8.

Tego samego dnia wieczorem wszyscy zebraliście się w dużej sali konferencyjnej. Odszukałaś wzrokiem przyjaciół, jednak zauważyłaś rękę machającą w Twoim kierunku. Ze zdziwieniem stwierdziłaś, że był to Eld, ten zastępca Levia z jego składu. Uśmiechnęłaś się i podeszłaś do niego.

-Hej, stań z nami! - powiedział wesoło i pokazał Ci miejsce obok siebie. Stanęłaś tam i wychyliłaś się zauważając resztę składu Levia.

-Chyba się jeszcze nie przedstawiałam. Jestem (Y.N). - skierowałaś się w ich stronę i pomachałaś.

Obok Elda stała rudowłosa dziewczyna, która przedstawiła się jako Petra Ral, dalej Gunther Schultz i na końcu Oluo Bozard. Wydawało Ci się, jakby ostatni miał taką samą chustkę i podobną fryzurę do Levia.

-Czy on...

-Tak, chce się upodobnić do kapitana. - powiedział i jednocześnie wybuchliście śmiechem. Ucichliście, kiedy na podeście Levi zażądał o ciszę.

Wszyscy zasalutowali w momencie wyjścia Erwina na środek.

-Spocznij. - zaczął. - Zebraliście się tu dzisiaj z konkretnego powodu. Chciałbym powiedzieć wam o wydarzeniu, które nadejdzie już niedługo. Najpierw jednak chciałbym jeszcze raz, oficjalnie powitać wszystkich rekrutów. - powiedział i zwiadowcy zaczęli klaskać. Eld lekko szturchnął Cię ramieniem, następnie podniósł ręce wyżej nadal klaszcząc. Uśmiechnęłaś się lekko w jego stronę i żartobliwie ukłoniłaś się. - Teraz pora przejść do poważnej sprawy. Dokładnie za dwa tygodnie odbędzie się pięćdziesiąta piąta wyprawa za mur. - tym razem reakcja wszystkich nie była tak wesoła. Ludzie szeptali między sobą, rekruci byli wręcz przerażeni.

-Czemu mam wrażenie, że już o tym wiedziałaś? - spytał Jinn. Podniosłaś głowę do góry żeby patrzeć mu w oczy, bo co jak co; różnica wzrostu między wami była zadziwiająca.

-A co jak ci powiem, że wiedziałam? - mężczyzna zaśmiał się i pokręcił głową w niedowierzaniu.

-Proszę o ciszę. Jestem pewien, że pod okiem naszych najlepszych instruktorów doskonale przygotujecie się na to wydarzenie. Myślę, że wielu z was w tym momencie posiadło już odpowiednie umiejętności. - przerwał i rozejrzał się po sali. - Mam jeszcze jedną, dobrą wieść. Trzy dni przed ekspedycją odbędzie się przyjęcie na cześć nowych członków i wyprawy za mury! Organizacją imprezy zajmie się między innymi skład kapitana Levia, Nanaba oraz (Y.N) (Y.S)! - wygłosił generał, a Tobie włosy stanęły dęba. Dlaczego ogłosił to przed wszystkimi?! Miałaś ochotę zapaść się pod ziemię. - To już wszystko na dzisiaj, możecie się rozejść. - skończył Erwin, a Ty zauważając, że wszyscy od kapitana zostają postanowiłaś poczekać z nimi.

-Fajnie, że będziesz pracować razem z nami. - powiedziała Petra z uśmiechem i podeszła do Ciebie. - wyglądasz na nieswoją, wszystko w porządku?

-Ja...

-Oi, zrobiliście już co kazałem? - przerwał Ci zimny głos za plecami. Spojrzałaś do tyłu i zauważyłaś kapitana, który z rękami w kieszeniach podchodził w kierunku waszej grupki.

-Tak jest! Wszystkie okna w lewym skrzydle lśnią czystością! - zasalutował Oluo. Spojrzałaś na niego i musiałaś przyznać, że wyglądał przekomicznie. - Oi. - powiedział udawanym głosem Levia, na co parsknęłaś. Eld zrobił to samo, tylko bardziej subtelnie. - Z czego tak rżysz, rekrucie?! W ogóle to masz brudną koszulę. A te włosy.. czeszesz w ogóle to siano? - spytał ironicznie. Twoja powieka widocznie zadrgnęła, a kąciki ust lekko odpadły. Włosy akurat miałaś zadbane, połyskujące i nikt nie miał prawa ich obrażać. Skrzyżowałaś ramiona na piersiach i zbliżyłaś się nieznacznie do wyższego mężczyzny.

-Słuchaj. - zaczęłaś i podeszłaś do niego krok bliżej. Udawał pewnego siebie i zaciekawionego, ale wydawało Ci się, że naprawdę to zwykły tchórz. -To, że jesteś wyższy stopniem nie daje ci takich przywilejów jak obrażanie rekrutów. I wiesz co? Ja przynajmniej nie wyglądam jak kilkukrotnie rozjechana wersja kapitana. - warknęłaś w jego stronę, następnie słysząc śmiech reszty oddziału. Byłaś zdenerwowana, ale również się uśmiechnęłaś. Dopiero wtedy przypomniało Ci się, ża obok was stał Levi. Przyglądał się całej sytuacji z poirytowaniem.

-Jutro po treningu rekrutów- zaczął Levi i wskazał na Ciebie. - robimy spotkanie organizacyjne w sprawie tej całej imprezy. Niech mi ktoś tylko nie przyjdzie. - powiedział i ruszył ku wyjściu. Zatrzymał się w progu i odwrócił w waszą stronę. -(Y.S), za mną. - rozkazał i nie bardzo rozumiejąc dlaczego, pomachałaś znajomym na pożegnanie i dobiegłaś do Levia.

-O co chodzi kapitanie? - spytałaś patrząc na niego.

-Erwin kazał mi cię przyprowadzić. Sam też tam idę. - odpowiedział sucho i szedł cały czas tym samym tempem w stronę lewego skrzydła. Odetchnęłaś z ulgą, już myślałaś, że zrobiłaś coś nie tak, co nie spodobało się czarnowłosemu. Ale w sumie nadal była możliwość tylko związana z Erwinem.

-Jak w ogóle kapitanowi dzień mija?

-Słucham? - spytał z niedowierzaniem, wbijając w Ciebie kobaltowe oczy.

-No, jak kapitanowi mija dzień.

-O co ci chodzi. Próbujesz coś wyłudzić? - zatrzymałaś się, kilka kroków dalej Levi zrobił to samo. Spojrzałaś na niego zdziwiona i zmarszczyłaś brwi. Mężczyzna niezbyt chyba wiedział co jest grane.

-Zadałam normalne pytanie normalnemu człowiekowi. Czy nikt nigdy kapitana nie pytał, co słychać, cokolwiek? - tym razem to on zmarszczył brwi i prychnął ruszając przed siebie. Dogoniłaś żołnierza i wbiłaś wzrok w przeciwną stronę. Kiedy zbliżyliście się pod gabinet Smitha i już Ackerman miał nacisnąć na klamkę, spojrzał na Ciebie kątem oka.

-Normalnie. Nie narzekam. - odpowiedział w końcu, następnie wchodząc do pomieszczenia. Uśmiechnęłaś się triumfalnie i również przekroczyłaś próg drzwi.

Zasalutowałaś i rozejrzałaś się po gabinecie, w którym tym razem panował większy nieporządek. Kartki były porozwalane, książki nie leżały na swoim miejscu. Na kanapie po prawej siedziała Hanji z jakimś mężczyzną, którego jeszcze nie poznałaś i namiętnie opowiadała mu o czymś, co szatyn zapisywał. Levi podszedł do kanapy postawionej naprzeciwko, której tak naprawdę jeszcze nigdy nie zauważyłaś i przysiadł.

-Spocznij. - odezwał się Erwin na co momentalnie zareagowałaś. - Przejrzałem dokumenty, które wypełniałaś. - I już wiedziałaś o co chodzi. Popełniłaś pełno byków. Wiedziałaś, że mogłaś przed pracą chwile się zdrzemnąć, żeby być przytomną. - Były wypełnione bezbłędnie. Nie znalazłem ani jednego błędu. - odetchnęłaś z ulgą i posłałaś blondynowi uśmiech. Odwzajemnił go, czyli zrobił to, co uwielbiałaś najbardziej. - Obiło mi się o uszy, że jesteś osobą bardzo inteligentną. Chciałbym wykorzystać cię jeszcze dzisiaj i poprosić o wypisanie kilku rzeczy, na które nie mam czasu.

-Z przyjemnością pomogę. - odezwałaś się w końcu i podeszłaś do biurka odbierając plik papierów.

-Możesz zrobić to tutaj, przy tym stole - wskazał Ci palcem na potężny, drewniany stół z ośmioma krzesłami. Odsunęłaś jedno z nich i usiadłaś tak, że widziałaś wszystkich. Analizując ilość kartek powinnaś uwinąć się w czasie dwóch, może trzech godzin. Uśmiechnęłaś się pod nosem. Lubiłaś być przydatna, a w ten sposób sobie tylko plusowałaś.

-Levi, chciałbym żebyś przeanalizował te mapy i notatki. W razie błędów po prostu je popraw. - usłyszałaś głos generała, a po chwili czarnowłosy rozłożył sporą mapę kilka centymetrów od Ciebie. Przelotnie spojrzałaś na niego ze zdziwieniem stwierdzając, że przez ten ułamek sekundy wasze oczy się spotkały. Nie zawracając sobie tym głowy wróciłaś do pracy.

———

Powoli podniosłaś głowę ze stołu. Kartka przykleiła Ci się do twarzy, mozolnym ruchem odłożyłaś ją na swoje miejsce. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Erwin spał w podobnej pozycji co Ty przed chwilą, tyle że na biurku. Hanji i jej towarzysz zniknęli, a na kanapie zaraz obok Ciebie w pozycji siedzącej spał Levi. Twój wzrok na chwilę się na nim zatrzymał. Chociaż widziałaś tylko profil jego twarzy mogłaś stwierdzić, że przez sen wyglądał odrobinę spokojniej niż zwykle. Co jakiś czas ruszał się niespokojnie i coś mamrotał, czasem zamachnął ręką przed sobą. Spojrzałaś w stronę zegara; trzecia piętnaście.

Po cichu wstałaś z niewygodnego, drewnianego krzesła i zmierzałaś ku drzwiom. Kiedy przechodziłaś obok kanapy, trafiłaś na moment wymachu kapitana, przez co zostałaś złapana za nadgarstek i przeciągnięta na kanapę. Byłaś zaspana, dlatego nie wybroniłaś się od ataku i wylądowałaś na miękkim meblu. Ręka Levia trzymała Cię na tyle mocno, żebyś nie mogła się wyswobodzić. Poddałaś się i prawie stykając się ramionami z czarnowłosym odchyliłaś głowę do tyłu, która po chwili bezwładnie wylądowała na ramieniu kapitana. W tamtym momencie liczyło się dla Ciebie tylko to, że było w miarę wygodnie i ciepło. Chwilę przed zaśnięciem zapamiętałaś ciężar opierany na swojej głowie, czym zapewne był policzek kapitana.

——— ———

Kiedy do gabinetu wleciały pierwsze promienie światła, Levi powoli otworzył oczy i przetarł je dłonią. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Erwin jak zwykle zasnął nad papierami, zapewne on zrobił to samo. Na stole obok kanapy zauważył tylko wysoką stertę kartek, jedną leżącą na podłodze i odsunięte krzesło. Hanji i Moblit, którzy siedzieli naprzeciwko, musieli wyjść w nocy. Była jedna rzecz, która cholernie mu się nie zgadzała.

Była to głowa rekrutki oparta na jego ramieniu.

Dziewczyna spała w najlepsze, kapitan nie wiedział, co ma z nią zrobić. Obudzić? Nie. Jak śpi, to niech śpi. Z tego, co mu się wydawało, miała problemy ze snem. Powoli złapał ją za ramiona i wstał, następnie kładąc jej głowę na podłokietniku. Odsunął się kilka kroków i po upewnieniu się, że dziewczyna śpi spojrzał w stronę zegara. Piąta trzydzieści. Chciał skierować się do wyjścia, ale jego wzrok przeleciał przez lustro. Podszedł do niego i dotknął swojego policzka, na którym widniały zanikające już ślady małych sznurków. Włosów. Jeszcze raz odwrócił się w stronę dziewczyny i spojrzał na nią z niedowierzeniem stwierdzając, że musiał spać oparty o nią.

Nie rozumiał. Nie wiedział dlaczego ona próbowała traktować go jak człowieka, dlaczego jej dotyk go nie obudził. W końcu nie zasnęła przy nim, musiała w nocy usiąść koło czarnowłosego.

Skierował się do wyjścia i stanął przed drzwiami. Złapał za klamkę i już ją naciskał, kiedy do jego uszu doleciał kobiecy głos, przez który serce nieczułego zwiadowcy zabiło szybciej.

-Dzień dobry kapitanie.

———   ———

Czułaś, że wybudzasz się ze snu. Chociaż była już praktycznie w pełni świadoma, dopiero po chwili otworzyłaś oczy. Spojrzałaś ze zdziwieniem, że byłaś w pozycji leżącej, a śpiący obok Levi zniknął. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu i zastałaś go stojącego przed drzwiami, pewnie chciał wyjść.

-Dzień dobry kapitanie. - powiedziałaś i ziewnęłaś. Podniosłaś się do siadu następnie rozciągając ręce i kręgosłup. Wstałaś i zauważając nadal śpiącego Erwina powoli podeszłaś do stołu. Złapałaś za plik kartek i odłożyłaś go na biurku generała. Odwróciłaś się i zauważyłaś, że czarnowłosy nic nie mówiąc wyszedł z biura. Przyśpieszyłaś i również stanęłaś na korytarzu. Rozejrzałaś się w prawo i lewo zauważając, że schodził po schodach, zapewne do swojego gabinetu. Nie zwracając uwagi również pokierowałaś się do siebie. Przechodząc obok schodów spojrzałaś jeszcze raz na kapitana, po czym wróciłaś wzrokiem przed siebie.

———————————

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top