"Niespodzwnka i efekt uboczny"

Gaara prowadził mnie za rękę, uprzednio zasłaniając moje oczy opaską z symbolem Suny. Rumieniąc się nieco, podążałam, wyznaczoną przez czerwonowłosego, trasą. Szłam już od kilku minut, bez przerwy nie odzywając się ani słowem.

-Nachyl się.- wyszeptał. Zrobiłam tak jak mi powiedział i zrobiłam kilka kroków w przód.

-Już jesteśmy?- zapytałam nieśmiało.

-Już.... chwila.... jesteśmy!- powoli odsłonił mi oczy. Opaskę schował do kieszeni marynarki.

-Wow.- Z wielkim zaskoczeniem przyglądałam się przestrzeni wokół. Była to piękna, duża jaskinia. Zewsząd była otoczona jasnobrązowymi skałami piaskowca. Mnóstwo stalagmitów, stalaktytów i stalagnatów wystawało z ziemi i sufitu owej groty.

-To tutaj szczerze rozmawialiśmy po raz pierwszy.- zaczął niebieskooki.- W tym miejscu poznaliśmy się jako dwoje znienawidzonych Jinchuuriki. Mieliśmy wtedy tak z siedem lat.- uśmiechnął się szeroko.- Chodź.- nieznacznie mocniej chwycił moją rękę i zaprowadził wgłąb jaskini.

Po pewnym czasie poczułam zapach spalanego wosku. Następnie zobaczyłam trzy małe tlące się płomyczki, zapalone na krwistoczerwonych świeczkach.

-Podoba ci się?- zaprowadził mnie bliżej, wyżej wymienionych, obiektów. Okazało się, że woskowe walce leżały na, zaścielonym białym obrusem, piaskowobrązwym stole. Zastawa była w formie dwóch talerzyków, kubków do lodów, z pyszną zawartością i sztućców.

-Gaara, sam to wszystko przygotowałeś?- zapytałam z nieukrywanym podziwem.

-Pomogli mi Kankuro i Temari, ale tylko trochę, a pomysł był mój.- czerwonowłosy dumnie wypiął pierś, aby chwilę po tym posadzić mnie na jednym z krzeseł stojących wokół stołu.

- Itadakimasu!- powiedzieliśmy równocześnie, nabierając pierwszą łyżeczkę lodów.

Księżyc prześwitywał przez szpary w suficie, wpuszczając do jaskini delikatny blask. Świecił on prosto na nasze uśmiechnięte twarze, dodając im nieco tajemniczości. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się do rozpuchu, aż do czasu kiedy księżyc był w zenicie. Gaara, z prędkością Żółtego Błysku Konohy, sprzątnął wszystko co znajdowało się na stole i wysłał, za pomocą piasku, do pokoju Kankura. Wywnioskowałam to po torze lotu przedmiotów.

-Przyda mu się trochę doświadczenia w sprzątaniu.- wymruczał, gdy jasnobrązowa kula zniknęła mi z oczu. Zaśmiałam się krótko.

-Mogę prosić?- zapytał podchodząc do mnie, wyciągając do mnie dłoń, wewnętrzną stroną ku górze.

-T-tak.- odparłam niepewnie chwytając go. Przeciągnął mnie do siebie i zaczął cicho nucić jedną z, dobrze mi znanych wolnych piosenek.

-Do you still remember, how we used to be,
Feeling together, believe in whatever,
My love has said to me,
Both of us were dreamers,
Young love in the sun,
Felt like my Saviour, my spirit I gave you,
We'd only just begun,

Hasta Mañana, Always be mine,

Viva forever, I'll be waiting,
Everlasting, like the sun,
Live Forever, for the moment,
Ever searching for the one,

Yes I still remember, every whispered word,
The touch of your skin, giving life from within,
Like a love song that I'd heard,

Slipping through our fingers, like the sands of time,
Promises made, every memory saved,
Has reflections in my mind,

Hasta Mañana, Always be mine,

Viva forever, I'll be waiting,
Everlasting, like the sun,
Live Forever, for the moment,
Ever searching for the one,

Back where I belong now, was it just a dream,
Feelings unfold, they will never be sold,
And the secret's safe with me,

Hasta Mañana, Always be mine.

Viva forever, I'll be waiting,
Everlasting, like the sun Live Forever, for the moment,
Ever searching for the one,

Viva forever, I'll be waiting,
Everlasting, like the sun,
Live Forever, for the moment,
Ever searching for the one,

Viva forever, I'll be waiting,
Everlasting, like the sun,
Live Forever, for the moment,
Ever searching for the one,

(Piosenka: "Spice Girls - Viva Forever" 😉 tłumaczenie pod rozdziałem.)

-Późno już.- powiedziałam nie kryjąc rumieńca palącego się moje policzki i odsunęłam się od chłopaka.

- Chodź, odprowadzę cię.- zaproponował łapiąc mnie na rękę. Mocniej ścisnęła jego dłoń, na co jego twarz wpełzł łobuzerski uśmieszek.- No to idziemy.

Szliśmy razem przez, puste już ulice Suny. Cały czas trzymaliśmy się za ręce. Czerwonowłosy zaprowadził mnie do naszego mieszkania i przebraliśmy się w piżamy. Miętowooki upierał się, abym to ja spała w łóżku, a on weźmie jakiś materac, gdyż nie idzie dzisiaj na noc do biura Kazekage.

-No dobra.- zrezygnowana położyłam się na miękkim materacu i przykryłam kołdrą. Słyszałam jeszcze kroki Kage, ale nie zdążyłam się wsłuchać. Zasnęłam.

Magia czasu

Obudziłam się o dokładnie 9:00. Przeciągnęłam się w pozycji siedzącej, ziewając przy tym. Spojrzałam w lewo i od razu spostrzegłam, że materac, na którym spał Gaara, jest pusty.

-Pewnie poszedł do biura.- zamyliłam się chwilę.- Dobra, może sprawdzę co tam u niego. To powiedziawszy ubrałam pierwsze lepsze ciuchy i spacerkiem ruszyłam w stronę budynku Kazekage.

Zapukałam cicho do drzwi gabinetu czerwonowłosego. Gdy usłyszałam donośne "Proszę", weszłam do środka. Miętowooki powitał mnie mocnym przytulanem i szerokim uśmiechem. Odwzajemniłam oba gesty i pomogłam Sabaku poukładać kilka świstków papieru walających się na biurku. Szybko uporaliśmy się z dokumentami, jednakże nie mogło to trwać wiecznie. Do pokoju wbiegł Kankuro i Baki z całą stertą papierzysk przesłaniających im połowy twarzy.

-Kazekage-sama, mamy kilka nieprzeczytanych raportów z ostatnich misji!- zaczął lalkarz. Zdumiony ilością, niegdyś pożytecznych drzew, złapał się za głowę. Za pomocą piasku odebrał dwa stosy dokumentów. Zaczęliśmy je przeglądać, a brat Gaary z jego byłym sensei wyszli z gabinetu śmiejąc się pod nosem z załamania czerwonowłosego.

-No to bierzemy się do roboty!- zarządziłam sięgając po pierwszą kartkę na stosie.

-Jak to "my"?- zapytał wyraźnie zdziwiony moim podejściem miętowooki.

-Pomogę ci! Szybciej skończysz i przygotujesz się na wyjazd. Nie będziesz musiał się spieszyć.- uśmiechnęłam się szeroko, szukając miejsca, w którym skończyłam czytać jeden z raportów.

-No dobra.- zakończył idąc w moje ślady i zaczynając czytać jeden z papierzysk.

Magia czasu

Przeglądanie wszystkich dokumentów zajęło nam czas do wieczora. Kankuro i Baki co jakiś czas dokładali nam coraz to większe sterty niepodpisanych i niesprawdzonych papierów. Uśmiechali się przy tym szeroko, a gdy opuszczali gabinet, głowę bym dała, że słyszałam chichotania.

-Ostatnia, daj mi ją, a ty idź do domu spać.- zarządał Gaara, zabierając mi jedyną kartkę papieru leżącą na kupce "nie sprawdzone".

-Nie ma mowy. Ty sprawdzałeś większość dokumentów. Ty wracaj do mieszkania. Zaraz dołączę.- wyrwałam mu świstek.

-Nie zgadzam się.

-Będziesz się ze mną kłócił o przeczytanie czegoś na kartce papieru? Proszę cię, zajmie mi to nie więcej jak trzy minutki,a ty w tym czasie przyszykujesz kolację.- zaproponowałam.

-Niech ci będzie.- zrezygnował z dalszej kłótni ze mną. Wstał pocałował mnie w policzek i wyszedł. Zarumieniona wróciłam do czytania tej, jakże ciekawej lektury.

Magia czasu

Gdy przeczytałam całą zawartość dokumentu, czułam niesamowite znużenie. Nie wiedziałam, jak można wytrzymać w takiej robocie na co dzień! Gaara jest niesamowicie wytrwały! Przetarłam zmęczone oczy wierzchem dłoni.

-No to pora się zbierać.- wyszeptałam pod nosem odkładając kartkę papieru na odpowiedni stos. Przeciągnęłam się jeszcze i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych z gabinetu.

-Narazie, Kimi!- krzyknął mi Kankuro, przez opuszczeniem budynku Kazekage.

Po paru minutach byłam w domu. Dochodziły z tamtąd dźwięki szalonej bieganiny. Niepewnie otworzyłam drzwi.

-Gaara?- powiedziałam podwyższonym głosem.

-Już jesteś, Kimi? Właśnie się przygotowuje na podróż do Kraju Żelaza. Ty pewnie jesteś zmęczona więc możesz już się położyć.- odparł czerwonowłosy wystawiając czubek głowy z sąsiedniego pokoju.

-Dobra.- ziewnęłam przeciągle.- Ale proszę cię, nie hałasuj tak. Sąsiedzi pewnie mają skojarzenia.- zaśmiałam się sama do siebie za tę, jakże niedorzeczną myśl.

-Ok.- miętowooki wystawił, z pokoju, w którym się znajdował, kciuk uniesiony pionowo w górze.

Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę sypialni. Położyłam się na łóżku i krzyknęłam krótkie 'dobranoc' w stronę sąsiedniego pokoju. Zasnęłam.

Magia czasu

Obudziłam się zawinięta w kołdrę niczym naleśnik. Na materacu obok nie było Gaary, znowu. Historia się powtarza. Dzisiaj musiał wstać bardzo wcześniej, gdyż musiał się udać do Kraju Żelaza na Szczyt Pięciu Kage.

-Kankuro i Temari pewnie też już nie ma.- przeszłam do pozycji siedzącej.- No to trzeba wrócić do formy nie będę się przecież bezczynnie wylegiwać podczas, gdy szanowny Kazekage haruje jak wół, żeby ochronić wioskę.- postanowiłam, podrywając się z łóżka.

Ubrałam się w brązową bluzkę na ramiączkach, trzy-czwarte dresowe spodenki, a na nogi założyłam czarne buty shinobi. Ochraniacz z symbolem Suny przywiązałam na czole, odgarniając kilka spadających mi na twarz kosmyków włosów. Z szerokim uśmiechem na ustach opuściłam mieszkanie i ruszyłam w kierunku pola treningowego.

Po chwili byłam na miejscu. Na początku wykonałam krótką rozgrzewkę w formie okrążeń wokół placu, rozciągania i wchodzeniu po pobliskiej, pionowej, stromej skale, bez pomocy rąk. Następnie spróbowałam przypomnieć sobie kilka technik, których nauczyli mnie przyjaciele z Konohy. Kage Bushin no jutsu. Tej nauczył mnie Naruto. Zawsze roześmiany i nadpobudliwy, ale i bardzo opiekuńczy blondyn. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, na wspomnienie niebieskookiego. Dobra, spróbujmy!

-Kage Bushin no jutsu!- obok mnie pojawiły się dwa moje dwa idealne klony. Poczułam, że kręci mi się w głowie. Pojawiły mi się mroczki przed oczami. Moje kopie zniknęły z kłębach szarego dymu. Moje ciało bezwładnie opadło na miękki piasek, który lekko zamortyzowały upadek. Ostatnie co widziałam to zbliżająca się, śnieżnobiała czupryna.

Magia czasu

Obudziłam się leżąc na jednym z łóżek szpitalnych Suny. Obok mnie, na krześle siedział Akio. Opierał głowę o dłonie, a łokcie podpierane były kolanami, oczy miał przymknięte jakby spał. Moje zdrętwiałe ciało, ani myślało ruszyć się o chociażby jeden milimetr, bez okropnego kłucia w klatce piersiowej i bólu głowy. Jęknęłam cicho. Białowłosy jak na żałowanie otworzył oczy przyglądając się mi swoimi krwistoczerwonymi oczami.

-Już wszystko w porządku?- zapytał z nutą troski w głosie. Że co? On i troska?! I do tego o mnie?! Coś mi się tu nie zgadza.

-T-a...- wydusiłam z siebie tylko tyle. Mój  stan nie pozwolił mi na nic więcej.

-Zupełnie zapomniałem o efekcie ubocznym mojego jutsu, a raczej o efektach ubocznych.- przyznał nakładając na twarz bezuczuciową maskę.

-J-ki-e- wychrypiałam.

-Opowiem ci jak trochę ochłoniesz i odpoczniesz.

-Al-e.- próbowałam dać mu do zrozumienia, że nie chce tyle czekać na poznanie odpowiedzi o moim wcześniejszym zasłabnięciu, jednak nie mogłam na swoich strunach głosowych wymusić ani słowa więcej.

-No dobrze. Powiem ci.- Jakby mi czytał w myślach! A może...

-Tak. Potrafię czytać w myślach, to jedna z umiejętności klanu Mitsuko, dlatego szybko się jej nauczyłem.- wyznał.

-Ekhem.- odkaszlnęłam znacząco.

-Więc słuchaj.- zaczął- technika, której użyłem miała znaczący wpływ na ciebie. Zarówno pozytywny, jak i negatywny. Udało mi się przywrócić cię do życia, jednak nie obyło się bez efektów ubocznych. Mianowicie...- zawadzał się przez chwilę. Cisza, która trwała, w tamtym momencie między nami zdawała się nie mieć końca. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w niezdecydowaną twarz białowłosego.

-No...- wycharczałam z trudem.

-Tak więc efektem ubocznym jest...

Jak myślicie, jakim efektem ubocznym jest użycie techniki Akia? Czy to coś poważnego? Napiszcie swoje pomysły w komentarzach!

Hehe wiem, że czekaliście długo na nowy rozdział, ale geografia nie dawała mi spokoju. Nie ma to jak 3 z testu poprawić najpierw na 3+ a potem na 4- 😂😂😂 dobra nie będę przedłużać. Przepraszam za błędy i zapraszam do komentowania!
Pozdrawiam serdecznie!
Anonimek

Tłumaczenie piosenki:

Czy wciąż pamiętasz nas sprzed wielu lat?
Wspólne uczucia, mej miłości wyznania - wiara w cokolwiek co przynosi świat
Ty i ja w marzeniach, pierwsze chwile naszej miłości
w blasku słońc
I choć był to ledwie początek, byłeś moim zbawieniem, swoją duszę oddałam Ci

A teraz żegnaj już choć wiem, że na zawsze pozostaniesz mój

Ach, żyjmy tak po wieki, będę tak czekać i trwać
To nigdy się nie skończy, jak słońce nie wypali się
Żyjmy tak po wieki, żyjmy dla tych chwil
I szukajmy tej jednej osoby, nie przestańmy, nie poddajmy się

Szept każdego słowa wciąż w mojej pamięci trwa
a dotyk Twego ciała jak miłosnej piosenki dźwięki
przy życiu trzyma mnie

Wszystko co obiecaliśmy sobie jak ziarenka piasku z czasem z dłoni wymyka się ale nad każdym odbiciem wspomnienia w myślach pochylam się

I choć żegnam się z Tobą wiem, że na zawsze pozostaniesz mój

Żyjmy zawsze, po wieki, będę tu wyczekiwać i trwać
To nigdy się nie skończy, jak słońce nigdy nie wypali się
Żyjmy tak po wieki, żyjmy dla tych chwil
I nie przestając szukać tej jednej osoby, nie poddajmy się

I wróciłam znów do punktu wyjścia, czyżby to był tylko sen?
Wszystkie nieujawnione uczucia, przynajmniej nikt nie sprzeda ich a cała tajemnica - nikomu nie zdradzę jej

Do zobaczenia kiedyś, na zawsze pozostaniesz mój

Żyjmy po wieki, będę tu wyczekiwać i trwać
To nigdy się nie skończy, jak słońce nie wypali się

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top