Rozdział 24
O to i jest nowy rozdział ;D
Ostatnio trochę szybciej idzie mi pisanie nowych rozdziałów niżeli w poprzednich miesiącach.
Mam nadzieje, że będziecie zadowoleni.
Miłego czytania kochani <3
Pozdrawiam <3
Bruno
– Nie wstawaj. – mruczy zaspanym głosem i mocnej wtula się w moje ciało, kiedy chciałem wstać z łóżka. Swoją śliczną główkę trzyma na mojej klatce piersiowej, dłonią obejmuje brzuch, a smukłe udo zarzuca na moje nogi. Czyżby swoją postawą chciała naprawić wczorajszy wieczór, który absolutnie nie należał do najprzyjemniejszych...
Laurze było strasznie wstyd po tym wszystkim, doskonale to po niej widziałem. Po całej tej sytuacji poszła do sypialni, zawinęła się szczelnie w kołdrę i nie odzywała się do mnie ani słowem, a ja również nie miałem już ochoty na rozmowy... Każde z nas chyba musiała ochłonąć...
– Muszę iść do pracy. – stwierdzam, dotykając jej aksamitnych włosów.
– Nie musisz. – unosi nieco podbródek i całuje wgłębienie w mojej szyi.
– Dlaczego jesteś dla mnie taka miła z samego rana? – to zachowanie, nie do końca pasuje mi do mojej żony, tym bardziej po wczorajszym wieczorze.
– Bo chcę być dla ciebie miła. Nie idź do pracy albo chociaż idź później. – mówi między pocałunkami, jakie składa na mojej szyi. Wsuwa się swoim ciałem na moje, siada na mnie okrakiem i cała sobą przytula się do mnie. Jej ciało jest takie ciepłe i przyjemne, że odruchowo przymykam na moment oczy, rozkoszując się dotykiem i bliskością jej pachnącego ciała. Kładę dłonie na jej plecach i subtelnie wodzę dłonią wzdłuż jej kręgosłupa.
– Skarbie na dłuższą metę ta pozycja nie jest dobra... – kompletnie ignoruje jej wcześniejszą wypowiedź.
– Dlaczego? – pyta, marszcząc brwi.
– Twój tyłek znajduje się na najczulszej części mojego ciała... – uśmiecham się do niej zadziornie, nie przestając głaskać jej pleców.
– Lubię się do ciebie przytulać, wiesz? – teraz to Laura kompletnie ignoruje to, co do niej powiedziałem i zadaje mi całkiem inne pytanie. Nie wiem, czy powinienem się tym martwić?
– Wiem, zauważyłem. – odpowiadam, składając pocałunek na jej włosach. Czy Laura nie mogłaby zachowywać się tak, każdego poranka? Jej bliskość i czułość, jaką mi okazuje, sprawia że wszystko zaczyna przybierać inne barwy, a dzień od razu staję się dla mnie lepszy.
– Zostaniesz dziś w domu? – ponawia swoje wcześniejsze pytanie, całując delikatnie mój obojczyk.
– Nie mogę... – Laura podnosi na mnie wzrok, a na jej twarzy pojawia się wyraźny grymas niezadowolenia.
– Jak zawsze. – posyła mi wymuszony sztuczny uśmiech i schodzi z mojego ciała. Mam ochotę przewrócić oczami przez moment, ale tego nie robię. Czasami męczą mnie wieczne wyrzuty na temat mojej pracy. Oczywiście, że wolałbym cały dzień spędzić z Laurą w łóżku i do woli rozkoszować się jej ciałem... ale są pewne rzeczy, których nie mogę przeskoczyć.
– Nie gniewaj się skarbie. – łapię Laurę za nadgarstek i przyciągam mocno do swojego nagiego torsu.
– Nie gniewam się. Przyzwyczaiłam się już. – mówi zupełnie naturalnym tonem.
– Nie wierzę ci. – przebiegły uśmiechem wkrada się na moją twarz. Doskonale znam ten grymas niezadowolenia na jej przepięknej twarzyczce. – Zjemy razem śniadanie? – pytam, niechętnie odrywając dłonie od jej bioder.
– Zjedz sam, ja nie jestem na razie głodna. – odpowiada i zanurza się po samą szyję w kołdrze.
– Dobrze. – nachylam się nad nią i czule całuje jej skroń. Nie chce wchodzić teraz z nią w zbędne rozmowy. Wolałbym nie psuć ani jej, ani sobie poranka, tym bardziej zważając na to, jak Laura jest dziś miła dla mnie.
Schodzę na dół, gdzie śniadanie i gorąca kawa już czeka na mnie na stole. Ewa jak zawsze spisuje się na medal. Swoją drogą czasem miewam wyrzuty sumienia, ostatnio nieco pozbawiam ją pracy. Odkąd Laura zamieszkała ze mną, Ewa znaczniej rzadziej do nas przychodzi, w dużej mierze Laura dba o dom i o mnie... choć nie wiem, czy do końca robi to świadomie, czy może jedynie instynktownie postępuje. Zresztą to nie jest ważne, z jakich pobudek dba o mnie i o dom, ważne, że jestem bardzo zadowolony z tego faktu. Może to niepodobne do dorosłego, aroganckiego i niezależnego mężczyzny, ale czasem wychodzi ze mnie mały chłopiec, który wprost uwielbia, gdy się o niego dba i troszczy.
Zjadam śniadania i chodź wypijam do niego, wyjątkowo dużą ilość kawy, sen cały czas mnie nuży. Nie mogłem wczoraj przed długi czas usnąć w nocy, co w dużej mierze było zasługą Laury. Jej ciągłe wiercenie się i rzucanie z boku na bok mi jeszcze bardziej utrudniało zaśnięcie.
Wchodzę do sypialni i od razu muszę wstrzymać oddech i mocno zacisnąć szczękę... że też cholera musiałem wejść do sypialni akurat w takim momencie. Znów cały dzień będę chodził nabuzowany, wkurwiony i ze wciąż rosnącym bólem brzucha. Po wczorajszym wieczorze myślę, że nie mam co liczyć na poranny seks z moją żoną... która właśnie stoi do mnie tyłem w samych koronkowych figach i kurczowo próbująca zapiąć zapinanie od stanika...
Najciszej jak mogę, staram się do niej podjeść. Zanim ujawnię jej swoją obecność, zachłannie wpatruje się w nią niczym w bogini. Wręcz napawam się jej cudnym widokiem. Instynktownie mój wzrok kieruje się na dolne partie jej ciała... idealnie zarysowane i jędrne pośladki, aż same się proszą, o soczystego klapsa...
– Zapnę. – staję milimetr od jej pleców i zabieram z jej dłoni końcówki stanika. Laura niemalże podskakuje na moją obecność, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
– Tyle razy cię prosiłam, żebyś mnie nie straszył. – gani mnie ostrzegawczym tonem, a całe jej ciało się spina, gdy po zapięciu stanika, kładę dłonie na jej biodrach. Przysuwam się do niej także, że nasze ciała już nic nie dzieli, ani jeden milimetr... Trzymam ja pewnie i mocno przy sobie a twarz chowam w jej kusząco pachnących włosach...
Na zetknięcie się jej cudownych pośladków z moim przyrodzenie, reaguje niemalże natychmiastowo... Tak kobieta samą swoją obecnością i chociaż by minimalnym dotykiem potrafi mnie rozpalić do granic możliwości. Wstrzymuje oddech i przymykam na moment oczy widząc w myślach jak właśnie w tej pozycji, w jakiej się znajdujemy rozkoszuje się jej ciałem...
– Podobnież miałeś iść do pracy! Albo praca, albo przyjemności, a ty wybrałeś pracę. – stara się wykręcić z moich objęć, jeszcze bardziej drażniąc przy tym swoim tyłeczkiem moją męskość.
Kiedy już zamierzam zacząć subtelnie skłaniać moją żonę do odrobiny przyjemności, coś oczywiście musi mi w tym przeszkodzić.
Wciągam gwałtowniej powietrze do płuc, kiedy słyszę dźwięk swojego telefonu. Akurat w tym momencie musiał ktoś zadzwonić?
Niechętnie odrywam się od swojej żony i podchodzę do łóżka, by wziąć dzwoniący telefon. Numer na wyświetlaczu zbytnio mnie nie dziwi, już od pół godziny powinienem być w pracy.
– Tak Beatris? – rzucam niechętnie do telefonu, ale celowo przeciągając wypowiedzenie jej imienia. Laura spogląda na mnie kątem oka, ale gdy zauważa, że obserwuje jej reakcje, natychmiast się odwraca.
– Panie Prezesie za 15 minut ma pan spotkanie, czy mam je przesunąć? – pyta tym swoim w pełni profesjonalnym tonem głosu.
– Tak, przesuń je o pół godziny.
– Oczywiście. – odpowiada, a ja od razu się rozłączam. Nie jestem zwolennikiem zbędnego gadania, a raczej konkretnego załatwiania spraw. Spoglądam na Laurę i chodź widzę, w jej oczach nie zadowolenie, trzyma te swoje słodkie usta zaciśnięte w wąską linię i jak może unika mojego wzroku.
– Żadnego komentarza na temat pieprzenia sekretarki? – wiem, że może nie powinienem... ale moja skurwysyńska natura czasem musi dać o sobie znać.
– Daruj sobie Bruno... – odpowiada, a jej głos przybiera całkowicie inną barwę niż przed chwilą.
– Nie poznaje Cię kochanie... nie masz obaw, że może będzie mi z nią lepiej w łóżku niż z tobą? – mój wewnętrzny skurwiel postanowił się ukazać w całej okazałości... Trafiam swoją wypowiedzią dokładnie w ten punkt Laury, w który chciałem trafić.
– Musisz być taki cyniczny? Dobrze wiesz, jak jest mi wstyd po wczorajszym wieczorze, ale koniecznie musisz sprawić, żebym poczuła się jeszcze bardziej beznadziejnie. – mówi z wyczuwalną pretensją i żalem w głosie. Jej oczy w ułamku sekundy smutnieją ,a ja już widzę, że niewiele dzieli ja od płaczu.
Swoją drogą Laura jest cholernie płaczliwa... doprowadzić ją do płaczu nie jest żadną sztuką. Czasami naprawdę zaczyna mnie już to irytować. Powiem byle co lub cokolwiek się stanie, a Laury oczy zalewają się łzami.
– Dobrze, przepraszam. – odpowiadam zrezygnowany i niekontrolowanie przewracam oczami. Nie chcę znów słyszeć jak płacze. Owszem irytuje mnie często jej płacz, ale to nie znaczy, że potrafię być na niego obojętny.
Laura
Kolejny dzień w samotności w tym cholernym domu sprawia, że nie ma nawet jeszcze południa, a ja już umilam sobie ten dzień kieliszkiem wina.
Wiem, że powinnam dziś znów usiąść do egzaminu na studia, ale nic nie poradzę na to, że za nic w świecie nie mogę się skupić... Tak cholernie męczą mnie wyrzuty sumienia, że w żaden sposób nie mogę sobie z tym poradzić.
Na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru mój żołądek kurczowo się zaciska i jedyne, na co mam ochotę to zapaść się po ziemie... Nie dość, że całkowicie straciłam nad sobą kontrolę i zwyczajnie wyszarpałam tę szmatę za kudły to jeszcze ta cała późniejsza sytuacja... Co mi do cholery strzeliło do głowy, aby rozmawiać z Brunem na taki temat i jeszcze proponować mu coś takiego...
Miał racje, rzeczywiście chciałam sobie coś udowodnić, tylko nie wiem po co... Totalnie się przed nim wygłupiłam... nawet nie chce już o tym myśleć, bo czuje, że najzwyczajniej wyrzuty sumienia zeżrą mnie od środka.
Mam tylko nadzieje, że Bruno nie będzie już wracał do tego tematu tak jak dzisiaj rano... Po prostu zapomnijmy o całej sprawie i udawajmy, że jej nie było. Tak by było najlepiej, oczywiście o ile ta suka nie będzie znów mnie nachodzić, albo tym bardziej Bruna.
Sama myśl, że Bruno mógłby coś robić z Oliwią, przyprawia mnie niemalże o odruch wymiotny. Zresztą, myśl o każdej innej kobiecie przy jego boku mnie o to przyprawia...
To jest mój mąż i każdą lafiryndę, która spróbuje się do niego zbliżyć, wyszarpię za kudły!
***************
Odkąd Emili do mnie zadzwoniła, mój dzień od razu stał się lepszy. Ona chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, ile radości mi sprawiła swoją propozycją. Zresztą skąd ma to wiedzieć. Ma całkiem inne życie u boku Nicka niż ja u boku zaborczego męża. Poza tym to jej miasto, tutaj pracuje, ma tu pełno znajomych i rodziny. Nie wie, co to znaczy, mieć tak naprawdę przy sobie tylko jedną bliską osobę, której w dodatku przez większość czasu nie ma w domu...
Dlatego jej propozycja wyjścia w sobotni wieczór do klubu, nie mogła mnie bardziej ucieszyć. W końcu wyjdę z tego pieprzonego domu i to bez Bruna u boku. Tak strasznie brakowało mi takiej zwyczajnej imprezy w klubie... Ohhh jak ja uwielbiam się bawić w klubach, tańczyć i pić do białego rana. Mogę wtedy zapomnieć o wszystkim dookoła i po prostu dać się ponieść zabawie.
Tak zdecydowanie właśnie tego mi trzeba!
Nie wyobrażam sobie za to imprezy w klubie wraz z Brunem, chyba bym wolała w ogóle na nią nie iść. Przypuszczam, że nie odstępowałby mnie na krok, tańczyć mogłabym jedynie z nimi, co ja mówię tańczyć pewnie rozmawiać też. Alkohol oczywiście jedynie w ograniczonych ilościach, jakie on mi wyznaczy, a niech bym spojrzała na jakiegoś innego faceta, to chyba by się zapienił ze złości, a ta jego idealnie zarysowana męska szczęka zacisnęłaby się do granic możliwości.
Już sobie wyobrażam reakcje Bruna, kiedy powiem mu o jutrzejszym wyjściu i jestem skłonna przypuszczać, że ten pomysł absolutnie mu się nie spodoba. Więc nie mam innego wyjścia, jak zrobić wszystko byle tylko Bruno nie zabronił mi iść... muszę dziś wieczór być dla niego miła i potulna jak baranek...
Dokładnie tak jak on lubi.
Stawiam na przygotowanie pysznej kolacji, jednak wcześniej dzwonie do Evy, aby zapytać, co Bruno lubi najbardziej. Oczywiście, to, że mięso zdążyłam zauważyć. Bruno w stu procentach jest mięsożerny i naprawdę bardzo dużo zjada. Czasem, aż jestem w podziwie, że można tyle zjeść. No ale cóż jak na prawdziwego samca przystało...
Zgodnie z radami Evy przygotowuje pikantne polędwiczki z suszonymi pomidorami i octem balsamicznym. Naprawdę w przygotowanie ich wkładam chyba całe serce. Wiem, że pewnie nie uda mi się ich przyrządzić tak dobrze, jak Evie, ale sam fakt, że je dla niego zrobiłam, powinien docenić.
Przed jego powrotem zamieniam wygodne legginsy na luźną w kwieciste wzory codzienną sukienkę z dekoltem w łódkę i długością, która sięga przed kolano. Włosy upinam w luźnego koka i delikatnie maluje rzęsy. Nie chce przesadzić z wyglądem, muszę być naturalna, aby nie zdradzić się ze swoimi prawdziwymi zamiarami.
Chwilę po 18 słyszę przed domem dźwięk silnika jego czarnego Suva. Pośpiesznie wstaję z kanapy i przeglądam się w lusterku, czy aby na pewno dobrze wyglądam. Spryskuje nadgarstki i szyje swoimi ulubionymi perfumami i czuje się gotowa na starcie z moim mężem...
– O już wróciłeś? W samą porę właśnie skończyłam przygotowywać kolacje. – wychylam się z kuchni, kiedy drzwi wejściowe się zamykają i udaję całkowicie zaskoczoną jego przyjściem.
Mimowolnie lustruje go od stóp do głów, niekontrolowanie przy tym przygryzając wargę. Czy Bruno, jest w stanie kiedyś wyglądać źle? Nawet po całym dniu w pracy wracający z podkrążonymi od zmęczenia oczyma, poluzowanym krawacie, podwiniętymi mankietami od błękitnej koszuli i rozczochranymi włosach wygląda cholernie męsko i seksownie...
Laura opanuj się!!! – ganię się za swoje myśli...
– Jestem potwornie głodny. – też mi nowość. Podchodzi do mnie, kładzie dłoń na moim biodrze i subtelnie przyciągając mnie do siebie, składa pocałunek na moich ustach. – Wezmę prysznic i zaraz wracam. – mówi, po czym nachyla się nad moich uchem. – Lubię cię w tej sukience. – chrypi seksownym głosem do mojego ucha i kieruje się w stronę schodów, zostawiając nieprzyjemny chłód w miejscach, w których jeszcze chwilę temu mnie dotykał.
Wracam do kuchni i dokładnie jeszcze raz wszystko sprawdzam, czy jest dokładnie tak, jak powinno być. Wyjmuje z piekarnika polędwiczki i starannie układam je na talerzach, by wyglądały jak najlepiej. Nalewam wina do kieliszków i z niecierpliwością czekam, aż Bruno w końcu wróci.
– Kotku, czy ty coś ode mnie chcesz? – pyta, uważnie wzrokiem lustrując stół. Spogląda na mnie i znacząco unosi brew ku górze, dając mi tym samym znak, że oczekuje ode mnie odpowiedzi.
Ten drań mnie przejrzał! Czy on mi umie czytać w myślach? A może tylko blefuje? Mimo wszystko jednak, zanim znów zdążę ułożyć sensowną odpowiedź, skupiam się na jego wyglądzie. Po prysznicu ubrany jest w czarne spodnie dresowe, które luźno zwisają na jego biodrach i dopasowany biały T-shirt z krótkim rękawem. Włosy ma jeszcze lekko wilgotne, a zapach żelu, który bije od jego ciała, przynosi mi niesamowitą rozkosz.
Wygląda zarazem beztrosko, jak i cholernie męsko. Wlepiam wzrok w jego tatuaż, który pokrywa całą prawą rękę i nie mogę powstrzymać się przed myślą pocałowania, każdego skrawka jego ręki... od samego ramienia, aż po palce, Nie wiem czemu, mam tak wielką słabość do mężczyzn z tatuażami...
Laura! – znów ganię się w myślach.
– Nie, czemu pytasz? Chciałam ci po prostu przygotować kolacje, wiedziałam, że będziesz potwornie głodny, gdy wrócisz. – uśmiecham się słodko w jego stronę.
– I dlatego przygotowałaś moją ulubioną potrawę? – pyta podejrzliwie.
– Myślałam, że się ucieszysz, ale ty tylko szukasz problemu. – robię smutne oczy i przybieram minę naburmuszonej małej dziewczynki. Siadam przy stolę i odwracam się do niego tyłem, biorąc w dłoń kieliszek z winem i upijam z niego niewielką ilość wina.
Oh nie tylko ty umiesz pogrywać Panie Watson.
– Bardzo się cieszę. Dziękuje kochanie. – wzdycha ciężko i składa soczystego buziaka na mojej szyi. Siada po przeciwnej stronie stołu i niemalże od razu zabiera się za jedzenie posiłku z talerza.
– Smakuje ci? – pytam po chwili.
– Mówiłem, ci już kiedyś, że świetnie gotujesz? – pyta, a po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. – Przyrządziłaś te polędwiczki lepiej niż Eva, zresztą z twoich rączek wszystko jest najlepsze. – przełyka kawałek mięsa i upija sporą ilość wina. Uśmiecha się w moją stronę chłopięco i puszcza mi oczko. To naprawdę miłe... nawet nie spodziewałam, jak bardzo takie słowa, mogą okazać się dla mnie miłe.
– Nie przesadzaj. – mówię skromnie, tym razem nie grając.
– Skąd wiedziałaś, że to moje ulubione danie?
– Tajemnica. – uśmiecham się szeroko.
– Yhy... pewnie wiesz od Evy, mam racje? – znów obdarza mnie swoim chłopięcym uśmiechem.
– Nie ważne, ważne, że ci smakuje. – uśmiecham się, najbardziej uroczo jak potrafię. Przeżuwam powolnie kawałek polędwicy i równie powolnie zbieram się w sobie, aby zacząć temat jutrzejszej imprezy. Choć może jeszcze powinnam z tym poczekać, na moment, kiedy jeszcze bardziej go udobrucham swoją udawaną dobrocią.
– Skoro jesteś dla mnie dziś tak miła, muszę ci się jakoś odwdzięczyć. – mówi zachrypniętym głosem i wyciera serwetką swoje mocno uwydatnione usta.
Już nawet wiem, jak mógłbyś mi się odwdzięczyć mój drogi.
– Przestań, jestem miła, bo chcę. – znów jestem tak urocza względem niego, że momentami czuje się jak idiotka.
– Jutro wieczorem porywam cię na miasto na randkę. – o cholera... no to mi się odwdzięczył. Zaczynam nerwowo przygryzać wargę, bijąc się z myślami. Co ja mam teraz zrobić? Nigdy nie ma dla mnie czasu, a akurat, wtedy gdy ja mam swoje plany, on nagle chce mnie zabierać na romantyczne randki na miasto. Nie mogę dłużej przeciągać tej sytuacji. Wypijam resztkę wina z kieliszka i zaczynam niepewnym głosem.
– To bardzo miłe Bruno, ale ja mam już na jutrzejszy wieczór inne plany. – mówię delikatnie, nieco zbyt nerwowo pocierając przy tym dłonie.
– Jakie ty masz niby inne plany? – prycha kpiąco, a we mnie coś pęka... No tak jakże, jak bym mogła mieć inne plany. Przecież nie mam tu nikogo oprócz niego, nie mam żadnego zajęcia więc jakie ja mogę mieć plany. Powinnam całe dnie spędzać w domu i warować przy drzwiach na jego powrót.
Zabolało mnie to... Tak jak szybko rozłożył mnie na łopatki swoim chłopięcym uśmiechem, tak szybko wszystko spieprzył swoją skurwysyńską prawdziwą naturą.
– Umówiłam się jutro z Emili na imprezę do klubu. – przestaje już uroczo i niewinnie się uśmiechać, tylko mówię stanowczym głosem z wysoko uniesionym podbródkiem.
– Słucham? – pyta, podniesionym tonem głosu poprawiając się na krześle
– Idę jutro z Emili do klubu. – doskonale wiem, że było to z jego strony jedynie pytanie retoryczne, ale powtarzam ponownie swoją wypowiedź. Bruno na moje słowa wybucha wręcz niepohamowanym śmiechem... Tym swoim chamskim i aroganckim śmiechem. Naprawę powstrzymuje się, jak mogę, żeby nie przywalić mu w pysk za ten pieprzony uśmieszek.
– Skarbie... do klubu na imprezę to pójdziesz, jeżeli ja ci na to pozwolę, a ja ci nie pozwalam. – nagle zupełnie poważnieje, unosi się znad krzesła opierając dłonie na stole i mówi surowym tonem. Tonem, który nie toleruje sprzeciwu...
– Chyba sobie żartujesz? – wybucham, również unosząc się znad krzesła. Staje w dokładniej takiej samej pozycji jak Bruno i patrzę bez mrugnięcia w jego pociemniałe tęczówki.
– A czy wyglądam, jak bym żartował? Temat uważam za zamknięty. – uśmiecha się cynicznie, znacząco mrużąc przy tym oczy. – Dziękuje za kolacje, którą już wiem, że przygotowałaś, aby mnie udobruchać. Niestety nic z tego. – mówi gardłowym głosem, muskając przy tym palcem mój podbródek. Spogląda jeszcze na mnie przez chwilę swoim cwanym wzrokiem i po prostu wychodzi z kuchni...
Co za pieprzony dupek!
Warczę pod nosem, gdy tylko wychodzi i uderzam dłońmi w stół. Czy on ma jakąś satysfakcje z pokazywania mi jak niewiele mam do gadania? Pokazując mi, że on tu rządzi, aż mu się oczy błyszczą... Chodź czasami uda mu się być innym, to ta jego okropna natura prędzej czy później i tak daje o sobie znać!
Pierwsza myśl, jaka nasuwa mi się do głowy to iść za nim, wydrzeć się na niego i wyzywać od najgorszych! Ale nie... muszę się uspokoić! Biorę parę głębokich oddechów i staram się przeanalizować wszystko, zanim dam się ponieść emocją.
Nie mogę tego zrobić. Takie zachowanie absolutnie nie pozwoli mi przekonać Bruna, to jedynie może tylko pogorszyć sytuacje. Bruno wkurzy się nie miłosiernie, a wtedy już nie będę miała żadnego pola do popisu. Przecież ja doskonale wiem, że ja Bruno się uprze to choć by siłą miał mnie powstrzymać przed pójściem do tego klubu to, to zrobi... akurat tego jestem pewna.
Muszę wziąć go sposobem...
***************************
– Mmmm kochanie. – Bruno siedzi na brzegu łóżka w sypialni i przegląda coś w telefonie, co bardzo szybko mu uniemożliwiam, zabierając mu go z ręki i odrzucając na szafkę przy łóżku. Przytulam się całym ciałem do jego pleców i mruczę seksownie do jego ucha. Bruno wydaje z siebie jedynie pomruk niezadowolenia, gdy zabieram mu telefon, ale nic z tym nie robi. Gładzę dłońmi jego klatkę piersiową przez materiał koszulki i obsypuje jego szyję mokrymi pocałunkami, nie zapominając przy tym, jak zawsze rozkoszować się jego męskich zapachem. Mogę być na niego wściekła, ale jego zapach i tak będzie niósł mi ukojenie.
– Laura, nie zmienię zdania. Nigdzie nie pójdziesz i twoje słodkie pocałunki tego nie zmienią. – odpowiada typowym dla niego tonem głosu. Stanowczym, aroganckim i dającym mi do zrozumienia, że nie będzie dłużej ze mną dyskutował.
Biorę wręcz niesłyszalny dla Bruna głęboki oddech i w myślach liczę do trzech, kurczowo zaciskając przy tym zęby. Nie dam mu się tak łatwo złamać...
Tym razem mój drogi nie odpuszczę... za bardzo mi zależy na tym wyjściu.
– A może to cię przekona? – pytam przechodząc zza jego placów na jego kolona, na których wygodnie siadam okrakiem. Kładę dłonie na jego klatce piersiowej i delikatnie popycham go, aby się położył na wznak. Wyraz jego twarzy pozostaje niewzruszony, ale dobrze znany błysk pożądania w jego oczach od razu daje o sobie znać.
Zmysłowo zaczynam poruszać na nim biodrami, wsuwając dłonie pod materiał jego koszulki. Moje chłodne dłonie od razu spotykają się z ciepłem jego idealnie wyrzeźbionego ciała, a coraz to intensywniejsze ruchy, jakie wykonuje na jego biodrach, sprawiają, że zaczynam zapominać, co tak naprawdę chcę poprzez to osiągnąć.
Linia jego szczęki mocno się zarysowuje, a z gardła wydobywa się gardłowy pomruk. W sekundzie czuje pod pośladkami coś twardego... Fakt, że mam na sobie sukienkę, sprawia, że znaczniej intensywniej doznaje uczucia jego męskości. Ocieram się o jego rozporek i rozpalam nie tylko jego, ale i siebie... w mgnieniu oka czuje, jak robię się mokra i to ja mam ochotę wydać rozkoszny skowyt, kiedy jego dłonie drapieżnie łapią mnie za biodra i stymulują nimi wedle swoich upodobań...
– Z miłą chęcią się z tobą prześpię, ale to, że pójdziesz ze mną do łóżka, również niczego nie zmieni. Jesteś moją żoną i chodzenie ze mną do łóżka jest jednym z twoich obowiązków. – łapię za tył mojej głowy, zanurzając dłoń we włosach i przyciąga mnie do swojej twarzy tak, że dzielą nas zaledwie milimetry.
– Wiesz co? Pieprz się! – warczę rozwścieczona i jeśli chwile temu zaczynałam się zatracać w całkiem innym świecie, Bruno skutecznie sprowadził mnie na ziemie.
– Bardzo nie lubię, kiedy się do mnie tak odzywasz! – warczy przy moim uchu.
– Ja też wielu rzeczy nie lubię, a muszę jej robić, bo ty sobie tego życzysz. – mówię z wyrzutem, stalowym wzrokiem wpatrując się w niego.
– Nie powiedziałbym. – mówi z przekąsem.
– Zejdź ze mnie. – rzucam, niemalże boleśnie zaciskając przy tym zęby.
– Teraz będziesz obrażona tak? – bardziej stwierdza niżeli pyta.
– Tak, bo nie wiedziałam, że seks jest dla ciebie jedynie małżeńskim obowiązkiem. Jeżeli masz sypiać ze mną z tego powodu, to naprawdę się nie zmuszaj. – sama nie wierzę w to, co mówię... wiem, że Bruno nie chodzi ze mną do łóżka z małżeńskiego obowiązku. Tymi słowami po prostu staram się coś ugrać dla siebie...
I jak wrażenia moi drodzy ? Jesteście zadowolenie z tego rozdziału :) ?
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top