1. Pierwsza Śmierć

Jak co dzień mama odebrała mnie ze szkoły i wracałyśmy właśnie do domu. Trzymałam ją za rękę, idąc obok i patrząc ledwo przed siebie. Dzisiaj jestem na prawdę zmęczona i mam wrażenie, że zasnę na stojąco. Pewnie moja choroba znowu się odzywa i daje o sobie znak. Już się przyzwyczaiłam, choć zdarzają się denerwujące momenty, tak jak teraz. Moje nogi czują się jak z waty i z każdym krokiem jest mi ciężej. Zaraz padnę i nie wstanę. Zakręciło mi się w głowie, na co się złapałam za nią i zwolniłam tempo.

- Wytrzymaj jeszcze chwilę, zaraz będziemy w domu. - powiedziała moja mama z lekkim uśmiechem, nie puszczając mojej ręki. Jedynie mocniej zacisnęła, co trochę zabolało.

Czy coś się stało, że mama taka jest? Zwykle jest delikatna. Pewnie się martwi, jak zwykle. Tata mi raz mówił, że mama boi się o mnie i co może mi się stać. Mam nadzieję, że nic mi nie będzie i mama się uspokoi. Nie lubię jej takiej widzieć.

- Mamo? Wszystko dobrze? - spojrzałam nadal lekko zaspanym wzrokiem na jej zmartwioną twarz, czując jak mnie boli w sercu.

- Oczywiście, skarbie. - w tym momencie głowa zaczęła mnie boleć i nie mogłam normalnie złapać powietrza.

Spojrzałam przed siebie i wszystko zaczęło się kręcić. Co się dzieje? Mamo?! Boję się, mamo, pomóż mi! Podniosłam na nią głowę, widząc jak po jej policzkach płyną łzy i zakrywa usta ręką. Zaczęła płakać, przyciskając mnie do siebie. Ledwo podniosłam rękę i też ją przytuliłam, czując, że to ostatni raz. Nie daję rady nawet otworzyć buzi, a tak bardzo chcę jej powiedzieć jak bardzo ją kocham i jak się teraz boję. Zaraz poczułam jak opadam na nią i że robi mi się czarno przed oczami. Mroczki zakryły mi cały widok przede mną, będący moją szkołą. Jednak mogłam sobie teraz coś przypomnieć, co tłumaczy to wszystko. Chyba to o tym mówił tata, kiedy byłam ostatnim razem w szpitalu i mama płakała przy moim łóżku. Więc to tak ludzie umierają. Mimo to, pamiętaj mamo - kocham cię. Zamknęłam oczy, wiedząc już, że to mój czas. Długo tu nie byłam i już odchodzę. Przynajmniej byłam szczęśliwa cały ten czas. Miałam mamę, tatę, siostrę i brata. Kocham ich wszystkich i będę za nimi tęsknić. Czułam jak zasypiam, powoli przestając słyszeć płacz mamy. Do zobaczenia, mamusiu, będę czekać na ciebie tam na górze. Odpłynęłam, mając wrażenie latania.

Czułam się tak lekka, jakby nawet spokojny wiaterek mógłby mnie porwać. Nie czułam już żadnego bólu, ani uścisku mamy. Nawet pogody. Było pusto i ciemno. Strasznie się zrobiło, kiedy zamiast tej ciszy słyszałam ćwierkanie ptaków. Wtedy też poczułam chłodny wiaterek na moich policzkach. Czyżby w niebie, też były takie uczucia jak na ziemi? Jeśli tak, to nie jest tak źle! Tylko szkoda, że mojej mamy już ze mną nie ma. Czemu muszę tu być? Ale nie chcę, by mama umarła, więc lepiej niech ja tu zostanę. Niech mama zostanie tam na dole i niech będzie szczęśliwa. Będę nad nią czuwać! Jako dobry duch! Powoli otworzyłam jedno oko, by rozejrzeć się po okolicy, widząc jedynie drzewa, trawę i krzewy. Czemu jestem w lesie? Myślałam, że trafiłam do nieba. Czyżby niebo wyglądało jak nasz świat? To jest dopiero super! Otworzyłam drugie oko i starałam się wstać. Nadal mnie głowa boli i ciężko mi złapać porządny wdech, dlatego biorę cały czas mniejsze. Postanowiłam się jeszcze raz obejrzeć, patrząc też na niebo, gdzie świeciło słońce i kilka chmurek na nim leciało. Rękami czułam trawę, która była wysoka i lekko mnie łaskotała. Lekko się uśmiechnęłam, czując się dobrze i mając wrażenie, że będę tutaj szczęśliwa. W końcu w niebie idzie się do raju, a tam jest tylko szczęście. Przynajmniej według mamy. Usłyszałam jak ktoś się zbliża, co mnie zdziwiło i lekko przestraszyło. A co jeśli oni nie będą mili? Albo to jakieś zwierzę, które będzie chciało mnie zjeść? Nie wiem czy tutaj ktoś mnie przywita i zaprowadzi do jakiegoś innego miejsca, gdzie jest więcej osób. Nie mogę nic zrobić poza czekaniem na to, co się zbliża. Nie wiem jednak z której strony idą, dlatego poczekam aż będą bliżej.

- Kim jesteś? - spojrzałam w tamtym kierunku, skąd dobiegał głos.

To na pewno głos człowieka. Na szczęście, już myślałam, że jakaś bestia idzie mnie zjeść. Czyli nie jestem sama! Szybko wstałam na równe nogi, chwiejąc się trochę, przez ten lekki ból głowy i nadal moje słabe nogi. Kiedyś nie miałam takich problemów. Ćwiczę balet i gimnastykę od kiedy tylko pamiętam i nigdy nie zdarzyło mi się być aż tak zmęczona po treningu. Choroba ofiary nie wybiera.

- Jestem Choi Jin Soo. Właśnie tu trafiłam i zawsze myślałam, że niebo wygląda inaczej. - patrzyłam na dwóch chłopaków, którzy wyszli zza drzew i stanęli nie daleko mnie.

Jeden wydawał się zdziwiony i zainteresowany mną, patrząc tylko na wyraz jego twarzy. Drugi bardziej nie wiedział co robić, stojąc obok tego pierwszego i tylko mi się przyglądając. Ciekawi są, ale wydają się też znajomi. Nie ważne, pewnie widziałam ich w szpitalu lub na ulicy i zapamiętałam ich twarze. Może zostaną moimi przyjaciółmi? Skoro i tak pewnie nie żyją jak ja, to nie dorosną i ja pewnie też. Szkoda, tak bardzo chciałam być w końcu duża i robić to, na co mam ochotę. Nawet jeśli wiedziałam, że ten dzień nigdy nie nadejdzie za życia, to i tak ten promyczek nadziei mi towarzyszył. Teraz wiem, że nadzieja na prawdę jest matką głupich.

- Niebo? Znajdujesz się poza murami stolicy w Silli. - powiedział ten drugi, brzmiąc poważnie.

Patrzyłam na niego zdziwiona, musząc się teraz nad czymś porządnie zastanowić. Ta nazwa coś mi mówi. Gdzieś ją już słyszałam i już wiem gdzie. To było bardzo proste, słysząc tę nazwę chyba milion razy. Tak samo nazywa się to miasto z mojego i mojej starszej siostry ulubionej dramy - Hwarang! Ale chwila moment, bo czegoś nie rozumiem. Co ja tu robię? Przecież ja umarłam! Skuliłam się w kłębek na ziemi i zaczęłam płakać ze strachu. Czemu tutaj jestem? Miałam przecież czuwać nad mamusią jako dobry duch. Czemu akurat Silla i jak to możliwe? Może to tylko sen i zaraz się obudzę w szpitalu?

- Czemu płaczesz? - słysząc zmartwiony głos jednego z tych chłopaków, spojrzałam przed siebie.

Chłopak wydaje się mniej więcej w moim wieku, może rok, albo kilka miesięcy starszy. Ma dłuższe czarne włosy i ciemne oczy, czyli typowy azjatycki wygląd. Czyli ja nie będę się aż tak wyróżniać moimi czarnymi włosami i niebieskimi oczami, zimnymi jak lód, które odziedziczyłam po tacie. Podobno to też choroba i nie raz się ze mnie śmiali w szkole z tego powodu.

- Masz piękne oczy. - uśmiechnął się miło, co od razu odwzajemniłam i patrzyłam mu w oczy.

- A ty uśmiech. - pokazałam szereg moich bialutkich ząbków.

Jak zawsze uwielbiam się uśmiechać. To mi chyba nigdy nie minie, nawet w tej chwili, kiedy nie wiem co się dzieje i dlaczego tu jestem. Tylko teraz zastanawiam się, czy można mnie teraz uznać za martwą? Chyba nie, bo tak jakby żyję. Czuję jak moje serce bije i jestem ciepła. Pewnie też nie gniję jak jakiś trup w grobie, widząc, że oni jeszcze nie uciekli na mój widok.

- Dog-Bird, choć tutaj. - spojrzałam na chłopaka obok, przyglądając mu się.

Czyli skoro to jest Dog-Bird, to znaczy, że chłopak przede mną to pewnie Mak Moon, inaczej zwany Seon Woo. Nie mogą się dowiedzieć kim tak naprawdę jestem i skąd pochodzę, inaczej wezmą mnie za jakąś wariatkę. Wtedy albo mi nie uwierzyli, albo wzięli za dziwną. Dlatego lepiej niech wszystko zostanie tajemnicą i myślą, że zostałam porzucona. Tak będzie najlepiej.

- Co tutaj tak właściwie robisz? - jego głos był ciekawski, ale nadal zmartwiony.

Pora wymyślić coś na szybko i trzymać się tego. Mam nadzieję, że uwierzą w moją historyjkę i nie będą zadawać zbędnych pytań. Dlatego lepiej dla mnie, jeśli się postaram w kłamaniu. Od tego zależy moja przyszłość w tym miejscu.

- Nie pamiętam dokładnie co się stało. Jedyne co wiem to to, że zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam, i kiedy się obudziłam, myślałam, że nie żyję i trafiłam do nieba. - spojrzałam na nich smutnym wzrokiem.

Aż tak nie nakłamałam, więc jeśli jeden z nich umie wyczuć kłamstwo tak jak mój brat, to tym razem będą mieli problem. W jakiejś dużej części było prawdą. Jednak mam pomysł co do ich historii w tym świecie. Zawsze chciałam wiele rzeczy zmienić i teraz mam okazję, by tego dokonać. Teraz muszę dopilnować, by większość rzeczy się nie wydarzyła i pewne osoby przeżyły. Han Seong, sprawie, że przeżyjesz!

- Czyli jesteś taka jak my! - powiedział wesoło, na co ja spojrzałam na Dog-Bird, ciesząc się, że w końcu wiem jak ta dwójka wygląda za dziecka.

W dramie było tylko pokazane jak Mak Moon wygląda, ale nie za bardzo mnie to interesowało, bo i tak umarł dość szybko. Nie miałam czasu, by go polubić lub lepiej poznać, bo już siostra musiała mi zakrywać oczy, kiedy ten Pan od króla chciał ich zabić. Teraz jednak mam cel - pora ratować ten świat!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top