Wydaje z siebie gardłowy pomruk i wiem, że już nie dam rady dłużej czekać.
– Dość tego! – warczę zamieniając nas miejscami i niemalże rzucając nią o łóżku. Nie wytrzymam już do cholery ani sekundy dłużej jeśli zaraz się w niej nie znajdę.
– Bruno, zabezpieczenie! – Laura zatrzymuje mnie panicznym głosem, kładąc dłonie na klatce piersiowej. Jakie zabezpieczenie? Muszę ją mięć teraz już!!!!
– Nie ma mowy. – warczę nad nią, zaciskając szczękę.
– W takim razie nic z tego... chyba że weźmiesz mnie sobie siłą. – ona również warczy na mnie i jeszcze usilniej mnie od siebie odpycha. Tym razem wcale mnie nie chce sprowokować... mówi to poważnie. Kurwa mać!
– Cholera Laura ja nawet nie mam w domu prezerwatyw, po za tym nienawidzę z tego! – zaciskam pięści na pościeli i czuje jak złość zaczyna mnie rozsadzać od środka. Kochanie się z nią w prezerwatywie nie wchodzi w grę! Ja muszę czuć jej każdy milimetr!
– Mogłeś kupić! Ostrzegałam cię!
– Dobrze, nie dojdę w tobie! – biję się z myślami czy to powiedzieć, ale ta cholerna chęć posiadania jej jest silniejsza ode mnie. Zrobiłbym chyba dosłownie wszystko byle by ją już teraz mieć!
– Nie wierzę ci! Teraz tak mówisz a potem i tak zrobisz to, co będziesz chciał.
– Obiecuje do cholery! A ja zawsze dotrzymuje słowa! – syczę nad nią i nie czekając na odpowiedź w końcu doczekuję się tej upragnionej chwili...
I jak kochani ? <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top