13. Powrót
Powoli, jedną ręką, dotknęłam swoich pleców, czując pod palcami coś mokrego. Szybko spojrzałam na swoją dłoń, na której były ślady czerwonej substancji. Wzięłam głęboki wdech, starając się podnieść na równe nogi.
- Mówiłam, lepiej żebym już poszła. - warknęłam, z powrotem opierając się o ścianę za sobą.
Widziałam zdziwienie w szeroko otwartych oczach Ban Ryu. Mój oddech przyspieszył i chciałam najlepiej gdzieś usiąść i się przespać.
- Co ci się stało? - ledwo wykrztusił z siebie, podnosząc swoją dłoń, na której też była krew.
- Lepiej dla ciebie, jeśli nic nie wiesz. Ja już pójdę.
Powoli i podtrzymując się ścian budynków i innych przedmiotów, zaczęłam iść sama. Usłyszałam jedynie mocne westchnięcie za sobą i po kilku sekundach poczułam jak coś lekkiego ląduje na moich ramionach. Zdziwiona dotknęłam tego, czując miękki materiał pod palcami czystej ręki. Zdziwiona spojrzałam na Ban Ryu, który stał obok mnie i okrywał swoim zewnętrznym ubraniem.
- Dobrze się czujesz? - zapytałam słabo.
- Widzieli nas wcześniej razem. Jeszcze pomyślą, że to ja Ci coś zrobiłem. - prychnął i nawet na mnie nie spojrzał.
Podtrzymując mnie, szedł razem ze mną. Swoją jedną dłoń położył wzdłuż moich ramion, drugą trzymał moje ramię. Nigdy bym się nie spodziewała po nim, że może okazać się taki pomocny. Nawet jeśli tylko boi się opinii publicznej, by nie pogrążyć swojej rodziny.
- Nie myśl tylko, że cię lubię czy coś. Nie chcę, by cała stolica zaczęła plotkować na mój temat. - prychnął i zwolnił kroku.
- Oczywiście. - westchnęłam, bardziej się okrywając, kiedy zawiał chłodny wiatr.
Razem szliśmy powoli uliczkami stolicy, zmierzając w stronę kliniki medycznej. W tym czasie rozmawialiśmy o jakichś głupotach, które nie są ważne. Jak pogoda, ich "piłka nożna" i skąd umiem tak walczyć. Skłamałam, mówiąc, że bracia mnie nauczyli. Starał się dowiedzieć jak zginął mój brat i skąd taka dziewczynka jak ja ma taką ranę. Nic mu nie mówiłam, od razu zmieniając temat. Nie ufam mu na tyle, by mu to powiedzieć. Do tego jest raczej zdrajcą w dramie z problemami rodzinnymi. Nie chcę mu za dużo o sobie opowiadać, jeszcze zacznie mnie później szantażować lub rozpowiadać coś na mój temat. Wolę nie ryzykować. Byliśmy już blisko naszego celu, wystarczyło tylko przejść przez bramę. Jednak ja stanęłam w miejscu, widząc zaistniałą sytuację w środku. Ah Ro właśnie się dowiedziała o Seon Woo, który będzie od dzisiaj udawał jej brata. Trochę serce mnie zakuło z zazdrości, ale to nic. Straszne jest jednak to, co będzie przechodzić teraz Ah Ro i co będzie się dziać w jej główce. Może powinnam dodać jej trochę otuchy? Nie, niech wygada się swojej przyjaciółce, która jest siostrą Soo Ho.
- To tu? - spojrzałam na Ban Ryu, o którym prawie zapomniałam.
- Tak, możesz mnie już puścić. Poradzę już sobie sama. - kiedy to powiedziałam, prawie ode mnie odskoczył, jakby zorientował się co cały czas robił.
- Jin! - usłyszeliśmy męski krzyk przed nami, na co spojrzeliśmy w jego kierunku.
Dog-Bird biegł razem z Ah Ro w naszą stronę i widziałam w jego oczach zmartwienie i strach. Zmarszczyłam brwi na jego widok. Nie chciałam go widzieć w najbliższym czasie, ale muszę coś zrobić z moją raną. Chciał do mnie podejść jeszcze bliżej i rozłożył już swoje ramiona z zamiarem objęcia mnie. Nawet o tym nie myśl, idioto. Zebrałam się w sobie i kiedy był blisko, uderzyłam go mocno z pięści w brzuch. Zgiął się w pół i padł na kolana.
- Nie zbliżaj się do mnie. - warknęłam zła i zaczęłam zdejmować ubranie Ban Ryu. - Bardzo ci dziękuję za pomoc, Park Ban Ryu. - skinęłam mu głową i odeszłam od niego na kilka kroków.
- Wiesz czemu to zrobiłem. - założyłam ręce i prychnął, biorąc jednak szybko swoje ubranie. - Masz u mnie dług. - obrócił się i zaczął iść w swoim kierunku.
- Jin, twoje szwy musiały pęknąć. - poczułam ręce Ah Ro na swoich plecach i jak zaraz zaczyna mnie ze sobą ciągnąć.
- Przepraszam za zniszczenie twojego ubrania. - wymruczałam ze spuszczoną głową.
- To nie jest ważne! Teraz trzeba się tobą zająć! - zaciągnęła mnie do tego pokoju, w którym byłam na początku. - Rozbieraj się, trzeba się tobą zająć, zanim wda się zakażenie. - zaczęła wyciągać różne rzeczy z szuflad, starając się coś trzymać swoimi trzęsącymi się rękami.
Nie chcąc jej drażnić jeszcze bardziej dzisiaj, zaczęłam powoli zdejmować jej sukienkę, która niestety skleiła się już na plecach. Pewnie ubranie Ban Ryu też jest całe we krwi. Ciekawe czy ktoś go takiego zobaczy? Z drogim ubraniem w ręku we krwi, ale on nie ma żadnej rany? Chciałabym to zobaczyć. Pewnie natknąłby się na Soo Ho i zaczęliby się kłócić, co jest dla nich już codziennością. Odłożyłam jej sukienkę na bok i położyłam się na brzuchu na macie na środku pokoju. Odetchnęłam głęboko, czekając na jej działania.
- Co ty robiłaś? Takie szwy nie powinny tak łatwo pęknąć! - usiadła obok, rozstawiając swoje przybory obok.
- Spytaj się tego, który mi pomógł tu przyjść. On chciał ze mną rozmawiać.
- Co on ci zrobił? Pobił cię? - ostatnie pytanie zadała ciszej, szepcząc.
- Raczej nie umie się obchodzić delikatnie z innymi ludźmi. - westchnęłam, widząc jak zaczyna wyjmować jakieś specyfiki.
- Drań. - prychnęła zła. - Podnieś się, muszę zdjąć twój opatrunek.
Podniosłam się na rękach, klęcząc wyprostowana. Ah Ro zaczęła powoli zdejmować mi bandaże, które przykleiły się do mojego ciała. Trochę bolało, ale nie tak jak powstawanie tej rany. Po tym kazała mi się znowu położyć i zaczęła na nowo zszywać, usuwając wcześniejsze szwy. Bolało jak nie wiem, kiedy tylko myła ranę, ale jak zaczęła ją smarować jakimiś specyfikami, które piekły jak żywy ogień, z bólu wgryzłam się we własną rękę, nie chcąc przez przypadek stracić języka przez moje zaciskanie zębów. Kiedy skończyła, zaczęła na nowo wszystko obwiązywać czystymi opatrunkami.
Stałam ubrana w swoje stare ubrania, które Ah Ro już dawno zszyła. Poprawiłam swój miecz i wzięłam głęboko wdech. Pora ruszać. Lepiej dla niej, jeśli nie będzie o niczym wiedzieć. Zrobię sobie kilka dni wolnego od nich. Ona potrzebuje czasu by się oswoić z nową sytuacją i przyzwyczaić do brata. Biedna Ah Ro, ona jeszcze nie wie, jaki ten idiota może być. Cicho otworzyłam drzwi, wychodząc na zewnątrz. Jest już noc, a ja nie chciałam, by ktoś z tego miejsca mnie widział przed odejściem. Przeszłam przez bramę, kierując się w stronę wyjścia ze stolicy. Zostawiłam Ah Ro wiadomość, by się nie martwiła i z niechęcią napisałam też jedną dla Dog-Bird. W jego pokoju, który był Mak Moon'a, zostawiłam ją, widząc, że da radę ją przeczytać. Uczyłam go pisania i czytania, więc wiem, że sobie z tym poradzi. Jednak nadal nie oddałam mu bransoletki, która zaczęła mi się podobać i sobie ją zatrzymałam. Teraz jednak robię sobie przerwę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top