Rozdział XIX
Rozdział XIX
Nieidealna córka
Relacje z rodzicami nigdy nie należą do najłatwiejszych. Choć przeważnie rodzina jest dla nas oparciem, zdarzają się też dni, gdy czujemy się niezrozumiani przez ojca czy matkę. Ich słowa mogą nas wspierać i motywować, ale niekiedy też ranią i przeszywają bólem. Rodzice potrafią nam pomóc, gdy przeżywamy trudne chwile, jednak niekiedy mogą też nas doprowadzić do szału i wzbudzić poczucie winy. Podobno z rodziną wygląda się dobrze tylko na zdjęciu i zapewne jest w tym dużo prawdy. To smutne, że ludzie, których najbardziej kochamy, potrafią też nas najdotkliwiej zranić. Jednak mimo wszystko warto walczyć o przyjazne relacje z rodzicami. Czas szybko mija. Nigdy nie wiadomo, w którym momencie możemy zorientować się, że straciliśmy ich na zawsze...
~ 2024 ~
Iwo nie miał najmniejszych wątpliwości, że dziewczynka ze zdjęcia to jego przyjaciółka Olinka. Choć z upływem czasu obraz małej sąsiadki niemal całkiem zamazał się w jego pamięci, pozostawały wspomnienia i przebłyski świadomości, dzięki którym znów próbował odtworzyć w swoim umyśle postać koleżanki z przedszkola. Przypomniał sobie jej nieco piskliwy głos, promienny uśmiech i... piwne oczy o kształcie orzechów laskowych. Teraz te same piwne ślepia siedmioletniej Olinki spoglądały na niego z zaciekawieniem z pożółkłej fotografii w rodzinnym albumie. Ciemnowłosa dziewczynka w różowych ogrodniczkach i dwóch kucykach na głowie była tą samą Olimpią Ogrodzińską, o której pisały wszystkie gazety świata. Gdy mężczyzna odwrócił zdjęcie, dostrzegł też podpisy dzieci i wychowawców.
- Olimpia Ogrodzińska – przeczytał na głos jeden z napisów na odwrocie zdjęcia. – Grupa piąta, rok 2001.
- A więc to ona... – szepnęła Sylwia, wyrwawszy z ręki Iwo kolorową fotografię. – Ona naprawdę pochodziła z Narewna... Do tego była z tobą w jednej grupie w przedszkolu. Miałeś rację... Ciekawe, co potem się z nią stało...
- Tylko jedna osoba może udzielić mi odpowiedzi na to pytanie – odparł blondyn, biorąc do ust papieros. - Jestem przekonany, że dziewczynka, którą widzieliśmy na zdjęciu z Rozalią Kwiecińską to Olimpia Ogrodzińska! Miała te same oczy; piwne, okrągłe, tylko może trochę bardziej smutne... - zastanowił się Iwo. – Widzisz... – Mężczyzna podał zdjęcie narzeczonej. - Tutaj Olinka jest uśmiechnięta, radosna. Taką właśnie ją pamiętam z czasów dzieciństwa.
- Zastanawiam się, dlaczego na tamtym zdjęciu miała blond włosy, skoro na zdjęciu z przedszkola ewidentnie jest szatynką...
- Też mnie to ciekawi – zgodził się z nią kiwnięciem głowy. – Wygląda na to, że musiała je pofarbować.
- Dziesięcioletnie dziewczynki nie farbują sobie włosów – odparła Sylwia, pogrążywszy się w zadumie. – Chyba że przez przypadek użyła zamiast szamponu farby do włosów. W „ Ani z Zielonego Wzgórza" bohaterka też przefarbowała swoje włosy. Może chciała być jak postać z tej książki, jak myślisz Iwo?
- Ania, o ile dobrze pamiętam, zrobiła to ponieważ nie lubiła koloru swoich włosów. Była ruda. Natomiast Olinka miała włosy o odcieniu jasnego brązu. Dzieci w podstawówce nie mogły więc jej dokuczać z powodu barwy włosów. Co prawda w przedszkolu Olinka nie miała zbyt wielu koleżanek... Właściwie to bawiła się tylko ze mną i Wiktorem... - Mężczyzna ściszył głos, po czym westchnął głęboko. – Sugerujesz, że mogła się przefarbować na blond, żeby dzieci w podstawówce bardziej ją lubiły?
- Kto wie... dzieci w tym wieku mają różne dziwne pomysły. Może rzeczywiście mogła tak pomyśleć...
- Coś mi tu nie pasuje – Iwo zmarszczył czoło.
- W sumie, masz rację... Prędzej bym uwierzyła, że to niemiłe koleżanki z klasy kazały jej tak zrobić... - szepnęła ciszej Sylwia.
Mężczyzna zapalił kolejnego papierosa, po czym zaczął w zadumie krążyć po pokoju. Sylwia westchnęła ciężko, po czym podeszła w stronę lustra w mosiężnej oprawie, aby poprawić niesforne kosmyki włosów. Wtem Iwo zatrzymał się za ukochaną i oplótł sobie wokół palca jeden z jej rudawych kędziorków.
- Sylwio, kochanie... - uśmiechnął się tajemniczo. – A ty dlaczego zaczęłaś się farbować?
- Lilianna Kwiecińska! – syknęła kobieta. – To ona mi powiedział w pierwszej klasie liceum, że fatalnie wyglądam w moim naturalnym jasnym brązie...
- Jak widać na tym zdjęciu – Iwo wskazał na postać Olinki. – Olimpia Ogrodzińska też miała ten sam odcień włosów. Potwierdzają to także zdjęcia z gazet!
- W takim razie, dlaczego na zdjęciu z Rozalią Kwiecińską jest blondynką? – zareagowała niemal natychmiast Sylwia. – Czekaj! Skoro na tym zdjęciu jest Rozalia to niewykluczone, że Olimpia znała też Lilkę! Z Rozalią nie mogła być w tej samej klasie z racji różnicy wieku. Jednak to bardzo możliwe, że poznały się właśnie przez Lilkę.
- Pasuje mi wersja, że Olinka trafiła w podstawówce do klasy, gdzie uczyła się też Lilianna Kwiecińska. – wtrącił się Iwo. - Mogła ją przyprowadzić do domu i tak poznała się z Rozalią... - Mężczyzna zgasił papieros.
- Gdyby Wioletta dała nam numer do siostry, moglibyśmy szybko to ustalić – westchnęła ciężko Sylwia, spoglądają bezradnie w stronę narzeczonego. – Cóż, musimy chyba jeszcze raz złożyć wizytę pani Utrzyk.
- Tak łatwo jej nie przekonamy – Iwo zagryzł wargę. – Chyba, że udowodnimy, że...
- Udowodnimy że co? – podchwyciła Sylwia, podchodząc bliżej mężczyzny, który to oparty o komodę wpatrywał się z uwagą w postać Olinki na zdjęciu z przedszkola.
Iwo nic nie odpowiedział narzeczonej. W skupieniu przyglądał się twarzom pozostałych dzieci z piątej grupy. Po chwili dostrzegł też sylwetkę Wiktora Bryleckiego; jego najlepszy przyjaciel siedział w pierwszym rzędzie, tuż obok Olinki.
- Iwo! – Zniecierpliwiona Sylwia podeszła bliżej mężczyzny i szarpnęła jego ramię. – Czy ty mnie słyszysz? Co chcesz udowodnić? – Kobieta wbiła w niego błagalne spojrzenie.
- Tożsamość...
- Nie rozumiem!
- Tożsamość Olimpii Ogrodzińskiej – uśmiechnął się pod nosem Iwo, po czym ucałował czoło Sylwii. – Masz rację, że ktoś musiał namówić Olinkę do zmiany koloru włosów. Na pewno nie zrobiła tego z własnej woli. Pamiętasz, jak opowiadałem ci, kiedy Wiktor widział ją po raz ostatni?
- Mówiłeś, że to było na wakacjach przed rozpoczęciem nauki w pierwszej klasie podstawówki. Byłeś wtedy z rodzicami nad Bałtykiem, zaś Wiktor i Olinka spędzali wakacje w Narewnie. Pewnego dnia przyjechała po nią macocha i od tej pory słuch po niej zaginął...
- Tak. To było dwa miesiące po tym, jak wykonano zdjęcie naszej grupy...
- Teraz mamy jeszcze zdjęcie z 2003 roku. Ta sama dziewczynka, ale inny kolor włosów. A więc Olinka po tym, jak zabrała ją macocha była blondynką, lecz to nadal nie wyjaśnia, dlaczego w żadnej podstawówce, gimnazjum, czy liceum nie ma na liście uczniów osoby o nazwisku Olimpia Ogrodzińska! To tak, jakby nie tylko zmieniono jej kolor włosów, ale także i jej tożsamość! – krzyknęła Sylwia, po czym umilkła na moment.
- Teraz już rozumiesz? – spytał ją narzeczony, przerywając niezręczną ciszę.
Kobieta kiwnęła głową, lecz jej oczy zdradzały, że nie jest do końca przekonana. Chciała jeszcze o coś zapytać, lecz Iwo jakby zgadując jej myśli natychmiast wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki niewielki notatnik.
- Tutaj jest wszystko, co udało mi się ustalić na podstawie rozmowy z kolegą, którego matka pracowała w urzędzie miasta z panią Kwiecińską. Najważniejsza informacja dotyczy rzecz jasna rodziny samej pani Kwiecińskiej...
Sylwia ostrożnie wzięła do ręki kartkę z notatnika, po czym z przyśpieszonym biciem serca zaczęła czytać jej zawartość. Gdy wypowiedziała półszeptem ostatnie słowo, osunęła się na sofę przy komodzie. Kobieta wzięła kilka głębokich wdechów, po czym szepnęła:
- Jak to?! Przecież wiedziałabym o tym! Byłyśmy przyjaciółkami...
~ 2001 ~
Nie chciała wysiąść z samochodu. Cały czas płakała i trzymała się kurczowo tapicerki. Czego ta kobieta od niej chciała? Dlaczego zabrała ją od wujostwa i kuzynów. Siedmiolatka jeszcze raz chlipnęła, po czym wytarła zaczerwienione policzki rękawem od sukienki.
- Już dobrze, kwiatuszku... Jesteśmy na miejscu. To będzie twój nowy dom, Olinko. – Kobieta dotknęła delikatnie ramię dziewczynki, która to przywarta do szyby, nie zamierzała odwracać się w stronę macochy. – Słońce... - Pani Hortensja delikatnie ujęła jej dłoń. – Wysiadamy...
- Zostaję! – odparła opryskliwie siedmiolatka.
- Halo! Coś powiedziałam... Wysiadamy! – podniosła głos kobieta, po czym ujęła w dłonie głowę dziewczynki i delikatnie przekręciła ją w swoją stronę. – Masz natychmiast wysiąść z samochodu!
- Proszę mnie zostawić w spokoju! Ja chcę do wujka i cioci i kuzynów... – załkała Olinka, próbując odepchnąć ze swoich policzków ręce pani Hortensji.
- Dosyć! Miarka się przebrała! – Kobieta szarpnęła ramię dziewczynki i niemal siłą wyciągnęła ją z samochodu. Potem mocno zacisnęła palce na jej nadgarstku i szybkim krokiem podeszła z nią w stronę dużej posiadłości, przy której zaparkowała auto.
- Nie, ja nie chcę... - łkała Olinka, lecz pani Hortensja była obojętna na jej prośby i zawodzenie.
- Teraz ja jestem twoją mamusią. Twój ociec chciał, żebyś zamieszkała ze mną i moimi córkami. Jesteśmy rodziną, czy tego chcesz, czy nie...
Pani Hortensja energicznie przekręciła kluczyk w drzwiach i wprowadziła do środka Olinkę. Dziewczynka nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Westchnęła cicho i ostrożnie usiadła na jednym z drewnianych schodków, które prowadziły na pierwsze piętro. Po chwili jednak na tych samych schodach dały się słyszeć czyjeś kroki. Nieco zlękniona siedmiolatka zamknęła oczy i przytuliła się do drewnianej barierki.
- To ty jesteś naszą nową siostrą? - W pewnej chwili usłyszała nad sobą czyjś głos.
Olinka otworzyła delikatnie oczy i uniosła do góry głowę.
- Jestem Rozalka - dodał ten sam głos. – A ty jak się nazywasz?
- Olinka – odparła siedmiolatka.
- Olinka? Nie ma takiego imienia!- dodał inny głos. Chwilę później przy dziewczynce pojawiła się postać w białej, koronkowej sukience i słomkowym kapeluszu na głowie.
- Daj jej spokój, Lilka! – krzyknął trzeci głos, po czym Olinka poczuła, jak ktoś delikatnie dotyka jej ramienia. – Nie bój się!
- kim jesteście? – spytała siedmiolatka wpatrując się swoimi piwnymi ślepiami w postacie, który usiadły przy niej na drewnianych schodach.
- Ja jestem Lilka – odparła szybko najmłodsza z dziewczynek, uchylając słomkowy kapelusz.
- A ja Rozalka, ale to już wiesz – szepnęła nieśmiało dziewczynka, która jako pierwsza zjawiła się przy Olince. Miała na sobie jedwabną jasnoniebieską sukienkę w białe paski.
- Wiola – Uśmiechnęła się przyjaźnie najstarsza, po czym wyciągnęła rękę w kierunku Olinki. – A ty?
- Olinka...
Zanim Lilka zdążyła skomentować, jak bardzo nie podoba jej się to imię, pani Hortensja podeszła bliżej siedmiolatki i pogroziła przed nią palcem.
- Nie jesteś Olinką tylko Olimpią Ogrodzińską! Rodzice nadali ci bardzo dziwne imię. Nie czujesz się z nim dobrze, prawda? Spokojnie, zmienimy to, kwiatuszku...
- Dlaczego pani mówi do mnie kwiatuszku? – spytała cicho Olinka, chowając głowę w swoich chudych ramionach.
- Wszystkie moje córki są pięknymi kwiatuszkami; fiołek, róża, lilia... - odparła, całując w czoło każdą z córek, po tym jak wymieniła po koi nazwy kwiatów, od których nadała im imiona. – Wszystkie jesteśmy Kwiecińskie...
- A ja? – szepnęła Olinka. – Ja nie jestem pięknym kwiatuszkiem...
- Nie, ale może będziesz, jeśli zmienimy ci imię!
- I włosy! – dodała Lilka, uśmiechając się szeroko. – My mamy jasne włosy, a ty takie ciemne. W naszej rodzinie wszyscy są blondynami...
- Nie, nie... - pisnęła Olinka. – Nikt mnie nie pozna! Jak znajdzie mnie Wiktoś?
- Kim jest Wiktoś? – zaciekawiła się Rozalka.
- Dosyć! Jesteś bardzo niegrzeczna, Olimpio! – krzyknęła pani Hortensja nie dając dziewczynce dojść do słowa. – Za karę nie dostaniesz podwieczorku!
- Powiem wszystko cioci! Ona mnie zabierze do domu...
- Teraz tutaj jest twój dom, kwiatuszku! – odparła oschle pani Kwiecińska, po czym wymierzyła dziewczynce siarczysty policzek. – Jeszcze raz wspomnij o swoim koledze Wiktosiu, a spiorę cię na kwaśne jabłko! – syknęła jej na ucho, po czym nakazała siedmiolatce udać się na pierwsze piętro do jej nowego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top