"Kim jesteście?"

Dla tych co nie czytali opisu: Jest to druga część, więc osoba, która nie czytała opowiadania pt.:" Proszę... ja już nie chcę być sam" nie zrozumie fabuły tego opowiadania. Także zapraszam do czytania poprzedniej części i nie przedłużam więcej!

Gaara
-Możesz powtórzyć?- zapytałem.

-Kim jesteś? To chyba dosyć proste pytanie? Gdzie ja w ogóle jestem? Co to za miejsce? Czekaj, co ja robię w szpitalu?- zapytała lodowatym tonem głosu, rozglądając się po sali.

-Nic nie pamiętasz? Zupełnie nic?- pojedyncza łza słynęła po moim policzku.

-Nie. Nic. A to źle?- znów ten jej lodowaty ton, przeszły mnie ciarki.

-N-nie... a pamiętasz jak się nazywasz?- zapytałem z nadzieją.

-Chyba, Kirishima Kimi? Coś mi świta... ile ja mam lat?! Gdzie są moi rodzice?!- odparła przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, na przeciwległej ścianie.

-Tak, nazywasz się Kirishima Kimi. Masz 15 lat, a twoi rodzice...- przerwałem na chwilę.- Nie żyją.- powiedziałem smutnym tonem.

-C-co?! Jak to nie żyją?!

-Opowiem ci później. Teraz musisz wypoczywać. Dopiero co się obudziłaś, a było z tobą ciężko. Zużyłaś bardzo dużo czakry.- powiedziałem wstając na równe nogi. Podeszłem do drzwi wyjściowych, moje miętowe tęczówki napotkały zimne, brązowe oczy brunetki. Wyszedłem bez choćby jednego słowa na pożegnanie.

Kimi
Czerwonowłosy spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Moje oczy stały się zimne, w końcu go nie znałam.

Czego się mam spodziewać po obcym?

Ale dlaczego on klęczał przy moim łóżku? Dlaczego tak się cieszył kiedy się obudziłam, albo dlaczego tak posmutniał kiedy zapytałam się go kim jest? Czy był dla mnie kimś ważnym, a ja po prostu nie pamiętam?

Jednak jest jedna rzecz, prócz imienia, które zapamiętałam i zapamiętam. Jest to nienawiść wszystkich ludzi do jinchuurikich. To na zawsze zostanie w mojej pamięci.

Gaara
-Kankuro, Temari, do mnie!- krzyknąłem sfrustrowany.

-Co się stało Gaara-sama?- zapytała blondynka, patrząc na mnie ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.

-Znajdźcie wszystkie księgi dotyczące klanu Kirishima, wypytajcie o niego inne wielkie nacje, a także te mniejsze kraje i wioski!- powiedziałem zdeterminowany.

-Ale co się stało?- zapytał brunet.

-Kimi mnie nie pamięta! Nic nie pamięta! Nikogo!- wyznałem w końcu ukrywając twarz w dłoniach.

-Co?! Naprawdę nic nie pamięta?!- zapytała Temari.

-N-nic, a nic.- odparłem przez łzy. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak wielkie znaczenie dla mnie miała... a teraz wszystko straciłem.

-Dobra, Kankuro, ja napiszę listy do innych wielkich nacji i mniejszych krajów, a ty razem z Bakim i babką Chiyo przeszukanie bibliotekę w poszukiwaniu ksiąg na temat klanu Kirishima.- zapowiedziała blondynka wychodząc z gabinetu.

-Nie zapomnijcie powiadomić Naruto i resztę jego przyjaciół z Konohy!- powiedziałem i sięgnąłem po dawno nie sprawdzane papiery, leżące na biurku.- Rola Kazekage jest męcząca.- wymruczałem.

Magia czasu

Kimi
Wstałam z łóżka szpitalnego. Strasznie mi się w tym szpitalu nudziło! Otworzyłam drzwi wyjściowe z sali i wyjrzałam na korytarz. Zobaczyłam mnóstwo spieszących się osób. Podeszła do mnie jakaś starsza, niska kobieta w podeszłym wieku. Miała masę zmarszczek na twarzy, fioletowe włosy do ramion i czarne oczy. Gdy mnie zobaczyła, zaczęła się mi uważnie przyglądać.

-Wszystko z tobą w porządku, Kimi?- zapytała.

-Tak wszystko dobrze. Tylko... kim pani jest?- zapytałam patrząc na nią nieufnie.

-Chiyo-baasama! Kazekage-sama panią prosi!- powiedział przechodzący akurat shinobi.

-Już idę!- odparła- tak jak już słyszałaś, jestem Chiyo-baasa. Jakbyś czegoś potrzebowała spytaj pracujących tutaj ninja lub Kazekage, on na pewno ci pomoże.- uśmiechnęła się do mnie, czego ja nie odwzajemniłam. Nadal nie wiedziałam, czy mogę jej ufać.

Przechadzałam się na korytarzu, wyglądając przez każde mijane, przeze mnie, okno. Za każdym widać było tylko kilka budynków z piaskowca i chodzących w pośpiechu ludzi.

Westchnęłam tylko i weszłam do, jak myśle, gabinetu Kazekage. W pomieszczeniu było niezwykle ciemno jak na środek dnia. Jedynie pojedyncza świeca oświetlała pokój. Ku mojemu zaskoczeniu, za biurkiem siedział, nikt inny jak, ten czerwonowłosy chłopak, który odwiedził mnie wtedy w sali. Leżał w tamtym momencie na swoim biurku. Widać było, że nie spał przez dłuższy czas.

-Yhym... dzień doby?- powiedziałam obojętnym tonem głosu.

-Co?... a dzień dobry, Kimi.- odparł zasypanym tonem głosu. -Wybacz, ale nie spałem od ponad 15 lat.- ziewnął przeciągłe.

-Jak to? Można tyle czasu nie spać?- zapytałam zdziwiona.

-Wszystko ci wytłumaczę. Siadaj.- wskazał na krzesło stojące przed jego biurkiem.- Więc tak. Ja jestem, a raczej byłem, jinchuuriki jednoogoniastego demona, imieniem Shukaku...

-Jinchuuriki? Shukaku? Co to?

-Jinchuuriki to osoba, która ma w sobie zapieczętowanego Bijuu, jedną z dziewięciu ogoniastych bestii. Ty masz w sobie dwuogoniastego demona imieniem Matatabi.- spojrzałam na niego marszcząc brwi.

-Ja?! Ja mam w sobie demona?!- krzyknęłam.

-Proszę uspokój się.- powiedział troskliwym tonem czerwonowłosy.- Tak jak mówiłem jesteś Jinchuuriki dwuogoniastego. Przed utratą pamięci bardzo dobrze panowałaś nad jego czakrą, niestety brakowało wam zgrania, przez co przesyłanie czakry Matatabi do ciebie trwało nieco dłużej.

-Nie wytłumaczyłeś mi, dlaczego nie spałeś przez te 15 lat.

-A tak... więc ja z moim demonem Shukaku nie dogadywaliśmy się, a wręcz przeciwnie. Co noc, kiedy kładłem się spać straszył mnie, że podczas snu zawładnie moim ciałem i pozabija wszystkich mieszkańców wioski. Tak więc trwałem tak dnie i noce. Niedawno, mój Bijuu został ze mnie wyciągnięty siłą i gdyby nie ty, najprawdopodobniej byłbym już martwy. Także dziękuje ci z całego serca.- uśmiechnął się do mnie ciepło.- Jednak do tej chwili ubolewam nad twoją utratą pamięci.- jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił.

-Jest jakiś sposób na odzyskanie moich wspomnień?- zapytałam zaciekawiona.

-Tego jeszcze nie udało mi się ustalić, ale moje rodzeństwo, razem z kilkoma innymi shinobi, przeszukuje biblioteki i wypytuje o twój klan inne kraje.

-Aha...- odpowiedziałam spuszczając głowę.- Nie powiedziałeś, co się stało z moimi rodzicami.

-Twoi rodzice byli wspaniałymi ludźmi... opowiedziałaś mi o nich historię dosyć niedawno. Z niej wynika, że poświęcili swe życia, aby uratować ich jedyne dziecko, ciebie.- powiedział smutnym tonem głosu.

-M-moi rodzice n-nie żyją, przeze mnie?!- po raz drugi podniosłam głos. Kilka łez spłynęło po moim policzku. Wybiegłam z gabinetu nie zwracając uwagi na nawoływanie ze strony czerwonowłosego.

Wyszłam z budynku Kazekage cicho szlochając.

-Kimi? Co ci się stało dattebayo?!- ktoś krzyknął. Podniosłam wzrok. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn o niebieskich oczach. Ubrany był w pomarańczowo-czarny kombinezon.

-A co cię to obchodzi!- krzyknęłam i pobiegłam wgłąb miasta.

Gaara
Kimi wybiegła z gabinetu zalana łzami. Nie chciałem żeby tak to się potoczyło! Może powiedziałem to zbyt ostro? To dla niej za dużo jak na jeden dzień! Najpierw dowiaduje się, że straciła pamięć i wszyscy na nią naciskają mimo, że ich nie pamięta, włącznie ze mną, a teraz dowiaduje się o swoich zmarłych rodzicach i obwinia się o ich śmierć.

Wybiegłem z gabinetu, kierując się do wyjścia z budynku. Wychodząc wpadłem na kogoś.

Uśmiechnąłem się do blondyna.
-Gaara! Wiesz co się stało Kimi? Wpadłem na nią przed chwila i zachowywała się jakby nie była sobą dattebayo!- zapytał Naruto.

-Straciła pamięć.- powiedziałem prosto z mostu.

-Jak to, straciła pamięć dattebayo?!- krzyknął poddenerwowany niebieskooki.

-To znaczy, że nie pamięta niczego i nikogo, prócz swojego imienia!- odkrzyknąłem sfrustrowany.

-To trzeba ją znaleźć!- wtrącił się Kakashi, którego dopiero teraz zauważyłem. Stał oparty o ścianę budynku Kazekage i czytał jakąś książkę.

-Jest ktoś jeszcze?- zapytałem Naruto.

-A jak myślisz?!- odezwał się wychodzący zza rogu brunet.

-Kiba!- krzyknąłem z lekkim uśmiechem.

-Nie tylko on!- powiedział ktoś spokojnym tonem głosu.- To przecież nasza przyjaciółka!

-Kiba, Hinata, Shino, Naruto, Sakura, Lee, Neji, Tenten, Shikamaru, Ino i Choji...- zacząłem recytować wskazując na poszczególne osoby. Gdy skończyłem usłyszałem szczekanie.

-Nie zapomnij o Akamaru!- powiedział Kiba głaszcząc pupila po głowie.

-Dobra wszyscy! Nie ma czasu! Dzielimy się na cztery grupy! W pierwszej są: Naruto, Gaara i Hinata. W drugiej: Kiba, Lee i Tenten. W trzeciej: Kakashi, Sakura, Ino i Shino, a w czwartej: Choji, Neji i ja.- powiedział Shikamaru spokojnym tonem głosu.

-Dobra... ale dlaczego tak, a nie tak jak w naszych podstawowych drużynach dattebayo?- zapytał blondyn robiąc głupią minę i drapiąc się po głowie.

-Ponieważ w każdej drużynie musi być, chociaż jeden, tropiciel. Naruto to podstawowa zasada ścigania, czy poszukiwania. Kto jak kto, ale ty powinieneś już o tym wiedzieć.- odparł brunet unosząc jedną brew nieznacznie w górę.

-Nie traćmy czasu! Szukajmy jej!- krzyknąłem. Po chwili wszyscy się rozeszli w cztery różne strony świata.

Kimi
Czego ci wszyscy ludzie ode mnie chcą?! Mam dosyć! Nikogo i niczego sobie nie przypomnę!

Szłam właśnie pustymi, bocznymi uliczkami Suny. Na moje szczęście, nikogo w nich nie było. Usiadłam pod ścianą, zsunęłam się na ziemię i zamknęłam oczy.

*Kimi! Hej, Kimi! Halo!*

-K-kto mówi?

*To ja, Matatabi!*

-Ten dwuogoniasty demon?! Czego chcesz?!

*Spokojnie, wiem co się stało i wiem, że mnie nie pamiętasz, ale byłyśmy przyjaciółkami.*

-Kto by chciał przyjaźnić się z demonem! Z potworem!

*K-Kimi... nie znałam cię od tej strony.*

-Daj mi spokój!

*Wiesz co? Mam cię dosyć! Nie proś mnie o nic, Bośni krzty mojej czakry nie dostaniesz!*

Nie usłyszałam jej więcej. Może to i lepiej? Mogłam ze spokojem odpoczywać i, spróbować zapomnieć... dopiero co zapomniałam absolutnie wszystko, a teraz nie chcę pamiętać o tym co się, dosłownie, przed chwilą dowiedziałam!? Co jest ze mną nie tak?!

Schowałam głowę między nogi.

-Hinata, jesteś pewna, że Kimi jest gdzieś tutaj?- usłyszałam głos niedaleko mnie.

-T-tak Naruto-kun. Wyraźnie wyczuwam tu jej czakrę.- powiedziała nieśmiało, jakaś dziewczyna.

Znaleźli mnie! Nie wiem komu ufać! Muszę pryskać! Chcę być sama! Zaczęłam biec w stronę przeciwną do tej, z której dobiegały owe głosy. Moje niesamowite szczęście chciało, żeby, potknęła się o leżącą na ziemi puszkę.

-Ej słyszeliście to?- poznaje ten głos... to ten czerwonowłosy chłopak, sam Kazekage!

-Szybko! Sprawdzimy to!- teraz wydaje się, że odezwał sie ten blondyn, na którego wcześniej wpadłam.

Szybko wstałam, otrzepałam się z piasku i pobiegłam dalej. Biegłam cały czas spoglądając za siebie.

W pewnym momencie na kogoś wpadłam. Upadłam na miękki piasek. Próbowałam wstać, ale przeszkodził mi śnieżnobiały pies, wskakując na mnie i liżąc mnie po twarzy.

-Znaleźliśmy cię, Kimi!- powiedział brunet z czarnymi oczami i kombinezonie o tym samym kolorze. Jak się domyślałam, był to właściciel zwierzaka, który na mnie leżał, merdając puszystym ogonem we wszystkie strony.

Obok niego stał ulizany szatyn z czarnymi oczami i bardzo grubymi brwiami. Ubrany był w obcisły, zielony kombinezon. Z boku zauważyłam jeszcze dziewczynę o brązowych włosach, uczesanych w dwa koki po bokach głowy. Oczy miała brązowe, a na sobie miała białą bluzkę na długi rękaw i bordowe, luźne spodnie trzy-czwarte.

-Kim jesteście?- zapytałam.

-Gaara mówił nam o twojej amnezji! Więc tak, ja jestem Inuzuka Kiba! Ten wyrazisty chłopak obok to Rock Lee, a ta panienka to Tenten!- przedstawił wszystkich właściciel psa.

-Miło mi.- odparłam lekko się uśmiechając.- Możecie mnie zostawić na chwilę samą? Muszę coś sobie przemyśleć.- zapytałam.

-Jasne! Siła twojej młodości przezwycięży dolegliwości amnezji!- krzyknął Lee, płacząc ze szczęścia.

-On jest zdecydowanie DZIWNY!- stwierdziłam w myślach.

Po chwili doszły do mnie inne osoby, które też mi się przedstawiły. Gaara odstawił mnie do swojego domu, abym mogła tam odpocząć, a sam wrócił do gabinetu. Podobno miał jeszcze kilka spraw do załatwienia. Pożegnałam się z nim, poszłam do jego pokoju, położyłam się na łóżku i zaczęłam tępo patrzyć się w sufit. Nie poczułam kiedy zmorzył mnie sen.

Gaara
Zostawiłem Kimi u mnie w domu ze względu na to, że zostałem poinformowany, że w bibliotece znaleziono książkę na temat klanu Kirishima. Niezwłocznie wyparowałem do gabinetu, sięgnąłem po książkę i zacząłem ją czytać od deski, do deski.

Koniec pierwszego rozdziału drugiej części! Cieszę się, że pod ostatnim rozdziałem pierwszej części były cztery komentarze, motywujące mnie do napisania dalszej części!
Pozdrawiam serdecznie te osoby, które być może to czytają, ale także te, które czytają to tak po prostu!😄😄
Anonimek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top