•2•
Pov. Polska
Gdy wstałem rano mojego partnera nie było ze mną w łóżku, udałem się do kuchni gdzie go zastałem.
-[Szwecja] Jak się spało kochanie?-uśmiechnął się.
-[Polska] Dobrze..-uśmiechnąłem się delikatnie.
Nigdy nie wspominałem Szwecji że mam problemy ze snem. Żyjemy ze sobą już tyle lat a ten nadal wydaje się być dość tajemniczy.
-[Polska] Ale ładna pogoda.-podszedłem do okna z uśmiechem na twarzy.-Bardzo chciałbym wyjść na dwór..
Szwed podszedł do mnie po czym położył dłonie na moich biodrach.
-[Szwecja] Oj No wiem.. ale wiesz że nie możesz.
-[Polska] To nie sprawiedliwe..
-[Szwecja] No wiem, wiem, ale nic nie poradzimy na to że masz tyle alergii, na przeróżne rodzaje pyłków a nawet na słońce.. a wiesz że akurat bardzo pyli na dworze..
Westchnąłem cicho po czym odszedłem od okna, czy to w ogóle możliwe aby mieć aż tyle alergii..? Ale faktycznie nie mamy w domu żadnych kwiatów..
-[Szwecja] Nie chcemy cię narażać.-uśmiechnął się.
-[Polska] Racja..-usiadłem się przy stole.
-[Szwecja] Dobra zjedz sobie śniadanie a ja lece do pracy, pamiętaj aby nie wychodzić na dwór!-ucałował mnie w czoło po czym wyszedł z domu zakluczając drzwi.
Od Szwecji dowiedziałem się że straciłem pamięć przez jakiś wypadek, powiedział mi też że nie mam żadnej rodziny bo zmarli w pożarze, musiałem się z tym pogodzić.
Udałem się do łazienki aby wziąć prysznic, gdy szukałem szamponu znalazłem pudełko z brązową farbą do włosów.
-[Polska] Farba do włosów?-spojrzałem na pudełko lekko zdziwiony.-Chwila to by znaczyło że Szwecja farbuje włosy.. ciekawe czemu mi nie powiedział.
Odłożyłem farbę na jej miejsce po czym wziąłem szybki prysznic. Po prysznicu ubrałem się w wygodne ubrania po czym udałem się zjeść śniadanie.
-[Polska] Siedzenie w tym domu samemu przez całe dnie mnie przytłacza.. No co ja mam tu robić..?-Nie oczekiwałem odpowiedzi, bo od kogo?
Po zjedzeniu śniadania pomysłem po sobie naczynia. Po pozmywaniu brudnych naczyń usiadłem się na kanapie w salonie, słońce dzisiaj naprawdę ładnie świeciło, i można było zauważyć że na dworze było bardzo ciepło.. Siedziałem skulony na kanapie zastanawiając się co mogę ze sobą zrobić..
Pov. Włochy
Dzisiaj był przepiękny dzień, udałam się do biura niemca aby zobaczyć co porabia.
-[Włochy] Ej staruchu dużo masz jeszcze tej pracy?-podeszłam bliżej do jego biurka.
-[Niemcy] Jak widać tak. A co?-spojrzał na mnie znad sterty papierów.
-[Włochy] Nie możesz całymi dniami kisić się w tym biurze, widzisz jaka jest piękna pogoda??-uśmiechnęłam się szeroko.
-[Niemcy] Włochy-
-[Włochy] Nie Niemcy, ruszaj dupę i idziemy na kawę i jakieś ciasto.-powiedziałam stanowczo.
-[Niemcy] Mam inny wybór?-westchnął.
-[Włochy] Nie masz.-posłałam mu szeroki uśmiech.-A teraz wstawaj idziemy do mojej ulubionej kawiarni, tej na mieście!-pociągnęłam go za rękę.
-[Niemcy] Ehh No dobrze..-uśmiechnął się delikatnie.
-[Włochy] Czy ja dobrze widzę?? Niemcy się uśmiecha!! Trzeba będzie zapisać to w kalendarzu.-zaśmiałam się.
Niemiec zaśmiał się cicho, widzenie go z nawet lekkim uśmiechem na twarzy od razu sprawia że dzień staje się lepszy. Z uśmiechem jak banan wyciągnęłam starucha na świeże powietrze i zaczęliśmy powoli zmierzać do kawiarni która znajdowała się na środku miasta.
Pov. Polska
Przebrałem się w bardziej wyjściowe ubrania bo siedziałem w luźnych i domowych, postanowiłem chociaż wyjrzeć na dwór i zobaczyć czy coś się stanie. Podszedłem do drzwi ale zapomniałem że zostały zamknięte na klucz przez Szwecję.. podszedłem więc do okna i otworzyłem je na oścież po czym wyszedłem przez nie na dwór. Ciepłe promienie słoneczne oświetlały moją bladą skórę, czułem to przyjemne grzanie słońca na całej mojej skórze..
-[Polska] I co.. nic się nie dziele.
Spojrzałem na swoje ręce, nic. Żadnej reakcji alergicznej nie było.. czułem się dobrze, nawet lepiej niż dobrze.
-[Polska] Czyli Szwecja mnie okłamał.. tylko po co..?
Chciałem się przejść, tylko nie wiedziałem gdzie mam iść.. nie chciałem się zgubić, ale ciekawość wygrała, zacząłem iść przed siebie podziwiając piękno natury. Wszędzie było pełno wszystkiego, ludzi, aut, budynków, zwierząt, roślin, No wszystkiego. Niektórzy ludzie dziwnie się na mnie patrzyli ale nie zwracałem na nich uwagi, cieszyłem się chwilą. Jedna starsza pani nawet mnie zatrzymała i spytała się czy dobrze się czuje bo wyglądam strasznie blado, ale no tak to już jest gdy słońce nie widziało mojej skóry od bardzo bardzo dawna...
-[Polska] Ja nie wiem czego ten Szwecja się tak bał..-powiedziałem sam do siebie po czym kontynuowałem mój spacer.
Po jakimś czasie dotarłem do jakiegoś parku, było w nim oczywiście dużo ludzi, różne pary i nie tylko. Zauważyłem jak jakaś kobieta ciągnie jakiegoś mężczyznę za rękę ale ten opornie za nią idzie, zaśmiałem się cicho lecz po chwili złapałem kontakt wzrokowy z tym mężczyzną.. jego oczy były mi skądś znajome... zatrzymałem się na chwilę i jedną dłonią złapałem za pobliskie drzewo.. mężczyzna również się na chwilkę zatrzymał wpatrując się we mnie ale kobieta zaczęła go za sobą ciągnąć.
-[Polska] Te oczy...-wziąłem głęboki wdech po czym postanowiłem wrócić do domu.. to chyba za dużo jak na jeden dzień.
Zacząłem wracać z powrotem do domu, dobrze że zapamiętałem drogę powrotną.. Do domu wszedłem tak jak wyszedłem, oknem. Po powrocie do domu usiadłem na kanapie i udawałem jakby nic się nie stało.
Pov. Niemcy
Gdy Włochy ciągnęła mnie przez park do kawiarni zauważyłem pewnego, bardzo dobrze znajomego mi chłopaka.. tylko że on przecież nie żyje... wpatrywałem się w niego ze zdziwieniem w moich oczach dopóki Włochy nie zaczęła mnie dalej ciągnąć. Kobieta odwróciła się do mnie twarzą.
-[Włochy] A ty co? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył.-zaśmiała się.
-[Niemcy] Bo chyba zobaczyłem..-nadal miałem zdziwienie malowane na twarzy.
-[Włochy] Co?-uniosła jedną brew.
-[Niemcy] Włochy ja go widziałem...
-[Włochy] Kog- nie.. Niemcy to nie jest możliwe on nie żyje..-spojrzała na mnie ze współczuciem w oczach.
-[Niemcy] Ale ja go naprawdę widziałem! Złapaliśmy nawet kontakt wzrokowy..
-[Włochy] Niemcy jesteś przemęczony..-westchnęła.-Ile nocy przespałeś w tym tygodniu Hm?
-[Niemcy] Umm.. jedną i pół..?
-[Włochy] Nie możesz tak robić.. Niemcy potrzebujesz odpoczynku..-spojrzała na mnie smutno.- Ja wiem że bardzo ciężko przeżyłeś śmierć polski... ale go już nie ma i powinieneś się z tym pogodzić..
-[Niemcy] A ty byś się pogodziła ze stratą Hiszpanii?
-[Włochy] Niemcy nie można żyć przeszłością.. to cię tylko wyniszcza.. musisz skupić się na tym co jest tu i teraz.. na swoim synu... ciągłym myśleniem o Polsce nie przywrócisz go do żywych..-westchnęła głośno.
Stałem cicho wpatrując się w swoje buty, słowa Włoch nico mnie zabolały, ale przecież mówiła prawdę..
Pov. Włochy
Ja również postanowiłam zamknąć się na chwile.. Widziałam ten smutek i tęsknotę w jego oczach..
-[Włochy] Niemcy.. ja wiem że strata tak bliskiej osoby jest bardzo trudna.. ale z czasem trzeba się z tym pogodzić wiesz..? On zawsze będzie w naszych sercach i w pamięci...
Podeszłam do niego i przytuliłam go, staliśmy tak przytuleni do siebie przez dłuższą chwilę, delikatnie jeździłam ręką po plecach Niemca.
-[Włochy] Wiesz co, odpuśćmy sobie tą kawiarnie, w domu też mam kawę, i możemy coś razem upiec? Hm, co ty na to?-zaśmiałam się cicho.
-[Niemcy] Ty i upiec coś?-uśmiechnął się delikatnie.
-[Włochy] Co nie wierzysz w moje umiejętności!?-założyłam ręce na moich biodrach.
-[Niemcy] Wierze wierze.. ale widok ciebie przy piekarniku piekąc ciastka...-cichy chichot wydobył się z jego ust.
-[Włochy] E tam gadasz, gotować umiem to piec nie umiem?
Zaczęłam ciągnąć Niemca do mojego domu, który nie znajdował się wcale tak daleko. W domu ściągnęliśmy buty i weszliśmy wgłąb, kierując się do kuchni.
-[Włochy] Dobra, umiesz piec?-spojrzałam na Niemca.
-[Niemcy] Może i coś tam umiem, ale żadnym cukiernikiem bym nie został.-zaśmiał się.
-[Włochy] Dobra to zawsze coś, ty trochę, ja trochę, i może coś nam wyjdzie.-uśmiechnęłam się szeroko.- Znasz jakieś przepisy?
-[Niemcy] Coś tam pamiętam.
Niemiec zaczął wymieniać składniki do ciasteczek, wyciągnęłam wszystko i położyłam na blacie.
-[Włochy] Mamy wszystko czego potrzebujemy.-sięgnęłam po fartuszki.- Trzymaj fartuszek.-zaśmiałam się i podałam Niemcowi fartuch aby nie pobrudził swoich ubrań.
Założyliśmy fartuchy i zaczęliśmy pichcenie ciasteczek z przepisu Niemca, spędziliśmy mile czas, już dawno nie widziałam go takiego uśmiechniętego. Podeszłam do niego trochę bliżej i obsypałam go garścią mąki.
-[Niemcy] Co-
-[Włochy] No cóż.. taki niefortunny przypadek...-zaśmiałam się głośno.
Zaczęłam spierniczać przed Niemcem gdy zobaczyłam że wziął całą paczkę mąki.. staruch zaczął mnie gonić po całej kuchni, ostatecznie złapał mnie i obsypał mąką.
-[Włochy] No ej! Teraz jestem cała w mące..
Wzięłam trochę mąki wysypanej na ziemi i obsypałam nią niemca.
-[Włochy] A masz.-zaśmiałam się.
-[Niemcy] Ty to byś nie przeżyła..
Po chwili ktoś wszedł do domu, był to Nelo. (Rfpn)
-[Włochy] Nelo? Co ty tu robisz?
-[Rfpn] Przyszedłem bo- ojciec!? No pięknie..
-[Niemcy] A ty co tu robisz? Nie powinieneś być w szkole?-skrzyżował ręce na piersi.
-[Rfpn] Widać tak cie interesuje twoje własne dziecko.. dzwonili do ciebie ze szkoły, ale oczywiście mój ukochany tatuś nie raczy odebrać.-przewrócił oczami.
Niemiec wyciągnął swój telefon, faktycznie były widoczne dwa połączenia za szkoły.
-[Niemcy] Był wyciszony.. a coś się stało?
-[Rfpn] Już nie ważne..-westchnął.
-[Niemcy] Jak to nie ważne, jeśli dzwonili do mnie ze szkoły to coś musiało się stać.-podszedł bliżej do młodszego.
-[Rfpn] Boże No nie ważne!-zmarszczył brwi.
Niemiec chciał coś powiedzieć ale zatrzymałam go.
-[Włochy] Nelo spokojnie, może opowiesz mi co się stało, Hm?-uśmiechnęłam się.
Młodszy opowiedział mi że w sumie to nic poważnego się nie stało, tylko krew mu się polała z nosa więc wysłali go do domu.
-[Włochy] Upiekliśmy z twoim ojcem ciasteczka, chcesz?-podsunęłam mu talerzyk z jeszcze ciepłymi ciasteczkami.
-[Rfpn] To ojciec umie piec?
-[Włochy] No jak widać, coś tam potrafi.-zaśmiałam się i podeszłam do niemca.
Opowiedziałam Niemcowi wszystko o czym powiedział mi Nelo.
-[Niemcy] To dla tego dzwonili..-westchnął.-No ale przynajmniej nic mu nie jest..
Niemcy wraz z Rfpn posiedzieli jeszcze trochę czasu u mnie w domu, gdy zaczęło się ściemniać oboje wrócili razem do domu. Gdy zostałam sama zabrałam się za robienie obiadu, chociaż bardziej już kolacji i czekałam na Hiszpanie aż wróci z pracy.
—————
Kuzwa zdycham😭 telepie mn z zimna a siedze w ciepłych ubraniach pod kocem, a moje rece to jakies lody, nie polecam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top