"Odnaleść, uwolnić, zrozumieć"
-Boruto! Himawari! Hikari! Mizurio!- krzyknął Naruto. Chwilę potem zawtórowała mu Hinata i ja. Szukaliśmy dzieci już od godziny, ale po nich nie został nawet ślad. Jedyne co można było jeszcze zrobić, to wyczuć odpowiednią trasę. Niestety nie mieliśmy przy sobie Temari, aby wezwała swoją łasicę i wyłapała trop zaginionych.
-Cholera jasna!- przekląłem pod nosem moją bezsilność. Rozglądałem się i przyglądałem każdemu budynkowi z osobna. W końcu postanowiłem udać się przed główną bramę Suny.
-Naruto, idę zobaczyć tam- wskazałem palcem na wyjście z wioski.
-Dobra!- odkrzyknął biegnąc z granatowowłosą w przeciwnym kierunku.
-Proszę, obyście tam byli!- pojedyncza łza popłynęła ciurkiem po moim policzku i bezgłośnie spadła na suchy, słoneczny piasek. Jedyne co mi pozostało po Kimi to te dzieci, nie dam mi ich tak łatwo odebrać! To krew w krwi mojej. Moje potomstwo, które jest mi najcenniejsze. Smierć Kirishimy diametralnie wpłynęła na moje życie, jednak dzięki Hikari mój dzień zawsze był pełen miłych niespodzianek, zaś Mizurio sprawiał, że na mojej twarzy zawsze gościł uśmiech. Nie mogę ich stracić.
Usłyszałem cichy chichot. Ostrożnie skradałem się w stronę, z której dobiegał ów dźwięk. Wychyliłem się zza skały. Moim oczom ukazała się postać okryta czarnym płaszczem. Miała odsłoniętą głowę i twarz i żywo konwersowała z, jak się okazuje, zaginionymi dziećmi. Cała trójka śmiała się i rozmawiała żywo gestykulując. W tym momencie byłem pewien. Tą osobą była Kimi.
-Tata!- krzyknął chłopczyk podbiegając do mnie. Straciłem na czujności i nie zauważyłem, kiedy opuściłem swój kryjówkę.
-Tak, Hikari, Mizurio. Wiecie ile nam zajęło przeszukiwanie wioski?! Wszyscy myśleli, że coś się wam stało... a gdzie Boruto i Himawari?- przerwałem pouczanie dzieci, aby rozejrzeć się za potomstwem Naruto.
-Tuuuutaj!- usłyszałem nad głową, aby już po chwili na moje plecy spadł syn Hokage.
-Młody, ty chyba ważysz tonę!- zaśmiałem się kładąc chłopca na piasek.
-Mówiłam mu, żeby tego nie robił!- zaczęła tłumaczyć się granatowowłosa, która w jednej chwili pojawiła się tuż obok nas. Uśmiechnąłem się do niej wyrozumiałe mówiąc, aby nie przejmowała się figlami brata.
-Gaara?- rozległ się zduszony przez dłonie szept.- Gaara, to ty!- krzyknęła Kirishima rzucając mi się na szyję.- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłam!
-K-Kimi...- delikatnie ją odepchnąłem, aby móc jej się uważnie przyjrzeć.- Czarne białka, czyli to prawda. Jesteś ożywieńcem. - wyszeptałem.
-Tak Gaara. Umarłam na czwartej wielkiej wojnie, ale zostałam wskrzeszona, aby powrócić do ciebie. Pamiętasz co wtedy powiedziałam?- przerwała na chwilęwidząc moje niezrozumienie.- Wyznałam ci wtedy, że cię kocham.
-Kimi, to nie jest odpowiedni czas i miejsce na takie wytłumaczenia. Chodź za mną.- wskazałem na budynek Kage.- A wy dzieciaki, idziecie przodem i ani mi się ważcie oddalać, dalej niż dwa metry!
-Dobrze.- odparły chórem dzieci, aby chwilę potem ruszyć do przodu niczym kamień z procy. Udało mi się złapać uciekinierów za pomocą piasku i ruszyłem ramie w ramie z bardzo ważną dla mnie brunetką.
Magia czasu
-Boruto, masz szlaban! Jak mogłeś zapuścić się tak daleko?! Do tego wszystkiego była z tobą Himawari, więc powinieneś wykazać się większą odpowiedzialnością.- pouczał syna, Naruto.
-A co wy macie na swoje usprawiedliwienie?- zapytałem moich dzieci ,krzyżując ręce na piersi i wbijając w istotki skupione spojrzenie.
-Etto... my...- zaczęła Mizurio, lecz przerwał jej brat.
-Tato, my po prostu zobaczyliśmy tą panią,- wskazał na Kimi- nie była to tutejsza mieszkanka, więc postanowiliśmy ją przeszukać i przepytać. Boruto i Himawari mieli zająć się obserwacją jej zachowania z góry, a my z ziemi.- wytłumaczył Hikari ze stoickim spokojem.
-Skąd pomysł, aby przeprowadzać takie rzeczy beze mnie? Jestem Kazekage i to do mnie należy ten obowiązek...
-Tato, znasz te panią?- zapytała mnie córka.
-Tak.- zaciąłem się na chwilę, nie wiedząc jak dalej pociągnąć rozmowę.- To jest Kimi Kirishima... wasza matka.- skończyłem jeszcze raz spoglądając na brunetkę. Dziewczyna patrzyła na mnie z niemałym zdziwieniem.
-To ja mam dzieci?!- krzyknęła zaskoczona- ile mnie tu lat nie było?!
-Mizurio i Hikari kończą dzisiaj dwanaście lat... nie było cię tutaj dosyć długo... a no właśnie, kto cię wskrzesił?!- zapytałem sprawnie zmieniając temat.
-Naprawdę?! Wszystkiego najlepszego dzieciaki!- krzyknęła nieco zbita z tropu do dwójki czerwonowłosym istotek, które wydawały się być równie zdezorientowane co ich matka.
-Nie zmieniaj tematu!- wymamrotałem- Chodź, porozmawiamy w cztery oczy.- zacząłem prowadzić brązowooką do pomieszczenia obok.
-Gaara, mimo, że jestem ożywieńcem potrafię kontrolować swoje ciało... do czasu, aż osoba, która przywróciła mnie do życia nie odetnie mi świadomości.- zaczęła rozmowę Kirishima- Musisz mnie zamknąć i nie wypuszczać dopóki nie uśmiercicie Haruo.
-On nadal żyje?!- krzyknąłem zdenerwowany.- Ale widziałem jak zabijał go jeden z żołnierzy naszej armii!
-Udało mu się zbiec. Ożywił mnie i wysłał tu, aby zniszczyć Sunę od środka, ale udało mi się na jakiś czas przejąć kontrolę nad ciałem. Mamy mało czasu!
-Tak, zdecydowanie.- odparłem smutnym tonem- wybacz mi.
-Nie masz mnie za co przepraszać, Gaara.- zbliżyła się do mnie tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. W końcu nie wytrzymałem jej bliskości. Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam.- powiedziała, gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Ja za tobą też.- odparłem uśmiechając się delikatnie.
-Ble! No naprawdę, zostawić was małych na małą chwilę nie można!- krzyczała Mizurio patrząc przez szparę w drzwiach na nasze poczynania. Widziałem, że z trudem tłumiła śmiech.
-Bardzo śmieszne, młoda.- powiedziałem również z grodem powstrzymując chichot.
-Wiesz co trzeba zrobić.- stwierdziła brunetka nieco spuszczając głowę- musisz mnie aresztować. Dłużej nie wytrzymam w odpieraniu się mocy mojego kuzyna.- złapała się za głowę i posunęła cicho.- cholera, zaczyna się.- to powiedziawszy krzyknęła padając na kolana. Z jej oczu popłynęły strumienie łez.
-Przepraszam Kimi, wyciągnę cię z tego, obiecuję.- użyłem piasku znajdującego się w mniejszej wersji grudy przy pasie i przyszpiliłem dziewczynę do ściany. Zamknąłem drzwi, aby żadne z moich dzieci nie widziało takiej sceny. To nie byłoby dla nich dobre, a wręcz straszne.
-Szyb-ciej.- wyszeptała jeszcze zanim jej brązowe tęczówki przybrały śnieżnobiały odcień. Twarz nie wyrażała absolutnie nic. Jakby należała do drewnianej lalki, a nie do Kirishimy. Twarz dziewczyny przypominała dawnego mnie, brak uczuć mówił mi na co patrzyły osoby postronne, gdy ich mijałem.
-Nie martw się- szepnąłem jej do ucha.- Wszystko będzie dobrze, obiecuje.- owijając brunetkę piaskiem uniemożliwiałem jej jakikolwiek ruch, czy używanie technik. Była bezbronna.
Dobra trochę opóźniony, ale jest 🙂 zadawajcie pytania, bo dostałam na razie jedno xD.
Pozdrawiam
Anonimek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top