11. Budynek
Stałyśmy na trybunach boiska do gry obserwując graczy. Ah Ro cały czas coś notowała, zamiast jak ja oglądać mecz. Ta gra wygląda jak piłka nożna, którą ja pamiętam sprzed dostania się do tego świata. W obu drużynach byłam w stanie rozpoznać dwóch wartych uwagi chłopaków - Soo Ho i Ban Ryu. Oboje byli w przeciwnych drużynach i czuć ich rywalizację w grze i wrogość do siebie w życiu. Są swoimi wrogami i będą nimi, nawet jeśli w przyszłości będą musieli się pogodzić. W końcu, jeden z nich zakocha się w siostrze drugiego i będą razem szczęśliwi. Zanim to nastąpi, zajmie to trochę czasu. Oglądałam dalej grę, obserwując ich i w przeciwieństwie do dziewczyny obok, uważałam. Jeden z graczy kopnął piłkę tak mocno, że leciała w naszym kierunku. Westchnęłam jedynie i stanęłam przed brunetką, łapiąc lecący obiekt w ręce. Zdziwiona i przestraszona Ah Ro wyjrzała z nad mojego ramienia, patrząc na rzecz w moich rękach.
- Uważaj trochę! - warknęłam i rzuciłam w jego stronę piłkę, zauważając, że był to Soo Ho.
- Wybacz, piękna nieznajoma! - krzyknął i puścił mi oczko, co zignorowałam.
Po tym zajściu Ah Ro pociągnęła mnie w inne miejsce. Przez większość czasu chodziłam za nią jak cień, obserwując otoczenie. Nagle pociągnęła mnie gdzieś w bok, na co moje plecy dały o sobie znać. Syknęłam z bólu, czego najwyraźniej nie usłyszała. Spojrzałam na tego chłopaka, który jest teraz przez nią obserwowany. Od razu rozpoznałam w nim Han Seong'a, który był ciekawski rzeczy ze straganu. Nie patrząc na nią ruszyłam w jego stronę, zostawiając ją dalej piszącą swoje ważne informacje do przekazania. W kilku krokach byłam za nim, widząc jak przygląda się jednej rzeczy.
- Kompas. - chciałam wziąć do ręki jedną z ciekawych rzeczy, za którą i on chwycił.
- Wiesz co to jest? - spojrzał na mnie z fascynacją.
Mam zamiar go kiedyś uratować, więc dobrze by było, gdyby mi ufał. Nie chcę by i on umarł. Wiem jak to się skończy, więc wiem jak go uratować.
- Tak, mój dziadek mi go pokazywał jak byłam mała. - mruknęłam i zabrałam rękę z przedmiotu.
- Na prawdę? Opowiedz coś o tym! - patrzył na mnie z szerokim uśmiechem i z błyszczącymi oczami.
Westchnęłam najpierw, by wziąć kompas z powrotem do ręki i przystawić mu prawie pod sam nos.
- Kompas wskazuje północ. - wymruczałam i pokazałam palcem na literę "N" na tarczy i poobracałam w różne strony, by widział jak działa. - Dlatego jak kiedyś się zgubisz, lub nie wiesz gdzie jesteś, kieruj się na północ, a na pewno gdzieś dojdziesz. Tak krótko mówiąc.
- To jest super! - wziął go ode mnie, zaczynając się nim bawić. - Jestem Seok Han Seong przy okazji. - podał mi swoją dłoń z uroczym uśmiechem.
- Jin. - przyjęłam jego rękę z uśmiechem. - Masz uroczy uśmiech. - zabrałam rękę z jego uścisku.
Nie czekając na jego odpowiedź, odeszłam od niego i kierowałam się w kierunku chowającej się za drzewem Ah Ro. Kiedy tylko się przy niej znalazłam, od razu zadała mi masę pytań na jego temat. Szybko i krótko na nie odpowiedziałam i ruszyłyśmy dalej.
Po jakimś czasie Ah Ro postanowiła odwiedzić kolejne miejsce. Niechętnie poszłam razem z nią, chcąc najlepiej już wrócić z powrotem do jej domu albo do mojej wioski. Tylko cały czas mi się zdaje, że skądś znam to miejsce. Przyjrzałam się bardziej budynku, nie widząc nic szczególnego, jak nazwa czy jakiś warty uwagi element. Pewnie w późniejszych odcinkach coś było na tych ulicach, ale nie pamiętam teraz co.
- To chyba tu. - stanęła przed wejściem, chwilę się zastanawiając zanim weszła.
Weszłyśmy do środka, a ona od razu zaczęła kogoś nawoływać i chodzić po całym budynku. Postanowiłam się sama rozejrzeć, nie chcąc za nią biegać po każdym metrze tego miejsca. Nie było tu nic ciekawego, tylko stare drewniane ściany, brud, kurz i siano na podłodze. Weszłyśmy wyżej, gdzie jeszcze żadna z nas nie zajrzała. Na środku pomieszczenia było mnóstwo obrotowych ścinek, które nie wyglądały na najnowsze. Jednak to to miejsce, przypomniało mi, co się tutaj stanie. Obie usłyszałyśmy dźwięki z dołu, na co Ah Ro przestraszona złapała się mojego ramienia.
- Idź się schowaj. - szepnęłam do jej ucha.
- Jin, co się dzieje? - szepnęła obok mnie, nadal będąc przy mnie i chyba nie spieszyło jej się do wykonania mojego polecenia.
- Spotkanie rodzinne i z jeszcze jakimś natrętem. - mruknęłam, dalej stojąc przy wejściu, schodząc jednak trochę na bok.
Ah Ro na szczęście się posłuchała i schowała za beczką i jakimś kawałkiem drewna w kącie, obserwując mnie. Stałam u boku wejścia, będąc przez nich nie zauważona, kiedy wpadli do pokoju. Obserwowałam ich, jak starali się zabić, jeszcze nie wchodząc do labiryntu ścianek. Westchnęłam ciężko na widok wściekłego Dog-Bird, który w takim stanie się nie kontroluje.
- Idioto. - powiedziałam głośniej, co przebiło dźwięk uderzających o siebie mieczy i najwyraźniej dostało się do uszu tego idioty.
Dog-Bird odepchnął Ji Dwi od siebie, kopiąc go w brzuch i spojrzał na mnie. Jego dolna warga drżała, tak samo jego całe ciało. Ledwo trzymając miecz, zaczął powoli stawiać kroki w moją stronę. Wyglądał jakby zobaczył ducha, ale i był w tym czasie szczęśliwy.
- Jin. - wymamrotał i zrobił kilka kroków szybciej, by dostać się do mnie.
Wziął mnie od razu w swoje objęcia, szybko oddychając. Nawet przez jego nowe ubranie czuję, jak mocno i szybko bije mu serce. Trzymał mnie mocno, jakby bał się, że zaraz znowu mnie straci. Podniosłam ręce w górę i również go objęłam, kładąc podbródek na jego ramieniu. Czułam jak łzy lecą po moich policzkach, mocząc mu ubranie.
- Ty żyjesz. - przełknął głośno i ciężko ślinę, chowając twarz w moich włosach i mocniej mnie przyciskając.
Pod wpływem jego siły, syknęłam z bólu, czując przeszywający ból wzdłuż pleców. Słysząc to Dog-Bird, odsunął się i trzymając mnie za ramiona patrzył w oczy. Widziałam jego zmartwienie w nich i strach. Mój kącik ust lekko się podniósł na ten widok, ale szybko opadł, kiedy zobaczyłam co się dzieje za nim. Ji Dwi podniósł swój miecz w górę i miał zamiar zaatakować mojego brata, kiedy ten był nieuważny. Szybko wyrwałam miecz Dog-Bird, drugą ręką go odpychając w bok. Trzymając jedną ręką za rękojeść, a drugą podtrzymując ostrze, zatrzymałam przed sobą miecz chłopaka. Mierzyłam się z nim wzrokiem, widząc jego zdziwienie.
- Nie znowu. - szepnęłam cicho, chcąc by tylko on to usłyszał.
Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej ze zdziwienia i przez to stracił czujność. Odepchnęłam jego miecz i przystawiłam końcówkę swojego do jego gardła.
- Wyjdź, natychmiast. - warknęłam, obserwując jego każdy ruch.
Jego klatka piersiowa szybko się podnosiła, co znaczy, że oddech mu przyspieszył. Na jego twarzy przez zakrywając ją chustę, nie było tego widać, poza jego oczami. Schował swój miecz, na co ja opuściłam swój. Bez słowa wyszedł z budynku, zostawiając nas samych z Ah Ro. Dziewczyna wyszła ze swojej kryjówki, kiedy oddawałam bratu jego miecz. Była w szoku i cały czas patrzyła raz na mnie raz na Dog-Bird.
- Ah Ro, poznaj mojego przyjaciela i osobę, którą traktuję jak brata. - pokazałam ręką na chłopaka obok, który z kamienną twarzą chował miecz i zerkał na mnie kątem oka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top