XIV. Przyznanie się
Długopis w moim ręku zaczął drżeć. Dopiero wtedy doszło do mnie, jak bardzo się denerwowałem. Kolejny spojrzałem na zupełnie pustą kartkę. Bałem się zacząć. Psycholog kazał mi napisać list do brata, bo skoro byłem na tyle odważny, aby tam pojechać, to na pewno znajdę w sobie siłę, aby nabazgrolić do niego parę słów o swoich postępach. Niby to nic trudnego, mógłbym to olać i mieć z głowy, ale... Naprawdę chciałbym móc napisać, że zrobiłem parę kroków do przodu, ale coraz boleśniej dociera do mnie, że to wszystko nie ma znaczenia. Miłość do Jagody czułem i czuję nadal, ale to nie jest wystarczające, skoro nie zawsze było między różowo, to przydałoby się dowiedzieć co i nie powielać własnych błędów.
Pragnąłbym także wrócić do skoków, ale aby to zrobić zupełnie świadomie, to muszę przypomnieć sobie wszystko o osobach z kadry czy sztabu. Może sam zacząłem sobie to wszystko komplikować, ale skoro pan psycholog nie wyznaczył mi jasnej, prostej trasy do odzyskania pamięci, to najlepszy dowód na to, że muszę to zrobić sam.
Długopis zaczął zwisać niebezpiecznie nisko nad kartką. Już za parę minut zostaną tam umieszczone pierwsze wyrazy.
Drogi Kubo! - zacząłem i chociaż brzmi to bardzo sztucznie, to nie miałem zamiaru tego zmieniać. Zawsze najtrudniej mi było zacząć i skoro to miałem już za sobą, to mogłem spokojnie skupić się nad dalszą częścią. I tu pojawiał się kolejny problem, mimo że on raczej, i tak nigdy tego nie przeczyta, to nie zmieniało faktu, że ułożenie tego w logiczną całość było piekielnie trudne. Wstałem i otworzyłem okno, licząc, że to mi pomoże.
- Tak to ty nigdy nie zaczniesz - mruknęła Jagoda, która dotąd pracowała na laptopie. - Zawsze robiłeś miliard rzeczy, zanim zaczynałeś podejmować konkretne działania.
- To może powiedz mi, jak mam zacząć? - przygryzłem wargę i usiadłem obok niej. Poprawiłem niebieskie pasmo włosów, które właśnie wypadło z jej koka. Wyglądała naprawdę uroczo. Tym bardziej, że nie była umalowana.
- Dziwię się, że w ogóle to robisz- spojrzała na mnie, swoimi pięknymi oczami, a ja wiedziałem jedno, że nie ma szans, abym wrócił do listu. Położyłem dłoń na jej policzku. - Nie chcę cię zniechęcać, ale to ci raczej nie pomoże.
- Mhm - mruknąłem i złożyłem delikatny pocałunek na jej wargach, nie protestowała, odłożyła tylko laptop na mały stolik i przyciągnęła mnie do siebie, włożyłem rękę pod jej bluzkę, była taka ciepła. Nie chciałem psuć tej chwili, więc tylko mocniej do niej przylgnąłem.
Ona przejęła inicjatywę i zdjęła moją koszulkę.
- Trochę ci się przytyło - mruknęła mi do ucha, a ja tylko się zaśmiałem.
- Jesteś przemiła - również zająłem się jej bluzką. Zmarszczyłem brwi. - Za to ty strasznie schudłaś...
***
Od dawna podejrzewałem, że coś jest nie tak. Od jej zimowej sesji nie układało nam się. Mijaliśmy się, czułem, że tracę jej przyjaźń, po mału, zaczynałem się godzić z myślą, że już nigdy nie dojdzie między nami do czegoś więcej. Jednak chciałem uratować przynajmniej naszą przyjaźń, dlatego postanowiłem odwiedzić ją tuż przed rozpoczęciem sezonu.
Drzwi jej mieszkania nie były zamknięte. Kiedy wszedłem do korytarza, od progu poczułem silny zapach męskich perfum. Poczułem, że coś we mnie pęka. Musiałem jej dzisiaj wszystko powiedzieć, nawet przy nim... Tyle czasu się oszukiwałem, że między nimi nic nie ma, że po tej sesji zdjęciowej przestali się spotykać, ale... Dopiero teraz zrozumiałem jaki byłem naiwny, to Michał był zawsze obok niej, to z nim wynajmowała mieszkanie...
- Jaga! - zawołałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Poszedłem dalej, na podłodze walały się jakieś opakowania po lekarstwach, wszędzie były jakieś ubrania.
- Tutaj - usłyszałem głos Michała i podążyłem do łazienki. Ona siedziała na podłodze, zupełnie nieruchomo, on starał się ją podnieść, ale dziewczyna była jak lalka. Spod, zbyt obszernej (nie mojej), męskiej bluzki wystawały patykowate nogi...
Podszedłem do nich, mężczyzna spojrzał na mnie z czymś w rodzaju ulgi.
- Weź ją - poprosił, a ja przytuliłem dziewczynę do siebie.
- Coś ty jej zrobił? - warknąłem. Zamiast przyjaciółki w ramionach trzymałem kościotrupa, czułem każdą jej najmniejszą kostkę.
- Jak na modelkę była za gruba i... - poczułem, jak dziewczyna się we mnie wtula, jak szuka u mnie wsparcia.
- Wyjdź - syknąłem i wziąłem Jagodę na ręce. Objęła mnie mocno za szyję. Michał rzucił w naszą stronę tylko wystraszone spojrzenie.
- Już tu nie wrócę - powiedział i wyszedł. Zostaliśmy sami. Posadziłem Jagę na wannie, ale ona nie chciała mnie puścić.
- Zostanę - obiecałem. Ona tylko skinęła głową.
- Przepraszam - powiedziała i pozwoliła, abym się trochę odsunął.
- Za co? - patrzyłem na nią z przerażeniem. Jej nogi były jak patyki, tak samo, jak ręce. Twarz jej się wydłużyła, uwydatniły jej się kości policzkowe.
- Nie odzywałam się ostatnio - zręcznie zmieniła temat, nie patrząc mi w oczy. -Dużo pracowałam.
- Właśnie widzę - ukląkłem przed nią.
- Nie oceniaj - poprosiła.
- Przynajmniej teraz się sobie podobasz? - zapytałem. Nie krzyczałem, nawet nie podniosłem głosu. - Czy to jemu się miałaś podobać?
- Maciuś - szepnęła i wyciągnęła w moją stronę kościstą dłoń. - Tylko... Zostań.
- A co mam zrobić? - poczułem się zupełnie bezsilny, ale i odpowiedzialny, wiedziałem, że muszę jej pomóc. - Idziemy do kuchni, coś zjesz.
- Nie będę w ciebie wymuszał - obiecałem, kiedy zobaczyłem jej minę. - Ale potem zabiorę cię do lekarza.
Nie odpowiedziała tylko spróbowała wstać. Zachwiała się, ale przytrzymałem i wziąłem na ręce, nic nie ważyła.
- Nawet nie wiesz, jak idiotycznie się czuję - powiedziała.
- I bardzo dobrze. Zachowałaś się, jak skończona kretynka, wpadłaś w anoreksję tylko dla jakiegoś... - zacząłem i ścisnąłem ją mocniej. Czułem pulsującą we mnie złość.
- A gdybym zrobiła to dla ciebie? - zapytała.
- Nigdy bym sobie nie wybaczył, nie jestem tego wart, nikt nie jest - odpowiedziałam machinalnie.
***
- No proszę, proszę - z bolesnego wspomnienia wyrwał mnie znajomy głos pani Zofii. - Widzę, że jednak postanowiliście powiększyć rodzinkę.
Odskoczyliśmy od siebie z Jagą, jak dwoje uczniaków przyłapanych na gorącym uczynku.
- Uważam, że to doskonały pomysł, dopóki Maciek nic nie pamięta będzie często w domu, Adaś będzie miał rodzeństwo, Jagoda kolejne dziecko na głowie... - staruszka usiadła naprzeciwko nas, poczułem się trochę niezręcznie. - Przepraszam, że przeszkodziłam, ale chciałam tylko powiedzieć, że przyszła pani Joasia z córeczką. Zaraz podam obiad.
- Dziękujemy - odpowiedziałem, ale ona tylko się uśmiechnęła.
- Coś ci się pazurki starły, bo taki potulny się stałeś - powiedziała i wstała.
Kiedy wyszła, spojrzałem na Jagę. Dziewczyna była zarumieniona i rozgrzana. Zacząłem się śmiać.
- O co ci chodzi? - zapytała i sięgnęła po swoją bluzkę. Musiała się na mnie położyć, aby ją dostać.
- Jesteś śliczna - odpowiedziałem. - Tylko... Za chuda...
- Pamiętasz? - w jej oczach pojawił się wstyd i zasłoniła się bluzką.
- Wtedy przyszedłem ci powiedzieć, że cię kocham i że zawszę będę na ciebie czekał - wstałem i ubrałem się. - Ale wtedy potrzebowałaś przyjaciela a nie kochanka.
***
W salonie czekała już na nas Asia. Otylia i Adaś bawili się razem na podłodze. Dziewczynka była trochę starsza, ale to im nie przeszkadzało. Rozczuliłem się, ale Jaga skarciła mnie wzrokiem, ale ja i tak zacząłem się zastanawiać, jakby to było mieć taką małą księżniczkę w domu.
Po przywitaniu usiedliśmy do obiadu, Gregor zajął miejsce pomiędzy mną a panią Zofią. Patrzył to na mnie, to na Jagę, a uśmiech nie schodził z jego ust.
- Jak było? - zapytał, a ja dopiero teraz zorientowałem się, że mam na lewą stronę założoną koszulkę. Spuściłem wzrok, blondyn zaśmiał się cicho.
- U Kuby jest lepiej - powiedziała nagle Joasia. - Złapał małą za rączkę, trochę za mocno, więc zaczęła płakać, on wtedy cofnął dłoń.
Serce zabiło mi szybciej. Była szansa, jeżeli się wybudzi będzie jedyną osobą, która będzie w stanie mi wszystko opowiedzieć.
- Muszę się z nim zobaczyć - oznajmiłem. - Pojedziemy tam wszyscy...
- Nie wiem czy jest to dobry pomysł - wtrąciła Jagoda, dopiero teraz zauważyłem, że kobiety prawie w ogóle na siebie nie patrzą.
- Nie mam nic przeciwko - odparła Joanna i nachyliła się nad swoją córeczką, uśmiechnęła się także do Adasia.
- Zostanę tutaj - Jaga spojrzała na panią Zofię, która tylko wzruszyła ramionami.
***
Adaś miał prawie tydzień, kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Jagoda była z nim już w domu, siedziała przy jego łóżeczku.
- Weź go na ręce - uśmiechnęła się Asia i spojrzała na Jagę. - Nawet Maciek się nie bał.
- To jego dziecko - mruknęła kobieta, chyba tylko ja zauważyłem, jak zbladła.
- Podziwiam cię chłopie - mruknął Kuba i spojrzał na swoją córeczkę. - Bałbym się, że je opuszczę.
- Mam to samo - uśmiechnęła się Jagoda. - Zawsze miała dobre relacje z moim bratem.
- Ale to jest facet - Joanna przewróciła oczami i podeszła do Kuby. - Ty powinnaś...
- Nie dopuścić, aby coś mu się stało - dokończyła Jaga. - To właśnie robię. Pozostawiając lulanie Maćkowi.
- Robisz z niego niańkę - zaśmiała się blondynka. - Sama też musisz go nosić, dziecko potrzebuje też twojego ciepła...
- Asiu... - mój starszy brat spróbował załagodzić sytuację.
- Nic się nie dzieje. Mamy z Joanną inne spojrzenie na sposoby wychowywania dziecka.
- Musisz okazywać mu więcej miłości...
- Okazuję - ucięła Jagoda i wstała, otuliła się szczelniej bluzą i podeszła do mnie oraz Adasia. Prawie się uśmiechnęła.
- To nie wystarcza - Asia nie zauważyła, kiedy trochę przegieła.
- Może, ale ja jeszcze nie czuję się gotowa na nic więcej - odpowiedziała Jaga.
- Nie musisz. Tu chodzi o instynkt.
- Może ja go nie mam.
- No tak, nowoczesna panienka z Warszawy jest ponad takie odczucia...
***
Spojrzałem jeszcze raz na obie kobiety.
- Wiem, że Jagoda jest naprawdę piękną dziewczyną, ale jedz, bo ci obiad wystygnie - skarciła mnie pani Zofia.
- Nie jestem głodny, do tego Jaga w jakże delikatny sposób zasugerowała, że powinienem trochę schudnąć - odpowiedziałem, a dziewczyna zarumieniła się. Wszyscy na nią spojrzeli.
- Ja... - zaczęła.
- Masz rację, jeszcze trochę pożyję na obiadach u pani Zofii i się w swoje ubrania nie zmieszczę.
- Przynajmniej będziesz wyglądał jak mężczyzna - mruknęła kobieta.
Gregor zaczął się śmiać i poklepał mnie po brzuchu.
- Jagoda chyba przesadza, ale ja nie widziałem cię bez koszulki - wyszczerzył zęby.
Moja bratowa spojrzała zaskoczona najpierw na mnie a potem na Jagę, po czym wybuchnęła śmiechem.
- Widzisz, malutka - zwróciła się do swojej córeczki. - Niedługo będziesz miała kolejnego braciszka, albo siostrzyczkę.
- Siostrę - ucieszyła się dziewczynka a Jagoda coraz bardziej sprawiała wrażenie, jakby chciała schować się pod stołem, ja, mimo że wszyscy się śmiali, to nie czułem się zażenowany, raczej byłem szczęśliwy.
- Naprawdę musicie wszyscy przyjechać - powiedziała Asia i ścisnęła dłoń Jagi.
I co myślicie o Asi? Mam nadzieję, że może być i że pamiętaliście Michała😂, nie wiem czy dobrze wszystko ujęłam, ale chyba jest dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top