Jesteś szalony.
Nick
Gdy wyszedłem z domu Aarona czułem się podle. Byłem wściekły na siebie, że to co zrobiłem. Chciałem jej coś udowodnić, a tylko zraniłem. Wykorzystałem ją w najgorszy sposób. Zawsze powtarzałem, że nigdy nie potraktuję jej jak łatwej panienki, a zrobiłem coś nawet gorszego. To nie była miłość, a chęć pokazania władzy. Słyszałem jej płacz za drzwiami i poczułem się jak skończony drań. Obiecałem jej, że jej nie skrzywdzę, a właśnie to zrobiłem. Sam też czułem jak moje serce się rozsypało, gdy powiedziała mi patrząc w oczy, że mnie nie kocha. Wtedy zaślepił mnie ból, ale teraz jestem pewny że kłamie. Nie mogłaby tak nagle przestać mnie kochać. Nie wiem co tu się dzieje, ale zamierzam się dowiedzieć. Muszę umówić się na piwo z Aaronem i spróbować wyciągnąć to od niego. Emily jest zbyt uparta, aby sama mi powiedzieć.
Postanowiłem pojechać do domu i odpocząć. Żebra dawały mi się we znaki i ledwo wytrzymywałem ból. Teraz gdy postanowiłem się nie poddać , zrobiło mi się trochę lżej. Dam jej kilka dni na ochłonięcie i znowu się z nią spotkam. Miałem za to innym plan do zrealizowania. Uśmiechnąłem się wyobrażając jej minę.
Jeszcze wieczorem wziąłem prysznic , a pózniej położyłem się na łóżku i wybrałem numer Emily. Bałem się , że może nie odebrać ale jednak to zrobiła.
-Czego chcesz As?- westchnęła cicho.
-Co słychać kotek?- zapytałam jakby nigdy nic. Usłyszałem jak bierze głęboki oddech.
-Po co dzwonisz? Wszystko sobie wyjaśniliśmy Nick. Daj mi spokój. - powiedziała, a ja się uśmiechałem.
-Chce posłuchać wyznania miłości mojej narzeczonej.- odpowiedziałam spokojnie i czekałem na reakcje.
-Cholera jasna nie jestem Twoją narzeczoną! - krzyknęła i usłyszałem jak w coś uderzyła.
Cieszyłem się, że nie udaje obojętnej jak wcześniej. Chciałem ją złamać. Będą ją tak długo męczyć, aż nie wytrzyma i w złości wykrzyczy mi prawdę. Jest zbyt wybuchowa, aby udawać przez długi czas.
-Jesteś. A teraz powiedz, że mnie kochasz. - zaśmiałem się i usłyszałem jej płacz.
-Nie kocham Cię.- powiedziała słabym, ledwo słyszalnym głosem.
-To kłamstwo. Tak bardzo mnie kochasz, że stoisz tam i płaczesz. - odpowiedziałem zadowolony.
-Nie!-krzyknęła głośno.
-I znowu próbujesz mnie okłamać kotek. Jeśli sądziłaś, że się mnie pozbędziesz, to mnie nie znasz. Nie odpuszczam tak łatwo, gdy mi na czymś zależy. Śpij dobrze Emily......i śnij o mnie.
-Nie będę.- krzyknęła , ale szybko się rozłączyłem.
Miałem zamiar dzwonić do niej przez najbliższy czas i nie pozwolić o sobie zapomnieć. Następny telefon będzie jutro. Muszę kupić nowy numer , bo jestem pewny że ode mnie już nie odbierze.
Następnego dnia rano ubrałem garnitur i poszedłem do pracy. Musiałem się czymś zająć na kilka godzin, bo inaczej zwariuję. Przez mój pobyt w szpitalu zebrało mi się sporo pracy, więc czas minął mi bardzo szybko. Po południu wpadł do mojego biura Tomas i poszliśmy razem na lunch.
-Dowiedziałeś się czegoś?- zapytał gdy już złożyliśmy zamówienie.
-Nie. Ten uparciuch twierdzi, że nic do mnie nie czuję i zerwała zaręczyny. - powiedziałem.
-I mówisz to tak spokojnie? Czemu nic nie robisz? - krzyczał, a ja się uśmiechałem.
-Robię. Nasz ślub się odbędzie w terminie. Nie oddała mi pierścionka. - zmarszczył brwi i nic nie rozumiał.
-Gdzie ona jest?
-U Aarona lub w swoim mieszkaniu. Nie wiem dokładnie. Ale poczekaj, daj mi swój telefon. - wpadłem na pomysł.
Wyjął go po chwili i mi podał. Wybrałem numer Emily i rozsiadłem się wygonie. Tomas przyglądał mi się zdziwiony. Usłyszałem jej słodki głos w słuchawce.
-Tak Tomas?
-Cześć kotek. Gdzie jesteś?- zapytałam. Usłyszałem jej westchnienie.
-Jezu, to znowu Ty. Daj mi spokój. - odpowiedziała, a ja w duchu cieszyłem się, że nie rozłączyła się odrazu.
-Chcę się tylko dowiedzieć czy wybrałaś już suknię?- zapytałem i usłyszałem jak coś mówi cicho do siebie. Pewnie mnie przeklina na wszystkie możliwe sposoby.
-Jaką suknie As?- odezwała się w końcu
-Na ślub. Oczywiście nasz ślub. - odpowiedziałem i szybko krzyknęła.
-Nie pobierzemy się.-krzyknęła głośno.
-Naturalnie, że tak. 10 kwietnia, sama wyznaczyłaś tą datę, zapomniałaś? Kochaliśmy się wtedy.-
-Pamiętam, ale zerwałam zaręczyny. Powiedziałam Ci.........- nie dałem jej skończyć i spojrzałem na uśmiechniętego Tomasa. Podniósł kciuki do góry na znak, że dobrze robię.
-Przyrzekam Ci , że się pobierzemy. Choćbyś wierzgała na wszystkie strony, doprowadzę Cię do ołtarza. - powiedziałem i się rozłączyłem.
-Jesteś szalony Nick.- usłyszałem brata i roześmiałem się głośno.
Wyobrażałem sobie jak stoi w pokoju i jest na mnie wściekła. Zna mnie bardzo dobrze i wie, że jej nie odpuszczę. Jest dla mnie wszystkim i nie pozwolę jej odejść. Nie może z nas tak łatwo zrezygnować, bo ja nie zamierzam. Będę o nią walczył i zaciągnę ją do ołtarza choćby siłą.
Następnego dnia zadzwoniłem do Aarona i umówiliśmy się w barze. Ubrałem szary podkoszulek do jeansów i wziąłem telefon. Kilka minut pózniej byłem już na miejscu. Zamówiłem dwa piwa i czekałem , aż się zjawi. Zobaczyłem jak wchodzi do środka i się rozgląda, więc go zawołałem.
-Cześć - uścisnął mi dłoń i usiadł obok.
-O czym chcesz pogadać?- zapytał po chwili
-O Emily oczywiście. Jest u Ciebie, więc zapewne wiesz o co chodzi. - odpowiedziałem i przyglądałem się mu.
-Nie będę mieszał się w wasze sprawy Nick. Mam swoje życie. - usłyszałem i z jednej strony miałem ochotę krzyknąć , a z drugiej go rozumiałem.
-Ale ja muszę się dowiedzieć co się stało? Byliśmy szczęśliwi. Mieliśmy wziąć ślub Aaron. - próbowałem mu wytłumaczyć swoją sytuację.
-Rozumiem Nick. Wiem, że jest Ci ciężko, ale musisz zaakceptować jej decyzję. Daj jej spokój i nie zrób niczego przez co będę musiał obić ci gębę. - powiedział i był bardzo poważny.
Zastanawiałem się nad jego słowami i nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Każe mi pogodzić się z jej decyzją i zapomnieć. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie znajomy głos , a raczej śmiech. Odwróciłem się i zamarłem. Emily siedziała przy stoliku z jakiś facetem. Rozmawiali i śmiali się nie zwracając uwagi na nic innego. Wstałem szybko i chciałem do nich podejść, ale zatrzymał mnie Aaron.
-Nick uspokój się. - powiedział i trzymał mnie mocno.
-Co to za typ?! Wytłumacz mi to do cholery!- krzyknąłem i wtedy mnie usłyszała.
Odwróciła się w naszą stronę i pobladła. Szybko jednak odwróciła wzrok i znowu zaczęła rozmawiać.
-To Jason. Jej nowy znajomy. - usłyszałem Aarona i spojrzałem na niego.
-Jak to? Ma innego faceta? - nie mogłem w to uwierzyć.
-To znajomy. Nic więcej, więc zostaw ich. Idziemy stąd. - pociągnął mnie za rękę.
Patrzyłem jak gość bierze ją za rękę i patrzą sobie w oczy. Uśmiechali się do siebie i wyglądali jak para zakochanych. Nie wytrzymałem i podbiegłem do nich. Stałem przy stoliku i patrzyłem na nich z góry.
-Odejdz Nick. - wyszeptała i wyglądała na zdenerwowaną. Została przyłapana, więc nie dziwię się jej.
-Co Ty wyprawiasz Emily?! Odpowiadaj!- krzyknąłem i czułem, że tracę nad sobą panowanie.
-Nie jesteśmy już razem , więc nic Ci do tego. - odpowiedziała, a ja zaciskałem pięści.
-Nick opanuj się!- stanął za mną Aaron i położył rękę na ramieniu. Zaśmiałem się głośno.
-Ja mam się opanować?! Mieliśmy wziąć ślub za 3 tygodnie. Wiesz co , masz rację. Teraz wierze, że przestałaś mnie kochać.- wycedziłem przez zęby. Podałem rękę jej nowemu facetowi i powiedziałem.
-Powodzenia. Przyda Ci się.
Wyszedłem i nawet nie obejrzałem się za siebie. Jest wolna tak jak tego chciała, a ja zacznę nowy życie. Stanę się znowu zimnym draniem bez serca. Emily właśnie je podeptała i nic już nie zostało.
Miałem ochotę się upić. Potrzebowałem alkoholu, dużej ilości.
Kolejny rozdział :) Co dalej się wydarzy? Jak myślicie? Chciałabym usłyszeć wasze propozycję. :):) Kto w końcu nie wytrzyma ? Czy Nick ją zdradzi? Czy Emily nie przesadziła?
Pozdrawiam wszystkich czytelników i dziękuję za bardzo miłe słowa :):)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top