•19•
Pov. Rfpn
Wróciłem do domu dopiero następnego ranka. Mimo tego że Ares był chory i tak spędziliśmy miło czas, chociaż nie musiałem użerać się z ojcem i jego.. tym. Oni oboje są irytujący.
Po głośnym westchnięciu przekroczyłem drzwi wejściowe domu, było w nim cicho, nic nadzwyczajnego, ojciec zazwyczaj był w pracy więc przyzwyczaiłem się do ciszy i samotności, jednak tym razem dom nie był pusty, niestety ojciec jeszcze nie ruszył do pracy a jego.. mój.. ciężarowa, też siedział i nic nie robił, beznadzieja.
-[Rfpn] Wróciłem.-przewróciłem oczami z zażenowania.
-[Niemcy] Mhm, jak było u kolegi?-wziął łyk jeszcze parującej kawy.
-[Rfpn] Normalnie, jezus.
Zauważyłem że na stole leżały kanapki, i tak just jadłem u Aresa, do tego niewiadomo czy nie dosypali tam jakichś spodków przeczyszczających czy usypiających aby później się mnie pozbyć. Pacnąłem się lekko w głowę i poszedłem do mojego pokoju gdzie walnąłem się na łóżko.
-[Rfpn] Jezu ale oni są pojebani, wszyscy, w ogóle jebać wszystkich.
Gdy skończyłem rytuał wyklinania całego świata przykryłem się kołdrą i poszedłem spać bo co lepszego mogę robić? Nie chce mi się iść do szkoły, a jakby mieli ból dupy to im powiem że się czymś zaraziłem od Aresa i tyle.
***
Niestety z „udawania" choroby nie wyszło nic dobrego, bo po kilku dniach faktycznie coś złapałem, i przeleżałem 2 tygodnie w łóżku. Ares natomiast dostał zakaz odwiedzania mnie aby znowu nie zachorował, jednak się nie dziwiłem bo ten to by cały czas był chory jakby tylko mógł.
-[Rfpn] Ej nalej mi wody!-krzyknąłem do ciężarowy który mi usługiwał przez całe dwa tygodnie, nie miał nic do gadania bo ojciec mu kazał a słowo starego jest przecież święte.
-[Polska] Nie musisz tak krzyczeć, jestem w pokoju obok.-Westchnął po czym położył szklankę z wodą na szafce nocnej.
-[Rfpn] Ok, kto pytał? Nikt.-przewróciłem oczami, palcem wskazując na drzwi.
Kątem oka zauważyłem że ciężarowa był jakiś blady, ale nie przejąłem się tym zbyt bardzo, to nie mój problem jak ma jakąś jelitówką.
-[Rfpn] Idź już!-westchnąłem głośno.
Polak tylko westchnął ciężko i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego, najwidoczniej już się poddał.
Pov. Polska
Opiekowanie się chorym Rfpn było katorgą, w dodatku gdy sam się źle czułem. Powoli zaczynałem tracić nadzieję że ten dzieciak kiedykolwiek się poprawi.
Gdy rfpn w końcu wrócił do szkoły poczułem niemałą ulgę, to nie tak że go nie lubiłem, przecież był moim synem, po prostu życie jako słóżka jest męczące, i czasami było mi przykro że nie mogłem spędzać z nim czasu jak normalna rodzina.. Westchnąłem po czym usłyszałem otwieranie się drzwi frontowych.
-[Niemcy] Skarbie wróciłem!
Niemiec wszedł wgłąb domu i powitał mnie pocałunkiem w czubek głowy.
-[Niemcy] Jak się dzisiaj czujesz?-usiadł na kanapie z neutralnym wyrazem twarzy.
-[Polska] Nadal dość dziwnie, ale to pewnie nic wielkiego.-machnąłem ręką nie chcąc martwić niemca, gorsze samopoczucie jest przecież normalne.
-[Niemcy] No dobrze... chcesz może herbaty?-zaproponował nie chcąc drążyć tematu, wiedział że i tak nic by to nie dało.
-[Polska] Pewnie!-uśmiechnąłem się delikatnie.
Rozsiadłem sie wygodnie na kanapie i czekałem na ciepłą herbatkę. Gdy niemiec wstawiał wodę na herbatę jego telefon zadzwonił.
-[Niemcy] Chwileczkę skarbie.-Odszedł na bok aby odebrać telefon.-Tak słucham?
NIe byłem w stanie usłyszeć kto dzwonił ani o czym rozmawiali, ale mogłem zauważyć że po zakończeniu tej rozmowy miną niemca zrzedła.
-[Polska] Coś się stało?-podniosłem się z kanapy i podszedłem do starszego mężczyzny.
-[Niemcy] Dzwonili ze szkoły, Rfpn gdzieś zniknął po dwóch godzinach. Nie wiem po cholerę do mnie o tym cały czas dzwonią, co mam z tym zrobić? Dać mu wpierdol? No raczej nie.-westchnął głośno.-Ja nie wiem co się dzieje z tym chłopakiem.
Westchnąłem cicho, lekko i niepewnie obejmując niemca.
-[Polska] Nie wiem.. pewnie zrobił sobie wagary?
-[Niemcy] Ta, dopiero co miał prawie trzy tygodniowe wagary bo był chory, niech nie wymyśla.-skrzyżował ręce na piersi.-Jak tylko wróci do domu dostanie zakaz widywania się z tym jego „kolegą" i będzie po problemie.
Gdy czajnik zagwizdał zalałem herbatę i usiadłem na krześle w kuchni, ciekawy gdzie tym razem udał się Rfpn, nie żeby mi kiedykolwiek powiedział gdzie chodzi z kim i co robi, bo przecież mam się „nie wtrącać". Wziąłem łyk gorącej herbaty i kontynuowałem moje rozmyślania przez resztę dnia.
Pov. Rfpn
Gdy w środku lekcji dostałem od Aresa wiadomość o „igraszkach w lasku", nawet nie zastanowiłem się dwa razy i zerwałem się ze szkoły. Pod nosem ciesząc się udałem się do lasku poszukując Aresa.
-[Rfpn] Aressss!!-wykrzykiwałem jego imię z nadzieją że się pokaże, ale najwyraźniej miał ochotę na grę w chowanego.
Doszedłem do głębszego obszaru lasu, wciąż szukając aresa, zacząłem czuć się dość dziwnie, coś mi tu nie pasowało, to nie było w stylu aresa żeby chować się aż tyle czasu, ale wzruszyłem ramionami i szedłem dalej.
-[Rfpn] No jezu Ares gdzie jeste-.-to co zobaczyłem zmroziło krew w moich żyłach.-O kurwa!
Ciało aresa było oparte o jedno z drzew, krwawił mu nos i był nieprzytomny. Przestraszyłem się i to nie na żarty, sprawdziłem oddech i puls przyjaciela ale na szczęście żył, co za ulga.. pomyślałem.
-[Rfpn] Cholera co ci się stało?-wstrząsnąłem nieprzytomnym chłopakiem, nagle ten otworzył oczy i ze strachem wskazał palcem na coś znajdującego się za mną, zanim zdążyłem się obejrzeć poczułem cios w głowę i upadłem na ziemię.
-[Ares] Rfpn!!-chłopak krzyknął ale po chwili sprawca zakleił mu usta taśmą i również dał w głowę, pozostawiając go przywiązanego do drzewa.
Gdy byłem jeszcze w pół przytomny czułem jak ktoś ciągnął mnie po ziemi, niestety jednak po dość krótkim czasie kompletnie straciłem przytomność.. Ostatnim co usłyszałem był przytłumiony krzyk Aresa, nie wiedziałem co teraz ze mną będzie
————
Matko bosko zapomniałam jak się korzysta z wattpada.. no ale ten nie wiem jak u was ale u mnie ten „druk" jest czarny i strasznie maciupki, praktycznie nie widzę co tu pisze, mam nadzieję że h wąż jest normalnie 😘😘. (dobra już działa CDDD)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top