Rozdział XIII
Rozdział XIII
Sine qua non
Uczucia – każdy je posiada. Coś nas smuci, coś cieszy, albo denerwuje. Czasem uczucia cenimy bardziej niż logiczne myślenie. Dlaczego tak łatwo ulegamy temu, co podpowiada nam serce? Nasze decyzje częściej odnosimy do własnych przekonań i systemów wartości, spychając rozsądek na drugi plan. To jeszcze afekt czy już egoizm? Tak łatwo przejść tą granicę, która obiektywne decyzje zmienia w subiektywną opinię. Sztuką jest wybrać, czym rzeczywiście należy się kierować .
~ * ~
2012
Nauczycielka wstała zza biurka, aby rozdać poprawione arkusze z próbnymi, maturalnymi zadaniami. Uczniowie po otrzymaniu swoich prac od razu zaczęli wymieniać się między sobą uwagami na temat stopnia trudności poszczególnych zadań oraz przechwalali się, kto zdobył jaką liczbę punktów.
- Dobrze, naprawdę zaskakująco dobrze wam poszło jak na drugą klasę – Kiwnęła głową pani Cyrkielewicz, przechadzając się między ławkami. – Pan Brylecki – zatrzymała się przy brunecie, który siedział w drugiej ławce. – Wszystkie zadania na maksymalną liczbę punktów, gratuluję – rzekła dość oschle, wręczając mu pracę.
Koledzy zaczęli klepać Wiktora po ramieniu. Chłopak dumny jak paw posłał śmiałe spojrzenie siedzącej obok niego Liliannie Kwiecińskiej, która to przeklinała pod nosem, że do równie najwyższego wyniku zabrakło jej jedynie jednego punktu.
Jednak nie tylko ona nie była do końca zadowolona ze swojego wyniku. Najbardziej przeżywała swoją pracę Oliwia Ogrodzińska, która wiedziała, że z liczbą punktów, którą uzyskała nie zdałaby matury. Co prawda, miała jeszcze cały rok na przygotowywania do podstawowej matury z matematyki, jednak biorąc pod uwagę fakt, że była w klasie jedyną osobą z tak niskim wynikiem, naprawdę zaczęła bardzo obawiać się przyszłorocznego egzaminu.
- Panna Ogrodzińska – po dzwonku dziewczyna usłyszała głos nauczycielki. – Proszę poczekać...
Gdy inni uczniowie pośpiesznie opuścili salę lekcyjna, nauczycielka gestem dłoni przywołała Oliwię, aby usiadła naprzeciwko niej przy biurku.
- Martwią mnie panny wyniki z ostatniej próbnej matury. To byłby niezaliczony egzamin!
- Wiem... - odparła cicho.
- Czy chodzisz na jakieś korepetycje, dodatkowe zajęcia?
- Tak, ale to na nic. Ja i tak nie rozumiem matematyki... - westchnęła, patrząc posępnie na srogą twarz nauczycielki.
- A gdyby koledzy wytłumaczyli ci zadania? Może byłoby łatwiej ci je zrozumieć?
- Pewnie tak, pani profesor.
Nauczycielka wstała zza biurka i zaczęła przechadzać się po pustej klasie. Dumała nad czymś. Co chwilę marszczyła czoło i uważnie przyglądała się Oliwii, która w dalszym ciągu siedziała cicho na swoim miejscu.
Wtem pani Cyrkielewicz wyszła z klasy. Wróciła dopiero po paru minutach prowadząc ze sobą Wiktora Bryleckiego.
- Panno Ogrodzińska, znalazłam kogoś, kto ci pomoże.
- Ale pani profesor... - chciał przerwać jej Wiktor, patrząc na nią błagalnie.
- Dobre oceny powinny cię także zobowiązywać do pomocy uczniom, którzy sobie nie radzą z matematyką. Tak więc oczekuję, że wytłumaczysz pannie Ogrodzińskiej poszczególne zadania z próbnej matury.
- Ja nie mam czasu, mam inne dodatkowe zajęcia po szkole...
- Dwie półgodzinne przerwy cię nie zbawią. Dodatkowo usiądziecie razem w jednej ławce. Zobaczymy jak wyjdzie to połączenie najlepszego ucznia z najsłabszą uczennicą. A teraz możecie już wrócić na przerwę. Aaa... i jeszcze jedno – Kiwnęła na zlęknioną dziewczynę. - Oliwio – zwróciła się do niej, gdy blondynka chciała wstać ze swojego miejsca. – Masz dwa tygodnie na poprawienie oceny z próbnej matury – To mówiąc, nauczycielka opuściła klasę.
- Cholera! – syknął Wiktor, po czym także wyszedł z sali matematycznej, trzaskając drzwiami.
Oliwia natomiast zabrała swój plecak z ławki i ciężko wzdychając podeszła do tablicy. Wzięła do ręki kawałek białej kredy i zaczęła rysować długą kreskę. Gdy skończyła, znów cicho westchnęła po czym opuściła klasę. Właśnie zabrzmiał dzwonek kończący przerwę, lada moment powinna zacząć się biologia.
~ * ~
Następnego dnia na lekcji matematyki obok Wiktora Bryleckiego usiadła przygarbiona postać Oliwii. Dziewczyna ostrożnie położyła książki na blacie i schyliła głowę. Wiktor tylko rzucił na nią kątem oka, po czym obrócił się w stronę sąsiedniej ławki, gdzie siedzieli jego koledzy.
- Co ty tu robisz!? – warknęła na Oliwię dziewczyna o przenikliwych błękitnych oczach. – To moje miejsce! Wynoś się stąd!
- Lilka... - przegryzł wargę Wiktor – Psorka Cyrkielewicz kazała jej siedzieć w mojej ławce.
- Jakim prawem!? – oburzyła dziewczyna, zarzucając za siebie długie, blond włosy o odcieniu platyny. – Oliwka! Masz natychmiast zająć swoje miejsce!
- Ale ty jesteś zazdrosna – syknęła Sylwia, która właśnie przeszła obok kolegów, aby zająć swoje miejsce kilka ławek dalej.
- To nie twoja sprawa... - odburknęła Lilka. – Mówię do Oliwki, nie do ciebie!
- Ona nie jest niczemu winna. Cyrkielewicz kazała jej siedzieć z Wiktorem, to nich tam zostanie. Przeszkadza ci to?
Lilka posłała koleżance zawistne spojrzenie, po czym usiadła na drugim końcu klasy tam, gdzie do tej pory było miejsce Oliwii. Była wściekła, że ktoś inny siedzi teraz z Wiktorem. Dziewczyna wymamrotała parę przekleństw pod adresem panny Ogrodzińskiej, po czym z obrażonym wyrazem twarzy w ciszy zaczęła przeglądać swój zeszyt.
- Wygląda na to, że jesteśmy na siebie skazani – powiedział Wiktor, nie zerkając nawet w stronę nowej sąsiadki.
- Chyba tak... - kiwnęła głową Oliwia, także nie zdobywając się na odwagę, aby popatrzeć w jego stronę.
- Nie licz na to, że będę dla ciebie miły. Nie obchodzi mnie to, że nie radzisz sobie z matmą. To twoja sprawa, że się nie uczysz. Masz przecież wybór, aby być najgorszą w klasie i nie zdać matury.
- Myślisz, że jesteś lepszy ode mnie, bo masz same piątki z matematyki. Rozumiem... Nie musisz nic do mnie mówić. Lepiej wrócę na swoje miejsce. – To mówiąc chciała już zacząć się pakować, ale w tej chwili zabrzmiał dzwonek na pierwszą lekcję, a wraz z nim weszła do klasy Demetria Cyrkielewicz.
- Widzę, że panna Ogrodzińska już zajęła miejsce w drugiej ławce. Dobrze, przejdźmy więc do dzisiejszego tematu... - powiedziała nauczycielka, po czym otworzyła klasowy dziennik.
~ *~
Na półgodzinnej przerwie również Wiktor niechętnie przyszedł do sali matematycznej, aby wytłumaczyć Oliwii zadania z próbnej matury. Nie chciało mu się pomagać najgorszej dziewczynie w klasie, ale bał się, że Ogrodzińska może pójść się poskarżyć matematyczce, dlatego dla świętego spokoju zjawił się w klasie. Po chwili przyszła też Oliwia. Dziewczyna zdziwiła się widząc, że Wiktor jednak postanowił jej pomóc.
- Dobra, załatwmy to szybko! – warknął chłopak. – Pewnie też masz jakieś ciekawsze rzeczy do robienia na przerwie, więc lepiej skup się dobrze, bo inaczej zostaniesz tu na wieki.
Oliwia nic nie odpowiedziała, tylko poprawiła okulary na nosie i cicho usiadła w pierwszej ławce naprzeciwko tablicy.
- To co ci najgorzej poszło? Albo nie... czy coś w ogóle udało ci się obliczyć?
- No tak, zabrakło mi tylko jednego punktu, aby zaliczyć. Jednego...
- W takim razie nie dużo brakowało – uśmiechnął się Wiktor. – Zacznijmy od zadań zamkniętych, a jutro przerobimy otwarte.
- Dzięki – odparła Oliwia. Mimo wszystko cieszyła się, że Wiktor nie zamierza tym razem ją ignorować.
- Nie dziękuj, tylko weź się do roboty. To nie jest trudne! – Chłopak wziął do ręki arkusz z zadaniami i usiadł obok dziewczyny.
- Mówisz tak, bo jesteś na mat-fizie!
- Mówię tak, bo to jest do wyuczenia! – odparł, po czym kazał jej przeczytać na głos treść pierwszego zadania. Gdy dziewczyna zaczęła rozwiązywać zadanie, zauważyła, że w tym czasie Wiktor wyciągnął z kieszeni kawałek pogniecionej kartki i zaczął się nad czymś zastanawiać. Dziewczynie udało się dostrzec, co jest na niej napisane, gdy po chwili brunet zapisał treść na tablicy.
- Skończyłaś? – spytał dziewczynę, gdy dostrzegł, że ta zaciekawiona przygląda mu się, gdy próbował coś policzyć.
- To nie jest równanie! – powiedziała nieśmiało Oliwia.
- Słucham?
- To już jest wynik – dodała, podchodząc do chłopaka. Chyba, że... - W tym momencie nakreśliła kilka cyfr. – Łatwiej to zrozumiesz, jeśli będziesz chciał to udowodnić.
- Udowodnić co?
- Te dziwne liczby, które zapisałeś. Dowiesz się, co oznaczają, jeśli obliczysz nierówność 9x-7i > 3(3x-7u).
- Ty to naprawdę jesteś beznadziejnym przypadkiem! – zaśmiał się chłopak. – Lepiej zajmij się zadaniami z próbnej matury. Nie zawracaj mi głowy. Chcesz mnie pouczać? To ja mam piątki, nie ty... Za kogo się uważasz?!
Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami po czym odparła:
- Rzeczywiście, masz rację... Jestem tylko beznadziejnym przypadkiem. Jednak radziłabym ci zapamiętać to równanie. Jeszcze może ci się przydać.
- Niby do czego?
- Do odkrycia tożsamości panny π
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top